poniedziałek, 8 maja 2023

01.05-07.05.2023

 

W czwartek na blogu pojawiło się podsumowanie kwietnia, dziś czas na pierwszą majową "tygodniówkę". Jak przypuszczałem w poprzednim poście, maj póki co ubiera się w powermetalowe barwy - z 30 utworów obecnych na playliście niemal dwadzieścia można w jakiś sposób powiązać z power metalem. Ale po kolei.

Zacznijmy od Majesty, które może poszczycić się aż pięcioma utworami na playliście. Ich najnowszy (i finalny zarazem) album Back to Attack to kawał dobrze zagranego heavy/power metalu. Terek Maghary i jego ekipa prezentują radość z gry i bezkompromisowe podejście do muzyki. Dobrze radzą sobie zarówno, gdy trzeba się rozpędzić (Never Kneel, Saviours In the Dark i jeszcze kilka innych kawałków) i gdy czas na bardziej majestatyczny, metalowy hymn jak w Our Time Has Come. Nie jest to co prawda poziom znany z moim zdaniem najlepszej ich płyty Hellforces ale można Back to Attack ustawić w gronie "tych lepszych albumów". Naprawdę szkoda, że to już koniec zespołu, choć jak historia zdążyła nam pokazać, w przypadku Majesty nie można być niczego na 100% pewien. 

Podobnie jak Majesty, kilka lat temu inny zasłużony power metalowy band ogłosił zarówno premierę nowego, wyczekiwanego albumu jak i zakończenie kariery. Mowa o szwedzkim Falconer, który do power metalowego rdzenia dopasowywał elementy folkowe i wokal Mathiasa Blada, który charakteryzował się bardzo ciepłą i dość delikatną barwą głosu. Jako, że nawiązanie do historii Majesty nasuwało się samo, zacząłem trochę odświeżać dyskografię tego zespołu. Zaowocowało to obecnością na dzisiejszej playliście dwóch utworów - Pale Light of Silver Moon i For Life And Liberty, które osobiście uważam za jedne z najlepszych w dyskografii Falconer. Mam nadzieję, że Wam też się spodobają te dwie zaraźliwie melodyjne powerowe galopady.

Drugim zespołem, który również reprezentuje dziś pięć kompozycji jest folk/power metalowa drużyna z Włoch - Elvenking. Na nowym krążku Reader of the Runes - Rapture panowie trochę modyfikują swój styl, większy nacisk kładąc na aspekty melodyjne i folk metalowe niż na power metalową energię, choć nie brakuje też ukłonów w stronę melodic death metalu. Na pewno też samo brzmienie instrumentów jest bardziej organiczne, co przekłada się na mniejsze odczuwanie "ciężaru", natomiast buduje ciekawy klimat. Ostatecznie, pomimo początkowych wątpliwości, wychodzi to naprawdę dobrze, choć w mojej prywatnej klasyfikacji Rapture nie jest w stanie pobić dwóch poprzednich płyt. Zresztą sprawdźcie sami - To the North i The Hanging Tree to ta bardziej powerowa strona Elvenkinga, natomiast Bride of Night i Red Mist reprezentują melodyjne podejście do metalu. A The Cursed Cavalier? - ktoś zapyta - szczerze mówiąc nie wiem - posłuchajcie sami.

Pozostałe czysto power metalowe utwory w dzisiejszym podsumowaniu to dzieła niemieckiego Powerwolfa (Wolves of War, Stronger than the Sacrament), szwedzkiego Evermore (In Memoriam) i międzynarodowej ekipy skupionej wokół Thomasa Winklera aka Angus McSix (Amazons of Caledonia). Każdy z tych utworów ma coś w sobie i powinien przekonać do siebie każdego fana melodyjnej strony metalu.

Tanith może być przez niektórych klasyfikowana jako power metal, zwłaszcza w wersji amerykańskiej, choć ich nowa płyta Voyage znalazła się też na kwietniowej liście Doom Charts. Jeżeli chcielibyśmy jakoś zaklasyfikować ich muzykę, najlepiej jest określić ją mianem nowej fali tradycyjnego heavy metalu, choć poza wyżej wymienionymi inspiracjami możemy też w niej znaleźć elementy choćby proto-metalu czy hard-rocka z lat 70ych. Może jednak zamiast skupiać się na nomenklaturze, warto dać szansę muzyce. Dziś, prócz znanych z poprzednich podsumować utworów, chcę się z Wami podzielić przebojowym Falling Wizard - to też świadczy o jakości danej płyty, gdy po iluś tam przesłuchaniach nadal jesteśmy w stanie odnaleźć coś nowego i interesującego. Choć to dotychczas mało znana w naszym kraju kapela, dajcie jej szansę a nie zawiedziecie się.

W kategorii thrash metal, z jednej strony bez niespodzianek a z drugiej jest niewielkie pozytywne zaskoczenie. W tej pierwszej grupie nadal mocno eksploatowany przeze mnie najnowszy krążek Overkill - Scorched. Co ja jednak zrobię, skoro takie utwory jak chociażby Bag O' Bones i Won't Be Coming Back cały czas mi grają pod czaszką. Zresztą, na Scorched jest jeszcze więcej dobrych kompozycji, które znajdziecie na playliście. Pojawiła się też na niej Metallica, której wydany w kwietniu album 72 Seasons jest dla mnie dość problematyczny. Są na nim utwory dobre i bardzo dobre, jednak trafiają się też takie, których nie jestem w stanie przesłuchać do końca. Skutkuje to tym, że zbyt często po ten album nie sięgam i trochę odchodzi on w zapomnienie. Niemniej jednak do tych jasnych punktów mogę zaliczyć chociażby If Darkness Had a Son, który zwrócił moją uwagę już jako jeden z singli i do dziś lubię go sobie zapodać. 

Nadal chętnie wracam też do nowej płyty węgierskich The Hellfreaks, które na dzisiejszej playliście reprezentuje utwór Old Tomorrow, który nomen omen łączy w sobie psychobilly'owe korzenie zespołu z aktualną fascynacją alternatywnym metalem i hardcore'm.

Jak co piątek, swoją premierę miało kilka ciekawych albumów, z których trzy zwróciły moją szczególną uwagę. Pierwszym z nim jest niewątpliwie The Old Way Remains doom metalowców z Blood Ceremony. Zespół, którego muzykę można określić połączeniem Black Sabbathu (doomowo-okultystyczne tematy) z Jethro Tull (nieziemsko brzmiący flet) przygotował bardzo dobrą, wciągającą i nastrojową płytę. Kompozycje są zróżnicowane, od cięższych i powolnych po melodyjne, niebezpiecznie ocierające się nawet o muzykę pop. Wszystko to tworzy jednak spójną całość i aktualnie bardzo często okupuje moje głośniki. Jeżeli sam opis Was zaintrygował, to zapoznajcie się z Power of Darkness, Ipsissimus czy The Hellfire Club - powinno Was wciągnąć, jak i mnie wciągnęło.

Drugą ważną premierą jest Everything Destroys You gothic-industrialnych metalowców z Deathstars. Jest to pierwsza płyta z premierowym materiałem od 2014r i pomimo mieszanych recenzji w prasie dość dobrze wpasowuje się w moje gusta muzyczne. Na playliście możecie zapoznać się tylko z utworem tytułowym ale myślę, że w następny poniedziałek będę Wam mógł polecić więcej wartych uwagi kompozycji.

Podobnie rzecz się ma z Wingerem i jego płytą Seven. Kapela wywodząca się z glam metalu lat 80-tych z czasem do swojej muzyki zaczęła wplatać coraz więcej progresywnych elementów. Widać to też na nowym krążku, choć myślę, że tym razem (w przeciwieństwie choćby do IV z 2006 roku) wszystkie inspiracje są odpowiednio wyważone. Skutkuje to płytą dojrzałą, momentami melodyjną, momentami bardziej wirtuozerską, słowem - solidną. Album dziś reprezentowany jest przez rytmiczny, pełen dramaturgii Tears of Blood. 

Z tego co sprawdzałem, w tym tygodniu szykuje się mniej premier, więc będę mógł odpowiednią ilość czasu przeznaczyć na wspomniane wyżej zespoły. Co jednak przyniosą najbliższe dni - ciężko wyrokować. Najlepiej iść w przyszłość z dobrą muzyką w głośnikach, czego sobie i Wam gorąco życzę. A jeżeli pomoże w tym playlista, do której link umieszczam poniżej będzie mi tym bardziej miło:

Playlista: 07.05.2023 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze