poniedziałek, 18 września 2023

11.09-17.09.2023

 


Co to był za tydzień! W mojej bibliotece pojawiło się kilka nowych, niekoniecznie premierowych płyt, które bardzo przypadły mi do gustu. Poza tym odświeżyłem kilka ostatnio rzadziej słuchanych zespołów. O wszystkim opowiem Wam w dzisiejszym artykule.

Najważniejszym dla mnie wydarzeniem była premiera w serwisie Spotify nowej płyty polskiego prog-rockowego zespołu Andareda. Eksperyment Człowiek nie jest płytą prostą i przyznam się, że potrzebowałem kilku przesłuchań by w pełni docenić jej potencjał. Warto było, bo zawarta na niej muzyka to wysokiej jakości rock progresywny, momentami pełny gorzkich refleksji, rozważań na temat człowieczeństwa, naszych emocji i porażek. Mimo 12 lat jakie upłynęły od wydania poprzedniego albumu zespół pozostaje wierny swojemi charakterystycznemu brzmieniu, nie bojąc się jednocześnie inkorporować różnych nowinek stylistycznych. Jeżeli chodzi o konkretne utwory to najbardziej wryła mi się w pamięć refleksyjna ballada Tropy jak i bardziej dynamiczny Fałszywy Cel, choć i utwór tytułowy ma w sobie "to coś". Poza utworami z nowej płyty na dzisiejszej playliście możecie również znaleźć pochodzące z poprzedniego albumu Tyle w Ludziach Zła, gdzie także możemy zobaczyć ostrzejsze oblicze zespołu.

W kategorii rock progresywny sięgnąłem w ostatnich dniach po klasykę gatunku - brytyjski zespół IQ. Do wydanej w 2014r płyty The Road of Bones lubię co jakiś czas powrócić, gdyż jest to bardzo klimatyczna i bogata brzmieniowo muzyka. Szczególnym sentymentem darzę zwłaszcza rozbudowany utwór tytułowy ale w tym tygodniu moja uwaga padła również na bardziej akustyczną kompozycję Fall and Rise

Nie mogę też nie wspomnieć o najnowszym krążku The Flower Kings, wydanym niedawno Look At You Now. Jest to bardzo udana płyta, choć przyznam, że ostatnio została u mnie nieco przyćmiona przez wykonawców z innych gatunków. Niemniej jednak do podsumowania dodaję moim zdaniem najciekawszy utwór z tego krążka - Mother Earth, na podstawie którego możecie sami sprawdzić jak bogate brzmienie prezentuje ten zespół.

Jeżeli miałbym określić gatunek. który ostatnio najczęściej gościł w moich głośnikach to będzie to mieszanina aora, glam metalu i melodyjnego hard rocka. Co kryje się pod tym terminem? Ano przede wszystkim trójka wykonawców - szwedzkie Eclipse, brytyjska Vega i legenda szeroko pojętego rocka i metalu - Alice Cooper. Każdy z tych twórców wydał ostatnio bardzo dobry album, pełen soczystych gitar, wpadających w ucho melodii i pozytywnej energii. Na pierwszy plan jednak wysuwa się Eclipse, które moim zdaniem bardzo dobrze kontynuuje twórczość amerykańskich hair metalowych zespołów z lat 80-tych. Otwierający ich nowy album utwór The Hardest Part Is Losing You jest moją aktualną muzyczną obsesją - leci po kilka razy dziennie i nadal nie mam dość. Pozostałe kompozycje na Megalomanium również trzymają poziom, stąd tak liczna ich obecność na playliście.

Vega również może się poszczycić kilkoma przebojowymi utworami a zwłaszcza 33s and 45s, tytułowy Battlelines czy chyba najcięższy na płycie God Save the King. A Mr. Alice? Chciałbym być tak kreatywny zbliżając się do 80-tki. Jazzujące klawisze w Big Boots rozłożyły mnie na łopatki. Polecam również autoironiczny I'm Alice czy najbardziej przebojowy na płycie Go Away. Nie będziecie zawiedzeni.

Trochę działo się również w kategorii power metal, głównie za sprawą wydanych niedawno albumów. Przyznam, że na Code Red niemieckich weteranów z Primal Fear czekałem od dawna i jednak nie będzie to płyta roku. Wszystko niby wygląda ok, jest dużo gitar, melodii, fajnych momentów ale całości brakuje czaru. Na pewno na duży plus jest rozpędzone Cancel Culture z bardzo solidnym refrenem czy bardziej hard-rockowy Steelmelter jednak większość utworów aż tak bardzo w pamięć nie zapada. Ogólem słucha się tego przyjemnie jak zawsze ale po wyłączeniu odtwarzacza mniej zostaje w głowie.

Pozytywnie za to zaskoczył mnie włoski Heimdall, o którym gdzieś tam kiedyś słyszałem ale nigdy nie dałem mu w pełni szansy. W tym roku kapela wypuściła nowy album Hepheastus, ja miałem więcej czasu na odkrywanie nowych brzmień i teraz zaskoczyło. Jest to fajny przykład cięższego heavy/power metalu, z silnym męskim wokalem, agresywnymi gitarami ale mimo wszystko bardzo wpadającymi w ucho melodiami. Jeżeli zastanawiacie się nad rozpoczęciem przygody z tym zespołem to utwory takie jak King czy Masquerade będą jak znalazł.

Poza tym na playliście znów znalazło się miejsce dla 1066 szwedzkiego Bloodbound, która powoli urasta do rangi najczęściej słuchanej piosenki roku. Ale co się dziwić - to power metal w najczystszej formie. Nic tylko słuchać.

Na koniec muzyka z drugiego końca emocjonalnego spektrum - doom metal. Tu też częściowo klasyka a częściowo nowe nagrania. Zacznijmy od Candlemass. Zespołu nikomu przedstawiać nie trzeba, ikona epic doomu. Ostatnio dość namiętnie osłuchuję ich wydany w 2009r album Death Magic Doom, na którym podniosłe, ponure klimaty mieszają się z zaraźliwymi melodiami a nawet z perkusyjnymi galopadami jak w świetnym If I Ever Die. Ciężko na tej płycie wskazać jakiś słabszy numer i nie skłamię jeśli powiem, że przez długi czas było to szczytowe osiągnięcie zespołu w 21 wieku. W mojej opinii dorównało mu dopiero zeszłoroczne Sweet Evil Sun, z którego pochodzi mój definitywnie ulubiony kawałek zespołu - Scandinavian Gods, gdzie ciężar łączy się z hipnotyzującym rytmem i przebojową melodią.

W klimatach epic doom metalu porusza się również brytyjski Godthrymm, założony przez m.in. byłych muzyków My Dying Bride. Z polecenia jednego z czytelników tego bloga zapoznałem się z ich najnowsza płytą i bardzo przypadła mi do gustu. Jest ciężko, wolno i w podniosłym nastroju - czyli tak jak powinno. Na początek obczajcie sobie utwór Devils, który wprowadził mnie w twórczość grupy. Mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu.

Bardziej stonerowy odcień doom metalu to natomiast domena King Mountain, który odkryłem dzięki sierpniowemu zestawieniu Doom Charts. Na płycie Wrath of the Gods mamy duszny klimat, momentami rock'n'rollowe rytmy a wszystko podlane nutką psychodelii. Myślę, że zawarte na krążku kompozycje, a zwłaszcza Midas Touch i Tears of the Earth przypadną do gustu nawet koneserom stoner/doom metalu.

Na zakończenie jeszcze krótka wzmianka o Inkubus Sukkubus - Starfire to gothic rockowa perełka i nadal chętnie do niej wracam, jak i do całej płyty She of a Thousand Names. Bardzo udana pozycja w bogatej dyskografii zespołu.

Tak więc działo się dużo - i tego progresywnego i melodyjnego, i podniosłego i melancholijnego. Wszystkie te emocje zawarte są w playliście, do której link macie poniżej. Dajcie też znać w jakich klimatach i nastrojach obracaliście się przez ostatni tydzień!

Playlista: 17.09.2023


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze