wtorek, 4 lipca 2023

26.06-02.07.2023

 


Playlista tygodniowa, która przypada na przełom dwóch miesięcy zawsze jest pewnym amalgamatem tego, co stare i nowe. Prócz piosenek z premierowych albumów przewijają się też te najczęściej słuchane w ciągu ostatniego miesiąca. Nie inaczej wygląda również dzisiejsze podsumowanie.

Na pierwszym miejscu, jak zresztą na poprzedniej tygodniówce plasuje się Pride of Lions z utworami z ich najnowszego wydawnictwa - Dream Higher. Ten wysokiej klasy AOR, z mocną gitarą i subtelnymi partiami klawiszowymi od kilku lat jest moim ulubionym przedstawicielem melodyjnego a niemetalowego grania. Prócz absulutnie wciągającego i hitowego Finde Somebody to Love polecam również utwór tytułowy czy najostrzejszy na płycie Renegade Heart, choć i singlowe Blind to Reason po kilku przesłuchaniach zaczęło mnie do siebie przekonywać.

Drugim przedstawicielem takiego melodyjnego hardrocka jest zespół Seventh Crystal, o którym pisałem już jakiś czas temu. Tym razem w moje ucho wpadł rockowy manifest w postaci My Own Way. Jeżeli spodoba się Wam ten kawałek zachęcam do zapoznania się z resztą płyty, na pewno jest to zespół którego rozwój warto śledzić na bieżąco. 

Zespołem, który może pochwalić się największą liczbą utworów na dzisiejszej playliście jest death-doomowe Swallow the Sun. Pisałem ostatnio, że sięgnąłem po rzadziej słuchane przeze mnie pozycje w dyskografii zespołu, w tym tygodniu jednak z miłą chęcią powróciłem też do jednej z ich najlepszych albumów - When Shadow is Forced into the Light. Z tego krążka pochodzą przejmujące Firelights i przede wszystkim Stone Wings, będące formą poradzenia sobie z żałobą - przypomnijmy, że gitarzysta i główny kompozytor zespoło Juha Raivio musiał zmierzyć się z przedwczesną śmiercią swojej ukochanej Aleah (współtworzyli razem Trees of Eternity, warto posłuchać). Dwie bardzo ciekawe kompozycje pochodzą też z majestatycznego, trzyczęściowego albumu Songs from the North a przebojowe (jak na doom metal) Falling World reprezentuje nieco starsza płytę New Moon. 

Dość stałym gościem moich playlist w ostatnich tygodniach jest inny reprezentant doom metalu - Blood Ceremony. W przeciwieństwie do poprzednika tu czuć więcej inspiracji stonerem i progresywnym rockiem, nieobce są również wycieczki w stronę folku czy pewnych swingowych melodii jak w absolutnie moim ulubionym The Bonfires at the Belloc Coombe. Polecam ten zespół wszystkim szukającym czegoś zgoła odmiennego, nie zawiedziecie się.

O stoner rockowym Royal Thunder również pisałem już tydzień czy dwa temu. Tym razem słuchałem ich może nieco rzadziej ale hipnotyzujący Twice nadal gości często w mych głośnikach. 

Pozostając w mroczniejszych klimatach nie mogę nie wspomnieć o łączącej elementy metalu symfonicznego z gotykiem Sirenii. Jest to zespół, który śledzę w miarę regularnie od dobrych czternastu lat. W tym czasie brzmienie zespołu dość często się zmieniało ale czuję, że od czterech płyt wszystko się ustabilizowało. Wydane w tym roku 1977 kontynuuje trend zapoczątkowany na Dim Days of Dolor i który, jak widać nadal się sprawdza. Dobrymi przykładami są takie utwory jak The Setting Darkness czy A Thousand Scars. Chętnych zapraszam również do zapoznania się z innymi utworami z tej płyty jak i całą bogatą dyskografią zespołu,

W klimatach gotyckich tworzy również zasłużony dla gatunku zespół Inkubus Sukkubus. W przeciwieństwie do Sirenii jest to jednak rock gotycki a nie metal. Nowa płyta brytyjskiej ekipy She of a Thousand Names jest płytą dość bezpieczną, gdyż nie oferuje jakiejś rewolucji w brzmieniu zespołu, jednakże przyznać trzeba, że to co znajdziemy na krążku jest nadal solidnie skomponowane i nagrane. Po kilku odsłuchaniach mogę Wam polecić przede wszystkim epicki utwór tytułowy jak i nieco szybsze, bardziej rockowe Starfire czy charakteryzujący się chóralnym refrenem Angelus Fame.

Dla słuchaczy prog-rocka nie mam niestety nic nowego. Nadal najwięcej czasu poświęcam w tym gatunku kanadyjskiemu Mystery. Ich najnowszy krążek Redemption jest przepiękną muzyczną podróżą, pełną emocji, gitarowej wirtuozerii, syntezatorowych wstawek. Całości dopełniają refleksyjne teksty, tak dotyczące miłości do rodzeństwa jak w Beauty and the Least czy dorastania i dowodzenia swojej wartości (Pearls and Fire). 

Na koniec bogata i różnorodna reprezentacja power metalu. Szukając jakiegoś kryterium, według którego uszereguje znajdujące się na playliście zespoły, wybrałem w końcu datę premiery - od najnowszych do najstarszych albumów.

Zacznijmy od zespołu, którego muzyka plasuje się na pograniczu power, tradycyjnego heavy i epic metalu. Mowa o Virgin Steele, weteranach metalowej sceny. W tym roku światło dzienne ujrzało ich nowe dzieło, The Passion of Dionysus i naprawdę trzyma poziom godny "klasycznych albumów". Jest to muzyka z jednej strony agresywna, z drugiej delikatna, momentami ostrzejsza, innym razem subtelna. Nad wszystkim unosi się niepodrabialny wokal Davida DeFeis dodający kompozycjom dodatkowego smaczku. Cechą charakterystyczną większość płyt tej formacji są długie, ponad sześciominutowe utwory. Nie inaczej jest na najnowszym krążku. Jeśli chodzi o mnie to po dwóch-trzech odsłuchach zakochałem się w długim i epickim You'll Never See the Sun Again, mającym w sobie te wszystkie cechy, o których pisałem powyżej. 

Tydzień wcześniej światło dzienne ujrzały The Hallowed amerykańskiego Jag Panzer i Bloodlines duńskiego Pyramaze. W przypadku tego pierwszego zespołu, mającego za sobą z górą 40 lat kariery można mówić o albumie dobrym, solidnym ale jednak nie wybitnym. Niby wszystko jest na miejscu, mocne gitary, wokal Harry'ego Conklina starzejący się jak wino ale jednak brak jakiejś iskry, piosenki aż tak nie zapadają w pamięć. Tym razem na playliście zameldował się utwór otwierający płytę, Bound as One, jeden z bardziej wyróżniających się. Jeśli chodzi o Pyramaze to tu sytuacja jest nieco inna. Zespół od zawsze łączył elementy power metalowe z progresywnymi, przez co muzyka nie jest aż tak przystępna od pierwszego odsłuchu. Jednak jeżeli poświęcimy trochę czasu na odkrywanie tej złożoności to zaczyna wciągać. Mnie osobiście nadal najbardziej rajcuje szybki i melodyjny The Mystery ale cała płyta jest warta uwagi.

W podobnym czasie nowy krążek wydał również multiinstrumetalista Marius Danielsen, najbardziej znany ze swojej metal opery Legends of Valley Doom. Tym razem mamy do czynienia z mniej rozbudowaną płytą, z krótszą listą zaproszonych gości. To, co się nie zmieniło to natomiast łatwość komponowania epickich, power metalowych hymnów. Jednym z nich jest niewątpliwie To Rule Them All, z gościnnym występem byłem wokalistki Dark Moor, Elisy C. Martin. Power metal pełną gębą.

Następnie mamy na playliście dwa utwory z najnowszego wydawnictwa Gloryhammer, na którym w roli wokalisty zadebiutował Michael Sozos i sprawdza się znakomicie. Obok przebojowego Wasteland Warrior Hoots Patrol w zeszłym tygodniu wpadła mi ucho epicka, marszowa kompozycja Sword Lord of the Goblin Horde. Wiadomo, że zespół gra raczej pastiszową odmianę power metalu ale jego muzyka powinna spodobać się fanom chociażby Rhapsody czy Stratovariusa.

Dwie piosenki reprezentują też heavy/power metalowe Mystic Prophecy. Mamy też dwa zespoły, które ostatnie płyty wydały pod koniec kwietnia ale chętnie do nich wracam. Mowa o Elvenking i Majesty. Każdy z nich prezentuje nieco inne podejście do gatunku, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że mimo wielu nieprzychylnych komentarzy tzw. trvue metalowców, power metal ma duży potencjał i możliwości rozwojowe.

Tym optymistycznym (jak zresztą 80% power metalu) akcentem pozwolę sobie zakończyć dzisiejszy post. Mam nadzieję, że odnajdziecie na playliście coś dla siebie. Link tradycyjnie poniżej a my widzimy się w piątek na podsumowaniu miesiąca. 

Playlista: 02.07.2023

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze