poniedziałek, 26 lutego 2024

19.02-25.02.2024

 


Za nami kolejny tydzień pełen zróżnicowanej muzyki. Tym razem można powiedzieć, że przechodziłem od skrajności w skrajność - melodyjny, symfoniczny power metal sąsiadował z depresyjnym black metalem, southern rock z lat 70-ych z teutońskim thrash metalem a hiszpański folk metal z polskim soul metalem (które łączyło ze sobą chyba jedynie wykorzystanie skrzypiec przez oba zespoły). Wszystkie te przeciwności złożyły się na zróżnicowaną i, mam nadzieję, interesującą playlistę, do której link znajdziecie pod artykułem.

Zacznijmy od najbardziej ekstremalnego metalu w naszym zestawieniu. Polski Dom Zły tworzy przygnębiającą, depresyjną wersję black metalu z dość dobrze zaznaczonymi post-metalowymi wpływami. Oprócz zimnej, surowej warstwy muzycznej niesamowicie dużą rolę odgrywają teksty, również pełne melancholii i beznadziei. Żeby jednak nie było, na ich najnowszym krążku Ku pogrzebaniu serc próżno szukać wyegzaltowanych smętów. Jest moc i szybkość, zwłaszcza w Czarnym ptaku a gdy zespół zwalnia tempo, pałeczkę przejmuje pełen rozpaczy growling Ani Tru. Szczerze mówiąc, rzadko w ostatnich latach sięgam po ten rodzaj muzyki, ale Dom Zły wywarł na mnie niesamowite wrażenie i szczerze polecam zarówno fanom blacka, jak i doomu czy psychodelicznych brzmień. 

Po drugiej stronie muzycznego spektrum mamy power metalowe Elettra Storm. Czynnikiem łączącym oba wyżej wymienione zespoły jest damski wokal, choć w przypadku tego drugiego mamy do czynienia z krystalicznie (nomen omen) czystym śpiewem Crystal Laury Emiliani, wspartym okazjonalnie głosem gitarzysty Francisa D. Mary. Powerlords, debiutancki album kapeli to 9 dynamicznych, pełnych wpadających w ucho melodii kompozycji, z czego Origin of Dreams stał się najczęściej odsłuchiwanym przeze mnie utworem zeszłego tygodnia. Na playliście możecie zapoznać się z aż pięcioma piosenkami więc jest na czym zawiesić ucho. 

Ogólnie dzisiejsze podsumowanie to raj dla powermetalowców. Warto kilka słów poświęcić kapeli Throne of Thorns, grającej progresywną odmianę gatunku. Ich utwory są długie (zwykle ponad 6 min), pełne gitarowych popisów i nieszablonowych melodii. Największe wrażenie zrobił na mnie tytułowy numer z debiutu, zatytułowany Converging Paralell Worlds, ale i dwa pozostałe kawałki zamieszczone na playliście trzymają dość wysoki poziom.

Austriackie Dragony rozpoczęło niedawno kampanię corwdfundingową, celem uzbierania środków na nagranie i wydanie swojego piątego już albumu. Stało się to dla mnie impulsem do ponownego przesłuchania całej dyskografii zespołu, który śledzę już od premiery debiutanckiego krążka. Efektem tej sentymentalnej podróży jest obecność na playliście dwóch kapitalnych piosenek - Angel of Neon Wings z Masters of the Multiverse i Gods of War z ostatniej jak do tej pory Viribus Unitis. Zachęcam do zapoznania się z twórczością Austriaków i wsparcia ich bieżących planów.

Nie sposób nie wspomnieć też o dwóch arcyciekawych singlach. Pierwszy to już legendarny zespół, happy power metalowy Freedom Call szykuje nowy album, zatytułowany Silver Romance. Kilka dni temu światło dzienne ujrzał numer tytułowy i z miejsca stał się jednym z najczęściej słuchanych przeze mnie piosenek. Co prawda Niemcy nie wynajdują ponownie ognia ale jest to solidny, rozpędzony i melodyjny kawałek w typowym dla zespołu stylu. Drugi singiel to powstały niedawno zespół Violet Eternal, za którego mikrofonem stoi jednak uznany i utalentowany Ivan Gianini (Derdian, Vision Divine). The Echoes of Time to powermetalowe szaleństwo i naprawdę nie mogę się już doczekać premiery longplaya.

Podobnie melodyjnie choć w bardziej tradycyjnie heavy metalowym stylu gra amerykański Mega Colossus. Ich najnowsze wydawnictwo nawiązuje okładką to klimatów westernu ale sama muzyka to kawał solidnego heavy. Z sześciu zawartych na Showdown kawałków szczególnie ujął mnie epicki i melodyjny Wicked Road i jego właśnie znajdziecie na dzisiejszej playliście.

Co poza tym? Australijski Buffalo przeszedł do historii jako jeden z protoplastów heavy metalu. Ich pierwsze albumy były ciężkie i surowe a wokale agresywne. Sytuacja jednak zmieniła się po kilku latach i już np na płycie Mother's Choice mamy więcej lżejszego, swingującego southern rocka. Wielu fanów miało im to za złe, ja jednak uważam że takie kawałki jak Honey Babe, Taste it, don't waste it czy Long Time Gone mają w sobie coś zaraźliwego i szczególnie dobrze sprawdzają się w dłuższej podróży autem.

Sporo utworów reprezentuje też rodzimego Huntera. Album T.E.L.I... to jedno z klasycznych dokonań Draka i spółki, pełen ponurych brzmień i zaangażowanych tekstów. Super brzmią m.in. agresywne $$$$$$$..., epicki Krzyk Kamieni czy piętnujący ropowe imperia utwór tytułowy. 

Na koniec jeszcze coś dla fanów prog rocka - romansujący z country Feathers in Shadows neoprogowego Crocodile i wplatujacy folkowe elementy Mud brytyjskiego The Far Meadow. Warto zapoznać się z pozostałymi kompozycjami obu zespołów, gdyż pokazują jak chłonnym na różne inspiracje gatunkiem jest prog rock.

Czy to już wszystko? Jest jeszcze doom metalowy Temporal Driver (swingujący Tie The Devil Down) i najbardziej klasyczna klasyka niemieckiego thrashu (Pleasure to Kill zespołu Kreator).

Jak widać, każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Aż jestem ciekaw, co przyniesie kolejny tydzień, bo już mogę zdradzić że mam kilka interesujących płyt na oku. Łapcie wspomniany na wstępie link do playlisty i słuchajcie na zdrowie ;)

Playlista: 25.02.2024

czwartek, 22 lutego 2024

Neo-Prog - Nieznane i Niedoceniane

 

W pierwszym poście opublikowanym na tym blogu wymieniłem kilka gatunków muzycznych, których słucham najczęściej. Wśród nich znalazły się m.in. doom, glam i power metal ale także rock neo-progresywny. Jak zdążyliście już zauważyć, w cyklu Nieznnane i Niedoceniane pochyliłem się nad tymi trzema pierwszymi podgatunkami metalu. Dziś do tego grona dołącza kolejny z moich faworytów.

Czym w ogóle jest rock neo-progresywny i czym odróżnia się od tradycyjnego prog-rocka? W skrócie można powiedzieć, że jest to styl muzyki rockowej, powstały na początku lat 80-ych, inspirowany pierwszą falą rocka progresywnego. W sytuacji, gdy klasyczne zespoły, pokroju Genesis czy Yes dryfowały w stronę bardziej przystępnej i radiowej muzyki, młodsi artyści postanowili reaktywować charakterystyczne dla poprzedniej dekady brzmienie. Łącząc elementy rocka symfonicznego, złożoność kompozycji czy ambitne, nierzadko filozoficzne teksty z nowofalowym brzmieniem i elektronicznym instrumentarium, stworzyli swój własny i unikalny styl. Czuć w nim też wpływy innych, typowych dla lat 80-ych gatunków, takich jak funk, hard-rock czy nawet punk. 

Najważniejszymi zespołami dla powstania i rozwoju neo-progu był wówczas głównie Marillion, którego wydany w 1985r album Misplaced Childhood stał się kamieniem milowym w historii gatunku. W tym okresie jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać kolejne grające podobnie grupy, z których najbardziej znane jest aktywne po dziś dzień IQ. W latach 90-ych popularność tego stylu zaczęła powoli słabnąć, ale jak sami zobaczycie nadal wielu artystów pozostaje wiernych wypracowanym w latach 80-ych standardom.

Na dzisiejszej playliście możecie zapoznać się z twórczością aż 90-u róznych zespołów, działających na przestrzeni 30 a nawet 40-u lat. Daje to łącznie 270 utworów i ponad 24h muzyki przede wszystkim ambitnej ale i refleksyjnej i naprawdę wciągającej. Jako, że cykl nosi tytuł Nieznane i Niedoceniane, żaden z twórców nie przekracza w serwisie Spotify 2 tysięcy słuchaczy miesięcznie. Wyprzedzając narzekania stereotypowych prog-rockowych "znawców" - wszystkie zespoły "to prog" - potwierdzone w bazie danych serwisu Progarchives.com.

Zapraszam więc wszystkich na wspólną podróż po królestwie rocka neo-progresywnego. Mam nadzieję, że przyniesie Wam dużo wspaniałych, muzycznych przeżyć i wiele z umieszczonych na liście zespołów wejdzie na stałe do Waszej biblioteki. Poniżej link do playlisty. Miłego dnia!

Playlista: Neo-Prog - Unknown & Underrated 

poniedziałek, 19 lutego 2024

12.02-18.02.2024

 


Ach co to był za tydzień! Pełen nowych singli, premierowych krążków czy zaskakujących wypraw w przeszłość. Ostatecznie złożyło się to na bardzo ciekawą i urozmaiconą playlistę z utworami aż 19u różnych wykonawców. Czegoś takiego nie było tutaj od dawna. 

Zacznijmy od nieco przypadkowego ale jakże znaczącego "ponownego odkrycia". Polskiego Huntera od kilku lat słucham od wielkiego dzwonu, głównie kilku ostatnich płyt. W zeszłym tygodniu trochę z nudów puściłem sobie album T.E.L.I... z którym (poza pojedynczymi utworami) nie miałem za bardzo styczności. No i wzięło mnie tak, że na dzisiejszej liście jest to najczęściej reprezentowana kapela. Wiadomo, że ten zespół albo się kocha albo nienawidzi ale jeśli nie odrzucą Was nieraz zbyt egzaltowane teksty to dostaniecie kawał solidnego, inteligentnego metalu. Nic dziwnego zresztą, że chłopaki określają swój styl jako soul metal. Tę duszę czuć zwłaszcza w przepięknym Krzyku Kamieni, przewrotnym Płytkim Dołku, kontrowersyjnym BiałoCzerwiu czy lekko depresyjnym NieRaju

Bardzo solidną płytą jest też druga pozycja w dyskografii power metalowego Metal de Facto. Na Land of the Rising Sun, Pt. 1 mamy dużo szybkich gitar, soczystej perkusji a przede wszystkim zapadających w pamięć melodii. I choć na krążku mamy tylko 9 kompozycji to co najmniej połowa z nich jest warta uwagi. Do mnie szczególnie trafia rozpędzone Rise Amaterasu, bardziej epicki Code of the Samurai czy ciekawe melodycznie Tame the Steel. Czwartym utworem z tego albumu, który wrzuciłem na plejkę jest natomiast Divine Wind poświęcony pilotom kamikaze (z jap. boski wiatr), gdyż tak jak zapewne domyślacie się po tytule - jest to płyta poświęcona kulturze i historii Japonii.

W kategorii power metal mieliśmy w zeszłym tygodniu do czynienia z dwoma interesującymi premierami. Pierwszy to debiut włoskiego Elettra Storm, zatytułowany Powerlords. Znakiem charakterystycznym ich muzyki, jest obok dużego udziału instrumentów klawiszowych również dwugłos wokalny Francisa i Laury. Jako próbkę ich umiejętności macie do odsłuchu kawałek Redemption, szybki i łatwo wpadający w ucho. Druga premiera to również debiut, tym razem bardziej progresywny w brzmieniu. Belgijski Throne of Thorns na płycie Converging Paralell Worlds pokazuje, że dobrze sobie radzi zwłaszcza w dłuższych, ponad 6-minutowych kawałkach. Mnie póki co najbardziej za serce ujął ozdobiony epickim refrenem, znany z wcześniejszego singla Atomic Retribution.

Warto wspomnieć też o dwóch singlach, uznanych na scenie kapel. Unleash the Archers zaprezentowało niedawno bardzo przyjemną i melodyjną, rozpędzoną piosenkę pt Green & Glass, która jako singiel sprawdza się znakomicie, rozpalając nadzieję na kolejne udane wydawnictwo. Trochę mniej entuzjazmu odczuwam po zapoznaniu się z I Want the Darkness to Stop hiszpańskiego Lords of Black, ale być może jak na moje standardy jest to zbyt ciężka i mroczna kompozycja. Niemniej jednak warto się z nią zapoznać i czekać na premierę Mechanics of Predacity (15 marca).

Pozostałe power metalowe kawałki, z jakimi możecie się dziś zapoznać to dwa utwory folk-powerowców z Mago de Oz, odtwarzany przeze mnie niezmiennie od tygodni Cybderdome grupy Metalite czy jedna kompozycja z ostatniej płyty symfonicznego Arcane Tales. Jest zatem w czym wybierać.

Co dla fanów innych gatunków? Jeśli chodzi o doom metal to długo nie mogłem przekonać się do bohaterów ostatniej, styczniowej listy Doom Charts. Było na niej sporo naprawdę dobrych zespołów ale brakowało mi czegoś, przy czym serce by mocniej (a może wolniej, wszak to doom) zabiło. Na szczęście natrafiłem na zespół, który jak sam mówi, doom metalu grać nie umie. Czy tak jest naprawdę? Jak na doomowych ignorantów Temporal Driver serwuje nam wysokiej klasy, traditional/epic doom. Są mocne gitary, ciężka perkusja, okresowo nawet growling a wszystko w mrocznej, posępnej atmosferze. Posłuchajcie sobie choćby Marooned in Reality czy Tie the Devil Down i oceńcie sami. Co więcej? Nadal bardzo chętnie wracam do piątej płyty Lucifer, choć w tym tygodniu na plejkę trafia tylko przebojowe At the Mortuary - cóż, trzeba zrobić miejsce innym kapelom.

Przejdźmy więc do rocka progresywnego, który ma dziś aż trzech reprezentantów. O The Far Meadow i Evership pisałem już kilkukrotnie, natomiast warto zwrócić uwagę na kolejny singiel brytyjskiego Big Big Train. Love is the Light to spokojna, nieco senna ballada z ważnym przesłaniem. Można się przy niej rozmarzyć, można wyciszyć choć wymaga kilku podejść by w pełni ocenić jej wartość. 

W sennych, post-rockowych klimatach utrzymane są też Droga czy Echo polskiego zespołu Konstelacje - jeden z częściej słuchanych przeze mnie w tym tygodniu kawałków. Warto dać temu zespołowi szansę, czuję, że nadchodząca płyta pt Znak będzie ważnym wydarzeniem muzycznym.

Do wspomnienia zostały mi jeszcze cztery, należące do różnych gatunków muzycznych utwory. Zacznijmy może od cięższego spektrum moich zainteresowań. Melodeathowy Soilwork gości w moich podsumowaniach od kilku tygodni, dziś znów reprezentowany jest przez agresywny ale i melodyjny Breeding Thorns z płyty Sworn to a Great Divine. Następnie mamy niemiecki Kreator (obok Overkill jeden z moich ulubionych thrashmetalowych zespołów). Po okresie błędów i wypaczeń w latach 90-tych (co spotkało chyba każdy klasyczny thrashowy band) zespół wrócił do szybkiego, agresywnego grania, inkorporując do swej muzyki sporo elementów typowych dla sceny goteborskiej. Nie inaczej było na wydanej w 2017r Gods of Violence, z której pochodzi numer Satan is Real - z mocnym, nieco groove'owy refrenem.

Z drugiej strony mamy tutaj też nowy singiel glam metalowego Lipz. Changing the Melody zapowiada płytę o tym samym tytule, będącą drugą pozycją w dorobku kapeli. Bardzo mnie to cieszy, gdyż bałem się, że po premierze świetnego debiutu grupa zapadła się pod ziemię. Na szczęście powraca i jakość dotychczas wydanych singli pozwala mi spokojnie czekać na premierę nowego krążka. 

Na koniec jeszcze jedno "zaskakujące odkrycie z przeszłości". Mowa o grupie Buffalo i krążku Mother's Choice, z którego pochodz utwór Little Queenie. Dotychczas ten zespół kojarzył mi się z mrocznym, proto-metalowym Volcanic Rock i dopiero niedawno wpadłem na trop innej, zdecydowanie lżejszej i bardziej melodyjnej płyty. Czy to złagodzone brzmienie wychodzi kapeli na złe? Według mnie zupełnie nie a taki southern rockowy klimat naprawdę wpada w ucho.

Jak widać po powyższych opisach, macie dziś możliwość obcowania z naprawdę szerokim zakresem stylów i gatunków. Mam nadzieję, że playlista przypadnie Wam do gustu. Dajcie znać, jeśli traficie na coś co porwie Was bez reszty!

piątek, 16 lutego 2024

Jens Ludwig - Playlista Tematyczna

 


Z początkiem roku swój drugi, bardzo udany album wydał niemiecki The Grandmaster, nowy projekt znanego z Edguy gitarzysty Jensa Ludwiga. W sytuacji, gdy od kilku dobrych lat działalność jego macierzystej kapeli jest zawieszona, fajnie mieć możliwość posłuchania nowych kompozycji tego utalentowanego muzyka. Choć zdecydowanie najbardziej znaną postacią pochodzącego z Fuldy zespołu był zawsze jego frontman Tobias Sammet, warto pamiętać, że, zwłaszcza w pierwszych latach działalności, współautorem wielu "klasycznych" utworów jest właśnie Jens. Dzisiejszy artykuł ma za zadanie podkreślić i docenić wkład gitarzysty w twórczość Edguya.

Jens Ludwig jest jednym z założycieli zespołu i, obok wspomnianego już Sammeta i drugiego wiosłowego - Dirka Sauera, osobą, która zagrała na wszystkich albumach Edguya. W tym czasie, jak naliczyłem, współstworzył 28 utworów, z których najbardziej znana jest Mysteria (nagrana również w wersji alternatywnej z gościnnym wokalem Mille Petrozzy z thrashmetalowego Kreatora). Ogólnie kompozycje Jensa należą do bardziej (power)metalowego krańca muzycznego spektrum, jakie przez blisko 28-lat twórczej działalności oferował nam Edguy. Trzeba docenić też pełne ekspresji solówki gitarowe, zwłaszcza tę w Return to the Tribe z albumu Rocket Ride, która brzmi jak rechot szalonego błazna. 

Co poza Edguyem i The Grandmaster? Jens gościnnie udzielał się w kilku ciekawych muzycznych projektach, dość wspomnieć dwie Metal Opery Avantasii czy drugą część Legend of Valley Doom Mariusa Danielsena - a to dopiero wierzchołek góry lodowej. Był też producentem obu płyt prog-powerowego Mercury Falling. 

Do tego typu artykułów dołączam najczęściej playlisty poświęcone wszystkim dokonaniom danego muzyka. W tym wypadku będzie jednak inaczej. Utwory z ostatniej płyty The Grandmaster znaleźć możecie w praktycznie każdym styczniowym podsumowaniu (czy to tygodnia, czy całego miesiąca). Dziś mam dla Was specjalną listę. Zainspirowany dziełami Katii Ikonen, która przygotowała plejki z utworami napisanymi przez poszczególnych muzyków Helloween (dostępne m.in. tutu i tu) postanowiłem umieścić na playliście wszystkie utwory Edguya, w których komponowaniu wziął udział bohater dzisiejszego tekstu. Link do niej znajdziecie poniżej. Miłego odsłuchu i trzymajmy kciuki, by kiedyś, kiedyś nasi ulubieńcy z Fuldy wrócili z nowym materiałem. Ja czekam na to z prawdziwym utęsknieniem!

Playlista: Jens Ludwig's Edguy

poniedziałek, 12 lutego 2024

05.02.-11.02.2024

 

Witam wszystkich na kolejnym poniedziałkowym podsumowaniu. W zeszłym tygodniu świętowałem pierwszą rocznicę powstania bloga, mam więc nadzieję, że kolejne wspólnie spędzone tygodnie będą przynosić równie dużo, a może i jeszcze więcej, tylko dobrej muzyki. 

Zacznijmy więc od zespołu, który zgarnął najwięcej miejsc na dzisiejszej playliście. Jest to szwedzki Lucifer, grający coś pomiędzy okultystycznym rockiem a doom metalem. Są trupio-cmentarne klimaty, jest ponura muzyka ale i nie brak rock'n'rollowej dynamiki i przebojowości. Nadal twierdzę, że najlepszą płytą kwintety było ich trzecie wydawnictwo, jednak Lucifer V wskakuje na drugie miejsce w moim osobistym rankingu. Spośród pięciu numerów, które znajdziecie na plejce, szczególnie polecam The Dead Don't Speak (świetny tekst) i przebojowe At the Mortuary, choć i każda z pozostałych piosenek ma w sobie coś wyjątkowego. Jeśli lubicie takie mroczne granie w stylu legendarnego Coven, to ta muzyka na pewno przypadnie Wam do gustu. 

Miłośnicy doom metalu z pewnością odliczają już czas do premiery nowego albumu brytyjskiej legendy gatunku - My Dying Bride. A Mortal Binding ukaże się 19 kwietnia, natomiast już teraz można zapoznać się z pierwszym promującym ją singlem. Thornwyck Hymn to można rzec, klasyczny utwór MDB - mamy odpowiednio ponury nastrój, zawodzące skrzypce i lamentujący wokal Aarona Steinthorpe'a, który na długie lata zdefiniował moje poglądy nt jak powinien brzmieć doom metal. Czy czegoś brakuje tej kompozycji? Może pewnej przystępności, potrzeba jednak kilkukrotnego odsłuchu by dostrzec pełnię artyzmu, z jakim mamy tu do czynienia. Podsumowując, czuję, że szykuje się solidny krążek ale liczę, że następny singiel wyrwie mnie z butów od pierwszych dźwięków.

Pozostając w tych bardziej melancholijnych klimatach przejdźmy do zespołu Konstelacja, grającego ogólnie rzecz biorąc takiego alternatywnego, gitarowego rocka. Czuć tu wpływy post-rocka, zwłaszcza w wykorzystaniu tzw ściany dźwięku, na plus wypada również zaliczyć urozmaiconą formę ekspresji wokalnej - od delikatnego szeptu po ostry, ochrypły niemalże krzyk. Zespół szykujący się do wydania swojej drugiej długogrającej płyty pt. Znak, dotychczas udostępnił do odsłuchu już 7 zapowiadających ją singli. Moim osobistym faworytem jest Droga (jeden z najczęściej słuchanych ostatnio przeze mnie numerów) ale i Echo, Letni czy Przed Świtem mają w sobie coś niezwykłego. Zachęcam do zapoznania się z twórczością kapeli, wierzę, że tak miłośnicy rocka jak i metalu znajdą tu coś dla siebie.

Po raz kolejny w cotygodniowym podsumowaniu znalazło się dużo miejsca dla muzyki power metalowej. Nie moja jednak wina, że Metalite, Mago de Oz czy Arcane Tales nagrały tak przyjemne dla ucha krążki. Każde z nich prezentuje własną odmianę gatunku ale to co najważniejsze, czyli szybka perkusja, epicki klimat i gitarowe popisy są na najwyższym poziomie. Do tego grona dołączyć chce także fiński Metal de Facto, który w piątek świętował premierę drugiego albumu zatytułowanego Land of the Rising Sun, Pt.1. Po inspirowanym starożytnością Imperium Romanum czas na zwrot w kierunku kultury i historii Japonii. Powiem szczerze, że pomimo zmiany na stanowisku wokalisty, zespół nie stracił nic ze swojej zadziorności i energii. Na playliście odnajdziecie dziś tylko jeden utwór Finów - dynamiczny Tame the Steel, ale myślę, że już w przyszły poniedziałek będzie ich znacznie więcej.

Stopniowo coraz częściej w moim odtwarzaczu gości, po krótkie przerwie, rock neo-progresywny. W zeszłym tygodniu rozpisywałem się na temat wykorzystującej elementy folkowe grupy The Far Meadow i wplatającego do swej muzyki westernowe nuty teksańskiego (a jakże) projektu Crocodile. Nadal bardzo często sięgam po twórczość wyżej wymienionych kapel ale na dzisiejszej playliście pojawiła się też nowa nazwa - Evership. Jest to amerykański zespół, który swoją karierę rozpoczął w 2013 roku. Na swoim koncie ma już 4 albumy, z czego ostatnio w moje ręce wpadł ich trzeci opus, zatytułowany The Uncrowned King - Act I. To z niego pochodzi genialna w swojej subtelności pół-ballada Wait, w której zakochałem się od pierwszego odsłuchu. Cała płyta zresztą zasługuje na uwagę ale poznałem ją jeszcze zbyt słabo, by się szerzej na ten temat wypowiedzieć. Pogadamy za tydzień.

Na zakończenie dwa utwory dla fanów cięższego grania. Your Beloved Scapegoat i Breeding Thorns pochodzą z albumu Sworn to a Great Divide, szwedzkiego Soilwork. Są to kompozycje typowe dla tzw goteburskiej szkoły melodyjnego death metalu - jest growling przeplatany z czystym wokalem, jest trochę blastów, ostro tnących gitar ale i nie brakuje przebojowości. Nie jestem jakimś wielkim wielbicielem tego typu muzyki, ale Soilwork słucham w miarę regularnie i często wracam też do ich starszych płyt, do czego również i Was zachęcam.

Zachęcam też oczywiście do odsłuchu przygotowanej przeze mnie playlisty. Link poniżej:

Playlista: 11.02.2024

piątek, 9 lutego 2024

I Urodziny Mojej Muzycznej Kroniki - Top Lista

 


Początkiem lutego zeszłego roku zacząłem prowadzić ten blog, po części trochę w ramach odreagowania od stresu związanego z nauką do egzaminu specjalizacyjnego. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że coś co miało być zwykłą odskocznią od codzienności, stanie się dla mnie stałym elementem codzienności. Tak więc minął już rok, blog wyświetlono prawie 5 tysięcy razy, fanpage na Facebooku obserwuje blisko 200 followersów a ja w tym czasie odkryłem masę świetnych zespołów. Wiele tych odkryć zawdzięczam zaprzyjaźnionym portalom, o których nieraz pisałem w swoich artykułach, część to mój własny research ale najważniejsze, że są zespoły, które poleciliście mi Wy - wierni czytelnicy. Mam nadzieję, że działało to w obie strony i dzięki zamieszczanym tu playlistom również mogliście poszerzyć swoje muzyczne biblioteki.

Aby uczcić ten, na razie skromny ale jakże ważny jubileusz, przygotowałem playlistę z 50-oma najciekawszymi odkryciami, których dokonałem w trakcie pierwszego roku prowadzenia bloga. Pełną listę tych zespołów znajdziecie poniżej:

Wij (doom/proto-metal/hard rock)

Compass (prog-rock/metal)

Elle Tea (traditional heavy metal)

Kres (atmospheric black metal)

Andareda (prog-rock)

tRKproject (prog-rock)

Evermore (power metal)

Subsignal (prog-rock)

Pattern-Seeking Animals (prog-rock)

ShadowStrike (power metal)

Seventh Crystal (hard rock/aor)

Lord Mountain (traditional doom metal)

Froglord (stoner/doom metal)

Łysa Góra (folk metal)

Spotlights (doomgaze)

Angus McSix (power metal)

IROH (stoner/psychedelic rock)

Narbo Dacal (doom metal)

Hanging Garden (death/doom metal)

Eunomia (power metal)

Green Yeti (stoner/doom metal)

Cassidy Paris (hard rock/aor)

Gatekeeper (epic/power metal)

Jim Peterik and the World Stage (aor)

The Grandmaster (power metal)

Resoraki (alternative/prog-rock)

Slow Wake (doom metal)

Swedish Erotica (glam metal)

Banchee (psychedelic rock)

Orbiter (stoner/doom metal)

Apple (psychedelic rock)

Fionn Legacy (power metal)

Chamelion (power metal)

Formula 400 (stoner rock/heavy psych)

Damanek (prog-rock)

Howling Giant (stoner/doom metal)

Josefus (hard rock/proto metal)

Mount Atlas (stoner metal)

Elder (stoner/doom metal)

Lalu (prog-rock)

Apostolica (power metal)

Chris Boltendahl's Steelhammer (heavy/power metal)

Owlbear (haevy/power metal)

Zespół Sztylety (noise rock/post hc)

Blackflow (epic doom metal)

Godthrymm (doom metal)

Sedona Crystal Bitch (stoner/doom metal)

Likho (folk metal)

CresentieR (power metal)

YLLGEN (alternative metal)


Mam nadzieję, że choć kilka z wymienionych wyżej kapel przypadnie Wam do gustu. Jeszcze raz dzięki za wspólnie spędzony rok i życzę sobie i Wam jeszcze niejednej takiej okazji! Link do playlisty jak zwykle pod tekstem. Miłego!

Playlista: Playlist Everyday 1st Anniversary Playlist



poniedziałek, 5 lutego 2024

29.01-04.02.2024

 

Jak Wam minął tydzień? U mnie oprócz znanych i od dawna lubianych kapel pojawiło się też sporo ciekawych odkryć. O wszystkim opowiem w dzisiejszym podsumowaniu.

Zacznijmy od power metalu, gdyż w tej kategorii mamy kilkoro wykonawców, każde o nieco innym podejściu do gatunku. Na pewno dużym wydarzeniem muzycznym jest premiera pierwszej płyty Mago de Oz z nowym wokalistą - Rafa Biasem. Album Alicia en el Metalverso to bardzo udane wydawnictwo, pełne zarówno szybkich, gitarowych kompozycji jak i umiejętnie wykorzystanego instrumentarium ludowego. Nie jest to może arcydzieło na miarę klasycznych Gai czy Finisterry ale jako prezentacja nowego gardłowego sprawdza się bardzo dobrze. Barwa głosu Rafy jest nieco głębsza i bardziej ochrypła niż obu poprzedników i akurat do klimatu zawartego na krążku pasuje idealnie. Na dzisiejszą playlistę wskoczyło aż 6 kawałków, od balladowego Por si un dia te pierdes po rozpędzone, epickie Seremos huracan czy La Voz de los valientes, jest więc na czym wyrobić sobie własne zdanie.

Power metal napakowany elektronicznymi wstawkami to znowu znak szczególny szwedzkiego Metalite. Album Expedition One to dalsza ewolucja brzmienia w tym właśnie kierunku. Na szczęście kapela nie traci swojego metalowego rdzenia i obok syntezatorowych zagrywek mamy naprawdę soczyste gitary. Kwintesencją tego krążka jest utwór Cyberdome, który praktycznie od dnia premiery jest jednym z moich ulubionych.

Jeżeli interesuje Was symfoniczna wariacja na temat power metalu i teksty w klimatach sagi fantasy, warto zapoznać się z kolejnym krążkiem włoskiego projektu Arcane Tales. Przyznam, że Until When the Northern Lights Reign to mój pierwszy kontakt z ich muzyką, na pewno jednak zapoznam się z poprzednimi wydawnictwami. Muzyka zawarta na tej płycie jest melodyjna, szybka i podniosła - przywodzi na myśl pierwsze płyty Rhapsody (jeszcze wtedy bez of Fire). Ktoś powie, że nie ma tu nic odkrywczego, ja jednak uwielbiam takie oldschoolowe granie (albo jestem już tak stary). Do posłuchania zostawiam Wam dziś typowy epicki speeder Kings of Kings i bardziej symfoniczne, wzbogacone o partie skrzeczącego growlingu The Dark Portals of Agony.

 Jeśli chodzi o The Grandmaster to o tej kapeli w kilku ostatnich artykułach napisałem już chyba wszystko, dziś więc wrzucam tylko nieco spokojniejsze oblicze zespołu, w postaci hard-rockowego Learn to Forgive.

W kategorii doom metal dwie warte odnotowania płyty. Pierwszą jest piąty krążek doom-rockowego Lucifer - świetne połączenie okultystycznych tematów z bardzo hard-rockową, stylizowaną na lata 70e muzyką. Dobrze czuć to szczególnie w przebojowych At the Mortuary A Coffin Has No Silver Lining. Całość uzupełnia bardzo sugestywna okładka, prezentująca wokalistkę Johannę Sadonis w koloratce na jednolicie czarnym tle. 

Z drugiej strony sceny mamy niemieckiego przedstawiciela epic doom metalu - Lord Vigo. Płyta Danse de Noir wydana została w 2020r i mimo, że nie jest najnowszym wydawnictwem zespołu to od niej zacząłem moją przygodę z kapelą. Na taką decyzję wpłynęły chyba dwie kompozycje, które wybrałem do playlisty Unknown & Underrated, poświęconej epickiemu doomowi. Rzeczone utwory to Shoulder of Orion i numer tytułowy, jednak aktualnie największe wrażenie robi dla mnie At the Verge of Time z tekstem nawiązującym do twórczości Lovecrafta. Wszystkie wymienione utwory znajdziecie na playliście więc let's doom!

Po pewnej przerwie na łamy mojego cotygodniowego podsumowania powrócił przedstawiciel rocka progresywnego. Tym razem jest to odkryty niedawno brytyjski The Far Meadow, obracający się w neo-progowej stylistyce. Pierwszym albumem, z jakim się zapoznałem jest wypuszczony w 2019r Foreign Land, póki co ostatnie dzieło zespołu. Muzyka na nim zawarta jest bogata brzmieniowo, czerpie garściami z muzyki tak ludowej jak i symfonicznej. Dużym plusem jest charakterystyczny wokal Margerity Alexandrou, wprowadzający do utworów pierwiastek tajemniczości. Jeżeli lubicie dokonania szwedzkiej Kaipy, to Foreign Land na pewno przypadnie Wam do gustu. Polecam szczególnie bardziej piosenkowy Mud i nieco bardziej rozbudowany Sulis Rise

Bardzo ciekawym zespołem jest też Crocodile, w którym elementy neo-progowe łączą się z muzyką country i western. Jak to brzmi? Posłuchajcie utworu Feathers in Shadows, który umieściłem na playliście. Ja jestem jak najbardziej na tak i myślę, że kolejne podsumowanie już będzie się bardziej kręcić wokół muzyki pochodzącej z Teksasu grupy/

O psychodelicznym Apple także pisałem już nie raz, daję tylko znać, że na liście macie dziś ich dwie kompozycje - Doctor Rock i Let's Take a Trip Down the Rhine - obie to moi osobiści faworyci.

Podobnie w przypadku nowej płyty Jim Peterik and the World Stage - przebojowej i melodyjnej jak wszystko, co wychodzi spod ręki mistrza. Last Dream Home czy Dangerous Combination to kompozycje, w których duch lat 80-ych jest wręcz namacalny a raz puszczone można zapętlać w nieskończoność. Zainteresowanych twórczością pana Peterika odsyłam do poświęconego mu artykułu.

Co nam jeszcze na dziś zostało? Soilwork to jedna z legend melodic death metalu, która stopniowo (jak większość ich kompanów) odeszła od pierwotnego brzmienia w stronę bardziej komercyjnej muzyki. Jednak w 2007r wraz w premierą albumu Sworn to a Great Divide ten trend udało się, jeśli nie odwrócić, to przynajmniej zatrzymać na jakiś czas. Utwory zawarte na tym krążku są na pewno brutalniejsze i szybsze niż choćby na poprzedniej Stabbing the Drama. Jest w tym jakaś pierwotna moc a i dzięki temu też melodie, których tu nie brakuje, jakoś mocniej jeszcze zapadają w pamięć. Polecam na początek zapoznać się z takimi kompozycjami jak Your Beloved Scapegat czy Breeding Thorn. Jest to fajna odskocznia od łagodniejszych odmian metalu, bez zagłębiania się jednak w tej najbrutalniejsze nurty.

Na koniec jeszcze przedstawiciele rodzimej sceny muzycznej. Pierwszy z nich to zespół Konstelacje, grający szeroko pojętego gitarowego, alternatywnego rocka. Czuć gdzieś lekkie wpływy post-rocka, momentami bardziej agresywny wokal ale generalnie liczy się przede wszystkim ta senna, refleksyjna atmosfera, którą tak dobrze udało się uchwycić w Drodze, jednym z singli zapowiadających drugi album zespołu. Na pewno jest na co czekać.

Druga kapela też obraca się w alternatywnych klimatach, jednak dotyczą one bardziej metalowej muzyki. Powstały na gruzach zespołu Fate, gliwicki YLLGEN niedawno wydał czteroutworową EP-kę, z której najbardziej do gustu przypadł mi utwór Broken Beyond Repair. Jest to kawał dobrze zagranego metalu, z ciekawym tekstem i mocnym wokalem. Sam zespół stara się unikać przypisania do konkretnej kategorii, choć dociekliwi znajdą tu i elementy thrashowe, i bardziej industrialne. Mnie samemu nie wiedzieć czemu przypomina się dawno pogrzebany projekt UnSound. Ważne jest to, że muzyka potrafi oddziaływać na słuchacza i chce się do niej powracać.

Tydzień temu nieco narzekałem, że playlista jakoś taka mało zróżnicowana. Ten tydzień przynosi ze sobą dużo różnych nurtów, nawet w obrębie jednego gatunku. Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Poniżej link do playlisty a ja czekam na Wasze podsumowania!

Playlista: 04.02.2024

piątek, 2 lutego 2024

Styczeń 2024 - Podsumowanie Miesiąca


Zapraszam wszystkich na pierwsze w tym roku podsumowanie miesiąca. Za nami styczeń, który obfitował w premiery wielu bardzo udanych albumów. Jak to z pierwszym miesiącem bywa, był to też czas nadrabiania płytowych zaległości z całego poprzedniego roku. Cieszę się też, że przy tym wszystkim nie brakło mi czasu na muzyczne wykopaliska. To wszystko jak zobaczycie poniżej, udało zamknąć się w jednej, 30-utworowej playliście. A oto lista zespołów, którym w ostatnich 31 dniach poświęciłem najwięcej czasu.

1. Metalite - szwedzka kapela grająca nowoczeny power metal z dużym udziałem instrumentów klawiszowych/elektroniki, do którego idealnie pasuje kosmiczno-cybernetyczna stylistyka. Jest szybko, dynamicznie i przebojowo, co sprawia, że najnowszy album zespołu, Expedition One to dzieło, od którego naprawdę ciężko się oderwać.

2. The Grandmaster - kolejna power metalowa perełka. Na gitarze Jens Ludwig (Edguy), który pokazuje zarówno talent instrumentalny jak i kompozytorski. Black Sun to płyta, na której ciężko wskazać słabsze momenty, pełna soczystych gitar, szybkiego tempa i wpadających w ucho melodii. Do tego mocny, zachrypnięty wokal Pera Johanssona i klawisze wszechobecnego na płytach wydawanych przez Frontiers Alessandro del Vecchio. Mocny kandydat do power metalowej płyty roku (a to dopiero styczeń!)

3. The ShadowStrike - w 2023 roku ten amerykański kwintet wydał swój drugi długogrający album Traveler's Tales, przez wielu uważany za jeden z albumów roku w kategorii power metalu. Ja początkowo przeoczyłem to wydawnictwo ale szczęśliwie udało mi się nadrobić zaległości. Jest to na pewno płyta wyróżniająca się epickim, magicznym klimatem i bogactwem symfonicznych aranżacji. Jeśli ktoś jeszcze nie zapoznał się z twórczością Amerykanów to gorąco polecam

4. Apple - moje muzyczne wykopalisko. Zapomniana przez lata perełka brytyjskiego psychodelicznego pop-rocka. Zespół istniał może przez 2-3 lata ale pozostawił po sobie debiutancką płytę, która z dość dużym opóźnieniem doczekała się uznania na jakie na pewno zasługiwała. 

5. Jim Peterik and World Stage - jeden z wielu muzycznych projektów Jima Peterika, znanego przede wszytkim z Survivor a ostatnio będącego jednym z dwóch filarów aor-owego Pride of Lions. Na nowej płycie Roots & Shoots Jim zaprasza do współpracy zarówno legendy jak i wschodzące gwiazdy melodyjnego, gitarowego grania. Płyty słucha się bardzo przyjemnie, a otwierający album Dangerous Conversation to przebój na miarę Eye of the Tiger.

6. Magnum - kolejna legenda, tym razem brytyjskiego hard-rocka. Nowy album Here Comes the Rain niespodziewanie stał się albumem pożegnalnym kapeli, po nagłej śmierci jednego z liderów, Tony'ego Clarkina. W tym kontekście wiele zawartych na nim utworów, jak choćby I Wanna Live czy After the Silence nabiera nowego, przejmującego znaczenia. Planowane czy nie, to naprawdę godne pożegnanie.

7. Damanek - jedna z płyt wydanych w 2023r, które porządnie osłuchałem już po Nowym Roku. Rock progresywny najwyższych lotów, inspiracje muzyką świata czy elementy symfoniczne - to wszystko sprawia, że słuchając Making Shores nie można się nudzić

8. Zespół Sztylety - pewna niespodzianka, bo raczej nie gustuję w noisowych czy emo-punkowych klimatach. Trójmiejska kapela jednak nie zamyka się sztywno w ramach gatunkowych, romansując m.in. z post hard-corem czy nawet metalem. Dużym plusem są zmuszające do myślenia teksty, raz wyśpiewywane a raz wykrzykiwane przez grającego na basie, wokalistę Szymona. Jako najbardziej reprezentatywną próbkę ich twórczości polecam mój ulubiony Blask

9. Saturna - hiszpańska kapela, grająca ciężką psychodeliczną muzykę. Dużo tu wpływów stoner rocka ale i hard-rockowych melodii. The Reset to ich piąte wydawnictwo, uznane przez Doom Charts za płytę grudnia, a to już wystarczająca rekomendacja.

10. Wij - zespół, o którym napisałem już chyba wszystko. Ewenement na polskiej scenie muzycznej, mroczna muzyka, surrealistyczne teksty i niezwykły klimat. Zespół aktualnie ruszył w trasę koncertową promującą Przestwór, więc jeśli przyjadą do Waszego miasta nie wahajcie się i tłumnie maszerujcie na koncert!

11. Sedona Crystal Bitch - dobry przykład tego, jak damski wokal pasuje do stoner/doomowych klimatów. Okultystyczne teksty, hipnotyzujące rytmy z wciągającą melodią - Sympathy For The She Devil zabiera słuchacza w podróż, z której nie będzie chciał wracać

12. Walk With Titans - kolejna przeoczona przeze mnie w zeszłym roku pozycja. Debiutancki album tej kanadyjskiej formacji - Olympian Dystopia to melodyjny power metal z elementami progresji, w stylu chociażby dobrze znanego wszystkim Stratovariusa

13. Reasons Behind - gdyby nie ostatnia pozycja na dzisiejszej liście (poniżej), zostałaby ona spięta niczym klamrą przez elektroniczny power metal. Włoska kapela, na czele której stoi utalentowana wokalistka Elisa Bonafe przeszła stopniową ewolucję od symfonicznej po dużo bardziej elektroniczną odmianę power metalu. Efekty możecie prześledzić odsłuchując ich najnowszego albumu - Architecture of an Ego. Polecam, jeśli szukacie nowego podejścia do tak okrzepłego już gatunku.

14. Josefus - jeden z zespołów, bez którego nie byłoby heavy-metalu. Wydana w 1970r płyta Dead Man była jak na tamte czasy naprawdę ciężka i ponura. Przyznam, że miałem do niej kilka podejść w przeszłości ale tak naprawdę szansę dałem jej po rekomendacjach Zbyszka z bloga Rockowy Zawrót Głowy, którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam!

Jak już wspomniałem na wstępie, dzisiejszy artykuł wieńczy playlista z 30-oma najczęściej słuchanymi w tym miesiącu utworami. Mam nadzieję, że moje wybory przypadną Wam do gustu i jak zawsze, czekam na Wasze statystyki! Pozdrawiam!

Playlista: Styczeń 2024

Najpopularniejsze