poniedziałek, 19 lutego 2024

12.02-18.02.2024

 


Ach co to był za tydzień! Pełen nowych singli, premierowych krążków czy zaskakujących wypraw w przeszłość. Ostatecznie złożyło się to na bardzo ciekawą i urozmaiconą playlistę z utworami aż 19u różnych wykonawców. Czegoś takiego nie było tutaj od dawna. 

Zacznijmy od nieco przypadkowego ale jakże znaczącego "ponownego odkrycia". Polskiego Huntera od kilku lat słucham od wielkiego dzwonu, głównie kilku ostatnich płyt. W zeszłym tygodniu trochę z nudów puściłem sobie album T.E.L.I... z którym (poza pojedynczymi utworami) nie miałem za bardzo styczności. No i wzięło mnie tak, że na dzisiejszej liście jest to najczęściej reprezentowana kapela. Wiadomo, że ten zespół albo się kocha albo nienawidzi ale jeśli nie odrzucą Was nieraz zbyt egzaltowane teksty to dostaniecie kawał solidnego, inteligentnego metalu. Nic dziwnego zresztą, że chłopaki określają swój styl jako soul metal. Tę duszę czuć zwłaszcza w przepięknym Krzyku Kamieni, przewrotnym Płytkim Dołku, kontrowersyjnym BiałoCzerwiu czy lekko depresyjnym NieRaju

Bardzo solidną płytą jest też druga pozycja w dyskografii power metalowego Metal de Facto. Na Land of the Rising Sun, Pt. 1 mamy dużo szybkich gitar, soczystej perkusji a przede wszystkim zapadających w pamięć melodii. I choć na krążku mamy tylko 9 kompozycji to co najmniej połowa z nich jest warta uwagi. Do mnie szczególnie trafia rozpędzone Rise Amaterasu, bardziej epicki Code of the Samurai czy ciekawe melodycznie Tame the Steel. Czwartym utworem z tego albumu, który wrzuciłem na plejkę jest natomiast Divine Wind poświęcony pilotom kamikaze (z jap. boski wiatr), gdyż tak jak zapewne domyślacie się po tytule - jest to płyta poświęcona kulturze i historii Japonii.

W kategorii power metal mieliśmy w zeszłym tygodniu do czynienia z dwoma interesującymi premierami. Pierwszy to debiut włoskiego Elettra Storm, zatytułowany Powerlords. Znakiem charakterystycznym ich muzyki, jest obok dużego udziału instrumentów klawiszowych również dwugłos wokalny Francisa i Laury. Jako próbkę ich umiejętności macie do odsłuchu kawałek Redemption, szybki i łatwo wpadający w ucho. Druga premiera to również debiut, tym razem bardziej progresywny w brzmieniu. Belgijski Throne of Thorns na płycie Converging Paralell Worlds pokazuje, że dobrze sobie radzi zwłaszcza w dłuższych, ponad 6-minutowych kawałkach. Mnie póki co najbardziej za serce ujął ozdobiony epickim refrenem, znany z wcześniejszego singla Atomic Retribution.

Warto wspomnieć też o dwóch singlach, uznanych na scenie kapel. Unleash the Archers zaprezentowało niedawno bardzo przyjemną i melodyjną, rozpędzoną piosenkę pt Green & Glass, która jako singiel sprawdza się znakomicie, rozpalając nadzieję na kolejne udane wydawnictwo. Trochę mniej entuzjazmu odczuwam po zapoznaniu się z I Want the Darkness to Stop hiszpańskiego Lords of Black, ale być może jak na moje standardy jest to zbyt ciężka i mroczna kompozycja. Niemniej jednak warto się z nią zapoznać i czekać na premierę Mechanics of Predacity (15 marca).

Pozostałe power metalowe kawałki, z jakimi możecie się dziś zapoznać to dwa utwory folk-powerowców z Mago de Oz, odtwarzany przeze mnie niezmiennie od tygodni Cybderdome grupy Metalite czy jedna kompozycja z ostatniej płyty symfonicznego Arcane Tales. Jest zatem w czym wybierać.

Co dla fanów innych gatunków? Jeśli chodzi o doom metal to długo nie mogłem przekonać się do bohaterów ostatniej, styczniowej listy Doom Charts. Było na niej sporo naprawdę dobrych zespołów ale brakowało mi czegoś, przy czym serce by mocniej (a może wolniej, wszak to doom) zabiło. Na szczęście natrafiłem na zespół, który jak sam mówi, doom metalu grać nie umie. Czy tak jest naprawdę? Jak na doomowych ignorantów Temporal Driver serwuje nam wysokiej klasy, traditional/epic doom. Są mocne gitary, ciężka perkusja, okresowo nawet growling a wszystko w mrocznej, posępnej atmosferze. Posłuchajcie sobie choćby Marooned in Reality czy Tie the Devil Down i oceńcie sami. Co więcej? Nadal bardzo chętnie wracam do piątej płyty Lucifer, choć w tym tygodniu na plejkę trafia tylko przebojowe At the Mortuary - cóż, trzeba zrobić miejsce innym kapelom.

Przejdźmy więc do rocka progresywnego, który ma dziś aż trzech reprezentantów. O The Far Meadow i Evership pisałem już kilkukrotnie, natomiast warto zwrócić uwagę na kolejny singiel brytyjskiego Big Big Train. Love is the Light to spokojna, nieco senna ballada z ważnym przesłaniem. Można się przy niej rozmarzyć, można wyciszyć choć wymaga kilku podejść by w pełni ocenić jej wartość. 

W sennych, post-rockowych klimatach utrzymane są też Droga czy Echo polskiego zespołu Konstelacje - jeden z częściej słuchanych przeze mnie w tym tygodniu kawałków. Warto dać temu zespołowi szansę, czuję, że nadchodząca płyta pt Znak będzie ważnym wydarzeniem muzycznym.

Do wspomnienia zostały mi jeszcze cztery, należące do różnych gatunków muzycznych utwory. Zacznijmy może od cięższego spektrum moich zainteresowań. Melodeathowy Soilwork gości w moich podsumowaniach od kilku tygodni, dziś znów reprezentowany jest przez agresywny ale i melodyjny Breeding Thorns z płyty Sworn to a Great Divine. Następnie mamy niemiecki Kreator (obok Overkill jeden z moich ulubionych thrashmetalowych zespołów). Po okresie błędów i wypaczeń w latach 90-tych (co spotkało chyba każdy klasyczny thrashowy band) zespół wrócił do szybkiego, agresywnego grania, inkorporując do swej muzyki sporo elementów typowych dla sceny goteborskiej. Nie inaczej było na wydanej w 2017r Gods of Violence, z której pochodzi numer Satan is Real - z mocnym, nieco groove'owy refrenem.

Z drugiej strony mamy tutaj też nowy singiel glam metalowego Lipz. Changing the Melody zapowiada płytę o tym samym tytule, będącą drugą pozycją w dorobku kapeli. Bardzo mnie to cieszy, gdyż bałem się, że po premierze świetnego debiutu grupa zapadła się pod ziemię. Na szczęście powraca i jakość dotychczas wydanych singli pozwala mi spokojnie czekać na premierę nowego krążka. 

Na koniec jeszcze jedno "zaskakujące odkrycie z przeszłości". Mowa o grupie Buffalo i krążku Mother's Choice, z którego pochodz utwór Little Queenie. Dotychczas ten zespół kojarzył mi się z mrocznym, proto-metalowym Volcanic Rock i dopiero niedawno wpadłem na trop innej, zdecydowanie lżejszej i bardziej melodyjnej płyty. Czy to złagodzone brzmienie wychodzi kapeli na złe? Według mnie zupełnie nie a taki southern rockowy klimat naprawdę wpada w ucho.

Jak widać po powyższych opisach, macie dziś możliwość obcowania z naprawdę szerokim zakresem stylów i gatunków. Mam nadzieję, że playlista przypadnie Wam do gustu. Dajcie znać, jeśli traficie na coś co porwie Was bez reszty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze