poniedziałek, 15 maja 2023

08.05-14.05.2023

 

W porównaniu do bardzo power metalowego podsumowania z zeszłego tygodnia, dziś mam dla Was bardziej urozmaiconą playlistę. Bogatą reprezentację ma tu zwłaszcza doom metal, który ostatnio w mojej bibliotece był nieco usunięty w cień. Oprócz niego i nadal dominującego power metalu znajdziecie też trochę hard rockowego i industrialnego grania. Liczę, że każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie.

Na początek zespół niezmiernie dla mnie ważny - Rhapsody of Fire. To od tej włoskiej kapeli zaczęła się moja niesłabnąca miłość do metalu, a zwłaszcza power metalu. Obecna na muzycznej scenie od prawie 30 lat ekipa zaprezentowała w piątek nowy singiel - Kreel's Magic Staff. Jest to nomen omen magiczna pół-ballada łącząca w sobie zarówno epicki klimat, uroczą melodię, krystaliczny wokal Giacomo Voli'ego i elementy folkowe - czyli wszystko to, za co pokochaliśmy Rhapsody (w każdej możliwej wariacji). Mimo, że oficjalnie nie jest to jeszcze ogłoszone, to utwór ten prawdopodobnie zapowiadać będzie kolejną płytę zespołu, będącą trzecią już częścią Nephilim's Empire Saga, przyznam, że nie mogę się doczekać aż poznam dalsze losy jej bohaterów.

Jeśli już zaczęliśmy post od power metalu to wypada coś napisać o innych przedstawicielach tego gatunku. O nowym albumie Majesty pisałem już ostatnio i podtrzymuję swoje zdanie - kawał solidnego heavy/power metalu, może nie wybitne ale godne pożegnanie ze słuchaczami po trochę rozczarowujących Legends z 2019 roku. Mimo, że niemiecko-węgierski zespół ma w swojej dyskografii wiele świetnych, utrzymanych w marszowych tempach metalowych hymnów, to z nowej płyty najbardziej przemawiają jednak do mnie typowe powerowe galopady. Cztery najlepsze z najlepszych możecie odnaleźć na playliście. 

Dość często słucham również najnowszej płyty Saint Deamon, która również wysoki poziom prezentuje zwłaszcza w tych szybkich numerach. Kawałki takie jak Gates of Paradise, Heaven to Heart czy The Call us Deamons mają w sobie coś zaraźliwego, co sprawia że na długo zostają w pamięci. 

Troszkę mniej czasu w zeszłym tygodniu otrzymał ode mnie Elvenking. Mimo to udało mi się na Reader of the Runes - Rapture wygrzebać mały diament, który początkowo zwyczajnie przeoczyłem. Mowa o utworze The Autumn Reverie, który ujął mnie uroczymi zwrotkami i rozpędzonym refrenem, będącym chyba najbliższym klasycznemu powerowi elementem na tym, dość zróżnicowanym albumie. Oprócz tego utworu, niepodzielnie moim faworytem z tej płyty jest To the North, który również obfituje szybszymi tempami. Jak widać, w ostatnim czasie najbardziej przemawia do mnie power metal w najbardziej klasycznym z klasycznych wydaniu.

Tej tezie przeczy co prawda obecność utworu The Key to Eternity autorstwa Angusa McSIX, gdyż jest to utwór raczej utrzymany w średnim tempie, melodyjny i przebojowy, można by rzec nawet "radiowy". Jest to jednak tylko wyjątek potwierdzający regułę.

Jeśli chodzi o heavy/hard rockowy Tanith to moja sympatia do albumu Voyage nie słabnie mimo kilku tygodni od premiery. Co jakiś czas odkrywam na tym albumie coś nowego, jednak palmę pierwszeństwa nadal dzierżą pełne mocy i przebojowości Flame i Falling Wizard. Mam nadzieję, że zespołowi uda się osiągnąć popularność na jaką niewątpliwie zasługują. 

Ok, czas już na wspominany na początku doom. Tydzień temu wspominałem już o nowej płycie łaczącej doom metal z hard rockiem i rockiem progresywnym kapeli Blood Ceremony. Mocnym punktem kanadyjskiego zespołu jest dźwięk fletu przywodzący na myśl od razu Jethro Tull a także charakterystyczny wokal Alii O'Brien. Nie można zapominać też, ze zespół nie boi się eksperymentować brzmieniem, zabarwiając swoją muzykę elementami innych gatunków. Oprócz wpsomnianych w zeszłym tygodniu utworów na uwagę zasługuje hipnotyzująco swingujące The Bonfires at Belloc Coombe, którego mógłbym słuchać na okrągło.

Kolejne dwa doom metalowe (mniej więcej) zespoły odkryłem dzięki stronie Doom Charts, co w sumie nie powinno nikogo dziwić. Pierwszy z nich to majestatyczny stoner/doom spod szyldu Green Yeti. Duszna, brudna muzyka z dość obskurnym wokalem, nie pozbawiona jednak pewnej wyjątkowej melodyki, którą jednak docenić można dopiero po kilku odsłuchach. Dla przykładu - Dirty Lung początkowo pominąłem a do samej kapeli przekonał mnie inny utwór Witch Dive. Minął tydzień i to jednak pierwsza z tych dwóch piosenek trafiła na dzisiejszą playlistę. Liczę, że na tym to "odkrywanie" się nie skończy. 

Drugi wykonawca to projekt Iroh, będący w brzmieniu nawet bardziej stonerowy niż doomowy. Płyta They Ride to swego rodzaju concept album - stylizowany na audycje radiowe, odbierane przez dwóch przyjaciół podróżujących starym autem przez południowe tereny Stanów Zjednoczonych opanowane przez zombie apokalipsę. Brzmi creepy ale muzycznie broni się znakomicie. Polecam nie tylko fanom horrorów klasy B i "głębokiego stonera". 

W zeszłym tygodniu wspomniałem pokrótce o gotycko-industrialnym metalu jaki serwują nam Szwedzi z Deathstars. Ostatnie kilka dni poświęciłem na głębsze zapoznanie się z ich nowy krążkiem Everything Destroys You i w dzisiejszym poście mogę z czystym sumieniem zarekomendować Wam to wydawnictwo. Jest to pewna odskocznia od tego, czego zwykle słucham i jako taka sprawdza się bardzo dobrze. Czuć tu wpływy zarówno Sisters of Mercy jak i Rammsteina, co nie oznacza jednak wcale braku pomysłów i wtórności. Warto posłuchać takich utworów jak An Atomic Prayer, singlowy Midnight Party czy piosenka tytułowa by się przekonać.

Na koniec został zespół, który od lat darzę sympatią i uważam za jeden z najlepszych przedstawicieli fali glam/hair metalu jaka w drugiej połowie lat 80-tych opanowała USA. Co ważne, dowodzony przez śpiewającego basistę Winger potrafił utrzymać się na scenie pomimo dość niekorzystnych dla tego typu metalu zmian w branży, jakie przyniosły lata 90e. Na nowym albumie zatytułowanym po prostu Seven zespół proponuje muzykę dojrzałą i zróżnicowaną - od balladowych Do or Die i It All Comes Back Around, przez przesycony bluesem Tears of Blood aż po krwisty, szybki heavy metal w utworze Stick the Knife in and Twist. Naprawdę jest na czym zawiesić ucho.

Podsumowując, myślę, że zawarte na dzisiejszej playliście utwory zadowolą nawet bardzo wysublimowanych metalowców. Jeżeli macie ochotę na polemikę z moimi wyborami zapraszam do komentowania. Link poniżej, miłego słuchania:

Playlista: 14.05.2023

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze