poniedziałek, 20 stycznia 2025

13.01-19.01.2025


Podobno dziś mamy Blue Monday, najbardziej depresyjny dzień w roku. Bez zbędnych wstępów sprawdźmy więc, czy dzisiejsze podsumowanie też będzie utrzymane w takich klimatach, czy uda się mi jednak wykrzesać w sobie, i w Was mam nadzieję, odrobinę energii i radości.

Najczęściej słuchanym przeze mnie w tym tygodniu utworem był nowy singiel szwedzkiego Avatarium - przejmujący, psychodeliczny blues My Hair Is On Fire (But I'll Take My Hand). Z niecierpliwością czekam na nowy album tej formacji, premiera zbliża się wielkimi krokami. Równie często sięgałem po utwór Mooring z wydanej w piątek płyty Whisper and Wane doomgaze'owego projektu Shedfromthebody. Pewnie pamiętacie, że pisałem o nich w piątkowym artykule. Cóż, póki co mamy rozmarzone, melancholijne klimaty. 

Co dalej? Pozostańmy może jeszcze w szeroko pojętym doom metalu. O niemieckim Evereve pisałem już w zeszłym tygodniu. Tym razem, prócz własnej interpretacji nieśmiertelnego House of a Rising Sun polecam Wam ich autorski numer zatytułowany Kolyma - melodyjne i sentymentalne, gotycko-doomowe granie, niosące ze sobą chłód północno-wschodniej Syberii.

Dość często sięgałem też po kamieniarskie odmiany doomu i rocka, głównie za sprawą dwóch zespołów, którym nie trzeba tłumaczyć czym jest fuzz. Brazylijskie Fuzz Sagrado i greckie Fuzzing Nation to przykład niesamowicie wciągającego, dusznego i pustynnego grania. W przypadku obu kapel mam tylko jedno zastrzeżenie. Po 4 utwory umieszczone na ich ostatnich EP-kach to zdecydowanie za mało. Do grupy kamieniarzy należy też, choć jego muzyka jest moim zdaniem nieco bardziej progresywna, belgijski Bulldozer and the Machine Guns. Ich utwór Woke up ma w sobie niesamowitą, bluesową atmosferę i idealnie nadaje się do tego, by z odpowiednim flow zaczynać każdy kolejny dzień.

Po raz pierwszy w tym artykule padło przed chwilą słowo progresywny. Czas więc na kilka zespołów z tej kategorii. Tu mamy ciekawą sytuację, gdyż sięgnąłem ostatnio do solowych projektów muzyków związanych z zespołami, będącymi w moim indywidualnym TOP 5 rocka neo-progresywnego. Kalle Walner, gitarzysta RPWL pod szyldem Blind Ego gra nieco cięższą muzykę niż jego macierzysta kapela, natomiast dla odmiany, basista brytyjskiego Galahad, Lee Abraham kieruje się bardziej w stronę refleksyjnego, akustyczno-klawiszowego grania. Oba projekty jednak wydały w zeszłym roku bardzo dobrze oceniane, tak przez krytyków jak i niżej podpisanego płyty i jeżeli nieobce Wam progresywne rewiry to zachęcam do zapoznania się z takimi albumami jak odpowiednio The Haunting Party i Origin of the Storm.

Zdecydowanie brutalniejszą ale nadal nieszablonową i kunsztowną muzykę gra niemiecki kolektyw The Ocean, znany przede wszystkim z concept albumów poświęconych różnym erom w geologicznej historii ziemi. Ich kompozycje łączą w sobie elementy metalu progresywnego, sludge'u a nawet post-hc. Z płyty na płytę pojawia się również coraz więcej czystych wokali i większy nacisk na budowanie odpowiedniej atmosfery. Dziś chciałbym podzielić się z Wami ciężkim, dusznym i gwałtownym jak pierwotna atmosfera Ziemi utworem Rhyacian z wydanej w 2007 roku Precambrian i zróżnicowanym, dynamicznym i melodyjnym Cambrian II: Eternal Recurrence, znajdującym się na 11 lat młodszej Phanerozoik I: Paleozoic. Tylko ostrzegam, w tej muzyce można zatonąć na dobre.

OK, czas teraz na bardziej energiczne i soczyste brzmienia. Na pierwszy rzut idzie kanadyjski Dagger ze swoją jedyną długogrającą płytą Not Afraid of the Night, wydaną w 1985 roku. Muzyka dynamiczna, głośna i przebojowa, nieustępująca w niczym hair-metalowym hitom szturmującym w tym czasie listy przebojów w położonym bardziej na południe kraju. Dziękuję Epoce Żelaza za kolejne interesujące odkrycie.

Następnie przenieśmy się właśnie do USA i czasów współczesnych, choć muzycznie nadal zatrzymamy się w tradycyjnie heavy metalowych terenach. Pochodząca z Bostonu Lady Beast ma na koncie cztery solidne albumy a niedługo premiera piątego. Ja aktualnie zasłuchuję się w (jeszcze) najnowszej The Vulture's Amulet, pełnej dynamicznych, gitarowych kawałków. Podobną muzykę grają też ich krajanie z Północne Karoliny - zespół Mega Colossus, którzy na swojej ostatniej płycie Showdown ocierają się nawet o typowo power metalową przebojowość. Lubię wracać do tego albumu, gdy mam ochotę na bardziej tradycyjne granie.
 
Rok 2025 wiąże się też z jubileuszem 40-lecia wydania jednej z najważniejszych w historii polskiego metalu płyty. Kawaleria Szatana Turbo to heavy/speed metalowa jazda bez trzymanki, przeplatana niekiedy, dla złapania oddechu bardziej stonowanym, marszowym numerem. Ja jednak najmocniej szaleję za tymi galopadami, takimi jak Dłoń potwora czy druga część Kawalerii. Oba te utwory wrzucam na playlistę ale powiedzcie szczerze, czy jest to dla Was jakaś nowość? Kawalerię moim zdaniem powinien znać każdy fan polskiego metalu!

Heavy/speed/power metal to też określenia pasujące do muzyki niemieckiego Paragon. Od wydania ich najświeższego krążka, Metaliation minęło może kilka tygodni, ja jednak, zainspirowany dyskusją jaka toczyła się na fanpejdżu zespołu postanowiłem sięgnąć w końcu po najlepiej oceniany a jakoś omijany przeze mnie krążek Force of Destruction. I co? Zaczynam pomału rozumieć tę fascynację fanów i krytyków, dostajemy bowiem dynamiczne, mocno gitarowe i zapadające w pamięć granie. Elementów speed i power metalowych mamy sporo ale kapela nie traci nic ze swojej surowości. Moje ulubione, na ten moment, numery to dwie perkusyjne galopady zatytułowane Tornado i Bullerstorm. Gorąco polecam!

Fani czystego power metalu również mogą zacierać ręce. Bardzo dobry debiut stał się udziałem fińskiego Dragonknight. Za mikrofonem stoi tam Mikael Salo, którego głos słychać też na świetnym krążku Imperium Romanum autorstwa Metal de Facto. No i mamy też Against the Wind - drugi z kolei singiel promujący nową płytę Avantasii. Po hardrockowym Creepshow dostajemy wreszcie soczysty power metal, który bez problemu mógłby trafić na tak klasyczne albumy Egduya jak Hellfire Club czy Mandrake. I nie odstawałby pod żadnym względem. Tobias Sammet po raz kolejny pokazuje, że potrafi zadowolić każdą grupę wśród swoich fanów. A tak naprawdę pisze to co ma w swym sercu i fajnie, że pokrywa się to w dużej mierze z zawartość mojego.
 
Na koniec coś z całkiem innej beczki. Surrealistyczna poezja ubrana w folkowe szaty, jaka raczą nas Tuleje w utworze Miąższ, w oryginalny sposób wykorzystującym dodatek w postaci dziecięcych wokali. 

I jak ten Niebieski Poniedziałek? Jak to zwykle na moich playlistach, trochę melancholii, trochę hedonizmu ale przede wszystkim, mam nadzieję, dużo dobrej muzyki. Dajcie znać co gra lub grało w tym czasie w Waszych sercach. Łapcie link do playlisty i trzymajcie się mocno!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze