Pomysł na ten artykuł chodził za mną już od dawna. Powoli gromadziłem pasujących do koncepcji artystów ale jakoś nigdy nie było odpowiedniego momentu na publikację. W końcu jednak ten dzień nadszedł, bo czy można sobie wyobrazić bardziej adekwatną chwilę niż konklawe i wybór nowego biskupa Rzymu? Tak więc macie przed sobą zestawienie 8 zespołów/projektów muzycznych, które łączą w sobie elementy kościelne i liturgiczne z różnymi odcieniami muzyki rockowo-metalowej. Te inspiracje widoczne są też nie tylko w warstwie dźwiękowej ale też wizualnej, gdyż muzycy występują w strojach wzorowanych na osobach duchownych różnych odłamów religii chrześcijańskiej, często przybierając też pochodzące z łaciny bądź greki przydomki. Wszystkich spodziewających się tu tzw. christian czy white metalu pragnę uspokoić - będzie plugawo, wyuzdanie i jak najbardziej obrazoburczo. A więc jak to mówią, Alleluja i do przodu!
Ghost - nie sposób nie rozpocząć tego zestawienia od światowego fenomenu jakim jest projekt Tobiasa Forge, wcielającego się w kolejne inkarnacji Papy Emeritusa (i pokrewnych), któremu towarzyszy grono Bezimiennych Ghuli. Otoczony aurą tajemniczości, misternie konstruujący swoje własne uniwersum zespół był swego czasu czymś niezwykle świeżym i szokującym i w tym właśnie upatrywałbym źródeł międzynarodowego sukcesu jaki udało im się odnieść. Ja osobiście ich poczynania śledzę już od premiery drugiego albumu, wydanego w 2013 roku Infestissumam i pomimo stopniowego łagodzenia brzmienia (tak, uważam, że swego czasu Ghost grał jednak metal) nadal potrafię znaleźć w tej muzyce coś pociągającego. Co prawda najnowszy album jako całość nie porwał ale, jak już pewnie wiecie z tygodniowych podsumowań, ma też swoje mocne strony
Dogma - jeżeli nazywamy Ghosta "satanistycznym Bon Jovi, to tu mamy do czynienia z równie heretycką odmianą Vixen. Jest to bowiem meksykański girl-band, którego członkinie występują w kostiumach demonicznych zakonnic. Gatunkowo dużo tu bombastycznego, melodyjnego hard rocka czy glam metalu, choć zdarzają się nawet niemalże powerowe galopady (świetny Made Her Mine). Z Ghostem łączy ich też ukrywanie swoich tożsamości pod maskami i pseudonimami a z kilkoma kolejnymi artystami na liście często obecne podteksty seksualne
Powerwolf - aktualnie jeden z najpopularniejszych zespołów power metalowych na świecie, choć ta popularność sprawiła, że rasowych powerowych kilerów na ostatnich płytach jest nieco mniej. Przez kilkanaście lat swojej działalności niemiecki zespół wypracował swój unikalny styl, łącząc melodyjne gitary i perkusyjne galopady z brzmieniem kościelnych organów (nagrywanych w autentycznym kościele), historie o wilkołakach i wampirach z tematyką religijną i, począwszy od klasycznego już bangera jakim jest Resurrection by Errection, seksualną. A wszystko to ubrane w liturgiczne szaty. Duzą zaletą kapeli są też emocjonujące wytępy na żywo. Kto jeszcze nie miał okazji zachęcam do wzięcia udziału w kolejnej metalowej mszy. Ja byłem dwukrotnie i z każdego koncertu mam świetne wspomnienia
Apostolica - drugi w tym zestawieniu power-metalowy zespół z kościelnymi organami, tym razem z Wloch. W warstwie muzycznej nie sposób uciec od mocnych inspiracji Powerwolfem (kościelne organy, chóralne zaśpiewy, przebojowość) ale warstwa tekstowa jest jednak bardziej poważna. Na swoich dwóch wydanych jak dotąd albumach Apostolica odwołuje się do losów Apostołów czy historii, tak Kościoła jak i powszechnej. Tożsamość muzyków natomiast jest ukryta za bogatymi, liturgicznymi szatami kapłanów, wiemy jednak, że w powstanie muzyki zaangażowany jest jeden z najbardziej pracowitych włoskich muzyków, znany m.in. z Temperance czy (ostatnio) Serenity Marco Pastorino (o którym artykuł tez mam w planach). A to już samo w sobie brzmi jak najlepszy znak jakości
Fvneral Fvkk - czego można się spodziewać, po tak brzmiącej nazwie zespołu? Na pewno nie epickiego doom metalu. Ale spokojnie, jeśli liczycie na herezje i wszeteczeństwa - dostaniecie je, bo powolnej, majestatycznej, liturgicznej muzyce towarzyszą teksty pełne bluźnierczych perwersji. Poor Sisters of Nazareth, Alone with the Cross, Chapel of Abuse... Czy mam wymieniać dalej? Jest to mieszanka, która prawdziwie wodzi na pokuszenie i angielski neologizm, na określenie euforycznej przyjemności płynącej ze słuchania muzyki - eargasm - jest tu jak najbardziej na miejscu. Niemieccy muzycy o zaczerpniętych z łaciny mianach na swym koncie mają jedną EP-kę i jedną płytę długogrającą, które gorąco polecam ale jednocześnie mocno wierzę, że płyta numer 2 gdzieś tam pomału powstaje
Ecclesia - czyli po grecku "kościół" - francuski zespół grający klasyczny heavy/doom metal. Kolejna ekipa występująca w szatach duchownych, tym razem w kolorze czerwonym i złotych maskach. Imiona muzyków również (z małymi wyjątkami) owiane są tajemnicą a tematyka utworów dotyczy m.in. polowań na czarownice, inkwizycji czy szeroko pojętej herezji. Ich drugi krążek, wydana rok temu Ecclesia Militans był dla mnie bardzo ciekawym odkryciem i od tamtej pory co jakiś czas wracam sobie do tej muzyki, do czego i Was zachęcam
Na koniec nasz polski, podlaski akcent. Od razu informuję, że pozwoliłem sobie nie oznaczać fanpejdżów tych arystów, bo choć wierze mocno w rolę dialogu ekumenicznego, schizma jaka powstała między panami Krysiukiem i Drabikowskim jest na tyle głęboka, że wolę nie ryzykować wybuchem na swoim, spokojnym jednak, fanpage'u jakiejś prawosławnej świętej wojny. Ale przejdźmy do sedna - Batushka w momencie powstania była czymś niezwykle oryginalnym, black metalu połączonego z prawosławną muzyką religijną chyba nikt wcześniej nie grał. Tak jednak jak mocno rozbłysła ich gwiazda, tak szybko przygasła na skutek waśni pomiędzy dwoma liderami zespołu. Przez długi czas mieliśmy dwie równoległe (a w zasadzie chyba i 72) różne Batushki, przez co poważny jednak projekt stał się internetowym memem. Konflikt rozstrzygnięto na drodze sądowej i aktualnie istnieje już tylko jedna Batushka (Drabushka) a zespół Bartłomieja Krysiuka zmienił nazwę na Patriarch. Muzycznie zbliżone do siebie, choć pewnie każdy z Was ma swoje zdanie na temat, która inkarnacja jest lepsza. Ja nie jestem psychofanem żadnej ale raz na jakiś czas lubię sobie posłuchać tak Bartushki jak i Drabushki.
Ok, miało być poważnie a na koniec zacząłem trochę śmieszkować. Także za grzechy bardzo żałuję a Wam, drodzy czytelnicy podrzucam playlistę z moimi ulubionymi utworami każdego z ośmiu wymienionych zespołów. Ciekaw też jestem Waszego zdania na temat łączenia muzyki sakralnej z rockiem czy metalem a także, jak zwykle, czekam na jakieś intrygujące polecajki. Ave!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz