piątek, 29 września 2023

Lato 2023 - Podsumowanie Kwartału

 


So, the season of the fall begins jak śpiewa zespół Lake of Tears w nieśmiertelnym So Fell Autumn Rain. Za nami trzy letnie miesiące pełne ciekawej i inspirującej muzyki. Zapraszam Was do wspólnego podsumowania tego jakże gorącego okresu. Tradycyjnie już artykuł podzielony będzie na kilka sekcji. A więc do dzieła!

NAJCZĘŚCIEJ SŁUCHANY UTWÓR

Bloodbound - 1066 - powermetalowy dynamit. Tak w dwóch słowach można określić ten utwór. Jest bardzo szybki, ultramelodyjny i podniosły. Opowiada o bitwie pod Stamford Bridge, która symbolicznie zamyka okres wikińskich najazdów na Wyspy Brytyjskie. Idealne zakończenie genialnej płyty jaką bez wątpienia jest Tales from the North. 

NAJLEPSZE ALBUMY KWARTAŁU

Nie będzie zaskoczeniem, jeżeli tę sekcję rozpocznę tam, gdzie skończyłem poprzednią. W kategorii power metal płytą kwartału (a może i całego roku) jest wspomniane wyżej Tales from the North. Bloodbound pokazuje na niej wszystkie swoje atuty, zdolność do komponowania łatwo wpadających w ucho melodii, zamiłowanie do szybkości i soczystych gitar. Zespół w toku swojej długiej kariery miał (jak każdy chyba) lepsze i gorsze momenty ale ostatnie kilka lat to niewątpiliwie tendencja wzrostowa. Oby tak dalej! 

Bardzo dużo działo się w ostatnich kilku miesiącach na scenie aor-owej, gdzie muszę wspomnieć o dwóch równie udanych płytach. Chodzi o Dream Higher Pride of Lions i Megalomanium Eclipse. Oba krążki pełne są melodyjnych, hard-rockowych utworów, przy których ciężko usiedzieć w bezruchu. Pomimo stosunkowo długiego stażu oba zespoły pokazują świeżość i lekkość, nic tu nie jest na siłę, wykalkulowane z wyrachowaniem. Czuć radość z gry, co w tym gatunku muzyki, łączącym hard rock z melodyjnością dawnego hair metalu jest absolutnie podstawowym warunkiem.

Najczęściej słuchaną przeze mnie płytą doom metalową nie jest nowe wydanie, tylko monumentalne dzieło death/doomowego Swallow the Sun. Do rozprawy z Songs from the North zbierałem się od kilku lat i nie żałuję. Płyta wybitna, zróżnicowana, pełna różnych, silnych emocji. Kto jeszcze nie słuchał niech nadrabia zaległości. Z płyt mających premierę w ostatnich trzech miesiącach muszę docenić na pewno Sons of Froglord stoner/doomowego Froglord. Płyta charakteryzuje się hipnotyzującymi melodiami, dusznym klimatem i momentami surrealistycznymi tekstami. 

Na szczególne uznanie zasługuje też nowy album gothic-rockowej instytucji - Inkubus Sukkubus. Na She of a Thousand Names zespół kontynuuje kierunek obrany kilka krążków temu, ponownie więcej jest gitarowych utworów niż refleksyjnych melorecytacji. Wszystko w niepodrabialnym od lat, tak charakterystycznym dla tej kapeli stylu. Warto czasem odetchnąć od power czy hair-metalu i dać się ponieść okultystycznym i pogańskim klimatom, w jakich zespół świetnie się odnajduje.

Na zakończenie tej sekcji słów kilka o rocku progresywnym. Tu czytelnicy bloga nie będą zaskoczeni. Tytuł płyty kwartału przypada Karnatace za Requiem for a Dream. Zespół po wielu zmianach personalnych, jakie przeszedł od czasu poprzedniego krążka powraca jeszcze mocniejszy niż kiedykolwiek. Nowy album ma w sobie wszystko to za co kochamy Karnatakę, dopieszczone do najmniejszego szczegółu. Jest rockowo, jest symfonicznie, nieco melancholijnie i folkowo. Całość spina klamrą świetny wokal brytyjsko-cypryjskiej Sertari. 


NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIE

Nowa płyta proto-metalowego Bang pojawiła się jak grom z jasnego nieba. Zespół, który dla mnie nierozerwalnie wiązał się z wczesnymi latami 70-ymi (choć w późniejszym okresie wydał jeszcze bodajże 2 albumy) wrócił w oryginalnym składzie z krążkiem, który równie dobrze mógłby być wydany 50 lat temu. Czuć na nim co prawda trochę nowoczesnych elementów (muzyka wszak ewoluuje) ale generalnie duch tamtych lat jest wręcz namacalny. Przyznać muszę, że to ta płyta zainspirowała mnie do napisania artykułu nt proto-metalu, który cieszy się tak dużym zainteresowaniem czytelników.


NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE

Myślę, że na taki tytuł zasługuje solowa płyta znanego z Grave Digger Chrisa Boltendahla. Wydana pod szyldem Chris Boltendahl's Stormhammer Reborn in Flames nie jest może płytą wybitnie złą ale też nie powala na kolana. Ot, dobrze zagrany heavy/power metal, można posłuchać ale po wyłączeniu odbiornika utwory nie utrzymują się na dłużej w pamięci. Do grona rozczarowań zaliczam ten krążek dlatego, że po tak uznanym muzyku można było spodziewać się więcej.


NAJCIEKAWSZE ODKRYCIA

W tej kategorii zaskoczenia nie będzie. Przez ostatnie tygodnie w większości tygodniowych podsumowań pisałem o "najciekawszym odkryciu tygodnia, miesiąca, kwartału a nawet roku" w kontekście dwóch wykonawców. Żeby uniknąć wartościowania, które było ważniejsze przedstawię je w porządku chronologicznym.

Elle Tea to solowy projekt multiinstrumentalisty Leonardo Trevisana, nawiązujący muzycznie do tradycyjnego heavy metalu z początku lat 80-ych i klasycznego hard-rocka. Odkryty przez przypadek jako polecajka na Instagramie stał się na długi czas stałym elementem moich playlist. Muzyka zawarta na debiucie Fate is At My Side to muzyka dynamiczna ale subtelna, melodyjna ale z pazurem. Do tego dodajmy utrzymaną w klimacie fantasy okładkę i mamy "pure magic". Polecam lekturę wywiadu, jakiego udzielił mi Leonardo, jest to naprawdę miła i życzliwa osoba, dlatego warto wspierać jego twórczość.

Drugie ważne odkrycie to rodzimy rock progresywny Andareda, wciągający od pierwszego odsłuchu. Jest to muzyka wymykająca się szablonom, ambitna, zaskakująca a przy tym wszystkim niezwykle refleksyjna. Kapela świetnie sobie radzi zarówno w typowo rockowych kawałkach, jak i melancholijnych balladach czy epickich hymnach, do których na pewno można zaliczyć podniosłe Serce Smoka. Traf chciał, że niedługo po ich odkryciu do sklepów trafił najnowszy krążek zespołu Eksperyment Człowiek, będący kolejnym odważnym krokiem w ewolucji zespołu i skarbnicą prawdziwych muzycznych perełek. Nic tylko słuchać.


OCZEKIWANIA NA PRZYSZŁOŚĆ

Przed nami dużo ciekawych premier, niektóre tuż za rogiem, na inne trzeba będzie trochę poczekać. Na poniższej liście jak widać, jest dużo power metalu ale liczę, że inne gatunki również staną na wysokości zadania. Wydane dotychczas single budzą spore nadzieje.

Iron Savior - Firestar - 06.10

Lalu - The Fish Who Wanted To Be a King - 20.10

Temperance - Hermitage - Daruma's Eyes Pt. 2 - 20.10

Derdian - New Era Part 4 - Resurgence - 20.10

Serenity - Nemesis AD - 27.10

Green Lung - This Heaten Land - 03.11

Therion - Leviathan III - 15.12

Runika - Między Światami


PODSUMOWANIE

Lato jak zwykle było upalne i słoneczne, co w dużej mierze przekładało się na większą skłonność do bardziej pozytywnej i energicznej muzyki. Ma to przełożenie na zestaw utworów, które włączyłem do podsumowującej minone trzy miesiące playlisty. Niemniej jednak fani doom metalu nie powinni się martwić, i dla nich znajdzie się sporo interesującej muzyki. Zapraszam zatem do odsłuchu i czekam na Wasze podsumowanie ostatniego kwartału. Pozdrawiam!

Playlista: VII, VIII, IX 2023

poniedziałek, 25 września 2023

18.09-24.09.2023

 


Przed nami kolejne tygodniowe podsumowanie i playlista. The power is back! można by rzec, cytując reklamę napojów energetycznych. Z drugiej strony nie samym power metalem człowiek żyje, więc mamy tu też przedstawicieli innych gatunków. Przejdźmy więc od ogółu do szczegółu.

W dniu dzisiejszym mam do zaproponowania cztery zespoły grające wspomniany na wstępie power metal. Pierwsza z nich, Eunomia to wspólny projekt Petera i Mariusa Danielsenów. Podobnie jak Legend of Valley Doom jest to saga fantasy, w której gościnnie występują uznani na scenie wokaliści. Na The Chronicles of Eunomia pt.2 mamy m.in. Mikaela Dahla, Johna Yellanda czy Ivana Gianiniego. Dla fanów power metalu nie są to postacie anonimowe. Sama muzyka to klasyczny symfoniczny power - szybki, miejscami pompatyczny i melodyjny. Na szczególne uznanie zasługują zamykający płytę The Story Goes On ale i inne utwory trzymają wysoki poziom. 

W muzyce włoskiego zespołu Apostolica czuć inspiracje Powerwolfem. Podobnie jak u Niemców mamy tutaj power metal z kościelnymi organami w miejsce zwykłych klawiszy i inspirowane liturgią i wiarą tematy. Nie ma co prawda wilków i innych "dzieci nocy", nie jest to jednak wada. Przyznam się, że chropawy wokal Ezekiela początkowo nie przypadł mi do gustu, po pewnym czasie jednak zacząłem go doceniać. Na dzisiejszej playliście do przesłuchania zostawiam Wam kilka utworów - rozpędzony Angel of Smyrna, przebojowy Rasputin czy podniosły Skyfall. 

Pozostałe dwa zespoły to w zasadzie weterani gatunku. Primal Fear jest świeżo po premierze nowej płyty Code Red, która może Ameryki nie odkrywa, jest jednak solidnym punktem w ich dyskografii. Trochę szkoda (w mojej opinii), że tym razem zespół bardziej poszedł w kierunku judasowego heavy metalu niż niemieckiej szkoły powera. Niemniej jednak utwory takie jak Cancel Culture czy Play A Song potrafią na dłużej zostać w pamięci. W przypadku Iron Saviora dopiero czekamy na nowy album (premiera 6 października). Już jednak widać, że może być to płyta roku, ponieważ promujące ją single są po prostu wyśmienite. Dziś proponuję posłuchać In the Realms of Heavy Metal i Curse of the Machinery. Dla osób, które cenią sobie "klasykę gatunku z lat 90-ych" mam natomiast pochodzący z 1999r utwór Coming Home, otwierający płytę Unification.

Oprócz power metalu dość często zdarzało mi się słuchać bardziej progresywnej muzyki. Bardzo ciekawie wypadła zwłaszcza nowa płyta niemieckiego Subsignal. Na dzisiejszej playliście reprezentuje ją bardzo refleksyjny utwór Marigold, myślę jednak, że już za tydzień będę mógł Wam przedstawić więcej ciekawy kompozycji. Nadal w moich głośnikach często goszczę rodzimą Andaredę, zarówno utwory z najnowszej płyty Eksperyment Człowieka jak i poprzedniej, wydanej 12 lat temu W pobliżu rzeczywistości. Dużym atutem zespołu są zmuszające do myślenia teksty autorstwa wokalisty Piotra Skałki. Jeżeli lubicie obcować z ambitną muzyką, odkrywać ją warstwa po warstwie to jest to album dla Was. 

Niejednokrotnie już pisałem o brytyjskiej Karnatace. Co jakiś czas wracam do ich najnowszej płyty Requiem for a Dream. Jest to subtelna, pełna symfonicznych wstawek muzyka, która na pewno wyróżnia się na zdominowanej przez męskich wokalistów scenie prog-rockowej.

Stały poziom utrzymuje również prog metalowy Soen, który od kilku płyt wierny jest wypracowanemu przez siebie stylowi. Złośliwy mógłby stwierdzić, że trzy ostatnie albumy niczym się od siebie nie różnią, ja sądzę jednak, że póki będą na nich takie kompozycje jak tytułowy Memorial czy Sincere to jestem skłonny przymknąć na to oko. Jest melodyjnie, jest mrocznie i z dużą dozą artyzmu. Czego chcieć więcej?

Kwintesencją melodyjnego grania jest natomiast szwedzkie Eclipse, aktualnie chyba najlepszy zespół z kręgu glam metal/ale/melodyjny hard rock. Na Monumentum praktycznie każdy utwór może być przebojem. W tym tygodniu do grona moich faworytów dołączył utwór One Step Closer To You. Zachęcam do zapoznania się z nim (i z pozostałymi również).

OK, melodyjnie już było. Czas przejść w bardziej poważne i melancholijne brzmienia. W kategorii doom metalu muszę napisać kilka słów o Godthrymm. Wydana w sierpniu Distortions dość szybko awansowała do grona jednej z bardziej udanych doom metalowych płyt roku. Widać w ich muzyce inspiracje zarówno My Dying Bride, Paradise Lost (z okresu post-Host) czy klasycznymi albumami Candlemass. Byłoby jednak krzywdzące dla zespołu, gdybym nie przyznał że z tej mieszanki udało się mu wypracować własny, unikalny styl. Poza goszczącym już w zeszłym tygodniu kapitalnym Devils, dziś możecie zapoznać się z równie udanym Obsess and Regress wzbogaconym o żeński wokal.

Drugi mocny akcent to bardziej stonerowy King Mountain z krążkiem Wrath of the Gods. Tu szczególnie warto posłuchać wolnego, trochę balladowego Midas Touch ale i otwierający płytę Tears of the Earth ma w sobie coś ciekawego.

Na koniec krótka wzmianka o najbardziej męskim zespole na świecie. Na playliście możecie odnaleźć klasyczny hymn Manowar zatytułowany Kings of Metal. Więcej pisać nie trzeba. 

Słowa uznania płyną natomiast do naszej rodzimej, folk-metalowej Runiki. Zespół zaprezentował niedawno singiel zapowiadający ich drugi, długogrający album. Przyznam, że jestem wielkim fanem ich debiutanckiego krążka, na kontynuację więc czekam z niecierpliwością a takie kompozycje jak Pieśń o Nowiu naprawdę to oczekiwanie umilają. Utwór jest ciekawy, z szybszymi i wolniejszymi momentami, z szeptem zahaczającym nawet o growl w połowie utworu. Przede wszystkim jednak dla kogoś, kto przeczytał cały Cykl demoniczny P.V. Bretta jest to dodatkowy smaczek, gdyś piosenka jest inspirowana jego prozą. Dobra robota Runika!

Jak już napisałem na wstępie "The Power is Back". Mam nadzieję, że nie braknie Wam energii na cały nadchodzący tydzień a gorsze momenty przetrwacie dzięki muzyce. Łapcie link do playlisty i słuchajcie z przyjemnością!

Playlista: 24.09.2023

piątek, 22 września 2023

Proto-Metal - Playlista Tematyczna


Przed epoką metalu były epoki (toczących się) kamieni. Już wtedy jednak istniały zespoły, które chciały grać naprawdę ciężką muzykę. W dzisiejszym artykule zajmę się tak zwanym proto-metalem, wliczając w to również proto-doom i proto-glam. Mam nadzieję, że taka trochę nostalgiczna podróż w czasie do przełomu lat 60-ych i 70-ych przypadnie Wam do gustu.

Hard rockowy Steppenwolf otwiera nasze zestawienie z bardzo ważnego powodu - to w ich sztandarowym utworze Born To Be Wild po raz pierwszy pada określenie heavy metal. Co prawda chodzi o dźwięk silnika motocykla Harley Davidson ale z czasem tak przyjęło się określać cięższego krewnego muzyki rockowej. 

Widziałem kiedyś w internecie stwierdzenie, że jeśli w latach 70-ych chciałeś posłuchać dobrej muzyki trzeba było pójść do sklepu muzycznego i brać wszystko na literę B. Coś w tym jest, skoro w dzisiejszym zestawieniu mamy takie kapele jak Bloodrock, Buffalo, Bang czy Black Sabbath  (a było jeszcze choćby pominięte przeze mnie Budgie). Zwłaszcza te dwa ostatnie zespoły można określić jako przedstawicieli proto-doomu. 

Black Sabbath nikomu przedstawiać nie trzeba, warto wspomnieć jednak że nie byłoby tak charakterystycznego dla zespołu jak i całego doom metalu brzmienia gdyby nie uraz opuszek u palców gitarzysty i jednego z liderów - Tommy'ego Iommiego. Bang nigdy nie zdobył takiej sławy ale w tym roku dał o sobie znać fajną, utrzymana w stylu retro płyta Another Me.

Czytelnicy bloga na pewno kojarzą zespół Banchee. Rock psychodeliczny był jednym z wiodących nurtów lat 70 i w brzmieniu wielu kapel czuć ciężkie gitarowe zagrywki. Cechą wspólną tego gatunku z raczkującym metalem była również bardziej ponura i brudna atmosfera, tak różną od muzyki promowanej przez stacje radiowe.

Następne dwa zespoły bardzo sobie cenię i cieszę się, że na nie trafiłem. Dust na swoich dwóch albumach grał bliski metalowi hard rock, zmierzający powoli w stronę rocka progresywnego. Szwajcarski Toad przełamuje natomiast dominację muzyki anglosaskiej w dzisiejszym artykule. To również surowy hard-rock, niestroniący też od dłuższych i bardziej rozbudowanych kompozycji. 

Ważnymi w historii muzyki gitarowej zespołami są Slade i Sweet. Mimo, że często zaliczane do glam rocka wywarły spory wpływ na różne podgatunki heavy metalu. Slade charakteryzowały bombastyczne i przebojowe gitarowe utwory, takie jak choćby nieśmiertelny Cum on Feel the Noiz, bardzo często coverowane przez metalowców (tak tych glam jak i bardziej trve). Sweet zaś to przykład kapeli wiecznie rozdartej między wymaganiami wydawców, pragnących lekkich i melodyjnych radiowych kawałków a ich niepowstrzymanym pragnieniem grania naprawdę (jak na tamte czasy) ostro.

Chciałbym jeszcze zwrócić Waszą uwagę na prog-rockowy Czar, również często korzystający z mocnych i ciężkich gitarowych riffów. Co ciekawe to kolejny w dzisiejszym zestawieniu zespół z czteroliterową nazwą. Czyżby kolejna proto-metalowa prawidłowość? Kto wie...

Pozostałe zespoły umieszczone na playliście pokazują nam, że elementy zapowiadające nadejście naszego ulubionego (heavy) metalu można odkryć również w brzmieniach acid-rockowych czy progresywnych. Mam też świadomość, że mógłbym wrzucić tu co najmniej 3-4 znane i renomowane zespoły, czuję jednak, że nie poznałem ich twórczości na tyle, by dokonać odpowiedniej i adekwatnej selekcji.

* * *

Wstyd się przyznać, ale musiał zedytować post i playlistę. Na śmierć zapomniałem o amerykańskim Coven, grającym psychodelicznego rocka. Jest to bodajże jeden z pierwszych zespołów tak zainteresowanych tematem okultuzmu i satanizmu. W kontekście rozwoju metalu jego miejsce w tym artykule nie powinno dziwić, jest jednak jeszcze jeden argument za. Mianowicie to jego wokalistka - Esther Jinx Dawson (a nie Ronnie James Dio) wynalazła dla muzyki typowy metalowy znak - dłoń złożoną w kształt diabelskich rogów. 

* * *

Na koniec zachęcam Was do takich muzycznych podróży w czasie i podrzucania mi zespołów, które Waszym zdaniem dały podwaliny pod muzykę metalową. Poniżej, wiadomo, playlista:

Playlista: My Proto-Metal

poniedziałek, 18 września 2023

11.09-17.09.2023

 


Co to był za tydzień! W mojej bibliotece pojawiło się kilka nowych, niekoniecznie premierowych płyt, które bardzo przypadły mi do gustu. Poza tym odświeżyłem kilka ostatnio rzadziej słuchanych zespołów. O wszystkim opowiem Wam w dzisiejszym artykule.

Najważniejszym dla mnie wydarzeniem była premiera w serwisie Spotify nowej płyty polskiego prog-rockowego zespołu Andareda. Eksperyment Człowiek nie jest płytą prostą i przyznam się, że potrzebowałem kilku przesłuchań by w pełni docenić jej potencjał. Warto było, bo zawarta na niej muzyka to wysokiej jakości rock progresywny, momentami pełny gorzkich refleksji, rozważań na temat człowieczeństwa, naszych emocji i porażek. Mimo 12 lat jakie upłynęły od wydania poprzedniego albumu zespół pozostaje wierny swojemi charakterystycznemu brzmieniu, nie bojąc się jednocześnie inkorporować różnych nowinek stylistycznych. Jeżeli chodzi o konkretne utwory to najbardziej wryła mi się w pamięć refleksyjna ballada Tropy jak i bardziej dynamiczny Fałszywy Cel, choć i utwór tytułowy ma w sobie "to coś". Poza utworami z nowej płyty na dzisiejszej playliście możecie również znaleźć pochodzące z poprzedniego albumu Tyle w Ludziach Zła, gdzie także możemy zobaczyć ostrzejsze oblicze zespołu.

W kategorii rock progresywny sięgnąłem w ostatnich dniach po klasykę gatunku - brytyjski zespół IQ. Do wydanej w 2014r płyty The Road of Bones lubię co jakiś czas powrócić, gdyż jest to bardzo klimatyczna i bogata brzmieniowo muzyka. Szczególnym sentymentem darzę zwłaszcza rozbudowany utwór tytułowy ale w tym tygodniu moja uwaga padła również na bardziej akustyczną kompozycję Fall and Rise

Nie mogę też nie wspomnieć o najnowszym krążku The Flower Kings, wydanym niedawno Look At You Now. Jest to bardzo udana płyta, choć przyznam, że ostatnio została u mnie nieco przyćmiona przez wykonawców z innych gatunków. Niemniej jednak do podsumowania dodaję moim zdaniem najciekawszy utwór z tego krążka - Mother Earth, na podstawie którego możecie sami sprawdzić jak bogate brzmienie prezentuje ten zespół.

Jeżeli miałbym określić gatunek. który ostatnio najczęściej gościł w moich głośnikach to będzie to mieszanina aora, glam metalu i melodyjnego hard rocka. Co kryje się pod tym terminem? Ano przede wszystkim trójka wykonawców - szwedzkie Eclipse, brytyjska Vega i legenda szeroko pojętego rocka i metalu - Alice Cooper. Każdy z tych twórców wydał ostatnio bardzo dobry album, pełen soczystych gitar, wpadających w ucho melodii i pozytywnej energii. Na pierwszy plan jednak wysuwa się Eclipse, które moim zdaniem bardzo dobrze kontynuuje twórczość amerykańskich hair metalowych zespołów z lat 80-tych. Otwierający ich nowy album utwór The Hardest Part Is Losing You jest moją aktualną muzyczną obsesją - leci po kilka razy dziennie i nadal nie mam dość. Pozostałe kompozycje na Megalomanium również trzymają poziom, stąd tak liczna ich obecność na playliście.

Vega również może się poszczycić kilkoma przebojowymi utworami a zwłaszcza 33s and 45s, tytułowy Battlelines czy chyba najcięższy na płycie God Save the King. A Mr. Alice? Chciałbym być tak kreatywny zbliżając się do 80-tki. Jazzujące klawisze w Big Boots rozłożyły mnie na łopatki. Polecam również autoironiczny I'm Alice czy najbardziej przebojowy na płycie Go Away. Nie będziecie zawiedzeni.

Trochę działo się również w kategorii power metal, głównie za sprawą wydanych niedawno albumów. Przyznam, że na Code Red niemieckich weteranów z Primal Fear czekałem od dawna i jednak nie będzie to płyta roku. Wszystko niby wygląda ok, jest dużo gitar, melodii, fajnych momentów ale całości brakuje czaru. Na pewno na duży plus jest rozpędzone Cancel Culture z bardzo solidnym refrenem czy bardziej hard-rockowy Steelmelter jednak większość utworów aż tak bardzo w pamięć nie zapada. Ogólem słucha się tego przyjemnie jak zawsze ale po wyłączeniu odtwarzacza mniej zostaje w głowie.

Pozytywnie za to zaskoczył mnie włoski Heimdall, o którym gdzieś tam kiedyś słyszałem ale nigdy nie dałem mu w pełni szansy. W tym roku kapela wypuściła nowy album Hepheastus, ja miałem więcej czasu na odkrywanie nowych brzmień i teraz zaskoczyło. Jest to fajny przykład cięższego heavy/power metalu, z silnym męskim wokalem, agresywnymi gitarami ale mimo wszystko bardzo wpadającymi w ucho melodiami. Jeżeli zastanawiacie się nad rozpoczęciem przygody z tym zespołem to utwory takie jak King czy Masquerade będą jak znalazł.

Poza tym na playliście znów znalazło się miejsce dla 1066 szwedzkiego Bloodbound, która powoli urasta do rangi najczęściej słuchanej piosenki roku. Ale co się dziwić - to power metal w najczystszej formie. Nic tylko słuchać.

Na koniec muzyka z drugiego końca emocjonalnego spektrum - doom metal. Tu też częściowo klasyka a częściowo nowe nagrania. Zacznijmy od Candlemass. Zespołu nikomu przedstawiać nie trzeba, ikona epic doomu. Ostatnio dość namiętnie osłuchuję ich wydany w 2009r album Death Magic Doom, na którym podniosłe, ponure klimaty mieszają się z zaraźliwymi melodiami a nawet z perkusyjnymi galopadami jak w świetnym If I Ever Die. Ciężko na tej płycie wskazać jakiś słabszy numer i nie skłamię jeśli powiem, że przez długi czas było to szczytowe osiągnięcie zespołu w 21 wieku. W mojej opinii dorównało mu dopiero zeszłoroczne Sweet Evil Sun, z którego pochodzi mój definitywnie ulubiony kawałek zespołu - Scandinavian Gods, gdzie ciężar łączy się z hipnotyzującym rytmem i przebojową melodią.

W klimatach epic doom metalu porusza się również brytyjski Godthrymm, założony przez m.in. byłych muzyków My Dying Bride. Z polecenia jednego z czytelników tego bloga zapoznałem się z ich najnowsza płytą i bardzo przypadła mi do gustu. Jest ciężko, wolno i w podniosłym nastroju - czyli tak jak powinno. Na początek obczajcie sobie utwór Devils, który wprowadził mnie w twórczość grupy. Mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu.

Bardziej stonerowy odcień doom metalu to natomiast domena King Mountain, który odkryłem dzięki sierpniowemu zestawieniu Doom Charts. Na płycie Wrath of the Gods mamy duszny klimat, momentami rock'n'rollowe rytmy a wszystko podlane nutką psychodelii. Myślę, że zawarte na krążku kompozycje, a zwłaszcza Midas Touch i Tears of the Earth przypadną do gustu nawet koneserom stoner/doom metalu.

Na zakończenie jeszcze krótka wzmianka o Inkubus Sukkubus - Starfire to gothic rockowa perełka i nadal chętnie do niej wracam, jak i do całej płyty She of a Thousand Names. Bardzo udana pozycja w bogatej dyskografii zespołu.

Tak więc działo się dużo - i tego progresywnego i melodyjnego, i podniosłego i melancholijnego. Wszystkie te emocje zawarte są w playliście, do której link macie poniżej. Dajcie też znać w jakich klimatach i nastrojach obracaliście się przez ostatni tydzień!

Playlista: 17.09.2023


piątek, 15 września 2023

Polecam: ArtRock.pl

 


Jednym z najciekawszych muzycznych odkryć ostatnich tygodni jest u mnie polski prog-rockowy zespół Andareda, którego utwór Serce Smoka ujął mnie za nomen omen serce na dłuższą chwilę. Nie trafiłbym jednak zapewne na najmniejszy nawet ślad tej kapeli, gdyby nie pewna wyjątkowa witryna - ArtRock.pl, której chciałbym poświęcić ten artykuł. 

Jest to strona internetowa, która jak sama o sobie pisze, zajmuje się sztuką ambitnego grania - m.in. art rockiem, rockiem progresywnym, jazz-rockiem czy muzyką fusion. Jest to jednak moim zdaniem zbytnie uproszczenie, gdyż na łamach tego serwisu goszczą również przedstawiciele cięższych brzmień w postaci power metalu, prog metalu czy technicznego death metalu. 

Przyznam, że po raz pierwszy na tę stronę trafiłem przypadkiem i od razu przeczytałem artykuł na temat debiutanckiej płyty Szeptuchy, bardzo ciekawego rodzimego zespołu folk-rockowego. Zainspirowany pozytywnym wydźwiękiem tej recenzji posłuchałem Szeptanicy i dałem się porwać w świat starosłowiańskich wierzeń, zaklęć i pochwały natury, jaką niosła z sobą muzyka zespołu. Co ciekawe, mimo, że witryna samą nazwą wskazuje na silny związek z rockiem progresywnym, to moje pierwsze odkrycia, jakie dzięki niej poczyniłem dotyczyły muzyki folkowej. Po Szeptanicy przyszedł czas na Łysą Górę - kolejny mocny punkt na polskiej scenie folk-metalowej. 

Dopiero wspomniana na wstępie Andareda była pierwszym rodzimym prog-rockowym zespołem, który odkryłem dzięki tej stronie internetowej. 

Warto wspomnieć również, że to na ArtRock.pl zetknąłem się z eteryczną muzyką OBRASQI, z nieodżałowaną Moniką Dejk-Ćwikłą na wokalu.

Jeżeli chodzi o zagraniczne kapele to w przypadku SubSignal czy Pattern-Seeking Animals słyszałem o nich już wcześniej, ale dopiero lektura poświęconych im artykułów zachęciła mnie do zagłębienia się w ich dyskografię. Trochę podobnie sytuacja wyglądała z Galahadem, choć tu miałem już na końcie kilka płyt brytyjskich neo-progowców. Dzięki zamieszczonej w serwisie recenzji zaciekawiłem sie płytą Battle Scars, której wcześniej nie znałem a spodobała mi się na tyle, że teraz dość często do niej wracam (zwłaszcza do Seize the Day i numeru tytułowego). Natomiast Aisles i Klone to odkrycia, które w całości zawdzięczam ArtRockowi.

Podsumowując, polecam wszystkim regularne śledzenie wyżej wymienionej strony. Poza recenzjami i zapowiedziami płytowymi możecie tam znaleźć informacje o koncertach i festiwalach - wszystko poświęcone ambitnej i nieszablonowej muzyce z różnych stron szerokiego spektum rock-metal. Mam nadzieję, że tak jak mnie, uda się Wam odkryć jakieś nowe, wyjątkowe zespoły.

Do artykułu tradycyjnie dołączam playlistę z zespołami odkrytymi dzięki stronie ArtRock.pl. Miłego słuchania!

Playlista: My ArtRock.pl Discoveries


poniedziałek, 11 września 2023

04.09-10.09.2023

 


Ostatnie dni, zamiast nostalgii za umykającym powoli latem, obudziły we mnie pragnienie korzystania z dobrej pogody na maksa. Podobny nastrój udzielił się słuchanej przeze mnie muzyce, w której dominowały raczej energiczne i melodyjne brzmienia. 

Niewątpliwie zaznaczyła się dominacja szwedzkiego Eclipse, które gra melodyjny metal nieodbiegający poziomem od klasyków gatunku z lat 80-tych. Ich najnowsza płyta nosi nazwę Megalomanium i nie jest to w żadnym wypadku pretensjonalne. Takie utwory jak chociażby The Hardest Part Is Losing You, Got It! czy Anthem to murowane przeboje, choć i pozostałym numerom niczego nie brakuje. Jeżeli miałbym wybrać płytę roku w kategorii melodic metali czy AOR to byłby to jeden z murowanych faworytów. Jeśli ktoś jeszcze nie zna tego zespołu to niech nadrabia zaległości i odpali sobie każdy z pięciu obecnych na playliście kawałków. 

Kolejnego artysty, który dość często gościł w moich odtwrzaczach nikomu nie muszę przedstawiać. Alice Cooper to żywa legenda wielu nurtów i podgatunków rocka (i heavy metalu). Ten blisko 80-letni muzyk nadal jest aktywny twórczo a wydany w tym roku album Road tylko potwierdza jego wysoką formę. Muzycznie nowe wydawnictwo nawiązuje bardziej do twórczości Alice'a z lat 70-ych, choć pewne elementy hair metalowe też pewnie da się odnaleźć, jak choćby w ultra przebojowym Go Away. Na uwagę zasługują też jazzujący Big Boots (te klawisze) i autotematyczny I'm Alice. Pomimo zamieszania, jakie wywołały ostatnie wypowiedzi muzyka, jeśli chodzi o artystyczną stronę jego działalności to jest to nadal absolutna ekstraklasa.

Amerykański Hurricane w latach 80-tych wydał trzy przyzwoite albumy ale mimo wszystko nie przebił się do pierwszej ligi glam metalu. Po 20 latach i wielu zmianach personalnych zespół wraca z nową płytą Reconnected, którą można nazwać co najmniej solidną. Zespół nadal jest wierny stylistyce lat dawno minonych ale nie stroni też od nowoczesnych rozwiązań dźwiękowych. Efekt możecie sprawdzić sami, na playliście obecne są trzy utwory, z których szczególnie polecam Don't Change Your Love i I'm Onto You. 

Warto też wspomnieć o wydanym w piątek nowym albumie aor-owej Vega. Battlelines pełna jest gitarowych i melodyjnych utworów, które na długo zapadają w pamięć. Czuję, że w najbliższych dniach będę ich często słuchał. Póki co wrzucam tylko singlowy 33s and 45s, który dość dobrze reprezentuje zawartą na płycie muzykę.

Nowością, choć na prog-rockowej scenie jest nowe wydawnictwo jednego z weteranów gatunku - The Flower Kinga. Dowodzona przez Roine Stolta ekipa tym razem postawiła na bardziej kompaktowy album (zamiast dwupłytowego), nie tracąc nic ze swojej wirtuozerii. Nadal jest to bogata, powiedziałbym że barwna dźwiękowo muzyka z subtelnymi gitarami i unikalnymi melodiami. Muszę jednak przyznać, że wydane do tej pory single nie były jakieś powalające. Na szczęście pozostałe utwory zrekompensowały ten niewielki zawód, a zwłaszcza Mother Earth i Scars. Dla fanów gatunku pozycja obowiązkowa. 

Na polu prog rocka z dumą muszę stwierdzić, że swoje gdy grosze dorzucają nasi rodacy z Andaredy. Zespół o dość długim stażu i talencie w moich podsumowaniach gości od kilku tygodni, za sprawą utworów z płyty W Pobliżu Rzeczywistości. Co ważne, wczoraj premierę miał również nowy album grupy, równie solidny, niestety jeszcze niedostępny na Spotify, stąd żaden utwór pochodzący z niego nie znalazł się na playliście.

Nieco cieższą muzykę gra norweski Soen, łączący elementy progresywne z metalem i nutką gotyku. Po początkowo bardzo zainspirowanych Toolem latach zespół wypracował własny rozpoznawalny styl, który kontynuują na najnowszym albumie zatytułowanym Memorial. Płyta ta zrobiła na mnie duże wrażenie już od pierwszego odsłuchu i muszę przyznać, że ten zapał przetrwał próbę czasu. Utwory są chwytliwe, mocne ale i niepozbawione wartości artystycznych. Spośród nich najbardziej wybijają się na pewno otwierający płytę Sincere czy singlowe Memoriał i Unbreakable.

Jeśli chodzi o power metal to bywa on (a zwłaszcza jego europejska odmiana) nazywany jednym z bardziej pozytywnych podgatunków metalu. Nie zawsze się to oczywiście sprawdza. Na dzisiejszym podsumowaniu mamy obecne dwa niemieckie zespoły - Primal Fear i The Unity.

W przypadku tego pierwszego zespołu dominuje cięższy i mroczniejszy klimat. Na najnowszym albumie Code Red nawet szybsze, typowe galopady mają dość gorzkie zabarwienie (doskonale widoczne choćby w Cancel Culture czy Bring That Noise). Bardziej pogodne w swojej wymowie jest melodyjne Play a Song. Ogólnie jednak jest to dość surowy album, pozbawiony lekkości która charakteryzuje dla przeciwwagi muzykę ich krajanów z The Unity.

W ich przypadku można za to powiedzieć o typowym przedstawicielu niemieckiej sceny, czego zresztą można spodziewać się po zespole, w którym większa część muzyków ma za sobą grę w Gamma Ray czy Edguyu. Hellish Joyride to taki festiwal przyjemnej, melodyjnej i szybkiej muzyki. Płyta wchodzi łatwo do głowy i pozwala na chwilę oderwania od trosk dnia codziennego.

Jeden utwór na dzisiejszej playliście należy do zespołu, który wywarł ogromny wpływ na rozwój epic i power metalu (zwłaszcza amerykańskiego). Mowa oczywiście o najbardziej męskim (do granic toksyczności) zespole na świecie - Manowar. Klasykę warto znać a moja znajomość tej kapeli ograniczała się do trzech płyt z bardzo obszernej dyskografii. Poszperałem więc trochę i w ucho wpadł mi przede wszystkim epicki Battle Hymn z płyty o tym samym tytule. I tym utworem chcę się dziś z Wami podzielić. 

Na koniec jedyny przedstawiciel doom metalu w dzisiejszym podsumowaniu - Candlemass i płyta Death Magic Doom, w mojej opinii najlepsza nagrana z Robertem Löwem na wokalu. Do tej płyty, jak i do całego zespołu miałem kilka podejść ale dopiero ostatnie dwa lata otworzyły mnie na muzykę pionierów epic doom metalu. Regularnie staram się odsłuchiwać ich kolejne płyty a tę naprawdę polubiłem. Myślę, że każdy z czterech utworów obecnych na playliście to majstersztyk ale gdybym miał wybrać to aktualnie najczęściej słucham Demon of the Deep i House of 1000 Voices - kompozycji tajemniczych i epickich a także niesamowicie wręcz przebojowych.

Za nami już całe podsumowanie, mam nadzieję że zaprezentowana na playliście muzyka się wam spodoba. Czekam też na wasze muzyczne rankingi.


piątek, 8 września 2023

Gościnnie: Wywiad z Leonardo Trevisanem (Elle Tea)

 


Zapraszam Was na kolejny ciekawy wywiad. Tym razem moim rozmówcą jest Leonardo Trevisan, osoba odpowiedzialna za solowy projekt pod nazwą Elle Tea. Czytelnicy bloga na pewno zauważyli, że na ostatnich podsumowaniach często goszczą utwory pochodzące z jego debiutanckiego albumu. Bardzo się cieszę, że Leo zgodził się na krótką rozmowę i mam nadzieję, że zarówno jego osobowość jak i muzyka zaciekawi Was tak mocno, jak mnie. 

Po pierwsze, chciałbym powiedzieć, że bardzo polubiłem Twój debiutancki album. Jest to jedno z moich najciekawszych muzycznych odkryć w tym roku. Powiedz, kiedy i jak pojawiła się decyzja o rozpoczęciu swojego własnego muzycznego projektu?

Leonardo Trevisan (L.T.): Dzięki, naprawdę się cieszę, że doceniasz moją muzykę! Zacząłem grać na gitarze gdzieś około 2011r i niewiele później zacząłem pisać moją własną muzykę i uczyć się śpiewu. Zawsze byłem pasjonatem fantasy i klasyczny metal uderzył mnie z siłą huraganu. Uwielbiam metal z początku lat 80-ych i moim celem jest nagrywanie własnej muzyki w tym właśnie stylu. Po kilku latach nieustannej pracy pierwsze odpowiednio dobre kawałki zaczęły nabierać ostatecznych kształtów i ostatecznie złożyło się na to, czym jest Fate Is At My Side.

To Twój solowy projekt, więc jak rozumiem sam zarejestrowałeś wszystkie instrumenty i wokale. Co było najtrudniejszą częścią tego procesu?

L.T.: Najciężej było nagrać odpowiednie brzmienie gitar i wokali. Zajęło mi naprawdę dużo czasy by uzyskać efekt, którego chciałem a jestem raczej osobą, którą ciężko zadowolić, więc jest to zawsze duże wyzwanie. Co więcej, raczej nie lubię brzmienia nowoczesnego metalu i musiałem szukać jakiegoś sposobu by nadać utworom naturalne brzmienie, jak to miało miejsce we wczesnych latach 80-ych. Moim celem było klasyczne brzmienie, jak najdalej od nowoczesności, głośności i skupienia na brzmieniu basu.

Na Fate Is at My Side możemu usłyszeć również żeński głos. Kto pomagał Ci we wdrażaniu Twoich pomysłów w życie?

L.T.: Przykro mi, że muszę Cię rozczarować ale na płycie słychać tylko mój głos. To zabawne, gdyż nie jesteś pierwszą osobą, która mnie o to spytała. Pod koniec Riding In The Dust śpiewam bardzo wysokim falsetem i rzeczywiście brzmi to nieco inaczej niż pozostałe wokale na płycie.

Przejdźmy do muzyki. Jak mógłbys opisać swój style? Które zespoły lub artyści byli Twoimi głównymi inspiracjami w trakcie pisania utworów?

L.T.: Myślę, że możemy go określić jako klasyczny hard rock/heavy metal oparty o wokalne melodie i gitarowe riffy, bazujący na NWOBHM i wczesnym epic metalu. Zawsze uwielbiałem brytyjskie zespoły z początku lat 80-ych i pierwsze epickie kapele z USA. Jednymi z moich ulubionych grup, w czasie gdy pracowałem nad debiutem, były Saxon, Diamond Head, Virgin Steele, Manilla Road, Angel Witch i wiele, wiele innych.

Moje ulubione utwory z Twojego debiutanckiego albumu to Fate Is at My Side i Part of the Devil. Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej o powstaniu tych piosenek?

L.T.: Jasne!. Utwór tytułowy pojawił się dość szybko, ponieważ zrozumiałem, że będę potrzebował szybkiego i chwytliwego otwarcia. Utwór ten ma naprawdę pozytywny feeling i kilka fajnych choć prostych chwytliwych melodii, więc myślę, że dobrze otwiera płytę. Part Of The Devil zajął mi więcej czasu, by osiągnąć osteteczny kształt a jego ogólna atmosfera ukształtowała się dopiero po dodaniu akustycznych gitar do czystych partii. Bardzo podoba mi się końcowy fragment, gdy śpiewam kilka słów po włosku.

Wiem, że pracujesz nad dwoma kolejnymi albumami. Czego możemy się po nich spodziewać?

L.T.: To prawda! Na następnym usłyszycie dużo wpływów hard rockowych i więcej melodyjnych utworów. Album będzie mieć świetną oprawę graficzną, od tego samego artysty co pierwsza płyta i kilka moich ulubionych opartych na riffach utworów, których premiery nie mogę się doczekać. Trzeci krążek natomiast będzie mocniej osadzony w klimacie NWOBHM z bardziej metalowymi piosenkami, tajemniczą atmosferą i kolejną oprawą od tego samego ilustratora. Generalnie, nowe albumy będą naturalną kontynuacją jeśli chodzi o brzmienie i kompozycje, jak i każdy będzie miał pewne specyficzne cechy.

Czy myślałeś kiedyś o aktywności koncertowej? Masz jakieś doświadczenie z grą w zespole muzycznym?

L.T.: Nie chciałbym przenosić tego projektu na scenę, aczkolwiek aktualnie gram z przyjaciółmi w zespole tradycyjno metalowym i mamy nadzieję wydać album i koncertować.

Styl muzyczny zwany "new wave of traditional heavy metal" staje się coraz bardziej popularny w dzisiejszych czasach. Jak myślisz, co tradycyjny heavy metal może zaoferować w porównaniu z bardziej nowoczesnym brzmieniem?

L.T.: Myślę, że ten rodzaj muzyki wymaga silnej pasji by ją odpowiednio docenić i, szczególnie początkującym, dużo łatwiej przyswoić bardziej nowoczesne brzmienia. Z drugiej strony, jeśli naprawdę lubisz tradycyjny metal, to pochłonie on całe twoje życie i staniesz się częścią społeczności, która naprawdę kocha i żyje muzyką. Prawdziwym problemem jest jednak mocne zakorzenienie tego gatunku w latach 80-ych i przez to młode zespoły często nie otrzymują takiej uwagi i respektu na jaki zasługują.

Włochy są znane z ich fantasy power metalowej sceny (z moim ukochanym Rhapsody), gotyckiej legendy Lacuna Coil, wielu doom metalowych i prog-rockowych zespołów, jak i (zwlaszcza w Polsce) z italo disco (żart ;). A co z klasycznym heavy metalem? Czy była jakaś heavy metalowa scena w Twoim kraju w latach 80-ych?

L.T.: Tak, włoski power metal jest naprawdę świetny a Rhapsody wydało kilka ponadczasowych arcydzieł. Niestety nie ma u nas zbyt dużego zainteresowania klasycznym brzmienim i naprawdę nie jestem w stanie podać żadnego naprawdę znanego włoskiego zespołu z lat 80-ych, było wtedy może kilka undergroundowych kapel. To smutne, że Włosi trochę gardzą rodzimym rockiem i metalem. Myślę, że dzieje się tak, z jakiejś potrzeby ubóstwiania zagranicznych zespołów.

Na koniec, powiedz coś więcej o playlistach, które przygotowałeś dla naszych czytelników? Jaką muzyką chciałbyś się z nami podzielić?

L.T.: Na Solid Metal Roots znajdziecie kilka klasyków z lat 80-ych, które uwielbiam, podczas gdy na 90s Power Roots są power metalowe perełki z lat 90-ych

Dzięki wielkie za poświęcony czas i, przede wszystkim, Twoją muzykę. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze w spełnianiu swoich muzycznych marzeń!

L.T.: Proszę!


Tradycyjnie pod postem zamieszczam linki do przygotowanych przez Leo playlist. Jeżeli podoba Wam się tworzona przez niego muzyka zachęcam do śledzenia jego profilu na instagramie czy facebooku. Jest to muzyka, która naprawdę zasługuje na szansę i większe zainteresowanie tak w naszym kraju jak i na całym świecie.

poniedziałek, 4 września 2023

28.08-03.09.2023



W przeciwieństwie do poprzedniego tygodnia, mocno doomowo-progresywnego, w ostatnich dniach do głosu doszła bardziej melodyjna strona mojego muzycznego gustu. Nie oznacza to oczywiście, że na dzisiejszej podsumowującej playliście zabraknie wymienionych w pierwszej części pierwszego zdania gatunków. Zresztą zobaczcie sami.

Już na starcie potwierdzenie tego wyjątku od reguły. Nadal utrzymuje się u mnie faza na Candlemass. Ta legendarna formacja wydała w swojej karierze wiele solidnych i kilka wybitnych albumów, które na stałe wpisały się do kanonu epickiego doom metalu. Zarówno debiut, nazwany nomen omen Epicus Doomicus Metallicus jak i wydany w zeszłym roku Sweet Evil Sun osobiście zaliczyłbym do tych najlepszych. W ostatnim czasie coraz bardziej do gustu przypada mi również nagrana z Robertem Lowe płyta Death Magic Doom. Na playliście macie do odsłuchu przedstawicieli każdego z wymienionych powyżej wydawnictw.

W dziedzinie doom metalu warto wspomnieć jeszcze o bliskim tradycyjnemu heavy metalowi Spirit Adrift i stoner doomowej kolaboracji REZN i Vinnum Sabbathi. Obie pozycje powinny zaciekawić każdego fana tego najbardziej ponurego podgatunku metalu.

Muszę przyznać też, że dość solidną reprezentację ma w dzisiejszym podsumowaniu muzyka progresywna - tak ta rockowa jak i metalowa. W pierwszym przypadku najważniejsze nazwy to Karnataka i Andareda.

Pierwszy zespół urzeka mnie swoim gotyckim klimatem od dobrych kilku tygodni. Utwory takie jak Don't Forget My Name, Say Goodbye Tomorrow, Look to the East czy Forgive to prawdziwe earwormy (niestety nie znajduje w języku polskim adekwatnego odpowiednika).

Drugi z tych zespołów to kapela z naszego rodzimego podwórka. Pisałem już o nich tydzień temu, po tym jak odkryłem ich świetny, epicki utwór Serce Smoka. Przez ostatni tydzień zapoznałem się dokładnie z całą płyta W Pobliżu Rzeczywistości i jestem pod wielkim wrażeniem. To kawał prog-rocka na najwyższym poziomie. Andareda pokazuje na niej, że dobrze radzi sobie zarówno w podniosłych (rzeczone Serce Smoka), refleksyjnych (Jesteś Tu Na Chwilę) czy bardziej agresywnych numerach (świetny Tyle w Ludziach Zła). Cieszę, się że udało mi się trafić na taką muzyczną perełkę. 

O kanadyjskim Mystery chyba już wszystko na tym blogu zostało napisane. Tym razem podrzucam Wam utwór Dear Someone o wspaniałym, przejmująco aktualnym tekście.

Dużo powodów do radości mieli na pewno fani progresywnego metalu, za sprawą premiery nowego albumu grupy Soen. Płyta zatytułowana Memorial wbija słuchacza w fotel już od pierwszych dźwięków otwierającego album Sincere. Dalej jest tylko lepiej. Żałuję trochę, że nie miałem aż tyle czasu by dokładnie poznać każdy utwór ale poza wspomnianym openerem bardzo mocnym punktem jest utwór tytułowy. Jeżeli lubicie takie mroczniejsze oblicze próg metalu to Soen powinien Was zainteresować.

Ok, a gdzie ta melodyjna strona - mógłby ktoś zapytać. Już opisuję. A więc przede wszystkim Alice Cooper - jak zwykle nie zawodzi. Jego najnowszy krążek Road to melodyjny hard rock wysokiej jakości. Na szczególną uwagę zasługuje bardzo lekki i przebojowy Go Away jak i pewien rodzaj manifestu muzycznego, znany już z singla I'm Alice. Prócz tych dwóch utworów na playliście, trochę może dla kontrastu, znajduje się też numer z czasów, gdy Alice romansował z estetyką hair metalową, a dokładnie z albumu Trash. I nie, nie jest to osławiona Poison, tylko równie dobre (jak nie lepsze) Bed of Nails. Jest to potwierdzenie też tezy, że dobry artysta poradzi sobie w każdej stylistyce.

Jeśli już wspomnieliśmy o hair metalu, ostatnio trafiłem na ciekawe określenie - "new wave of scandinavian hair metal". Jednym z głównych architektów tego nurtu jest szwedzkie Eclipse, które przed paroma dniami wydało nowy krążek, zatytułowany dość pretensjonalnie Megalomanium. Po odsłuchu płyty jednak stwierdzam, że można mieć w sobie trochę tej megalomanii, jeśli pisze się tak udaną muzykę. Płyta pełna jest gotowych przebojów, utwory nie są tworzone na siłę, każdy ma w sobie coś wyjątkowego i po 38 minutach ma się ochotę na kolejny spin i tak dalej i tak dalej. Żeby nie być gołosłowny, przedstawiam Wam dwa, póki co, najfajniejsze moim zdaniem piosenki - The Hardest Part is Losing You i Anthem - oba to murowane przeboje. A na krążku jest jeszcze 9 innych kompozycji - za tydzień na pewno część z nich wskoczy do podsumowania. 

Hair metal tworzy też amerykański Hurricane, i to jest przedstawiciel pierwszej fali tego gatunku muzyki. W tym roku kapela wróciła z nowym albumem (po dłuuugiej przerwie) i wyszło im naprawdę dobrze. Widać, że grupa unowocześniła swoje brzmienie, nie tracąc jednak tradycyjnego klimatu. Umieszczone na playliście utwory tylko to potwierdzają, szczególnie rytmiczny i melodyjny Don't Change Your Love.

Między tradycyjnym heavy metalem, hard rockiem a pewnymi elementami power metalu znajduje się muzyka tworzona w ramach projektu Elle Tea. Gorąco zachęcam do zapoznania się z debiutancką płytą Fate is At My Side, gdyż tak przyjemnego heavy metalu dawno nie słuchałem.

A w power metalu też się trochę działo. W oczekiwaniu na nowy album Iron Savior, nadal ogrywałem wydane przed laty Unification, z takimi klasykami jak Coming Home czy Prisoner of the Void. Z klasyków niemieckiego power metalu nowy krążek wydał właśnie Primal Fear, który zawsze w swej twórczości lawirował między Helloweenem a Judas Priest. Na Code Red jest chyba nieco więcej inspiracji tym drugim zespołem, jednak finalnie i tak wychodzi jedyna w swoim rodzaju muzyka. Ogólnie trzeba przyznać, że ich czternasta już płyta to kawał solidnej muzyki, co potwierdzają choćby bardzo gammarayowy Play a Song czy agresywny i szybki Cancel Culture. Czy to będzie power metalowy album roku? Chyba jednak nie.

Duże szanse na to miano ma natomiast Bloodbound. Wydany na początku lipca Tales from the North jest póki co dla mnie absolutnie numerem jeden a zamykający go 1066 non stop powraca w cotygodniowych podsumowaniach. Tak jest i dziś.

Na tym też utworze kończy się dzisiejsze podsumowanie. Mam nadzieję, że załączona poniżej playlista przypadnie Wam do gustu. Jak zwykle czekam też na Wasze muzyczne relacje z mijającego tygodnia.

Playlista: 03.09.2023

piątek, 1 września 2023

Sierpień 2023 - Podsumowanie Miesiąca

 


Według najnowszych badań naukowych muzyka rockowa i metalowa może być pomocna do regulacji emocji czy redukcji napięcia, paradoksalnie ułatwia też zasypianie. Wiadomo, że nie zastąpi profesjonalnej pomocy psychologa czy psychiatry ale w pewnym stopniu może być uzupełnieniem psycho i farmakoterapii. Przyznam się, że mijający miesiąc był dla mnie mocno obciążający emocjonalnie i kto wie, czy nie właśnie muzyka pomogła mi utrzymać moje nerwy na wodzy. Tym bardziej jestem wdzięczny zespołom, które towarzyszyły mi w tym okresie i które chciałbym wyróżnić w tym artykule. Tym razem, po miesięcznej przerwie, kapele zostały podzielane gatunkami. 

PROG-ROCK

1. Karnataka - za jedyne w swoim rodzaju połączenie rocka progresywnego, symfonicznego i gotyckiego z elementami orientu. Najnowszy album grupy Requiem for a Dream trzyma wysoki poziom a pochodzący z niego Don't Forget My Name był najczęściej odtwarzanym przeze mnie w sierpniu utworem

2. Comedy of Errors - za utwór Jane (Came out of Blue), będący jedną z ładniejszych prog-rockowych ballad jakie ostatni słyszałem. Jako całość Threnody for a Dead Queen nie jest może najlepszym albumem zespołu ale takie utwory jak Jane na pewno podnoszą im końcową ocenę

3. Andareda - za Serce Smoka, epicki i podniosły, wciągający od pierwszego wejrzenia, jak i za całą płytę W Pobliżu Rzeczywistości, która ukazuje i bardziej rockowe jak i progresywne oblicze zespołu. A już za kilka dni premiera najnowszego albumu. Jest na co czekać.

4. Mystery - za niebywałą przyjemność z jaką przychodzi mi powolne zapoznawanie się z kolejnymi pozycjami w ich bogatej dyskografii. Ostatnio padło na The World is a Game - świetny, refleksyjny album ale wiem, że na nim się nie skończy

5. Galahad - za obszerną i zróżnicowaną dyskografię, której odkrywanie jest równie ekscytujące jak w przypadku poprzednio wzmiankowanej kapeli. U mnie sierpień upłynął pod znakiem Following Ghosts i był to czas naprawdę dobrze spędzony

DOOM METAL

1. Candlemass - za całokształt twórczości. W tym miesiącu przegrzebałem nieco głębiej katalog zespołu i muszę przyznać, że na niemal każdym etapie swojej twórczości zespół nie schodził poniżej pewnego poziomu i nawet te mniej udane płyty po latach mają coś do zaoferowania

2. REZN/Vinnum Sabbathi - za eteryczną i hipnotyzująca muzykę zawartą na Silent Future. Ale czy może być inaczej gdy za wspólny projekt biorą się tak uznane, psychodelicznie stoner/doomowe kapele?

3. Spirit Adrift - za kolejny udany mariaż doom metalu z klasycznym heavy. I za konsekwencję w nazewnictwie płyt (Curse of Conception, Divided by Darkness, Enlightened in Eternity, epka Forge Your Future czy obecnie Ghost at the Gallows)

4. Sorcia - za oryginalnie brzmiące połączenie doomu, stonera i sludge metalu. Polecam ten zespół szczególnie fanom Mammoth Weed Wizard Bastards - na pewno znajdziecie wspólny język z tą amerykańską kapelą 

5. Bang - za to, czego panowie dokonali w latach 70-ych, kładąc podwaliny pod doom metal (na równi z Black Sabbathem) i za to, że po upływie 50-u lat nadal czuć świeżość i energię na ich najnowszej płycie.

POWER METAL

1. Iron Savior - za conajmniej dwa świetne single (Firestar i In the Realm of Heavy Metal) zapowiadające najnowszy album niemieckiej kapeli jak i za wydany ponad 20 lat temu Unification - pochodzące z niego utwory to już żelazna klasyka grupy

2. Chris Boltendahl's Stormhammer - za utwór Fire Angel, pochodzący jednak z przyzwoitego aczkolwiek przeciętnego albumu Reborn in Flames. Prawdą jest, że Chris w swoim solowym projekcie nie odchodzi zbytnio od tej muzyki, którą tworzy z macierzystym Grave Digger.

3. Bloodbound - za świetną nową płytę a przede wszystkim utwór 1066, który śmiało mogę już teraz uznać za jeden z najlepszych powermetalowych hitów tego roku

POZOSTAŁE

1. Elle Tea - za muzykę inspirowaną tradycyjnym heavy metalem i hard rockiem ale niezmiernie subtelną w swym brzmieniu i zaraźliwą w warstwie melodycznej. Jedno z najważniejszych moich muzycznych odkryć w tym roku

2. Inkubus Sukkubus - za utrzymywanie wysokiego poziomu na kolejnej, dwudziestej którejś już płycie. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana gotyckiego rocka i pogańsko-okultystycznych klimatów.

I to już wszystko. Spośród tych 15 zespołów wybrałem 30 najczęściej słuchanych utworów, z którymi możecie zapoznać się na poniższej playliście. Miłej lektury i słuchania, dajcie znać też jak Wam minął ten miesiąc.

Playlista: Sierpień 2023

Najpopularniejsze