Proszę Państwa, Wysoki Sądzie - to jest profesor Power Metal! Ta parafraza legendarnej już kwestii z filmu Znachor mogłaby być mottem przewodnim dzisiejszego podsumowania. To właśnie tego podgatunku metalu słuchałem w tym tygodniu najczęściej. Kroku dotrzymać mu potrafił jedynie rock progresywny i pojedyncze zespoły z innych kategorii. Przejdźmy więc do sedna.
Austriackie Dragony to zespół, który jeszcze mnie nie zawiódł. Wydany w połowie października nowy krążek Hic Svnt Dracones pełny jest szybkiego, melodyjnego, prowadzonego klawiszami power metalu. Mamy tu też wciągającą, choć trochę przerysowaną historię wyprawy Wikingów do Nowego Świata, która kończy się epickim starciem bogów i ludzi, które może doprowadzić do końca świata. Przyznam, że nieco bardziej do gustu przypadła mi steampunkowa interpretacja losów Franciszka Józefa, jaką zespół zaprezentował na poprzednim wydawnictwie, ważne jednak, że muzycznie to nadal ten sam wysoki poziom. Szczególną uwagę polecam zwrócić na otwierający ten album (zaraz po świetnym intrze, w którym wykorzystano motyw z Symfonii z Nowego Świata Dvoraka) szybki, melodyjny i urozmaicony wokalnie Dreamchasers.
Najważniejszą premierą tego piątku był za to dla mnie War Hearts włoskiego Frozen Crown. Ekipa dowodzona przez gitarzystę Federico Mondellego i utalentowaną wokalistkę Giadę "Jade" Etro wydała już piąty album w ciągu 7 lat swego istnienia. Na szczęście jest to tylko potwierdzenie ich pracowitości a tak szybkie tempo pisania nowej muzyki nie wpływa negatywnie na jej jakość. Po raz kolejny dostajemy dynamiczne, szybkie kompozycje o zapadających w ucho melodiach, wśród których prym wiodą m.in. Night of the Wolfs, On Silver Wing i utwór tytułowy. Jest też miejsce na nieco spokojniejsze ale nie mniej wciągające numery (chociażby I Am the Wind). Po raz pierwszy też w nagraniu albumu wzięło udział troje gitarzystów (plus basista) i myślę, że każdy z nich wniósł coś swojego do brzmienia zespołu. Brawo!
Nie można też zapomnieć o nowej płycie szwedzkiego Veonity, pierwszej nagranej z nowym wokalistą Isakiem Stenvallem. Dotychczasowy gardłowy, Anders Skold ponownie skupil się tylko na roli gitarzysty, choć jego głos słychać w zamykającym album utworze The Fifth Element, który póki co jest moim ulubionym i to jego wybrałem na dzisiejszą listę.
Ponownie na playlistę trafia też moja najulubieńsza kompozycja Stormwarriora - Heading Northe. Jest to jeden z tych utworów, do których człowiek wstaje, dumnie wypina pierś jak dowódca okrętu i krzyczy razem z wokalistą - Na północ!
Z takiego epickiego grania warto poświęcić chwilę na Sunraven, wydany niedawno dziesiąty już album Grand Magus. Niektórzy mówią, że późniejsze dzieła Szwedów nie są już tak udane jak debiut ale myślę, że ich nowa propozycja spodoba się każdemu wielbicielowi podniosłych, ciężkich brzmień.
Przejdźmy teraz do rocka progresywnego a w zasadzie do jego podgatunku zwanego neo-progiem. 15 października światło dzienne ujrzał czwarty album kanadyjskiego projektu Huis. Na In the Face of the Unknown znajdziemy osiem refleksyjnych i przejmujących utworów. Obcowanie z nimi to prawdziwa przyjemność tak dla uszu jak i duszy, choć taka muzyka jest też wymagająca i dopiero przy odpowiednim skupieniu i warunkach (wieczór, przygaszone światło, lampka czegoś mocniejszego) można docenić w pełni piękno tych niezwykłych kompozycji. Jestem tak zachwycony tym albumem, że na playlistę trafia dziś aż pięć numerów - tak tych bardziej kompaktowych (The Miracle, Westminster Bridge, Burning and Downing) jak i bardziej rozbudowanych (Paralyzed, Clouds).
Blind Ego to solowy projekt Kalle Wallnera, gitarzysty RPWL - jednego z moich ulubionych prog-rockowych zespołów. Na jego koncie jest już pięć dobrze przyjetych przez krytykę albumów, z czego ostatni - The Hunting Party wydany w ten piątek. Co mogę powiedzieć o tej płycie? Jest na pewno dojrzała, wymagająca a jednocześnie łatwo trafia do słuchacza. Spośród 7 zawartych na niej kompozycji, po kilku pierwszych odsłuchach w ucho wpadło mi m.in. najdłuższe, ośmiominutowe Breathless i do zapoznania z tym utworem zapraszam na playliście.
Inny dobrze oceniany z wydanych w tym roku progresywnych albumów to Magna Mater, greckiego zespołu Mother of Millions. Panowie w przeciwieństwie do neo-progowych Huis i Blind Ego balansują na granicy prog-rocka i prog-metalu, dostarczając nam dużo ciężkich a zarazem ambitnych dźwięków. Mnie za serce najbardziej ujął utwór tytułowy, z podniosłym refrenem i gościnnym śpiewem Antonii Mavronikoli.
Osobny akapit poświęcę jeszcze polskiej grupie wokalnej Lor. Dziewczyny grają taki bardzo liryczny i ambitny pop z elementami folkowymi. Świetną robotę robią tu skrzypce, na których graja zarówno smyczkiem jak i palcami. Dodatkowym atutem są ciekawe, nieco przewrotne teksty a także plejada gości specjalnych, obecnych na najnowszym albumie kwartetu zatytułowanym Żony Hollywood. W ten sposób na moją playlistę po raz pierwszy trafili (to nie żart) Bracia Golcowie! I uwierzcie, kawałek Na drogę jest mega fajny i chce się go nucić na długo po wyłączeniu odtwarzacza. Podobnie rzecz się ma z takimi przebojami jak fanfiction czy $hrek 2. Szkoda tylko, że w najczęściej słuchanej przeze mnie mainstreamowej stacji radiowej jakoś ich jeszcze nie uświadczyłem.
Mam też coś dla miłośników hard rocka i glam metalu. Po dłuuugiej przerwie wróciłem do muzyki amerykańskiej lisicy, czyli zespołu Vixen. Z różnymi zmianami w składzie ale kapela aktywna jest do dziś, choć dla mnie najlepszą płytą grupy pozostaje ich numer 2 - Rev it Up z 1990 roku. To tu są moje ulubione kawałki girlsbandu - ballada Love is a Killer i energiczny, przebojowy Not a Minute Too Soon.
Podobną muzykę, choć w bardziej nowoczesnym wydaniu gra belgijskie All I Know. Aż 16 lat od debiutanckiej płyty trzeba było czekać na coś nowego z ich strony. W tym roku ukazala się EP-ka pt. Stilleto Nightmare, na której znajduje się bardzo fajna, przebojowa piosenka - (Can't Get You) Outta My Head. Jak sugeruje tytuł, jest tak dobra, że nie mogę jej wyrzucić z głowy. I dobrze, bo nie chcę tego robić.
A co z pozostałymi artystami? Trzy utwory na playliście reprezentują folk metalowego Velesara. Naprawdę bardzo lubię jego najnowsze Pogorzelisko. Nie słabnie tez fascynacja nowym XIII. Stoleti a zwłaszcza bardzo osobistym i pełnym emocji Muj bratre muj. Z jednym utworem wpada też zjawiskowa Bobbie Dazzle - od Back to the City nie sposób się uwolnić. I drugi raz w tym artykule pojawia się pytanie - czy tak naprawdę chciałbym to zrobić?
Na tego typu pytania najlepiej odpowie playlista z 30-ma najcześciej słuchanymi w tym tygodniu utworami. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu nie tylko powermetalowcom i prog-rockowcom. Miłego odsłuchu i dobrego tygodnia! A ja już odliczam godziny do Powerwolfa na Tauronie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz