czwartek, 4 maja 2023

Kwiecień 2023 - Podsumowanie Miesiąca

 

Kwiecień plecień, bo przeplata... W moim przypadku przede wszystkim power i thrash metal z progresywnym rockiem. Te trzy gatunki muzyczne, przy minimalnym tylko udziale pozostałych, zdominowały ostatni miesiąc na moich listach odtwarzania. Przejdźmy zatem do szczegółowego podsumowania. 

Absolutnym numerem jeden, jeśli chodzi zarówno o zespół, płytę i piosenkę miesiąca okazał się niemiecki Powerwolf. Weterani power metalu, których karierę śledzę od ponad 15 lat zaproponowali nam płytę nietypową, bo złożoną zarówno z premierowych utworów, jak i niepublikowanych szerzej bonus tracków z poprzednich wydawnictw. Mimo to otrzymujemy płytę zaskakująco spójną stylistycznie. Złośliwi mogliby powiedzieć, że Powerwolf gra mniej więcej cały czas to samo, nie można jednak odmówić mu swojego niepodrabialnego stylu. Do najjaśniejszych punktów płyty Interludium należą przede wszystkim premierowe Wolves of War, My Will Be Done, Wolfborn jak i stworzony w 2015r Stronger Than the Sacrament. Jest klimat, jest melodia, jest moc - wszystkie warunki solidnego power metalowego albumu zostały tu spełnione. 

Powermetalowym odkryciem miesiące jest dla mnie niewątpliwie młoda szwedzka kapela Evermore, której wydany w 2021r album Court of the Tyrant King bardzo często gościł w moich głośnikach. Jest to bardziej oldschoolowe granie, w stylu Edguy, Gamma Ray czy Helloween, ciężko jednak zarzucać muzykom wtórność. Muzyka jest szybka, melodyjna, wokalista zna się na swojej robocie a takie utwory jak tytułowy czy choćby See No Evil na długo zostają w pamięci. Co ważne, zespół nie zasypia gruszek w popiele - kilkanaście dni temu premierę miał ich drugi krążek In Memoriam, o którym pisałem już przy okazji podsumowania zeszłego tygodnia. Druga płyta Szwedów trzyma wysoki poziom, więc coś czuje, że maj również upłynie mi pod znakiem Evermore. 

Upłynęło już trochę czasu od premiery albumu The Awakening legendarnej grupy Kamelot. Zaraz po premierze byłem bardzo pozytywnie zaskoczony nowym wydawnictwem kapeli i ta opinia wcale z czasem się nie pogorszyła. Nadal lubię powracać do utworów z tego albumu, zwłaszcza bardziej power metalowych NightSky i The Great Divide. Ogólnie lubię, gdy zespół się rozwija i próbuje nowych brzmień i nowych pomysłów, jednak power metalowe galopady nadal mają w sobie to coś, co mnie najbardziej ujmuje. Oby więcej takich albumów, ekipę Thomasa Youngblooda na pewno na to stać.

Dwa pozostałe power metalowe zespoły, które uszczknęły trochę mojego czasu w zeszłym miesiącu to zasłużony, choć mniej popularny od swoich krajanów z Sonaty Arctici i Stratovariusa, fiński Excalion, którego utwór I Am I pochodzący z najnowszego albumu Once Upon A Time można stawiać w jednym szeregu z kompozycjami wymienionych wcześniej klasyków. Drugim zespołem, o którym wypada też wspomnieć to projekt AngusMcSIX, sformowany przez Thomasa Winklera, po jego dość zagadkowym rozstaniu z Gloryhammer. Płyta Angus McSIX and the Sword of Power to muzyka, jakiej moglibyśmy się spodziewać - trochę elektroniczny, mega przebojowy power metal z przymrużeniem oka. Mówi się, że wieloktronie powtarzany żart przestaje bawić - tu jednak ta reguła nie znajduje zastosowania. Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że w tym roku nowy album planuje również Gloryhammer, więc będziemy mieć do czynienia z epickim starciem dwóch Angusów (dla niewtajemniczonych - wokalista Gloryhammer przyjmuje na scenie przydomek Angus McFife). Póki co, to - pan McSIX zawiesił wysoko poprzeczkę.

Na wstępie wspomniałem, że prócz powera słuchałem również sporo thrashu. Może to jest pewna przesada, gdyż to zasługa głównie jednego zespołu (ale za to jakiego). Mowa oczywiście o nowym albumie amerykańskich weteranów z Overkill. Płyta Scorched to w dalszym ciągu wysokiej jakości nowoczesny thrash metal, momentami romansujący z bardziej ponurymi, sabbathowskimi rytmami, innym razem z rock'n'rollowym feelingiem. Dla pełnego oglądu sytuacji warto zapoznać się z takimi utworami jak Bag O'Bones, Harder They Fall, The Surgeon czy Won't Be Comin Back. Pomimo dwudziestu albumów na karku, Amerykanie po raz kolejny nie rozczarowali wiernych fanów a coś mi mówi, że dzięki Scorched ich fanbase jescze się powiększy. Polecam wszystkim, którzy słysząc nazwę thrash metal mają w głowie coś więcej niż The Unforgiven wiadomego zespołu. 

Trzecim z głównych gatunków, które rządziły kwietniem jest prog-rock, a uściślając neo-prog. O płycie Crime Scenes niemieckiego RPWL piszę chyba od lutego w każdym cotygodniowym podsumowaniu. Nic dziwnego jednak, skoro takie hity jak Red Rose czy A Cold Spring Day in '22 nie mogą mi wyjść z głowy. Jest to prog-rock wysokiej klasy, momentami melancholijny, czasem pełen niepokoju - ogólnie wzbudzający bardzo dużo emocji. Jak widać nie musi być ciężko, by wgnieść słuchacza w fotel. 

Innym albumem prog-rockowym, który bardzo często osłuchiwałem jest Theory of Molecular Inheritance brytyjskiej Areny. Płyta nagrana z uznanym i doświadczonym wokalistą Damianem Wilsonem to również prog wysokiej klasy. Nieszablonowe kompozycje i zmuszające do myślenia teksty to kwintesencja progresywnego grania. Jako potwierdzenie moich słów puśćcie sobie chociażby Pure of Heart, Life Goes On czy The Heiligenstadt Legacy. Więcej pisać nie trzeba - muzyka broni się sama. 

Przejdźmy do pozostałych gatunków. Kilka słów chcę poświęcić dwóm zespołom z Ameryki Północnej, które można zakwalifikować do nurtu zwanego "new wave of traditional heavy metal", choć każdy z nich na swój sposób interpretuje ten termin. Kanadyjski Smoulder idzie bardziej w stronę epic doom metalu, natomiast amerykańska Tanith prezentuje bardziej subtelne brzmienie, inspirowane hard rockiem rodem z lat 70-tych. Warto zapoznać się z ich twórczością, zwłaszcza ta druga kapela zdecydowanie będzie jeszcze gościć w cotygodniowych podsumowaniach. Póki co na dzisiejszej playliście macie po jednym przedstawicielu każdej z ekip.

Doom metal był w kwietniu przeze mnie dość mocno zaniedbany. Dość powiedzieć, że reprezentują go dziś tylko dwa zespoły. Pierwszy to stoner doomowy REZN, o którego nowej płycie pisałem już nieraz. Pochodzący z niej utwór Reversal był nadal jedną z częściej słuchanych piosenek w kwietniu. Drugi zespół to odkryty dzięki Doom Charts (jakże by inaczej) bardziej tradycyjny Mount Atlas. Już za samo wykorzystanie organów Hammonda niemieckiej kapeli należą się słowa uznania - tworzy to unikalny klimat, nawiązujący nieco do proto-doomu lat 70-tych.

Polski Kres odkryłem przez przypadek, przeglądając zespoły podobne do Stworza. To co łączy te dwie kapele to black metalowy fundament i piękne, poetyckie teksty. W przeciwieństwie jednak do pogańskich rodaków, Kres prezentuje bardziej depresyjne brzmienie a w tekstach dominuje katastrofizm i dekadentyzm. Posłuchajcie Miraży lub Pokruszonych Filarów Nieba i przekonajcie się sami. Ja wsiąknąłem na maksa i nie ukrywam, Kres to moje największe kwietniowe odkrycie.

Na koniec jeszcze wspomnienie o The Hellfreaks, zespole psychobilly z Węgier. W kwietniu kwartet wydał nowy album Pitch Black Sunset, którego reprezentantem na playliście jest kawałek Old Tomorrow, w którym możecie zaobserwować jak brzmienie zespołu wyewoluowało - zamiast psychobilly mamy tutaj mocny alternatywny metal z elementami hardcore'a. Słowem - dużo się dzieje.

Podsumowując, miesiąc bardziej power/thrash metalowy z dużym udziałem rocka progresywnego. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że maj będzie podobny - wśród zapowiedzi nowych albumów nadal króluje najszybsza i najbardziej melodyjna odmiana metalu. Niemniej np. doom metal też nie odpuszcza, więc będzie o czym pisać, tak co tydzień jak i na podsumowanie kolejnego miesiąca. A tymczasem nie zostaje mi nic innego niż wkleić link do playlisty i zachęcić Was do przesłuchania. Trzymajcie się!

Playlista: Kwiecień 2023


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze