poniedziałek, 27 stycznia 2025

20.01-26.01.2025

 


W ten niezwykle ciepły, styczniowy poniedziałek zapraszam na ostatnie już w tym miesiącu podsumowanie tygodnia. Ale ten czas leci. Rok 2025 rozgościł się w mojej bibliotece na dobre, choć jak zaraz zobaczycie, jego poprzednik nie zamierza odpuszczać. Nie zapominam też o rockowo-metalowej klasyce - 30 czy nawet 40-letniej. 

Ostatni tydzień to bez wątpienia czas dominacji kobiet w doom metalu. Przede wszystkim wielkim muzycznym wydarzeniem była premiera nowego utworu zespołu TOŃ. Wszyscy toniemy znajdzie się na splicie wydanym z okazji wspólnej trasy koncertowej, w jaką zespół wyrusza w towrzystwie innego przedstawiciela polskiej stoner/doomowej sceny - instrumnetalnego Weedcraft. Rzeczony utwór to ponad 9-minutowy, psychodeliczny walec. Powolny, melancholijny, z przejmującym tekstem i świetnym wokalem Moniki Adamskiej, od którego aż ciary przechodzą po plecach. Zastanawiałem się, czy muzykom uda się utrzymać wysoki poziom jaki zaprezentowali na debiutanckich Korzeniach ale myślę, że udało im się coś znacznie trudniejszego - jeszcze wyżej zawiesili poprzeczkę. A same Korzenie też sobie w sumie odświeżyłem, zwłaszcza mój ulubiony ...A dom niewoli zniszcz i spal. Miło było znów uTOŃąć w tych dźwiękach!

Jeżeli mam podać zespół, który w jakiś sposób przypomina mi TOŃ na pewno będzie to szwedzkie Avatarium. Mamy tu charyzmatyczny kobiecy wokal, psychodeliczno-doomowy klimat i hipnotyzujące, na długo zapadające w pamięć utwory. Tam jednak, gdzie TOŃ nabiera stonerowo/folkowych barw, Avatarium kieruje się w stronę bluesa lub hard rocka rodem z lat 70-ych. Taka mieszanka stylów zawarta jest również na wydanej w piątek szóstej płycie kwartetu, Between You, God, the Devil and the Dead. Jest to płyta niesamowicie łącząca wszystko to, co kocham w Avatarium. Od psychodelicznego bluesa w utworze tytułowym, po bardziej przebojowy, rockowy I See You Better in the Dark czy stonowany, ciężki Until Forever and Again a to tylko kilka przykładów. Każdego zachęcam do zapoznania się z całą płytą, na której zespół po raz kolejny na swoją kreatywność nie nakłada żadnych ograniczeń. Dziękuję Avatarium za te 40 minut prawdziwej uczty dla zmysłów.

Kolejna niezwykła artystka to pochodząca z Finlandii Suvi Savikko, tworząca pod nazwą shedfromthebody. Na łamach Muzycznej Kroniki pojawiła się już w zeszłym tygodniu tak za sprawą artykułu nt doomgaze'u jak i dzięki singlowemu Mooring, będącemu zapowiedzią wydanego w zeszły piątek długograja pt. Whisper and Wane. Dziś przychodzę do Was z trzema pochodzącymi z niego utworami, pełnymi eterycznych, urzekających dźwięków zilustrowanych subtelnymi, nieraz szeptanymi wokalami. Już w XIX wieku Schopenhauer mawiał, że muzyka jest pokarmem dla duszy. Myślę, że w przypadku shedfromthebody jest to niezwykle trafne określenie.

Jak jest doom to nie może zabraknąć tez fuzzu. W tej krainie królują jednak mężczyźni. Niezmiennie polecam Wam ep-ki Fuzz Sagrado i Fuzzing Nation, pustynne, duszne ale i niezwykle melodyjne.

Niemiecki The Ocean to kolejny w dzisiejszym zestawieniu zespół, którego kreatywność wydaje się nieograniczona. Jest to jeden z moich ulubionych przedstawicieli szeroko pojętego progresywnego metalu, choć w ich brzmieniu znajdziemy też trochę sludge, doom, post-metalu a nawet post-hc czy jak w przypadku ostatnich albumów dark ambientu. Moje ulubione płyty z ich dyskografii to obie części Phanerozoicu ale ostatnio coraz bardziej wkręcam się w nieco starszy, bardziej surowy i brutalny Precambrian. W takich utworach jak Rhyacian czy Tonian (TOŃan?) mamy prawdziwy dźwiękowy rollercoaster, od jazzowych wstawek po niemal brutal death metalowe kanonady. Nie wierzycie? Posłuchajcie sami!

O glam metalowym Dagger z Kanady pisałem już tydzień temu. W tym również dość często sięgałem po ich jedyny album Not Afraid of the Night. Jest to kawał dobrego, melodyjnego grania i dobry przykład na to, że kanadyjska scena w latach 80-ych pod względem jakości niewiele ustępowała amerykańskiej. Swojego glam metalowego przedstawiciela ma także Walia a jest nim Tigertailz. Osiągająca największe sukcesy na przełomie lat 80-ych i 90-ych kapela była niemałym szokiem dla osadzonej w nwobhm Wielkiej Brytanii, głównie za sprawą swojego kolorowego wizerunku, hedonistycznych tekstów i bombastycznej muzyki. Ok, a gdzie wady? Ja takich raczej nie znajduję i chętnie wracam zwłaszcza do najbardziej znanego albumu Bezerk, na którym mamy zarówno megaprzebojowe Love Bomb Baby jak i dynamiczne, galopujące wręcz Call of the Wild

Na pograniczu takiego właśnie melodyjnego metalu a powera tworzy międzynarodowe trio The Ferrymen, którego wokalistą jest bardzo rozchwytywany obecnie Hiszpan, Ronnie Romero. Nic jednak dziwnego, gdyż jego barwa głosu i style śpiewania, tak podobne do Dio, zjednują mu rzesze fanów. Nowy album The Ferrymen dopiero otwiera przede mną swe skarby ale po kilku odsłuchach w pamięć zapadła mi ballada Dreams and Destiny, którą wrzucam na dzisiejsza playlistę.

Legenda niemieckiego heavy/speed/powera Grave Digger wydał niedawno swój dwudziesty drugi album Bone Collector. Czego możemy się po nim spodziewać? Raczej klasycznego Grave Diggera, który choć solidny i poniżej pewnego poziomu nie schodzi to jednak brakuje mu takiego elementu "wow". Niemniej jednak słucham od lat i raczej nie przestanę.

Przejdźmy teraz już do pełnokrwistego power metalu. Tu oczywiście nie mogło zabraknąć nowego singla Avantasii - Against the Wind, w którym Tobias Sammet śpiewa o tym, że "ludziom na przekór, piekłu wbrew" (ups, nie ta piosenka) ma zamiar robić wszystko po swojemu. Na razie udało mu się napisać najbardziej edguyową piosenkę w historii Avantasii. Ok, a gdzie wady? (tak wiem, powtarzam się). 

Udany debiut zaliczył fiński Dragonknight za sprawą albumu Legions. Epickie melodie, szybka perkusja i ostro tnące gitary to wszystko to, za co najbardziej kocham power metal. A przy takich utworach jak Defender of Dragons czy Storm Bringer nie sposób się nudzić. 

W styczniu chyba połowa polskiego metalowego internetu świętuje 40-lecie wydania Kawalerii Szatana. Druga połowa nadal zajęta jest, niesłusznym moim zdaniem, jeżdżeniem po NamoRze. Ja na szczęście należę do tej pierwszej grupy i nucę wraz z Grzegorzem Kupczykiem takie niezapomniane metalowe hity jak Dłoń Potwora, Sztuczne Oddychanie czy druga Kawaleria. Swoją drogą bardzo cenię obecnego frontmana Turbo ale jednak Kupczyk na Kawalerii to zupełnie inna liga, głos spoza, nomen omen, bram galaktyk.

Polskiej muzyki ciąg dalszy. Kraków zazwyczaj kojarzony jest z oryginalną, miejską sceną black metalową. Wart uwagi jest też jednak grający mniej ekstremalną odmianę metalu Śmiertelnik. I choć mamy tu zarówno gotyckie, grobowe klimaty i gdzieniegdzie głęboki, deathowy growl to jednak cały album Wielka Farma (drugi w ich karierze a pierwszy z obecnym, męskim wokalem) utrzymany jest raczej w hard rockowo/heavy metalowej stylistyce. Mnie taka muzyka przypadła do gustu i długie godziny spędziłem przy tym albumie, że szczególnym naciskiem na wkręcające się w mózg swoim rytmem i melodią Rytuał i Krwawą Hrabinę.

Na zakończenie artykułu i zamknięcie playlisty jeszcze mały folk-rockowy akcent. O grupie Żmij pisałem w piątek i muszę Wam powiedzieć, że ich Epka z 2015 roku to bardzo fajna odskocznia od cięższych brzmień. Zwłaszcza pierwsza na trackliście Podolanka szybko wpada w ucho, chyba dzięki temu wokalnemu dialogowi. 

I to już wszystko. Jestem ciekaw jaka muzyka grała u Was w tym okresie. Czekam na ciekawe polecenia i zapraszam do odsłuchu playlisty. 

Playlista: 26.01.2025

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze