poniedziałek, 17 marca 2025

10.03-16.03.2025

 


Kolejny tydzień za nami i kolejny z dość dużą reprezentacją power metalu, tym razem z dużym wsparciem progresywnego rocka. Nie zabrakło jednak też innych gatunków, jednych częściej, innych rzadziej goszczących na łamach Muzycznej Kroniki. O wszystkim dowiecie się już wkrótce.

A więc power metal czyli jak to bywało w poprzednich podsumowaniach nowe krążki Avantasii i Brainstorma. Oba solidne, choć w przypadku projektu Tobiasa Sammeta liczyłem na coś więcej niż tylko "soldiność". 

Coraz bardziej podoba mi się drugie wydawnictwo amerykańskiego Owlbear, charakteryzujące się mocnym kobiecym głosem, tnącymi jak brzytwa gitarami i dość ciężką, choć trzymającą sie power metalowych standardów jeśli chodzi o szybkość sekcją rytmiczną. Dziś na playliście macie do odsłuchu dwa utwory pochodzące z Feather and Claw

Nowością natomiast jest obecność greckiego Achelousa i utworów pochodzących z wydanej w zeszłym roku płyty Tower of High Sorcery. Choć może nie całkiem, gdyż pisałem o nich w poście poświęconym Metal Storm Awards. W tym tygodniu jednak dokładnie zapoznałem się z krażkiem, który w pokonanym polu zostawił choćby takie powerowe "firmy" jak Powerwolf czy HammerFall. Muszę przyznać, że jest coś w tej epickiej i surowej muzyce a zwłaszcza w rozbudowanym, wieńczącym płytę utworze When the Angels Bleed, swoją maestrią przywodzącym na myśl mistrzów podniosłego grania z The Atlantean Kodex. Czuję, że z tym wydawnictwem spędzę jeszcze niejeden tydzień do czego i Was zachęcam.

W minionym tygodniu wróciłem też do jednego z ciekawszych debiutów 2023 roku a mianowicie Legends & Lores fińskiego Chamelion. Mamy tu typowy dla tego kraju klawiszowo-gitarowy dynamiczny power metal z majestatycznymi, melodyjnymi refrenami co dobrze słychać chociażby w The Demonic Creatures of the Night - kawałku, który w roku premiery jakoś mocno mnie nie wzruszył a teraz stał się nagle głównym bohaterem tego muzycznego powrotu. W sumie to chyba dobrze świadczy o płycie, że nawet po kilku latach można ja na nowo odkrywać.

Czas przejść do prog-rocka a zwłaszcza jego nurtu zwanego neo-progiem, choć jak wszyscy wiemy granice między różnymi odmianami tej muzyki są dość płynne. Niemniej jednak z tym stylem zwykle kojarzy się zespół Millenium, którego założycielem jest jeden z najzdolniejszym muzyków polskiego rocka Ryszatd Kramarski. Nie będę jednak dziś pisał ani o Millenium ani o, kapitalnym jakby nie było tRKproject a o eponimicznej płycie projektu Fatherson, w którym panu Ryszardowi partneruje pełniący rolę wokalisty syn Michał. Ta współpraca zaowocowała płytą pełną pięknych dźwięków, zróżnicowanych emocji i chwytających za serce melodii. Utwory płyną powoli, nigdzie się nie spiesząc, snując swoje opowieści niczym najlepszy gawędziarz. Muzycznie mamy tu głównie subtelny, bardzo balladowy neo-prog, który z krótkich jak na progresywne standardy utworów potrafi wycisnąć tyle emocji co niejeden artysta z dwudziestominutowej suity. 

Nastrój i emocje to też atrybuty brazylijskiego artysty Cristiano Varisco, które w tym przypadku pełnią funkcję naracyjną, gdyż mamy tu do czynienia z w pełni instrumentalną muzyką (nie licząc okazjonalnie pojawiających się wokaliz). Generalnie jest to fajny przykład łączenia ze sobą różnych stylów, psychodelii, prog-rocka, bluesa czy muzyki ludowej. Jeśli zastanawialiście się kiedyś jak może brzmieć flamenco-rock (a taka nazwa pojawia się w literaturze fachowej) to włączcie sobie choćby Dunes & Mares z płyty Aline i przekonajcie się na własnej skórze. Do mojej wrażliwości tej muzyce udało się trafić, może do Waszej też się uda.

Wróćmy jednak do Europy, a konkretnie do Szwecji, bo stamtąd pochodzi zespół Karmakanic, będący jednym z naprawdę dużego grona side-projectów muzyków związanych z The Flower Kings. Tak się składa, że większość tych projektów urosło do rangi pełnoprawnych kapel a nowe albumy każdego z nich to ważne wydarzenie na prog-rockowej scenie. Nie inaczej jest w przypadku krążka zatytułowanego Transmutation. Mamy na nim 7 kompozycji, z których najdłuższa, zamykający płytę utwór tytułowy liczy sobie ponad 20-minut. Większość jednak to takie bardziej klasyczne 5-7 minutowe "piosenki", mające jednak w sobie to "coś" co sprawia, że słucha się ich nie tylko dla, wpadających w ucho swoją drogą, melodii ale też dla ciekawości i satysfakcji jaka daje odsłuch dobrze rozplanowanej i wartościowej artystycznie muzyki.  

W dalszym ciągu chętnie sięgam też po najnowszą płytę prog-rockowej supergrupy The Pattern-Seeking Animals a także po klasykę gatunku w postaci A Farewell to Kings kanadyjskiego Rush.

Kanada jednak nie słynie tylko i wyłącznie z prog-rocka, choć w tej kategorii może poszczycić się kilkoma naprawdę świetnymi ekipami. Mocną reprezentację kraina klonowego liścia ma również w thrash metalu. Dziś napiszę kilka słów o Annihilatorze, choć akurat moja ulubiona płyta tego zespołu, Set the World on Fire była, jak to przydarzyło się większości przedstawicieli tego gatunku w latach 90-ych, odejściem od klasycznie speed/thrashowego grania ku bardziej radiowemu graniu. Dobrze to widać zwłaszcza w pół-akustycznym (choć osobiscie bardzo lubianym przeze mnie) Sounds Good to Me. Nie oznacza to jednak, że cała płyta jest utrzymana w tym właśnie tonie. Mamy też fajny, ciężki i nieco połamany rytmicznie Bats in the Belfry, do którego też często i chętnie wracam.

Jak już o thrashu mowa to nie sposób nie wspomnieć o Birth of Malice teutońskiego Destruction. Jest to płyta szybka, głośna i agresywna czyli taka jaka powinna być. Tydzień temu polecałem Wam głównie kawałek Cyber Warfare, dziś zaś dodatkowo zachęcam do odsłuchu Dealer of Death, który atakuje słuchacza szybkim rytmem i wściekłym głosem Schmiera. Jest w dechę!

Albumy nawiązujące do stylistyki thrash metalowej ma też w swojej dyskografii poznańskie Turbo. Dziś jednak wspomnę o albumie Blizny, który premierę miał w ten piątek. Z racji weekendowego wyjazdu nie miałem odpowiednio dużo czasu by do niego dobrze przysiąść ale już teraz moją uwagę zwrócił utwór Na dno, gdzie do soczystego metalowego instrumentarium świetnie wpasowuje się mądry tekst i chwytliwa melodia prowadzona charyzmatycznym głosem Tomka Struszczyka. Prócz tego numeru mam też jeszcze kilku faworytów ale myślę, że więcej będę mógł Wam napisać dopiero za tydzień. Jak pokazał sam zespół, pośpiech w przypadku tej muzyki nie jest zbyt modny ;)

Podobnie rzecz się miał z innym wydanym w piątek albumem, Let the Light In doomgaze'owego SOM, po którym bardziej się prześlizgnąłem niż wsłuchałem ale nawet te kilka spinów pozwoliły mi zasmakować obecnych na krażku eterycznych i przestrzennych dźwięków. Na playistę wrzucam dziś tylko The Light, który akutalnie najmocniej siedzi w mej pamięci ale zakładam, że już kolejne podsumowanie będzie bardziej obfite w utwory tego bardzo ciekawego zespołu.

Dość często sięgałem też po nowy krążek austriackiego Torpedo Torpedo zatytułowany Arrows of Time. Mamy na nim osiem kompozycji utrzymanych głównie w estetyce heavy psychu choć niepozbawionych nieco progresywnego sznytu, który najmocniej zaznacza się chyba w moim ulubionym Templates of Utopia. 

Ostatnia audycja Epoki Żelaza przypomniała mi o istnieniu zespołu Swedish Erotica, który swego czasu (jesień 2023) gościł w moich głośnikach regularnie. Tym sposobem przypomniałem sobie debiut kapeli, w której wokalistą był znany później z m.in. Therion czy Krux Mats Leven. W przeciwieństwie do obu wspomnianych przed chwilą zespołów, Swedish Erotica to pełna melodii, bombastyczna pochwała (hair)metalowego życia, tak dobrze wyrażona zwłaszcza w mogącym być hymnem każdego młodego pokolenia We're Wild Young and Free.

Na koniec jeszcze trochę bardziej alternatywnego grania, i tego bardziej metalowego (nu metalowe Disturbed i moja od lat ulubiona płyta Draimana i spółki - Indestructible) i rockowego (czy też crank-wave'owego czyli polskie Loveworms). Jak już pewnie się przekonaliście, nie zamykam się na nowe brzmienia i chętnie sięgam po to, co dla "metalowych gatekeeperów" jest nie do przyjęcia. 

Tym jakże mocnym stanowiskiem kończymy dzisiejszej podsumowanie. Do artykułu jak zwykle dołączam ciekawą (mam nadzieję) i zróżnicowaną playlistę, która zapewnić Wam może ponad 2 godziny muzycznych podróży. Czekam tez z niecierpliwością na Wasze podsumowania. Rock on!

Playlista: 16.03.2025  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze