poniedziałek, 28 sierpnia 2023

21.08-27.08.2023

 


Mijający tydzień obfitował w ciekawe muzyczne premiery, tak w kategorii singli jak i albumów długogrających. Dodatkowo, szczęście mi dopisało i dokonałem kilku naprawdę ciekawych acz nie zawsze oczywistych odkryć. W związku z tym, jak co poniedziałek, chcę się z Wami podzielić nowym podsumowaniem i playlistą. 

Jeżeli chodzi o gatunki muzyczne, to w ostatnich dniach obracałem się raczej w kilku konkretnych kręgach - doom metalu, power metalu i rocka progresywnego. Pozostałe nurty muzyczne są w dzisiejszej playliście raczej skąpo reprezentowane. 

Ale może zacznijmy, trochę z przekory, od tych wyjątków od reguły. Tu pierwszym wyborem z automatu jest absolutna legenda gitarowego grania, człowiek obecny na scenie od niespełna 60-lat, prawdziwy rockowy dinozaur - Alice Cooper. Co ważne, mimo takiego stażu jest to nadal aktywnie działający i tworzący artysta, o czym przekonuje nas nowy album zatytułowany Road. Muzyka na nim zawarta bliska jest klasycznemu, melodyjnemu hard rockowi a po kilku przesłuchaniach najbardziej w ucho wpadły mi Go Away i Big Boots. Czuję, że nowy Alice zagości w moich głośnikach na dłużej.

Drugim zespołem, a raczej projektem, niewpisującym się w zarysowany na wstępie schemat jest Elle Tea, czerpiący mocno z klasycznego heavy metalu i hard rocka. Tytułowy utwór z debiutanckiego albumu Fate is at My Side wciąga od pierwszego odsłuchu. Warto dać szansę temu mało jeszcze znanemu nad Wisłą artyście.

Przejdźmy jednak już do głównych bohaterów tego artykułu, gdyż nie mogę się doczekać aż podzielę się z Wami moim prog-rockowym odkryciem. Mowa o zespole Andareda, o którym przeczytałem przez przypadek na stronie ArtRock.pl, w kontekście przygotowywania pierwszej po 12 latach płyty z premierowym materiałem. Wyszukałem zespół na Spotify i włączyłem pierwszy lepszy utwór. Padło na Serce Smoka i uwierzcie, oniemiałem. Od trzech dni słucham tego kawałka na okrągło, po 8-10 razy dziennie. Wspaniały tekst, niebanalna muzyka i pewna lekkość z jaką ten utwór sączy się z głośników - mam wrażenie, że ciężko słowami oddać te emocje, które czuję słuchając Serca Smoka. Zresztą, cały album W pobliżu rzeczywistości jest bardzo dobrą pozycją dla każdego wielbiciela progresywnego rocka. Liczę, że w przyszłym tygodniu podrzucę Wam więcej ciekawych utworów tego wykonawcy.

W dalszym ciągu bardzo często sięgam po nowy album Karnataki. Requiem for a Dream ma w sobie zarówno rozbudowane utwory, subtelne gitary, elementy gotyckie, symfoniczne czy nutkę orientalnego klimatu. Jednym słowem wszystko to, co sprawia, że styl zespołu jest tak unikalny i w miarę stabilny, pomimo licznych zmian personalnych. W tym tygodniu na playliście mamy trzy utwory, które mocno polecam.

Z nowego albumu Comedy of Errors, zatytułowanego Threnody for a Dead Queen niezmiennie urzeka mnie spokojny, balladowy kawałek Jane (Came out of Blue), choć na płycie nie brakuje też rozbudowanych, rasowych prog-rockowych suit. Niemniej jednak to Jane skradła moje serce, może właśnie ze względu na swą odmienność?

Nowy singiel wypusciła też prog metalowa Vola, jeden z najciekawszych przedstawicieli gatunku, którego rozwój śledzę od wydanego w 2015r debiutu. Muzycy nie boją się sięgać po elementy elektroniczne, eksperymentować z brzmieniem i formą utworów. Na duży plus również umiejętne wykorzystanie techniki djentu (pamiętajcie - djent is not a genre!). Zachęcam do zapoznania się zarówno z singlowym Paper Wolfem jak i innymi albumami zespołu.

W kategorii power metal najważniejszym wydarzeniem była niewątpliwie zapowiedź nowej płyty austriackiego Serenity. Jednym z promujących ją singli jest wydany w zeszłym tygodniu The Fall of Man z gościnnym udziałem samego Roya Khana, legendarnego (byłego już) wokalisty Kamelot. Utwór obiecujący, dobrze się go słucha choć nieco brakuje mu przebojowości. Oceńcie sami - jest na playliście.

W piątek światło dzienne ujrzał również nowy album niemieckiego The Unity, zespołu, który tworzą muzycy znani z takich power metalowych kapel jak Gamma Ray, Edguy czy Mob Rules. Czuć to na The Hellish Joyride, które bardzo przypomina niemiecki power metal przełomu lat 90-tych i 2000-nych. Jeżeli chodzi o konkretne utwory, na ten moment najbardziej polubiłem szybkie i melodyjne Never Surrender i wydany wcześniej na singlu Saints and Sinners.

Po akapicie nt niemieckiego powera pora na jego amerykańską odmianę. O zespole Owlbear pisałem już w zeszłym tygodniu i podtrzymuję moje stanowisko. Kawał mocnego, szybkiego i melodyjnego metalu. Wokal Katy Scary to również duży atut kapeli. Gdy tylko posłuchacie takich hitów jak Bastard Sons czy Tyrant's Fall, na pewno przyznacie mi rację.

Na zakończenie jeszcze mam dla Was dość obszerny blok poświęcony doom metalowi. Ostatnie kilka tygodni poświęciłem na eksplorację dyskografii Candlemass, jednego z najważniejszych zespołów w gatunku. Efektem tego jest aż 5 zróżnicowanych utworów, tak pod względem muzycznym, historycznym jak i wokalnym (aż 3 różnych frontmanów - a to i tak nie wszyscy, którzy współpracowali z zespołem). Myślę, że dla fanów tradycyjnego doom metalu będzie to nie lada gratka.

Mariaż doom i heavy metalu uprawiają też Amerykanie ze Spirit Adrift. Ich nowy album Ghost at the Gallows trzyma wysoki poziom, choć może trochę mu brak pewnej przebojowości poprzednika. Jest na nim za to więcej doomowego pierwiastka, co można uznać za dużą zaletę. Na dzisiejszej playliście możecie znaleźć zarówno singlowe Death Won't Stop Me (mój faworyt), I Shall Return, Barn Burner jak i rozpędzone Hanged Man Revenge czy melancholijne Give Her to the River. 

Tak jak ostatnio, tak też dziś zachęcam do zapoznania się z efektem współpracy dwóch uznanych stoner doomowych kapel - REZN i Vinnum Sabbathi. Muzyka zawarta na Silent Future jest duszna, momentami eteryczna a nad wszystkim unosi się charakterystyczny wokal Roba McWilliamsa, dodający całości jeszcze więcej melancholii i niepokoju. 

Warto wspomnieć też o fińskim zespole KYPCK, śpiewającym po [sic!] rosyjsku. Zespół ogłosił niedawno, że zaplanowany na ten rok album Prestupleniya protiv chelovechestva będzie ich ostatnim a kapela spróbuje odnaleźć inną muzyczną drogę. Jest to wyraz protestu przeciwko wojnie w Ukrainie. Z wiadomych przyczyn popieram decyzję a Wam pozostawiam wciągający Chernyi Bal, solidny doomowy kawałek.

Wspomnę jeszcze o dwóch odkryciach pochodzących z lipcowego rankingu Doom Charts. Pochodząca z Seattle Sorcia gra ponurą mieszankę doom, stoner i sludge metalu, charakteryzującą się zarówno partiami screamu jak i czystego, kobiecego wokalu. Jest to bardzo atmosferyczna muzyka, przywodząca na myśl ich rodaków z MWWB. Na playliście możecie odnaleźć mój ulubiony utwór - Entering the Eight House - 9 minut muzycznej uczty.

Drugim zespołem jest również amerykański Howl at the Sky, którego muzyka to połączenie tak heavy metalu jak i stonera, doomu czy elementów grunge'owych i fuzzowych. Brzmi niejasno? Zapoznajcie się z obecnym na playliście El Estrago jak i całym albumem In Line for the End Times i dajcie znać co sądzicie.

Ok, ostatnie podsumowanie miało skróconą formę, dziś się rozpisałem aż nadto. Na koniec tradycyjnie link do playlisty, miłego słuchania i czekam na Wasze refleksje!

Playlista: 27.08.2023

piątek, 25 sierpnia 2023

W Imię Kobiet - Top Lista

 


Mogłoby się wydawać, że w sercach rockmanów i metali prócz ciężkich rytmów nie stukają już żadne inne emocje. Nic bardzie błędnego. Kiedy mamy przerwę od zabijania smoków/walczenia z systemem/ czczenia Rogatego (niepotrzebne skreślić) potrzebujemy odrobiny ciepła i wsparcia. A kto nam go udzieli, jeśli nie nasze drugie połówki? 

Dzisiejszy artykuł poświęcony jest właśnie kobietom a właściwie piosenkom z kobiecym imieniem w tytule. Pomysł na taki temat jest również bezpośrednio związany z ważną rocznicą z mojego życia prywatnego, więc tym bardziej postarałem się wyselekcjonować dla Was to co moim zdaniem najlepsze.

Artykuł jak i playlista mają formę znaną już z Mojego Muzycznego Alfabetu. Tym razem każdej literze odpowiada żeńskie imię zawarte w tytule piosenki. Sam zestaw kawałków jest dość różnorodny - od nieśmiertelnej Alice po zimną i surową, stonerową Zoryę, od hair i power metalowych ballad o Carrie i Danie po melancholijne doom metalowe treny o Sophii. Jednym słowem, każdy czytelnik mojego bloga znajdzie tu coś dla siebie. A oto lista utworów:

A - Living Next Door to Alice -  Smokie 

Barbie, MILF Princess of the Twilight - Nanowar of Steel

C - Carrie - Europe 

D - Letter to Dana - Sonata Arctica 

E - Elizabeth - XIII. Stoleti 

F - Freya - Brothers of Metal 

G - Lady Geneva - Inkubus Sukkubus

H - Hypatia - Warlung

I - Iara - Aquaria

J - Julie Anne - Galahad

K - Kara, Kara - New World

L - Demon You/Lily Anne - Lake of Tears

M - Mary-Lou - Sonata Arctica

N - Nathalie and the Fireflies - Lake of Tears

O - Ophelia - On Thorns I Lay

P - Pandora's Box - Edguy

Q - Little Queenie - Little Caesar

R - Raistlin and the Rose - Lake of Tears

S - Sorrow of Sophia - Draconian

T - Theodora in Green and Gold - Big Big Train

U - Ursula - Rosy Finch

V - Venom of Venus - Powerwolf

W - Willya - Banchee

X - Xanandra - Mago de Oz

Y - Realms of Baba Yaga - Edguy

Z - Zorya - Sunnata

Jak widać lista jest mocno zróżnicowana. Poniżej jeszcze wrzucam link do playlisty i niech przemówi muzyka. Trzymajcie się!

Playlista: In the Name of Women


poniedziałek, 21 sierpnia 2023

14.08-20.08.2023

 


Tym razem wyjątkowo krótkie podsumowanie zeszłego tygodnia. Życie pisze różne scenariusze i czasami człowiek musi się skupić na czymś ważniejszym niż muzyka czy pisanie bloga. Więc, żeby nie przedłużać, przejdźmy do sedna.

W kategorii rocka progresywnego niewiele się zmieniło. Nowa płyta Karnataki wchodzi bardzo mocno do głowy, czego potwierdzeniem jest aż 5 utworów brytyjskiego zespołu na playliście. Drugim reprezentantem tego gatunku jest szkockie Comedy of Errors, pod postacią utworów tak z najnowszej płyty Threnody for a Dead Queen jak i tych pochodzących z poprzednich albumów.

Jeśli chodzi o power metal, to tu klasyka (ta starsza i nieco młodsza) łączy się z udanymi debiutami. Do tej pierwszej kategorii możemy zaliczyć niemiecki Iron Savior (dwa energiczne, hymniczne utwory, które dzieli bez mała 20 lat i więcej) a także młodszy, choć również otoczony niemałym kultem Gloryhammer, który na nowej płycie udowadnia, że po poważnym rozłamie w ich szrankach podniósł się na pewno nie osłabiony jak nie nawet mocniejszy. 

Istotna w tym temacie jest natomiast postać debiutanta. Zespół Owlbear poza dość niecodzienną nazwa w sferze muzycznej prezentuje się przednio. Pochodząca zza oceanu kapela ma w sobie wszystko co porzadnym amerykańskim power metalu niezbędne - szybkość, agresję, melodię i mocny (tu damski) wokal. Muszę przyznać, że Chaos to the Realm bije na głowę tegoroczne wydawnictwa innych przedstawicieli tego podgatunku (m.in. Project: Roenwolfe i Smoulder).

W świecie doom metalu jak zwykle różne odcienie i tony. Mamy pionierów epickiego doomu z Candlemass (nieśmiertelne Solitude), proto-doomowy Bang czy bardziej tradycyjny, wydający właśnie nowy krążek Spirit Adrift (singlowy Barn Burner). Największe jednak na mnie wrażenie robi nowy materiał stoner doomowego REZN, nagrany we współpracy z psychodelicznym, instrumentalnym Vinnum Sabbathi. Na Silent Future mamy tonę melancholii, transowych klimatów i klimatycznych pasaży muzycznych. To trzeba usłyszeć.

Jednoosobowy projekt Elle Tea to moje największe odkrycie ostatnich tygodni. Tak przyjemnej a zwłaszcza oryginalnej i wyróżniającej się płyty z kręgu new wave of traditional metal nie słyszy się zbyt często. Muzyka naprawdę warta polecenia, co też skwapliwie czynię.

W gusta bardziej tradycyjnych słuchaczy gitarowych brzmień trafia na pewno AOR. U mnie w tym tygodniu w silnej reprezentacji. Jak zawsze świetne Pride of Lions i tegoroczne odkrycie Seventh Crystal. Oba zespoły wzmiankowałem już nie raz, więc tylko teraz zaznaczam temat.

Nasza polska Cronica tydzień temu zachwyciła wszystkich premierową Wodą a ja w tym tygodniu pozachwycałem się moim ulubionym utworem kapeli - metalową, spolszczoną (po raz pierwszy!) wersją nordyckiej historii o Herr Manneligu - utwór po prostu epicki.

Jak na wyjątkowo krótkie podsumowanie jednak trochę tekstu jest. Mam nadzieję że lektura będzie przyjemna a playlista ciekawa. Do następnego!

piątek, 18 sierpnia 2023

Polecam: Heavy Psych Sounds Records

 


Pora na kolejny post z cyklu Polecam. Kontynuując serię zapoczątkowaną poprzednim artykułem chciałbym napisać kilka słów o kolejnej wyjątkowej wytwórni płytowej, której zespoły bardzo często goszczą w moich głośnikach.

Heavy Psych Sound Records powstała we Włoszech w 2007r i za swój cel obrała promocję głównie muzyki (nomen omen) heavy psych, stoner i doom metalowej ale również retro rocka, zwłaszcza w stylu psychodelii lat 70-tych. Oprócz samej produkcji i wydawania płyt, wytwórnia działa też jako agencja koncertowa, organizując m.in. Heavy Psych Sound Fest. Są to festiwale, mające na celu promowanie należących do wytwórni kapel, odbywające się w wielu miejscach w USA i całej Europie. Niestety impreza ta nie dotarła jeszcze nigdy do naszego kraju, nad czym mocno ubolewam.

Zespoły wydawane przez HPS to, w swojej kategorii, kapele z najwyższej pólki. W ich roosterze nie brak zespołów o mocnej, wieloletnio ugruntowanej pozycji ale i miejsce dla debiutantów zawsze się znajdzie. W ostatnim czasie najbardziej, moim zdaniem udany debiut, to pochodzący z 2021 album Kadabry - Ultra. Warto wspomnieć, że niedługo premierę będzie miała druga płyta tego zespołu, na którą czekam z niecierpliwością.

Status weterana doom metalowej sceny mają m.in. Acid Mammoth, Alunah czy Duel. Moim absolutnie ulubionym zespołem z katalogu tej wytwórni jest bezapelacyjnie szwedzki Sleepwulf. Ta grająca psychodeliczny stoner rock kapela wydała jak do tej pory dwa świetne albumy, a pochodzący z Sunbeam Curl utwór Stone Ape był jednym z najczęściej słuchanych przeze mnie w całym 2022 roku. Nie mogę też nie wspomnieć, że to właśnie Sleepwulf otworzył mnie na nieco lżejsze, stoner rockowe podejście do psychodelicznej muzyki, co poskutkowało odkryciem innych zespołów należących do HPS Records. 

Oprócz zespołów aktualnie wydawanych przez tę wytwórnię płytową, warto też wspomnieć o Ape Skull, które swój ostatni album wydało własnym sumptem. Jest to jeden z ciekawszych stoner rockowych bandów, choć muszę przyznać, że pomimo ciągłego rozwoju ich brzmienia, najbardziej przemawia do mnie jednak debiutancka płyta.

Tak jak w przypadku ostatniego artykułu poświęconego konkretnej wytwórni płytowej, do artykułu dołączam playlistę z utworami najciekawszych moim zdaniem (i równocześnie moich ulubionych) zespołów z katalogu Heavy Psych Sound Records. Mam nadzieję, że ten artykuł i playlista będą dla Was źródłem nowych muzycznych odkryć, a czeka na Was multum naprawdę dobrej (choć psychodelicznej) muzyki.

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

07.08-13.08.2023

 


Jak co poniedziałek zapraszam na muzyczne podsumowanie ostatniego tygodnia. W dalszym ciągu w moich głośnikach przeważał rock progresywny i power metal, natomiast jak zobaczycie sami, pojawiło się nieco więcej innych brzmień.

Najczęściej słuchanym przeze mnie zespołem prog-rockowym była brytyjska Karnataka, wracająca po kilku latach przerwy z nową wokalistką i nowym albumem Requiem for a Dream. Jest to płyta pełna zapadających w pamięć, subtelnych melodii, czerpiących inspiracje z rocka gotyckiego i muzyki orientalnej. Na szczególną uwagę zasługują melancholijne Don't Forget My Name i Say Goodbye Tomorrow. Jeżeli jednak jesteście ciekawi jak brzmiała ta kapela jakieś 20 lat temu, na playliście znajdziecie utwór Delicate Flame of Desire pochodzący z płyty o tym samym tytule. Również jest to przejmująca i utrzymana w smutnym klimacie pieśń - jak widać muzycy się zmieniają ale Karnataka trzyma się swojego stylu.

Nowym albumem mogą się pochwalić też Szkoci z Comedy of Errors. Na Threnody for a Dead Queen mamy zarówno długie, ponad dziesięciominutowe utwory (jak choćby Summer Lies Beyond) jak i krótsze, instrumentalne przerywniki a także spokojną balladę Jane (Came Out of Blue). Płyta moim zdaniem należy do tych raczej udanych, choć potrzeba trochę czasu by odkryć pełnię jej uroku. Ponownie jak w przypadku poprzednio opisywanego zespołu, na playliście znalazło się miejsce dla bardziej klasycznego utworu - Fanfare for the Broken Hearted - utworu, który przyciągnął mnie do Comedy of Errors. Jak widać, skutecznie.

Od maja w moich podsumowaniach regularnie gości kanadyjskie Mystery, kolejny przedstawiciel neo-progu. Na dzisiejszej playliście możecie zapoznać się zarówno z utworami z ich nowej płyty (The Beauty and the Least, My Inspiration) jak i wydanej przed laty The World is a Game (utwór tytułowy). Muszę przyznać, że z Mystery jest jak z winem, im starsze tym lepsze. Zresztą, niech przemówi muzyka.

Gatunek power metalu reprezentuje dziś przede wszystkim niemiecki Iron Savior, który na jesieni tego roku wydaje najnowszy krążek zatytułowany Firestar. W piątek światło dzienne ujrzał najnowszy singiel zapowiadający to wydawnictwo - In the Realm of Heavy Metal - traktujący o tym, czego w muzyce metalowej (a zwłaszcza power metalowej) najwięcej. Przy okazji premiery tego kawałka warto zapoznać się z innym singlem, tytułowym Firestar czy (jak dużo dziś takich powrotów do przeszlości) starszym o dwadzieścia kilka lat Coming Home z albumu Unification.

Fani greckiego power/heavy metalu powinni być usatysfakcjonowani dwoma utworami Mystic Prophecy - Hellriot i Road to Babylon, pochodzącymi z ich najnowszego krążku. Jest to naprawdę udana płyta, do której, jak widać chętnie wracam. Nie jest to może płyta roku w tej kategorii ale jedna z lepszych.

Płytą roku w power metalu mogę natomiast już teraz (choć przed nami jeszcze kilka miesięcy) ogłosić Tales From the North szwedzkiego Bloodbound. Jest to krążek pełen energii, melodii i bezkompromisowego grania. Posłuchajcie mojego absolutnego numeru jeden ostatnich tygodni - 1066 i oceńcie sami.

Nie będzie błędem, jeśli napiszę, że power metalowi najbliżej do tradycyjnego heavy metalu, zwłaszcza, że obecnie zespoły odwołujące się do tej stylistyki, tzw NWOTHM często inkorporują pewne powerowe elementy do swojego brzmienia. Spójrzmy choćby na utwór Fate is at My Side, jednoosobowego projektu Elle Tea. Słychać podwójną stopę, jest szybki rytm, łatwo wpadająca w ucho melodia. To co odróżnia ten utwór od power metalu to subtelniejsze i naprawdę przyjemne gitary. Warto zapoznać się z tym utworem jak i całą płytą, bo jest to solidna muzyka, która przypadnie do gustu i powerowcom i tradycjonalistom.

W metalowej tradycji, tej starszej bo z lat 70-tych tkwi legendarny zespół Bang, który w pięćdziesiątym którymś roku swojej działalności wydał bardzo udany album Another Me. Kapela, przez wielu określona mianem proto-doomu nadal potrafi wprowadzić niepokojącą atmosferę a brudne gitary i charakterystyczny wokal przeniosą nas lata wstecz. 

Legendą i jednym z pionierów doom metalu jest szwedzki Candlemass, w którego dyskografii udało mi się trochę pogrzebać. Efektem tego są trzy utwory, każdy z innej ery w działalności grupy. Mamy przełomowe Solitude z Epicus Doomicus Metallicus (kamienia węgielnego nomen omen epic doom metalu) jak i Demon of the Deep z najlepszej płyty z Robertem Lowe na wokalu - Death Magic Doom oraz Astorolus - the Great Octopus ze zwiastującego triumfalny powrót Johana Langquista krążka House of Doom. Dla fanów tego podgatunku metalu pozycje absolutnie obowiązkowe.

Poza tym dla doom metalowców mam między innymi utwór The Cultigen pochodzący z płyty Silent Future, bedącej efektem współpracy stoner doomowców z REZN i instrumentalnego Vinnum Sabbathi. Myślę, że po kilku kolejnych przesłuchaniach za tydzień napiszę Wam coś więcej na ten temat. Warto też zapoznać się z nowym singlem stonerowej Kadabry. High Priestess to utwór melancholijny, w typowym dla gatunku dusznym klimacie. Czekam z niecierpliwością na nowy album. Jest jeszcze Swallow the Sun, którego chyba nie muszę przedstawiać, z akustycznym Before the Summer Dies.

Pozostając w podobnych klimatach, choć lżejszych gatunkowo, nie mogę nie wspomnieć o gotyckich rockersach z Inkubus Sukkubus. Polecam tę muzykę każdemu, komu bliska jest pogańska natura, melancholijna muzyka i okultyustyczny klimat. Utwor na She of a Thousand Names mają to wszystko w sobie. I jeszcze więcej...

Ostatni tydzień obfitował w dużo ciekawych utworów wydanych na singlach (przede wszystkim wirtualnych). Najważniejszą nowością jest niewątpliwie Welcome to the Show samego wielkiego Alice Coopera. Jego nowa płyta zapowiada się naprawdę ciekawie, zwłaszcza że inne dotychczasowe single trzymały wysoki poziom. Na playliście możecie zapoznać się też z poprzednim utworem z tego albumu - White Line Frankenstein. Jest to 100% Alice'a w Alice'u. 

Nowym singlem może pochwalić się również inna legenda melodyjnego hard rocka - Dokken, który zapowiedział właśnie wydanie pierwszej od 2012r płyty z nowym materiałem. Promujący album utwór Fugitive jest przyjemnym, wpadającym w ucho gitarowym kawałkiem. Liczę, że zarówno Don Dokken jak i Alice Cooper dołączą do swojego kolegi Kipa Wingera w klubie "starszych ludzi, którzy jeszcze mogą i potrafią".

Niezwykłym utworem jest również Woda, naszej rodzimej folkmetalowej Cronici. To utwór podejmujący tematykę depresji i ogólnie zaburzeń psychicznych. Jako osoba zawodowo zajmująca się pomocą osobom z zaburzeniami psychicznymi polecam bardzo ważny tekst ale i, jako zwykły fan, świetną muzykę. 

Ok, tym ważnym akcentem pora zakończyć nasze podsumowanie. Zachęcam do odsłuchu przygotowanej przeze mnie playlisty i standardowo, czekam na Wasze wrażenia z mijającego właśnie tygodnia. Link oczywiście poniżej:




piątek, 11 sierpnia 2023

Lipiec 2023 - Podsumowanie Miesiąca

 


Z pewnym, wynikającym ze zmiany planów wydawniczych, opóźnieniem zapraszam na podsumowanie ostatniego miesiąca. Wzorem czerwca i maja, artykuł będzie miał formę krótkich wzmianek na temat zespołów, które szczególnie ujęły mnie za moje metalowo-rockowe serce. Tym razem kapele uszeregowałem nie gatunkami a ilością odsłuchań. A więc:

1. Bloodbound - nie mam wątpliwości, że Tales from the North to płyta miesiąca (nie tylko w kategorii power metalu). Szybka, melodyjna, bezkompromisowa, naprawdę pozbawiona słabych momentów. Zespół powrócił na dobre tory po kilku mniej udanych eksperymentów i aktualnie, w swojej kategorii, jest gwiazdą pierwszej wielkosci

2. Inkubus Sukkubus - nie jestem jakimś wielkim fanem rocka gotyckiego, jednak Inkubs Sukkubus gości w moich głośnikach od dobrych 12 lat. Na każdy nowy album czekam z niecierpliwością a zespół wynagradza mi to oczekiwanie kolejną porcją uroczych, melancholijnych ale i dynamicznych kawałków. Nie inaczej jest z She of a Thousand Names - ich bodajże 23 płytą (!), która rewolucją nie jest ale potwierdza wysoką klasę muzyków

3. Froglord - zespół doom metalowy, okresowo czerpiący również ze sludge'u i stonera. Przyznam, że impulsem do zapoznania się z ich muzyką była specyficzna, żabia stylistyka zarówno w warstwie graficznej albumów jak i lirycznej. Nie żałuję, gdyż znalazłem kawał świetnej, ponurej ale i pociągającej muzyki.

4. Pride of Lions - tu powiedziałem już chyba wszystko w cotygodniowych podsumowaniach. Dawka dopracowanego artystycznie, melodyjnego hard rocka dla wielbicieli Survivor czy kapel hair metalowych, ale i nie tylko, gdyż gdzieś tam okresowo pojawiają się i bardziej progresywne aspiracje. Brawa też za głębokie teksty jak w tytułowym Dream Higher

5. Mystery - kanadyjski zespół, będący jednym z moich ulubionych wykonawców rocka progresywnego. W ich bogatej dyskografii ciężko znaleźć album nieudany. Ja w zeszłym miesiącu łączyłem odsłuch najnowszej płyty, Redemption, z klasykiem The World is a Game. Z przedstawicielami obu płyt możecie zapoznać się na playliscie

6. Swallow the Sun - w końcu zmierzyłem się z majestatycznym tryptykiem Songs from the North i powoli wsiąkam w niego coraz głębiej, zwłaszcza w dwie pierwsze, mniej deathmetalowe części. Na playliście zamieściłem instrumentalny 66,50'N,28,40'E i przejmujący, melodyjny choć nie pozbawiony momentami agresji Lost & Catatonic

7. Virgin Steele - zespół sam określa się jako barbaric-romantic metal i coś w tym rzeczywiście jest. A z czym to się je? Jeżeli lubicie długie, epickie utwory, wpadające w ucho refreny i rozsądne użycie podwójnej stopy to jest to muzyka w sam raz dla Was

Poza wspomnianymi powyżej zespołami, na playliście możecie również znaleźć pojedyncze utwory innych przedstawicieli power metalu (Iron Savior, Marius Danielsen, Pyramaze), doom metalu (Royal Thunder, Slow Wake), prog rocka (Galahad) i aor-u (Degreed). Jeżeli lubicie takie odmiany gitarowego grania, myślę, że warto zapoznać się również z powyższymi kapelami.

Tradycyjnie do posta dołączam playlisę z najczęściej słuchanymi w lipcu utworami. Mam nadzieję, że znajdziecie tam coś dla siebie. Jestem też ciekaw Waszych podsumowań, choć mam świadomość, że ja ze swoim się trochę spóźniłem.

Playlista: Lipiec 2023  

poniedziałek, 7 sierpnia 2023

31.07-06.08.2023

 


- Mamo, mamo, ja chcę na Prog Power 2023!

- Ale przecież mamy Prog Power w domu

Prog Power w domu - Playlist Everyday :)

Nigdy jeszcze nie zaczynałem żadnego postu od dowcipu, który niektórym może się wydać nawet sucharem ;) Cóż, musi być ten pierwszy raz. Niemniej jednak naprawdę dzisiejsze podsumowanie można by streścić w tym krótki dialogu.

Bez wątpienia ostatni tydzień należał do przedstawicieli progresywnego rocka. Do bogatego zbioru utworów Mystery i Galahad dołączyły też dwa inne neo-progowe zespoły. Pierwszy z nich to powracająca po ośmiu latach przerwy walijska Karnataka, wyróżniająca się na tle innych zespołów damskim wokalem. Muzyka zawarta na Requiem for a Dream to naturalna kontynuacja wątków z poprzednich albumów. Mamy spokojnie prowadzone kompozycje, wzbogacane tu i ówdzie orientalnymi wstawkami i gotyckim klimatem. Płyta ta jest również debiutem nowej wokalistki, posiadającej cypryjskie korzenie Sertari. Muszę przyznać, że ma przyjemną barwę głosu i radzi sobie naprawdę dobrze, choć osobiście tęsknię za bardziej charyzmatyczną Hayley Griffiths. Na dzisiejszej playliście możecie odnaleźć utwór Don't Forget My Name, który z miejsca skradł moje serce.

Drugą progresywną nowością jest utwór Jane (Come out of Blue) pochodzący z najnowszej płyty szkockiego zespołu Comedy of Errors. Threnody for a Dead Queen ukazała się już rok po poprzedniczce, udanej Time Machine. Tym razem panowie postawili wyraźnie na dłuższe, ponad dziesięciominutowe kompozycje, obok których pojawia się kilka krótszych głównie instrumentalnych przerywników. Wśród nich wyjątkiem jest właśnie wymieniony wyżej utwór, będący niedługą, uroczą balladką. Jest to myślę, dobry punkt wyjścia do zapoznania się z resztą krążka, w tym właśnie z trzema najdłuższymi utworami.

Wśród power metalu Bloodbound i jego album Tales from the North dzieli i rządzi. Dominację Szwedów próbowali w tym tygodniu złamać dwa niemieckie zespoły. W przypadku Iron Saviora postanowiłem sobie umilić oczekiwanie na ,zapowiedzianą na jesień, nową płytę odsłuchem bardziej klasycznego krążka - wydanego w 1999r Unification. Jest to typowy, wysokiej klasy power metal tak charakterystyczny dla lat 90-ych. Dla wielbicieli nostalgii mam trzy utwory, z których otwierający płytę Coming Home to kwintesencja wczesnej twórczości zespołu.

Dwa utwory na dzisiejszej playliście pochodzą z krążka Reborn in Flames sygnowanego logiem Chris Boltendahl's Steamhammer. Jest to solowy projekt wokalisty niemieckiej legendy - Grave Diggera. Muszę przyznać, że muzycznie kawałki takie jak Fire Angel czy utwór tytułowy nie odbiegają zbyt daleko od tego, co Chris tworzy ze swoim macierzystym zespołem. Jest to nadal heavy/power wysokiej klasy ale pozostaje pytanie, czy Reborn in Flames (jak i wydany przed dwoma laty The Devil is a Gambler innego projektu Boltendahla - Hellrydera) nie mogły się ukazać po prostu jako kolejne, naste już albumy w dyskografii GD.

Z pozostałych gatunków dużo dobrego chcę ponownie napisać o projekcie Elle Tea i debiutanckim albumie Fate Is At My Side. Multiinstrumentalista Leonardo Trevisan zaprezentował nam na nim wyjątkową mieszankę klasycznego heavy metalu z hard rockiem. Mamy dynamiczne, gitarowe kompozycje wzbogacane subtelnym wokalem Leonardo. Wystarczy odsłuchać otwierający album utwór tytułowy, czy przebojowy Part of the Devil by zakochać się w tej muzyce bez reszty. Wiem, że ten projekt w naszym kraju jest mało znany ale pora to zmienić. Naprawdę warto.

Swoją reprezentację ma również rock gotycki. O nowej płycie Inkubus Sukkubus piszę już od kilku tygodni i jej stała obecność w kolejnych już podsumowaniach świadczy, że jest to album naprawdę udany. Wiadomo, że po kilkunastu czy kilkudziesięciu albumach ciężko zaprezentować coś absolutnie odkrywczego, natomiast muszę przyznać, że Brytyjczykom udaje się w swojej własnej kategorii nie schodzić poniżej pewnego poziomu.

W kategorii doom metal dziś trochę mniej kontentu. Są dwie kompozycje Swallow the Sun pochodzące z tryptyku Songs from the North - tym razem z jego drugiej części, najspokojniejszej wg mnie. Oba utwory - Autumn Fire i Before the Summer Dies charakteryzują się wykorzystaniem przede wszystkim akustycznego instrumentarium i delikatnym, można nawet rzec szeptanym wokalem. Mogę się mylić, ale czuć inspiracje późniejszymi dokonaniami Opeth. 

Dla fanów dłuższych form i bardziej gitarowego, progresywnego podejścia do doomu mam tytułowy utwór z wydanej w tym roku debiutanckiej płyty Falling Fathoms amerykańskiego Slow Wake.

Proto-doomowy Bang i ich najnowszy krążek reprezentuje natomiast utwór Clouds. Jest to dobry przykład połączenia muzyki charakterystycznej dla wczesnych lat 70-ych z pewnymi nowszymi trendami. Polecam jako ciekawostkę wszystkim "historykom metalu".

Na koniec rodzynek jeśli chodzi o melodyjną odmianę hard rocka czyli AOR. Utwór Find Somebody to Love Me zespołu (a raczej duetu) Pride of Lions polecam Wam już chyba od czerwca ale co zrobię, skoro ten utwór tak mocno wrył mi się do głowy. Nic tylko słuchać

Właśnie, nic tylko słuchać. Podaję link do playlisty i zapraszam do odsłuchu. Do zobaczenia za kilka dni na zaległym podsumowaniu lipca. Trzymajcie się i udanego tygodnia!

Playlista: 06.08.2023

piątek, 4 sierpnia 2023

Gościnnie: Wywiad z zespołem Likho

 


W dniu dzisiejszym mam dla Was szczególny artykuł - pierwszy w historii tego bloga wywiad. Moim rozmówcą jest Michał Nowak, gitarzysta folkmetalowego zespołu Likho, którego debiutancki krążek I Am the End zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Zapraszam do lektury i odsłuchu przygotowanej przez Michała playlisty.

15 czerwca światło dzienne ujrzała Wasza debiutancka płyta, ciepło przyjęta przez krytyków I Am the End. Jak przebiegał proces twórczy, jakie emocje towarzyszą wydaniu debiutu i przede wszystkim, z jakimi przeszkodami musi mierzyć się młody zespół, chcący zaistnieć na rynku wydawniczym?

Michał Nowak (M.N.): Z emocji zdecydowanie ulga i duma. Nagranie płyty to marzenie z którym chwyciłem za gitarę wiele lat temu, a sam proces, jako że jesteśmy mimo wszystko pasjonatami-amatorami był długi. Praktycznie wszystko zrobiliśmy domowo, tylko perkusji siłą rzeczy nie byliśmy w stanie nagrać w pokoju i wynajmowaliśmy studio. Na pewno to nie była łatwa ścieżka, ale dzięki temu co udało nam się zrobić, kolejne nagrania zdecydowanie pójdą sprawniej.

W swoich utworach łączycie elementy muzyki ludowej z cięższymi brzmieniami, głównie w stylu melodyjnego death metalu. Skąd pomysł na takie, stosunkowo rzadko spotykane na polskiej scenie, podejście do folk metalu?

M.N.: Na początku mieliśmy bardzo ogólną wizję muzyki jaką chcemy grać, wiedzieliśmy że będziemy inspirować się muzyką ludową, każdy z nas przyniósł od siebie trochę materiału który odpowiadał jego definicji folk metalu - z tego okresu ostały się nagrane na płycie Girl From The West i The Beerholder. To nam nie wystarczało dlatego zaczęliśmy sięgać po elementy współczesnego metalu, co słychać na przykład w mocno metalcore'owym Echoes. Wiele numerów z samego początku odrzuciliśmy, czy to na etapie koncepcyjnym czy nawet i później po zagraniu ich na żywo kiedy stwierdziliśmy że nie mają w sobie takiej energii jaką chcemy dawać. To po części odpowiada za stosunkowo krótki czas trwania albumu. Zdecydowaliśmy że lepiej będzie pokazać to, co nas jara najbardziej niż ryzykować przynudzanie numerami, które nie zagoszczą na stałe na naszych koncertach. Teraz, gdy odnaleźliśmy swoje brzmienie możesz spodziewać się i melodeathu i corów, i folkowych melodii, ale połączonych ze sobą jeszcze lepiej i jeszcze mocniej. Praca wre, a I Am The End to dopiero początek ;)

Utwór Pagan Reaction opowiada, jak sądzę, o buntach ludowych z czasów panowania Mieszka II i Kazimierza Odnowiciela, skierowanych przeciwko duchowieństwu i religii chrześcijańskiej. Współcześnie również obserwujemy stale rosnące zainteresowanie wierzeniami dawnych Słowian. Czego, Twoim zdaniem, możemy się nauczyć od naszych pogańskich przodków?

M.N. (z pomocą Stanisława Lipskiego, perkusisty): Bogowie słowiańscy (jak również demony, w tym licho) nie mieszczą się w chrześcijańskim paradygmacie dychotomii dobro-zło, a przez to cały światopogląd rodzimowiercy jest inny. Nie ma mowy o nadstawianiu drugiego policzka, za to jest ciągła walka – z własnymi słabościami, przeciwnościami losu.

Nigdy nie należy liczyć, że coś pójdzie gładko, kiedy może pójść źle. Przeciwnie, prawie na pewno pójdzie źle, jeśli tego nie kontrolujesz – bo na Słowiańszczyźnie nie ma łatwo, jest tylko trudno, albo jeszcze trudniej.

Interesuje mnie również geneza utwory Beerholder. Tematyka "alkoholowa" jest jednym z typowych motywów folk metalowych a Wy sami lubicie określać się mianem beercore. Mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat?

M.N.: Lubimy piwo

Ostatnie kilka lat to dobry czas dla rodzimej sceny folk metalowej. Jakie są Twoje refleksje na ten temat? Którego z wykonawców, obok oczywiście Likha, mógłbyś polecić komuś, kto próbuje zagłębić się w ten podgatuek metalu?

M.N.: Zdecydowanie się zgadzam, że to dobry czas dla folk metalu w Polsce. Niedawno Łysa Góra wydała fantastyczny album W Ogniu Świat. W zeszłym roku Cronica pokazała świetne Ukony, a dosłownie za moment podzielą się ze słuchaczami nowym singlem Woda, który miałem okazję usłyszeć na żywo na wspólnym koncercie i jest na co czekać ;) [utwór jest już dostępny tu - przyp. autora] koncert ten był częścią trasy Nie Gramy Folku Tour zespołu Aether, chociaż jakby nie zaklinali rzeczywistości folkowych klimatów im odmówić nie można ;) Velesar i Diaboł Boruta to z kolei kapele, które na żywo mają niesamowity ogień. To wszystko i jeszcze więcej znajdziecie w playliście zgodnie z blogową tradycją.

Chciałbym jeszcze, nieco szerzej, zapytać o Twoje muzyczne inspiracje, zarówno jako słuchacza jak i gitarzysty prowadzącego. Zakładam, że nie ograniczają się one do folk metalu.

M.N.: W moim muzycznym DNA na stałe jest zapisane Iron Maiden, to był zespół odpowiedzialny za moje wejście w metal, za złapanie gitary i za wciskanie wszędzie gitarowych harmonii ;) Mocno wpłynęła na mnie muzyka Arjena Lucassena znanego głównie z projektu Ayreon, który miałem szczęście zobaczyć na żywo na koncercie gdzie grany był w całości album Into The Electric Castle, tam też gra Marcela Singora zmiotła mnie z powierzchni Ziemi. Za tydzień będę na Rammsteinie, a na Pol’And’Rocku nie mogę doczekać się While She Sleeps. Poza tym w moich słuchawkach mijają się progowcy z Haken z Chuckiem Raganem grającym brudne country, albo szanty na zmianę z electro swingiem. Teraz kiedy mamy na wyciągnięcie ręki całą muzykę świata dużo łatwiej jest po prostu coś poznać.

Zgodnie z tradycją tego bloga, do każdego artykułu dołączamy odpowiednią playlistę. Opowiedz proszę o muzyce, którą chciałbyś się podzielić z naszymi czytelnikami.

M.N.: Ta playlista to przegląd przez wyżej wspomniane kapele trzymające się w rodzimym gronie około folk metalowym, oraz kilka innych kapel które łączy to że dzieliliśmy, lub chcemy z nimi w niedalekiej przyszłości dzielić scenę. Mamy wokoło mnóstwo fantastycznej nowej muzyki, inspiracje i klimaty przeplatają się ze sobą cały czas, nic tylko otworzyć się i czerpać!

Serdecznie dziękuję za poświęcony nam czas. 

Czytelników zapraszam zaś do "czerpania" - link do playlisty poniżej. Zachęcam również do wspierania zespołu w serwisie bandcamp i udziału w koncertach. Niech pogańska reakcja rozszerza się dalej! ;)

Playlista: Likho & Friends

Najpopularniejsze