piątek, 30 czerwca 2023

Wiosna 2023 - Podsumowanie Kwartału

 


Drodzy czytelnicy. Za nami kolejne trzy miesiące, wiosna ustąpila miejsca latu a na moim blogu podsumowanie mijających trzech miesięcy. W trakcie pisania bloga moje pomysły cały czas ewoluują, wypracowuję sobie jakąś regularność i pewne zasady. Podobnie jak w przypadku ostatniego miesięcznego podsumowania, postanowiłem wprowadzić też zmiany w artykule kwartalnym. Zamiast długiego elaboratu powtarzającego to co zawieram w "tygodniówkach", dzisiejszy artykuł będzie zgoła odmienny. Skupię się na najważniejszych wydarzeniach, premierach i odkryciach, podanych w przystępnej, paragrafowej formie. A więc zaczynamt.

NAJCZĘŚCIEJ SŁUCHANY UTWÓR

Powerwolf - Wolves of War - kawałek typowy dla Powerwolfa, rozpędzony, melodyjny i oczywiście z wilkami w roli głównej. Zespół udowadnia, że pomimo kilkunastu lat na scenie tworzenie metalowych przebojów ma nadal we krwi

NAJLEPSZE ALBUMY KWARTAŁU

W tej kategorii pozwolę sobie wprowadzić podział na różne podgatunki rocka i metalu. W minionym okresie wydano bowiem tyle ciekawych płyt, że ciężko wybrać z nich tę jedną naj, naj. Zaczynając od power metalu to tu chciałbym uhonorować dwa albumy, Interludium od Powerwolfa i Back to Attack ich krajanów z Majesty. Oba albumy mają w sobie wszystko to, co kochamy w power metalu. Jest odpowiedni ciężar zbalansowany dużą dozą melodyki, obie płyty roją się od killerów i tak wciągają, że zanim się obejrzymy juz zaczynamy ich słuchać od nowa.

Nie uznaję się za wielkiego znawcę i fana thrash metalu ale słowa uznania należą się także amerykańskim weteranom gatunku z Overkill. Dwudziesta płyta w ich bogatej dyskografii, Scorched to kolejny solidny album, pełen agresywnych riffów i pewnej dozy rock'n'rolla. Brzmi to wszystko naprawdę świeżo.

Glam metalowym albumem kwartału jest dla mnie z kolei Seven, nowe wydawnictwo zespołu Winger. Może i muzyka grana obecnie przez tę kapelę bardziej zbliża się do klasycznego hard rocka czy bluesa z elementami progresywnymi to nadal czuć tę mlodzieńczą energię i ducha lat 80-tych. Niemniej jednak jest to płyta z muzyką dojrzałą i podejmującą poważne tematy. Polecam ją zarówno fanom melodyjnego metalu jak i szukającym czegoś więcej.

Elementy progresji, a także folku i psychodelii znajdziemy na mojej ulubionej doom metalowej płycie ostatnich miesięcy. Mowa oczywiście o The Old Ways Remain kanadyjskiego Blood Ceremony. Zespół, który czerpie inspiracje z wielu źródeł po raz kolejny zaprezentował muzykę nieszablonową, pełną eksperymentów, instrumentów na co dzień raczej niewiązanych z metalem. Nad tym wszystkim unosi się piękny dźwięk fletu i hipnotyzujący wokal Alli O'Brien. Jednym słowem muzyczne cudo.

Na koniec kategoria rock progresywny. Tutaj konkurencję zdeklasowało kanadyjskie Mystery z cudowną płytą Redemption. Ciężko znaleźć na niej utwór niepotrzebny i ponad 70-minut muzyki nie potrafi się znudzić nawet po n-tym przesłuchaniu. Każda piosenka (a może raczej kompozycja gdyż trudno nazwać piosenką tak rozbudowane utwory) ma w sobie coś wyjątkowego, jednak najbardziej wciągają mnie The Beauty and the Least z kilkuminutową solówką gitarową i pełen niepokoju i cięższych brzmień Pearls and Fire. 

NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIE

Od razu sprostowanie, przez zaskoczenie mam na myśli raczej pozytywne niespodzianki, choć w przypadku Majesty jest to raczej słodko-gorzki smak. Na nową płyte zespołu czekaliśmy dobre cztery lata, kiedy w końcu ujrzała światło dzienne okazała się bardzo solidnym albumem, mocnym kandydatem do tytułu plyty roku. Niestety niemal równocześnie z premierą otrzymaliśmy informację, że zespół definitywnie kończy działalność. Czuję żal, gdyż wydawało się, że kapela wreszcie wraca na dobre tory.

Zaskoczeniem była również premiera nowej płyty industrial-gotyckiego Deathstars. Przyznam, że trochę o tym zespole zapomniałem a tu nagle nowy singiel, potem drugi, trzeci i cała płyta, która fajnie nawiązuje do klasycznych wydawnictw a jednocześnie stara się zaoferować jakieś nowe brzmienia. 

Pragnę jeszcze wspomnieć o debiucie nowego zespołu Thomasa Winklera, byłego wokalisty Gloryhammer. Pod nazwą Angus McSIX [sic!] rzucił on wyzwanie swoim byłym kolegom (którzy również wydali niedawno nową płytę) i przyznam, że poradził sobie dość dobrze. Muzyka, którą znajdziemy na Angus McSIX and the Sword of Power bliższa jest melodyjnemu metalowi z elementami elektroniki, mniej na niej elementów power metalowych ale jeżeli nie bierzemy jej aż tak bardzo na serio to potrafi przynieść dużo radości słuchaczom.

NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE

W tej kategorii raczej nie będzie zaskoczenia. Zupełnie nie przypadła mi do gustu nowa pozycja w dyskografii zasłużonej bądź co bądź ekipy, jaką jest L.A. Guns. Wydane w tym roku Diamonds to płyta bez historii, mająca może trzy przyzwoite piosenki. Reszta to wypełniacze, które wchodzą jednym uchem a uciekają drugim. To już chyba pewna tradycja, gdyż od 4-5 wydawnictw zespół przeplata naprawdę udane płyty z muzycznymi słabeuszami. A szkoda, bo jednak mają potencjał do tworzenia czegoś lepszego.

Zawiodłem się również trochę na dwóch zespołach, które w poprzednich latach wzbudziły moją uwagę. Mowa o Smoulder i Project: Roenwolfeb. Ich najnowsze albumy są przyzwoite ale jednak miałem wobec nich większe oczekiwania. Wszystko jest niby ok, widać kunszt artystyczny, potencjał ale brak tego "czegoś" co mnie kiedyś do nich przyciągnęło. Mam nadzieję, że w przyszłości obie ekipy się poprawią, bo pokazali już, że stać ich na więcej.

NAJCIEKAWSZE ODKRYCIA

Ten paragraf również podzielę pod katem gatunkowym, jednak może nie aż tak szczegółowo jak w przypadku najlepszych albumów. Przede wszystkim odkryciem, które było dla mnie największym zaskoczeniem jest rodzimy Kres i album Alchemia Pustki. Jest to kawał naprawdę solidnego depresyjnego black metalu (choć ortodoksów może razić duża ilość czystych wokali). Klimat rezygnacji i beznadziei, poetyckie teksty i wokalna różnorodność tworzy razem muzykę niecodzienną, której odsłuch można porównać do wieczoru przy świecach i poezji jednego z przedwojennych katastrofistów. Cudo.

Drugim zespołem z Polski, który padł moim łupem w ostatnich trzech miesiącach jest folkmetalowa Łysa Góra. Icj najnowszy krążek W Ogniu Świat to udane połączenie elementów folkowych, progresywnych i metalowych. Na uwagę zasługują również teksty, niezawsze nawiązujące do motywów ludowych, lecz próbujące poruszać także bardziej współczesne tematy. W tym wszystkim mogę sobie zarzucić jedynie, że tak późno trafiłem na ten zespół a mam wszak w bibliotece dużo polskiego folk rocka/metalu.

Powermetalowym odkryciem, które zawdzięczam blogowi Power Metal Warrior jest zespół Evermore, którego obie dotychczas wydane płyty są pełne melodyjnego i szybkiego grania, przeplatanego tu i ówdzie bardziej stonowanym, epickim utworem. Zachęcam do zapoznania każdego fana Helloween, Rhapsody czy Stratovariusa.

Na koniec oczywiście nie mogę zapomnieć o stronie Doom Charts. W tym kwartale najciekawszym odkryciem, którego dzięki nim dokonałem jest doomgaze'owy zespół Spotlights. Jak sama nazwa wskazuje, łączy on w sobie elementy atmosferycznego doomu i shoegaze'a. Wstyd się przyznać, że kiedyś dość mocno drwiłem z samej idei "shoegaze" a teraz gdy słyszę jego elementy połączone z doom czy black metalem to mocniej nadstawiam ucho.

OCZEKIWANIA NA PRZYSZŁOŚĆ

W tym miejscu chciałbym wymienić jeszcze albumy muzyczne, których premiera dopiero przed nami, a na które czekam z największą niecierpliwością. Ciekawi mnie też, czy gdy będę na koniec września przygotowywał podsumowanie Lata 2023 któreś z nich znajdą się wśród tych "naj" czy niestety wśród rozczarowań. Oby tych drugich było jak najmniej. A oto lista zapowiedzi wraz z datami premier:

Bloodbound - Tales From the North - 17.07

Spirit Adrift - Ghost at the Gallows - 18.08

Alice Cooper - Road - 25.08

Primal Fear - Code Red - 01.09

Eclipse - Megalomanium - 01.09

Soen - Memorial - 01.09

PODSUMOWANIE

Za nami więc kolejne intensywne muzycznie trzy miesiące. Poniżej playlista z 40-oma najczęściej słuchanymi przeze mnie w tym czasie utworami. Liczę, że jej różnorodność przypadnie Wam do gustu. Chętnie też poczytam, a tym bardziej posłucham jak Wam minęła wiosna i czego oczekujecie po najbliższych miesiącach. Trzymajcie się i do poniedziałku!

Playlista: IV, V, VI 2023

poniedziałek, 26 czerwca 2023

19.06-25.06.2023

 


Ale ten czas leci. Zbliżamy się pomału do końca czerwca, blog funkcjonuje już prawie 5 miesięcy. Zanim jednak przyjdzie czas na podsumowania miesięczne czy kwartalne, tradycyjnie w poniedziałek Top Tygodnia.

Zacznę oczywiście od prezentacji zespołu, który bardzo wyraźnie zdominował ten ostatni okres - mowa o aor/hard rockowym projekcie Pride of Lions. Ich najnowsza płyta Dream Higher to niesamowicie wciągająca mieszanka melodii, hard-rockowych gitar, klawiszy a przede wszystkim wokałów, zarówno głównego Toby'ego Hitchcocka jak i gitarzysty Jima Peterika. Utrzymuję to co pisałem już tydzień temu - album nie jest może aż tak przebojowy i glam metalowy jak poprzednik ale nadal jest to muzyka wysokiej klasy. Całości dopełniają teksty, wykraczająca daleko poza typowo aor-ową tematykę miłosną. Z sześciu obecnych na playliście utworów moim absolutnym faworytem jest Find Somebody to Love ale warto zwrócić uwagę i na utwór tytułowy i na najbardziej gitarowy w zestawie Renegade Heart. Tak naprawdę zachęcam do odsłuchu całego albumu, gdyż naprawdę warto.

Dość często słuchanym przeze mnie zespołem było również prog-rockowe Mystery. Prócz utworów z najnowszej płyty zatytułowanej Redemption, o której już nie raz pisałem, sięgnąłem po starsze pozycje w dyskografii grupy. Efektem tego jest obecność takich neo-progowych perełek jak Dear Someone z The World is a Game czy Come to Me z poprzedniego albumu Lies and Butterflies. Myślę, że dzięki temu będziecie mogli sobie zaobserwować rozwój zespołu na przestrzeni ostatnich lat a i zyskacie dobrą pozycję wyjściową do zapoznania z wyżej wymienionymi, również wysoko cenionymi przez krytykę wydawnictwami.

Jeśli chodzi o konkretny gatunek muzyczny, to z dzisiejszej playlisty najbardziej ucieszą się fani doom metalu. Ten najsmutniejszy i najbardziej melancholijny podgatunek muzyki metalowej reprezentuje bowiem aż pięć zróżnicowanych stylistycznie zespołów. Zacznijmy od bardziej stonerowego skraju doomowego spektrum. Amerykański Royal Thunder wydał niedawno swój czwarty długogrający album Rebuilding the Mountain. Muzyka na nim zawarta to połączenie psychodelii i okultyzmu ze stonerowymi gitarami i hipnotyzującymi melodiami. Dużym plusem jest też charakterystyczny drapieżny wokal Mlny Parsonz. Na playliście możecie zapoznać się z przebojowym The Knife, agresywnym The King oraz bardziej stonowanym i melancholijnym Twice.

Kolejnym zespołem jest moje niedawne odkrycie ze strony Doom Charts, stoner rockowy band Formula 400. Ich muzyka łączy w sobie ciężkie, melodyjne riffy gitarowe z rock'n'rollowymi rytmami i dość mocno zdartym głosem śpiewającego gitarzysty Dana Fricka. Moje dwa ulubione utwory, które zamieszczam na playliście to Stardust i Kickstands Up - oba można określić mianem przebojowych. Polecam ten zespół m.in. fanom takich kapel jak Duel, Kadabra czy Kadavar. 

Teraz czas na przedstawiciela bardziej tradycyjnej wersji doom metalu. Mowa oczywiście o Altar of Oblivion, który po kilkuletniej przerwie zaprezentował nam EP-kę z nowym materiałem. Zespół nadal utrzymuje stylistykę, do której nas już przyzwyczaił - mocne, heavy metalowe klimaty, refleksyjny klimat i wpadające w ucho melodie. Utwory takie jak Burning Memories czy Maniac Masquerade przypadną do gustu szczególnie tym, którym doom kojarzy się głównie z Candlemass.

Nową EP-kę i również po dłuższym okresie milczenia wydało włoskie The Foreshadowing. Na Forsaken Songs mamy zbiór niepublikowanych do tej pory utworów i coverów. Całość utrzymana jest w gotyckiej stylistyce, tak charakterystycznej dla tej kapeli. Najciekawszym kawałkiem na płycie jest moim zdaniem znany już z singlowego wydania Paranoid Boyd ale zachęcam do zapoznania się również z pozostałymi utworami. Co ważne, zespół zapowiedział wydanie longplaya z całkowicie premierowym materiałem więc tym bardziej warto umilić sobie czas oczekiwania odsłuchem EP-ki.

Klasykiem death/doom metalu jest niewątpliwie Swallow the Sun. W ostatnim czasie naszła mnie ochota by powrócić do rzadziej odsłuchiwanych przeze mnie płyt tej kapeli. Mój wybór padł na pochodzący z 2009 roku New Moon i, chyba najbardziej majestatyczne, trójpłytowe aż wydawnictwo Songs from the North. Na dzisiejszej playliście każdy z tych krażków reprezentuje jeden utwór, z którym warto się zapoznać. Zachęcam oczywiście do odsłuchu całych albumów, choć na Songs... trzeba poświęcić grubo ponad 2 godziny.

Pozostając w melancholijnych i refleksyjnych tematach, nie mogę nie wspomnieć o nowej płycie brytyjskiego Inkubus Sukkubus, mojego ulubionego gothic rockowego zespołu. Co prawda muzyka zawarta na She of a Thousand Names nie prezentuje niczego oryginalnego (ostatni naprawdę świeżo brzmiący album kapeli to The Goat z 2011r), to jednak nie można powiedzieć że jest to odcinanie kuponów od dawnej popularności. Jest to nadal muzyka klimatyczna, przyozdobiona romantycznym wokalem Candii McKormack, czerpiąca inspirację m.in. z kultury orientalnej, z charakterystycznym automatem perkusyjnym i dość częstym użyciem dzwonów w sekcji rytmicznej. Album został wydany kilka dni temu więc póki co mam dla Was tylko majestatyczny utwór tytułowy, jednak na pewno na kolejnych playlistach pojawi się więcej utworów.

O proto-metalowym Banchee wspominałem już kiedyś w jednym z tygodniowych podsumowań. Jest to zespół, który na przełomie lat 60-ych i 70-ych wydał dwie ciekawe płyty, łączące blues rocka z psychodelią. Niestety kapela nie przebiła się do mainstreamu i dziś jest znana głównie pasjonatom. Myślę, że dwa utwory zawarte na playliście - bardziej rockowy Train of Life i bardziej psychodeliczna Evolmia zwrócą uwagę na ten naprawdę ciekawy a zapomniany band.

Nowe albumy wydały również dwa zespoły powiązane z muzyką power metalową. Jag Panzer to już zasłużony weteran amerykańskiego powera, jednak na The Hallowed pokazuje, że nadal ma pomysł na agresywną ale i melodyjną muzykę. Jako dobry przykład można podać singlowy Stronger Than You Know, mający w sobie wszystkie znaki szczególne grupy. Druga kapela Pyramaze łączy power z bardziej progresywnymi brzmieniami. Powiem szczerze, że wydane wcześniej single jakoś nie nastrajały mnie mega optymistycznie co do całej Bloodlines, na szczęście utwór The Mystery przywrócił mi nadzieję. Jest to szybki i melodyjny kawałek, który na dlugo zapada w pamięć. Myślę, że po kolejnych odsłuchach spodoba mi się więcej utworów, warto pamiętać, że muzyka Pyramaze nieraz potrzebuje czasu by przekonać do siebie słuchacza, ale gdy już się jej na to pozwoli to daje dużo radości.  

Swój debiutancki album wydała niedawno również nasza rodzima, folk metalowa kapela Likho. Muzyka zawarta na I Am the End to połączenie folkowego brzmienia z melodeathem, co wypada naprawdę dobrze. W wielu momentach czuć wpływ m.in. Eluveitie, w innych wydaje się znów, że to bardziej thrash z akompaniamentem skrzypiec. Zostawia to słuchaczowi duże pole do eksploracji i własnej interpretacji.  Duży plus za zróżnicowane wokale a przede wszystkim za killer w postaci Pagan Reaction. Widać, że zespół ma potencjał i będę z zainteresowaniem śledził jego rozwój. Obok Łysej Góry to kolejny zespół, o który muszę zakutalizować playlistę poświęconą polskiemu folk metalowi. Może trochę szkoda jedynie, że kapela zdecydowała sie nagrywać w języku angielskim ale w sumie to takie moje małe czepialstwo. Poza tym jest naprawdę solidnie.

Pozostałe utwory na playliście to znane Wam już single power metalowego Iron Savior (The Firestar) i aorowego Eclipse (The Hardest Part is Losing You), thrash'n'rollowe Bag O' Bones od Overkill czy power metalowy Gloryhammer  z utworem Holy Flaming Hammer..., z wolna stający się moim ulubionym kawałkiem z najnowszej płyty kosmicznych Szkotów.

Podsumowując, dużo doom metalu ale nie brakuje też bardziej melodyjnych i progresywnych brzmień. Liczę, że zaprezentowany na playliście set przypadnie Wam do gustu. Zapraszam do odsłuchu a ja wracam do porządnego odsłuchu najświeższych premier. Liczę, że za tydzień znajdziecie tu więcej propozycji od m.in. Jag Panzer, Inkubus Sukkubus czy Pyramaze. 

Playlista: 25.06.2023

piątek, 23 czerwca 2023

Polecam: Cruz Del Sur Music

 


Witajcie. Czas na kolejny post z cyklu Polecam. Tym razem postanowiłem poświęcić go włoskiej wytwórni muzycznej Cruz Del Sur Music, która w naszym kraju nie jest może jakoś specjalnie rozpoznawalna ale ma w swoim port folio sporo ciekawych zespołów, które mogą Was zaciekawić.

Wytwórnia powstała w 2003 roku i za swój cel stawia promocję przede wszystkim epickiej muzyki, mocno zakorzenionej w metalowej tradycji. Szczególną uwagę poświęca amerykańskiej scenie muzycznej. Wydawnictwa sygnowane logiem Cruz Del Sur powinny przypaść do gustu wielbicielom przede wszystkim tradycyjnego i epickiego doom metalu, amerykańskiego power metalu czy oldschoolowego heavy metalu.

Wytwórnia ma na swoim koncie ponad sto wydanych albumów. Przez przeszło 20 lat istnienia wydawała płyty m.in. While Heaven Wept czy Atlantean Kodex. Aktualnie w swoim katalogu mają takie kapele jak Gatekeeper i Smoulder, o których mogliście poczytać na moim blogu w drugiej połowie marca. Jeśli chodzi o inne zespoły, które lubię i mógłbym Wam polecić to przede wszystkim heavy metalowe Sonja i Mirror, tradycyjne doomowe Orodruin i Stygian Crown czy epickie Lunar Shadow i Fer de Lance. Nie wyczerpuje to jednak bogatego zbioru wykonawców jakim włoski label dysponuje - ciężko jednak znaleźć czas na śledzenie każdej wypuszczanej na rynek nowości. 

Przechodząc do tematu dzisiejszej playlisty, w przeciwieństwie do artykułów o Doom Charts czy Melodicrock.com - zamiast listy "odkryć" zamieszczam listę "rekomendacji" - czyli najlepszych wg mnie zespołów znajdujących się w rosterze CDS Music. Zachęcam do obserwowani i słuchania playlisty, bo myślę (nieskromnie) że zawiera kawał naprawdę solidnej muzyki.

Playlista: My Cruz Del Sur Recommendations

wtorek, 20 czerwca 2023

12.06-18.06.2023

 

Zdecydowaną większość mijającego tygodnia spędziłem na wyjeździe do Warszawy, gdzie towarzyszyła mi jak zwykle dobra muzyka. Pisałem ostatnio, że ZZ Top super sprawdza się jako soundtrack do jazdy samochodem, z dzisiejszego postu dowiecie się jednak, że moje muzyczne przygody nie ograniczyły się do brodatego trio z USA. 

Co prawda na playliście znalazło się miejsce dla przebojowego Gimme All Your Lovin', jednak w kategorii melodyjnego hard rocka tydzień zdominowała najnowsza płyta Pride of Lions Dream Higher. Duet złożony z gitarzysy Survivor - Jima Peterika i jednego z ciekawszych wokalistów młodszego pokolenia Toby'ego Hitchcocka po raz kolejny zaserwował nam mieszankę przyjemnych melodii i gitarowej soczystości. I choć ich najnowszy krążek nie wyróżnia się aż tak przebojowością jak poprzedni Lion Heart ani nie romansuje z progresją jak świetny Destiny Stone to nadal jest to kawał solidnego AOR-a. To nie lada wyczyn nie schodzić poniżej pewnego poziomu na siódmym już z kolei albumie.

Uzupełnieniem puli zespołów prezentujących melodyjne podejście do hard rocka i metalu jest amerykańska ikona Winger, który dziś gości na playliście z utworem Tears of Blood - chyba moim ulubionym kawałkiem z ich najnowszej płyty (zachęcam do zapoznania się z całym wydawnictwem bo naprawdę warto).

Dzisiejszy artykuł powinien zaspokoić głód fanów doom metalu, którzy ostatnio znajdowali u mnie mniej ciekawych propozycji. Tym razem mam dla Was utwory aż sześciu różnych wykonawców. Na pierwszy plan wysuwają się na pewno Altar of Oblivion i Royal Thunder. Pierwszy z tych zespołów, grający tradycyjnego, epickiego dooma w stylu Candlemass wydał niedawno EP-kę z pierwszym od czterech lat premierowym materiałem. Utwory takie jak tytułowy Burning Memories czy Maniac Masquerade udowadniają, że panowie dość efektownie wykorzystali kilkuletnią przerwę. Druga z wymienionych kapel to mieszanka stoner rocka i psychodelii z charyzmatycznym wokalem Milny Parsonz. Zaprezentowane na nowym albumie Rebuilding the Machine utwory charakteryzują się nieco westernowym klimatem i przebojowością, nie zapominając oczywiście o pewnej dozie melancholii. Z trzech obecnych na playliście piosenek najbardziej polecam energiczny i hipnotyzujący Twice.

Warto wspomnieć też o dwóch doom metalowych singlach, które miały premierę w piątek. Portugalski Dream of Poe zaprezentował utwór The Lament of Phaeton, będący zapowiedzią nowego albumu. Jak widać (a w zasadzie słychać) w nowej kompozycji, panowie wierni są wypracowanemu na przestrzeni lat stylowi - jest wolne tempo, melancholijny klimat i charyzmatyczny wokal który nomen omen brzmi jak lament. Nie jest to oczywiście wada, bo singiel robi bardzo dobre wrażenie i budzi apetyt na więcej. Utwór Barn Burner to już trzecia piosenka zapowiadająca najnowszą płytę Spirit Adrift, zatytułowaną zgodnie z tradycją Ghost at the Gallows. Tu mamy natomiast do czynienia z mixem doom i klasycznego heavy metalu. Kompozycja jest ciężka, klimatyczna i wpadająca w ucho. Zachęcam do zapoznania się również z dwoma poprzednimi apetizerami i czekania wraz ze mną na pełen album.

Ostatni przedstawiciele doom metalu (i pokrewnych nurtów) to znane Wam już Blood Ceremony z absolutnie hitowym The Bonfires at the Belloc Coombe, a także absolutne odkrycie (wiadomo z Doom Charts) - zespół Formula 400. Jest to kapela której bliżej do stoner rocka niż doom metalu, w której muzyce czuć ten duszny, południowy klimat. Na dzień dzisiejszy macie tylko jeden utwór - Stardust, choć mam nadzieję że znajdę czas na głębszą eksplorację ich dyskografii.

Z pozostałych gatunków mamy dziś trochę power metalu, reprezentowanego głównie przez grających ich cięższą odmianę Mystic Prophecy. Ich najnowszy album na dobre rozgościł się w moich głośnikach i pomimo kilku tygodni od premiery nie odpuszcza. Macie dziś do odsłuchu aż 4 utwory, więc będziecie mieli szansę dość dobrze zapoznać się z ich muzyką. Poza tym jest jeszcze singlowy Firestar od Iron Saviora (najczęściej słuchana przeze mnie ostatnio piosenka), epicki Busted to the Floor od Falconera,  reprezentujący nowy krążek Gloryhammer Holy Flaming Hammer of Unholy Cosmic Frost o iście blackmetalowym tytule i jedna kompozycja z nowego albumu Sacred Outcry (The City of Stone, który już pewnie poznaliście tydzień temu).

Cztery utwory to również reprezentacja gothic metalowej Sirenii, która pod koniec maja wydała dobrze przyjęty przez krytykę album 1977. Dowodzona przez gitarzystę i kompozytora Mortema Velanda ekipa nie odkrywa tym krążkiem Ameryki ale pokazuje, że w swojej lidze nadal jest liczącą się siłą. Ciekawy jest fakt, że w takich symfoniczno-gotyckich klimatach z damskim wokalem od lat nie odkryłem nowego, obiecującego zespołu a wszystkie których regularnie słucham to kapele poznane jakieś 10-12 lat temu. Tym bardziej cieszy, że weterani utrzymują formę.

Na zakończenie dwa słowa o niesłabnącym zainteresowaniu jakim darzę nowe wydawnictwo kanadyjskiego neo-progowego Mystery. Uważam, że Redemption to naprawdę jeden z kandydatów do tytułu prog-rockowej płyty roku, gdyż tak pięknych melodii i umiejętności komponowania długich, nieraz ponad dziesięciominutowych utworów cały czas zajmujących uwagę słuchacza nie spotyka się zbyt często. Na dzisiejszej playliście możecie odsłuchać właśnie dwie takie mocarne kompozycje - The Beauty and the Least oraz Pearls and Fire.

Jak widzicie lista utworów i zespołów jest dość zróżnicowana. Cieszę się, że pomimo wyjazdu miałem czas na odsłuch premierowych albumów i singli a także na dalsze muzyczne poszukiwania. Liczę, że niejedna z obecnych na playliście piosenek padnie łupem podczas Waszych muzycznych łowów. Trzymajcie się i miłego odsłuchu. Link:

Playlista: 18.06.2023


piątek, 16 czerwca 2023

Bohaterowie Jednego Albumu - Playlista Tematyczna

 


Wszyscy na pewno znamy niejeden zespół, który debiutanckim albumem narobił wielkiego zamieszania na scenie, po czym ucichł na wieki (albo na cokolwiek krótszy okres czasu). W dzisiejszym artykule postanowiłem przedstawić Wam osiem zespołów, reprezentujących różne podgatunki rocka i metalu, które wpisują się w ten właśnie schemat.

1. Lorenguard - Eve of Corruption: The Days of Astasia - Part One
Amerykański zespół power metalowy, który chciał zaproponować nam kolejną epicką sagę fantasy. W tym przypadku albumom muzycznym miała towarzyszyć powieść napisana przez jednego z muzyków. Ostatecznie powieść udało się wydać a muzycznie historia Astasii skończyła się tylko na debiucie. Sama muzyka była naprawdę godna uwagi - epicką, szybka i melodyjna ale nie zahaczająca o pastisz. 

2. Involution - Evolution of Thoughs
Przedstawiciel bardzo bogatej niemieckiej sceny power metalowej na swojej jedynej, debiutanckiej płycie zaprezentował muzykę mocno osadzoną w heavy metalowej tradycji, niepozbawioną jednak elementów przebojowości. Ich jedyna, debiutancka płyta tak przypadła mi do gustu, że w pierwszych miesiącach 2014r była jednym z najczęściej słuchanych przeze mnie albumów a do utworu Another Torch nadal bardzo chętnie wracam pomimo upływu tylu już lat.

3. Turilli/Lione Rhapsody - Zero Gravity (Rebirth and Revolution)
Chyba największe nazwiska z opisywanych dziś przeze mnie płyt. Fabio Lione i Luca Turilli połączyli siły po raz pierwszy od wielkiej schizmy w Rhapsody of Fire. Początkowo ich zespół miał nazywać się "Zero Gravity" ale wydawca zasugerował skorzystanie ze znanej na całym świecie marki "Rhapsody". Wiele osób miało bardzo duże oczekiwania względem tego albumu, które muzycy spełnili tylko częściowo. Muzyka zaprezentowana na płycie była bardziej progresywna, momentami mocno inspirowana dokonaniami Queenu - mniej było magii i przebojowości, do których przyzwyczaiły nas wszystkie poprzednie inkarnacje Rhapsody. Na dzień dzisiejszy wiadomo, że nie powstanie kolejna płyta, gdyż Luca Turilli zapowiedział całkowite odcięcie się od historii i marki Rhapsody i skupienie na innych projektach. Fabio radzi sobie dobrze w Angrze, więc w sumie czy kolejna płyta TLR jest w ogóle komuś potrzebna?

4. For My Pain... - Fallen
Przechodzimy z power metalu do przedstawicieli metalu gotyckiego. For My Pain... był projektem muzycznym, w który zaangażowane były prawdziwe tuzy fińskiej sceny metalowej - muzycy znani m.in. z Eternal Tears of Sorrow, Charon czy sam Tuomas z Nightwisha. Taka supergrupa nie mogła utrzymać się zbyt długo ale w ciągu kilkuletniego istnienia wydała bardzo dobrą, melancholijną i melodyjną płytę. Gorąco polecam każdemu fanowi gotyckiego grania - i tego bardziej rockowego jak i metalowego.

5. Trees of Eternity - Hour of the Nightingale
Zespół doom metalowy skupiony wokół wokalistki Aleah i jej męża, gitarzysty Swallow the Sun - Juha Raivo. Debiutancki album został nagrany w 2014r lecz z różnych przyczyn zwlekano z jego wydaniem. Niestety w 2016r Aleah przegrała walkę z chorobą nowotworową. By ją upamiętnić, Juha doprowadził do wydania Hour of the Nightingale. Znając historię stojącą za tym krążkiem tym bardziej przejmujące stają się zawarte na nim kompozycje.

6. Immensity - The Isolation Splendour
Grecki zespół grający atmosferyczną wariację na temat death/doom metalu. Na ich debiutanckim albumie znajdziemy siedem długich, rozbudowanych kompozycji, w których ponury growling miesza się z melodyjnym czystym wokalem. Mimo swoich rozmiarów kompozycje nie nudzą się, zespół wie, kiedy zmienić riff gdy staje się zbyt monotonny. Jednym słowem jest potencjał. Niestety od premiery The Isolation Splendour minęło już 7 lat a zespół nie zapowiedział jego następcy. A szkoda...

7. Victorians - Revival
Jedyny reprezentant naszego kraju na dzisiejszej playliście. Zespół, który oficjalnie zakończył swoją karierę w 2019 roku mając na swoim koncie tylko jedną płytę. Ich muzykę można określić jako power/symphonic metal z damskim wokalem. To, co jednak odróżniało Victorians od innych podobnych zespołów to stylizacje na postaci rodem z epoki wiktoriańskiej - czyli mocno steampunkowe. Miałem to szczęście być na ich koncercie w Krakowie i muszę przyznać, że występ robił wrażenie. Na pamiątkę i wspomnienie została mi płyta z autografami muzyków. Może kiedyś będzie białym krukiem - kto wie.

8. The Nights - The Nights
Fiński projekt muzyczny, grający AOR, czyli dla niewtajemniczonych melodyjną odmianę hard rocka. Ich debiutancki krążek pełen jest wpadających w ucho kompozycji, przyjemnych dla ucha dźwięków i odpowiedniej dozy hard-rockowego ciężaru. Wystarczy posłuchać takich kompozycji jak Nothing but Love czy In the Blink of an Eye by załapać o czym mówię. Niestety potencjał drzemiący w zespole nie został jak na razie rozwinięty a strona grupy na facebooku jest już coraz rzadziej aktualizowana.

Podsumowując, macie tutaj osiem ciekawych płyt, które niestety nie doczekały się kontynuacji. Wiadomo, że podobnych zespołów, które zakończyły działalność z jednym tylko krążkiem na koncie jest więcej. Ja wybrałem te, które uznałem za najbardziej interesujące (na obecną chwilę). A jakie kapele Wy uważacie za godne wzmianki? Czekam na polecajki a tymczasem link do playlisty poniżej:

poniedziałek, 12 czerwca 2023

05.06-11.06.2023

 

Zapraszam na kolejne cotygodniowe spotkanie. Przed nami tradycyjnie 30 najczęściej słuchanych przeze mnie w zeszłym tygodniu utworów, co daje nam ok 2,5h interesującej (mam nadzieję) muzyki. Tym razem, z racji braku ciekawych (przynajmniej dla mnie) premier skupiłem się na zespołach, które dawno temu dodałem do zakładki "do odsłuchania" i na długi czas o nich zapomniałem. 

Pierwszym z tych zespołów jest absolutna klasyka i legenda hard rocka - brodate trio z Ameryki - ZZ Top. Tradycyjnie w przypadku kapel z wieloletnią karierą rozpocząłem eksplorację ich dyskografii od albumu Greatest Hits i oczywiście od razu w ucho wpadło mi kilka kawałków. Ich muzyka łącząca w sobie blues, boogie i hard rocka to super opcja na odstresowanie się czy na dłuższą podróż samochodem. Takie hity jak Gimme All Your Lovin, Sharp Dressed Man czy Viva Las Vegas szybko się nie nudzą, a soczysta perkusja i mocne gitary sprawiają że aż chce się tupać nóżką i machać głową w rytm muzyki. Jeżeli jeszcze nie zapoznaliście się z twórczością ZZ Top polecam właśnie tę kompilację.

Drugim zespołem, którego korzenie również sięgają przełomu lat 60-ych i 70-ych jest, zdecydowanie mniej znane Banchee. Tu jednak mamy do czynienia z muzyką będącą połączeniem psychodelii i raczkującego wtedy proto-metalu. Muzyka mniej przebojowa i przystępna niż ZZ Top nie zapewniła zespołowi międzynarodowej sławy, choć myślę że zasłużyli na ważne miejsce w historii metalu. Zespół który istniał może 3-4 lata wydał w tym czasie dwie płyty długogrające, z których po latach stworzono jedną kompilację - Psychedelic Essentials, którą polecam osobom zainteresowanym rozwojem ciężkiego grania. Jako przykłady twórczości zespołu przedstawiam na playliście dwa utwory, z czego zwłaszcza Train of Life ma w sobie coś zaraźliwego.

W tym tygodniu po raz pierwszy na playliście goszczą utwory z nowego albumu Project Roenwolfe, wydanego 2 czerwca. Mimo, że zespół, w którym grają m.in. byli członkowie Judicator określany jest jako power metalowy to jest to jego bardzo amerykańska wersja - cięższa, mniej melodyjna, bardziej skupiona na instrumentalnych aspektach. To wszystko sprawia, że album zatytułowany po prostu Project Roenwolfe potrzebuje czasu, by dotrzeć do słuchacza. Przyznam, że początkowo ten brak melodii trochę mnie odrzucał ale po kilku odsłuchaniach dostrzegłem jednak to "coś" i dziś mogę Wam polecić szczególnie otwierający płytę Boundless czy bardziej epicki Theater of Sorrow.

Na pewno bardziej dojrzałą muzykę niż na poprzednich albumach zaprezentował szkocki Gloryhammer. Na Return to the Kingdom of Fife mniej jest dyskotekowych i elektronicznych wstawek a więcej power metalu (nota bene nadal mocno melodyjnego). Myślę, że wyszło to zespołowi na dobre i w pewien sposób odseparowało od byłego wokalisty, Thomasa Winklera, który jak wiadomo założył własny zespół Angus McSix i w kwietniu wydał bardzo przyjemną ale właśnie mocno elektroniczną płytę. Nowy frontman Michael Sozos ze swoich zadań wywiązuje się bardzo dobrze i nie czuć aż tak bardzo braku poprzedniego, mocno charyzmatycznego jednak wokalu. Na dzisiejszej playliście Królestwo Fife reprezentują cztery piosenki, więc jest to dość dobry materiał by wyrobić sobie własną opinię na ten temat. 

Pozostając w tematyce power metalowej muszę przyznać, że nowy singiel Iron Savior zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Firestar, zapowiadający płytę o tym samym tytule, to kwintesencja twórczości zespoły - szybkie tempo, potężna melodia, mocne gitary i charyzmatyczny wokal Pieta Sielcka dają nam razem prawdziwy hit. Każdy, kto choć trochę identyfikuje się jako fan power metalu powinien tego posłuchać. Świetna robota panowie!

Inni przedstawiciele power metalu w dzisiejszym artykule to wspominany już tydzień temu Sacred Outcry, którego wokalistą jest aktualnie sam wielki Daniel Heiman (tym razem z utworem The City of Stone) i dwa zespoły określane jako heavy/power metal - Majesty (Never Kneel chyba nigdy mi się nie znudzi) i Mystic Prophecy (ciężkie aczkolwiek mocno melodyjne Metal Attack i Road to Babylon).

Dużą reprezentację ma również najnowsza płyta gothic/symphonic metalowej Sirenii. Zawdzięcza to na pewno bardzo melodyjnym i klimatycznym kompozycjom. Jak co tydzień mogę narzekać na zredukowanie roli growlingów Mortema niemal do zera, jednak nie wydaje mi się, żeby wkładanie ich na siłę tam gdzie się da mogło jakoś podnieść jakość albumu. A ta jakość jest naprawdę porządna i 1977 powinien zadowolić wszystkich fanów female fronted metalu (jak ja nie lubię tego określenia). Posłuchajcie chociażby The Setting Darkness czy Wintry Heart i przekonajcie się sami.

Kolejnym gatunkiem, który dość często gościł w moich głośnikach był post-metal. Kilka tygodni temu premierę miała płyta Holocene niemieckiego kolektywu The Ocean. Jest to fajny przykład połączenia ze sobą elementów sludge-metalu z hardcorem i post-rockiem. Utwory na albumie są zróżnicowane - od nasyconych elektroniką po pełnych gitarowego ciężaru. Przedstawicielem pierwszej grupy jest na pewno klimatyczne Parabiosis, natomiast w Subboreal ścierają się elektroniczne pasaże z mocno hardcorowymi refrenami. The Ocean pokazuje, że jest zespołem stale ewoluującym a każda jego odsłona jest warta uwagi. Podobną muzykę gra również Ohhms, choć ta brytyjska kapela mocniej jednak osadzona jest w sludge-metalowych korzeniach. Co jakiś czas wracam do ich albumów, co m.in. skutkuje obecnością na dzisiejszej playliście krótkiej aczkolwiek treściwej kompozycji Asylum.

Jeśli chodzi o doom metal to w dalszym ciągu jestem pod wielkim wrażeniem nowej płyty Blood Ceremony. To połączenie tradycyjnego doomu z progresją a la Jethro Tull bardo wyraźnie wybija się ponad inne premierowe wydawnictwa z tego gatunku a utwór The Bonfires at the Belloc Coombe to kolejny przykład nieszablonowego podejścia do swojej twórczości. Obyśmy nie musieli na kolejny album czekać ponownie siedmiu lat, bo zespół ma potencjał i warto, a nawet trzeba go wykorzystywać.

Przejdźmy do spokojniejszych form muzyki. W kategorii progresywnego rocka nadal dominuje u mnie Mystery z najnowszym albumem Redemption. Kompozycje zawarte na tym krążku mimo swojej złożoności nie tracą w żaden sposób na sile przekazu i swoistej przebojowości. Gitarowe i klawiszowe popisy uzupełniają się z bardzo charakterystycznym wokalem Jeana Pageau, dając w efekcie magiczną i wyjątkową muzykę. 

Pozostało mi jeszcze wspomnieć o reprezentantach tzw aor, czyli nie mniej nie więcej melodyjnej odmiany hard rocka. Niedawno premierę miał nowy singiel absoutnej gwiazdy gatunku - szwedzkiego Eclipse. The Hardest Part is Losing You ma w sobie wszystko za co kochamy ten zespół - przebojową melodię, ciężkie gitary i wiecznie młody głos Erika Martenssona. Ze Szwecji pochodzi również kapela Seventh Crystal, której album Wonderland dość często odtwarzam w ostatnich tygodniach. Tak jak w przypadku Eclipse jest to muzyka mocno gitarowa, melodyjna i przebojowa. Dziś prezentuję Wam tylko utwór tytułowy ale na poprzednich podsumowaniach możecie znaleźć więcej ich kompozycji. Tak Eclipse jak i Seventh Crystal to świetny przykład tego, że aktualnie dziedzictwo hair metalu najpiękniej kultywowane jest w Skandynawii.

Podsumowując, nadal kontynuuję trend znany z poprzednich 2-3 tygodni, gdzie nie koncentruje się na jednym gatunku tylko eksploruję mniej więcej po równo wszystkie moje muzyczne zainteresowania. Skutkuje to zróżnicowanymi playlistami i myślę, że Wy jako czytelnicy docenicie tę różnorodność - In Variete Unitas. Trzymajcie się mocno i łapcie link do playlisty:

Playlista: 11.06.2023

piątek, 9 czerwca 2023

Muzyczny Alfabet - Wasze Listy

 

 

Bardzo mnie cieszy, że artykuł pt "Mój Muzyczny Alfabet" tak Wam się spodobał, stając się z miejsca najczęściej wyświetlanym postem na blogu. Tym bardziej miło mi poinformować, że część z Was odpowiedziała na mój apel, wyzwanie whatever i przygotowała własne playlisty. Zgodnie z obietnicą nadszedł czas by przedstawić je światu.

Każdy z poniższych alfabetów jest wyjątkowy, pełen zarówno znanych zespołów jak i perełek, które dopiero czekają na odkrycie. Jeżeli mógłbym jakoś skrótowo scharakteryzować playlisty, to pierwsza jest bardziej brutalna, druga bardziej alternatywna a ostania najbardziej melodyjna. Jest to jednak dość duże uproszczenie i czuję, że odbiera każdej składance wyjątkowości. Myślę, że najlepiej będzie po prostu zostawić Wam linki do playlist i pozwolić zapoznać się z nimi we własnym zakresie.

A oto Wasze muzyczne alfabety, podlinkowane w kolejności, w której je od Was otrzymałem.

1. Muzyczny Alfabet - autor tebeg (last.fm: Tebbit )

A – Altar of PlaguesA Remedy and Fever
B – The BodyEarth is a Cage
C – Chelsea Wolfe - Vex
D – The DripBlackest Evocation
E – Emma Ruth RundleHaunted Houses
F – FuriaŚlepych dzień
G – GojiraFlying Whales
H – Hail Spirit Noir - Crossroads
I – Isis - Backlit
J – JirmFog by the Steep
K – King Crimson - Starless
L – Little Simz - Venom
M – MastodonBlood and Thunder
N – Neurosis Stones from the Sky
O – OpethThe Drapery Falls
P – PallbearerWorlds Apart
Q – Queen - Innuendo
R – Run the JewelsThursday in the Danger Room
S – SepticfleshPyramid God
T – Thy CatafalqueBarla a Nap
U – UlcerateStare Into Death And Be Still
V – Vektor - Collapse
W – White Ward - Leviathan
X – XibalbaLa Injusticia
Y – Yin Yin One Inch Punch
Z – Wacław ZimpelSine Tapes
 
 
2. Kiljanowy Alfabet Muzyczny - autor Kiljan Sky (last.fm: Kiljan ) - niestety Illusion i Unidy brak na Spotify

A- A Perfect Circle - Blue
B- Blur - Song 2
C- Corruption - Hey You
D- Death From Above 1979 - White is Red
E- Elder - III
F- Failure - Another Space Song
G- Guano Apes - Too Close To Leave
H- Highly Suspect - My Name is Human
I- Illusion - To Co Ma Nadejść
J- Jamiroquai - King for a Day
K- Korn - Make Me Bad
L- Lipali - Kopiejki
M- Muse - Supermassive Black Hole
N- Nirvana - You Know You're Right
O- Orange Range - Asterisk
P- Porcupine Tree - Fear of a Blank Planet
Q- Queens of the Stone Age - Regular John
R- Rage Against the Machine - Bullet in the Head
S- Stone Temple Pilots - Transmissions from a lonely room
T- Thrice - The Earth Will Shake
U- Unida - If Only Two
V - Velvet Revolver - Slither
W - Working For A Nuclear Free City - Silent Melody
Y- YOB - Marrow
Z- ZZ TOP - Sharp Dressed Man
 
 
3. Mój Alfabet - autor Marcin H.

A - Avantasia - Farewell
B - Budka Suflera - Pieśń Niepokorna
C - Cain's Offering - A Night to Forget
D - Derdian - Eternal Light
E - Edguy - Roses To No One
F - Freedom Call - 666 Weeks Beyond Eternity
G - Gamma Ray - Empress
H - Helloween - Skyfall
I - IRA - Bierz Mnie
J - Jan Borysewicz - Pocztówka
K - KAT - Trzeba Zasnąć
L - Lady Pank - Wciąż Bardziej Obcy
Ł - Łzy - Narcyz Się Nazywam
M - Masterplan - Soulbound
N - Nanowar of Steel - Barbie, MILF Princess of the Twilight
O - Oddział Zamknięty - Zabijać Siebie
P - Perfect - Idź Precz
Q - Queen - Love of My Life
R - Rhapsody - Legendary Tales
S - Sonata Arctica - Letter to Dana
T - Turbo - Piąty Żywioł
U - Unisonic - Exceptional
V - Dan Vasc - Sleeping Sun (Male Version)
W - Whitesnake - Is This Love
X - XIII. Stoleti - Ten stary dum se rozpada
Y - Yugopolis - Rzadko Cię Widuję z Dziewczętami
Z - Andrzej Zaucha - Nie Takie Mnie Kochały
 
 
Mam nadzieję, że odsłuch tych playlist poszerzy Wasze muzyczne horyzonty, tak jak stało się to w moim przypadku. W dalszym ciągu zachęcam do tworzenia własnego muzycznego alfabetu - może za kilka tygodni znów będę mógł Wam podesłać linki do nieszablonowych i ciekawych playlist. 
Pozdrawiam w imieniu swoim i autorów tych trzech powyższych playlist!

wtorek, 6 czerwca 2023

29.05-04.06.2023

 


Ostatnie kilka dni było dość ciężkich. Paskudna infekcja, którą najpewniej synek przytargał z przedszkola wyłączyła mnie z codziennego życia na amen. Dlatego dopiero dziś, gdy pomału wracam do siebie udało mi się przygotować dla Was podsumowanie ostatniego tygodnia. Z racji wymienionych wyżej ograniczeń, artykuł będzie miał nieco okrojoną formę i skupię się w nim głównie na nowościach.

Przede wszystkim warto napisać o nowym albumie Sirenii, który co prawda nie jest absolutną nowością (pisałem o nim już poprzednio) ale dopiero ostatni tydzień pozwolił mi się z nim głębiej zapoznać. Z jednej strony zaskoczenia nie ma, zespół kontynuuje bowiem styl zapoczątkowany wydanym w 2016r Dim Days of Dolor, czyli gra melodyjnie, przystępnie ale nie bez symfoniczno-gotyckich wstawek. Z drugiej zaś robi to naprawdę dobrze, co nie zawsze się udawało (jak na Arcane Astral Aeons gdzie poza Love Like Cyanide nagraną z Yannisem Papadopoulosem nie pamiętam żadnej  piosenki). Na dzisiejszej playliście macie do odsłuchu aż 5 utworów, jest to więc dobry materiał by wyrobić sobie własną opinię.

Pięć utworów reprezentuje też Szwedką aor-ową kapelę Seventh Crystal. Też jest to dość świeża pozycja w mojej bibliotece, odkryta dzięki Melodicrock.pl. Wspominając o tej stronie, muzyka jaką grają panowie nie powinna dziwić - jest to wysokiej klasy melodyjny hard-rock sięgający korzeniami do wspaniałych lat 80-tych. Może się powtarzam ale ciekawe jest to, że aktualnie tradycje hair metalu najpiękniej są pielęgnowane właśnie w Skandynawii.

W zeszły piątek premierę miała nowa płyta Gloryhammer, pierwsza nagrana z Michaelem Sozosem w roli Angusa, księcia McFife. Jak dla mnie sprawdza się on za mikrofonem naprawdę dobrze, choć wszyscy zapewne przyzwyczaili się już do Thomasa Winklera, który po odsunięciu (tak to chyba najlepiej nazwać) od zespołu założył kontr-band Angus McSIX i wydał z nim w zeszłym miesiącu solidny album. Ja mam w sumie sentyment do obu wokalistów, gdyż Michaela pamiętam z zespołu Helion Prime, gdzie robił naprawdę świetną robotę (szkoda, że tylko na 1 albumie ale to już historia na inny artykuł). Sama płyta wydaje się być też dość udana, choć nie miałem zbyt wiele czasu by się na niej mocno skupić. W tym tygodniu zobowiązuje się to nadrobić. Na razie na playliście jest jedna, bardzo melodyjna i przebojowa piosenka.

Nową płytę wydał również niedawno grecki Sacred Outcry, który za mikrofon zaprosił samego Daniela Heimana - legendę power metalu, kojarzonego głównie z występami w zespole Lost Horizon, ale też Dimhav, Harmony czy Warrior Path a także wielu gościnnych występów. Już samo nazwisko wokalisty jest mocną gwarancją jakości ale i kompozycje, szybkie, melodyjne ale i rozbudowane artystycznie dobrze się bronią. Szczególnie w pamięć zapadła mi singlowa The Flame Rekindled, którą chcę się dziś z Wami podzielić. Liczę, że Wam też się spodoba.

Inna legenda power metalu - Primal Fear szykuje się do wydania nowego albumu i w piątek światło dzienne ujrzał pierwszy singiel Another Hero. Co tu dużo mówić, jest to typowa primalowa kompozycja - są ciężkie gitary, jest melodyjny i chwytliwy refren i oczywiście jest niesłabnący z wiekiem głos Ralpha Scheepersa. Punkt obowiązkowy nie tylko dla fanów powera.

Na koniec chcę jeszcze wspomnieć o perełce wyszperanej na zdawałoby się już dość dobrze osłuchanej płycie The Alchemy for the Dead doomgazowego Spotlights. Mówię o Algorithmic, która ujęła mnie ponurym, dość zimnym klimatem i niebezpiecznie hipnotyzującą melodią. Jeżeli ktoś jeszcze nie zapoznał się z muzyką nowojorskiej ekipy to go do tego gorąco zachęcam.

Miało być krótko ale i tak się dość mocno rozpisałem. Czas trochę odpocząć, a najlepiej się to robi przy dobrej muzyce. Łapcie link do playlisty i zdrowia wszystkim życzę!

Playlista 04.06.2023

czwartek, 1 czerwca 2023

Maj 2023 - Podsumowanie Miesiąca

 


Dziś zaczyna się czerwiec, czas więc na podsumowanie poprzedniego miesiąca. Mam nadzieję, że playlista przypadnie Wam do gustu, gdyż mamy na niej zarówno zespoły o ugruntowanej pozycji na scenach światowych jak i te dopiero aspirujące do sławy. Żeby odróżnić nieco ten post od cotygodniowych podsumowań postanowiłem nie rozpisywać się szeroko na temat każdej piosenki, tylko napisać pokrótce za co chciałbym dany zespół wyróżnić. 

POWER METAL:
1. Majesty - za mocne i konkretne pożegnanie z fanami a także za rozpędzone Never Kneel, które było najczęściej słuchanym przeze mnie utworem w tym miesiącu
2. Elvenking - za kolejny udany misz-masz gatunków - od folku przez power metal po elementy melo-deathu - a za rok trzecia część tryptyku Reader of the Runes, na którą czekam z niecierpliwością
3. Falconer - za power metalowe hity Pale Light of Silver Moon i For Life and Liberty. Niestety kolejny zespół, który zszedł już ze sceny
4. Rhapsody of Fire - za singlową, uroczą pół-balladę Kreel's Magic Staff, która mam nadzieję zapowiada nowy album Włochów, na którym poznamy dalsze losy Kreela, Bezraela i innych bohaterów
5. Powerwolf - za to, że niezmiennie zapewnia fanom maksimum frajdy swoimi szybkimi, melodyjnymi kawałkami. Niby na Interludium Ameryki nie odkryli ale kilkaset odsłuchań od dnia premiery nie bierze się znikąd

DOOM METAL:
1. Blood Ceremony - za klimatyczne, oldschoolowe brzmienie i ten flet! Najbardziej nie mogę odżałować, że nie było mnie na ich koncercie na Soulstone Gathering - cóż, służba nie drużba
2. IROH - za oryginalny koncept albumu, krótkie, przebojowe piosenki w mocno stonerowym stylu i ten klimat horroru klasy B. Pytanie, czy to będzie jednorazowy projekt czy doczekamy się kontynuacji. Ja na pewno na nią liczę
3. Spotlights - za niepokojącą, oniryczną i melancholijną ale pełną poezji płytę Alchemy For the Dead. Kolejny przykład na to, że doomgaze to obecnie prężnie rozwijający się podgatunek doom metalu
4. Green Yeti - za brudne dźwięki i hipnotyzujące melodie - kolejne, trzecie już na tej liście odkrycie ze strony Doom Charts

POZOSTAŁE:
1. Winger - za udowadnianie sobie i światu, że glam metal nie umarł i zespoły z lat 80-tych nadal mają coś do powiedzienia. Choć teraz więcej w tej muzyce bluesa i progresji, nie odbiera to jej przebojowości a dodaje tylko wartości artystycznej
2. Deathstars - za powrót po ośmiu latach ciszy wydawniczej i to, do czego nas Szwedzi przyzwyczaili - udane połączenie gotyckich klimatów z industrial metalowym brzmieniem
3. Tanith - za wskrzeszenie ducha proto-metalu z lat 70-tych, organiczne, naturalne brzmienie, wpadające w ucho piosenki i te delikatne, aczkolwiek wyraźne gitary. Zespół, którego rozwój należy, a nawet trzeba śledzić
4. Łysa Góra - dla zespołu za udaną, progresywno-folkową płytę, pełną ludowych melodii ale i ciężkich gitar, dla mnie karny punkt za odkrycie ich dopiero teraz
5. Mystery - za genialny album Redemption, refleksyjne, długie acz nigdy nie nudzące się utwory pełne gitarowej wirtuozerii. Coś czuję, że czerwiec będzie należał do nich
6. Overkill - za kolejny trzymający wysoki poziom album, za bycie wiernym thrash metalowi mimo stopniowej ewolucji brzmienia i za Bag O'Bones - utwór który raz wszedlszy nie ma zamiaru opuścić mojego ucha

30 utworów od 15 artystów - ot i cała majowa playlista. Jestem ciekaw jak Wam minął muzycznie ten miesiąc, czy udało się odkryć coś nowego, czy raczej woleliście pozostać przy znanych i lubianych brzmieniach? Przypominam też, że nadal można podsyłać do mnie playlisty z Waszym muzycznym alfabetem - za tydzień planuję post podsumowujący ten mały challenge. 

A teraz zapraszam do słuchania. Z metalowym pozdrowieniem!

Najpopularniejsze