poniedziałek, 26 lutego 2024

19.02-25.02.2024

 


Za nami kolejny tydzień pełen zróżnicowanej muzyki. Tym razem można powiedzieć, że przechodziłem od skrajności w skrajność - melodyjny, symfoniczny power metal sąsiadował z depresyjnym black metalem, southern rock z lat 70-ych z teutońskim thrash metalem a hiszpański folk metal z polskim soul metalem (które łączyło ze sobą chyba jedynie wykorzystanie skrzypiec przez oba zespoły). Wszystkie te przeciwności złożyły się na zróżnicowaną i, mam nadzieję, interesującą playlistę, do której link znajdziecie pod artykułem.

Zacznijmy od najbardziej ekstremalnego metalu w naszym zestawieniu. Polski Dom Zły tworzy przygnębiającą, depresyjną wersję black metalu z dość dobrze zaznaczonymi post-metalowymi wpływami. Oprócz zimnej, surowej warstwy muzycznej niesamowicie dużą rolę odgrywają teksty, również pełne melancholii i beznadziei. Żeby jednak nie było, na ich najnowszym krążku Ku pogrzebaniu serc próżno szukać wyegzaltowanych smętów. Jest moc i szybkość, zwłaszcza w Czarnym ptaku a gdy zespół zwalnia tempo, pałeczkę przejmuje pełen rozpaczy growling Ani Tru. Szczerze mówiąc, rzadko w ostatnich latach sięgam po ten rodzaj muzyki, ale Dom Zły wywarł na mnie niesamowite wrażenie i szczerze polecam zarówno fanom blacka, jak i doomu czy psychodelicznych brzmień. 

Po drugiej stronie muzycznego spektrum mamy power metalowe Elettra Storm. Czynnikiem łączącym oba wyżej wymienione zespoły jest damski wokal, choć w przypadku tego drugiego mamy do czynienia z krystalicznie (nomen omen) czystym śpiewem Crystal Laury Emiliani, wspartym okazjonalnie głosem gitarzysty Francisa D. Mary. Powerlords, debiutancki album kapeli to 9 dynamicznych, pełnych wpadających w ucho melodii kompozycji, z czego Origin of Dreams stał się najczęściej odsłuchiwanym przeze mnie utworem zeszłego tygodnia. Na playliście możecie zapoznać się z aż pięcioma piosenkami więc jest na czym zawiesić ucho. 

Ogólnie dzisiejsze podsumowanie to raj dla powermetalowców. Warto kilka słów poświęcić kapeli Throne of Thorns, grającej progresywną odmianę gatunku. Ich utwory są długie (zwykle ponad 6 min), pełne gitarowych popisów i nieszablonowych melodii. Największe wrażenie zrobił na mnie tytułowy numer z debiutu, zatytułowany Converging Paralell Worlds, ale i dwa pozostałe kawałki zamieszczone na playliście trzymają dość wysoki poziom.

Austriackie Dragony rozpoczęło niedawno kampanię corwdfundingową, celem uzbierania środków na nagranie i wydanie swojego piątego już albumu. Stało się to dla mnie impulsem do ponownego przesłuchania całej dyskografii zespołu, który śledzę już od premiery debiutanckiego krążka. Efektem tej sentymentalnej podróży jest obecność na playliście dwóch kapitalnych piosenek - Angel of Neon Wings z Masters of the Multiverse i Gods of War z ostatniej jak do tej pory Viribus Unitis. Zachęcam do zapoznania się z twórczością Austriaków i wsparcia ich bieżących planów.

Nie sposób nie wspomnieć też o dwóch arcyciekawych singlach. Pierwszy to już legendarny zespół, happy power metalowy Freedom Call szykuje nowy album, zatytułowany Silver Romance. Kilka dni temu światło dzienne ujrzał numer tytułowy i z miejsca stał się jednym z najczęściej słuchanych przeze mnie piosenek. Co prawda Niemcy nie wynajdują ponownie ognia ale jest to solidny, rozpędzony i melodyjny kawałek w typowym dla zespołu stylu. Drugi singiel to powstały niedawno zespół Violet Eternal, za którego mikrofonem stoi jednak uznany i utalentowany Ivan Gianini (Derdian, Vision Divine). The Echoes of Time to powermetalowe szaleństwo i naprawdę nie mogę się już doczekać premiery longplaya.

Podobnie melodyjnie choć w bardziej tradycyjnie heavy metalowym stylu gra amerykański Mega Colossus. Ich najnowsze wydawnictwo nawiązuje okładką to klimatów westernu ale sama muzyka to kawał solidnego heavy. Z sześciu zawartych na Showdown kawałków szczególnie ujął mnie epicki i melodyjny Wicked Road i jego właśnie znajdziecie na dzisiejszej playliście.

Co poza tym? Australijski Buffalo przeszedł do historii jako jeden z protoplastów heavy metalu. Ich pierwsze albumy były ciężkie i surowe a wokale agresywne. Sytuacja jednak zmieniła się po kilku latach i już np na płycie Mother's Choice mamy więcej lżejszego, swingującego southern rocka. Wielu fanów miało im to za złe, ja jednak uważam że takie kawałki jak Honey Babe, Taste it, don't waste it czy Long Time Gone mają w sobie coś zaraźliwego i szczególnie dobrze sprawdzają się w dłuższej podróży autem.

Sporo utworów reprezentuje też rodzimego Huntera. Album T.E.L.I... to jedno z klasycznych dokonań Draka i spółki, pełen ponurych brzmień i zaangażowanych tekstów. Super brzmią m.in. agresywne $$$$$$$..., epicki Krzyk Kamieni czy piętnujący ropowe imperia utwór tytułowy. 

Na koniec jeszcze coś dla fanów prog rocka - romansujący z country Feathers in Shadows neoprogowego Crocodile i wplatujacy folkowe elementy Mud brytyjskiego The Far Meadow. Warto zapoznać się z pozostałymi kompozycjami obu zespołów, gdyż pokazują jak chłonnym na różne inspiracje gatunkiem jest prog rock.

Czy to już wszystko? Jest jeszcze doom metalowy Temporal Driver (swingujący Tie The Devil Down) i najbardziej klasyczna klasyka niemieckiego thrashu (Pleasure to Kill zespołu Kreator).

Jak widać, każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Aż jestem ciekaw, co przyniesie kolejny tydzień, bo już mogę zdradzić że mam kilka interesujących płyt na oku. Łapcie wspomniany na wstępie link do playlisty i słuchajcie na zdrowie ;)

Playlista: 25.02.2024

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze