Mijający tydzień obfitował w ciekawe muzyczne premiery, tak w kategorii singli jak i albumów długogrających. Dodatkowo, szczęście mi dopisało i dokonałem kilku naprawdę ciekawych acz nie zawsze oczywistych odkryć. W związku z tym, jak co poniedziałek, chcę się z Wami podzielić nowym podsumowaniem i playlistą.
Jeżeli chodzi o gatunki muzyczne, to w ostatnich dniach obracałem się raczej w kilku konkretnych kręgach - doom metalu, power metalu i rocka progresywnego. Pozostałe nurty muzyczne są w dzisiejszej playliście raczej skąpo reprezentowane.
Ale może zacznijmy, trochę z przekory, od tych wyjątków od reguły. Tu pierwszym wyborem z automatu jest absolutna legenda gitarowego grania, człowiek obecny na scenie od niespełna 60-lat, prawdziwy rockowy dinozaur - Alice Cooper. Co ważne, mimo takiego stażu jest to nadal aktywnie działający i tworzący artysta, o czym przekonuje nas nowy album zatytułowany Road. Muzyka na nim zawarta bliska jest klasycznemu, melodyjnemu hard rockowi a po kilku przesłuchaniach najbardziej w ucho wpadły mi Go Away i Big Boots. Czuję, że nowy Alice zagości w moich głośnikach na dłużej.
Drugim zespołem, a raczej projektem, niewpisującym się w zarysowany na wstępie schemat jest Elle Tea, czerpiący mocno z klasycznego heavy metalu i hard rocka. Tytułowy utwór z debiutanckiego albumu Fate is at My Side wciąga od pierwszego odsłuchu. Warto dać szansę temu mało jeszcze znanemu nad Wisłą artyście.
Przejdźmy jednak już do głównych bohaterów tego artykułu, gdyż nie mogę się doczekać aż podzielę się z Wami moim prog-rockowym odkryciem. Mowa o zespole Andareda, o którym przeczytałem przez przypadek na stronie ArtRock.pl, w kontekście przygotowywania pierwszej po 12 latach płyty z premierowym materiałem. Wyszukałem zespół na Spotify i włączyłem pierwszy lepszy utwór. Padło na Serce Smoka i uwierzcie, oniemiałem. Od trzech dni słucham tego kawałka na okrągło, po 8-10 razy dziennie. Wspaniały tekst, niebanalna muzyka i pewna lekkość z jaką ten utwór sączy się z głośników - mam wrażenie, że ciężko słowami oddać te emocje, które czuję słuchając Serca Smoka. Zresztą, cały album W pobliżu rzeczywistości jest bardzo dobrą pozycją dla każdego wielbiciela progresywnego rocka. Liczę, że w przyszłym tygodniu podrzucę Wam więcej ciekawych utworów tego wykonawcy.
W dalszym ciągu bardzo często sięgam po nowy album Karnataki. Requiem for a Dream ma w sobie zarówno rozbudowane utwory, subtelne gitary, elementy gotyckie, symfoniczne czy nutkę orientalnego klimatu. Jednym słowem wszystko to, co sprawia, że styl zespołu jest tak unikalny i w miarę stabilny, pomimo licznych zmian personalnych. W tym tygodniu na playliście mamy trzy utwory, które mocno polecam.
Z nowego albumu Comedy of Errors, zatytułowanego Threnody for a Dead Queen niezmiennie urzeka mnie spokojny, balladowy kawałek Jane (Came out of Blue), choć na płycie nie brakuje też rozbudowanych, rasowych prog-rockowych suit. Niemniej jednak to Jane skradła moje serce, może właśnie ze względu na swą odmienność?
Nowy singiel wypusciła też prog metalowa Vola, jeden z najciekawszych przedstawicieli gatunku, którego rozwój śledzę od wydanego w 2015r debiutu. Muzycy nie boją się sięgać po elementy elektroniczne, eksperymentować z brzmieniem i formą utworów. Na duży plus również umiejętne wykorzystanie techniki djentu (pamiętajcie - djent is not a genre!). Zachęcam do zapoznania się zarówno z singlowym Paper Wolfem jak i innymi albumami zespołu.
W kategorii power metal najważniejszym wydarzeniem była niewątpliwie zapowiedź nowej płyty austriackiego Serenity. Jednym z promujących ją singli jest wydany w zeszłym tygodniu The Fall of Man z gościnnym udziałem samego Roya Khana, legendarnego (byłego już) wokalisty Kamelot. Utwór obiecujący, dobrze się go słucha choć nieco brakuje mu przebojowości. Oceńcie sami - jest na playliście.
W piątek światło dzienne ujrzał również nowy album niemieckiego The Unity, zespołu, który tworzą muzycy znani z takich power metalowych kapel jak Gamma Ray, Edguy czy Mob Rules. Czuć to na The Hellish Joyride, które bardzo przypomina niemiecki power metal przełomu lat 90-tych i 2000-nych. Jeżeli chodzi o konkretne utwory, na ten moment najbardziej polubiłem szybkie i melodyjne Never Surrender i wydany wcześniej na singlu Saints and Sinners.
Po akapicie nt niemieckiego powera pora na jego amerykańską odmianę. O zespole Owlbear pisałem już w zeszłym tygodniu i podtrzymuję moje stanowisko. Kawał mocnego, szybkiego i melodyjnego metalu. Wokal Katy Scary to również duży atut kapeli. Gdy tylko posłuchacie takich hitów jak Bastard Sons czy Tyrant's Fall, na pewno przyznacie mi rację.
Na zakończenie jeszcze mam dla Was dość obszerny blok poświęcony doom metalowi. Ostatnie kilka tygodni poświęciłem na eksplorację dyskografii Candlemass, jednego z najważniejszych zespołów w gatunku. Efektem tego jest aż 5 zróżnicowanych utworów, tak pod względem muzycznym, historycznym jak i wokalnym (aż 3 różnych frontmanów - a to i tak nie wszyscy, którzy współpracowali z zespołem). Myślę, że dla fanów tradycyjnego doom metalu będzie to nie lada gratka.
Mariaż doom i heavy metalu uprawiają też Amerykanie ze Spirit Adrift. Ich nowy album Ghost at the Gallows trzyma wysoki poziom, choć może trochę mu brak pewnej przebojowości poprzednika. Jest na nim za to więcej doomowego pierwiastka, co można uznać za dużą zaletę. Na dzisiejszej playliście możecie znaleźć zarówno singlowe Death Won't Stop Me (mój faworyt), I Shall Return, Barn Burner jak i rozpędzone Hanged Man Revenge czy melancholijne Give Her to the River.
Tak jak ostatnio, tak też dziś zachęcam do zapoznania się z efektem współpracy dwóch uznanych stoner doomowych kapel - REZN i Vinnum Sabbathi. Muzyka zawarta na Silent Future jest duszna, momentami eteryczna a nad wszystkim unosi się charakterystyczny wokal Roba McWilliamsa, dodający całości jeszcze więcej melancholii i niepokoju.
Warto wspomnieć też o fińskim zespole KYPCK, śpiewającym po [sic!] rosyjsku. Zespół ogłosił niedawno, że zaplanowany na ten rok album Prestupleniya protiv chelovechestva będzie ich ostatnim a kapela spróbuje odnaleźć inną muzyczną drogę. Jest to wyraz protestu przeciwko wojnie w Ukrainie. Z wiadomych przyczyn popieram decyzję a Wam pozostawiam wciągający Chernyi Bal, solidny doomowy kawałek.
Wspomnę jeszcze o dwóch odkryciach pochodzących z lipcowego rankingu Doom Charts. Pochodząca z Seattle Sorcia gra ponurą mieszankę doom, stoner i sludge metalu, charakteryzującą się zarówno partiami screamu jak i czystego, kobiecego wokalu. Jest to bardzo atmosferyczna muzyka, przywodząca na myśl ich rodaków z MWWB. Na playliście możecie odnaleźć mój ulubiony utwór - Entering the Eight House - 9 minut muzycznej uczty.
Drugim zespołem jest również amerykański Howl at the Sky, którego muzyka to połączenie tak heavy metalu jak i stonera, doomu czy elementów grunge'owych i fuzzowych. Brzmi niejasno? Zapoznajcie się z obecnym na playliście El Estrago jak i całym albumem In Line for the End Times i dajcie znać co sądzicie.
Ok, ostatnie podsumowanie miało skróconą formę, dziś się rozpisałem aż nadto. Na koniec tradycyjnie link do playlisty, miłego słuchania i czekam na Wasze refleksje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz