poniedziałek, 9 czerwca 2025

02.06-08.06.2025

 


Przystępując do pisania dzisiejszego podsumowania zauważyłem, że wiele moich artykułów rozpoczyna się od nawiązania do pogody. Tak się jednak składa, że po raz kolejny to co za oknem w jakiś sposób koresponduje z tym, co akurat leci z głośników. Zeszły tydzień był pochmurny, deszczowy, pasujący dobrze pod melancholijną i refleksyjną muzykę. I takie też będzie dzisiejsze podsumowanie, choć w tym wszystkim znajdą się też przebłyski bardziej energicznych, "słonecznych" dźwięków.

Ciężko się jednak dziwić, gdyż był to tydzień, w którym premierę miała najnowsza płyta Katatonii. Nightmares as Extensions of the Waking State, nagrana bez wieloletniego gitarzysty i założyciela zespołu, Andersa Nystroma była dla fanów wielką niewiadomą. Na szczęście Jonas i jego ekipa stanęli na wysokości zadania. Album kontynuuje zwrot Katatonii w stronę rocka/metalu progresywnego, nie zapominając jednak o charakterystycznej melancholijnej atmosferze. Są naprawdę ciężkie momenty przywodzące na myśli Night is the New Day, jest trochę nowoczesnych elementów, nawet dość zaskakujących. Finalnie jednak od razu czuć, że jest to album Katatonii. Po pierwszych kilku odsłuchach najbardziej w pamięci utkwiły mi kawałki z pierwszej połowy płyty, szczególnie Wind of No Change, The Liquid Eye i Lilac. Każde wydawnictwo tego zespołu jednak wymaga powolnego odkrywania i wierzę, że w kolejnych tygodnaich zestaw utworów, które wrzucę na cotygodniową playlistę będzie się zmieniał. 

Miłośnicy progresywnej muzyki powinni też zwrócić uwagę na kilka innych zespołów, które wpadły mi ostatnio w ucho. Otóż, odświeżyłem sobie moje ulubione albumy naszej rodzimej Andaredy - W pobliżu rzeczywistości i Eksperyment człowiek. Dopracowana i zróżnicowana muzyka, charakterystyczny głos Piotra Skałki i inteligentne teksty sprawiają, że takie powroty to naprawdę mile spędzony czas. Dziś zostawiam Wam do obczajenia dwa świetne utwory, po jednym z każdej wspomnianej plyty - odpowiednio epickie Serce smoka i Fałszywy cel, jednocześnie dynamiczny i releksyjny, z rewelacyjnie wyszeptanym refrenem.

Polska prog-rockiem stoi - fakt, nie opinia. Oprócz Andaredy warto też dać szansę projektowi Glass Island. Pisałem o nim już w zeszłym tygodniu i nadal chętnie sięgam po ich czwarty album Shallow Graves for Shallow People. Moim ulubionym numerem jest na pewno zagrany i zaśpiewany z wyczuwalną złością (bo i o gniewie traktujący) Stupid. Mam nadzieję, że Wam też się spodoba. 

W dalszym ciągu wędruję po krainach kanadyjskiego neo-proga. Odwiedzam zarówno debiutantów - bardzo tradycyjny i równie przyjemny w odbiorze Hope zespołu bySomethingELSE jak i artystów z dużo dłuższym stażem. Tu mowa o dowodzonym przez Michele'a St-Pere Mystery i ich płycie nr 3 - Beneath the Veil od the Winter's Face. Według Wikipedii nie jest to concept album, choć dwie najlepsze kompozycje - The Sailor and The Mermaid i Snowhite łączy nawiązanie do legend i baśni. 

Jeżeli chodzi o doom metal, którego reprezentantem w sumie można uznać też Katatonię to mamy prawdziwy urodzaj. Ktoś kiedyś powiedział, że aktualnie jest to jeden z najbardziej pojemnych podgatunków metalu. Trudno się nie zgodzić, gdyż w gronie tym znajdziemy zarówno stoner/doomowe Crystal Spiders (fajna nowa płyta z rock'n'rollowym vibem) jak i psych doom popowy Turtle Skull (refren Into the Sun nucę pod nosem co najmniej raz na godzinę). Mamy też artystów, którzy nie boją się wplatać w doom metalową tkaninę syntezatorowych nici. Najlepszy przykład - Lord Vigo, który już na drugim krążku z kolei zaskakuje synthwave'wym epic doomem. Niemniej oryginalnie brzmi, wyszperany na kanale 666MrDoom kanadyjski The Love Is Drone. Ich instrumentalny stoner dzięki bogatym wstawkom klawiszowym zyskuje niezwykłego, kosmicznego brzmienia. I jest to brzmienie, od którego można się uzależnić!

Waszej uwadze polecam również niemieckie Apewards, grające połączenie psychodelicznego bluesa ze stoner rockiem. Liminal Choices to ich czwarty album długogrający (nie licząc koncertówki z 2018r.) i doceniony został m.in. przez dziennikarzy DoomCharts, którzy umieścili go na 2gim miejscu ich majowej listy. Zupełnie zasłużenie, bo tak przyjemnie bujających pustynnych kawałków jak choćby Red Mountains dawno nie słyszałem.

Po kilku miesiącach spędzonych przy najnowszej płycie szwedzkiego Avatarium (jeden z mocnych kandydatów do tytułu płyty roku) wzięło mnie na krążek, od którego zaczęła się moja przygoda z tym zespołem. Mowa o wydanej w 2015 roku The Girl With the Raven Mask. Czuć tu jeszcze mocne wpływy Leifa Edlinga choć chociażby w długiej (choć nigdy nie-dłużącej się) psychodelicznej balladzie Pearls and Coffins słychać echa tego, co stanie się znakiem rozpoznawczym kapeli na kolejnych wydawnictwach. Jest to równocześnie (od dnia premiery) jedna z moich ulubionych kompozycji szwedzkich doom-metalowców.

Pozostając w melancholijnych klimatach ponownie przypominam o projekcie, który nazywa się bez|kres. Jest to naprawdę udany miks post-punku, cold i darkwave'u z post-blackiem. Mimo, że tożsamość autora i wykonawcy muzyki pozostaje nieznana, wielu fanów domyśla się, że jest to nowa inkarnacja świętkorzyskich Kłów. Czy to jednak aż tak istotne? Ważne, że możemy zanurzyć się w lodowatych, dekadenckich dźwiękach takich utworów jak choćby śródgłos czy wygłos. I te dwa numery znajdziecie na playliście.

Zmierzam powoli do wspomnianych na początku bardziej pozytywnych dźwięków. Nim jednak to nastąpi kilka krótkich wrzutek nt gatunków nie pasujących dziś do żadnej większej grupy.

Po pierwsze In Flames i dość mocno zjechany przez krytykę i fanów album Battles. W roku premiery - 2016 - przeszedł mi zupełnie bez echa. Minęło 9 lat i postanowiłem dać mu szansę. Kurcze, nie jest źle. Wiadomo, że to już jest mocno alt-rockowe/metalcore'owe granie, nadmiernie wygładzone i sterylne brzmienie ale naprawdę da się tego słuchać i jescze czerpać przyjemność. Trochę na minus jednak liczba utworów. Jeżeli dwa najlepsze - The End i Us Against the World to numer 2 i 14 to jednak z tych 11 pomiędzy można byłoby ze 2 lub 3 przeznaczyć na jakiś Deluxe. W pewnym momencie Battles zaczynają się niestety dłużyć i wierzę, że chęć wciśnięcia skip może być zbyt silna.

Następnie V - nowy krążek duetu Call the Fraud, który gra ogólnie pojęty metal. Ogólnie pojęty, bo mamy tu miks różnych stylów - od heavy po groove, elementy ekstremy czy nawet jeden utwór bardziej speed/power metalowy. Co ważne mimo takiej różnorodności płyta zachowuje spójność i słucha się jej bardzo dobrze. W niektórych utworach panów Svedlunda i Janssona wspierają zaprzyjaźnieni muzycy i to właśnie numery z udziałem Johanny Rapp wyszły im najlepiej. Dwa z nich - Lay it on the Line i Set us free macie do odsłuchu na dzisiejszej playliście.

Pozostał nam jeszcze elektroniczny metal jaki serwuje Słoweniec Wulf w swoim projekcie Neurotech. Można potraktować to jako taką muzyczną ciekawostkę, choć myślę, że wydany niedawno Exo Escapism może być dla niejednego muzycznego poszukiwacza tylko pierwszym krokiem w eksploracji bogatej, bo liczącej 13 pozycji dyskografii.

Dobra, zgodnie z obietnicą czas na hard rock i power metal - gatunki na pewno "gorętsze" od doomu, progu i stonera. Tu również jedna ważna premiera - God of Angels Trust duńskiego Volbeat. Nowoczesny hard rock a może nawet hard rock'n'roll, gdyż utwory Duńczyków mają w sobie ten charakterystyczny vibe. Niemniej jednak po pierwszych podejściach do płyty na pierwsze miejsce wysuwa mi się rozpędzony, dynamiczny Demonic Depression, niosący ważne dla muzyków przesłanie. 

Na drugim biegunie hard rocka czas na klasykę - Twisted fakin' Sister - i legendarna płyta Stay Hungry. Dużo by o niej opowiadać ale na pewno każdy zna prześmiewcze, bunotwnicze teledyski powstałe jako odpowiedź na protesty rodziców, chcących zakazać dzieciom dostępu do muzyki heavy metalowej. Na szczęście, jak stoi w tytule jednej z ich największych przebojów - we're not gonna take it! 

W power metalu na dzień dobry wielkie, pozytywne zaskoczenie. Jest nim singiel Hordes of Khan zespołu Sabaton. Cóż, po premierze generycznego i nudnego Templars przyszedł czas na prawdziwy metalowy ogień. Klasyczna powerowa galopada z Joakimem śpiewającym lekko i niewymuszenie wchodzi do głowy już od pierwszego odsłuchu. Chciałbym bardzo, by nowy album był pełen takich właśnie utworów, choć z drugiej strony mam swiadomość, że Hordes of Khan może być tylko pewnym wyjątkiem od reguły. Ale warto mieć marzenia, prawda?

Tydzień po tygodniu oddaję się swoim ulubionym utworom niemieckiego Freedom Call. Tym razem kolej na absolutnie naj naj najulubieńszy Kings Rise and Fall (z oczywiście najulubieńszej Master of Light) i szybki, zadziorny Ronin z następnego (trochę jednak nierównego) albumu M.E.T.A.L. Oba utwory to zdecydowanie bardziej metal niż happy i w takiej właśnie odsłonie chciałbym ich słyszeć jak najczęściej.

Na koniec jeszcze powrót do wydanego w październiku albumu The Final Element szwedzkiego Veonity. Jest to jedna z płyt, która przy dużym wysypie jesiennych premier trochę mi umknęła a znajdziemy tu kawał naprawdę solidnego power metalu. Szybkość, melodyjność i taki optymistyczny vibe to jest coś, czego trzeba nam zwłaszcza w pochmurne, wilgotne czerwcowe dni.

I tą właśnie, już naprawdę ostatnią wzmianką o pogodzie kończy się dzisiejsze podsumowanie. Zapraszam do dyskusji i dzielenia się Waszymi topkami a playlista z najczęściej słuchanymi przeze mnie utworami w tygodniu poleca się do odsłuchu. Pa!

Playlista: 08.06.2025 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze