Po 4 miesiącach przerwy czas wrócić do artykułów z cyklu Nieznane i Niedoceniane. W końcu jednym z celów tego bloga jest stałe poznawanie nowej muzyki i poszerzanie swoich horyzontów a co nam w tym lepiej pomoże niż potężna playlista pełna mniej znanych a zasługujących na większe uznanie utworów. Dziś postanowiłem skupić się na metalu symfonicznym, gatunku dość zróżnicowanym wewnętrznie a co za tym idzie kryjącym w sobie niejedną perełkę.
Na początku krótki rys historyczny. Początków gatunku należy doszukiwać się w latach 80-ych, gdy część zespołów metalowych zaczęło nieśmiało romansować z elementami muzyki klasycznej. Celtic Frost użył rogu na swej klasycznej płycie To Mega Therion, thrashowcy z Believer i Mekong Delta wykorzystywali symfoniczne sample a inne znowu zespoły podjęły próby koncertowania z towarzystwem orkiestry symfonicznej. Przełomem była jednak działalność grupy Therion, która po pierwszy typowo death metalowym albumie zaczęła coraz odważniej stosować operowe wokale i symfoniczne instrumentarium, by w 1996 roky wydać Theli, album który położył podwalinę pod to, co dziś nazywamy metalem symfonicznym. Rok później zadebiutowali Nightwish i Rhapsody of Fire i nic już nie było takie samo. Zaczęła się moda na symfoniczny power metal, inspirowany magią, ludowymi opowieściami czy literaturą fantasy. Niedługo potem głośno zrobiło się o dwóch holenderskich kapelach - Within Temptation i Epice a w kolejnych latach liczba zespołów grających tę odmianę metalu zaczęła rosnąć w postępie wykładniczym. Lata 2000-e były złotym okresem dla fanów tego rodzaju muzyki. W świadomości słuchaczy uformował się klasyczny obraz zespołu symfoniczno-metalowego na który składały się wokalistka (98% przypadków) o klasycznym wykształceniu muzycznym, łącząca nieraz swój operowy głos z niskim męskim growlingiem (ale niekoniecznie) i melodyjna, nieco gotycka muzyka z koniecznym wsparciem instrumentów symfonicznych (często w postaci keyboardowych sampli).
Przez pewien okres niektóre ekipy przebijały się nawet do muzycznego mainstreamu, co cieszyło niektórych metalowców, stało się jednak też pewnym przekleństwem. Niestety niektóre ze sztandarowych przedstawicieli tego nurtu wraz ze wzrostem popularności coraz bardziej kierowali się w stronę muzyki popularnej, łagodząc swoje brzmienie czy tak jak w przypadku Nightwisha rezygnując z power metalowych nawiązań. Po pewnym czasie taki klasyczny symfoniczny metal zaczął być coraz bardziej powtarzalny i po prostu "przejadł" się słuchaczom. Lepiej poradzili sobie na pewno symfoniczny powerowcy, choć i oni nie uniknęli pewnego kryzysu, który dotknął ten podgatunek w latach 2006-10. Natura nie zna jednak próżni i w miejsce klasycznych zespołów pojawiły się nowe, rozszerzając znacznie klasyczne ramy gatunku, flirtując tak z death czy black metalem jak i nawet z nieuznawanym przez niektórych purytsów za metal, deathcorem. Po pewnym czasie także i tradycyjny, operowy metal symfoniczny zaczął pomału wracać do łask i obecnie ponownie notujemy wzrost zainteresowania tą muzyką. Przekłada się to na większą ilość nowopowstających zespołów, z którymi naprawdę warto się zapoznać.
Na dzisiejszej playliście znajdziecie 300 symfoniczno-metalowych utworów od nieco ponad 100 wykonawców. Są tam i przedstwiciele klasycznego symfo-metalu jak i bardziej ekstremalnych odmian. Zespoły z początku tego wieku jak i będące dopiero u progu kariery, z damskim i męskim wokalem. Kryterium wyboru była liczba słuchaczy w Spotify (<2500 miesięcznie). Mam nadzieję, że wśród nich znajdzie się też "Wasz nowy ulubiony zespół". Życzę Wam tego z całego serca! Miłego, symfonicznego weekendu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz