poniedziałek, 22 lipca 2024

15.07-21.07.2024

 


Słońce za oknem a Ty znów słuchasz tej grobowej muzyki! - mawia czasem moja żona. Ja jej spokojnie tłumaczę, że to tylko pewien wycinek mojego gustu muzycznego i często sięgam po bardziej energiczne i pozytywne gatunki metalu. A jak było w zeszłym tygodniu? Przekonajcie się sami.

Skoro już w pierwszym zdaniu wprowadziłem "grobową muzykę" to zacznijmy od tych melancholijnych i przygnębiających dźwięków. Tu wyróżnić chciałbym na pewno teksański Duel, sprawnie łączący doom metalowy ciężar mocno inspirowany dokonaniami Black Sabbath z rock'n'rollowymi rytmami. Z tego połączenia wychodzi nam psychodeliczny stoner, z ochrypłym wokalem i bardzo przebojowymi melodiami, jak choćby w Satan's Invention, Greet the Dead czy Tigers of Destruction, które odnajdziecie na dzisiejszej playliście.

Psychodeliczno-hard rockowe granie to też domena włoskiego Desert Twelve, która najlepiej widoczna jest w świetnej kompozycji The Moon. Szwedzi z Avatarium też dość często łączą hard-rockowe melodie z doom metalową atmosferą, choć na nowym singlu Long Black Waves zdecydowanie dominuje ten drugi element. 

Ostatni tydzień to w mojej bibliotece większy zwrot w kierunku doomgaze'a, dość młodego nurtu łączącego jak sama nazwa wskazuje doom metal z shoegazem. Do tej kategorii na pewno zaliczyć można Breaths, solowy projekt multiinstrumentalisty Jasona Robertsa. Jego najnowsze dzieło, zatytułowane po prostu Breaths to duża dawka ponurej, melancholijnej a zarazem delikatnej muzyki, okraszonej lekkimi, śpiewnymi wokalami przywodzącymi na myśl głos Neige'a z Alcest. Myślę, że to już jest odpowiednia rekomendacja a nieprzekonanych odsyłam do kilku utworów artysty, jakie wrzuciłem na playlistę.

PIA ISA to szyld, pod którym swój solowy album wydała Pia Isakssen, wokalistka norweskiego heavy psych/doom metalowego zespołu Superlynx. W swojej muzyce poszła jeszcze dalej w kierunku minimalizacji formy niż z macierzystą kapelą, oferując na Dissolve muzykę zahaczającą o drone-doom czy dronegaze (kolejny z shoegazowych mariaży z różnymi podgatunkami metalu). Brzmi to bardzo zimno i surowo w takim robotycznym znaczeniu tego słowa. Moim ulubionym utworem z tej płyty jest hipnotyzujący One Above Ten Below. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i zachęci do zapoznania z innymi utworami z krążka.

Jeśli już w przypadku poprzedniej artystki użyłem określenia "zimny" to czas na przedstawicieli nurtu, który zdecydowanie rzadko przewija się na moich playlistach. Widmoid to warszawski kwartet muzyczny, złożony z artystów mających w portfolio współpracę z tuzami polskiej sceny rockowej, brzmieniowo obracający się jednak raczej w klimatach alternatywy, nowej czy właśnie zimnej fali (coldwave). Psychodeliczne teksty, chłodny wokal, oszczędne aranżacje, transowe rytmy i senne brzmienie syntezatora - to jest coś, za co pokochałem takie utwory jak Tysięczny Stycznia czy Duch. Zespół jakiś czas temu zapowiedział wydanie nowego minialbumu ale wskutek problemów zdrowotnych jego dalsza działalność stanęła pod znakiem zapytania. Miejmy nadzieję, że uda się im wyjść z tego obronną ręką i zaprezentują nam więcej niż te sześć dotychczasowych (aczkolwiek świetnych) kompozycji. Byłoby po prostu szkoda zmarnować taki potencjał.

Niemiecki zespół Orden Ogan dość często określany jest mianem dark power metalu. Coś w tym jest, gdyż nie znajdziemy tu tej dawki pozytywnej bombastyczności jak choćby u ich krajanów z Freedom Call. Z drugiej strony ta muzyka ma w sobie coś takiego, co rzeczywiście nieco przygnębia ale płynąca z niej moc sprawia, że nie staczamy się całkiem w otchłań beznadziei. Nowy album kapeli The Order of Fear kontynuuje dotychczasowe brzmienia, choc muszę przyznać, że tak jak w przypadku poprzednika (Final Days z 2021 roku) nie zbliża się do perfekcji, jaką zaprezentowano na Gunmen. Nadal jednak jest to solidna porcja mocnego, przejmującego w swoim nastroju ale jednak power metalu. 

Bardziej pozytywny jest w swoim przekazie inny niemiecki zespół. Axxis obecny jest na scenie od ponad 30 lat, wydając przez ten czas wiele naprawdę świetnych albumów. Muzycznie zawsze balansował pomiędzy hard rockiem a power metalem, ostatecznie na poprzedniej płycie Monster Hero znajdując złoty środek. Podobnie rzecz ma się z najnowszym krażkiem grupy. Coming Home jest jeszcze bardziej wyważony i dobracowany od poprzednika, utwory mają jeszcze więcej życia a przede wszystkim lekkości - nie brzmią jak komponowane na siłę tylko płyną same z siebie. Dynamiczna perkusja, odpowiedni miks gitar z syntezatorami a przede wszystkim bardzo charakterystyczny, nosowy falser Berniego Weissa - to przepis na sukces. Ja z racji swoich powerowych korzeni na playlistę wrzuciłem same dynamiczne numery, z czego Legends of Phantasia to kapitalna galopada a nieco wolniejszy Tears of a Clown zaskakuje nie takim znów optymistycznym przesłaniem. Niemniej jednak bardziej hard-rockowe/aorowe utwory z tej płyty również zasługują na uwagę i do zapoznania się z całą tracklistą gorąco zachęcam.

Co my tu mamy jeszcze z powera? Pirackie przygody jakie po raz drugi z kolei serwuje nam Visions of Atlantis. Przyznam, że zakochałem się bez pamięci w zamykającym ich nową płytę utworze Where the Sky and Ocean Blend ale i bojowy Hellfire to świetny numer. Cały krążek zresztą też na wysokim poziomie. 

Z innych gatunków muzycznych na pewno dłuższy akapit poświęcę meksykańskiej Dogmie. Jest to zespół, który określono mianem żeńskiej wersji Ghosta - głównie ze względu na outfit artystek (demoniczne zakonnice). Sam kiedyś nazwałem ich satanistyczną Litą Ford (przez analogię do niepochlebnych opinii o zespole pana Forge'a), niemiej jednak muzyka, jaką gra grupa to ciężki i przebojowy heavy metal z krwi i kości, okresowo zbliżający się do powera (jak choćby w szybkim Made Her Mine). Generalnie muzyka niezwykle zaraźliwa a takie numery jak Father I Have Sinned, Feal the Zeal czy wspomniany wyżej długo siedzą w pamięci po wyłączeniu odtwarzacza. Mam nadzieję, że na kolejnych albumach dziewczyny będą trzymać się tego kierunku i nie pójdą w kierunku bardziej radiowego grania.

W podobnym stylu, choć w bardziej klasycznym (albo ejtisowym) stylu gra niemiecki Kissin' Dynamite, który dziś reprezentuje dynamiczny, zadziorny The Best is Yet to Come.

W kategorii rock progresywny natomiast macie dwa już dobrze (mam nadzieję Wam znane utwory symfoniczno-folkowego zespołu Kaipa i jedną nowość a mianowicie bardzo przyjemną, refleksyjną kompozycję Icarus Eyes brytyjskiego Kepler Ten - bandu, którego twórczość zamierzam w najbliższych dniach intensywnie eksplorować.

Na zakończenie jeszcze ukłon w stronę fanów pagan folku - Damh the Bard. Piszę o jego muzyce od kilku tygodni ale tym razem wkręciłem się nią na maksa i na playliście macie aż 4 utwory tego niesamowitego artysty. Moją szczególną uwagę zwrócił ostatnio utwór How Can We Believe (That We Own It All)?  będący dość gorzką refleksją na temat tego, jak ludzie traktują środowisko naturalne. Właśnie teksty są mocną stroną twórczości tego brytyjskiego barda, bardzo refleksyjne i pełne emocji. Niby ani rock ani metal ale nie potrzeba elektrycznych gitar i soczystej perkusji by trafić do mojego serca.

Tym stwierdzeniem pozwolę sobie zakończyć dzisiejszy wpis. Łapcie link do playlisty i miłego odsłuchu. Bywajcie.

Playlista: 21.07.2024

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze