piątek, 29 marca 2024

Polecam, Playlist Everyday #2

 


Podobnie jak poprzednio, osiągnięcie pułapu 200 obserwujących mojego fanpage'a na Facebooku chciałbym uczcić wyjątkowym artykułem i playlistą. Od 24 listopada wśród moich followersów przybyło kilkanaście bardzo ciekawych, w większości aspirujących do większej sławy zespołów. Dziś, dziękując wszystkim za wspieranie mnie w tym dziennikarskim dziele, tak na FB jak i tu (blisko 5tys wyświetleń bloga), pragnę przedstawić Wam sylwetki wspomnianych powyżej artystów. Tak więc, w porządku alfabetycznym mamy:

Blackflow - chilijski zespół grający bardzo klasyczną, epicką odmianę doom metalu. Wydany w zeszłym roku debiut - Seeds of Downfall to 54 minuty podniosłego, majestatycznego i odpowiednio ciężkiego grania. Część z Was powinna ich już kojarzyć, na jesieni dość często pojawiał się w moich cotygodniowych podsumowaniach.

Call the Fraud - szwedzki duet złożony z multiinstrumentalisty Patrika Svedlunda i wokalisty Rogera Janssona. Jak sami mówią, nie nakładają na swoją twórczość żadnych ograniczeń. Na koncie cztery płyty długogrające, utrzymane generalnie w szeroko pojętej stylistyce groove/heavy metalowej.

Der Mancha Red - zimna i atmosferyczna muzyka z pogranicza doom i post metalu. Coś dla fanów długich, powoli rozwijających się kompozycji.

Dream Legacy - niemiecka kapela, mocno inspirująca się amerykańskim rockiem z elementami progresji. Swoje utwory opierają na wyraźnym rytmie i interesujących melodiach. W sieci dostępnych jest kilka singlowych utworów, czekamy natomiast na debiutancką płytę.

Faded Remembrance - jednoosobowy projekt muzyczny łączący w sobie elementy doom, death i gothic metalu. Znajdziemy tu wszystko, co fani gatunku uwielbiają - wolne lub średnie tempa, miks czystych i agresywnych wokali a nawet instrumenty dęte czy smyczkowe. 

Imaginature - polski symphonic-power metal. W nagraniu ich debiutanckiego albumu udział wzięli uznani w środowisku muzycy, z których najbardziej cieszy mnie wokal Konstantina Naumenko (m.in. Sunrise, Godspear)

The Lord in Vein - nowy projekt muzyków znanych z występów w wielu popularnych metalowych kapelach (Soilwork, Driller Killer, Fanskapt etc.). Ich twórczość łączy w sobie metal i punk z elementami industrialnymi. Czuję, że mogą narobić niezłego zamieszania w nieco skostniałym środowisku, fajnie śledzić ich rozwój od samego początku.

Metallus - jedno z największych muzycznych wydarzeń ostatniego roku - debiut polskiego przedstawiciela sceny epic doomowej. Nasz kraj słynie przede wszystkim z bardziej stonerowych odcieni doom metalu więc takie klasyczne granie w stylu Candlemass to miła odmiana a chłopaki z Metallusa są w tym naprawdę dobrzy!

Midgard Snake - solowy projekt Bartosza Czoski, w którym realizuje swoje metalowe pasje. Jego muzyka nie jest niestety dostępna w Spotify, dlatego wrzucam link do jego profilu na YouTube

Psychotic Reaction - kapela rodem z Oklahomy. Ich muzyka to bardzo udane połączenie heavy psychu ze stoner rockiem. Czerpią inspirację z różnych źródeł, wliczając w to tak country and blues jak i space rockowy Hawkwind czy klasykę w stylu Black Sabbath. Zachęcam do zapoznania się z ich dość bogatą (7LP) dyskografią i czekania wraz ze mną na kolejny, nadchodzący wielkimi krokami album

Skull Servant - pochodzące z Północnej Karoliny trio grające mroczną, brudną, pełna jednak pewnego nietypowego wdzięku muzykę. Warto wspomnieć, że ich najnowsze dzieło - EP Traditional Black Magicks II zostały wyróżnione na listopadowej liście Doom Charts, co tym bardziej powinno zachęcić do zapoznania się z ich muzyką.

Tales and Legends - włoska power metalowa ekipa z charyzmatycznym Patrikiem Sellebym na wokalu. Nie są może jeszcze zbyt znani ale mają potencjał by szturmem wedrzeć się do pierwszej ligi europejskiego powera

Truism - polska kapela, złożona z muzyków mający za sobą staż w chociażby Acid Drinkers. Ich muzyka to bezkompromisowe połączenie groove metalu z alternatywą, progresją czy nawet math rockiem. Na ich koncie póki co jedna EP-ka, na której panowie pokazują naprawdę duży potencjał.

Wasteland Haze - jeden z przedstawiciel nowej fali niemieckiego stonera. Muzyka w całości instrumentalna ale czy potrzebne są słowa, gdy ciężkie i apokaliptyczne riffy same w sobie niosą tyle emocji? Coś dla wielbicieli tak stonera jak i doomu czy nawet post-rocka

Winterlands - nowojorski doom'n'roll. Krótkie, intensywne i old schoolowe numery to ich znak rozpoznawczy. W czerwcu premierę będzie miała ich pierwsza płyta, póki co na Spotify można posłuchać otwierającego ją Castellan's Keep.

YLLGEN - gliwicka kapela grająca szeroko pojęty metal alternatywny. W ich muzyce czuć m.in. echa włoskiej Lacuna Coil, są elementu thrashu czy industrialu. Sami muzycy unikają jednak jednoznacznego przypisywania ich twórczości do żadnego konkretnego stylu. To trzeba po prostu przesłuchać, do czego każdego zachęcam.

Jak się zapewne domyślacie, na playliście znajdziecie utwory wszystkich (z małym wyjątkiem) wymienionych powyżej artystów. Zachęcam do słuchania jak i śledzenia ich profili w mediach społecznościowych. Dziękując raz jeszcze za Waszą obecność i wsparcie, proszę nieskromnie o polecanie mojego profilu znajomym. Niech krąg słuchaczy dobrej muzyki poszerza się dalej!

Playlista: Playlist Everyday Recommendations #2

poniedziałek, 25 marca 2024

18.03-24.03.2024

 

Wiosna przyszła na dobre, słoneczne dni sprawiają, że doomowa melancholia naturalnie ustępuje miejsca power metalowej energii i hard rockowym melodiom. Tak, dokładnie te dwa gatunku (w różnych wariacjach oczywiście) zdominowały dzisiejsze podsumowanie. 

A więc, przejdźmy do rzeczy. Od momentu premiery niesłabnącą popularnością cieszy się u mnie najnowsze dzieło Sonaty Arctici. Clear Cold Beyond to powrót zespołu do power metalowych korzeni, choć czuć w nim też naleciałości z późniejszych lat kariery. Nawet wyjściowo szybkie numery jak California czy Angel Defiled mają w sobie elementy progresywne, nie gnają przed siebie na złamanie karku tylko pozostawiają nieco przestrzeni na oddech i zadumę nad przesłaniem utworu. Za to otwierający First In Line to uczta dla fanów gatunku, choć wsłuchując się w tekst również można odczuć pewną zadumę nad tym dokąd zmierza świat. Podsumowując daje to naprawdę solidny album, który można śmiało uznać za jeden z lepszych wydanych w tym roku.

Podobnie rzecz się ma z debiutem włoskiego Alterium. Ich symfoniczny power metal niesie ze sobą zarówno dużo energii jak i magii, tak ważnej w tym akurat gatunku. Kompozycje zawarte na Of War and Flames mają w sobie coś takiego, co nie pozwala o nich zapomnieć na długo po wyłączeniu odtwarzacza. Bardzo podoba mi się użycie instrumentów klawiszowych, zmiany tempa między zwrotkami a refrenami czy różnorodność kompozycji. Wokal Nicoletty to wisienka na torcie, zwłaszcza praca jaką wykonała w Siren's Call - jednym z moich ulubionych utworów ostatnich miesięcy.

Zdecydowanie cięższą i surowszą wersję power metalu prezentują pochodzący z Półwyspu Iberyjskiego Lords of Black. Mechanics of Predacity to szósty album w ich dyskografii i podobnie jak poprzednie nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Duża tu zasługa charyzmatycznego głosu Ronniego Romero ale zarówno praca gitar jak i naprawdę soczystej perkusji dodaje utworom mocy. Na dzisiejszej playliście znajdziecie aż cztery kompozycje z tej płyty, wśród których tak otwierający album For What Is Owed To Us jak i zamykający Born Out of Time to powerowe perełki. 

Kilka dni temu premierę miał także trzeci krązek niemieckiego Thornbridge. Ich poprzednie dzieło, Theatrical Masterpiece było nomen omen, prawdziwym majstersztykiem. Na Daydream Illusion zespołowi nie udało się wzlecieć aż tak wysoko ale nadal jest to solidna dawka symfonicznego powera, nawiązującego nieco do innego teutońskiego bandu - Orden Ogan. Wpływ na to może mieć pewnie fakt, że producentem płyty jest Seeb Levermann, lider wspomnianej przed chwilą kapeli. Jak to zwykle bywa z piątkowymi premierami, muszę poświęcić im więcej czasu by móc się szerzej rozpisywać, póki co łapcie jednak Bird of Salvation numer, który już od pierwszego odsłuchu mocno zapadł mi w pamięć.

Klasycznym przykładem melodyjnego power metalu (to nie pleonzam!) jest Freedom Call. Niemcy szykują się do wydania nowej płyty a niedawno zaprezentowali drugi pochodzący z niej singiel. In Quest of Love to typowy dla nich numer, wyróżniający się ciekawym użyciem syntezatorów. Nie jest to tak bombastyczny utwór jak poprzedni - Silver Romance ale podtrzymuje zaciekawienie nadchodzącą premierą longplaya.

Drugim z dominujących w tym tygodniu gatunków był jak już wspomniałem hard rock, przez który rozumiem zarówno aor jak i częściowo hairmetalowy okres w twórczości Alice Coopera. Na przełomie lat 80-ych i 90-ych legendarny artysta wydał dwie typowo glam metalowe płyty - Trash i Hey Stoopid. Z tej pierwszej pochodzi największy przebój muzyka - Poison, choć jak dla mnie równie dobry a mniej może znany jest też Bed of Nails. Obie piosenki znajdziecie na dzisiejszej playliście, w towarzystwie trzeciej - bardziej nu-metalowej Pick up the Bones (z wydanego w 2000r. Brutal Planet).

Tradycyjnym glam metalem inspiruje się również szwedzki Lipz, w którego image'u i brzmieniu czuć echa KISS, Motley Crue czy właśnie Alice Coopera. Po premierze debiutu, świetnego Scaryman ich aktywność nieco ucichła i balem się, że całkiem skończyli karierę. Na szczęście w 2024 roku wrócili z drugą płytą zatytułowaną Changing the Melody. Jest to udany krążek, pełny rytmicznych i wpadających w ucho kawałków, energiczny ale bardziej dojrzały od poprzednika. Do moich ulubionych utworów należą zwłaszcza utwór tytułowy, otwierający płytę I'm Going Under czy klasyczny do bólu Bang Bang. Jeżeli lubujecie się w takiej muzyce to jest to dla Was lektura obowiązkowa!

Szwecja i ogólnie Płw. Skandynawski (włącznie z Finlandią) jest aktualnie kolebką melodyjnego hard rocka. Najciekawsze aktualnie aor-owe czy sleaze-rockowe kapele pochodzą stamtąd. Jedną z nich jest Cruzh, który zaprezentował właśnie swoje trzecie pełnoprawne wydawnictwo. Jungle Revolution to jedenaście rytmicznych, dynamicznych numerów pełnych soczystych gitar i melodyjnych wokali. Jednym z pierwszych singli promujących album był FL89 - feels like 1989 i naprawdę czuć tu hard-rockowego ducha tamtych lat. Obok wspomnianego FL89 na dzisiejszą playlistę wybrałem też, równie łatwo wpadający w ucho, utwór tytułowy. Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu.

Z pozostałych gatunków warto wspomnieć o prog-rockowym Big Big Train i okultysycznych rockerach z The Neptune Power Federation a także heavy fuzzowym Deadpeach. Tu należy Wam się małe sprostowanie - pisałem kilkukrotnie, że jest to kapela z dalekiej Indonezji. Cóz, czeski błąd, Deadpeach to włoski zespół a z Indonezji pochodzi inna wymieniona w ostatnim notowaniu DoomCharts grupa - Schroomeater. Jeśli znajdzie więcej czasu to postaram się ich posłuchać i coś więcej na ten temat napisać.

Ostatnim utworem, o którym chcę dziś wspomnieć jest nomen omen, Ostatni pilot wimany, polskiego 1984. W tej jednej kompozycji legendarnego bądź co bądź zespołu splatają się post-punk, zimna fala, elementy industrialu i gotyku a świetny tekst dodaje do tego nieco psychodelicznego klimatu. Szczerze mówiąc, trafiłem na tę piosenkę przez przypadek ale zaciekawiła mnie na tyle, że znalazła dla siebie miejsce na mojej cotygodniowej playliście.

Ok, na dziś to wszystko. Mam nadzieję, że wśród wyżej wymienionych grup znajdziecie coś dla siebie a muzyka umili Wam czas w tym przedświątecznym tygodniu. Umyjcie okna i do piątku!

Playlista: 24.03.2024

piątek, 22 marca 2024

Zima 2024 - Podsumowanie Kwartału

 

21 marca uznawany jest za pierwszy dzień kalendarzowej wiosny. Ta meteorologiczna przyszła do nas zdecydowanie wcześniej. Już połowa lutego obfitowała w przyjemne, słoneczne dni. Czy ten niedobór chłodnej, surowej zimy przełożył się jakoś na klimat słuchanych przeze mnie w tym czasie utworów? Bardzo możliwe, gdyż dużo w nich energii i mocy, choć dla bardziej stonowanego grania również znalazło się miejsce. O szczegółach opowiem Wam w poniższym podsumowaniu.


NAJCZĘŚCIEJ SŁUCHANY UTWÓR

Metalite - Cyberdome - gdy power metal spotyka muzykę elektroniczną jedno jest pewne - może wyjść z tego naprawdę bombastyczny kawałek. Tak jest i w tym utworze szwedzkiego zespołu. Mamy tutaj umiejętne użycie syntezatorów, dynamiczny rytm a przede wszystkim powalający na kolana refren. Naprawdę, Metalite ma talent do tworzenia tego typu piosenek (jako inny przykład niech wystarczy A Virtual World otwierający ich poprzedni album). 


NAJLEPSZE ALBUMY KWARTAŁU

Power metal był w ostatnich trzech miesiącach zdecydowanie najczęściej słuchanym przeze mnie gatunkiem. Wszystko za sprawą świetnych premier jak i nadrabiania zaległości z poprzedniego roku. Obok wspomnianego wyżej Metalite i albumu Expedition One, bardzo często gościł u mnie też hiszpański folk-powerowy Mago de Oz, który na Alicia en el Metalverso zabiera nas w podróż pełną szybkich rytmów, podniosłych melodii i ludowych instrumentów. Na tym albumie nacisk na każdy z tych elementów jest równomierny co skutkuje naprawdę udaną propozycją. Co poza tym? Mógłbym wymieniać bez końca, m.in. The Grandmaster - Black Sun, ShadowStrike - Traveler's Tales (wydany w zeszłym roku) czy chociażby świetne debiuty Elettra Storm czy Alterium. 

Jeżeli chodzi o doom metal, tutaj mamy do czynienia z bardzo różnorodnymi albumami. Jest solidny, doomrockowy Lucifer ze swym V wydawnictwem, grający swoje ale nadal na wysokim poziomie. Nie zawiodła również Stygian Crown, która na Funeral of the King serwuje nam mocną dawkę epickiego doomu, okraszonego mocnym kobiecym wokalem. Stoner doomowa Sedona Crytal Bitch również wciąga swoimi hipnotyzującymi melodiami. I po raz kolejny za mikrofonem mamy kobietę. Żeby obronić choć trochę honor męskiej części tej sceny wspomnę o ciekawym zespole Temporal Driver, którego ostatnia EP-ka została wyróżniona przez portal Doom Charts.

W rocku progresywnym ostatnie miesiące upłynęły mi raczej nad odkrywaniem interesujących albumów z poprzednich lat niż na dogłębnym zapoznawaniu się z nowościami. Nie mogłem jednak przegapić premiery The Likes of Us, pierwszego krążka Big Big Train po śmierci Davida Longdona. Jak już pisałem w poprzednich artykułach jest to przepiękna muzyka i chyba najwspanialszy hołd jaki muzycy mogli złożyć zmarłemu koledze. Bardzo intrygująco brzmi również nawiązujący do western&country The Tale of Otter... neo-progowego Crocodile. W przypadku pozostałych płyt, jakie wpadły mi w ucho, są to zeszłoroczny Making Shores Damanka czy romansujący z folkowymi elementami Foreign Land brytyjskiego The Far Meadow. 

Jim Peterik znany jest przede wszystkim z występów z grupą Survivor czy (w ostatnich latach) Pride of Lions. Prowadzi też swój solowy projekt World Stage, w ramach którego z początkiem roku wydał płytę Roots & Shoots, Vol. 1 pełną gościnnych udziałów dawnych lub dopiero wschodzących gwiazd. Muzyka na niej zawarta to wysokiej jakości AOR, czyli prostym językiem mówiąc - melodyjny hard rock. Już pierwsze dźwięki otwierającego album Dangerous Combination zachwycają i wciągają po uszy. Jeżeli ktoś lubi bardziej komercyjne, lecz nadal soczyście gitarowe brzmienie to zakocha się w tym krążku bez pamięci.

Chciałbym jeszcze wspomnieć o dwóch naprawdę starych albumach, które odkryłem w ostatnich tygodniach. Pierwszy to legenda brytyjskiej psychodelii, pochodzący z 1969r An Apple a Day grupy Apple [sic!] a drugi to mniej znana i szanowana (za swoje bardziej southern rockowe brzmienie) płyta Mother's Choice australijskiego Buffalo. Mimo swojego wieku oba albumy brzmią naprawdę świeżo i spędziłem z nimi sporo przyjemnych chwil.


NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIE

Zmiana wokalisty po wielu latach spędzonych z jednym frontmanem zawsze budzi pewien niepokój. Jeżeli to podyktowane jest tragiczną śmiercią muzyka tym bardziej cała sytuacja nabiera głębszego wymiaru. Mówię oczywiście o brytyjskiej legendzie progresywnego rocka - Big Big Train. Z niecierpliwością ale i pewnym dystansem oczekiwałem pierwszego krążka nagranego z Alberto Bravinem ale jak się okazuje moje obawy były nieuzasadnione. Nowy wokalista sprawdza się zarówno za mikrofonem jak i w roli kompozytora, o czym może zaświadczyć choćby rozbudowany utwór Miramare, jeden z moich ulubionych na płycie. Brytyjskiej ekipie udało się utrzymać tę magię i styl, dodając do niej coś nowego. Jest to jak najbardziej miłe zaskoczenie i na pewno kompozycje z The Likes of Us będą mi często towarzyszyć w dalszej części tego roku.  


NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE

Nigdy nie byłem jakimś psychofanem Slayera, zwłaszcza ostatnich kilku albumów. Mimo to zapowiedzi solowego albumu Kerryego Kinga, który zapowiadany jest w sumie jako kontynuacja działalności legendy thrash metalu, wzbudziła moje zainteresowanie. Po odsłuchu Idle Hands nie obudziły się we mnie niestety żadne większe emocje. Ot, dobry utwór ale bez fajerwerków. Czy na tyle średni by go uznać za największe rozczarowanie ostatnich miesięcy? Biorąc pod uwagę oczekiwania jakie z nim wiązałem czuję na pewno niedosyt.


NAJWIĘKSZE ODKRYCIA

Włoska scena power metalowa od wielu lat rośnie w siłę i aspiruje do miana trzeciej, po niemieckiej i fińskiej, siły na kontynencie europejskim. Każdy kolejny zespół z Płw. Apenińskiego gwarantuje wiele minut szybkiej, dynamicznej i ultramelodyjnej muzyki z obowiązkowymi elementami symfonicznymi. Z tej grupy chciałbym wyróżnić dwie kapele, obie dowodzone przez charyzmatyczne wokalistki - Elettra Storm i Alterium. Oba zespoły wydały niedawno swoje debiutackie albumy i czuję, że na tym nie poprzestaną. Bardzo ważnym odkryciem jest też niemiecki (w większości) The Grandmaster, gdzie udziela się gitarzysta Edguya (jednego z moich naj naj zespołów) Jens Ludwig. Ich druga płyta zrobiła na mnie wielkie wrażenie i na pewno umiliła smutek po zawieszeniu działalności kwintetu z Fuldy. W kategorii największych odkryć pozwolę sobie też umieścić wspomniane już wyżej psychodeliczne Apple ale nie mogę zapomnieć też o jednym z najświeższych - indonezyjskim heavy psychowym Deadpeach - myślę, że w najbliższych podsumowaniach będzie o nich sporo.


OCZEKIWANIA NA PRZYSZŁOŚĆ

Przed nami również premiery wielu albumów, na które czekam z niecierpliwością. Wśród nich chciałbym przede wszystkim wymienić poniższe:

Acid Mammoth - Supersonic Megafauna Collision - 05.04

Tyr - Battle Ballads - 14.04

My Dying Bride - A Mortal Binding - 19.04

The Tangent - To Follow Polaris - 10.05

Freedom Call - Silver Romance - 10.05

Pallbearer - Mind Burns Alive - 17.05

Rhapsody of Fire - Challenge the Wind - 31.05

New Horizon - Conquerors - 14.06

Crystal Viper - The Silver Key - 28.06


PODSUMOWANIE

Zgodnie z tradycją bloga, do dzisiejszego podsumowania dołączam powiększoną, bo aż 40-utworową playlistę. Mimo widocznej dominacji power metalu liczę, że każdy znajdzie na niej coś dla siebie. Mam też nadzieję, że przez kolejne 3 miesiące w codziennym życiu będzie Wam towarzyszyła tylko i wyłącznie dobra muzyka! Trzymajcie się i udanego weekendu!

Playlista: I, II, III 2024




poniedziałek, 18 marca 2024

11.03-17.03.2024

 


Ten tydzień zdecydowanie należał do przedstawicieli power metalu. Kolejny piątek z rzędu mieliśmy do czynienia z premierami utrzymanych w tej stylistyce albumów i były to dzieła wysokiej jakości. Gdybym miał bardziej liczbowo zaprezentować tę dominację, mógłbym powiedzieć, że na 30 utworów z dzisiejszej playlisty do power metalu zaliczyć możemy aż 16, czyli więcej niż połowę. Na szczęście dla miłośników innych brzmień, nie zapomniałem choćby o różnych odmianach rocka - od progu przez occult i stoner aż po melodyjny hard rock w najlepszym stylu.  

Najważniejszym dla mnie wydarzeniem muzycznym marca jest powrót Sonaty Arctici do power metalowych korzeni i album Clear Cold Beyond. Wiadomo, że nie jest to ten sam zespół co 20 lat temu i widać w ich muzyce doświadczenia zebrane przy produkcji kolejnych albumów, co tym bardziej sprawia, że nowy krążek jest świeży i skomponowany z rozmysłem. Jedyne zastrzeżenie jakie mam to spadek energii w ostatnich dwóch utworach. Myślę, że może gdyby zastosowano inną kolejność numerów to nie byłoby to tak widoczne. Gdyby nie to, byłaby to płyta idealna. Na dzisiejszą playlistę wybrałem aż 6 utworów, z czego 4 to power metalowe perełki (First in Line, California, Shah Mat i Angel Defiled), Dark Empath to bardziej melancholijny utwór utrzymany w średnim tempie a A Monster Only You Can't See nawiązuje do bardziej progresywnych zainteresowań fińskiej kapeli. 

Drugim krążkiem, który pochłonął mnie bez reszty jest debiut włoskiego Alterium. Na Of War and Flames mamy do czynienia z szybkim, symfonicznym i bardzo melodyjnym graniem. Utwory są różnorodne, każdy z nich ma w sobie coś charakterystycznego, co odróżnia go od reszty. Wielką zaletą tego zespołu jest też charyzmatyczny wokal Nicoletty Rosellini, dobrze radzącej sobie w różnych stylach wokalnych, za przykład mogę podać choćby Siren's Call z delikatnymi zwrotkami i mocnym refrenem. Bardzo ciekawymi kompozycjami są też m.in. Firestar czy Shadowsong, rezonujące w uszach jeszcze długo po wyłączeniu odtwarzacza. Podobnie jednak jak w przypadku Sonaty, mam pewne uwagi i również dotyczą one dwóch, najmniej udanych moim zdaniem kompozycji. Pierwsza to Bismarck, cover Sabatonu, który wyjściowo nie jest już jakimś wybitnym dziełem a Alterium nie przedstawia go w jakiejś zrewolucjonizowanej formie. Drugi to Crossroads Inn, gdzie na plus są ludowe elementy ale jednak po odsłuchu nie zostawia po sobie żadnych silniejszych emocji - ot taki bardziej rytmiczny przerywnik między naprawdę kapitalnymi numerami.

Czas teraz przyjrzeć się dwóm piątkowym, power metalowym premierom. 

Lords of Black to hiszpański zespół, którego najbardziej rozpoznawalnym członkiem jest wokalista Ronnie Romeo, udzielający się również w legendarnym Rainbow. Trzeba przyznać, że jego umiejętności głosowe są bardzo szerokie i naprawdę czuć w nim tę samą chrypę i charyzmę co u samego Dio. Mechanics of Predacity to już szósta płyta kwartetu i po kilku odsłuchach muszę przyznać, że trzyma poziom swoich poprzedniczek. Jest to nieco cięższa i bardziej agresywna odmiana powera ale nie tracąca nic ze swojej przystępności. Oprócz singlowego For What Is Owed to Us warto zapoznać się też z drugim na płycie Let the Nigtmare Come, oba numery mają w sobie wszystko to, co wyróżnia Lordów na tle konkurencji.

Angielski Dragonforce ze względu na swoje niewiarygodnie szybkie tempo określany bywa nieraz mianem "extreme power metal". Coś w tym jest, bo w takim Pixel Prison trudno nadążyć za uderzeniami perkusji i syntezatorowymi wstawkami. Chwilą wytchnienia w tej elektroniczno-metalowej kakofonii jest przebojowy Doomsday Party, który najlepiej brzmi w wersji z gościnnym wokalem Elize Ryd (Amaranthe). 

Ostatnim, szesnastym power metalowym numerem na liście jest najnowszy singiel Rhapsody of Fire - Challenge the Wind, zapowiadający płytę o takim samym tytule. O tej piosence pisałem już kilka razy, teraz dodam tylko, że dobrze znosi próbę czasu i nadal często do niej wracam, mimo tak silnej, jak widać powyżej, konkurencji.

Odpocznijmy teraz od power metalowych galopad. Najlepszym wyborem do tego będzie ostatnie wydawnictwo brytyjskiego Big Big Train. Na The Likes of Us możemy odnaleźć dużo magicznych, nieraz efemerycznych dźwięków, podejmujących tematykę przemijania ale i marzeń. W kompozycjach zespołu czuć na pewno emocje, jakie towarzyszą im od tego pamiętnego listopada 2021, gdy w wypadku samochodowym śmierć poniósł wieloletni wokalista, charyzmatyczny David Longdon. Słuchając Skates On czy Bookmarks człowiek czuje, że jest to godne upamietnienie jednego z najwybitniejszych muzyków w dziejach prog rocka. Jego miejsce zajął zaś inny utalentowany artysta - Alberto Bravin, o którego zdolnościach kompozytorskich niech zaświadczy rozbudowany i pełen intrygujących dźwięków Miramare. Po raz kolejny Big Big Train nie zawodzi, mimo wielu trudności z jakimi zespół musiał się ostatnio borykać.

O indonezyjskim Deadpeach pisałem już ostatnio. Standardowo, jak to w przypadku kapel stonerowych czy też heavy psychowych (choć w przypadku tej kapeli pojawia się też określenie heavy fuzz), na zespół ten trafiłem dzięki lutowemu zestawieniu Doom Charts. Utwory umieszczone na najnowszym wydawnictwie dalekowschodniego składu są pełne hipnotyzujących melodii, brudnych gitar i psychodelicznej aury. Spośród wybranych na playlistę utworów Man on the Hill wyróżnia się przebojowym rytmem, w Motor peach czuć inspirację klasykiem pokroju Paranoid a Ourobouros swoim wolniejszym rytmem potrafi wzbudzić w słuchaczu naprawdę dziwne uczucia. Przyznam się, że zespół, który początkowo traktowałem jako ciekawostkę ostatnio coraz częściej gości w moich głośnikach. Zachęcam do zapoznania się z ich twórczością. 

Od heavy psychu można płynnie przejść do occult rocka, bo tak najlepiej określić muzykę graną przez australijską formację The Neptune Power Federation. Zanurzeni w latach 70-ych i retro-rocku muzycy w 2024 rok weszli z nowym albumem zatytułowanym Goodnight My Children. Czego można się po nim spodziewać? Jest to trzydzieści parę minut energicznej ale i momentami psychodelicznej muzyki, trochę rock'n'rollowej, trochę stonerowej. Nad wszystkim zaś unosi się szaleńczy głos Imperial Priestess Screaming Loz Sutch, której barwne kostiumy dodają do tego całego koktajlu elementów shock rocka.

Shock rock, czy to określenie z kimś Wam się kojarzy? Zakładam, że o Alice Cooperze słyszał każdy, nawet niezbyt zainteresowany cięższymi brzmieniami. Na jesieni premierę miała jego ostatnia, bardzo dobrze przyjęta płyta Road, natomiast ostatnio chętnie wracam do wcześniejszych okresów w działalności tego ponad 70-letniego muzyka. Można powiedzieć, parafrazując Franza Maurera, że czasy się zmieniały a Cooper ciągle na topie. Taka prawda. Dyskografia Alice'a liczy prawie 30 albumów, będących dobrymi wyznacznikami aktualnych trendów w muzyce rockowej i metalowej. Na dzisiejszej playliście znajdziecie hard-rockowy No More Mr. Nice Guy ('73r.), typowo glam metalowe Poison ('89r.) czy mroczniejsze, zahaczające nawet o metal industrialny Pick Up the Bones ('00r.). Rozpiętość stylistyczna tych utworów jest wyraźna, choć i tak mam poczucie, że w przypadku tego muzyka jest to tylko dość powierzchowne spojrzenie.

Skoro wspomnieliśmy o glam metalu, wielu z Was może myśleć, że czasy tej stylistyki skończyły się w 1 połowie lat 90-tych, wraz z eksplozją grunge'u. Nic bardziej mylnego. Ostatnia dekada to czas wielkiego renesansu tego podgatunku ciężkiej muzyki. Obok tak znanych kapel jak Crazy Lixx, Crashdiet czy Reckless Love warto wspomnieć o szwedzki Lipz. Ich debiut, wydany w 2018r. Scaryman to była naprawdę dynamiczna i bezkompromisowa płyta. Z niecierpliwością więc czekałem na jej kontynuację. W końcu kilka dni temu, aż 6 lat po debiucie, światło dzienne ujrzała płyta Changing the Melody. Wbrew nazwie zespół nie zaczął nagle grać black metalu, natomiast czuć, że muzyka jest dojrzalsza ale nadal czuć w niej tę energię i radość, jaką dobry glam powinien mieć w sobie. Póki co, na playlistę wrzucam tylko jeden utwór - Bang Bang ale jak tylko czas pozwoli i na dłużej przysiądę do tego albumu to będzie ich zdecydowanie więcej.

I to już wszystko na dziś. Poniżej jak zwykle link do playlisty. Dajcie znać, które utwory i kapele najbardziej Wam się spodobały. Czekam również na Wasze propozycje, dobrej muzyki nigdy dość!

Playlsita: 17.03.2024

piątek, 15 marca 2024

Paul Kuhr - Playlista Tematyczna

 


Po kilku playlistach tematycznych poświęconych muzykom związanym z lżejszymi odmianami metalu czy nawet rocka przyszedł czas na mocniejsze, brutalniejsze wręcz dźwięki. Dziś naszym bohaterem jest lider death/doom metalowego Novembers Doom - Paul Kuhr.

Paul Kuhr przyszedł na świat 4 grudnia 1971r w Berwyn w stanie Illinois. Na scenie muzycznej pozostaje aktywny od lat 80-ych, gdy założył death metalową kapelę Laceration. Po zmianie nazwy na Novembers Doom zespół skierował się w stronę bardziej doomowych brzmień, stając jednym z czołowych przedstawicieli amerykańskiego death/doomu. Do tej pory mają na koncie 11 płyt długogrających, bardzo dobrze przyjętych przez krytykę. W zespole Paul odpowiada za wokale, teksty i kompozycje. Jest też jedynym muzykiem, który gra w kapeli od jej założenia. Znakiem rozpoznawczym tego bandu jest właśnie głos naszego dzisiejszego bohatera, zarówno głęboki, gardłowy growl jak i niski, melancholijny śpiew.

Oprócz swojego najważniejszego projektu, Paul Kuhr udzielał się też m.in. w death metalowym These Are They, którego dzialalność została zawieszona w 2019r po śmierci basisty Mike'a Flaherty'ego. W zeszłym roku zmarł również gitarzysta Justin Jurgevic, co stawia pod dużym znakiem zapytania ewentualny powrót zespołu. Warto wspomnieć też o nieco eksperymentalnym Subterranean Masquerade, łączący ze sobą folk, prog-rock i prog-metal. Paul użyczył swojego głosu, zarówno growlu jak i czystego śpiewu na 2 EP i 2 longplayach, z którymi polecam się zapoznać wszystkim fanom nieszablonowego podejścia do muzyki metalowej. W 1999 roku wokalista wziął również udział w sesji nagraniowej albumu In Mournings Symphony, atmosferyczno-doom metalowego En Symfonia

Poza wyżej wymienionymi Paul Kuhr śpiewał też gościnnie na albumach kilku uznanych w środowisku kapelach, dość wymienić Devin Townsend Project, Saturnus czy On Thorns I Lay. 

Oprócz działalności czysto muzycznej, wokalista jest również artystą grafikiem. Na swoim koncie ma współpracę z kilkunastoma innymi zespołami, na których płytach był odpowiedzialny za design, layout, artwork czy projekt okładki. Wspominam o tym nie bez przyczyny, gdyż od pewnego czasu przymierzam się do serii artykułów o projektantach okładek. W dzisiejszym poście mogę połączyć ze sobą zarówno aspekt muzyczny (jak do tej pory) z graficznym. Myślę, że może to być dobrym przejściem do nowego rodzaju playlist tematycznych.

Na zakończenie jak zwykle wrzucam link do playlisty z utworami nagranymi przez Paula Kuhra jak i pochodzącymi z albumów, na których jego udział ograniczył się tylko do oprawy graficznej. Jak już wspomniałem na wstępie - szykujcie się na jedną z najcięższych i najbrutalniejszych playlist w historii tego bloga. Hali!

Playlista: The Best of Paul Kuhr

poniedziałek, 11 marca 2024

04.03.-10.03.2024

 


Dużo się u mnie ostatnio dzieje i nie chodzi tu tylko o kwestie muzyczne. Z racji ciągłego niedoboru czasu dzisiejsze podsumowanie muszę ograniczyć do kilku najważniejszych dla mnie w ostatnim tygodniu zespołów. Nie zmienia się natomiast format playlisty, nadal znajdziecie tam 30 najczęściej słuchanych przeze mnie kawałków i jak zwykle mam nadzieję, że przypadną Wam one do gustu.

Marzec to naprawdę dobry miesiąc dla fanów power metalu, gdyż zarówno najbardziej znane kapele jak i debiutanci uraczyli nas bardzo dopracowanymi i wciągającymi albumami. 
Najważniejszym wydarzeniem był na pewno nowy album Sonaty Arctici - Clear Cold Beyond, zapowiadany jako powrót do klasycznego power metalu. Po dziwnym i naprawdę ciężkim w odbiorze Talviyo takie zapowiedzi przyprawiły większość fanów o dreszcze podniecenia, co spotęgował jeszcze pierwszy singiel Fast In Line, jakby żywcem wyjęty z okresu Winterheart's Guild. Jak więc wypada płyta odsłuchana w całości? Myślę, że wbrew przypuszczeniom wielu osób nie jest to na pewno druga Ecliptica. Brzmieniowo bliżej tu do tego, co Sonata zaprezentowała na Reckoning Night - czyli mamy dużo powera ale zdecydowanie dojrzałego i niepozbawionego progresywnych naleciałości. Przeważają oczywiście szybkie numery (zwłaszcza pierwsze trzy na płycie) ale gdy muzyka zwalnia i kapela pozwala sobie na więcej brzmieniowych zabaw to brzmi to płynnie i naturalnie, jak choćby w świetnym, emocjonującym Dark Empath. Generalnie ja jestem jak najbardziej na tak i śmiało mogę powiedzieć, że obok Pariah's Child jest to najlepsza płyta późniejszego okresu twórczości zespołu. 

Niedosyt pozostawiła również poprzednia płyta Firewind. Zespół dowodzony przez znanego choćby ze współpracy z Ozzym Gusa G utracił gdzieś swoją energię, kompozycje były płaskie i łatwo wypadały z głowy. Nawet wokal Herbiego Langhansa, jednego z moich ulubionych wokalistów nie potrafił uratować albumu zatytułowanego po prostu Firewind. Po kilku latach mamy oto Stand United - drugi krążek z Herbiem za mikrofonem i tym razem jest zdecydowanie lepiej. Numery są dynamiczne, czuć energię i lekkość, zarówno w przypadku szybszych jak i bardziej rockowych kompozycjach. Bardzo fajnie wyszedł im zwłaszcza cover Talking in your sleep z repertuaru The Romantics. Ogólnie na playliście znajdziecie aż 4 utwory z nowego albumu zespołu więc będziecie mogli wypracować sobie własną opinię.

Włoski zespół Alterium jest jednym z dwóch (obok Xeneris) powstałych na zgliszczach symfoniczno-power metalowej Kalidii. Grupa, na czele której stoi niesamowita Nicoletta Roselini od kilku miesięcy regularnie raczyła nas interesującymi singlami zapowiadającymi ich debiut, zatytułowany Of War and Flames. W piątek ich pierwsze dzieło ostatecznie ujrzało światło dzienne i muszę przyznać, że Włosi wykonali kawał dobrej roboty. Szybkie, dynamiczne i tak agresywne jak i symfoniczne dźwięki wypełniają album od początku do końca. I choć czuję, że przez natłok różnych spraw nie mogłem im poświęcić tyle czasu ile powinienem to obiecuje poprawę w tym tygodniu. Póki co zachęcam do zapoznania się z utworem Chasing the Sun, dość reprezentatywnym dla całego krążka.

Kończąc temat power metalu ponownie muszę wspomnieć o dwóch bardzo wciągających singlach promujących nowe wydawnictwa absolutnych legend gatunku. Mowa o Challenge the Wind Rhapsody of Fire i Silver Romance Freedom Call - oba charakteryzuje szybkie tempo, ostre gitary i ultra melodyjne refreny. Czyli to co w powerze lubimy najbardziej.

Z pozostałych gatunkach na pewno fanów stoner rocka/heavy psychu zaciekawi kapela Deadpeach. Jest to na pewno pierwszy przedstawiciel indonezyjskiego rocka/metalu, który zawitał do mojej muzycznej biblioteki. Płyta The Cosmic Haze and the Human Race to hipnotyzujące melodie, dużo gitarowego fuzzu i psychodelicznego klimatu. Do tego charakterystyczny akcent i jedna z najlepszych okładek, jakie widziałem. Na playliście znajdziecie dwa utwory - Man on the Hill (od którego zaczęło się moje zainteresowanie kapelą) i krótki, intensywny Rust.

Nie byłbym fanem metalu gdybym nie napisał choć jednego zdania o nowej płycie Judas Priest. Na Invincible Shield mamy klasyczne brzmienie, bez niepotrzebnych eksperymentów za to z odpowiednią dawką energii i mocnym jak nigdy wokalem Roba Halforda. Myślę, że będę do tego krążka wracał dość często, na tę chwilę z różnych przyczyn na playlistę trafia tylko Devil in Disguise ale za tydzień będzie ich na pewno więcej.

W zeszłym miesiącu często wracałem do starych albumów Kreatora. Ostatnio zasłuchuję się w jednym z nich - Violent Revolution z 2001 roku, ważnym z tego powodu, że jest to powrót do typowo thrash metalowego brzmienia, po wielu nie zawsze trafnych eksperymentach z lat 90-ych. No cóż, nie była to dekada łaskawa dla fanów thrashu. Na szczęście wspomniana wyżej płyta to pełną gębą thrash wzbogacony o elementy typowe dla goteborskiej sceny melodeathu. Szczególną uwagę zwróciłem na nieme Slave Machinery i nim pragnę się dziś z Wami podzielić.

Na dzisiejszej playliście znajdziecie też dużo utworów z różnych okresów twórczości Alice Coopera (głównie jednak koniec lat 80 do 2000r) a także neo-progresywne kompozycje z nowej płyty Big Big Train czy niemieckiego The Ancestry Program. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Tak jak wspomniałem na wstępie, podsumowanie jest nieco okrojone ale playlista zostaje bez zmian. Link znajdziecie poniżej, miłego odsłuchu!


piątek, 8 marca 2024

Metal Storm Awards 2023 - Top Lista

 


Znamy już roztrzygnięcia kolejnej edycji plebiscytu Metal Storm Awards. Zgodnie z tradycją postanowiłem skomentować wyniki w kilku najbardziej interesujących mnie kategoriach. Zmianą w stosunku do zeszłorocznego artykułu jest obecność nowej kategorii - metalu symfonicznego. Przyznam się, że w przypadku niektórych zespołów klasyfikacja gatunkowa nieco mnie zaskoczyła ale to jest piękne w muzyce, że każdy odbiera ją na swój własny sposób. Do każdej kategorii przygotowałem też playlistę z utworami pochodzącymi z wyróżnionych albumów. Jestem ciekaw Waszych opinii na ich temat i czy wybór redaktorów i czytelników serwisu korespondował z Waszym.


DOOM METAL

W tym roku najbardziej zadowoleni będą miłośnicy tradycyjnych odmian tego gatunku. Zarówno triumfujący Sorcerer jak i drugi na liście Godthrymm charakteryzują się podniosłym, epickim klimatem, mocnym, czystym wokalem i ponurą, majestatyczną atmosferą. Do tego duetu możemy też dodać kończący swoją aktualną karierę KYPCK czy bardziej nawet heavy metalowy Desolate Realm. Coraz rzadziej natomiast trafiają się przedstawiciele death/doomu - w tym zestawieniu takowych brak. Na uwagę zasługuje romansujący z black metalem i (!) krautrockiem Wolvennest czy messo-podobny Healthyliving - jeden z zespołów, które koniecznie muszę lepiej poznać. Ciekawostką jest też zespół Vale of Ammonition pochodzący z dalekiej Ugandy, szczerze mówiąc dotąd nie słyszałem o żadnym metalowym zespole z tego kraju. Do debiutanckiej płyty The Abbey próbowałem się przekonać ale czegoś mi w niej brakuje, niemniej jednak zyskała uznanie głosujących i uplasowała się na wysokim czwartym miejscu. 

Playlista: MS Awards 2023 - Doom Metal


HARD ROCK

Kilka pozycji, które trafiły na moją listę ulubionych doom metalowych albumów zeszłego rocku, decyzją redaktorów MS zostało zakwalifikowanych do tej kategorii. Mógłbym z tym polemizować, ale spójrzmy - nowy Green Lung został zwycięzcą a Blood Ceremony zajęło trzecie miejsce. Srebrny medal przypadł black/punkowemu Kvelertakowi a stonerowy Royal Thunder zajął siódme miejsce. Czy więc są w zestawieniu jakieś prawdziwie hard rockowe zespoły? Myślę, że warto wyróżnić tu kanadyjską Tanith, która swoim organicznym brzmieniem i subtelnymi melodiami wskrzesza ducha lat 70-ych i wczesnego heavy metalu. Do dawno minionych dekad nawiązuje też Flight, gdzie hard rock łączy się z prog/art rockiem, nawet okładka płyty wygląda jakby żywcem wyjęta z tamtego okresu. Na dokładkę dostajemy psychodeliczny Dead Feather, blues rockowy Graveyard czy staromodny Wytch Hazel. Jak co roku Hard Rock jest najbardziej zróżnicowaną kategorią i mam nadzieję, że odsłuch poświęconej jej playlisty będzie dla Was nie lada doznaniem.

Playlista: MS Awards 2023 - Hard Rock


POWER METAL

W tej kategorii moje typy zupełnie nie zgrały się z wyborem głosujących w MSA. Doceniam wiele płyt, które osiągnęły tu wysokie miejsca, jak choćby triumfującą Angrę, Sacred Outcry, Nanowar of Steel czy Twilight Force ale nie uważam, by były to płyty roku. Tak samo Project: Roenwolfe, którego zeszłoroczna płyta była poprawna ale nie wzbudziła we mnie takich emocji jak poprzedniczka. Z drugiej strony uważam, że z wybranych do głosowania albumów najbardziej do gustu przypadł mi Call of the North  zespołu Frozen Crown. Z pozostałych na pewno Lovebites to zespół, którego dyskografię muszę koniecznie nadrobić, bo jest to jedna z najciekawszych kapel nowej fali power metalu. Intryguje tez inny przedstawiciel dalekowschodniej sceny - Isiliel, inkorporująca do swego brzmienia elementy folku i symfonii. Cóż, kontestuję mocno te rozstrzygnięcia ale power jest moim ulubionym gatunkiem ever i przyznaję, że podchodzę nieraz do tematu w roli psychofana, ze znacznie zmniejszonym krytycyzmem. 

Playlista: MS Awards 2023 - Power Metal


STONER METAL

Tu zwycięzcą jest zespół niezwykły, istny gatunkowy kameleon. Mowa oczywiście o King Gizzard and the Lizard Wizard, mający na swoim koncie kilkadziesiąt albumów, różniących się stylem i gatunkiem. W zeszłym roku postawili na stoner, wydając płytę o tak długim tytule, że go tu nie przytoczę. Drugie miejsce przypadło dla równie zasłużonej kapeli - Church of Misery. Ogólnie konkurencja była w tym roku silna. Z moich faworytów REZN uplasowało się na czwartym miejscu, ustępując także niezwykłemu, psychodelicznemu Khanowi. Dalsze pozycje to dobrze oceniany przez krytyków Domkraft, psychodeliczno/atmosferyczne Bees Made Honey in the Vein Tree, epicki Meridian Sun, progresywny Stone of Diuna, czy opisywany przeze mnie na blogu, brudny, sludge'owy aczkolwiek niezmiernie wciągający Green Yeti. Tak silne zestwienie świadczy dobitnie o tym, że aktualnie stoner czy też stoner/doom przeżywa okres świetności i pytanie, czy utrzyma się dłużej na szczycie, czy podzieli los chociażby death/doomu czy gatunków core'owych.

Playlista: MS Awards 2023 - Stoner Metal


SYMPHONIC METAL

Chyba jedyna kategoria, w której w pełni zgadzam się ze zwycięzcą. Ubiegłoroczny album Xandrii był dla mnie jedną z najlepszych płyt pierwszej połowy 2023 roku. Zespół powrócił do kilku latach ciszy i zamieszania związanego z problemami personalnymi silny i zgrany jak nigdy dotąd. Mam nadzieję, że kolejne wydawnictwa jeszcze umocnią pozycję kapeli na rynku. Na trzecim miejscu uplasowało się zaś Serenity z również udanym wydawnictwem, choć raczej widziałbym ich w kategorii power metalu. W zestawieniu nie zabrakło też dwóch innych zespołów z długim stażem, choć na dalszych pozycjach. Mowa o Delain i Therionie, choć zwłaszcza tych drugich spodziewałem się zobaczyć na wyższym miejscu. Co poza tym - zespoły typowo operowe przeplatały się z bardziej agresywnymi gatunkami metalu wzbogaconymi o elementy symfoniczne. Czy to już metal symfoniczny, czy symfoniczny death jak choćby Ghosts of Atlantis czy mieszający różne ekstremalne gatunki Shade Empire, kwestia dyskusyjna. Pozostaje sparafrazować stare piłkarskie stwierdzenie - cóż, playlista będzie ciekawsza.

Playlista: MS Awards 2023 - Symphonic Metal


Na zakończenie jeszcze raz chciałbym pogratulować laureatom. Czekam również na Wasze refleksje na temat rozstrzygnięcia tych, jakże ważnych w naszym metalowym środowisku nagród. Miłego weekendu!

poniedziałek, 4 marca 2024

26.02-03.03.2024

 


Już za kilka dni Międzynarodowy Dzień Kobiet. W Mojej Muzycznej Kronice zespoły z żeńskim wokalem obecne są od dawna ale ich reprezentacja nigdy nie była tak duża jak w poprzednim tygodniu. Nie oznacza to oczywiście, że panowie wokaliści nie stanęli na wysokości zadania - o wszystkim opowie Wam dzisiejszy artykuł. 

Zacznijmy najchętniej słuchanego przeze mnie w ostatnim tygodniu utworu. Origin of Dream pochodzi z debiutanckiej płyty Elettra Storm, zatytułowanej Powerlords. Muzyka na niej zawarta jest przyjemna w odbiorze, dynamiczna i melodyjna. Dobrze uzupełniają się nawzajem zarówno damskie i męskie wokale jak i gitary z klawiszami. Wszystkiego jest "w sam raz". Prócz wspomnianego powyżej numeru, na playliście możecie odnaleźć trzy kolejne, również trzymające solidny poziom. 

Bardzo ciekawie słucha mi się zespołów doom metalowych z wokalistką za mikrofonem. Messa, MWWB, Orbiter czy Frayle to tylko wierzchołek długiej listy wartych uwagi kapel. Nie inaczej jest również z grająca epicką wersję doomu Stygian Crown. Jak można się domyślić pełno tutaj ciężkich gitar i podniosłego, powolnego tempa w stylu klasycznego Candlemass. Szczególnie widoczne są one w takich utworach jak Strait of Messina czy Beauty and Terror, gdzie Melissa Pinion prezentuje pełnię swojego mocnego głosu. 

Kolejny interesujący zespół to symfoniczno metalowe Whiteabbey. Przyznam się, że w ostatnich latach (poza chyba tylko Chaos Magic) nie pojawił się w mojej bibliotece żaden nowy przedstawiciel tego nurtu. Owszem, często zaśłuchiwałem się w klasykach, typu Xandria, Delain czy Sirenia ale uważałem, że taka klasyczna odmiana tego stylu najlepsze lata ma już za sobą. Na szczęście są jeszcze tacy twórcy jak wspomniany powyżej zespół. Co ciekawe Brytyjczycy mają już na swoim koncie trzy albumy ale gdyby nie pewien przypadek nie poznałbym pewnie żadnego z nich. Stało się jak się stało i cieszę się, że do moich uszu trafiły dźwięki zawarte na Words That Form a Key. Jest to płyta pełna melodii, symfonicznych aranżacji i pięknego, czasem operowego a czasem bardziej metalowego śpiewu Tamary Bowhuis. Jestem już po kilku odsłuchach tego krążka i na dzisiejszą playlistę wybrałem dwa utwory - szybki i dynamiczny You Should Be Running i bardziej przebojowy, rytmiczny Dragonfire. 

Czwartą damą w naszej muzycznej talii kart jest Ania Tru, gardłowa rodzimego, black metalowego projektu Dom Zły. Jest to mroczna, depresyjna muzyka opatrzona melancholijnymi tekstami. Już same tytuły utworów, typu Dla świata umierać czy Czarny ptak informują nas, że na ich drugim albumie, Ku pogrzebaniu serc będziemy mieć do czynienia z konkretną dawką mizantropii. Ja to kupuję, gdyż do tego typu narracji zimny i surowy black metal nadaje się idealnie.

A co na to panowie? Nie odpuszczają, zwłaszcza w kategorii rocka progresywnego. Największym wydarzeniem ostatnich dni była na pewno premiera płyty The Likes of Us brytyjskich weteranów z Big Big Train - pierwszej nagranej bez tragicznie zmarłego Davida Longdona. Czuć na niej na pewno melancholię i nostalgię a w tekstach pojawia się m.in. motyw przemijania. Jednocześnie jest to płyta pełna pięknych muzycznych pejzaży, która nie uderza od pierwszych chwil swoją przebojowością ale daje się poznawać pomału, gama po gamie. Na dzisiejszej playliście znajdziecie aż cztery utwory z The Likes of Us ale szczególnie pragnę wyróżnić kompaktowy, czterominutowy Skates On z najbardziej chyba wymownym refrenem - It's time to put your skates on, we're here and then gone.

Of Silent Mammalia Part II to płyta niemieckiego zespołu The Ancestry Program. Trafiłem na nich przygotowując artykuł o nieznanych i niedocenianych zespołach neo-progowych. Ich kompozycje są rozbudowane, nie dłużą się jednak. Zespół wie, kiedy przejść z jednego motywu do drugiego, kiedy wprowadzić partię instrumentów dętych a kiedy syntezatory. Ciężko wskazać tu dwa podobne utwory a to chyba najlepsza ocena dla każdej płyty. Na tle innych wyróżniłbym przede wszystkim bardziej rytmiczny Ancestors, piękny i stonowany Maria's Smile czy pełny instrumentalnych popisów Pangreta's Box. Odsłuch tego albumu dla wszystkich fanów gatunku (i nie tylko) powinien być niezmiernie przyjemnym artystycznie doznaniem.

W przeciwieństwie do progresywnych poprzedników amerykański Mega Colossus gra ostry i bezpośredni heavy metal w starym, tradycyjnym stylu. Nie brak tu też nawiązań do amerykańskiego powera ale nie są one tutaj głównym daniem. Piosenki takie jak Wicked Road, Fortune and Glory czy Outrun Infinity wprost kipią metalową energią i o to w tym wszystkim chodzi.

Mago de Oz czytelnicy moje bloga już znają. O najnowszym wydawnictwie Hiszpanów, Alicia en el Metalverso pisałem już nie raz. Tu nadmienię tylko, że nadal namiętnie odtwarzam kilka z pochodzących z niego numerów - trzy z nich są na playliście. 

W dalszym ciągu namawiam też na wspieranie austriackiego Dragony w serwisie Indiegogo - pomóżmy im wydać ich piąta z kolei płytę długogrającą. Żeby przybliżyć Wam twórczość powermetalowców przedstawiam Wam jedne z moich ulubionych utworów z ich dyskografii - Wings of the Night z debiutanckiego Legends i Angel on Neon Wings z Masters of the Multiverse.

Spośród singli, jakie miały premierę w zeszłym tygodniu najważniejszym dla mnie była nowa piosenka Rhapsody of Fire. Legenda power metalu zapowiedziała wydanie swojego kolejnego albumu a do odsłuchu dostaliśmy Challenge the Wind - utwór tytułowy. Po raz kolejny muszę przyznać, że kapela dowodzona przez Alexa Staropoli (jedynego z pierwotnego składu) pokazuje jak się tworzy epicki, symfoniczny power. Mamy bogate symfoniczne aranżacje, ostrą gitarę a także, chyba po raz pierwszy, tak dużą partię agresywnego wokalu w wykonaniu Giacomo Voliego. W ogóle panowie zastosowali ciekawy zabieg nakładając czysty głos wokalisty na wspomniene wyżej harshe. W efekcie mamy drapieżny, rozpędzony killer, który siłą wdziera się do głowy i usadawia w niej na naprawdę długo. 

Na zakończenie artykułu jeszcze coś z całkiem innej parafii - dwa utwory australijskiego Buffalo z ich southern rockowej płyty Mother's Choice. Honey Babe i Long Time Gone charakteryzują się bardziej melodyjnym, zahaczającym o country klimatem a sam wokal Dave'a Tice'a nie jest już tak szorstki i agresywny jak na pierwszych, proto-metalowych albumach. Jest to na pewno ciekawostka muzyczna, która pokazuje też jak część zespołów, którym zawdzięczamy ewolucję i rozwój ciężkich brzmień przechodziła powoli w bardziej mainstreamowe granie a pochodnia heavy metalu i hard rocka przechodziła w ręce "młodych, gniewnych". 

Tą, można by rzec, historiozoficzną zamykam dzisiejszy artykuł. Tradycyjnie poniżej macie link do playlisty. Miłego wieczoru i odsłuchu.

Playlista: 03.03.2024

piątek, 1 marca 2024

Luty 2024 - Podsumowanie Miesiąca

 


Za nami ostatni dzień lutego. W tym roku kalendarz obdarzył nas dodatkowym dniem słuchania ulubionej muzyki. Myślę, że ja dość intensywnie wykorzystałem te nadmiarowe 24 godziny. Dziś natomiast czas podsumować cały, dwudziestodziewięciodniowy miesiąc. Tradycyjnie podsumowanie ma formę listy zespołów, których najczęściej słuchałem. 

1. Mago de Oz - legenda hiszpańskiej sceny metalowej. W tym roku foll/powerowa drużyna zaszczyciła nas niezwykle udanym albumem Alicia en el Metalverso, na którym Rafa Bias debiutuje za mikrofonem. Jest dużo szybkich numerów a elementy folkowe idealnie wyważone z metalowymi. Szczególnie polecam zamykający krążek La voz de los valientes, z podniosłym i niosącym ważne przesłanie refrenem

2. Soilwork - jeden z najbardziej zasłużonych w rozwoju melodic-death metalu zespołów. Szwedzi przez kilkadziesiąt już lat swojej kariery zmieniali swoje brzmienie, zachaczając o bardziej komercyjne brzmienie. W tym miesiącu moje zainteresowanie padło na płytę Sworn to a Great Divide, na której po kilku lata przerwy kapela powróciła do agresywniejszego grania

3. Hunter - zespół, którego nie trzeba przedstawiać. Pionierzy soul metalu mają w sobie coś, co pozwala albo ich kochać albo nienawidzić. Ja należę zdecydowanie do tej pierwszej grupy a w lutym mocno ogrywałem sobie album T.E.L.I... społecznie zaangażowany i mocno piętnujący przywary dzisiejszego świata

4. Metalite - napakowany elektroniką power metal ze Szwecji z charyzmatyczną Ericą Olsson na wokalu. Przebojowe kompozycje z mocnym rytmem, nie tracące jednak na, nomen omen, metaliczności. Z utworów z najnowszej płyty serce najmocniej bije do Cyberdome, jednego z najczęściej słuchanych w tym miesiącu

5. Lucifer - połączenie okultystycznego rocka, proto-metalu i psychodelii, zbiorczo określane mianem doom rocka. Na V kapela nie odkrywa Ameryki ale potwierdza dominację w swojej kategorii. Utwory na długo zostają w pamięci a ich grobowy klimat świetnie rezonuje z głosem niesamowitej Johanny Sadonis

6. Arcane Tales - włoska scena power metalowa od lat pozostaje pod dużym wpływem twórczości Rhapsody. Nie inaczej jest w przypadku zespołu sterowanego przez Luigiego Sorrano. Mamy tu wciągającą historię fantasy, dużo elementów symfonicznych a przede wszystkim szybkie i podniosłe utwory, które przywodzą na myśl najlepsze płyty mistrzów gatunku z Triestu. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów tak power jak i symfonicznego metalu

7. Elettra Storm - kolejna kapela z Półwyspu Apenińskiego. Wydany niedawno album Powerlords to jeden z najlepszych debiutów ostatnich miesięcy, przynajmniej w kategorii power metal. Zespół nie stroni od elektroniki i bardzo melodyjnych kompozycji a duet wokalny Crystal i Francisa wypada naprawdę dobrze. Będę koniecznie śledził dalsze losy tego projektu

8. Metal de Facto - tym razem power metal z mroźnej Finlandii, opowiadający na swym drugim albumie o kraju kwitnącej wiśni. Jeśli myślicie, że to dziwne połączenie to wyprowadzę Was z błędu. Jest solidnie, szybko, melodyjnie a przede wszystkim metalowo. Już otwierający krążek Rise Amaterasu robi wrażenie a zespół podobny poziom utrzymuje aż do wieńczącego dzieło, mocarnego 47 Ronin

9. Crocodile - progresywny rock w klimatach country&western? Posłuchajcie The Tale of Otter, Thorn Eater, And the Colored Coyotes of Hidden City i oceńcie sami. Mnie się podoba

10. Konstelacje - ciekawe, gitarowe granie z elementami post-rockowymi. Poetyckie, emocjonalne teksty o przeważnie depresyjnym wydźwięku i mocny, ochrypły wokal tworzą atmosferę, w której aż chce się zanurzyć. Droga, Echo czy Przed świtem to jedne z singli zapowiadających drugi już album studyjny zespołu, na który czekam z niecierpliwością

11. Buffalo - jeden z pionierów metalu z czasem popłynął bardziej w stronę southern rocka. Album Mother's Choice jest często odsądzany od czci i wiary przez "prawdziwych fanów". Dla przekory postanowiłem się z nim zapoznać i cóż, do mnie to trafiło a dzięki południowym akcentom krążek świetnie sprawdza się do jazdy autem

12. The Far Meadow - brytyjski rock neo-progresywny z folkowymi elementami. Na wokalu Marguerita Alexandrou, której głos kojarzy mi się z dokonaniami szwedzkiej Kaipy. Ich ostatnim jak dotąd albumem jest magiczny i tajemniczy Foreign Land, z którego pochodzi mój ulubiony Mud. Możecie zapoznać się z nim na dzisiejszej playliście.

13. Evership - znów neo-prog, tym razem zza oceanu. The Uncrowned King: Part I to jeden z najlepszych albumów Amerykanów, pełen zarówno rozbudowanych suit jak i bardziej piosenkowych numerów. Do mnie najbardziej przemawia zamykający płytę Wait, gdzie urocza melodia uzupełnia instrumentalne bogactwo dźwięków

14. Temporal Driver - amerykański doom metalowy kwartet, który wg informacji z ich biografii, nie umie grać doom metalu. Gdyby wszyscy grali go tak kiepsko jak Temporal Driver, doom by był puszczany nawet w Radiu Pogoda, także kawał dobrej roboty panowie. 

Każdy z wymienionych powyżej zespołów ma swoich przedstawicieli na podlinkowanej poniżej playliście. Mam nadzieję, że mój wybór Wam się spodoba. Czekam też na Wasze podsumowania miesiąca. Trzymajcie się i do poniedziałku!

Playlista: luty 2024 

Najpopularniejsze