poniedziałek, 18 listopada 2024

11.11-17.11.2024

 


Mijający tydzień upłynął mi pod znakiem oczekiwania na koncert Lucifer, The Night Eternal i Tanith w krakowskim HypeParku. Zbieram się pomału do napisania relacji z niego. Póki co jednak, tradycyjnie w poniedziałek czas na podsumowanie ostatnich siedmiu dni.

Wspomniałem już o piątkowym koncercie. Muszę jednak dodać, że z największym zniecierpliwieniem czekałem nie na występ headlinera a na otwierająca koncert amerykańską Tanith. Jestem fanem tej kapeli od czasu wydania ich debiutanckiej płyty i nie spodziewałem się, że kiedykolwiek zobaczę ich na żywo. Od ponad tygodnia każdego dnia włączałem sobie swoje ulubione utwory z ich, niezbyt jeszcze obszernej, dyskografii. Efektem tego jest tak duża obecność tej hard rockowo-heavy metalowej ekipy na dzisiejszej playliście. Liczę, że zaciekawicie się ich surowym i naturalnym brzmieniem tak jak ja te kilka dobrych lat temu.

Bardzo mocno ostatnio wchodzę w rejony progresywne. Tak prog-rock jak i prog-metal mają dość szerokie ramy gatunkowe i dzięki temu można cały czas odnajdywać zaskakującą i nieszablonową muzykę. Skandynawska VOLA jest dobrym przykładem łączenia metalu progresywnego z post-rockowymi elementami, umiejętnego łączenia nowoczesnych klawiszy z djentowymi gitarami. Zespołowi udało się wypracować swój własny, unikalny styl który idealnie przemawia do mojej wrażliwości muzycznej. 
Ciekawym zespołem jest inny przedstawiciel skandynawskiej sceny progresywnej - Isbjorg. Mamy tu bardzo wyeksponowane pianino, uzupełniane gitarami czy saksofonem. Muzycy balansują między progresywnymi, nawet math-rockowymi klimatami a bardziej przebojowymi, szybko wpadającymi w ucho melodiami. Dziś możecie zapoznać się z utworami reprezentującymi obie te grupy - melodyjnym Solitaire i kunsztownym Dressed In White Lies

Jak zawsze w moim sercu jest miejsce na rock neo-progresywny. Dziś ten nurt reprezentuje kanadyjskie Mystery (Snowhite) i szwedzki Beardfish (Ecotone). Ta delikatniejsza od dwóch wcześniej wspomnianych ekip muzyka wprowadza słuchacza w refleksyjny nastrój, w sam raz na długie jesienne wieczory. 

Na tego typu okazje dobrze sprawdza się też mariaż gothic i doom metalu. W ostatnich tygodniach przodują w tym niemiecki Aiwaz, którego debiut jest jedną z moich ulubionych płyt listopada i wracający z pełnym albumem po dłuższej przerwie włoski The Foreshadowing. W przypadku tego drugiego dopiero wsłuchuję się w premierowy New Wave Order ale już mogę powiedzieć, że kryje się w nim naprawdę spory potencjał. 

Podobnie zaszufladkować możemy też legendę ponurego grania - szwedzką Tiamat. W toku swojej ponad 30-letniej kariery przeszła długą drogę od death/doomu w kierunku bardziej gotyckiego grania, często będąc bliżej rocka niż metalu. Tak było choćby na wydanej w 2003 roku płycie Prey. Odświeżam sobie ostatnio dyskografię zespołu i właśnie otwierającego ten album Cain słucham bardzo często. Może posłuchamy razem?

Doom metal niejedno ma jednak imię. Przekonuje nas o tym chociażby prowadzący psychodeliczną audycję Grzybo Branie w Radiu Centrum. To nie tylko jedyny w swoim rodzaju znawca najnowszych trendów w pieczarcore czy post-fungu ale w bardziej tradycyjnym stoner/doomie też orientuje się znakomicie. To dzięki tej audycji do mojej biblioteki trafił amerykański Ghost Frog, zasilając nie tylko grupę płazolubnego kamieniarza ale i zajmując bardzo duży procent mojego czasu w zeszłym tygodniu. Panowie grają muzykę szorstką, psychodeliczną a przy tym niezwykle intrygującą i hipnotyzującą. Na dzisiejszą playlistę wrzucam trzy utwory pochodzące z ich najnowszej płyty Galactic Mini Golf, mam nadzieję, że Was też zahipnotyzują tak jak mnie.

Dobra, zmieńmy może klimat na coś lżejszego. Warty uwagi jest aor-owy Seventh Crystal. Niedawno premierę miał ich kolejny krążek zatytułowany Entity. Tak jak do tej pory, Szwedzi dostarczają nam dość tradycyjną ale niepozbawioną też niespodzianek, melodyjną, gitarową muzykę. Moją ulubioną piosenką jest pierwszy zapowiadający ją singiel - Path of the Absurd z przebojowym refrenem i zaskakującą, mówioną a w zasadzie skandowaną partią. Utwór ten, obok również melodyjnego Siren Song znajdziecie na playliście.

O Cats in Space pisałem już nieraz. Nie będę się więc powtarzał. Napiszę tylko, że nadal chętnie wracam do ich najnowszej płyty, Time Machine.

Teraz czas na power metal. Tu polecam nowy album greckiego InnerWish. Choć panowie na Ash of Eternal Flame ognia nie wynajdują, jest to jednak kawał solidnego grania, łaczącego nowe trendy w powerze z klasyką spod znaku chociażby Blind Guardian. Mamy też nową EP-kę amerykańskiego Seven Kingdoms i jeden utwór z kilkunastoletniego już Norther Rage, autorstwa speed/power metalowych wikingów ze Stormwarrior.

Dłuższą chwilę spędźmy przy nowym albumie fińsko/szwajcarskiego duetu Synthwailer. Przyznam się, że ostatnio bardzo rzadko trafiam na nowe symfoniczno-metalowe zespoły, które nie brzmią jak legion im podobnych. Na Cruciform mamy szybkie, melodyjne utwory z wiodącą rolą syntezatorów. Już pierwsze dźwięki otwierającego album Dea Tacita pokazują nam, że to nie będzie kolejna miła dla ucha mainstreamowego słuchacza pop-metalina tylko ciekawa i ostra dawka symfo-powera. Polecam każdemu znudzonemu kolejnym, takim samym "gothic" metalowym zespołem.

Na koniec jeszcze kilku przedstawicieli innych gatunków, w tym takich, które nie goszczą u mnie zbyt często. Pierwszy przykład - industrial rockowy Zeromancer. Odgrzebałem go sobie ostatnio i na nowo zaprzyjaźniłem zwłaszcza z tytułowym utworem z debiutanckiego albumu Clone Your Lover. Fajne nieco cyberpunkowe granie z podtekstami. Dalej, romantyczna ballada Wołanie Przez Ciszę nieodżałowanego Mirosława Breguły i zespołu Universe. Utwór, z którym mam bardzo dużo miłych, prywatnych wspomnień. Jest też jeszcze coś undergroundowego, i to dosłownie, tak brzmi bowiem tytuł kompilacyjnego albumu Budki Suflera, zawierającego mniej znane utwory nagrane w latach 1970-75. Wśród nich jest nieco pokręcona, psychodeliczna Piosenka, którą być może napisałby Artur Rimbaud, będąca w warstwie tekstowej swobodną wariacją nt poematu Statek szalony rzeczonego francuskiego poety. Jest to prawdziwa perełka, którą powinien znać każdy fan muzyki lat 70-ych.

Tą psychodeliczną podróżą w czasie kończymy dzisiejszy wpis. Zapraszam do dyskusji i odsłuchu playlisty, na której najstarszą i najmłodszą piosenkę dzieli coś koło 50 lat!


piątek, 15 listopada 2024

Ride Into Glory - Polecam

 


Dziś krótki ale ważny dla mnie wpis. Teoretycznie nadałem mu etykietę Polecam ale dużo bardziej adekwatne byłoby słowo "Wspominam". Poświęcony jest bowiem nieaktywnemu już portalowi internetowemu Ride Into Glory. Na przełomie drugiej i trzeciej dekady naszego stulecia stał się on dla mnie źródłem wielu ciekawych odkryć, zwłaszcza ze sfery tradycyjnego heavy metalu.

Wszystko zaczęło się od artykułu nt najlepszych tradycyjnie heavy metalowych albumów roku 2019. Wśród nich znalazły się m.in. dobrze mi znane Crypt Sermon, Smoulder i Atlantean Kodex ale i dopiero czekające na odkrycie Capilla Ardiente, Lunar Shadow, Magic Circle, Orodruin czy chociażby Tanith, do której miłością zapałałem od razu a dziś będę miał okazję zobaczyć ją na żywo. Od tego czasu dość często zaglądałem na tę stronę i z niecierpliwością czekałem na kolejne roczne podsumowania. Edycja z 2020 roku przyniosła mi chociażby solidne granie spod znaku Megaton Sword, The Wizar'd czy epicki doom od Stygian Crown

Oprócz rocznych rankingów zaczęły się pojawiać także inne ciekawe artykuły, na przykład szczegółowa historii amerykańskiego power metalu. I kiedy ostrzyłem sobie już zęby na podsumowanie 2021 roku, na stronie pojawiła się informacja o stopniowym wygaszaniu i całkowitym zawieszeniu działalności. Byłem bardzo zawiedziony ale liczyłem że po chwilowych kłopotach Ride Into Glory ruszy ponownie. Niestety tak się nie stało. Pozostają mi tylko dobre wspomnienia i zespoły, które odkryłem dzięki temu portalowi. Wszystkie z nich wróciłem na dzisiejszą playlistę i mam nadzieję że podobają Wam się tak samo jak kiedyś mi. 

Jeżeli jesteście zainteresowani to na Facebooku istnieje jeszcze fanpage Ride Into Glory, choć ostatni wpis datowany jest na 2021 rok. Niestety linki odsyłające do aktualnej strony są już nieaktywne ale na pewno ostały się jeszcze jakieś udostępnienia z YouTube i innych serwisów muzycznych. 

Na koniec jeszcze raz podkreślę że szkoda bardzo, historia Ride Into Glory tak się potoczyła, bo jeżeli chodzi o tradycyjne odmiany metalu od heavy po epicki doom, było to swego czasu najfajniejsze miejsce w internecie. A teraz cóż, życzę Wam miłego odsłuchu a ja powoli nastrajam się na dzisiejszy koncert.

Playlista: My Ride Into Glory Discoveries

poniedziałek, 11 listopada 2024

04.11-10.11.2024

 


Ostatni dzień długiego listopadowego weekendu, jutro wrócimy do szarej, jesiennej rzeczywistości. Żeby ten powrót był choć trochę mniej przykry, zabierzmy ze sobą garść dobrych piosenek, np trzydziestu. Tyle ile standardowo liczy sobie moja cotygodniowa, podsumowaniowa playlista. A co się na niej znajduje? O tym poniżej.

Zacznijmy od albumu, który po prostu zawładnął mną bez reszty. Niemiecki duet Aiwaz na swoim debiucie prezentuje muzykę z pogranicza gothic i doom metalu, podanego w mocno tradycyjny sposób. Nie ma tu fuzzów są za to ciężkie, melancholijne gitary i niezwykły jak zawsze głos Arkadiusa Kurka, balansujący od nostalgicznych, pełnych rozpaczy zawodzeń po prawdziwie brutalny, death metalowy growling jak w utworze tytułowym. Melodie sunące powoli w każdej z sześciu tworzących album kompozycji nie pytają o pozwolenie na zostanie w pamięci, one wtłaczają się bez pytania z siłą walca, przejmując prawie całą przestrzeń dla siebie. Jest to może zbyt hiperboliczne porównanie ale zważcie, że na dzisiejszą playlistę trafiło aż pięć (z sześciu, przypominam) kawałków z tej płyty, z czego Garden of Despair był absolutnie najczęściej przeze mnie słuchanym w całym ostatnim tygodniu. Gorąco polecam wszystkim spragnionym ciężkiej, pełnej emocji melancholii.

Epicki, wierny tradycyjnym wzorcom doom metal to też znak rozpoznawczy polskiego Metallusa. Rok temu wydali swój debiutancki album Funeral of the Sun, będący mocarnym, prawie 1,5-godzinnym podwójnym wydawnictwem. Pomimo takiej długości nie można się nudzić a to za sprawą dopracowanych i ciekawych kompozycji. Spośród nich, a mamy tam naprawdę sporo podniosłych metalowych marszów ja najczęściej wracam do Demonici, będącej prawdziwą epic doomową balladą. 

Innym zespołem, który potrafi grać naprawdę majestatyczny doom metal jest szwedzki Monolord. Tu jednak mamy do czynienia z jego stonerową inkarnacją. Są tu więc wolne tempa, hipnotyzujące melodie i fuzzowe gitary. W ostatnim czasie przypomniałem sobie twórczość tego zespołu i na dzisiejszą listę wrzucam dwa utwory z moich ulubionych płyt zespołu - tytułowy z Rust i krótkie, dość "przebojowe" The Weary z ostatniej jak dotąd Your Time to Shine

A skoro już tyle piszę o doom metalu to czy trafiło mi się jakieś odkrycie z Doom Charts? Jak najbardziej. Tym razem jest to nowojorski Certain Death, w którego muzyce prócz akcentów stoner/domowych czuć przede wszystkim i spirache proto-metalem z lat 70-ych. Jeśli lubicie takie retro klimaty rzućcie okiem na Moon on the Rise i resztę ich debiutanckiej płyty.

Jeżeli natomiast szukacie muzycznej melancholii ale potem lżejszej bardziej gotycko rockowej w formie polecam zapoznać się z twórczością brytyjskiego Inkubus Sukkubus. Z ich bogatej dyskografii moją ulubioną pozycją nie są klasyczne Wytches czy Belladona&Aconite a wydana w 2011 roku The Goat. To na niej znajdują się zaraźliwie melodyjny Fire & Ice, powoli sunący do przodu, nostalgiczny Melancholy Blue czy stopniowo rozkręcający się utwór tytułowy. Wszystkie trzy znajdziecie na dzisiejszej playliście.

Drugim najczęściej słuchanym przeze mnie ostatnio gatunkiem jest rock progresywny. Tu, obok kanadyjskiego Huis, którego najnowsza płyta jest jednym z mocnych kandydatów do tytułu albumu roku, polecam Wam też twórczość innych artystów z Ameryki Północnej. Tak w przypadku również kanadyjskiego Mystery i amerykańskiego Phideaux w tym tygodniu sięgnąłem po mniej znane mi albumy, odpowiednio nostalgiczny i tajemniczy Beneath the Veil of Winter's Face i nagrany a także napisany w jeden dzień, bardziej piosenkowy 313. Z próbką każdego z nich możecie się dziś zapoznać. 

Oba wspomniane wyżej krążki mają już swoje lata. A czy mam dla Was jakieś nowości? Jak najbardziej. W listopadzie premierę miała pierwsza od 9 lat płyta szwedzkiego Beardfish. Na Songs for a Beating Hearts mamy jak zawsze do czynienia z kunsztowną i wciągającą muzyką. Na uwagę zasługuje podzielone na 4 partie suita Out in the Open, której druga część szczególnie często leci w moim odtwarzaczu. Prócz niej polecam też otwierający płytę, spokojny i nastrojowy Ecotone, dobrze wprowadzający słuchacza w obcowanie z tą ciekawą muzyką.

Druga prog-rockowa nowość, a w moim przypadku absolutne odkrycie, to również dzieło Skandynawów, tym razem z Danii. Isbjorg wydał niedawno swój drugi album zatytułowany Falter, Endure. Muzycy mówią o sobie, że grają prog-rock prowadzony przez pianino. Trudno się z tym nie zgodzić, choć nie zapominają też o innych instrumentach, jak choćby w otwierającym album Solitaire,  gdzie intensywny gitarowy podkład przeplata się z ekspresyjnym solo na saksofonie.

To był prog-rock, teraz czas na progresywną odmianę metalu. Nikogo chyba nie zdziwi uwielbienie jakim darzę najnowszą płytę duńsko-szwedzkiego kwartetu VOLA. Friend of a Phantom ta płyta ciekawa, pełna zaskakujących kontrastów i rozwiązań muzycznych. Są tu i djentowe gitary, post-rockowe, delikatne wokale i unoszącą się nad tym wszystkim kosmiczno-eteryczną atmosferę. I choć wydaje mi się, że poprzedni album był bardziej zróżnicowany to na swoim czwartym wydawnictwie zespół konsekwentnie trzyma się swojego, charakterystycznego tylko dla nich stylu. Na playliście możecie odnaleźć dwa, moje ulubione utwory ale jest to tylko mały wycinek tego niezwykle dopracowanego albumu.

Na koniec jeszcze trochę power metalu, tego starszego jak Thy Laste Fyre Stormwarrior z 2009 roku i tego wydanego w tym roku jak np włoskie Frozen Crown. Są też absolutnie najświeższe utwory z najnowszej płyty Innerwish i EP-ki Seven Kingdoms. Nową EP-kę z trzema premierowymi i kilkoma koncertowymi utworami wydało holenderskie Delain. Myślę, że każda z tych nowości jeszcze będzie u mnie grana.

Jest jeszcze teatralny hard rock, inspirowany mocno Queen i klasyką AOR z lat 80-ych - Cats in Space. Fajne gitarowe granie, które szybko wpada w ucho. 

I tak doszliśmy do końca podsumowania jak i końca długiego weekendu. Trzymajcie się ciepło w ten listopadowy wieczór. Link do playlisty poniżej:

piątek, 8 listopada 2024

Alfabet Polskiej Muzyki - Top Lista

 


Z okazji zbliżającego się Święta Niepodległości postanowiłem dzisiejszy wpis i playlistę poświęcić w całości polskim artystom, których bardzo cenię i którzy z różnych względów byli i są dla mnie ważni. Do tej prezentacji wybrałem format "muzycznego alfabetu", znany Wam zapewne z kilku poprzednich artykułów. Zasada jest prosta - każda litera alfabetu to jeden zaczynający się na nią wykonawca i jedna jego piosenka. Nie było jednak tak prosto wybrać odpowiednich kandydatów, zwłaszcza, że choćby na literę S, T czy W zaczyna się spora rzesza świetnych zespołów. Niemniej jednak, gdybym nie nałożył jakichś ograniczeń to playlista oscylowałaby pewnie koło 10-12h muzyki i zakładam, że niewielu z Was wystarczyłoby mocy przerobowych by dobrnąć do końca i przeszłuchać każdy z utworów.


 Tak więc tyle tytułem wstępu, a oto 26 "wybrańców":

A - Andareda - Serce Smoka (rock progresywny)

B - Budka Suflera - Najdłuższa droga (progresywny hard-rock)

C - Carrion - Sarita (nowoczesny hard-rock)

D - Dziewanna - Wilczysko (folk-rock/folk-metal)

E - Exodus - Widok z Góry Najwyższej (rock symfoniczny/rock progresywny)

F - Fatum - Mania Szybkości (melodyjny hard rock)

G - Marek Grechuta - Korowód (poezja śpiewana/rock progresywny

H - Hunter - Imperium Uboju ("soul" metal)

I - IRA - Nie Zatrzymam Się (hard rock)

J - Jerna - Białe Giezło (folk-metal)

K - Konstelacje - Droga (rock alternatywny)

L - Lady Pank - Jak Igła (rock)

Ł - Łysa Góra - W Ogniu Świat (folk-metal)

M - MAG - Alchemik (stoner/doom metal)

N - Nietrzask - Matka Wszystkich Bomb (rock alternatywny)

O - Odraza - Młot na Małe Miasta (black metal)

P - Pathfinder Ready to Die Between Stars (power metal)

Q - Quidam - Sanktuarium/Sanctuary (rock neo-progresywny)

R - Runika - Sabat (folk-metal)

S - Schema - Latarnik (death/doom metal)

T - Toń - ...A dom niewoli zniszcz i spal (stoner/doom/psychodelia/folk metal)

U - Universe - Wołanie Przez Ciszę (soft rock)

V - Victorians - Descent of Your Destiny (metal symfoniczny)

W - Wij - Oko (doom metal/occult rock)

Y - Yenisei - This Place Was a Shelter (instrumentalny post-rock)

Z - ZanderHaus - Fantom (hard rock)


Jak widać, wśród utworów, które ostatecznie znalazły się na liście znajdziecie przedstawicieli wszystkich moich ulubionych gatunków muzycznych, zarówno gwiazdy pierwszej wielkości jak i mniej znani ale niezwykle utalentowani artyści. Są też pewne, tak myślę, niespodzianki. Jest wśród nich jedna pozycja (power metalowy Pathfinder), której nie ma niestety w streamingach - wstawiam więc hiperłącze do YouTube'a. Brak też utworu przy literze X ale mimo usilnych starań nic ciekawego nie przyszło mi do głowy. Może Wy mi podpowiecie?

 Liczę, że z zaciekawieniem podejdziecie do tej playlisty a niejedna umieszczona tam kompozycja stanie się dla Was punktem wyjścia do wnikliwszego zapoznania się z twórczością danego wykonawcy. A jeżeli lubicie wyzwania to zachęcam Was do przygotowania własnych "alfabetów". Z wielką chęcią posłucham utworów, które Wy sami widzielibyście na tego typu liście. A tymczasem łapcie link do mojej playlisty i miłego odsłuchu:

Playlista: My Polish Music Alphabet




poniedziałek, 4 listopada 2024

28.10-03.11.2024

 


Pierwsze podsumowanie tygodnia w nowym miesiącu jest zawsze dość specyficzne. Mieszają się w nim bowiem utwory z nowo wydanych płyt z tymi, których we właśnie mijającym miesiącu słuchałem najczęściej. Zawsze też znajdzie się miejsce na jakieś niezapowiedziane odkrycie i odrobinę muzycznej archeologii. 

Ten tydzień również nie był pod tym względem wyjątkowy. Stąd między innymi obecność w dzisiejszej playliście tak licznej reprezentacji power metalowego Dragony i gotyckiego XIII. Stoleti. Nie jest to jednak tylko i wyłącznie skutek opisywanego przeze mnie efektu końca miesiąca ale też wysokiej jakości prezentowanej muzyki. Najnowsze płyty obu wspomnianych wyżej grup, odpowiednio Hic Svnt Dracones i Noc Vlku to krążki przy których spędziłem wiele naprawdę przyjemnych godzin i do których na pewno będę często wracał. 

Nadal dość często, choć nie z taką intensywnością słucham nowych albumów szwedzkiego Veonity i włoskiego Frozen Crown. Oba grają bardzo klasycznym, melodyjny power metal, któremu nie brak też intensywności i mocy. 

Bless'em with the Blade to natomiast moja ulubiona piosenka z najnowszej płyty niemieckiego Powerwolf. Panowie otwierali nią ich ostatni koncert w krakowskiej Tauron Arenie i powiem wam, że w takiej formie brzmi ona jeszcze lepiej.

Wierny czytelnicy mojego bloga na pewno kojarzą zespół CresentieR, z którym m.in. przeprowadzałem jeden z kilku dostępnych na stronie wywiadów. Jest to aktualnie najbardziej rozpoznawalny (jeżeli nie jedyny) zespół power metalowy z Tajlandii. W sieci jest już dostępna ich debiutancka płyta a w streamingu pojawił się trzeci z zapowiadających ją singli. Desire for Empathy to mocny, zagrany z pasją i radością szybki power metalowy kawałek. Brak tu specjalnych upiększeń i studyjnych wygładzeń mamy za to kawał autentycznej, dobrej muzyki.

Włoski zespół DGM znany był do tej pory ze swojego miksu power i prog metalu, w stylu reprezentowanym choćby przez legendarną Symphony X. Endless, nowy album kwintetu dość niespodziewanie skręca w stronę charakterystycznego dla lat 70-ych rocka progresywnego. Mamy tu organy Hammonda, flet czy bardziej spokojne, nie tak rozpędzone kompozycje. Jest to ciekawy zwrot i naprawdę bardzo dobrze się słucha tej płyty, choć moje metalowe serce i tak mocniej bije przy bardziej power-progowym From Ashes. Zachęcam do zapoznania się z całym albumem, wyrobienia sobie własnego zdania i oczywiście do merytorycznej polemiki.

Skoro już mowa o muzyce progresywnej nie sposób, po raz kolejny, nie wymienić kanadyjskiego Huis i jego nowej płyty In the Face of the Unknown, doskonale skomponowanej i zagranej. Pochodzący z niej utwór The Miracle gości w moim odtwarzaczu niemal codziennie i brak widoków by się to mogło zmienić.

Dalej mamy dwa utwory instrumentalne. Jeden - This Place Was a Shelter autorstwa polskiego, post-rockowego Yenisei a drugi, Tree Arms pochodzi z albumu Ok, Well Done amerykańskiego trio Mammoth Toe i jest to udane połączenie sludge i prog-metalu, z częstymi zmianami tempa i wciągającą, hipnotyzującą atmosferą. 

Jedną z aktualnych "gwiazd" metalu progresywnego jest duńska Vola, która kilka dni temu wypuściła swój czwarty album zatytułowany Friend of a Phantom. Po kilku odsłuchach najbardziej w pamięć zapadł mi utwór We Will Not Disband i choć wiadomo, że nie powinno się tak bezpośrednio interpretować żadnych dzieł, to mam nadzieję, że jest to pewna deklaracja, której zespół będzie się trzymał przez wiele, wiele lat. Szkoda by było, gdyby muzycy grający tak ciekawą i ambitną muzykę zawiesili instrumenty na kołkach.

Zacząłem już pisać o nowościach, czas więc kontynuować ten wątek. Tu szczególnie skupić powinni się wielbiciele doom metalu, zwłaszcza takiego bardziej klasycznego. Niektórzy z Was pewnie wiedzą, że na scenie metalowej są dwa zespoły o nazwie Wheel - fiński grający metal progresywny i znacznie bliższy mi, niemiecki epic-doom metalowy. Wokalistą tego ostatniego jest Arkadius Kurek, który udziela się wokalnie w gothic/doom metalowym Aiwaz, będącym solowym projektem multiinstrumentalisty Timo Maischatza. W piątek światło dzienne ujrzała ich pierwsza płyta - Darrkh... It Is!, którą odkryłem dzięki facebookowej grupie RMP. Z ciekawości odpaliłem sobie Garden of Delight i cóż, ta piękna i majestatyczna muzyka od razu ujęła mnie za serce. Gdyby nie wyjazd na święta do rodziny i ograniczenie w dostępie do odtwarzacza mógłbym dziś napisać o niej dużo więcej. Na razie jednak wrzucam rzeczony utwór na playlistę i zapraszam do wspólnego odkrywania całej płyty, utwór po utworze.

Nowy singiel zaprezentowało też szwedzkie Avatarium. Zespół, do którego mam nieukrywaną słabość po raz kolejny wciąga w świat swojej psychodelicznej, doom metalowej muzyki. I See You Better in the Dark charakteryzuje się mechanicznym rytmem, przyjemnie brzęczącymi gitarami i hipnotyzującą melodią. Jest to już trzeci bardzo udany singiel i z wielkimi nadziejami czekam na premierę całego albumu.

Kolejnym nowym punktem w Mojej Muzycznej Kronice jest węgierski Embertears. Jest to jednoosobowy projekt Tamasa Alberta, którego muzykę można określić jako połączenie progresywnego metalu ze sludgem i stonerem. Jego najnowsza płyta zatytułowana Red Chapter jest concept albumem zainspirowanym biblijną Apokalipsą Św. Jana. Kontynuuje więc w ten sposób biblijny kurs, zapoczątkowany na ep-ce Blue Chapter (poświęconej potopowi). Mamy tu dużo ciężkiego i ponurego grania, wokale mocno kojarzące się z Nickiem Holmesem z okresu Icon a także sporo gitarowej wirtuozerii. Na playlistę wrzucam moje dwa ulubione kawałki z tej płyty - otwierający ją Seven Thunders i poprzedzony długim, nastrojowym intrem The Time of Harvest

Ciekawie brzmi też nonszalancki stoner rock prezentowany przez polski Sonic Wasteland. Pisząc nonszalancki nie mam oczywiście na myśli niedbały, bo utwory które znalazły się na debiutanckim albumie to naprawdę dopracowane i wpadające w ucho kompozycje. Ale czy może być inaczej jeśli połączymy psychodeliczne klimaty z rock'n'rollowym luzem i iście space-rockowymi wypadami? Ja to biorę w ciemno i do tego samego zachęcam i Was. A jeżeli nie lubicie ryzyka to zapoznajcie się najpierw z dwiema umieszczonymi na dzisiejszej playliście kompozycjami. Nie pożałujecie.

Jak widać, klimaty doom metalowe w ostatnich latach są dość mocno zdominowane przez bardziej stonerowe ekipy. Są jednak jeszcze wierni wyznawcy death/doom metalu. Jednym z nich jest Swallow the Sun, choć i oni nie uniknęli typower dla swojej niszy choroby o nazwie "łagodzenie brzmienia", stopniowo kierując się w bardziej atmosferyczne rejony. Taki zarzut wielu fanów kieruje zwłaszcza pod adresem Shining, nowej płyty fińskiej ekipy. Fakt, jest tu dużo bardziej Opeth/Katatonia-like grania ale są też kawałki w których mamy i death metalowe growle i agresywniejszą muzykę. Jednym z nich jest Charcoal Sky, będący moim absolutnie ulubionym numerem na płycie. 

Na polskiej scenie doom metalowej tworzy natomiast od kilku lat warszawska Schema. W 2021 roku ukazała się ich pierwsza długogrająca płyta pt. Pierwsze Zauroczenie. Pełna jest ona majestatycznych, ciężkich kompozycji, spośród których najkrótsza ma 7 minut a trzy z pięciu przekraczają granicę 10 minut. Jak widać, nie tylko "Taylor can do that". Spośród nich moją ulubioną jest Latarnik - momentami liryczny, momentami agresywny a przede wszystkim mający w sobie ten niezwykły pierwiastek tajemniczości. Jeżeli lubicie stare dobre granie spod znaku My Dying Bride i teksty pisane w ojczystym języku to Schema idealnie wpasuje się w Wasze muzyczne gusta.

Wspominałem na wstępie o muzycznej archeologii. Przenieśmy się więc w lata 80-te. Tworzył wtedy w naszym kraju zespół Klincz, którego muzykę można by określić mianem rocka mocno romansującego z, nomen omen, popularnym wówczas stylem new romantic. Pozostawił on po sobie dwie płyty długogrające i liczne single. Jednym z nich jest prowadzony wspólnie przez płączącą gitarę i romantyczny syntezator Nie ma ucieczki - moja ulubiona piosenka tej nieistniejącej już dziś grupy.

Z rodzimych artystów nadal polecam Jarzmo i ich eksperymentalne połączenie medieval folku ze stoner rockiem. Dziś na playliście gości Pług z gościnnym wokalem Anny Sitko.

Odświeżyłem sobie też mój ulubiony album brytyjskiej legendy gotyckiego rocka. Mowa oczywiście o Inkubus Sukkubus i albumie The Goat, na którym znajdują się trzy z pierwszej dziesiątki ulubionych piosenek grupy. Tą naj naj jest Fire and Ice, przebojowa i nostalgiczna.

Przebojowość jest też cechą muzyki, którą gra inny zespół z Wysp. Cats in Space. Zainspirowany latami 80-ymi, czyli złotymi czasami melodyjnego rocka, ten AOR-owy skład wydał pod koniec października swoją szóstą płytę. Miałem wobec niej wielkie oczekiwania, gdyż absolutnie uwielbiam dwa poprzednie krążki zespołu. Czy udało się im sprostać? Cóż, Time Machine nie jest może aż tak bombastyczna i łatwa w odbiorze jak Kickstart the Sun czy Atlantis ale nadal ma w sobie sporo wpadających w ucho melodii, soczystych gitar i bardzo rytmicznej perkusji. Słucham jej chętnie i dość często, o czym może świadczyć fakt, że na playliście meldują się dziś aż trzy utwory z tej płyty. Podsumowując jest dobrze choć liczyłem na więcej.

Ok, well done. To już wszystko na dziś. Standardowo liczę na Wasze podsumowania i zachęcam do zapoznania się z playlistą, do której link znajdziecie pod spodem. Trzymajcie się!

Playlista: 03.11.2024



czwartek, 31 października 2024

Październik 2024 - Podsumowanie Miesiąca

 



Do końca roku pozostały już tylko dwa miesiące. Co sobotę na swoim FB przypominam kolejne podsumowania miesięcy, począwszy od stycznia 2024. Dziś jednak wracamy do teraźniejszości i wzrok kierujemy na właśnie miniony październik. Oto lista zespołów, które w tym miesiącu były dla mnie najważniejsze.

Dragony - jeden z moich ulubionych "młodych" zespołów power metalowych ma już ponad 20 lat i 5 płyt długogrających na koncie. Ale ten czas leci. Najważniejsze, że mimo tylu lat na karku zespół trzyma wysoki poziom, co widać też na wydanej niedawno Hic Svnt Dracones. Wpadające w ucho melodie, dynamiczne tempo i dużo symfonicznych wstawek w połączeniu z osadzoną w alternatywnej rzeczywistości historią to elementy, bez których solidny power-metalowy album nie ma racji bytu.

XIII. Stoleti - Noc vlku to premiera, której się nie spodziewałem ale której naprawdę potrzebowałem. Osiem długich lat ten najsłynniejszy czeski zespół rockowy kazał nam czekać na kolejną długogrającą płytę z nowym materiałem. Co mogę powiedzieć, opłacało się czekać i jeżeli za kolejne 8 lat, ekipa braci Stepan wróci z podobnie genialnym albumem to jestem w stanie to w pełni zaakceptować. 

Huis - In the Face of the Unknown to czwarty album kanadyjskiego zespołu prog-rockowego. Podobnie jak na poprzednich krążkach panowie stawiają na wysokiej klasy, ciekawie aranżowane ale niepozbawione też nutki przebojowości kompozycje, które przypadną do gustu zarówno wielbicieli muzycznej wirtuozerii jak i spragnionych bardziej emocjonalnych, bezpośrednio przemawiających do duszy dźwięków 

Veonity - The Final Element to pierwszy album szwedzkiej ekipy nagrany z nowym wokalistą Isakiem Stenvallem. Już sama okładka podpowiada nam czego możemy się na nim spodziewać. Tak, odpowiedź to melodyjny, europejski power metal pełny perkusyjnych galopad, podniosłej atmosfery a przede wszystkim potężnych, samośpiewających się refrenów

Wind Rose - te pochodzące z Włoch power/folk metalowe krasnoludy zasłużyły sobie na podwójne wyróżnienie. Pierwsze za bardzo dobry, chyba najrówniejszy w karierze krążek Trollslayer a drugi za świetny występ w krakowskiej Tauron Arenie, gdzie rozgrzewali publiczność przed występami swoich bardziej znanych kolegów. Zadanie wykonali perfekcyjnie a Diggy, diggy hole niosło się za mną przez następne dni

Eclipse - zimna, skandynawska Szwecja okazuje się być współczesnym Sunset Strip, gdyż to w tym kraju gra się dziś zadziorny i przebojowy hard rock, zbliżający się stylem do popularnego w latach 80-ych hair-metalu. I choć włosy panów z Eclipse nie są tapirowane to jednak energia i moc zawarta na ich najnowszym albumie nie odbiega w niczym od tych, które można było znaleźć na klasycznych już dziś albumach Poison, Warrant czy Twisted Sister

Stormwarrior - surowy i agresywny speed/power metal, jaki tylko Niemcy potrafią tworzyć. Ostatni miesiąc poświęciłem na odświeżenie sobie ich dyskografii, z racji tego, że od pięciu lat nie wydali nowego albumu. Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni a tymczasem zapraszam do odsłuchu Heading Northe - mojego ulubionego utworu i ulubionej płyty z dyskografii tej kapeli

Bobbie Dazzle - w ciągu dosłownie kilku dni Sian Greenaway ogłosiła swoje odejście ze heavy psychowej Alunah i premierę pierwszego solowego albumu, sygnowanego nazwą Bobbie Dazzle. Jest to jedno z ciekawszych tegorocznych wydawnictw - miks glam rocka z psychodelą i nutką progresywności to prawdziwy powiew świeżości na rynku muzycznym a pochodzący z debiutu Back to the City to utwór, do którego ciało samo zaczyna się bujać

Psychlona - nie co dzień się zdarza, żeby dwie kolejne płyty tego samego artysty zdobywały pierwsze miejsca na listach Doom Charts. W przypadku tej amerykańskiej ekipy ta sztuka się udała i moim zdaniem, w pełni zasłużenie. Początek października w moim odtwarzaczu należał w dużej mierze właśnie do Warped Vision i do dziś bardzo często do niej wracam. Kawał solidnego, psychodelicznego hard rocka

Velesar - po rozstaniu z Radogostem Marcin Velesar Wieczorek kontynuuje swoją muzyczną karierę we własnym zespole, grającym szybki i dynamiczny, mocno zakorzeniony w tradycyjnym heavy, folk metal. Pogorzelisko to album numer 3 septetu, który po raz kolejny przenosi nas w czasy pogańskiej słowiańszczyzny. Na uwagę zasługuje szczególnie rozłożona na 5 rozdziałów historia legendarnego władcy, od wyniesienia na tron aż po sromotną detronizację

Wymienieni powyżej artyści to tylko 10-tka tych najczęściej słuchanych. Na podlinkowaną poniżej playlistę trafia jak zwykle 30 utworów, tym razem aż od 20-różnych wykonawców. Mam nadzieję, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jestem też ciekaw Waszych podsumowań miesiąca, ciekawe co z tego miesiąca zapadnie Wam w pamięć na dłużej :)

Playlista: Październik 2024

poniedziałek, 28 października 2024

21.10-27.10.2024

 


W dobie medialno-socjalnych eksperymentów niektórzy mają jeszcze sentyment do słowa pisanego ręką żywego człowieka. Tak też dzisiejsze podsumowanie tygodnia ponownie udało się napisać bez pomocy sztucznej inteligencji. No, może poza kolażem stworzonym przez tapmusic.net. Ale kto nigdy nie korzystał z ich pomocy niech pierwszy rzuci kamieniem.

Ja tymczasem nie rzucam słów na wiatr tylko przechodzę do najważniejszego - muzyki. Zacznijmy może od rocka progresywnego i niemieckiego projektu Blind Ego, gdyż to utworu When The Party's Over z wydanej przed dwoma tygodniami płyty The Hunting Party słuchałem najczęściej. Jest to refleksyjna. wyciszająca ballada z pięknymi partiami gitar. Kalle Wallner. główny mózg projektu na co dzień jest gitarzystą innej znanej art-rockowej kapeli - RWPL, więc jeśli twórczość tego zespołu nie jest Wam obojętna to powinniście sięgnąć po The Hunting Party jak i pozostałe pozycje z dyskografii Blind Ego

Przejdźmy teraz do Kanady pachnącej żywicą. Ten kraj również może pochwalić się całą rzeszą utalentowanych prog-rockowych zespołów. Aktualnie najczęściej w moich głośnikach gości Huis a to za sprawą najnowszego albumu formacji. In the Face of the Unknown zbiera świetne recenzje i nie dziwi mnie to, że niektórzy uznają go nawet za najlepszy krążek Kanadyjczyków. Świetne połączenie pełnych emocji melodii z muzyczną wirtuozerią i klimatem obcowania z nomen omen "nieznanym". Ta formuła sprawdza się bardzo dobrze zarówno w krótszej, bardziej piosenkowej formie (The Miracle, Burning and Drowning) jak i w dłuższych, ponad 10-minutowych utworach (pełen emocji Chaos). 

Z nowym albumem powróciła też jedna z prog-rockowych supergrup - Frost*, w skład której wchodzą muzycy takich zespołów jak choćby Arena czy IQ. Life in the Wires to dwupłytowe wydawnictwo, zapewniające blisko 1,5h wymagającej i zróżnicowanej muzyki. Z 14 znajdujacych się na nim utworów mnie najbardziej za serce ujęły refleksyjny Sign of Life i ozdobiony eterycznymi klawiszami oraz mocną solówką This House of Winter. Kolejna w dzisiejszym artykule prawdziwa uczta dźwiękowa.  

A skoro już o dźwiękach mowa, czasem słowa nie są zupełnie potrzebne by stworzyć mocno przemawiającą do wrażliwości słuchaczy muzykę. Z takiego założenia wychodzi angielskie trio Mammoth Toe. Dziesięć dni temu ukazała się ich nowa płyta, zatytułowana OK, Well Done, na której muzycy oferują nam 10 instrumentalnych, post-rockowo, stonerowo-progresywnych kompozycji. Na dzisiejszją playlistę wjeżdżają dwie z nich, choć jak zwykle, namawiam Was do zapoznania się z całym albumem, który jak sama nazwa wskazuje, jest naprawdę "dobrze zrobiony".

Z pełni instrumentalnej muzyki znany był tej krakowski Yenisei. Na swoim trzecim krażku - Home, zespół zaskoczył jednak swoich fanów utworem Insecure, w którym gościnnie słyszymy wokal Macieja Kowalskiego z grupy .WAVs. Była to dla wielu kontrowersyjna decyzja, ja jednak uważam, że taki werbalny komentarz uzupełnia tylko ten niezwykły, niepokojący klimat jaki tworzą pozostałe, instrumentalne kompozycje.

Kolejnym polskim zespołem, jaki ostanio wpadł mi w ucho jest inside her, łączący industrialny metal z synthpopem i art-rockiem. Ich najnowszy singiel Noc Ogień Ty i Magia z gościnnym udziałem Marty Leśniewskiej to prawdziwa muzyczna petarda. I to taka naprawdę mocna. Duże brawa za niesamowity klimat, idealnie korespondujący z poetyckim tekstem. Czekam z niecierpliwością na więcej!

Teraz przed Wami akapit poświęcony jedynym w swojej kategorii artystom. Czy jest bowiem inny reprezentant medieval folk stoner rocka niż nasze rodzime Jarzmo? Nyckelharpa i inne dawne instrumenty grające w mocno kamieniarskim stylu, psychodeliczne teksty i szalone instrumentalne oberki - to prawdziwy powiew świeżości na polskim jak i światowym rynku muzycznym. Na playlistę wrzucam dziś aż trzy utwory z jeszcze świeżego debiutu grupy, zatytułowanego dość znacząco Antropocen. Mam nadzieję, że wieści o tym niezwykłym duecie pójdą dalej w świat bo naprawdę, jest to muzyka z której nasz kraj może czuć się dumny. Innym nietypowym zespołem jest natomiast amerykański Eight Foot Manchild, który do grania stoner/doom metalu zamiast gitar używa instrumentów dętych. Jak to sprawdza się w praktyce? Obczajcie Monsters Reign z ostatniej EP-ki zespołu Do Spirits Return? 

Są dziś u mnie też bardziej klasyczni przedstawiciele doom metalu, i to takiego z przedrostkiem -death, choć zdaniem wielu, Swallow the Sun coraz bardziej oddala się od swoich muzycznych korzeni. Coś w tym jest, bo na Shining, najnowszej, dziewiątej już płycie momentami brzmią jak chociażby Katatonia, lecz cóż, zapytam trochę memowo - ok, a gdzie wady? Jak dla mnie jest to płyta udana, gdzie muzycy odnajdują się i w lżejszych, atmosferycznych numerach jak i wtedy, gdy trzeba zagrać mocniej i głośniej. Nie ma tu może aż takiej emocjonalności jak na dwóch ostatnich krążkach ale nadal jest to kawał dobrego, solidnego doom metalu z elementami depresyjnego rocka. Nieprzekonanych zapraszam do dyskusji a na playlistę podrzucam trzy, zróżnicowane stylistycznie utwory.

O bardziej tradycyjny, epicki doom metal zahacza w swej muzyce szwedzki Grand Magus, choć z płyty na płytę coraz więcej tam klasycznego heavy. Tak jest też na Sunraven, który wśród tych wszystkich muzycznych niezwykłości w jakie obfitował ostatni tydzień, trzyma mnie mocniej na ziemi swoimi po prostu metalowymi dźwiękami.

Mamy też dziś dużo power metalowych zespołów, reprezentujących różne odcienie tego podgatunku. Jest chociażby prog-powerowe DGM, Frozen Crown z mocnym kobiecym wokalem, bardziej klasyczne euro-powerowe Veonity czy surowy, speedmetalowy Stormwarrior. Trafiły się też pojedyncze reminescencje z poniedziałkowego koncertu w postaci utworów Powerwolfa i HammerFalla. W obu przypadkach są to pierwsze piosenki na ich najnowszych płytach i równocześnie te, od których muzycy rozpoczęli swoje występy. A było, jak zapewne wiecie z mojej i innych relacji, naprawdę mega!

Na koniec odrobinę glam metalu pod postacią girlsbandu Vixen, mocno inspirowanego latami 80-ymi aor od brytyjskiego Cats in Space i Dancing with the Dragon - mój ulubiony numer z albumu Occupy Yourself! niemieckiej ekipy Bonsai Kitten. Pisałem ostatnio dużo o ich najnowszym krążku, będącym mixem punku, metalu i psychodelii. Warto jednak sięgnąć po wcześniejsze wydawnictwa, bo tak fajnego psychobilly dziś już się nie gra.

I to już wszystko na dziś. Tak sobie myślę, że może poproszę kiedyś AI o napisanie podsumowania ale z tego co się orientuję, ChatGPT ma limit znaków ustawiony na 2048 a dziś choćby postawiłem ich prawie 7k. Mam jednak nadzieję, że przebrniecie przez to bez większego ziewania. Pod spodem zaś jak zwykle playlista z muzyką wspomnianych powyżej zespołów. Miłego odsłuchu! Czekam też na Wasze podsumowania!
















Najpopularniejsze