poniedziałek, 12 lutego 2024

05.02.-11.02.2024

 

Witam wszystkich na kolejnym poniedziałkowym podsumowaniu. W zeszłym tygodniu świętowałem pierwszą rocznicę powstania bloga, mam więc nadzieję, że kolejne wspólnie spędzone tygodnie będą przynosić równie dużo, a może i jeszcze więcej, tylko dobrej muzyki. 

Zacznijmy więc od zespołu, który zgarnął najwięcej miejsc na dzisiejszej playliście. Jest to szwedzki Lucifer, grający coś pomiędzy okultystycznym rockiem a doom metalem. Są trupio-cmentarne klimaty, jest ponura muzyka ale i nie brak rock'n'rollowej dynamiki i przebojowości. Nadal twierdzę, że najlepszą płytą kwintety było ich trzecie wydawnictwo, jednak Lucifer V wskakuje na drugie miejsce w moim osobistym rankingu. Spośród pięciu numerów, które znajdziecie na plejce, szczególnie polecam The Dead Don't Speak (świetny tekst) i przebojowe At the Mortuary, choć i każda z pozostałych piosenek ma w sobie coś wyjątkowego. Jeśli lubicie takie mroczne granie w stylu legendarnego Coven, to ta muzyka na pewno przypadnie Wam do gustu. 

Miłośnicy doom metalu z pewnością odliczają już czas do premiery nowego albumu brytyjskiej legendy gatunku - My Dying Bride. A Mortal Binding ukaże się 19 kwietnia, natomiast już teraz można zapoznać się z pierwszym promującym ją singlem. Thornwyck Hymn to można rzec, klasyczny utwór MDB - mamy odpowiednio ponury nastrój, zawodzące skrzypce i lamentujący wokal Aarona Steinthorpe'a, który na długie lata zdefiniował moje poglądy nt jak powinien brzmieć doom metal. Czy czegoś brakuje tej kompozycji? Może pewnej przystępności, potrzeba jednak kilkukrotnego odsłuchu by dostrzec pełnię artyzmu, z jakim mamy tu do czynienia. Podsumowując, czuję, że szykuje się solidny krążek ale liczę, że następny singiel wyrwie mnie z butów od pierwszych dźwięków.

Pozostając w tych bardziej melancholijnych klimatach przejdźmy do zespołu Konstelacja, grającego ogólnie rzecz biorąc takiego alternatywnego, gitarowego rocka. Czuć tu wpływy post-rocka, zwłaszcza w wykorzystaniu tzw ściany dźwięku, na plus wypada również zaliczyć urozmaiconą formę ekspresji wokalnej - od delikatnego szeptu po ostry, ochrypły niemalże krzyk. Zespół szykujący się do wydania swojej drugiej długogrającej płyty pt. Znak, dotychczas udostępnił do odsłuchu już 7 zapowiadających ją singli. Moim osobistym faworytem jest Droga (jeden z najczęściej słuchanych ostatnio przeze mnie numerów) ale i Echo, Letni czy Przed Świtem mają w sobie coś niezwykłego. Zachęcam do zapoznania się z twórczością kapeli, wierzę, że tak miłośnicy rocka jak i metalu znajdą tu coś dla siebie.

Po raz kolejny w cotygodniowym podsumowaniu znalazło się dużo miejsca dla muzyki power metalowej. Nie moja jednak wina, że Metalite, Mago de Oz czy Arcane Tales nagrały tak przyjemne dla ucha krążki. Każde z nich prezentuje własną odmianę gatunku ale to co najważniejsze, czyli szybka perkusja, epicki klimat i gitarowe popisy są na najwyższym poziomie. Do tego grona dołączyć chce także fiński Metal de Facto, który w piątek świętował premierę drugiego albumu zatytułowanego Land of the Rising Sun, Pt.1. Po inspirowanym starożytnością Imperium Romanum czas na zwrot w kierunku kultury i historii Japonii. Powiem szczerze, że pomimo zmiany na stanowisku wokalisty, zespół nie stracił nic ze swojej zadziorności i energii. Na playliście odnajdziecie dziś tylko jeden utwór Finów - dynamiczny Tame the Steel, ale myślę, że już w przyszły poniedziałek będzie ich znacznie więcej.

Stopniowo coraz częściej w moim odtwarzaczu gości, po krótkie przerwie, rock neo-progresywny. W zeszłym tygodniu rozpisywałem się na temat wykorzystującej elementy folkowe grupy The Far Meadow i wplatającego do swej muzyki westernowe nuty teksańskiego (a jakże) projektu Crocodile. Nadal bardzo często sięgam po twórczość wyżej wymienionych kapel ale na dzisiejszej playliście pojawiła się też nowa nazwa - Evership. Jest to amerykański zespół, który swoją karierę rozpoczął w 2013 roku. Na swoim koncie ma już 4 albumy, z czego ostatnio w moje ręce wpadł ich trzeci opus, zatytułowany The Uncrowned King - Act I. To z niego pochodzi genialna w swojej subtelności pół-ballada Wait, w której zakochałem się od pierwszego odsłuchu. Cała płyta zresztą zasługuje na uwagę ale poznałem ją jeszcze zbyt słabo, by się szerzej na ten temat wypowiedzieć. Pogadamy za tydzień.

Na zakończenie dwa utwory dla fanów cięższego grania. Your Beloved Scapegoat i Breeding Thorns pochodzą z albumu Sworn to a Great Divide, szwedzkiego Soilwork. Są to kompozycje typowe dla tzw goteburskiej szkoły melodyjnego death metalu - jest growling przeplatany z czystym wokalem, jest trochę blastów, ostro tnących gitar ale i nie brakuje przebojowości. Nie jestem jakimś wielkim wielbicielem tego typu muzyki, ale Soilwork słucham w miarę regularnie i często wracam też do ich starszych płyt, do czego również i Was zachęcam.

Zachęcam też oczywiście do odsłuchu przygotowanej przeze mnie playlisty. Link poniżej:

Playlista: 11.02.2024

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze