Playlist Everyday - Moja Muzyczna Kronika
Myślą przewodnią bloga jest dzielenie się moimi gustami muzycznymi z innymi, w duchu starego dobrego last.fm. Prezentuję na nim krótkie, cotygodniowe podsumowania aktualnie słuchanej muzyki, rankingi i zestawienia połączone jakimś tematem przewodnim. Do każdego postu staram się dołączyć link do dedykowanej mu playlisty na Spotify. Zapraszam do lektury szczególnie miłośników ciężkich brzmień - rocka i metalu.
piątek, 13 czerwca 2025
Mój Top 30 Ulubionych Zespołów Black Metalowych - Top Lista
poniedziałek, 9 czerwca 2025
02.06-08.06.2025
Przystępując do pisania dzisiejszego podsumowania zauważyłem, że wiele moich artykułów rozpoczyna się od nawiązania do pogody. Tak się jednak składa, że po raz kolejny to co za oknem w jakiś sposób koresponduje z tym, co akurat leci z głośników. Zeszły tydzień był pochmurny, deszczowy, pasujący dobrze pod melancholijną i refleksyjną muzykę. I takie też będzie dzisiejsze podsumowanie, choć w tym wszystkim znajdą się też przebłyski bardziej energicznych, "słonecznych" dźwięków.
Ciężko się jednak dziwić, gdyż był to tydzień, w którym premierę miała najnowsza płyta Katatonii. Nightmares as Extensions of the Waking State, nagrana bez wieloletniego gitarzysty i założyciela zespołu, Andersa Nystroma była dla fanów wielką niewiadomą. Na szczęście Jonas i jego ekipa stanęli na wysokości zadania. Album kontynuuje zwrot Katatonii w stronę rocka/metalu progresywnego, nie zapominając jednak o charakterystycznej melancholijnej atmosferze. Są naprawdę ciężkie momenty przywodzące na myśli Night is the New Day, jest trochę nowoczesnych elementów, nawet dość zaskakujących. Finalnie jednak od razu czuć, że jest to album Katatonii. Po pierwszych kilku odsłuchach najbardziej w pamięci utkwiły mi kawałki z pierwszej połowy płyty, szczególnie Wind of No Change, The Liquid Eye i Lilac. Każde wydawnictwo tego zespołu jednak wymaga powolnego odkrywania i wierzę, że w kolejnych tygodnaich zestaw utworów, które wrzucę na cotygodniową playlistę będzie się zmieniał.
Miłośnicy progresywnej muzyki powinni też zwrócić uwagę na kilka innych zespołów, które wpadły mi ostatnio w ucho. Otóż, odświeżyłem sobie moje ulubione albumy naszej rodzimej Andaredy - W pobliżu rzeczywistości i Eksperyment człowiek. Dopracowana i zróżnicowana muzyka, charakterystyczny głos Piotra Skałki i inteligentne teksty sprawiają, że takie powroty to naprawdę mile spędzony czas. Dziś zostawiam Wam do obczajenia dwa świetne utwory, po jednym z każdej wspomnianej plyty - odpowiednio epickie Serce smoka i Fałszywy cel, jednocześnie dynamiczny i releksyjny, z rewelacyjnie wyszeptanym refrenem.
Polska prog-rockiem stoi - fakt, nie opinia. Oprócz Andaredy warto też dać szansę projektowi Glass Island. Pisałem o nim już w zeszłym tygodniu i nadal chętnie sięgam po ich czwarty album Shallow Graves for Shallow People. Moim ulubionym numerem jest na pewno zagrany i zaśpiewany z wyczuwalną złością (bo i o gniewie traktujący) Stupid. Mam nadzieję, że Wam też się spodoba.
W dalszym ciągu wędruję po krainach kanadyjskiego neo-proga. Odwiedzam zarówno debiutantów - bardzo tradycyjny i równie przyjemny w odbiorze Hope zespołu bySomethingELSE jak i artystów z dużo dłuższym stażem. Tu mowa o dowodzonym przez Michele'a St-Pere Mystery i ich płycie nr 3 - Beneath the Veil od the Winter's Face. Według Wikipedii nie jest to concept album, choć dwie najlepsze kompozycje - The Sailor and The Mermaid i Snowhite łączy nawiązanie do legend i baśni.
Jeżeli chodzi o doom metal, którego reprezentantem w sumie można uznać też Katatonię to mamy prawdziwy urodzaj. Ktoś kiedyś powiedział, że aktualnie jest to jeden z najbardziej pojemnych podgatunków metalu. Trudno się nie zgodzić, gdyż w gronie tym znajdziemy zarówno stoner/doomowe Crystal Spiders (fajna nowa płyta z rock'n'rollowym vibem) jak i psych doom popowy Turtle Skull (refren Into the Sun nucę pod nosem co najmniej raz na godzinę). Mamy też artystów, którzy nie boją się wplatać w doom metalową tkaninę syntezatorowych nici. Najlepszy przykład - Lord Vigo, który już na drugim krążku z kolei zaskakuje synthwave'wym epic doomem. Niemniej oryginalnie brzmi, wyszperany na kanale 666MrDoom kanadyjski The Love Is Drone. Ich instrumentalny stoner dzięki bogatym wstawkom klawiszowym zyskuje niezwykłego, kosmicznego brzmienia. I jest to brzmienie, od którego można się uzależnić!
Waszej uwadze polecam również niemieckie Apewards, grające połączenie psychodelicznego bluesa ze stoner rockiem. Liminal Choices to ich czwarty album długogrający (nie licząc koncertówki z 2018r.) i doceniony został m.in. przez dziennikarzy DoomCharts, którzy umieścili go na 2gim miejscu ich majowej listy. Zupełnie zasłużenie, bo tak przyjemnie bujających pustynnych kawałków jak choćby Red Mountains dawno nie słyszałem.
Po kilku miesiącach spędzonych przy najnowszej płycie szwedzkiego Avatarium (jeden z mocnych kandydatów do tytułu płyty roku) wzięło mnie na krążek, od którego zaczęła się moja przygoda z tym zespołem. Mowa o wydanej w 2015 roku The Girl With the Raven Mask. Czuć tu jeszcze mocne wpływy Leifa Edlinga choć chociażby w długiej (choć nigdy nie-dłużącej się) psychodelicznej balladzie Pearls and Coffins słychać echa tego, co stanie się znakiem rozpoznawczym kapeli na kolejnych wydawnictwach. Jest to równocześnie (od dnia premiery) jedna z moich ulubionych kompozycji szwedzkich doom-metalowców.
Pozostając w melancholijnych klimatach ponownie przypominam o projekcie, który nazywa się bez|kres. Jest to naprawdę udany miks post-punku, cold i darkwave'u z post-blackiem. Mimo, że tożsamość autora i wykonawcy muzyki pozostaje nieznana, wielu fanów domyśla się, że jest to nowa inkarnacja świętkorzyskich Kłów. Czy to jednak aż tak istotne? Ważne, że możemy zanurzyć się w lodowatych, dekadenckich dźwiękach takich utworów jak choćby śródgłos czy wygłos. I te dwa numery znajdziecie na playliście.
Zmierzam powoli do wspomnianych na początku bardziej pozytywnych dźwięków. Nim jednak to nastąpi kilka krótkich wrzutek nt gatunków nie pasujących dziś do żadnej większej grupy.
Po pierwsze In Flames i dość mocno zjechany przez krytykę i fanów album Battles. W roku premiery - 2016 - przeszedł mi zupełnie bez echa. Minęło 9 lat i postanowiłem dać mu szansę. Kurcze, nie jest źle. Wiadomo, że to już jest mocno alt-rockowe/metalcore'owe granie, nadmiernie wygładzone i sterylne brzmienie ale naprawdę da się tego słuchać i jescze czerpać przyjemność. Trochę na minus jednak liczba utworów. Jeżeli dwa najlepsze - The End i Us Against the World to numer 2 i 14 to jednak z tych 11 pomiędzy można byłoby ze 2 lub 3 przeznaczyć na jakiś Deluxe. W pewnym momencie Battles zaczynają się niestety dłużyć i wierzę, że chęć wciśnięcia skip może być zbyt silna.
Następnie V - nowy krążek duetu Call the Fraud, który gra ogólnie pojęty metal. Ogólnie pojęty, bo mamy tu miks różnych stylów - od heavy po groove, elementy ekstremy czy nawet jeden utwór bardziej speed/power metalowy. Co ważne mimo takiej różnorodności płyta zachowuje spójność i słucha się jej bardzo dobrze. W niektórych utworach panów Svedlunda i Janssona wspierają zaprzyjaźnieni muzycy i to właśnie numery z udziałem Johanny Rapp wyszły im najlepiej. Dwa z nich - Lay it on the Line i Set us free macie do odsłuchu na dzisiejszej playliście.
Pozostał nam jeszcze elektroniczny metal jaki serwuje Słoweniec Wulf w swoim projekcie Neurotech. Można potraktować to jako taką muzyczną ciekawostkę, choć myślę, że wydany niedawno Exo Escapism może być dla niejednego muzycznego poszukiwacza tylko pierwszym krokiem w eksploracji bogatej, bo liczącej 13 pozycji dyskografii.
Dobra, zgodnie z obietnicą czas na hard rock i power metal - gatunki na pewno "gorętsze" od doomu, progu i stonera. Tu również jedna ważna premiera - God of Angels Trust duńskiego Volbeat. Nowoczesny hard rock a może nawet hard rock'n'roll, gdyż utwory Duńczyków mają w sobie ten charakterystyczny vibe. Niemniej jednak po pierwszych podejściach do płyty na pierwsze miejsce wysuwa mi się rozpędzony, dynamiczny Demonic Depression, niosący ważne dla muzyków przesłanie.
Na drugim biegunie hard rocka czas na klasykę - Twisted fakin' Sister - i legendarna płyta Stay Hungry. Dużo by o niej opowiadać ale na pewno każdy zna prześmiewcze, bunotwnicze teledyski powstałe jako odpowiedź na protesty rodziców, chcących zakazać dzieciom dostępu do muzyki heavy metalowej. Na szczęście, jak stoi w tytule jednej z ich największych przebojów - we're not gonna take it!
W power metalu na dzień dobry wielkie, pozytywne zaskoczenie. Jest nim singiel Hordes of Khan zespołu Sabaton. Cóż, po premierze generycznego i nudnego Templars przyszedł czas na prawdziwy metalowy ogień. Klasyczna powerowa galopada z Joakimem śpiewającym lekko i niewymuszenie wchodzi do głowy już od pierwszego odsłuchu. Chciałbym bardzo, by nowy album był pełen takich właśnie utworów, choć z drugiej strony mam swiadomość, że Hordes of Khan może być tylko pewnym wyjątkiem od reguły. Ale warto mieć marzenia, prawda?
Tydzień po tygodniu oddaję się swoim ulubionym utworom niemieckiego Freedom Call. Tym razem kolej na absolutnie naj naj najulubieńszy Kings Rise and Fall (z oczywiście najulubieńszej Master of Light) i szybki, zadziorny Ronin z następnego (trochę jednak nierównego) albumu M.E.T.A.L. Oba utwory to zdecydowanie bardziej metal niż happy i w takiej właśnie odsłonie chciałbym ich słyszeć jak najczęściej.
Na koniec jeszcze powrót do wydanego w październiku albumu The Final Element szwedzkiego Veonity. Jest to jedna z płyt, która przy dużym wysypie jesiennych premier trochę mi umknęła a znajdziemy tu kawał naprawdę solidnego power metalu. Szybkość, melodyjność i taki optymistyczny vibe to jest coś, czego trzeba nam zwłaszcza w pochmurne, wilgotne czerwcowe dni.
I tą właśnie, już naprawdę ostatnią wzmianką o pogodzie kończy się dzisiejsze podsumowanie. Zapraszam do dyskusji i dzielenia się Waszymi topkami a playlista z najczęściej słuchanymi przeze mnie utworami w tygodniu poleca się do odsłuchu. Pa!
piątek, 6 czerwca 2025
Muzyczna Mapa Krakowa
W dniu wczorajszym obchodziliśmy Święto Miasta Krakowa, ustanowione na pamiątek przywileju lokacyjnego, otrzymanego w 1257 roku. Czuję się mocno związany z tym miastem, bo choć nie jestem rodowitym Krakusem to z przerwami spędziłem tu prawie 16 lar życia a i aktualnie bywam niemal codziennie od 7:30 do 15;05, czasem nawet i do samego wieczora. Dziś, 768 lat i jeden dzień od tamtego wydarzenia przychodzę do Was z nowym artykułem z serii Muzyczna Mapa Świata, poświęconym własnie krakowskim muzykom. Jest ich 18 - liczba nieprzypadkowa, bo tyle dzielnic wg obecnego podziału administracyjnego liczy sobie Stołeczne Królewskie Miasto Kraków. Artyści jednak nie są podzieleni wg miejsca zamieszkania, aż takimi dokładnymi danymi nie dysponuję. Ale to tyle tematem wstępu, czas skupić się na konkretach i podróży po najciekawszych moim zdaniem przedstawicielach krakowskiej sceny muzycznej.
18. Crystalis - melodyjny metalcore w sam raz dla miłośników choćby BFMV. Na streamingach od dwóch miesięcy krąży ich pierwszy singiel Till We Are Young i brzmi to naprawdę obiecująco!
17. Skullptor - dynamiczne, gitarowe granie w staroszkolnym stylu. Na koncie póki co pojedyncze single i demówki, pokazujące duży potencjał. Liczę na szybkie rozwiązanie problemów z obsadą wokalu i kolejne solidne nagrania
16. Ariadne's Thread - folk-metalowa kapela dowodzona przez wokalistkę i multiinstrumentalistkę Adriannę Zborowską. Elementy muzyki sredniowiecznej, renensansowej, folkloru tak słowiańskiego jak i skandynawskiego pięknie współgrają z nowoczesnym, nie tylko "ciężkim" brzmieniem
15. Hańba! - jeżeli kiedyś zastanawialiście się jak wyglądałby punk rock, gdyby grały go uliczne zespoły z czasów dwudziestolecia międzywojennego - macie odpowiedź. Niecodzienny koncept, świetnie oddające realia tamtych czasów teksty i adekwatne instrumentarium potrafią zaciekawić na dłużej
14. Albion - jeden z najbardziej znanych polskich zespołó neo-prog-rockowych. Spokojne, refleksyjne i rozbudowane kompozycje ozdobione łagodnym, kobiecym wokalem. W ostatnich tygodniach szczególnie często zanurzam się w ich trzeci album Wabiąc Cienie, który gorąco polecam
13. Żmij - folk-rockowy projekt Jakuba "Żmija" Zieliny, doceniony m.in. w prestiżowym plebiscycie Wirtualne Gęśle, gdzie ich eponimiczny album znalazł się w pierwszej 10-tce najlepszych folkowych albumów 2024 roku.
12. Cemetery of Scream - legenda polskiego doom metalu. Zespół aktywny nieprzerwanie od 1993 roku. Początkowo klasyczny death/doom, stopniowo ewoluujący (jak chyba cała scena) w stronę bardziej gotyckiego brzmienia. Tak czy siak, w każdej odsłonie wart uwagi
11. YENISEi - instrumentalny (z małymi wyjątkami) post-rock, potrafiący dźwiękami malować tak sugestywne (ale i niepokojące) obrazy, że wokal nie jest tu wcale potrzebny
10. Biesy - black metalowy projekt muzyka o pseudonimie IHS, który w okresie nagrywania epatującego szokującym erotyzmem albumu Transsatanizm występował jako swoje alter ego - drag queen Faustyna IHS Moreau. Każdy szanujący się fan polskiego blacka powinien się z nim zapoznać
9. Wąż - instrumentalne trio, łączące ze sobą stoner rock z rockiem progresywnym a psychodeliczną atmosferę z ambientowym chłodem. Miałem okazję zobaczyć ich na żywo i było to naprawdę ciekawe doświadczenie
8. Śmiertelnik - gotyckie klimaty, dekadenckie liryki i umiejętność pogodzenia death-metalowego growlingu z czystym wokalem i niemalże hard-rockową przebojowością sprawiają, że Wielka Farma, ich drugi długograj wciąga na długo
7. Manaam - pisząc o krakowskich zespołach rockowych nie sposób nie wspomnieć o ekipie Kory i Marka Jackowskich, która była bezpośrednio odpowiedzialna za wielki rockowy boom lat 80-ych a w kolejnej dekadzie potrafiła odnaleźć swoje drugie ja w bardziej lirycznych, osobistych piosenkach
6. Marek Grechuta - kolejna legenda polskiej muzyki, autor nieśmiertelnych przebojów a z zespołem Anawa jeden z pionierów progresywnego rocka nad Wisłą
5. Narbo Dacal - kapela łącząca w sobie elementy doom, sludge i stoner metalu z mocnym, kobiecym wokalem. Misterne kompozycje, pełne melancholijnych pasaży przeplatanych z mocniejszymi momentami, perkusyjnymi blastami czy krzyczanymi fragmentami.
4. Odraza - nowoczesny, "miejski" black metal, pełen opowieści o nocnym życiu Krakowa i jakże typowej dla tego miasta dekadencji. Aktualnie, jeden z moich ulubionych przedstawicieli tego gatunku
3. Lor - czteroosobowy zespół wokalno-instrumentalny, inspirujący się zarówno muzyką folkową jak i alternatywną. Dziewczyny grają może i zahaczają o mainstream ale nie można ich muzyce odmówić walorów artystycznych i przede wszystkim "duszy"
2. Jerna - krakowski zespół folk-metalowy, w którym ludowe melodie przeplatają się z ciężkimi dźwiękami a liryczny wokal Hanny z głębokim growlingiem Ivana. W 2022 roku wydali świetny krążek pt. Ćmy a ptaszki ćwierkają, że prace nad nowym materiałem idą pełna parą
1. Szlugazer - zespół, który w maju zeszłego roku spadł na mnie niczym grom z jasnego nieba, niszcząc wszelkie (niesprawiedliwe wszak) uprzedzenia jakie żywiłem wobec shoegaze'u. Odkąd usłyszałem po raz pierwszy ich nagraną z Jaśkiem Ostrowskim EP-kę poczułem, że rodzi się tu coś niezwykłego a wydany kilka miesięcy później longplay Domki z Azbestu ugruntował pozycję Szlugazera jako wykonawcy, którego karierę należy śledzić z wielkim zainteresowaniem.
I tak oto nasza muzyczna podroż po Grodzie Kraka dobiega końca. Jako soundtrack proponuję playlistę, na której umieściłem utwory wszystkich wyżej wymienionych artystów. Zdaję sobie sprawę, że pewnie pominąłem niejednego zdolnego i sławnego muzyka ale cóż, Kronika od zawsze była jak najbardziej subiektywnym zapiskiem. Jestem jednak jak zawsze otwarty na Wasze polecajki. Tymczasem, miłej lektury, odsłuchu a przede wszytkim udanego weekendu!
poniedziałek, 2 czerwca 2025
26.05-01.06.2025
To jeszcze nie koniec polskich artystów na dziś. Polecam Waszej uwadze m.in. nowoczesny hard rock w wykonaniu tarnowskiego Carriona. Płyta Sarita to w mojej opinii opus magnum kapeli, wszystko tu siadło idealnie - od kompozycji po gorzkie teksty po najwyższą jakość wykonania.
Polecam też nowe wydanie klasyka z lat 80-ych. Pewnie domyślacie się już że chodzi o debiut Bandy i Wandy. Cóż, ten album ma w sobie to coś a jeden z największych przebojów zespołu, Nie będę Julią po latach brzmi zaskakująco drapieżnie.
Na koniec tego polskiego bloku coś nieoczywistego - premiera pierwszej płyty zespołu/projektu? bezIkres, łączącego w sobie tak zimną falę jak i post-punk z black metalem. Surrealistyczne teksty, surowa, zimna atmosfera i wokal wahający się od melorecytacji po growling - kolejna w ostatnich tygodniach pozycja dla wielbicieli nieszablonowej muzyki.
Jedyną w swoim rodzaju muzykę gra też zespół Turtle Skull. Sami siebie określają jako indie psych doom pop i kurcze mogą mieć rację. Na dzisiejszej playliście znajdziecie jeden ich utwór - Into the Sun, w którym mamy właśnie i psychodeliczny klimat, stoner/doomowy fuzz jak i niemalże popową melodię. A to tylko jedna kompozycja. Zachęcam gorąco do sięgnięcia po cały album Being Here.
Doom generalnie był właśnie obok neo-progu drugim najczęściej słuchanym przeze mnie w tym tygodniu gatunkiem. Do znanych Wam już wcześniej Froglorda i Cavern Deep dołączył kolejny stoner/doomowy gracz - amerykańskie Crystal Spiders. Metanoia to mój drugi kontakt z twórczością tej formacji po pochodzącym sprzed czterech lat Morieris. W stosunku do tamtego albumu tym razem mamy więcej rock'n'rollowego vibe'u i naprawdę wychodzi to kapeli na zdrowie. Utwory zyskują więcej przestrzeni a przed wszystkim szybciej wpadają w ucho, jak choćby moje ulubione Ignite czy wydane wcześniej na singlu Torche. Wiem, że ten album kręci się u kilku moich internetowych znajomych, więc ciekaw jestem Waszego zdania na ten temat.
Mamy też bardziej klasyczny death/gothic/doom, czyli Opia i ich poetycki debiut I Welcome Thee, Eternal Sleep. Jest to naprawdę niezwykłe urocza choć melancholijna muzyka.
Ciekawą propozycją jest Walk the Shadows, najnowszy album epic doom metalowego Lord Vigo. Choć w sumie dużo bardziej adekwatne byłoby określenie synthwave doom metal. Syntezatory bowiem i to w mocno inspirowanym latami 80-ymi stylu grają tu ważną rolę. Brzmi to zaskakująco świeżo i przyjemnie i coś czuję, że jeszcze niejeden tydzień spędzę z tym zespołem.
Syntezatory są też podstawą brzmienia słoweńskiego projektu Neurotech. Wulf, kompozytor i producent od lat tworzy bardzo zaskakujący intrygujący miks metalu i elektroniki. Od dłuższego czasu planowałem poświęcić mu więcej czasu ale dopiero premiera Exo Escapism, trzynastego albumu artysty zmotywowała mnie do tego. Jedyne czego żałuję to tego, że tak długo zwlekałem. Jest to fajna muzyka, czerpiąca to co najlepsze z obu gatunkowych składowych.
Z pozostałych gatunków nadal mocno jara mnie AOR-owy Giant i album Stand and Deliver, pełny przebojowych, gitarowych numerów, z których aż trzy lądują dziś na playliście.
Przebojowo aczkolwiek bardziej rock 'n'rollowo i z przymrużeniem oka grają Eagles of Death Metal. Ekipa Jesse'a Hughesa i Josha Homme'a potrafi dać do pieca i stworzyć takie skoczne bangery jak Cherry Cola czy chyba najbardziej znany I Want You Do Hard.
Wiem, że trochę zaniedbuję ostatnio power metal ale podrzucę Wam, jak to już ostatnio robię regularnie, kolejny fajny utwór Freedom Call. Tym razem jest nim Innocent World z trochę niedocenianej płyty Dimensions. Można wiele o niej jako o całości pisać ale otwarcie (po dwuminutowym intro) w postaci wspomnianego wyżej numeru jest kapitalne.
Nie sposób nie wspomnieć też o nowym singlu kapeli Grailknights. Necronomicon to typowy dla tych zamaskowanych muzyków miks przebojowego power z melodic death metalem, choć tak jak już od kilku dobrych lat, przeważa jednak ten pierwszy element.
A skoro już przy melodeathie jestem, to po raz kolejny polecam mój ulubiony utwór jednego z klasyków gatunku, choć w danym okresie czerpiąca już mocno ze stylistyki nu metalowej - In Flames i Cloud Connected z płyty Reroute to Remain.
I tak oto prezentuje się podsumowanie ostatniego tygodnia. Ciekawe co Wam pokaże generator kolaży. Tradycyjnie również polecam podsumowującą playlistę. Liczę, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Trzymajcie się!
piątek, 30 maja 2025
Maj 2025 - Podsumowanie Miesiąca
poniedziałek, 26 maja 2025
19.05-25.05.2025
piątek, 23 maja 2025
Herbie Langhans - Playlista Tematyczna
Dwa dni temu swoje 50-e urodziny obchodził niezwykle utalentowany niemiecki wokalista Herbie Langhans. Z tej okazji, a także biorąc pod uwagę, że jego głos słyszymy w wielu bardzo lubianych przeze mnie zespołach, dzisiejszy artykuł postanowiłem właśnie poświęcić jemu. Na początek, już tradycyjnie, krótka notka biograficzna.
Herbie Langhans urodził się 21 maja 1975 roku w mieście Gifhorn w Dolnej Saksonii. Muzyką interesował się już od dziecka. Mając 14 lat dołączył w roli gitarzysty rytmicznego do zespołu The Preachers, działającego w Wolfsburgu. W 1990 roku nagrał z nimi swój pierwszy długogrający album. Dwa lata później zespół zmienił nazwę na Seventh Avenue a Herbie zadebiutował w roli wokalisty. W latach 1995-2012 wydali wspólnie 6 albumów studyjnych, niestety zespół zawiesił działalność. Na szczęście od kilku lat działa złożona z byłych członków wspomnianej wyżej kapeli grupa Radiant obracająca się w klimatach melodyjnego metalu/hard rocka.
W 2005 roku Herbie dołączył do power metalowego zespołu Sinbreed (wtedy jeszcze pod nazwą Neoshine), założonego m.in. przez perkusistę Blind Guardian - Frederika Ehmke. Nagrał z nimi trzy płyty, z czego druga - Shadows - była moim pierwszym spotkaniem z artystą i do dziś pozostaje jednym z ulubionych power metalowych albumów drugiej dekady XXI wieku.
W 2010 roku został członkiem prog-metalowego Beyond the Bridge, którego debiut, wydany dwa lata później The Old Man and the Spirit zdobył uznanie prasy i słuchaczy. Niestety nagła śmierć klawiszowca Simona Oberendera postawiła przyszłość zespołu pod znakiem zapytania. Mimo deklaracji o chęci dalszego grania grupa aktualnie jest w zawieszeniu.
W 2015 roku Tobias Sammet zaprosił Herbiego do udziału w nagraniach nowego albumu Avantasii, zatytułowanego Ghostlights. Wystąpili razem w utworze Draconian Love, w którym zamiast swojego charakterystycznego zachrypłego falsetu, Herbie śpiewa wręcz aksamitnie. Powiem Wam, że gdybym nie spojrzał w creditsy, nigdy bym nie zgadł że to nasz dzisiejszy bohater. Do współpracy z Sammetem powrócił po kilku latach i dziś jest jednym z etatowych członków koncertowego cyrku Avantasii.
W latach 2017-20 zastępował Davida Readmana w roli wokalisty heavy/power/hard rockowego zespołu Voodoo Circle. Jego głos możemy usłyszeć na pochodzącej z 2018 roku płycie Raised on Rock.
Wszystkich tęskniących za Sinbreedem z Langhansem za mikrofonem na pewno ucieszył jego angaż do szwedzkiego zespołu The Lightbringer of Sweden. Oba wydane do tej pory albumy (a w drodze już trzeci) to wysokiej jakości, szybki i drapieżny power metal.
Dużym wydarzeniem na power metalowej scenie było też ogłoszenie Herbiego Langhansa nowym wokalistą greckiego Firewind. Z ekipą dowodzoną przez znanego gitarzystę Gusa G. wokalista współpracuje po dziś dzień a wspólnie mają na koncie już dwa albumy studyjne - Firewind i Stand United.
Oprócz wspomnianych powyżej kapel, Herbie jest również wokalistą power metalowego Sonic Haven i Ryffhuntr, będącego coverbandem grającym przeboje z lat 80-ych.
Jak to bywa w przypadku większości artystów, którym poświęcam osobne wpisy, także i Herbie Langhans ma na koncie wiele występów gościnnych. Z irańskim Whispers in Crimson nagrał nawet cały album - Suicide in B Minor. Warto zapamiętać tę nazwę (choć grupa prawdopodobnie zawiesiła swoją działalność), gdyż jest to chyba jeden z niewielu, jak nie jedyny, prog/power metalowy zespół z tego kraju.
Bardzo często wokalista angażuje się w power metalowe opery. Poza najbardziej znaną, wspomnianą już wyżej Avantasią, warto wymienić uwielbianą przeze mnie Marius Danielsen's Legend of Valley Doom czy projekt holenderskiego klawiszowca, Gideona Ricardo - Woods of Wonders, gdzie na jednej płycie zebrana jest cała śmietanka europejskiego power metalu (i nie tylko).
Podsumowując, Herbie Langhans to niezwykle utalentowany i ceniony wokalista. Zachęcam do zapoznania się z sylwetką artysty jak i współtworzoną przez niego muzyką. Do artykułu jak zwykle dołączam playlistę, na której znajdziecie wszystkie gościnne występy wokalisty a także subiektywnie wybrane, najlepsze utwory zespołów, z którymi współpracuje lub kiedyś współpracował. Dla fanów hard rocka, power/heavy i symfonicznego metalu powinna to być nie lada gratka. Link poniżej a ja życzę udanego weekendu!
Playlista: The Best of Herbie Langhans
Najpopularniejsze
-
Zgodnie ze złożoną dwa tygodnie temu obietnicą, prezentuję dziś kolejnych artystów, którzy zdecydowali się obserwować mój facebookowy fan...
-
Jednym z pierwszych artykułów na tym blogu, był ten poświęcony zespołom posiadającym w nazwie słowa Mammoth i Elephant ( tu ). Dziś po pra...
-
Po 4 miesiącach przerwy czas wrócić do artykułów z cyklu Nieznane i Niedoceniane. W końcu jednym z celów tego bloga jest stałe poznawanie ...