poniedziałek, 27 marca 2023

20.03-26.03.2023

 

All I have is just a little look back... Zeszły tydzień był dla mnie dość wymagający - zwłaszcza psychicznie i emocjonalnie. W piątek zdawałem Państwowy Egzamin Specjalizacyjny, do którego przygotowywałem się bodajże już od grudnia. Na ostatniej prostej większość mojego czasu zajmowała nauka i muzyka zeszła niestety na drugi plan. Bałem się, że na dzisiejszej playliście nie pojawi się nic nowego. Na szczęście egzamin udało się zdać z wynikiem dobrym, a piątkowe premiery zaskoczyły mnie pozytywnie. Ale po kolei.

W królestwie power metalu nadal na tronie utrzymują się Kamelot i Frozen Crown. Pierwszy z wymienionych zespołów przygotował płytę, nie odstającą poziomem od klasycznych albumów, nagranych jeszcze z Royem Khanem. The Awakening jest pełna szybkich utworów, jest miejsce na elementy progresywne i symfoniczne. Tommy Karevik wreszcie otrzymał linie wokalne dopasowane do jego głosu (a nie poprzednika), co jest w mojej opinii dużym plusem. Wokal Tommy'ego sprawdza się doskonale zarówno w rozpędzonych The Great Divide, NightSky i Opus of the Night, jak i bardziej epickim My Pantheon (Forevermore) czy przebojowym Eventide. Swoje trzy grosze dorzuca również Tina Guo, występująca gościnnie w kilku utworach. Warto śledzić rozwój tej artystki, która ma na koncie niejedną ciekawą współpracę - zarówno jako wokalistka jak i (a może przede wszystkim) wiolonczelistka.

Drugim, aspirującim do tytułu powermetalowej płyty miesiąca wydawnictwem jest Call of the North włoskiego Frozen Crown. W przeciwieństwie do bardziej zróżnicowanego Kamelot, na nowym albumie Włochów mamy głównie szybkie, ultramelodyjne galopady. Muzycznie jest nieco ciężej niż na poprzednich albumach, momentami nawet metalcore'owo. Nie ma co jednak szukać tutaj core'owych screamów - Giada Jade Etro śpiewa mocnym ale krystalicznie czystym głosem. W niektórych utworach wspomaga ją drugi z filarów grupy, gitarzysta i kompozytor (a prywatnie mąż) Federico Mondelii. Bardzo fajnie ten duet wypada w piosence Black Heart, utrzymanej w średnim tempie. Pozostałe kompozycje, które znalazły się na dzisiejszej playliście to typowe power metalowe Until the End, Now or Never i utwór tytułowy. 

Płytą, której poświęciłem w zeszłym tygodniu bardzo dużo czasu jest też Crime Scene, od niemieckich progrockowców z RPWL. Jak sama nazwa wskazuje, motywem przewodnim tego koncept albumu są dziwne lub niewyjaśnione śledztwa kryminalne. Kompozycje są utrzymane w adekwatnym klimacie - jest mroczniej, bardziej refleksyjnie, choć nie brakuje też bardziej przebojowych nut. Jeżeli chodzi o jakość, płyta jest bardzo wyrównana, choć najbardziej wyróżniają się krótki i melodyjny A Cold Spring Day in '22, bardziej rozbudowane Red Rose (o miłość aż po grób, a nawet dalej), Another Life Beyond Control czy majestatyczny Victim of Desire. Jedynie najdłuższy utwór na płycie - King of the World jakoś nie może mnie do siebie przekonać. Podsumowując, w kategorii rocka neo-progresywnego to jak dotąd najlepsza płyta w 2023r.

Pozostając w tematach progresywnych, nowy album wydała również amerykańska grupa Redemption. W przeciwieństwie do bardziej floydowskiego RPWL, I am the Storm to kawał dobrego progresywnego metalu - coś dla fanów Dream Theater czy Threshold. Trzeba jednak oddać honor Amerykanom i podkreślić, że mimo podobieństw do tuzów gatunku, zespół ma swój własny, charakterystyczny styl. Jako swoisty apetizer zarzucam na playlistę utwór tytułowy - krótki i bardzo przebojowy.

W kategorii doom metalu aktualnie dzielą i rządzą stonerowcy z REZN i epic doomowcy z Isole. REZN na swoim czwartym albumie Solace serwuje bardzo atmosferyczną, momentami eteryczną i duszną muzykę. Niespokojny klimat utworów podkreślają zwłaszcza saksofonowe wstawki i hipnotyzujący wokal Phila Cangelosiego. W tym tygodniu mam dla Was z tego albumu dwa majestatyczne kawałki - mój absolutny faworyt Reversal i niemniej wciągające Stasis. Szwedzi z Isole na płycie Anesidora też stawiają na klimat, jednak bardziej podniosły, melancholijny i romantyczny. Zaskakujące jednak, że główne uczucia jakie wzbudzają we mnie m.in. In Abundance i Monotonic Scream to gniew i bunt przeciwko światu i tej całej beznadziei ludzkiej egzystencji. 

Po powrocie z ponurych, doomowych terytoriów pora na coś lżejszego i przyjemniejszego - glam metal. Tutaj po tygodniu nieobecności na playlistę wraca First Signal z utworami z Face Your Fears. Mimo, że zdawałoby się, w tym gatunku wszystko już zostało powiedziane, przeboje w stylu Rain for Your Roses czy Never Gonna Let You Go brzmią dość świeżo i na długo potrafią utkwić w pamięci. Dodajmy do tego szybki utwór tytułowy, ciężki Shoot the Bullet czy muzyczny manifest jakim jest Unbreakable i mamy przepis na glammetalową płytę roku. Drugim przedstawicielem tego nurtu na dzisiejszej playliście jest Dokken i klasyczna już power ballada Alone Again - punkt obowiązkowy dla każdego fana gatunku.

Żeglując w bardziej ekstremalne klimaty - tutaj tylko krótka wycieczka do Goteborga i Bleeding Out od melodeathowego In Flames, oraz kolejne odwiedziny na groove'owej płycie Overkilla - Bloodletting - w postaci bardzo rytmicznego, skandowanego wręcz Let it Burn.

Na koniec trzy utwory, które łączy zarówno rok premiery (2023) jak i zamiłowanie do tradycyjnego heavy metalu, aczkolwiek podanego w bardzo epickiej formie. Pierwsza piosenka to znany Wam już Snow Tiger od Tanith, subtelny, melodyjny i dobrze wywiązujący się z roli pierwszego singla z nowego albumu. Inny zespół, który również można zaliczyć do nowej fali tradycyjnego heavy metalu to kanadyjski Smoulder. Kapela w kwietniu tego roku wydaje swój drugi długogrający album, z którego możemy posłuchać już dwóch singli. Jednym z nich jest The Talisman and the Blade, umiejętnie łączący w sobie melodykę Blind Guardian z epickością Manilla Road. Tak jak w przypadku poprzedniego zespołu - utwór wciągający i rozbudzający apetyt na więcej. Ostatni z tych trzech zespołów - Gatekeeper - również pochodzi z Kanady i również gra bardzo epicki, tradycyjny heavy metal. Wydana kilka dni temu płyta From Western Shores to majestatyczna wyprawa w świat mocnych gitar, soczystej perkusji a przede wszystkim bogatych i zróżnicowanych kompozycji. Rolę wisienki na torcie pełni zaś charakterystyczny, lekko zachrypnięty głos Tylera Andersona, przywodzący na myśl barda, snującego historie żywcem wyjęte z opowiadań Howarda czy Lovecrafta. Jako próbkę dokonań zespołu przygotowałem Wam dziś utrzymany w szybszym tempie killer Death on Black Wings. Myślę, że kolejny tydzień upłynie mi właśnie pod dyktando Kanadyjczyków i wkrótce będę mógł Wam zaprezentować więcej wartych uwagi kawałków.

I to już koniec naszej muzycznej podróży. Czas rozsiąść się wygodnie w fotelu, kliknąć w link do playlisty i rozkoszować dźwiękami. Mam nadzieję, że wyciągniecie z tej wyprawy coś dla siebie. Pozdrawiam!

Playlista: 26.03.2023

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze