Moja przygoda z metalem zaczęła się w lipcu 2007r. Wracałem wtedy z kolonii i w autobusie relacji Łosice-Warszawa kolega z obozu puścił mi na swej empetrójce March of the Swordmaster Rhapsody of Fire. Piosenka ta, jak i inne tego zespołu tak mi się spodobała że przesłuchałem całą ich dyskografią. Potem pojawiły się kolejne zespoły takie jak Sonata Arctica, Blind Guardian czy Edguy. Nie ukrywam, że początkowo byłem fanem tylko power metalu. Dopiero z czasem otworzyłem się na inne gatunki, choć power zawsze darzyłem i będę darzyć szczególnym sentymentem. Do tej pory w moich podsumowaniach power metal nie grał pierwszych skrzypiec, zdominowany przez m.in. doom, glam czy nawet nu metal. W tym tygodniu to się jednak zmieniło, głównie za sprawą Frozen Crown i Kamelotu.
Call of the North to najnowsza płyta włoskiego Frozen Crown. Tak jak ich poprzednie wydawnictwa jest to bezkompromisowy, szybki i mega melodyjny power metal. Poza rozpędzonymi Until the End, Now or Never czy utworem tytułowym polecam utrzymany bardziej w średnim tempie, singlowy Black Heart. Fajnie, że po krótkiej przerwie na nowym albumie wróciły okazjonalne wstawki męskiego wokalu, dodające trochę urozmaicenia do mocnego i charakterystycznego głosu Giady Etro.
Nowa płyta amerykańskich (a w zasadzie międzynarodowych) power metalowców z Kamelot - The Awakening to póki co największe pozytywne zaskoczenie tego roku. Po średnio udanej The Shadow Theory, i również niezbyt zachęcającym pierwszym singlu One More Flag in the Ground nie miałem zbyt dużych oczekiwań wobec tego albumu. Na szczęście myliłem się. Nowy krążek Kamelot to udany powrót do bardziej power metalowego grania, nie pozbawiony jednak ambicji i pewnej dozy progresywności. Po kilku przesłuchaniach mogę Wam polecić melodyjne Eventide, galopujące NightSky i majestatyczny My Pantheon (Forevermore). Myślę, że kolejne tygodnie przyniosą więcej poleceń z tej płyty, która nomen omen naprawdę jest przebudzeniem tego jakże zasłużonego dla metalu zespołu.
Nie zawodzi też satyryczny Nanowar of Steel. Obok utrzymanego w sabatonowym stylu Pasadena 1994 na nowej płycie Włochów Dislike to False Metal warto zwrócić uwagę na inspirowany (albo nabijajacy się z) Alestorm utwór Sober. Jeśli lubicie metal z przymrużeniem oka to jest to coś dla Was. W zeszłym tygodniu słuchałem też dość często jednego z singli zapowiadających nową płytę szwedzkiego Bloodbound. Utwór Odin's Prayer to typowa power metalowa galopada z refrenem, który na długo zostaje w pamięci. Coś czuję, że planowany na czerwiec tego roku krążek Tales from the North z miejsca stanie się mocnym kandydatem do tytułu płyty roku.
W kategorii power metalu rozczarowaniem jest na pewno nowa płyta Narnii - Ghost Town. Przedstawiciel chrześcijańskiego nurtu w 2017r wrócił do nagrywania premierowych utworów po niemal 10-letniej przerwie. Od tego czasu światło dzienne ujrzały trzy płyty długogrające i niestety muszę stwierdzić, że poziom każdej z nich jest coraz niższy. Na obecnym wydawnictwie broni się w zasadzie tylko szybki Wake up Call, jednak i tak dużo mu brakuje chociażby do takiego killera jak I Still Believe z 2017r.
Powody do zadowolenia mogą mieć w tym tygodniu na pewno fani doom metalu. Już w poprzednim podsumowaniu rozpływałem się w zachwytach nad nową płytą REZN i nadal podtrzymuje to stanowisko. Solace to przykład tego jak powinna wyglądać porządna płyta stoner doomowa. Panowie grają w swoim stylu, nie patrzą na konwencje, jednocześnie nie pomijając najważniejszych cech gatunku. Zarówno w bardziej rozbudowanych Reversal i Stasis, czy w krótszym Faded and Fleeting potrafią zawrzeć niesamowity, kosmiczny klimat i atmosferę niepokoju. Kosmiczne klimaty nieobce są też projektowi Remina, którego przepis na doom to atmosfera, eteryczność i niesamowity głos Heike Langhans. Wszystko to najlepiej ujęte jest w otwierającym ich debiutancką płytę kawałku Aeon Rains.
Nową płytę wypuścili też epic doom metalowcy ze Szwedzkiego Isole. Wydana 10 marca Anesidora zbiera bardzo dobre recenzje w prasie, moim zdaniem zasłużenie. Tu także duży nacisk nałożony jest na klimat, tym razem bardziej podniosły, romantyczny, miejscami melancholiczny. Miłymi dla ucha (co ciekawe) akcentami są też wstawki growlingowe, użyte jednak oszczędnie i w najbardziej ku temu odpowiednich momentach. To też nie lada wyczyn by dobrze wyważyć ciężar z klimatem. W takich utworach jak In Abundance czy Monotonic Scream działa to idealnie.
Kilka dni temu pisząc post o Doom Charts, przygotowałem playlistę z piosenkami zespołów odkrytych dzięki tej stronie. Przyznam, że dość często słuchałem tej listy, co ma odwzorowanie w obecności w dzisiejszym podsumowaniu progresywnego Besvarjelsen i stonerowego Greenleaf, reprezentowanych przez zaskakująco przebojowe jak na ten gatunek utwory - odpowiednio House of the Burning Light i Love Undone.
Nowy singiel kilka dni temu zaprezentowali klasycy thrash metalu z Overkill. Wspominałem kiedyś, że zespól na nadchodzącym albumie ma mocno inspirować się protoplastami doom metalu z Black Sabbath. Ja w utworze Wicked Place słyszę jednak więcej groovowych naleciałości, z których ekipa z New Jersey była znana głównie w latach 90'/00'. Dla porównania, na playliście macie starszy o ok 23-lata, typowo groove metalowy kawałek Can't Kill a Dead Man.
Nową płytę, pod niewyszukanym tytułem Seven szykuje również Winger, legenda hair metalowej sceny z lat 80-tych. Zespół, który na swoim koncie ma takie hity jak przebojowe Madalaine czy power ballada Miles Away w latach 90-tych zaczął grać bardziej dojrzałą, progresywno-bluesową muzykę. Proud Desperado, zapowiadający siódmą płytę w dorobku kapeli, taki właśnie jest - mroczny, cięższy ale niepozbawiony jednak pewnej zaraźliwej melodyki.
Zespołem, który również w latach 80-tych święcił największe sukcesy jest Dokken, od kilku tygodni dość często goszczący w moich głośnikach. Dziś na playliście znalazło się miejsce dla bodajże największych hitów kapeli - Dream Warriors i Alone Again.
Z pozostałych gatunków polecam utwór Choke industrialnych metalowców z Dope - utwór rytmiczny ale też surowy i brutalny. Poza tym warto dać szansę piosence Snow Tiger, nagranej przez Tanith, którego muzykę można zaliczyć do nurtu NWOTHM (new wave of traditional heavy metal). Jeśli lubicie klasyczne granie w stylu Iron Maiden powinniście sprawdzić ten zespół.
Na koniec zostawiłem kategorię progresywnego rocka, w której znów zaczęło się dziać coś więcej. Nie jestem może jakimś wielkim znawcą gatunku a moje zainteresowania w tym temacie (przynajmniej w porównaniu do powera czy doomu) są raczej dość wybiórcze, chciałbym mimo to zaprezentować Wam dwa warte uwagi zespoły. Pierwszy z nich, niemiecki RPWL działa na scenie od 1997r i kilka dni temu wydał 8 studyjny album zatytułowany Crime Scene. Muzykę zespołu określa się różnie, mianem m.in. neo-progu, crossover czy eclectic progu. Nie zmienia to jednak faktu, że mimo bogactwa artystycznego jest to muzyka przystępna też dla zwykłych zjadaczy "rockowego" chleba. Na dzisiejszej playliście macie dwa utwory, wydane już wcześniej na singlach. Więcej podrzucę na pewno w przyszłym tygodniu - aktualnie RPWL okupuje moje głośniki na równi z wspomnianymi wyżej REZN czy Kamelotem. Drugim zespołem, który chcę Wam przedstawić jest Unitopia. Pierwszy raz natknąłem się na nich kilka lat temu, nie przebili się wtedy wśród innych progresywnych perełek w postaci choćby Big Big Train, Sylvan, Galahad etc. Przez kolejne lata trafiałem na nich raczej przez przypadek, co skutkowało może kilkoma odsłuchaniami w skali roku. W zeszłym tygodniu również niespodziewanie wpadłem na utwór Calling Occupants of Interplanetary Craft i nagle... pojawiła się chemia. Jest to utwór utrzymany w spokojnym tempie, w tle rozbrzmiewają instrumenty dęte a wokal Marka Trueacka umiejętnie prowadzi i podkreśla nieco transową melodykę utworu. Rzecz warta uwagi. I tylko szkoda, że zespół zakończył działalność w 2014r.
To już koniec dzisiejszego podsumowania. Przed nami kolejny tydzień, kolejne wyzwania i kolejne muzyczne wojaże. Link do playlisty poniżej, trzymajcie się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz