Zima nie odpuszcza. W zeszłym tygodniu odnotowano u nas temperatury poniżej -20 stopni Celsjusza. Jakiej muzyki słucha się najlepiej w tak arktycznych warunkach? Odpowiedź to - różnej. W moim odtwarzaczu gościło dużo power metalowego ognia ale nie brakło też miejsca na bardziej stonowane czy nawet psychodeliczne brzmienia. O szczegółach opowiem poniżej.
Podobnie jak w zeszłym tygodniu bardzo chętnie słuchałem takich power metalowych kapel jak amerykański ShadowStrike (chyba najczęściej słuchany zespół w tym roku - wiem, minęło dopiero 2 tygodnie 2024 ale cii), kanadyjskiego Walk With Titans czy włoskiego Reasons Behind. Obok nich pojawił się też nowy gracz - The Grandmaster. Jest to kapela, która powinna zwrócić uwagę każdego fana europejskiej, a zwłaszcza niemieckiej sceny power metalowej, bowiem jednym z głównych mózgów całego przedsięwzięcia jest znany z Edguya Jens Ludwig. Obok The Unity, gdzie na basie gra Tobias Exxel, jest to kolejny projekt, w który zaangażowali się muzycy znani z tej legendarnej choć nieaktywnej od kilku lat kapeli. Nowa, druga już płyta The Grandmastera po kilku odsłuchach zapowiada się naprawdę solidnie i już z miejsca staje do rywalizacji o tytuł power metalowej płyty roku. Póki co na playlistę wrzucam znany z singla kawałek Watching the End ale bądźcie pewni, że za tydzień będzie ich więcej.
Coraz więcej czasu spędzam też na odsłuchu płyty Making Shores prog-rockowej kapeli Damanek. Zawarta na tej płycie muzyka, nieco jazzująca, miejscami flirtująca z folklorem ale przede wszystkim pełna ciekawych gitarowych zagrywek i saksofonowych wstawek działa jako idealne interludium między jedną a drugą powerową petardą. Myliłby się jednak każdy, kto uzna, że traktuję ten krążek jako zwykły przerywnik dla nabrania tchu. Jest to kawał naprawdę solidnej i nieszablonowej muzyki, która zadowoli nawet najbardziej wybrednych fanów. Szczególną uwagę polecam zwrócić na takie kompozycje jak otwierający album A Mountain of Sky, refleksyjne In Deep Blue i Noon Day Candles czy bardziej energiczne Back2Back.
W kategorii stoner/doom/psychodela także dużo ciekawych utworów. Epicki Blackflow już znacie, zaznaczam więc tylko delikatnie jego obecność na playliście. Więcej miejsca muszę poświęcić heavy psychowej Saturnie, której nowy krążek The Reset pochłania mnie coraz bardziej. Bardzo dużym atutem jest tu czerpanie inspiracji tak ze stoner rocka, klasycznego heavy metalu czy momentami nawet doomu. Wychodzi z tego grupa nieszablonowych utworów, z których ciężko wybrać dwa podobne do siebie. Nic dziwnego, że w grudniowym zestawieniu Doom Charts zajęła pierwsze miejsce.
Innym zespołem, który również odkryłem dzięki grudniowej liście wspomnianego wyżej portalu jest Sympathy for the She Devil pochodzącego z Oklahomy amerykańskiego trio Sedona Crystal Bitch. Ich muzyka to przebojowy, nieco psychodeliczny stoner/doom z żeńskim wokalem. Jednym słowem, muzyka obok której nie da się przejść obojętnie. Zresztą posłuchajcie sami - na playlistę wybrałem dziś dwa kawałki Smoke and Mirrors i Lilith, myślę, że przypadną Wam do gustu.
W dzisiejszym artykule pragnę wspomnieć też o dwóch podopiecznych rodzimej wytwórni Piranha Music. O Zespole Sztylety pisałem już tydzień temu i przyznam, że z dnia na dzień coraz chętniej zasłuchuje się w muzykę zawartą na drugiej płycie polskiej kapeli, zatytułowanej Tak Będzie Lepiej. Spośród zawartych na krążku kompozycji szczególnie pragnę wyróżnić Blask, w którym nie brak i ostrzejszego wokalu i surowej, niespokojnej atmosfery. A fragment, w którym wokalista śpiewa "wiem, łańcuch mogę przerwać..." przyprawia mnie o ciarki. Jest moc. Prócz Blasku na liście są też obecni Bieguni, o których pisałem w zeszłym tygodniu. Drugim przedstawicielem Piranha Music jest oczywiście Wij i tu chyba napisałem już wszystko co istotne. Kapitalny album Przestwór nie może wyjść z mojej głowy, mimo tygodni które upłynęły od premiery. Kto jeszcze nie słyszał, ten znajdzie na playliście dwa świetne kawałki - Lete i Oko. Tylko ostrzegam, to uzależnia.
Ciekawym odkryciem, będącym poniekąd pokłosiem współpracy z blogiem Rockowy Zawrót Głowy jest walijski zespół Apple, grający psychodelicznego rocka. Grupa ta istniała tylko kilka lat i pozostawiła po sobie jeden, jedyny album, zatytułowany przewrotnie An Apple a Day. Paradoksalnie w momencie wydania (1969r) krążek okazał się finansową klapą i dopiero po latach został okrzyknięty klasykiem brytyjskiej psychodelii. Muzyka grana przez Apple to prawdziwe dziecko swoich czasów - są przywodzące na myśl Beatlesów melodie, jest nieco transowy klimat i charakterystyczny wokal. Na dzisiejszą playlistę wybrałem dwa, najbardziej chwytliwe utwory z tej płyty - Lets Take a Trip Down the Rhine i Buffalo Billycan. Zachęcam do zapoznania się z nimi a także do prowadzenia na własną rękę muzycznych wykopalisk - tyle zapomnianych diamentów czeka na odkrycie.
Na koniec dość słodko-gorzki akapit. W piątek premierę miała najnowsza płyta brytyjskiego klasyka hard-rocka, grupy Magnum. Here Comes the Rain śmiało można uznać za jedną z najlepszych pozycji w ich dyskografii, gdyż już od pierwszych dźwięków otwierającego numeru Run with the Shadows zespół bombarduje nas podniosłym klimatem, soczystymi gitarami i chwytliwymi melodiami wyśpiewywanymi charyzmatycznym głosem Boba Catleya. Wszystko byłoby super, gdyby nie wiadomość o nagłej śmierci Tony'ego Clarkina - jednego z założycieli i głównego kompozytora zespołu. Tak więc wszystko wskazuje, że Magnum ze sceną pożegna się w naprawdę godny sposób, że zejdzie ze sceny niepokonane...
Czy można dodać coś więcej? Wszystko co ważne zostało już napisane. Pozostaje mi zaprosić Was do odsłuchania playlisty, którą dla Was przygotowałem. Życzę Wam dobrego tygodnia, niech będzie lepszy niż ten mijający. Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz