Nie lubię poniedziałków - z tym stwierdzeniem wielu z nas na pewno się zgodzi. Mam jednak nadzieję, że czytelnicy Kroniki nie lubią ich trochę mniej niż reszta świata, gdyż to właśnie w poniedziałek tradycyjnie publikuję muzyczne podsumowanie tygodnia. Liczę, że lektura artykułu i odsłuch tygodniowej playlisty poprawi Wam nastrój w trakcie poweekendowych powrotów do coraz bardziej neistety szarej rzeczywistości.
Zacznijmy od zespołu, który słuchany był najczęściej. Jest nim grające progresywny metal Shadow Gallery, choć wiele utworów (zwłaszcza moich ulubionych) środek ciężkości zdecydowanie przesuwa w stronę muzyki rockowej. Rozbudowane, nastrojowe kompozycje przeplatają się jednak również z soczystymi, metalicznymi brzmieniami. Uwielbiam więc zarówno należące do tej pierwszej grupy Colors jak i utrzymany w szybkim tempie, drapieżny War for Sale. A to tylko dwa z czterech wybranych na playlistę utworów. Pozostałe - Crystalline Dream i New World Order to również solidna dawka bogato zaaranżowanej, wciągającej i pełnej emocji muzyki.
Skoro zacząłem od muzyki progresywnej, trzeba dalej ciągnąć temat. Falter, Endure duńskiego Isbjorg było jedną z najbardziej zaskakujących premier zeszłej jesieni. Odkryte przypadkiem wciągnęło mnie piękną grą pianina, które zdecydowanie wybija się tu na pierwszy plan. Progarchives zalicza duńską ekipę do neo-proga, ja tu jednak czuję i elementy djentu, math-rocka czy post-metalu. Odłóżmy jednak na bok kwestie klasyfikacji, oddajmy natomiast głos muzyce. Dziś mam dla Was trzy utwory z tego krążka i mam nadzieję, że zachwycą Was tak jak mnie i często będziecie do nich wracać.
Album Vittjar, jedenasty w dyskografii szwedzkiej Kaipy ma jedną podstawową wadę. W katalogu sąsiaduje z dwoma świetnymi płytami - In the Wake of Evolution, o której pisałem tydzień temu i moim ulubionym od lat Sattygiem. Nic dziwnego więc, że do tej pory znałem go słabo. Postanowiłem jednak dać mu szansę i powiem Wam, że choć brakuje mu nieco do poziomu obu wspomnianym krążków, to nie jest to dzieło, które można od tak przeskoczyć. Ma w sobie bowiem tę charakterystyczną dla Kaipy magię a kompozycje są dopracowane i można przy nich spędzić naprawdę dużo przyjemnych chwil. Jako zajawkę podrzucam naprawdę uroczy The Universe of Tinyness.
Wróciłem też do najnowszej płyty Styx - Circling from Above a przede wszystkim do mojego ulubionego Blue Eyed Raven. Po raz kolejny tej legendarnej kapeli udało się połączyć ze sobą soft-rockową melodyjność z prog-rockową dbałością o szczegóły.
W stronę progresywnego grania w 1997 roku zaczęło zerkać znane do tej pory z gotycko-doom metalowych klimatów The Gathering. Nighttime Birds to ich czwarta płyta a druga po Mandylionie, z którą postanowiłem się zmierzyć. Powiem Wam, że siadł mi ten album nawet mocniej niż legendarny poprzednik. Powolne, majestatyczne tempa, przytłaczająca, ciężka atmosfera i ten niezwykły wokal Anneke van Giersbergen urozmaicone progresywnymi elementami to doskonały przepis na niezwykle uzależniającą muzykę. The May Song, utwór tytułowy, On Most Surfaces, New Moon Different Day - każdy z nich to małe dzieło sztuki a to tylko 4 z 9 numerów na trackliście. Ktoś może powiedzieć, że ten mój zachwyt to typowe dla neofity zachowanie, cóż, życzę każdemu choć jednego takiego "zachwytu".
Ci, którzy już przywyczaili się do prog/powerowych podsumować liczą pewnie na silną reprezentację tego drugiego gatunku. Cóż, trochę tego jest. W dalszym ciągu bardzo dobrze słucha mi się greckiego Crimson Fire. Another Dimension to płyta, która powinna spodobać się każdemu miłośnikowi europejskiego grania a i fani bardziej tradycyjnego metalu powinni być ukontentowani.
Do powera często zaliczany jest Grave Digger, choć jego muzyka jest zdecydowanie bardziej surowa a głos Chrisa Boltendahla nawet nie stoi obok typowego dla gatunku falsetu. Są jednak albumy, gdzie pan Chris prezentuje większą różnorodność wokalną. Jednym z nich (i chyba ostatnim, gdzie to jest aż tak często wykorzystywane) jest Clash of the Gods. Wzmiankowana już w zeszłym tygodniu przeze mnie płyta wydana została w 2012 roku i na pewien czas zamknęła okres "tematycznych albumów" w dyskografii "kopacza grobów". A szkoda, bo uważam, że to właśnie w tych concept albumach zespół prezentował się zawsze najlepiej. Na playlistę wrzucam dziś dwa utwory a szczególną uwagę warto zwrócić na Walls of Sorrow z refrenem zaśpiewanym w subtelny, liryczny wręcz sposób.
Power metalowe zespoły inspiracje czerpią z wielu źródeł - mitologii, fantastyki, s-f czy historii. Są i tacy, którzy szukają ich w komiksach. Jest taka manga o nazwie Berserk, osadzona w realiach dark fantasy, która to leży u podstaw fińskiego Battle Beast jak i powstałego po wewnątrzbandowej schizmie Beast in Black. Na muzykę tego drugiego mocno mnie ostatnio wzięło i niejedną godzinę spędziłem już słuchając napakowanego elektroniką, ocierającego się momentami o disco ultramelodyjnego power metalu. Jeżeli nie boicie się nadmiaru przysłowiowego "cheese'u" to zachęcam do posłuchania. Dobra zabawa gwarantowana.
Światy power i heavy metalu ale i hard rocka czy nawet AOR od lat splatają się w muzyce niemieckiego Axxis. W tym tygodniu sięgnąłem po ich debiut, wydany w 1989 roku Kingdom of the Night. Warto wspomnieć, że został wtedy uznany za najlepiej sprzedający się debiut w historii niemieckiego hard rocka. Spośród 11 znajdujących się na nim utworów, niektórych "helloweenopodobnych", niektórych "scorpionsowatych" w tym tygodniu najczęściej leciał u mnie Never Say Never, melodyjny, rytmiczny, w którym wokalista Bernhard Weiss cudnie wyciąga niemiłosierne górki. Polecam i utwór, i płytę i całą dyskografię jednego z moich ulubionych zespołów ever.
I to już wszystko w kategorii "metal mocy". Nie oznacza to jednak, że mocnych dźwięków będzie mało. O to zadbać mogą na pewno dwie legendarne już kapele thrash metalowe. Po pierwsze teutoński Sodom. Korzystając z przerwy od niemiłosiernego tłuczenia The Arsonist, najnowszej i bardzo solidnej płyty, odświeżyłem sobie dwa nieco starsze albumy - In War and Pieces (jeden z trzech najbardziej przeze mnie wielbionych) i trochę zlekceważony przeze mnie w czasie premiery ale później zrehabilitowany Epitome of Torture. Jest tu ciężar, jest agresja ale jest też ta niesamowita melodyka, która sprawia, że, jak to ujął ostatnio Metal Frenzi, refreny ich kompozycji niesamowicie zapadają w pamięć.
Druga kapela to już amerykański thrash z Bay Arena a konkretnie wracający z nowym singlem i zapowiedzią albumu Testament. Infanticide A.I. to szybki i zadziorny kawałek, którego ozdobą są death metalowe growle, którymi okresowo raczy nas tu Chuck Billy - prawidziwy wokalny potwór. Po takiej zapowiedzi na pewno będę czekał z niecierpliwością na więcej.
Nowości w ostatnim tygodniu było zresztą więcej. Weźmy chociaż Serpent - trzeci singiel promujacy płytę The Bestiary fantasy doom metalowców z Castle Rat. Dalej mamy EP-kę Believe zespołu Zetra, łączącego ze sobą metal gotycki z shoegaze'm i longplay symfonic/gothic metalowego Blackbriar zatytułowaną A Thousand Little Deaths. Każda z nich to zestaw naprawdę ciekawych dźwięków, na eksploatację których nie udało mi się znaleźć aż tyle czasu ile bym chciał. Ale od czego jest właśnie poniedziałek, jeśli nie od nadrabiania zaległości z poprzedniego tygodnia?
Wspomnę jeszcze o pewnym ciekawym odkryciu. Załoga dr Bryga to zespół grający tak zwanego marynistycznego rocka. Z czym to się je? Otóż, najprościej można powiedzieć, że to muzyka gitarowa z elementami szant i żeglarską tematyką. Mam do tego stylu niejaką słabość, o czym może świadczyć chociażby uczestnictwo w dwóch edycjach krakowskiego festiwalu Shanties (2011 i 2012). Nie dziwne więc, że i Załoga trafiła na łamy Muzycznej Kroniki a właściwie ich ostatnia płyta - Z dala. Znajdziecie na niej 12 autorskich piosenek, bardziej rockowych niż szantowych ale w każdej z nich gdzieś ten zeglarsko-mazurski pierwiastek jest obecny, czy to na pierwszym czy na dalszym planie. Ja póki co najbardziej polubiłem Zardzewiałe róże, trochę gorzką piosenkę o miłości ale pewnie każdy z Was znajdzie tu dla siebie coś specjalnego.
Dobijamy do końca, moi mili. A tu wujaszek Alice pyta Was po raz n-ty What Happened to You? A Muzyczny Kronikarz zaprasza do dzielenia się własnymi podsumowaniami minionego tygodnia. I oby dobra muzyka towarzyszyła Wam przez kolejne 6-7 dni! Poniżej zaś, wiadomo, playlista ;)