poniedziałek, 5 sierpnia 2024

29.07-04.08.2024

 


4 sierpnia, poniedziałek - czas więc na pierwsze w tym miesiącu podsumowanie tygodnia. Jak już pisalem w komentarzu pod postem zaprzyjaźnionego fanpejdża, ostatnie dni upłynęły mi na słuchaniu różnych odcieni doom metalu i power metalowej klasyki. Nie brakło jednak też pewnych stylistycznych niespodzianek. Szczegóły poznacie poniżej.

Zacznijmy od doom metalu, gdyż w poprzednim akapicie został wymieniony jako pierwszy. Tu przede wszystkim najważniejszą płytą była Dawn and All That Follows amerykańskiego Mountaineer. Muzykę tego zespołu najłatwiej określić mianem doomgaze'u, gdyż łączą się w niej elementy tak doom i post-metalu jak i shoegaze'owa atmosfera. Muzycy dość sprawnie obracają się w tych stylistykach, serwując nam tak rozmarzone, liryczne pasaże jak i momentami (jak w świetnym utworze tytułowym) sięgając po ostrzejsze nuty, opatrzone rozpaczliwym niemalże growlingiem. Docenić trzeba też pracę gitar, będących czasem tylko atmosferycznym tłem dla wokali by w innym miejscu przejmować pałeczkę i snuć samemu dźwiękowe opowieści. Na dzisiejszą playlistę prócz wspomnianego powyżej utworu tytułowego wybrałem jeszcze trzy wyróżniające się kompozycje z tej, zdaniem wielu (i moim też) najlepszej płyty w dyskografii Mountaineer.

Na przeciwległych biegunach doomowego spektrum leżą dwa kolejne zespoły, które dość często trafiały do moich głośników. Pierwszy z nich, King of None powinien zaciekawić kolegę prowadzącego fanpage Gruz Culture Propoganda. Pochodzi bowiem z Finlandii a na zaprzyjaźnionym peju w ostatnich dniach mieliśmy istny "tydzień fiński". Muzyka tej kapeli to mieszanina stoner rocka z klasycznym heavy, urozmaicona psychodelicznymi i progresywnymi nutami. Wychodzi to naprawdzę dobrze i ciężko oderwać się od utworów zawartych na ich najnowszej płycie In the Realm, a zwłaszcza od dynamicznego, heavy metalowego Speeder Approaching czy dłuższego, bujająco-bluesowego The Man Who Bought the Universe

Drugim, również bardziej stonerowym niż doomowym zespołem jest Young Acid, w którym pojawiają się muzycy innych uznanych na scenie kapel. Przyznam, że trafiłem na nich przypadkiem, odsłuchując ostatniej playlisty ze strony Doom Charts. Tam trafiłem na utwór Woodshed Blues, którego brudna, hipnotyzująca melodia urzekła mnie od razu. Nie bez znaczenia jest też świetny wokal znanego z Greenleaf Arvida Hallagarda, który w tym wydaniu sprawdza się nawet lepiej niż w macierzystej kapeli.

Idąc dalej obranym na wstępie schematem, powinienem teraz napisać coś o power metalu. Niemniej jednak, dwie stylistyczne niespodzianki o których będzie za chwilę lepiej postawić bliżej doomowych klimatów. Zimnofalowy, elektroniczny widmoid znacie już z poprzednich artykułów. Dziś dodam więc tylko, że kolejny utwór z ich jedynej jak dotąd EP-ki 404, zatytułowany Rozkazy dołączył do grona moich ulubionych piosenek. Świetny, przejmujący tekst, nieoczywista ale wpadająca mocno w ucho melodia i ten surowy, chłodny klimat - to jest to, czego od dawna nie słuchałem a jak widać, bardzo potrzebowałem. 

Ciekawym odkryciem jest też pochodzący z Buska-Zdroju punkowo-shoegaze'owy Seks w Czasach Wojny. Młody i ambitny zespół, mający w sobie to coś. Satelity Zamiast Gwiazd kupiły mnie swoim dojrzałym tekstem, kontrastującym nieco z młodzieńczą, buntowniczą muzyką. Polecam Wam zresztą całą debiutancką płytę kapeli - 8 utworów mieszczących się w 18-u intensywnych, pełnych rozmarzonego shoegaze'u i punkowej zadziorności minutach.

Dobra, więc teraz power metal, prawda? Tak, zgadza się. Od razu zaczynamy więc od mocnego uderzenia w postaci nowego krążka Powerwolf. Wake up the Wicked ma w sobie to wszystko, za co można kochać (lub nienawidzieć) niemiecką ekipę. Jest rozpędzona perkusja, podniosły klimat, kościelne organy i przebojowe melodie. I choć może po raz kolejny dostajemy to samo to jest to tak dobrze zagrane, że przynajmniej mnie, nie przestaje w żaden sposób rajcować. Bless'em With the Blade, Thunderpriest czy utwór tytułowy z miejsca ujęły mnie swoją bezpośredniością i energią. Z czasem zacząłem nawet doceniać utrzymany w średnim tempie, bardziej radiowy 1589, który początkowo jakoś mnie do siebie nie przekonał. 

Nowy album Axxisa kolejny tydzueń okupuje moje głośniki. Ale czy ma być inaczej, skoro tak dobrze zespół nie grał od czasu wydania Doom of Destiny? Może to jest odważne stwierdzenie ale będę go zaciekle bronił. Za argumenty niech posłużą te trzy utwory, które wrzuciłem na playlistę. 

Na początku tego roku zadebiutowała włoska formacja Alterium, dowodzona przez byłą wokalistkę nieistniejącej już Kalidii - Nicolettę Roselini. Był to jeden z ciekawszych debiutów tego roku i jak widać, nadal chętnie do niego wracam. Dziś na playlistę powróciły dwie kompozycje Włochów - Siren's Call to mój absolutnie ulubiony utwór zespołu, natomiast Crossroads Inn ma w sobie pewien biesiadny (bez skojarzeń z disco polo) klimat, dobrze korespondujący z rpg-owymi zamiłowaniami Nicoletty. W końcu porządna gospoda, to miejsce, gdzie zaczynają się i kończą wszystkie przygody.

Co poza tym? Ano klasyka gatunku - Edguy i jego Hellfire Club, moim zdaniem najlepsza płytą jaką przez 30 lat swojej kariery popełnił Tobias Sammet. I choć doceniam późniejsze dokonania zespołu jak i cały projekt Avantasii, to jednak Hellfire to szczyt perfekcji, krążek bez żadnego wypełniacza, bez jednej zbędnej nuty. Mamy tu i typowo power metalowe kawałki (Rise of the Morning Glory) jak i te bardziej hard rockowe (King of Fools) a każdy z nich to absolutny banger.

Nie zapominajmy też o brazylijskiej Aquarii, do której wróciłem po dłuższej przerwie. Kapela ma na swoim koncie trzy albumy długogrające, z których to wydana w 2007 roku cieszy się moją największą sympatią. Mnóstwo symfonicznych elementów, folkowe nawiązania a przede wszystkim powerowa energia i zaraźliwe melodie - to najlepszy opis tego albumu. Liczę, że uda mi się Was do niego przekonać - posłuchajcie Heart of the Gods, Iara czy Firewings i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy nie czujecie tej magii?

Power metal dość często jak widać sięga po elementy symfoniczne. Mam jednak dziś w zestawieniu jeden zespół o typowo symfoniczno-metalowej prowieniencji. Chodzi oczywiście o Imperię, może mniej znaną od chociażby Epici, ale czy wiecie, że wokalistka tej pierwszej - Helena Michaelsen stała swego czasu za mikrofonem nienznaje jeszcze nikomu grupy Sahara Dust - tej, która po kilku latach zmieniła nazwę (i wokalistkę) na, zaskoczenie, Epicę właśnie! Wsłuchajmy się więc w operowy (choć z pazurem) wokal Heleny i w zawartą na nowym albumie kapeli muzykę, reprezentowaną dziś przez singlowy Better Place.

Na koniec jeszcze trochę thrash metalu. Rzadko on gości na łamach Kroniki ale jak już ostatnio pisałem, mam kilka zespołów z tego gatunku, do których mocniej bije serce. Takim jest chociażby Death Angel. To, co szczególnie lubię w tym przedstawicielu sceny z Bay Area to wokal Marka Osegudy, młodzieńcza energia mimo upływającego czasu ale i odwaga w eksplorowaniu granic gatunku, tak jak zrobili to na Act III, albumie dość kontrowersyjnym ale jednym z moich ulubionych z dość obszernego już katalogu grupy. Dziś prócz trzeciej płyty amerykańskich thrasherów na playliście znajdują się utwory z różnych okresów twórczości, tak z debiutu (Voracious Souls) jak i drugiej dekady XXI wieku (The Moth). Myślę, że dzięki temu można prześledzić ewolucję ich brzmienia ale i poznać pewne prawidłowości, jakim przez lata ulegał thrash metal jako gatunek.

Ok, tą historiozoficzną myślą pragnę zakończyć dzisiejszy artykuł. Na playliście 30 zróżnicowanych kompozycji, mam nadzieję, że każdy z Was znajdzie coś dla siebie. Łapcie link i słuchajcie do woli!

Playlista: 04.08.2024

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze