poniedziałek, 21 lipca 2025

14.07-20.07.2025

 


Za nami najbardziej progresywny tydzień w tym roku. Czy to wśród premier czy odświeżania "starych dobrych" znajomych dominowały tego typu brzmienia. Z racji małej ilości czasu przejdźmy od razu do sedna.

Wspomniane nowości to płyty New Messiahs amerykańskiego Ashes of Ares i Circling From Above ich starszych krajanów że Styx. Czyli odpowiednio progresywny power metal z niezastąpionym Mattem Barlowem za mikrofonem i klasyka gatunku, łącząca od dawna elementy melodyjne, progresywne a czasem nawet hard rockowe. 

Najczęściej jednak chyba słuchałem szwedzkiej Kaipa. Pierwotnie planowałem odświeżyć sobie tylko przełomowy w karierze zespołu album Notes from the Past, całkiem jednak przypadkiem trafiłem na niezwykle urzekający kawałek - Path of Humbleness z płyty Angling Feelings. I tu i tu jednak dostajemy charakterystyczne folkowo-symfoniczne progrockowe brzmienie z pięknymi, mocno naturalistycznymi tekstami. Warta zaznaczyć, że na Notes From The Past po raz pierwszy możemy usłyszeć wokalny wkład Aleeny Gibson, bez której trudno wyobrazić mi sobie ten zespół. 

Wokalista Kaipy, Patrick Lundström udziela się również w innym progresywnym zespole o nazwie Ritual. Rok temu ukazała się ich płyta The Story of Mr. Bogd Pt. 1, wciągająca jak dobra, nomen omen opowieść. W zeszłym tygodniu po raz kolejny wróciłem do niej na chwilę, by znów poczuć ten charakterystyczny tawerniany klimat. 

Co jakiś czas lubię odwiedzić stronę Progarchives by sprawdzić zestawienie najlepszych płyt wydanych w tym roku. Tym razem zaowocowało to odkryciem brazylijskiego Atomic Time. Ich najnowszy krążek Subsounds zbiera bardzo dobre opinie i wcale się temu nie dziwię. Jak przystało na neoprog, mamy tu umiejętne zapożyczenia z różnych stylów muzycznych a zwłaszcza, trochę zaskakujące z muzyki ambientowej. Spośród pięciu zawartych na płycie utworów żaden nie trwa krócej niż 10 minut. Mamy tu długie instrumentalne pasaże, minuty wypełnione tylko dźwiękami przyrody ale gdy wchodzi już typowo rockowe instrumentarium, dostajemy prawdziwą ucztę dźwiękową. Polecam ten krążek wszystkim, którzy lubią przeżywać i kontemplować dźwięki i nie zrażają się tak rozbudowanymi kompozycjami. Na dzisiejszej playliście znajdziecie aż trzy pięciu kompozycji. 

Dalej mamy kanadyjskie Mystery, jeden z moich ulubionych neo-progowych zespołów. Pochodzący z ich ostatniej płyty utwór The Beauty and The Least to czyste piękno zamknięte w 9 minutach muzyki. 

Miłośnicy bardziej ekstremalnego progu powinni zaciekawić się polskim Chaos over Cosmos. Mamy tu techniczny melodeath z elementami elektroniki i właśnie profesji. Dobrze widać to w rozbudowanym The Sins Between the Stars ale gdy trzeba zagrać szybko i bezpośrednio chłopaki radzą sobie również dobrze - za przykład niech stanie rozpędzony Control ZED - prawdziwy metalowy ogień.

Korzeni włoskiego Eternal Idol można szukać w prog-power metalowym Hollow Haze. Sam projekt jednak prezentuje głównie melodyjny, symfoniczny metal. Gdzieś to progresywne zacięcie czuć ale bardziej jako urozmaicający dodatek niż sedno muzyki. Nowy krążek Behind a Vision kontynuuje ten trend i wychodzi to całkiem zgrabnie.


Długa drogę od death/doomu przez depresyjny rock po szeroko pojętym prog-metal przeszła na pewno szwedzka Katatonia. Tym razem ich najnowszy krążek zszedł u mnie na drugi plan a ja, po raz wtóry zanurzyłem się w Last Fair Deal Gone Down, drugi obok Viva Emptiness mój ulubiony album ze "środkowego okresu" w dziejach kapeli. Jest tu i przygnębiający nastrój ale i naprawdę wciągające melodie jak i kunszt artystyczny dzięki któremu żaden z dwóch utworów na płycie nie brzmi tak samo.

W kategorii doom metal sięgnąłem też po trochę starsze, bardziej klasyczny albumy. Po pierwsze Faith Divides Us, Death Unites Us pionierów death/doomu z Paradise Lost, choć album ten jak i wiele innych z tego okresu ma w sobie znacznie więcej metalu gotyckiego. Jest to też pierwszy krążek Paradisów którego słuchałem, mam więc do niego niemały sentyment. 

Duński Saturnus z drugiej strony jest stabilny w swoich muzycznych wyborach. Od początku do końca wierni są death/doomowi a ich najlepszą moim zdaniem płytą jest wydana w 2006 Veronica Decides to Die. Piszę tak o tym death/doomie a i tak to melorecytacja w All Alone jest moim ulubioną kompozycją. Cóż, mało kto tak potrafi recytować jak Thomas Jensen. 

Warto wspomnieć jeszcze o heavy metalowych lamentacjach brytyjskiego Wytch Hazel. Ich piąty album to najlepszy dowód na to, że z połączenia tradycyjnego heavy z doom metalem potrafi wyjść prawdziwa muzyczna perełka. 

Niemiecki Sodom to klasyka thrash metalu i od miesiąca już ich najnowszy krążek The Arsonist udowadnia że na miejsce w muzycznym panteonie w pełni zasługuje. 

Następnie jest Armageddon germańskiego (bo austriacko-niemiecko-szwajcarskeigo) Warkings - jeden z najfajniejszych tegorocznych albumów power metalowych. Używam słowa fajny, bo choć trochę kolokwialne i mało epickie to jednak podkreśla, że odsłuch tej płyty daje mi naprawdę dużo frajdy. 

Kolejny tydzień dość często gości u mnie nowe wydawnictwo Bogusław Balcerak's Crylord. Lost Bloody Heroes pokazuje nam, że neoklasyczny power metal to nie tylko domena Luci Turillego i jego włoskich kolegów. 

Na koniec zostaje coś mniej na poważnie. Ktoś powie, że żarty Alestorma mogą się już mam przejść ale mnie takie kawałki jak Banana cieszą i bawią. I oto chodzi.

A w cotygodniowym podsumowaniu chodzi też o coś więcej. O wymianę z Wami swoimi odkryciami i poleceniami. Czekam więc na Wasze komentarze, zapraszam do dyskusji i podrzucam oczywiście odpowiednią playlistę. Miłego po południa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze