Poniedziałek Wielkanocny nie daje zbyt dużo szans na spokojne oddanie się literackim próbom. Korzystając z tych kilku chwil spokoju opiszę Wam w skrócie mój muzyczny tydzień.
Na pewno upłynął od pod znakiem bardziej melodyjnych odmian muzyki rockowej czy metalowej. Szwedzkie kapele Lipz i Cruzh pokazują nam, że w trzeciej dekadzie XXI wieku można grać tak dynamicznie i przebojowo jak na Zachodnim Wybrzeżu w latach 80-ych. Jeśli kochacie muzykę i estetykę glam/hair metalu to takie kawałki jak Bang Bang czy FL89 są dla Was jak znalazł.
Nie można pominąć absolutnej legendy hard rocka. Alice Cooper gości u mnie w odtwarzaczu już od kilku tygodni. Najbardziej trafia do mnie jego muzyka z przełomu lat 80/90 ale warto też czasem sięgnąć po znacznie starsze (I'm Eighteen) jak i nieco nowocześniejsze (Pick Up the Bones) numery.
W kategorii power metal nie ma większego zaskoczenia. Tak się składa że wydane w marcu albumy nadal cieszą się u mnie niesłabnącą popularnością. Dotyczy to tak fińskiej Sonaty Arctici, włoskiego Alterium czy hiszpańskich Lords of Black. Tydzień temu wspominałem też o nowym albumie niemieckiego Thornbridge. Muszę przyznać, że zespołowi udało się utrzymać poziom zaprezentowany na poprzednim krążku. Daydream Illusion to zestaw udanych, symfoniczno-powerowych kompozycji, które polecić mogę szczególnie fanom innej niemieckiej kapeli Orden Ogan.
Klasykiem niemieckiego heavy/power metalu jest niewątpliwe Rage, świętujące w tym roku swoje 45 urodziny. Z tej okazji tercet przygotował dla nas podwójny album Afterlifelines, którego pierwsza część to cięższe, bardziej speedmetalowe kawałki a druga utrzymana jest w bardziej symfonicznej atmosferze. Na dzisiejszą playlistę wybrałem utwory z obu grup, więc będziecie mogli wyrobić sobie własne zdanie na ten temat.
Nowy singiel pochodzący z najnowszej, planowanej na maj płyty, zaprezentowało niedawno włoskie Rhapsody of Fire. Brave New Hope to majestatyczny, pełen mocy hymn, którego zwrotki charakteryzują się średnim tempem a refren to typowa powerowa galopada. To już kolejna propozycja, która rozbudza apetyt na pełny album. Czekam z niecierpliwością.
Jedynym utworem odróżniającym się na tle pozostałych, jest Ostatni Pilot Wimany polskiego zimnofalowego 1984. Mam nadzieję, że odrobina surowej, psychodelicznej muzyki będzie dla Was chwilą oddechu wśród szybkich, dynamicznych i bardzo melodyjnych kawałków.
Jako, że mój czas jest dziś ściśle limitowany (goście w drodze) podrzucam Wam na koniec link do dzisiejszej playlisty. Miłego odsłuchu i Wesołych Świąt!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz