poniedziałek, 24 lipca 2023

17.07-23.07.2023

 

Zapraszam na kolejne tygodniowe podsumowanie. Tym razem, chyba po raz pierwszy odkąd istnieje ten blog, playlista zdominowana jest przez rock progresywny. Wszystko za sprawą kanadyjskiego Mystery, ale nie tylko. Zapraszam do lektury i słuchania.

Wspomniany wyżej zespół Mystery moi czytelnicy powinni kojarzyć z wydanego w połowie maja albumu Redemption. Pochodząca z niego kompozycja The Beauty and the Least z miejsca stała się jednym z najczęściej odsłuchiwanych przeze mnie utworów. W zeszłym tygodniu postanowiłem pogrzebać trochę głębiej w dyskografii Kanadyjczyków i tak natrafiłem na dwie płyty, nagrane z poprzednim wokalistą Benoit Davidem. Mimo, że przyzwyczaiłem się już do brzmienia głosu Jeana Pageau, muszę przyznać, że jego poprzednik też wykonywał dobrą robotę. Sama muzyka zawarta na The World is a Game i Beneath the Veil of Winter's Face jest jak zawsze na wysokim poziomie. Na uwagę zasługują zwłaszcza refleksyjne Superstar czy absolutnie przejmujące dear Someone jak również nieco bardziej baśniowe Snowhite. Jeśli ktoś nie zna tego zespołu a szuka spokojniejszych ale złożonych i zmuszających do myślenia brzmień to powinien się nim zainteresować. 

Przedstawicielem rocka neo-progresywnego jest również angielski Galahad. Istniejąca od 1985r kapela ma w swojej dyskografii wiele świetnych albumów, m.in. wydany w zeszłym roku The Last Great Adventurer czy klasyczne już Sleepers i bardziej metalowe Empires Never Last. Ja w ostatnim czasie natomiast sięgnąłem po pochodzące z 1998r Following Ghosts, na którym znajduje się urocza, refleksyjna kompozycja Imago. Mam przeczucie, że na tym nie poprzestanę bo po dłuższej przerwie odkryłem w sobie rosnący apetyt na progresywne granie.

 Przechodząc z progresywnego rocka do melodyjnego aor-u nie ma niespodzianki. W dalszym ciągu w głośnikach często gości Pride of Lions, nawiązujące w swoim brzmieniu do takich legend gatunku jak choćby Survivor. Ich najnowsza płyta Dream Higher jest właśnie bardzo bliska stylistycznie do autorów Eye of the Tiger. Nie ma co się jednak dziwić, skoro jednym z filarów Pride of Lions jest sam Jim Peterik (były gitarzysta, zgadnijcie - Survivor). Warto jednak nadmienić, że panowie z PoL potrafią także zagrać mocniej, bardziej hard rockowo co udowadniają choćby w mega przebojowym Carry Me Back z ich poprzedniego albumu, Lion Heart.

Swoje przedstawicielstwo na dzisiejszej playliście ma również rock gotycki. Jest nim oczywiście Inkubus Sukkubus i utwory z 27 (!) albumu zespołu. Jak już wspominałem wcześniej, She of a Thousand Names nie jest rewolucją w brzmieniu kapeli, jednak pokazuje, że nadal można w obranej przez siebie stylistyce przygotować coś świeżego i absorbujacego. Dziś mam dla Was dwa dynamiczne, rockowe utwory - Queen Satrina i Starfire.

Teraz czas na nowość, przyznam się mocno niespodziewaną. Bang to amerykański zespół, którego początki sięgają przełomu lat 60-ych i 70-ych. Wydany w 1972r album Bang narobił na ówczesnej scenie dużo zamieszania, przez wielu uważany za amerykańską odpowiedź na Black Sabbath. Taka też była muzyka zespołu - psychodeliczny, ciężki rock po latach zaliczony do proto-metalu czy proto-doomu. Dalsza historia zespołu była mocno burzliwa, co jakiś czas pojawiały się nowe płyty ale nie bylo ich jakoś dużo. Tymczasem w 2023 roku po ponad 50-latach od debiutu panowie wydają płytę Another Me, która ponownie może narobić dużo zamieszania. Muzyka na niej zawarta jest zbliżona do klasyki - psychodeliczny hard-rock momentami wchodzący w klimaty tradycyjnego doomu. Wszystko brzmi naprawdę super i liczę, że kapela zasługuje na wysokie miejsce w lipcowych rankingach Doom Charts. Zresztą posłuchajcie Clouds, Broken Toys czy utworu tytułowego by się sami przekonać. Nie będziecie zawiedzeni.

Dla fanów doom metalu ważną informacją będzie pewnie premiera nowego, podwójnego singla od szwedzkiego Monolord. Na It's all the Same znajdują się dwie kompozycje, zaskakująco melodyjne ale nie tracące stoner/doomowego charakteru. Sceptyków od razu uspokajam, nie jest to taka melodyjność jak na ostatnim albumie Ghost, utwory są nadal melancholijne ale jednak jakoś tak mocno wpadają w ucho. Zresztą oceńcie sami, oba single są dostępne na playliście.

Pozostali reprezentaci doom metalu to akustyczne Pray for the Winds to Come z monumentalnego tryptyku Songs from the North od Swallow the Sun a także bardziej stonerowe Swamp of My Own brytyjskiego Froglord i Dirty Lungs greckiego Green Yeti. Wszystkie trzy utwory warte uwagi, choć każdy nieco inaczej interpetuje pojęcie "doom"

Jak mówią Anglosasi, at last but not least, czas na power metal. Tu swoją dominację utrzymują Szwedzi z Bloodbound. Ich najnowsza płyta Tales from the North to prawdziwa uczta dla fanów podwójnej stopy, szybkich gitar i wpadających w ucho melodii. Praktycznie wszystkie 5 obecnyc na playliście utworów to powermetalowe galopady i tylko Sail Among the Death zwalnia w refrenie, robiąc miejsca epickiemu chórowi. Niezaprzeczalnie jedna z najlepszych płyt roku w tej kategorii. 

Drugą płytą, która może powalczyć o laur pierwszeństwa jest Back to Attack, łabędzi śpiew niemieckiego Majesty. Na tej płycie znajduje się m.in. totalny killer o nazwie Never Kneel, który również znajdziecie na liście podlinkowanej pod postem.

Do tego tytułu aspiruje również inna power metalowa legenda - Iron Savior. Dowodzona przez Pieta Sielcka ekipa jesienią wydaje swój nowy album i niedawno wypuściła drugi, promujący go singiel. Through the Fires of Hell jest nieco wolniejszy niż poprzedni, tytułowy Firestar ale również zostaje na dłużej w pamięci. Premiera nowego utworu była też dla mnie okazją by przypomnieć sobie porzedni album zespołu, co poskutkowało m.in. obecnością na dzisiejszej playliście pochodzącego właśnie ze Skycrest utworu Our Time Has Come - również szybkiego i melodyjnego. Ot power metal.

Nieco mniej oczywistą muzykę, na pograniczu epic i power metalu tworzy od lat Virgin Steele. Utwory z ich najnowszej płyty The Passion of Dionysus gościły juz kilkukrotnie w cotygodniowych podsumowaniach, natomiast zamykający płytę I Will Fear No Man for I Am a God znalazł się w nim po raz pierwszy. Jest to epicka kompozycja z refrenem będącym pewną formą manifestu. Naprawdę uczta dla ucha. Zachęcam do odsłuchu jak i zapoznania się z resztą płyty.

Myślę, że mimo bogactwa stylistycznego, dzisiejsza playlista zachowuje balans pomiędzy refleksyjnością i melancholią a energią i optymizmem. A jak Wam minął ten muzyczny tydzień? Zachęcam do czytania, komentowania i odsłuchu playlisty:

Playlista: 23.07.2023


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze