Bonsai Kitten - za nowy album Let it Burn, na którym coraz dalej odchodzą od swoich punkobilly'owych korzeni na rzecz bardziej metalicznych brzmień. Nadal jednak jest szybko, energicznie i drapieżnie choć pojawiają się też dłuższe i rozbudowane kompozycje.
Szlugazer - za przekonanie mnie do shoegaze'a. Zanim poznałem ten krakowski skład raczej stroniłem od takiej muzyki. Wszystko zmieniło się za sprawą wydanej na wiosnę EP-ki a Domki z Azbestu, pierwszy długograj kapeli pokazał mi, że gapiąc się na buty można tworzyć ambitne i pełne emocji dźwięki, które na długo zostają w pamięci
Mammoth Volume - za połączenie pustynnego i dusznego klimatu stoner rocka z kunsztowną i nieraz zaskakującą progresją. Raised Up By Witches to druga z kolei płyta Szwedów po kilkunastoletniej przerwie. Druga niezwykle udana. Mam więc nadzieję, że z ich strony czeka nas jeszcze niejedna dostawa najlepszej muzyki
Epica - za całokształt twórczości, za wszechobecne symfoniczne wstawki, za piękny wokal Simone i te bardziej brutalne momenty, które sprawiają, że odsłuch albumów formacji to podróż przez przeróżne stany emocjonalne
Tezza F - za klasyczny, melodyjny, symfoniczny power metal. Kolejny udany debiut w tym gatunku. A skąd? Z Włoch, a jakże by inaczej?
Black Sites - za progresywny i mroczny hard rock. Albumy tej amerykańskiej formacji liczą zwykle tylko kilka kompozycji, za to na pewno stawiają na jakość a nie ilość.
Bostone - za świetny debiut w postaci wydanego niedawno Dark Times. Tłuste riffy, mroczny klimat i wwiercające się w ucho powolne melodie - to wszystko zamknięte w 40 minutach pierwszej klasy kamieniarza. Szkoda tylko, że ta polska kapela jest póki co tak skandalicznie nieznana...
Krzysztof Cugowski - za przyjemny, niepisany na siłę blues rockowy album Wiek to tylko liczba. Już sam tytuł krażka mówi nam wszystko bo Pan Krzysztof mimo 70-tki na karku nadal świetnie operuje głosem i nie schodzi poniżej pewnego poziomu
Wciórności - za debiutancki album pt. Upiory, na którym muzycy zawarli wszystko to, za co kochamy ich muzykę. Szczególne wyróżnienie dla Litanii do przydrożnego krzyża, której intrygujący tekst zahacza nieco o apokryf a nawet herezję, jest jednak niezwykle ciekawą interpretacją tematu
XIII. Stoleti - za singiel Ze stromu listi uz pada, który spełnił moje marzenia o nowej płycie czeskich gotyckich rockmanów. Album Noc vlku jest już na rynku i niepodzielnie triumfuje w moich głośnikach, stąd spodziewajcie się dość częstej obecności "trzynastki" w moich kolejnych podsumowaniach
Elephant Tree - za 10 lat działalności, świętowane przy pomocy EP-ki, na której znajdziemy m.in. utwór Sunday - eteryczny, melancholijny i niczym nie ustępujący najlepszym numerom grupy. Liczę, że ta mini-płytka to tylko rozgrzewka przed pełnoprawnym longplayem.
My Dying Bride - za płytę 34,788%... Complete, kontrowersyjną w dniu premiery a docenianą dopiero po latach. Ja często do niej wracam i zachęcam do tego każdego fana umierającej panny młodej.
Prócz wymienionej powyżej dwunastki warto wymienić też artystów, którzy wydali swe nowe płyty wcześniej (prog-rockowy Ritual, powerowy Drakkar) jak i te, z którymi dopiero pod koniec września zacząłem się osłuchiwać i z dużym prawdopodobieństwem będą grać pierwsze skrzypce w październikowych chartsach (hard rockowe Eclipse czy powerowy Krilloan). Sporo czasu poświęciłem też na okresowe powroty do starszych płyt, (Cisza Budki Suflera, Hell Yeah! hard-rockowego Black'n'Blue), także tych odkrytych na nowo wiele lat po premierze (tu przede wszystkim Journey of Souls space/power metalowego Keldian).
Wszystko to składa się na wrześniową playlistę. Macie tu 30 zróżnicowanych utworów, więc myślę, że każdy czytelnik bloga znajdzie w niej coś dla siebie. A może odkryje coś całkiem nowego? Trzymajcie się i niech ten październik będzie dla wielu z Was dużo szczęśliwszy od września!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz