Jakiś czas temu swoim czytelnikom na Facebooku przypomniałem artykuł z cyklu Nieznane i Niedoceniane poświęcony muzyce epic doom metalowej. Przy okazji zapytałem, jaki gatunek muzyczny byłby dobrym pomysłem na kolejną odsłonę cyklu. Wtedy to właśnie profil December's Doom zasugerował cyt. funerały. Cóż mogłem zrobić? Podjąłem rzuconą rękawicę i oto przedstawiam Wam playlistę poświęconą nieznanym i niedocenianym zespołom funeral doom metalowym.
Na początek słów kilka o samym stylu. Funeral doom wyodrębnił się z death/doomu na początku lat 90-ych. Za twórcę gatunku uznaje się przede wszystkim fiński Thergothon, którego dwa dema Fhtagn-Nag Yog Sothoth i Dancing in the Realm of Shades były pierwszymi w pełni funeral doomowymi wydawnictwami. Jednakże już nieco wcześniej w muzyce takich grup jak Necro Schizma, Winter czy Mordor pojawiają się charakterystyczne dla tego nurty cechy. Określano je jednak wtedy nazwą slow death doom.
Znaczny rozwój funeral doom metalu miał miejsce na przełomie mileniów, za sprawą takich grup jak choćby Shape of Despair, Mournful Congregation, Doom:vs czy nauti funeral doomowy Ahab. W drugiej dekadzie XXI wieku z lokalnej ciekawostki ten podgatunek doom metalu przedarł się do metalowego mainstreamu. I choć aktualnie, jak chyba większość wywodzących się z death/doomu stylów, ustępuje popularnością stoner doomowi to nadal powstają ciekawe zespoły, pokazujące, że wbrew pozorom da się w tym nurcie tworzyć świeże i oryginalne dźwięki.
Tyle historia, natomiast przejdźmy do charakterystyki funeral doomu jako nurtu muzycznego. Najbardziej charakterystyczną cechą jest bardzo wolne tempo, nierzadko dochodzące do 20 uderzeń na minutę. Gitary strojone są nisko, dość często towarzyszy im dźwięk kościelnych organów. Utwory przeważnie są długie (nieraz ekstremalnie), rozbudowane choć czasem wpadające w pułapkę monotonii. W warstwie wokalnej dominuje głęboki, death metalowy growl, czasem wzbogacane o chóralne zaśpiewy, choć zdarzają się też dłuższe partie czystego, aksamitnego śpiewu. Teksty dotyczą przemijania, melancholii i są przeważnie dużo bardziej depresyjne niż w innych podgatunkach metalu. Niektóre zespoły tworzą również w pełni instrumentalną, bliższą dark ambientowi muzykę.
Zgodnie z przyświecającą temu cyklowi zasadą, do dzisiejszej playlisty wybrałem wykonawców mających w Spotify mniej niż 2 tysiące słuchaczy w miesiącu. Wychodzę z założenia, że bardziej znane zespoły radzą sobie w social mediach dość dobrze, natomiast warto dać szansę tym rzadziej słuchanym. W ten to sposób udało mi się zgromadzić grupę 40 artystów z całego świata. Wśród nich między innymi gruziński Ennui, turecki Anlipnes, chilijski Ghost Gazing czy piszący teksty w antycznych językach Ea. Z dość przyjemnym zaskoczeniem odkryłem też, że tuż pod moim nosem, w Grodzie Kraka działa grupa Postmortal, która wydała w tym roku bardzo udany debiut Profundis Omnis (pisałem o nim dość często w czerwcu). Nie możemy też zapominać o naszych rodzimych pionierach gatunku w postaci Galileousa, YSIGIM (jeszcze pod nazwą Obnoxiousness) czy Oktor.
Łącznie mamy tu zebrane 120 utworów, od krótszych i zwartych po ponad 30/40-minutowe kolosy. Daje to w sumie co najmniej 20 godzin muzyki więc, zalecenie lekarza, polecam Wam dozować ją partiami. Niemniej jednak liczę, że znajdziecie tu sporo emocjonalnie naładowanej i intrygującej muzyki. A jeżeli jakiś artysta szczególnie trafi do Waszej muzycznej wrażliwości nie zapomnijcie podzielić się ze mną tą informacją. Będzie mi bardzo miło.
Na koniec cóż, życzę Wam spokojnego, choć niepozbawionego dreszczyku emocji odsłuchu a także udanego pod względem muzycznym (i nie tylko) weekendu. Link do playlisty tam gdzie zawsze ;) Stay doom, stay funeral!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz