Poprzednie tygodnie należały niezaprzeczalnie do Krzysztofa Cugowskiego. Słuchałem namiętnie i jego najnowszej solowej płyty i moich ulubionych albumów Budki Suflera, której wokalistą był przez wiele lat. W tym tygodniu też pojawiła się osoba, której głos towarzyszył mi bardzo często. Była to jednak kobieta, obdarzona mocnym wokalem Sian Blu Greenaway.
Kiedy w tym roku brytyjska Alunah ogłosiła wydanie nowego albumu, zatytułowanego Fever Dream nikt nie spodziewał się, że ten najbardziej zróżnicowany w dorobku stonera/domowej grupy krążek będzie ostatnim nagranym ze wspomnianą wyżej wokalistką. Na szczęście Sian nie zniknęła całkiem ze sceny, zmieniła tylko nieco orbitę swoich zainteresowań. Kilka dni po informacji o opuszczeniu Alunah pojawiły się pierwsze single zapowiadające debiut nowego muzycznego tworu. Mowa o Bobbie Dazzle, w którym glam rockowa muzyka z lat 60 miesza się z psychodelią lat 70 a to wszystko podane jest w oryginalny, progresywny sposób. Sian Greenaway oprócz świetnych warunków głosowych jest też utalentowaną flecistką, co udowadnia zarówno na Fever Dream jak i na Fandabinozi, bo taką nazwę nosi pierwszy album jej nowego zespołu. Ja osobiście zachęcam was do zapoznania się z oboma wydawnictwami, na playlistę trafia bowiem aż osiem utworów ozdobionych magicznym głosem Sian.
Tak jak Fever Dream zostało wyróżnione na wrześniowej liście Doom Charts, tak Warped Vision amerykańskiej Psychlony zameldowało się na ten liście na najwyższym stopniu podium. Szczerze? Zero zaskoczenia bo jest to jedna z najlepszych psychodelicznych płyt tego roku. Przesterowane gitary, przeszywające wokale i hipnotyzujące, wciągające melodie sprawiają że odsłuch tego albumu jest jak prawdziwy muzyczny trip. I to bez flashbacków bo mimo, że kapela trzyma się swojego stylu to z płyty na płytę widzimy jej stałą ewolucję. Na playlistę trafiły dziś trzy utwory Psychlony, z których każdy to małe arcydzieło heavy psychu. Kto nie słuchał jeszcze prędko nadrabiać zaległości!
Kolejne pochwały należą się czeskiemu XIII. Stoleti, które po dłuższej przerwie nagrało jedną z najlepszych płyt w całej swojej dyskografii. Noc vlku jest zróżnicowana ale ani na moment nie traci typowego dla trzynastki ducha. Mamy tu ponure klimaty, wstępne skrzypce i ten aksamitno-grobowy wokal Petra Stepana. Jednym słowem legenda rocka gotyckiego po raz kolejny pokazuje jak należy tworzyć w tym gatunku. Jest to tak dobra płyta że ciężko wybrać swój ulubiony utwór, stąd na dzisiejszej playliście ląduje ich aż 5.
Znalazło się też na niej miejsce dla dwóch innych klasyków ciężkiego i melancholijnego grania. Lake of Tears to jeden z pionierów gothic/doom metalu. Co roku jesień zaczynam od odsłuchu Forever Autumn, natomiast mój pierwszy kontakt z muzyką tego francuskiego zespołu miał miejsce za sprawą wydanej w 2002 roku The Neonai. Jest to najbardziej elektroniczna płyta w ich dorobku, pełna sennych, czasem post-rockowych pasaży. Moje serce szczególnie kupiły dwa utwory - Return of Ravens i Can Die No More choć jako całość album sprawdza się równie dobrze. Od tygodnia odświeżam też sobie dyskografię amerykańskiego Khemmis. Ich muzyka początkowo była bliższa stonerowej wersji doom metalu by z czasem przejść w bardziej tradycyjne i epickie klimaty. Dziś chcę Wam przedstawić pierwszy utwór tej kapeli jaki kiedykolwiek słyszałem - Ash, Cinder, Smoke z debiutanckiej Absolution. Mam nadzieję, że dla wielu z Was też będzie to pierwszy krok do poznania całej dyskografii tego utalentowanego zespołu.
Co z pozostałych gatunków? Przede wszystkim szykuję się już na koncert Powerwolfa i Hammerfalla, jaki będzie miał miejsce w przyszłym poniedziałek w Tauron Arenie. Ich supportem jest włoska grupa Wind Rose, której muzyka to zabarwiony folkiem power metal a tematycznie skupia się na postaci krasnoludów. W piątek światło dzienne ujrzała ich nowa płyta, solidna tak jak poprzedniczki. Po kilku odsłuchach w pamięć zapadły mi póki co dwa kawałki - The Great Feast Underground i To Be a Dwarf, które mam nadzieję usłyszę na żywo. Póki co łapcie ich studyjne wersje - oba są na plejce.
Inni przedstawiciele tego najbardziej "fantasy-oriented" gatunku metalu to Kriloan i Timeless Fairytale - ich najnowsze albumy przez wielu uważane są za jedne z najlepszych wydanych w tym roku. Jak dla mnie na pewno są w czołówce.
Pora teraz na odrobinę progresji. Tu mamy utwory, które już pewnie znacie - zarówno Lunar Effect jak i Castle Mountain Moon trafiły tydzień temu do poprzedniego podsumowania. Dziś chciałbym tylko nadmienić że Six Tales of Perception tego ostatniego to jeden z najlepszych prog-rockowych debiutów tego roku. Dziś polecam z niego dwie opowieści - subtelne i pełne kompozycyjnego artyzmu.
Poza tym mamy jeszcze bardzo przebojowe, hard-rockowe Eclipse i rozpędzony folk metalowy Velesar - zespoły, które dziś może są słabiej reprezentowane ale na pewno warto sięgnąć po ich ostatnie albumy. Czas przy nich spędzony był dla mnie naprawdę przyjemny.
I to już koniec. Liczę, że playlista z dzisiejszym podsumowaniem przypadnie Wam do gustu i że polecicie mi też jakieś zespoły czy plyty, które Waszym zdaniem dobrze by do niej pasowały. Sława!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz