poniedziałek, 6 października 2025

29.09-05.10.2025

 


Kolejny tydzień skąpał się w odmętach historii. Tydzień wakacyjny, tydzień cypryjski jakby to powiedzieli w Lidlu ;) Cóż więc pozostaje mi w ten deszczowy, mglisty poniedziałek jak przedstawić Wam muzyczne podsumowanie tego okresu.

Tym razem muszę powiedzieć, że jestem zadowolony z power metalowej strony mojej biblioteki. Coraz bardziej doceniam bowiem nowy album Rage. Po dwupłytowym Aftrelifelines, który był dobrym wydawnictwem choć nie uniknął pułapki zwanej stosunkiem ilości do jakości dostajemy A New World Rising, który zaciekawił mnie dopiero trzecim singlem, agresywnym Innovation. Teraz widzę, że na albumie mamy więcej dynamicznego grania w duchu niemieckiego speed/power metalu. 

Inną z nowości, o której nie wspomniałem poprzednim razem jest wydany pod koniec września krążek Oceans, czwarty w dyskografii zespołu Terra Atlantica. Ekipa Tristana Hardensa porzuca tu już całkiem steampunkową tematykę na rzecz marynistycznej. I wychodzi im to bardzo fajnie, zwłaszcza w rewelacyjnym karaibsko brzmiącym Carribean Shores. Warty polecenia jest też utrzymany w średnim tempie, melodyjny Raven in the Dark. 

Ciekawych płyt jest więcej. Pochodzące z Portugalii Dolmen Gate w piątek zaprezentowało swoje drugie wydawnictwo, zatytułowane Echoes of Ancient Tales. Jest tu może mniej powera a więcej epickiego grania w stylu nwothm ale każdy fan podniosłego i melodyjnego grania powinien być ukontentowany. Mnie jak do tej pory najbardziej spodobał się utwór Rising Whispers i to on znajduje się na dzisiejszej playliście. 

Poza tym sporo słuchałem wydanych we wrześniu symfoniczno-powerowych Aedan Sky z Francji i włoskiego Tezza F. Są to płyty szanujące klasyczne ramy gatunku ale potrafiące bardzo dobrze w nich się odnaleźć i wykrzesać tyle łatwo wpadających w ucho nut, że chapeaus bas.

W dalszym ciągu też zasłuchuję się w brazylijską GaiaBeta, będącą nieco surowszą wariacją na temat power metalu. Trochę surowo brzmi też debiut kanadyjskiego Tales of Destiny. Na Ashes of Destiny dostajemy kawał żywiołowego, nieoszlifowanego powera a wokalista, choć wchodzi często w typowe dla gatunku falsety, zdecydowanie lepiej radzi sobie w szorstkim, agresywniejszym wydaniu. Niemniej można na to przymknąć oko i chłonąć autentyczną energię, którą aż kipi od tego krążka.

Tydzień cypryjski więc nie omieszkałem pominąć mojego ulubionego zespołu pochodzącego z wyspy Afrodyty. I choć moje ulubione płyty z dyskografii Arrayan Path noszą numery 4, 7 i 9 to nie można zapomnieć o "dwójce" czyli wydanej w 2010 roku Terra Incognita. Nie jest może tak bogato aranżowana jak jej młodsze siostry ale poziom kompozycji już wtedy był wysoki. Posłuchajcie choćby epickiego The Blood Remains on the Believer. Jest ogień i stal!

Cypr miał też swojego reprezentanta w serwisie Doom Charts. To tam znalazłem pierwszą wzmiankę o stoner rockowym Mental Soup. Wyszukałem ich w streamingach i mocno wkręciłem się zwłaszcza w rock'n'rollowy Come a a Little Closer, który towarzyszył mi często w trakcie wakacji.

A więc przeszliśmy do doomu. Cóż, jest kilka wrześniowych płyt, które mogą trafić do całorocznych topek. Mamy tu eklektyczne o przejmujące Ascension legendarnego Paradise Lost i Major Arcana - mroczną i przytłaczającą nową płytę Novembers Doom. Dwie bardzo udane o pełne emocji płyty, które po prostu trzeba znać!

Jeśli chcecie zaś jeszcze więcej emocji, polecam najnowszy krążek The Answer Lies in the Black Void. Jest na nim kompozycja Sine Morbo, przy której odsłuchu zawsze mam ciarki. Polecam to piękno każdej wrażliwej, niekoniecznie tylko metalowej duszy. 

Na playliście znajdziecie też utwór, od którego nie umiem się uwolnić - The Last Sigh of Bliss holenderskiego Blackbriar czyli symfoniczno-metalowa perełka.

Z drugiej strony, bardziej brutalnej bo i tematyka Lasu Trumien to nie rurka z kremem tylko makabryczne historię kryminalne. Całkiem niespodziewanie, przynajmniej dla mnie polscy sludge'owym wypuścili EPke Breslau Spleen, z której szczególnie w pamięć zapadł mi Strzelec Wyborowy. 

Następny akapit zacznę wątkiem autobiograficznym. W latach 2000-10 mieszkałem w Sandomierzu i wówczas gdzieś obiła mi się o uszy nazwa Corruption, jako najsłynniejszego lokalnego zespołu metalowego. Nigdy jakoś nasze drogi się nie przecięły aż do tego roku. Sięgnąłem bowiem po nowe wydawnictwo zespołu, Tequila Songs and Desert Winds i kurka, dobre to. Czuć meksykański vibe ale czego oczekiwać po zespole założonym w "Sandomingo"?

Gdy we wrześniu wspominałem o zespole IRA pisałem, że u nas nie ma zbyt wielu kapel inspirowanych sceną hair metalową. W latach 90ych była IRA, Zanderhaus, potem koło 2010 przez chwilę Silver Samurai i dopiero od niedawna coś się w temacie ruszyło. W lecie debiut zaliczył June 66 a niedawno inna młoda kapela – Sleazy Sweet. I to ich płyta, Sleazy Party grała u mnie dość często w ostatnim czasie. Muszę przyznać, że to porządna robota a power ballada It's Nothing w niczym nie ustępuje amerykańskim pierwowzorom. Ja do fascynacji hair metalem przyznaję się otwarcie i na pewno będę śledził dalszy rozwój tej i innych rodzimych kapel.

Od hair metalu zaczynała też Pantera, jeden z symboli groove metalu. Nie jestem jakimś jej psychofanem ale płytę Cowboys From Hell od czasu do czasu sobie lubię przypomnieć. Choćby dla kapitalnego utworu tytułowego czy szybkiego Primal Concrete Sledge.

Ok, mieliśmy już i power i doom i nawet hair metal a co słychać w prog rocku? Tu przyznaję się, trochę mniej było słuchane. W zasadzie tylko nowa EPka Kepler Ten, zatytułowana Random Number Generator: Episode 1 gościła u mnie regularnie. Jest to fajna, ambitna muzyka, tym razem mocniej wysycona elektroniką i w nieco zdehumanizonym, chłodnym klimacie. 

W związku ze zbliżającym się koncertem XIII.Stoleti w Krakowie, gdzie planuję się pojawić, rozpocząłem kolejny dyskografiowy challenge. Tym razem tydzień po tygodniu, album po albumie odsłuchuje dyskografię czeskiej legendy gotyckiego rocka. Pierwszy na liście jest Amulet, z którego do tej pory kojarzyłem głównie utwór Justina - jeden z największych "przebojów" grupy, która powstała z punk rockowego HNF. I trochę tego brudnego punku, a momentami i zimnego post punku czuć na tej płycie. Jest na pewno bardziej surowa niż późniejsze dokonania ale po tych kilku dniach spędzonych z Amuletem nauczyłem się to doceniać. Poza tym najfajniejsze w tym całym odsłuchiwaniu dyskografii jest właśnie obserwacja ewolucji brzmienia danego zespołu. A Amulet to dobry punkt wyjścia do dalszej eksploracji popularnych "trzynastek".

Trzynastki trzynastkami, dziś mamy jednak 6 października, poniedziałek godziny wieczorne, wypada więc by w końcu podsumowanie znalazło się w internecie. Niniejszym rzucam więc link to cotygodniowej playlisty I wciskam przycisk opublikuj. A Wy piszcie w komentarzach co u was najczęściej grało w tym tygodniu.

Playlista: 05.10.2025

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze