Za nami już dwa odcinki drugiego sezonu Rodu Smoka. Westeros drży w posadach, ropoczyna się bowiem najstraszniejsza w dziejach Siedmiu Królestw wojna domowa, która przejdzie do historii pod nazwą Tańca Smoków. Dwa przeciwwstawne sobie stronnictwa - czarni i zieloni już wkrótce skoczą sobie do gardeł, a wraz z nimi ich smoki. Zainspirowany tym konfliktem, postanowiłem zaprosić Was do podobnej, choć bezkrwawej rywalizacji. Przygotowałem playlistę, na której znalazły się utwory zespołów, które w nazwie mają słowa black i green. Wyszło to co najmniej ciekawie, gdyż po obu stronach udało się umieścić przeciwwstawne sobie gatunki - power metal vs stoner metal, hair metal vs prog rock. Finalnie, dzięki temu uzyskujemy dość adekwatny przekrój przez moje muzyczne zainteresowania, w którym każdy z czytelników powinien znaleźć coś dla siebie.
Tyle tytułem wstępu..Czas na przedstawienie naszych zawodników.
CZARNI / BLACKS
Blackflow - chilijski zespół grający epicki doom metal. Czuć tu wyraźne inspiracje Candlemass ale zaznacza się też bardziej power metalowa (w amerykańskim stylu) melodyka. Utwory są majestatyczne, raz wolniejsza, raz bardziej energiczne i na długo zapadają w pamięć. Kapela na swoim koncie ma jeden album długogrający, który swego czasu dość często gościł w moich podsumowaniach a także kilka EPek, niestety trudno dziś dostępnych.
Black Swan - supergrupa, w składzie której znajdziemy muzyków znanych ze współpracy z m.in. Winger, Foreigner, Dokken czy Mr. Big z charyzmatycznym Robinem McAuleyem na wokalu. Myślę, że po tym wstępie już wiecie jakiej muzyki się spodziewać - jest energicznie, melodyjnie ale na tyle ciężko i mrocznie, że przekracza typowe aor-owe standardy. Tak debiut Shake the World jak i wydana dwa lata później kontynuacja Generation Mind spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem wśród fanów tak hard rocka jak i klasycznego heavy metalu
Lords of Black - jeden z najlepszych i najbardziej znanych przedstawicieli nowej fali power metalu. Hiszpański zespół na scenie obecny jest już od 10 lat i w tym czasie wydał sześć naprawdę solidnych, jeśli nie powiedzieć że świetnych albumów. Duża w tym zasługa dysponującego niezwykłym głosem Ronniego Romero ale i nawet najlepszy wokalista niknie przy słabych kompozycjach. A tych tutaj nie uświadczycie.
Black n' Blue - lata 80-e i eksplozja glam metalu, zwanego też nieco pogardliwie (choć po latach utraciło to swoje pejoratywne znaczenie) hair metalem. Grupa założona w Portland w 1981 roku nie zalapała się byc może do ścisłej czolówki, dla mnie zawsze jednak była jednym z ciekawszych w tym gatunku. Warto zaznaczyć, że mimo wielu przeciwności losu panowie nadal aktywnie koncertują a w 2011 roku wydali pierwszy od 1988 roku album z premierowym materiałem, do którego dość często wracam.
Black Majesty - power metalowa ekipa z Melbourne w Australii. Od momentu rozpoczęcia działalności w 2002 roku wydała 7 płyt długogrających a aktualnie pracuje nad kolejną. Jestem ciekaw efektów tej pracy, gdyż ich dotychczasowy katalog pełen jest naprawdę solidnych i zapadających w pamięć numerów.
ZIELONI / GREENS
Green Lung - zaczynamy od mocnego akcentu, gdyż jest to niezaprzeczalnie mój ulubiony stoner/doomowy zespół. Hipnotyzujące melodie, brzęczące gitary, psychodeliczny klimat i te nawiązania do okultyzmu - wszystko to ujęte w 3 wybitnych płytach i jednej solidnej, choć jeszcze pozbawionej pierwiastka boskości EPce. Kto czyta bloga, ten na pewno już miał okazję poznać tę brytyjską kapelę.
Green Carnation - zespół założony przez Tchorta i muzyków mających za sobą staż głównie w black i death metalowych składach. Początkowo muzyka grupy oscylowała wokół death/doom metalu by coraz bardziej przesuwać się w prog-rockowe rejony. Co najważniejsze, nie traciła przy tym nic ze swojej magii i emocjonalności, zwłaszcza, że duża część materiału bazuje na osobistych, nierzadko trudnych doświadczeniach lidera. Grupa aktualnie pracuje nad kontynuacją wydanej w 2020 roku Leaves of Yesteryear i sam jestem ciekaw, jaki kierunek obiorą tym razem
Greenleaf - początkowo side-project muzyków znanych z Dozer, Lowrider czy Truckfighters a od 2014 roku pełnoprawny zespół. Obracająca się w klimatach stoner i hard rockowych kapela może poszczycić się bogatą dyskografią i uznaniem na całym świecie. Ja sam zacząłem ich słuchać dopiero za sprawą albumu Echoes From A Mass z 2021 roku a aktualnie zasłuchuję w najnowszym dziele kwartetu - The Head & The Habit, o którym pewnie przeczytacie tu jeszcze nieraz
Seven Steps to the Green Door - mnogość inspiracji i łatwość wybierania z poszczególnych gatunków tego co najlepsze to znaki rozpoznawcze tej niemieckiej, prog-rockowej ekipy. I choć początkowo złożoność i różnorodność tej muzyki może być trudna do zaakceptowania (sam z tym się borykałem przez dłuższy czas), warto dać jej szansę i zanurzyć się w tym niezwykłym oceanie dźwięków
Green Yeti - greckie trio, grające ogólnie pojętą muzykę heavy psych. Co się pod tym kryje? Doom metalowy ciężar, stonerowe gitary i psychodeliczna atmosfera. Czy potrzeba Wam jakichś dokładniejszych rekomendacji? The Yeti Has Landed, więc zapraszam do odsłuchu!
To już wszyscy dzisiejsi bohaterowie. Choć post ma nieco bardziej rywalizacyjny charakter zachęcam do zapoznania się z każdym z przedstawionych powyżej zespołów, liczę. Jestem co prawda ciekaw, czy wśród czytelników mamy więcej fanów progresywno-stonerowych dźwięków czy epickiego, dynamicznego a przede wszystkim niezwykle melodyjnego grania. Pamiętajcie jednak, muzyka ma łączyć, nie dzielić. Poniżej link do playlisty - wiecie co robić :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz