poniedziałek, 30 października 2023

23.10-29.10.2023

 


Do 11 listopada jeszcze kilkanaście dni a u mnie w głośnikach jakoś tak polsko się zrobiło, choć ciężko Kwiat Jabłoni czy Darię Zawiałow wiązać ze sceną narodową. Fakt jest jednak taki, że dawno nie zdarzyło mi się tak często słuchać śpiewających po polsku artystów. Obok nich oczywiście dominacja języka Shakespeara i Byrona w różnych muzycznych odsłonach. Zaczynajmy więc dzisiejsze podsumowanie.

Kwiat Jabłoni to moim zdaniem fenomen na polskiej scenie muzycznej. Rodzeństwo Sienkiewiczów gra bardzo ambitny miks folku, rocka i muzyki popularnej z bardzo inteligentnymi i zmuszającymi do myślenia tekstami. Ich albumy są różnorodne, dzięki czemu się nie nudzą nawet po n-tym przesłuchaniu. Na Pokazie slajdów obok refleksyjnego, przebojowego Domu czy Byłominęło mamy też energiczny rockowo-jazzowy Zasnąłem na trawniku czy balladowy Czarny pył. Jest to bez dwóch zdań jedna z najciekawszych płyt wydanych w tym roku przez bardziej mainstreamowych wykonawców.

Drugą taką ważna postacią jest Daria Zawiałow, której każdy z wydanych dotychczas albumów był wyraźnie różny od poprzedniego. Po inspirowanych Japonią, bardziej elektronicznych Wojnach i Nocach mamy Dziewczynę Pop, która wbrew nazwie jest jednak bardziej rockowa i słodko-gorzka w warstwie lirycznej. Świetnie widać to w dość agresywnej Bambi Sarence, dobrze wypada też pop-punkowe Złamane Serce jest OK i absolutne zaskakujące SUPRO z Taco Hemingwayem śpiewającym a nie rapującym. Takiej muzyki mógłbym słuchać na co dzień w największych rozgłośniach radiowych w kraju.

Zeszły tydzień przyniósł też bardzo ciekawe muzyczne odkrycie, które na dobre zawładnęło moimi głośnikami. Gdy przygotowywałem artykuł o nieznanych i niedocenianych zespołach glam metalowych, nie spodziewałem się, że odnajdę wśród nich taki nieoszlifowany diament. Zespół Swedish Erotica miał w sobie to wszystko, za co kochamy hair metal - uzależniające melodie i soczyste gitary. Otwierający ich debiutancki album utwór Rock'n'Roll City to prawdziwa petarda, warto też wspomnieć o trochę "quiet-riotowym" We're Wild, Young and Free, spokojniejszym Hollywood Dreams czy rytmicznym Love Me or Leave Me. Naprawdę szkoda, że ten zespół nie otrzymał swego czasu tyle uwagi i uznania na ile zasługiwał. Liczę, że ten artykuł choć trochę w tym pomoże.

W piątek swoje premiery miały też dwie ważne dla mnie płyty. Pierwsza to Spooky Actions at a Distance prog-rockowej supergrupy Pattern-Seeking Animals, pełna niesamowitych melodii, zagrywek gitarowych i refleksyjnego klimatu. Dobrze widać to w wydanym wcześniej jako singiel Window to the World (cudowny tekst) czy bardzo melodyjnym, nieco swingującym Bulletproof. To już czwarta płyta zespołu, który jak dotąd nie zawodzi.

Drugim albumem, który niedawno ujrzał światło dzienne jest Heaven Comes Down amerykańskiej legendy hair-metalowej sceny - Dokken. Muzyka zawarta na tej płycie jest już zdecydowanie inna niż w latach 80-tych, bardzie dojrzała, stonowana ale nadal charakteryzuje się melodiami, które na długo zostają w pamięci. Na pewno w tym tygodniu będę jej często sluchał. Na dobry początek na playliście macie do odsłuchu ostatni z wydanych przed premierą singli - nieco hipnotyzujący, gitarowy Over the Mountain. 

Co poza tym? Tradycyjnie dużo power metalu, zwłaszcza Temperance, którego nowy album Hermitage - Daruma's Eyes Pt. 2 jest w zasadzie metalową operą i jak na operę przystało jest bogaty w aranżacje symfoniczne. Co ważne, nie mamy tu przerostu formy nad treścią. Utwory mają kopa, są szybkie i melodyjne, na duży plus też lista zaproszonych gości, znanych chociażby z Eluveitie, Faun, Trick or Treat czy Ayreona (sam wielki Arjen). Na playliście możecie znaleźć aż cztery utwory z tej płyty, więc powinniście móc wyrobić sobie na ten temat własne zdanie. Ja jestem bardzo na tak.

Bardzo fajną płytę wydał też drugi włoski zespół - Derdian. Też mamy tu klimat fantasy, czwartą część rozpoczętej przed laty sagi, natomiast muzyka jest kompaktowa, solidna i ciężka. Dobrze się tego słucha i po ostatnim utworze pozostaje niedosyt, że to już koniec. 

Pozostając na Półwyspie Apeniński -gothic metalowej Lacuny Coil nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Po dość długiej przerwie wróciłem do częstszego słuchania Christiny Scabbi i jej kolegów. Płyta Comalies to od lat moje ulubione wydawnictwo zespołu, choć przyznam, że sporo słuchałem też mniej docenianej, bardziej komercyjnej Dark Adrenaline. Z obu tych albumów wybrałem po jednym utworze, z którymi możecie zapoznać się odpalając podlinkowaną poniżej playlistę.

Pozostałe zespoły, które warto w telegraficznym skrócie wymienić to prog-rockowe Lalu i Resoraki, power metalowe Iron Savior, Sonata Arctica i (łączący power z folkiem) Mago de Oz, a także psychodeliczni doomsterzy z The Answer Lies in the Black Void czy "the last but not least" The Rolling Stones z hard-rockowym Bite My Head Off. 

Jak widać, dzisiejsza playlista jest adresowana bardzie do fanów melodyjnego grania ale czuję, że wraz ze zbliżającą się premierą nowego krążka Green Lung ten trend zacznie się powoli zmieniać w kierunku bardziej ponurego, listopadowego brzmienia. Tymczasem, miłego odsłuchu i czekam na komentarze!

Playlista: 29.10.2023

piątek, 27 października 2023

In Memoriam - Top Lista

 


Jeszcze wiruje Twoja płyta, jeszcze się Tobą ekran pali. pod zimnym światłem gwiazd jak ciężko żyć tym, co zostali. Przepiękny utwór Czas ołowiu Budki Suflera jest chyba największym muzycznym hołdem, jaki można oddać zmarłym artystom. W związku ze zbliżającym się Świętem Zmarłych postanowiłem przygotować artykuł dedykowany ważnym dla mnie muzykom, których już z nami niestety nie ma. Do artykułu dołączam playlistę, na którą wybrałem po 5 ulubionych utworów danego artysty. Jako ostatni, pięćdziesiąty pierwszy, na playliście nieśmiertelny klasyk innego rodzimego zespołu, równie adekwatny na 1 listopada - 51 TSA. 

A oto krótki opis poszczególnych artystów:

David Longdon (17.06.1965-20.11.2021) - wokalista i multiinstrumentalista najbardziej znany ze współpracy z brytyjską legendą sceny neo-progresywnej Big Big Train. Współpracował również z innymi progresywnymi ekipami, miał tez na koncie dwa albumy solowe. Zginął w wypadku samochodowym.

Andre Matos (14.09.1971-08.06.2019) - brazylijski wokalista heavy i power metalowy. Pierwszy wokalista brazylijskiej Angry, po odejściu z której założył zespół Shaman. Goscinnie śpiewał na albumach tak znanych grup jak Avantasia czy Epica. Zmarł nagle na zawał serca

Peter Steele wł. Petrus T. Ratajczyk (04.01.1962-14.04.2010) - amerykański muzyk polskiego pochodzenia. Założyciel gothic/doom metalowego zespołu Type 0 Negative, w którym pełnił rolę wokalisty i basisty. Przyczyną śmierci muzyka była sepsa.

Quorthon wł. Thomas Borje Frosberg (17.02.1966-03.06.2004) - jedna z najważniejszych postaci na szwedzkiej scenie metalowej. Założyciel Bathory, jednego z pierwszych zespołów grających black metal. W 1988r wraz z wydaniem albumu Blood Fire Death, na którym pojawiło się łagodniejsze brzmienie i teksty inspirowane mitologią nordycką, muzyka zespołu zaczęła być określana jako viking metal, dając początek nowemu nurtowi muzycznemu. Wokalista i multiinstrumentalista zmarł z powodu przewlekłej (prawdopodobnie niezdiagnozowanej) choroby serca

Warrel Dane (07.03.1961-13.12.2017) - amerykański wokalista i tekściarz, znany przede wszystkim z grup Nevermore i Sanctuary. Postać zasłużona dla rozwoju zarówno thrash jak i groove czy alternatywnego metalu. Z ciekawostek - był zawodowym kucharzem i razem z kolegą z zespołu Jimem Sheppardem prowadzili kiedyś wspólnie restaurację. Zmarł nagle na zawał serca.

Jani Lane (01.02.1964-11.08.2011) - amerykański wokalista glam metalowy, śpiewający przez lata w zespole Warrant. Przez całą swoją karierę zmagał się z demonem, jakim było uzależnienie od alkoholu, które doprowadziło ostatecznie do śmierci muzyka

Roman Kostrzewski (15.02.1960-10.02.2022) - legenda polskiej sceny muzycznej. Wokalista i autor tekstów związany z grupą KAT (po rozłamie w zespole jako KAT & Roman Kostrzewski). Zmarł w wieku 62 lat po ciężkiej i długiej chorobie.

Mirosław Breguła (10.02.1964-02.11.2007) - wokalista i gitarzysta, lider i założyciel zespołu Universe, grającego mocno inspirowanego Beatlesami soft-rocka. Postać tragiczna. Przez lata zmagał się z problemami osobistymi i zdrowotnymi (uzależnienie od alkoholu). Pod koniec życia zdiagnozowano u niego raka krtani. Zmarł śmiercią samobójczą.

Dan McCafferty (14.10.1946-08.11.2022) - szkocki wokalista, przez lata śpiewający w hard-rockowym zespole Nazareth. W 2013r zrezygnował z aktywnych występów, ostatecznie rok później zawieszając swoją działalność w zespole. Zmagał się z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc, zmarł w zeszłym roku.

John Wetton (12.06.1949-31.01.1977) - brytyjski wokalista i kompozytor. Znany ze współpracy z wieloma zespołami prog-rockowymi, m.in. King Crimson, Uriah Heep, Wishbone Ash czy UK. Dla mnie jednak pozostanie na zawsze głosem progresywnej supergrupy Asia. Zmarł po długiej walce z chorobą nowotworową.

Andrzej Nowak (09.04.1959-04.01.2022) - gitarzysta i kompozytor, jeden z założycieli heavymetalowej legendy TSA. Przez lata działał również w swoim rockowym zespole Złe Psy. Jedna z najważniejszych postaci na polskiej scenie metalowej. Zmarł po przewlekłej chorobie.

Tradycyjnie poniżej macie link do playlisty. Oddajmy hołd artystom w najlepszy możliwy sposób, słuchając muzyki, którą nam pozostawili. Człowiek naprawdę jest nieśmiertelny tak długo, jak żyje ktoś, kto o nim pamięta...

poniedziałek, 23 października 2023

16.10-22.10.2023

 


Ach co to był za tydzień! Co najmniej sześć ważnych premier (nie licząc singli), z których nie wszystkim mogłem poświęcić należną im ilość czasu i uwagi. Moje głośniki pękały w szwach od tak power jak i doom metalu, rocka progresywnego czy... polskiego pop-rocka. O wszystkim po kolei Wam opowiem w poniższym artykule. 

Zacznę może od singli, gdyż to jeden z nich był najczęściej słuchanym przeze mnie w tym okresie utworem. Mowa oczywiście o First In Line Sonaty Arctici - wielkim powrocie do power metalowego grania. Słuchając tej szybkiej i ultramelodyjnej kompozycji człowiek ma wrażenie, że przeniósł się w czasie do pierwszych lat XXI-wieku. Brawo panowie i czekam na kolejne single! 

Bardzo udanie swoją najnowszą płytę zaczynają promować hiszpańscy folk/powermetalowcy z Mago de Oz. El sombrerero loco to debiut w roli wokalisty Rafa Biasa, ktory zastąpił na tym stanowisku zmagającego się z problemami zdrowotnymi Zetę. Utwór to klasyczny "magowy" kawałek, dużo ludowych instrumentów, przyjemna melodia i odpowiednia doza metalowego brzmienia. Ja jestem jak najbardziej na tak.

Pochodzący z Krakowa Narbo Dacal tworzy miks sludge, prog i doommetalu z charyzmatycznym żeńskim wokalem. Mają na swoim koncie jedną EP-kę a Roses zapowiada ich pierwszy długogrający album. Jeżeli lubicie granie w stylu Windhand, MWWB czy Frayle to powinniście się tym zespołem na poważnie zainteresować. Mnie ich muzyka zaintrygowała i na pewno będę czekał na premierę (24 listopada).

Ostatni singiel już był wspominany przy okazji poprzedniego podsumowania - One for Sorrow brytyjskiego stoner/doom metalowego Green Lung jest bardzo klimatyczną kompozycją, która raz usłyszana potrafi zagościć w pamięci na długo. Premiera nowego albumu tuż tuż.

Skoro o premierze mowa, to przejdźmy do części w całości poświęconej wydanym w tym tygodniu albumom. Największe wrażenie zrobiło na mnie niewątpliwie ostatnie wydawnictwo włoskiego Temperance. Zespół obecny na scenie od 10 lat zdążył w tym czasie wydać już siedem albumów długogrających. Najnowsze dzieło zatytułowane Hermitage - Daruma's Eyes pt. 2 jest równocześnie ich najambitnijeszym. Mamy tu do czynienia z albumem koncepcyjnym (równocześnie główny mózg kapeli Marco Pastorino wydał książkę o takim samym tytule) zrealizowanym w formacie metal opery. Jest fantastyczna historia, jest wielu gościnnych wokalistów (i instrumentalistów) a przede wszystkim są zapadające w pamięć melodie, bogate symfoniczne aranżacje i rozmach, za który kochamy włoski power metal. 

Drugim włoskim zespołem power metalowym, który w piątek uraczył nas nową płytą jest Derdian, zespół powstały pod koniec lat 90-tych, zainspirowany (jak niemal cała lokalna scena) muzyką Rhapsody. Tak jak pierwowzór zespół opowiadał sagę fantasy dziejącą się w wymyślonym przez siebie świecie, muzycznie również trzymali się symfonicznego power metalu. Po trzech albumach z serii New Era kapela porzuciła ten koncept i od tego czasu wydała kilka ciekawych albumów, w których wypracowała sobie swój własny styl. Duża w tym zasługa wokalisty Ivana Gianiniego, który dołączył do nich przy okazji 4 albumu. Gdy dowiedziałem się, że na najnowszej płycie Derdian wraca do historii ze świata New Era zaniepokoiłem się, że nie mają już pomysłu na siebie i będą odgrzewać "kotleta". Na szczęście myliłem się. Resurgence jest płytą ciekawą, pomysłową i epicką. Na pewno nie można jej nazwać "power metalem stworzonym na desce kreślarskiej" cytując Tobiasa Sammeta. Jeżeli lubicie Rhapsody czy Avantasię to oba wymienione powyżej albumy przypadną Wam do gustu. 

Interesującą płytę wydał prog-rockowy Lalu. Na A Fish Who Wanted To Be a King mamy 7 kompozycji, z czego dwie mają ponad 10-minut. Jest to prawdziwa uczta dla ucha, pełna ciekawych zagrywek gitarowych, nieszablonowych pomysłów, nietracąca przy tym na melodyjności. Do tego wszystkiego wokal Daniela Wilsona, który ostatnio ma naprawdę dobrą passe (patrz ostatni album Areny). Na playlistę wrzuciłem utwór The Wondering King, w którym słyszę echa wielu popularnych utworów ale nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć jakich. Niemniej jednak utwór jak i płyta warte uwagi.

Wielkim zaskoczeniem jest dla mnie też pierwszy po ponad 20-latach album z premierowym materiałem kapeli, której przedstawiać nikomu nie trzeba. Hackney Diamonds to The Rolling Stones w najlepszym wydaniu. Płyta bezkompromisowa, nieobliczona na odcinanie kuponów tylko potrafiąca przyciągnać też nowych słuchaczy, nawet tych bardziej zasłuchanych w metalu. Dla nich ciekawy powinien być utwór Bite My Head Off, utrzymany w hard-rockowym klimacie, gdzie na basie gra sam Paul McCartney. 

Na koniec wspomniany na wstępie polski pop-rock, bo tak można by określić czwarty album Darii Zawiałow, zatytułowany może trochę przekornie Dziewczyna Pop. Jest to jednak dość gorzka i cierpka płyta, poświęcona rozstaniu, zdradom i innym bolesnym doświadczeniom. W wielu utworach przebija też złość i ironia, zwłaszcza w klimatycznej, nieco punkowej Bambi sarence. Nie słucham zbyt często takiej muzyki, ale Darię darzę dużym szacunkiem. 

Co prawda nie w tym, lecz w zeszłym tygodniu z nowym albumem wyskoczył inny polski zespół - Kwiat Jabłoni. Dowodzona przez rodzeństwo Sienkiewiczów ekipa tworzy muzykę, w której jest trochę i rocka i folku i popu. Wychodzi z tego oryginalne brzmienie, doprawione inteligentnymi, często poetyckimi tekstami. Z albumu Pokaz slajdów mam dziś dla Was przejmujący Dom - naprawdę warto wsłuchać się w tekst.

Poza tym na playliście nadal mamy dużo Iron Saviora z nowego albumu, tym razem pojawiło się kilka wolniejszych kawałków jak choćby Demise of a Tyrant. Jest też kilka eterycznych, refleksyjnych i po prostu przepięknych utworów od doom metalowego The Answer Lies in the Black Void. Dla fanów rocka progresywnego po raz kolejny kapitalny Subsignal  (Marigold) i powrót po dłuższej przerwie do holenderskiego Knight Area (opowiadające o dorastaniu, przejmujące Box of Toys) oraz rodzime Resoraki z równie refleksyjnym Obcym w obcym kraju. Są też doom metalowe Orbiter i Kadabra czy power metalowa Eunomia. 

Tyle dobrej muzyki, że w tym wszystkim naprawdę brakło mi czasu na nowy album Within Temptation. Może w tym tygodniu nadrobię. Tymczasem zapraszam do odsłuchu playlisty i dzielenia się swoimi muzycznymi refleksjami.

Playlista: 22.10.2023 

czwartek, 19 października 2023

Glam Metal - Nieznane i Niedoceniane


Wpadł mi do głowy ostatnio pomysł na nowy cykl artykułów, poświęcony mniej znanym lub niedocenianym przedstawicielom poszczególnych gatunków muzycznych. Ktoś mógłby powiedzieć, że taki temat zainteresuje tylko pasjonatów muzyki ale przecież to dla nich prowadzę ten blog. Na pierwszy ogień wybrałem gatunek może i dość kontrowersyjny dla tzw "trve metali" ale szczerze mówiąc, to właśnie w glam metalu najwięcej można znaleźć zapomnianych lub nieoszlifowanych diamentów.

O pomoc w tej żmudnej pracy poprosiłem członków różnych facebookowych grup poświęconych muzyce rockowo-metalowej lat 80-ych czy też dedykowanych zespołom hair i glam metalowym. Z tego miejsca chciałbym Wam serdecznie podziękować, bez Waszej pomocy nie powstałaby dzisiejsza playlista. Spośród otrzymanych propozycji (których było multum) musiałem przeprowadzić pewną selekcję. Za próg odcięcia obrałem granicę 50 tysięcy miesięcznych słuchaczy w serwisie Spotify. W efekcie i tak zostało mi 280 utworów od 94 różnych wykonawców (plan zakładał wybór 3 najpopularniejszych utworów dla każdej kapeli, co z jednym wyjątkiem, udało się zrealizować).

Jeżeli chodzi o zawartość playlisty to mamy tu obecne zarówno zespoły, które zakończyły swoje kariery w mniejszym lub większym zapomnieniu (wraz z eksplozją grunge'u i całkowitą odmianą rynku muzycznego) jak i te, które potrafiły utrzymać się w świadomości słuchaczy pomimo przeciwności losu. Nie brakuje również młodych kapel, które starają się dzielnie nieść glam-metalową pochodnię pomimo diametralnie innych czasów niż złote lata 80-e. 

Bardzo cieszy mnie fakt, że wśród tych blisko stu zespołów pojawiają się przedstawiciele rodzimej sceny - Silver Samurai, na którego koncercie miałem okazję być i rozsławiony za sprawą basistki, będący u progu muzycznej kariery June 66. Jest też kilka zespołów zza naszej zachodniej granicy, mocno inspirowanych chyba największą niemiecką gwiazdą hard-rocka, czyli Scorpionsami. Dużą reprezentację ma również scena skandynawska, której pierwszym znaczącym przedstawicielem był sławny Europe (niestety na dzisiejszy artykuł zbyt sławny ;) ). Glam metalowy duch kontynuowany jest przez sleaze metalowe zespoły, określane obecnie mianem "nowej fali skandynawskiego hair metalu". Jednym z przedstawicieli tej sceny jest szwedzki Lipz, którego płyta Scaryman kilka lat temu była jednym z moich największych muzycznych odkryć. Ciekawostką jest również kilka hiszpańskich (i hiszpańsko-języcznych) zespołów, z których największą sławą cieszył się Sangre Azul. Poza tym na playliście dominują jednak zespoły z kręgu kultury anglo-saskiej - amerykańskie, brytyjskie czy kanadyjskie (ciekawa choć mniej znana scena). 

Tyle tematem wstępu. Zapraszam do zapoznania się z playlistą i tymi wszystkimi "nieznanymi i niedocenianymi" zespołami. Uwierzcie, w wielu przypadkach ich muzyka była dużo bardziej autentyczna i heavy-metalowa niż u promowanych przez MTV pierwszoligowców w postaci Warrant, Poison czy Motley Crue (przy całej mojej sympatii do każdej z tych trzech grup). Myślę, że warto dać im szansę i poszerzyć swoje muzyczne horyzonty.

Bywajcie!

Playlista: Glam Metal - Unknown and Underrated 

poniedziałek, 16 października 2023

09.10-15.10.2023

 


O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny i pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny. Od dawna uważam, że ten wiersz Leopolda Staffa jak żaden inny nadaje się do zaadaptowania na doom metalowy utwór. Jest ponury, monotonny i idealnie wpisuje się w dekadenckie klimaty. Dlaczego o tym wspominam? Pewnie się domyślacie. Podsumowaniu ostatniego tygodnia mimo nadal silnej reprezentacji power metalu, coraz bardziej kieruje się w doom metalowe rewiry. Cóż, aura zobowiązuje.

Co więc mają nam do zaoferowania zespoły doom metalowe w tym tygodniu? Ano sporo. Jeżeli lubicie bardziej stonerowo-psychodeliczne granie to na pewno przypadnie Wam do gustu nowy album Kadabry, Umbra. Jest to dopiero druga płyta zespołu, który już teraz zgłasza akces do absolutnej czołówki gatunku. Brzęczące gitary, hipnotyzujące a momentami niebezpiecznie przebojowe melodie i charaktersytyczny duszny, pustynny klimat. Od takich utworów jak High Priestess, Battle of Avalon, The Devil czy Midnight Hour nie sposób sie oderwać. Mnie się to nie udało i wszystkie cztery utwory znajdziecie na dzisiejszej playliście.

Również cztery utwory reprezentują fiński Orbiter. Jest to kapela, której styl trudno jednoznacznie określić. Mamy tu elementy doom metalu, stoner rocka, psychodelii czy tez post-rocka. Bardzo ważnym elementem zespołu jest też wokalistka Carolin Koss, która swym charakterystycznym głosem dodaje kompozycjom odrobiny magii i tajemniczości. Poza samym aspektem muzycznym warto zapoznać się z teledyskami, jakie zespół nagrał do Silence Breaks, Beneath czy Raven Bones (tu tzw. lyric video). Odpowiednie wizualizacje dopełniają przekaz, z jakim zespół przychodzi do słuchacza. Niemniej ciekawą kompozycją jest też tytułowe Hollow World. Ogólnie polecam, jeśli lubicie klimatyczny doom metal z kobiecym wokalem. W tej kategorii Orbiter wypada świetnie.

Ogólnie trzeba przyznać, że tzw female fronted doom metal to bardzo prężnie rozwijający się gatunek i nie wiem, czy w swojej doomowej bibliotece nie osiągnąlem juz parytetów. Dwa tygodnie temu nową płytę wydał bowiem Superlynx, w którym głos wokalistki pełni również bardzo ważną funkcję. Tym razem na playliście znalazł się tylko jeden utwór psychodelicznych doomowców, rytmiczny i niespokojny Heavier than Me. Nieco podobny styl prezentuje też The Answer Lies In The Black Void, którego nowa płyta zatytułowana Thou Shalt ujrzała światło dzienne trzy dni temu. Album ten pełny jest powolnych, atmosferycznych i symfonicznych kompozycji, wprowadzających słuchacza w mistyczny stan. Po kilku odsłuchach na pierwszy plan wybija się ostatni na liście Vaporize, w którym przejmujący wokal znanej z Thy Catafalque Martiny Horvath kradnie całe show. Na pewno jest to album, który w najbliższych dniach będzie mi bardzo często towarzyszył. Was również do tego zachęćam, muzyka w sam raz na coraz bardziej deszczową jesień.

Na zakończenie tej części artykułu zostawiłem najnowszy singiel stoner/doomowego Green Lung, którego nowa płyta ujrzy światło dzienne za niecałe 3 tygodnie. One for Sorrow to chyba najcięższy dotychczas wydany utwór kapeli. Panowie nie zapomnieli jednak, że sam ciężar to nie wszystko. Nadal możemy odnaleźć tu typową dla zespołu melodykę, utwór już przy pierwszym odsłuchu po prostu wwierca się do głowy i nie za nic nie chce jej opuścić. Naprawdę, co nowy singiel to lepszy. Brawo panowie i czekamy z niecierpliwością do 3 listopada.

Power metalową sekcję pozwolę sobie rozpocząć tak, jak skończyłem doomową - od singla. I to nie byle jakiego. Jedna z legend gatunku, Sonata Arctica, zapowiedziała premierę nowego albumu i jako pierwszą zapowiedź wypuściła w piątek First in Line. Szczerze, gdy tylko zobaczyłem ten utwór w Radarze Premier Spotify byłem nieco sceptyczny. Ostatni longplay zespołu był dość kontrowersyjnym i (szczerze) mało strawnym eksperymentem z progresywnym graniem. Tym razem jednak Sonata nie eksperymentuje i wraca do złotych, power metalowych czasów. First In Line brzmi jak żywcem wyjęty z pierwszych trzech płyt, choć oczywiście czuć też ducha nowoczesności, zwłaszcza po brzmieniu klawiszy. Jest generalnie szybko, melodyjnie, mega przebojowo i totalnie zaraźliwie. Od piątku słucham tego singla po kilka razy dziennie i czuję, że ta częstotliwość się raczej nie zmniejszy. Taki utwór od Sonaty to naprawdę spełnienie marzeń. Czekamy na więcej!

Ten miesiąc jest ogólnie bardzo udany dla power metalu. Nie tak dawno premierę miała płyta, która może okazać się albumem roku w tym podgatunku metalu. Oczywiście mowa o Firestar, dwunastym długogrającym krążku niemieckiego Iron Savior. Jest to płyta bliska wybitnej, dynamiczna i melodyjna. Gitary tną aż miło, melodie śpiewają się same, po ostatnim dźwięku aż chce się wciskać repeat. Nie boję się wielkich słów, jestem po prostu oszołomiony, że po 26 latach od debiutu można nagrać tak świeżą muzykę, bez kunktatorstwa, bez narzucania sobie jakiegoś konkrentego wzorca. Na playliście macie dużo utworów z tej płyty, ale mój naj naj to (obok tytułowego) In The Realm of Heavy Metal, z którego tekstem mogę się w pełni zidentyfikować.

Poza tym ciekawe płyty w ostatnich tygodniach zaprezentowały nam m.in. Apostolica, gdzie power metalowe rytmy okraszone są dźwiękiem kościelnych organów a teksty piosenek oscylują raczej w mniej (a może właśnie bardziej) "kościółkowych tematach". Z trzech utworów jakie wybrałem na playlistę uwagę zwraca zwłaszcza podniosły hymn Anima Heretica. Inny interesujący krążek to druga część metalowej opery Eunomia. Projekt braci Danielsen to klasyczny symfoniczny epic power metal. Mamy historię osadzoną w świecie fantasy, szybkie utwory i klasyczne instrumentarium fajnie dopasowujące się do elektrycznych gitar. 

Z pozostałych, bardziej już heavy/powerowych zespołów podrzucam po jednym utworze Primal Fear (ciężki i rytmiczny Their Gods Have Failed) i Manowar (przebojowe Carry On).

Ostatnia, najmniejsza część dzisiejszego podsumowania poświęcona jest rockowi progresywnemu. Był to gatunke ostatnio rzadziej eksplorowany przeze mnie, choć od czasu do czasu chętnie do niego wracałem. W tej kategorii mamy przedstawicieli dwóch krajów, Polski i Niemiec (how sweet). Nasz kraj reprezentowany jest przez dwa bardzo ciekawe zespoły, które poznałem stosunkowo niedawno, choć wierni czytelnicy bloga już zdążyli o nich usłyszeć. W przypadku Andaredy mam dla Was trzy utwory, z czego dwa dotychczas nie gościły w tygodniowych podsumowaniach. Mowa o refleksyjnych Cały Mały Świat z tegorocznej płyty i Jeden Ruch By Zmienić Wszystko ze starszego o jakieś 12 lat poprzednika. Oba utwory jak i ostrzejszy Fałszywy Cel to dobry przykład rodzimej szkoły prog-rocka. Zespół Resoraki natomiast łączy progresję z rockiem alternatywnym (i wieloma innymi inspiracjami). Jak to wychodzi możecie zobaczyć słuchając absolutnie fenomenalnego Obcy w Obcym Kraju, choć zachęcam do zapoznania się też z resztą utworów z wydanej niedawno płyty Horyzonty. Krążek zbiera naprawdę dobre recenzje, więc o kapeli może być niedługo naprawdę głośno.

Naszego zachodniego sąsiada natomiast reprezentuje balansujący na granicy prog-rocka i prog-metalu Subsignal i absolutnie przejmująca kompozycja Marigold, będąca przez długi czas jednym z najczęściej słuchanych przeze mnie kawałków. 

I to na dziś już wszystko. Jestem ciekaw co przyniesie przyszłość, zwłaszcza, że jak wiadomo ważą się losy całego kraju. Jako chwilę oddechu od politycznego zamieszania zapraszam do obcowania z porządną (mam nadzieję) muzyką. Łapcie link do playlisty i młego słuchania:

Playlista: 15.10.2023

czwartek, 12 października 2023

Leif Edling - Playlista Tematyczna

 


Po dwóch playlistach tematycznych poświęconych muzykom power metalowym czas na zwrot o 180 stopni (choć jak przeczytacie dalej w artykule może nie aż o tyle). Dziś chciałbym przedstawić Wam krótki życiorys i twórczość jednego z wizjonerów metalu i ojca chrzestnego epic doom metalu. Panie i Panowie, przed Wam Leif Edling!

Leif przyszedł na świat 6 sierpnia 1963 roku a karierę muzyczną rozpoczął mając 16 lat w niszowym zespole Trilogy, gdzie pełnił rolę zarówno basisty jak i wokalisty. Warto wspomnieć, że projekt ten współtworzył m.in. późniejszy perkusista hard rockowego Europe.  Następnie grał w takich zespołach jak Witchcraft i Nemesis, które później przeistoczyło się w znane na całym świecie Candlemass. 

Pierwszy album zespołu, wydany w 1986 roku Epicus Doomicus Metallicus dał swą nazwę nowemu nurtowi muzycznemu, którego Candlemass do dziś jest niekwestionowanym liderem i najbardziej rozpoznawalnym wykonawcą. Sama kariera zespołu też była burzliwa i obfitowała w wiele rozstań, rozpadów, powrotów i reaktywacji. Do dzisiejszego dnia kapela ma na koncie trzynaście albumów, wśród których są tylko dobre, bardzo dobre i wybitne pozycje. Pomimo różnych zmian personalnych i stylistycznych dowodzona przez Leifa ekipa nie schodziła poniżej pewnego, narzuconego sobie poziomu.

Jak już wspomniałem, w historii Candlemass były okresy, gdy działalność zespołu z różnych przyczyn musiała być zawieszona. Nie oznacza to oczywiście, że pan Edling spędzał ten czas bezproduktywnie. Obok swojego opus magnum, mistrz epic doom metalu współtworzył co najmniej kilka zasłużonych dla szeroko pojętej sceny doomowej projektów:

W 1993 roku po pierwszym rozpadzie Candlemass sformował zespół Abstrakt Algebra, którego muzyka obecnie określana jest jako doom metal z dużymi wpływami power metalu. Wokalistą kapeli został Mats Leven, znany później m.in. ze współpracy z symfoniczno-metalowym Therionem. Niestety po wydaniu jednej płyty i braku komercyjnego sukcesu projekt upadł. Pozostała po nim jeszcze druga, niewydana płyta, którą dołączono jako bonus do następnej płyty Candlemass.

Mats Leven w roli wokalisty powrócił w kolejnym projekcie Leifa, powstałym na zgliszczach drugiej inkarnacji jego macierzystej formacji. Zespół nosił nazwę Krux i w przeciwieństwie do poprzednika, jego dyskografia zamknęła się na trzech, dobrze ocenianych przez krytykę krążkach. Wpływ na to miały kolejne burzliwe wydarzenia z historii Candlemas. Można rzec, że każdą przerwę w działalności legendy doom metalu, Leif wypełniał kolejnym albumem Krux. Jeśli chodzi o samą warstwę muzyczną, to mamy tu kontynuację pomysłów rozpoczętych na Abstrakt Algebra. 

W 2008 roku Leif Edling wydał również solowy album, zatytułowany Songs of Torment, Songs of Joy, na którym odpowiadał zarówno za wokale jak i gitary (zarówno basową jak i prowadzącą). Muzykę zawartą na tym albumie artysta określił jako minimalist organ modern doom metal" i rzeczywiście wykorzystanie kościelnych organ sprawiło, że kompozycje nabrały bardzo klimatycznego i atmosferycznego sznytu.

Za partie wokalne Leif brał się też na innym swoim projekcie The Doomsday Kingdom, gdzie funkcjonował pod jakże wymownym pseudonimem Doomfather. Głos artysty możemy usłyszeć na wydanych w 2016 roku demówkach, natomiast na jedynej wydanej jak dotąd (i raczej tak zostanie ale o tym później) płycie długogrającej funkcję wokalisty pełnił już Niklas Stalvind. Album ten zatytułowany po prostu The Doomsday Kingdom zebrał bardzo pochlebne recenzje ale jak się później okazało na kontynuację tego projektu brało po prostu czasu i przestrzeni.

W 2013 roku gdy zawieszona była działalność zarówno Kruxa jak i Candlemass (Leif zarzekał się, że już więcej nie wyda żadnej płyty pod tym szyldem), przyszedł czas na kolejny ambitny projekt. We współpracy z muzykami znanymi m.in. z Tiamat, Soen czy Evergrey powstało aktywnie działające, nagrywające i koncertujące po dziś dzień Avatarium - wg mnie mogące stawać w szranki z macierzystą formacją naszego bohatera. Zespół który w swojej muzyce obok doom metalu łączy elementy stonerowe, shoegaze'a czy psychodelii a także energicznego, melodyjnego hard rocka, mający na wokalu tak zdolna wokalistkę jak Jeannie-Anne Smith to klasa sama dla siebie i jeden z moich ulubionych wykonawców. Leif aktywnie brał udział w nagrywaniu pierwszych dwóch albumów a na dwóch kolejnych był jednym z kompozytorów. Ostatnia płyta kapeli, wydana w zeszłym roku Death Where is Your Sting była dla mnie płytą roku w kategorii doom metal (ex aeqo z Sweet Evil Sun dobrze nam znanego... Candlemass).

Bo tak, wbrew zapowiedziom, Candlemass znów nagrywa, koncertuje a za mikrofonem ma Johanna Langquista, z którym to prawie czterdzieści lat temu nagrała swoje epokowe dzieło, wspomniane na wstępie Epicus Doomicus. Tak więc cykl się zamyka a my czekamy na kolejne wybitne albumy zespołu.Żeby podsumować kilkadziesiąt lat scenicznej działalności kompozytora i basisty przygotowałem playlistę, na której znajdziecie utwory pochodzące z każdego projektu, w jaki zaangażował się Leif a także trzy występy gościnne na płytach prog-metalowego Jupiter Society. Mam nadzieję, że zawarta na nich muzyka przypadnie Wam do gustu i przyciągnie na dłużej do twórczości tak uzdolnionego muzyka. 

Stay doom!

Playlista: The Best of Leif Edling

poniedziałek, 9 października 2023

02.10-08.10.2023

 


Po okresie dominacji bardziej melodyjnego grania (przede wszystkim power metalu w ostatnich dwóch tygodniach) nadszedł czas na bardziej urozmaicone podsumowanie. Wszystko za sprawą kilku ciekawych płyt z szeroko pojętego doom metalu, które wprowadziły do moich głośników trochę więcej mroku, zadumy i refleksji.

Na początek jednak i tak będzie o power metalu, gdyż 6 października swoją premierę miała najnowsza płyta niemieckiego Iron Savior. Przyznam, że dotychczas wydane single (zwłaszcza świetne tytułowy Firestar czy In the Realm of Heavy Metal) zapowiadały bardzo udany krążek, to nie spodziewałem się, że zostanę totalnie wyrwany z butów. Przez cały weekend odtwarzałem ten album wielokrotnie i to od deski do deski, nie pomijając żadnej piosenki. Naprawdę ciężko na nim wskazać jakiś słaby numer, a poza wymienionymi wyżej singlami to najbardziej udanych zaliczyłbym jeszcze chociażby Nothing is Forever, Mask, Cloak and Sword (troszkę nietypowe spojrzenie na legendę Zorro) czy zamykający płytę Together As One. Już teraz mogę powiedieć, że obok nowych płyt Majesty i Bloodbound to murowany faworyt do powermetalowej płyty roku.

Przy tak świetnym krążku jak Firestar nieco bledną inne tworzące w tym samym gatunku zespoły, mimo, że zarówno Eunomia jak i organowa Apostolica prezentują wysoki poziom i umiejętność komponowania wpadających w ucho, szybkich i podniosłych kawałków. Jeżeli chodzi zaś o Winterstorm, tak jak pisałem tydzień temu - The Final Journey jest fajnym, dynamicznym utworem ale reszta płyty trochę rozczarowuje. 

Jedynym zespołem w ostatnim tygodniu, który w kategorii heavy/power metal dotrzymał kroku Iron Savior jest inny zasłużony, wręcz legendarny ansambl - Manowar. W zeszłym miesiącu wróciłem po dłuższej przerwie do tej epickiej, true metalowej muzyki i dzięki temu trafiłem Fighting the World, płytę klasyczną, pełną ostrych gitar, mocnej perkusji i skandowanych (najczęściej) refrenów. Utwór tytułowy był mi oczywiście już wcześniej znany ale takie perełki jak Carry On, Defender czy Black Winds, Fire and Steel również wypada znać. Polecam, bo to muzyka którą polubią zarówno fani power jak i tradycyjnego heavy metalu czy nawet hard-rocka spod znaku AC/DC.

Przechodząc na drugą stronę barykady, to anonsowanego na wstępie doom metalu. Tu przede wszystkim bardzo duże wrażenie wywarła na mnie płyta 4 10 zespołu Superlynx. Jest to dość ciekawy zespół, który ogólnie można określić jako psychodeliczny doom metal, choć czerpią inspirację zarówno ze stonera, drone'a czy shoegaze'a. Ich utwory to hipnotyzujące, nieraz ocierające się o melorecytację, równie refleksyjne jak posępne małe dzieła sztuki. Na dzisiejszej playliście znalazły się ich 4 utwory, z których na osobne wyróżnienie zasługują Heavier than Me i Sphinx. Jeżeli szukacie oryginalnego podejścia do doomowych klimatów to nie możecie przegapić tej płyty.

Inne podejście do tematu prezentuje natomiast pochodzące z Luizjany trio o znajomo brzmiącej nazwie Kadabra. W ich muzyce przeważają duszne, stonerowe klimaty, brzęczące gitary a w tle można usłyszeć klawisze stylizowane na słynne organy Hammonda. Daje to razem niesamowity efekt, utwory są hipnotyzujące ale i dynamiczne, teksty obowiązkowo okultystyczne i demonologiczne. Dzieje się dużo i z całym sercem mogę polecić Wam najnowszy krążek zespołu pt Ultra, z którego pochodzi utwór Midnight Hour dostępny na playliście.

Kolejny ciekawy zespół, to moje najnowsze odkrycie ze strony Doom Charts - fiński Orbiter, który łączy w sobie najprzeróżniejsze nurty z szeroko pojętej psychodelii. Mamy tu elementy tradycyjnego doom metalu, stoner rocka, post-rocka, rocka psychodelicznego czy nawet muzyki ambientowej. Daje to magiczną muzykę, którą podkreśla jeszcze charakterystyczny wokal Carolin Koss. Jako próbke ich możliwości podsyłam Wam utwór pt Raven Bones, który właśnie przyciągnął mnie do ich muzyki.

Z doom metalu na playliście mamy też Gothrymm z utworem Devils ale cóż, na pewno nie jest to nowość i już się o niej nieraz rozpisałem.

Pisząc ten artykuł i przygotowując do niego playlistę zauważyłem, że przez ostatni tydzień słuchałem tak naprawdę trzech gatunków muzycznych. Dwa już opisałem, pozostał jeszcze rock progresywny.

Tu tradycyjnie już dużo było niemieckiego Subsignal (świetny utwór Marigold i znany już wcześniej z singla A Room On the Edge of Forever), niemniej jednak nie ten zespół był bohaterem tygodnia.

Ten zasczytny tytuł w kategorii prog-rocka przydzielam bezapelacyjnie naszemu rodzimemu zespołowe Resoraki. Panowie twierdzą, że ich muzyka wymyka się wsystkim kwalifikacjom, że każdy z muzyków ma równy wpływ na ostateczne brzmienie i stąd mamy dużą różnorodność. Jest to jak najbardziej zaletą i naprawdę sprawia, że nawet dłuższe, ponad sześciominutowe utwory się nie nudzą. Dla mnie absolutnie najwspanialszą kompozycją na 4ej już płycie wrocławian jest Obcy w Obcym Kraju, z przejmującym tekstem i stonowaną, refleksyjną muzyką. Warto też posłuchać jakże akualnego w swojej wymowie Neo. Te dwa utwory macie na playliście a ja biorę się za dalsze zgłębianie dyskografii zespołu.

Mam też taką myśl, czy nie budzi się we mnie jakaś faza na polski prog-rock, przecież jeszcze niedawno bardzo często gościła w mych głośnikach pochodząca z Jaworzna Andareda, którą dziś reprezentuje tylko mocny, gitarowy Fałszywy Cel.

Z Polski przenieśmy się jeszcze na chwilę do Szwecji, ojczyzny The Flower Kings a także innego uznanego neo-progowego zespołu - Kaipa. Co ciekawe główny dyrygent kwiatowych królów, Roine Stolt przez długi czas był też filarem tego drugiego zespołu. Po jego odejściu Kaipa jednak nadal radzi sobie świetnie, a kilka wydanych przez nich albumów to dla mnie absolutna klasyka gatunku. W zeszłym tygodniu przypomniałem sobie płytę Sattyg, od której rozpoczęła się moja przygoda z tym zespołem i dziś chcę Wam przedstawić dwa pochodzące z niej kawałki - World of the Void (mój absolutny numer 1) i przejmujący Without Time - Beyond Time. Dla towarzystwa dorzucam też jeden utwór The Flower Kings, Mother Earth z najnowszej płyty zespołu - Look at You Know. Ciekawym doświadczeniem jest porównanie w jakich kierunkach rozeszły się drogi obu wykonawców.

Playlista miała być zróżnicowana a ostatecznie ograniczyłem się do trzech gatunków. Możecie być jednak pewni, że reprezentujący ich artyści potrafią w swojej kategorii zaprezentować coś naprawdę świeżego i wciągającego. Zapraszam do słuchania, czytania i do dyskusji. Link poniżej:

Playlista: 08.10.2023

piątek, 6 października 2023

Wrzesień 2023 - Podsumowanie Miesiąca

 


Skończyło się lato, skończył się wrzesień, przed nami weekend i złota jesień. Wybaczcie drobną próbkę poetyckiego talentu na wstępie ale pisząc czwarte z rzędu podsumowanie muzyczne odczułem dużą potrzebę niewielkiego choć urozmaicenia. Jak już informuje nas o tym tytuł artykułu, czas na podsumowanie ostatniego miesiąca w formie wyliczanki-docenianki (dobra, już nie będę rymował). A oto zespoły, którym należy się wyróżnienie, tym razem uszeregowane w zależności od ilości utworów na playliście:

1. Eclipse - za przebojowy, soczysty i mega dynamiczny hard-rock, który można śmiało nazwać duchowym kontynuatorem muzyki hair-metalowych gwiazd z L.A. Kolejny album zespołu, który nie zawodzi i w tym kontekscie jego tytuł Megalomanium nie wydaje się wcale przesadny. Eclipse ma prawo do megalomanii bo aktualnie w kategorii aor/hard rock/hair metal jest niepodzielnym władcą

2. Primal Fear - za kolejny solidny, odpowiednio ciężki i odpowiednio melodyjny album. Tym razem niemieccy power-metalowcy puszczają oko bardziej w stronę fanów Judas Priest niż Helloweenu ale czy można to nazwać wadą? Przekonajcie się sami

3. Andareda - za dwa albumy łącznie - premierowy Eksperyment Człowiek i o 12 lat starszy W pobliżu rzeczywistości. Każdy z nich ma w sobie dużo artyzmu, intelignentnych tekstów i urozmaiconej muzyki. Zespół ma zdolność pisania zarówno melancholijnych jak i podniosłych czy dynamicznie rockowych numerów. Miejmy tylko nadzieję, że na kolejną płytę nie będzie trzeba czekać aż tak długo. 

4. Candlemass - za prezentowanie wysokiego poziomu niezależnie od epoki, kontekstu historycznego i składu osobowego. Odkrywanie kolejnych pozycji w dyskografii tego jakże zasłużonego dla doom metalu zespołu to prawdziwa przyjemność. Ten miesiąc spędziłem z Death Magic Doom a następny? Kto wie...

5. Alice Cooper - za tworzenie tak energicznej i przyjemnej dla ucha muzyki pomimo 80-lat na karku. W jednym z ostatnich wywiadów (ale nie tym najsłynniejszym) muzyk stwierdził, że chce nagrywać i koncertować nawet po 90-tce. Daj mu Boże (a może Szatanie?)

6. Soen - za specyficzny, mroczny styl, dodający utworom odpowiedniej głębi i nastroju. Ktoś może zasugerować, że od kilku płyt zespół nie szuka już nowych brzmień ale po co zmieniać coś, co działa? Dla mnie Memorial to jeden z lepszych albumów w dyskografii zespołu. Dobra robota panowie!

7. Vega - za przyjemną, łatwo wpadającą w ucho gitarową muzykę. Zespół gra to co ma w duszy, nie siląc się na jakieś progresywne zapędy i eksperymenty brzmieniowe. W efekcie mamy tak fajne kawałki jak choćby mój ulubiony 33s and 45s przy którym noga sama zaczyna przytupywać do rytmu.

8. King Mountain - za bardzo udany stoner metal z niewielką domieszką doomu. Na szczególną uwagę zasługuje zwłaszcza melancholijna ballada (jeśli można to tak nazwać) Midas Touch, dzięki której zwróciłem uwagę na ten zespół.

9. The Flower Kings - za pozostanie wiernym swoim ideałom, za kolejna płytę w stylu, który fani znają i kochają, za piękną (jak zwykle), kolroową okładkę i równie bogatą w dźwięki warstwę mizyczną

10. Manowar - za bycie Manowarem. Koniec, kropka

11. Subsignal - w tym miesiącu za utwór Marigold, bardzo emocjonalny z pięknym, przejmującym tekstem. Z racji braku odpowiedniej ilości czasu reszcie utworom z najnowszej płyty niemieckich prog-rockowców nie poświęciłem odpowiedniej ilości czasu ale te kilka październikowych dni pokazuje, że w tym miesiącu na pewno to nadrobię

12. Eunomia - za kolejną, epicką podróż do świata magii i miecza. Po zakończeniu trylogii Legend of Valley Doom Mariusa Danielsena czas na nową historię, tym razem pod przewodem jego brata, Petera. Niech The Story Goes On jak najdłużej się da

13. Godthrymm - za umiejętne połączenie My Dying Bride, Candlemass i Paradise Lost z pierwszej dekady XXI wieku w jeden organizm, który pomimo tylu inspiracji dodaje też dużo od siebie. Nie zdziwi to nikogo jednak, jeśli powiem, że w zespole grają osoby związane w przeszłości z największymi tuzami sceny doom metalowej. Punkt obowiązkowy dla każdego fana gatunku i wielkie podziękowania dla jednego z czytelników bloga, który polecił mi ten zespół

Trzynaście zespołów, które były dla mnie ważne we wrześniu i trzydzieści najczęściej słuchanych w tym czasie utworów. Oto całe podsumowanie miesiąca. Czekam na Wasze refleksje i Wasze podsumowania. Poniżej link do playlisty, miłego odsłuchu!

Wrzesień 2023 


poniedziałek, 2 października 2023

25.09-01.10.2023

 

#playlisteveryday #subsignal #eclipse #primalfear #apostolica #eunomia #winterstorm #alicecooper #andareda #vega


Tak jak w filozofii Nietzschego żywioł dionizyjski rywalizuje z apollińskim, tak w mojej bibliotece pierwiastek melodyjności cały czas sciera się z ciężkością i brutalnością. Ostatnie tygodnie to jednak wyraźna dominacja tego pierwszego żywiołu. Nie inaczej wygląda dzisiejsze podsumowanie i playlista, w której przeważają power metal, melodyjny hard-rock/aor i progresywny rock. 

Zacznijmy może od tego ostatniego, gdyż to utwór prog-rockowego Subsignal - Marigold był najczęściej odtwarzaną przeze mnie kompozycją. Muszę docenić zresztą całą płytę A Poetry of Rain za jej różnorodność, są tu bowiem i refleksyjne, spokojne utwory jak i momenty bardziej gitarowe, zahaczające o metal. Prócz wspomnianego powyżej Marigold polecam też singlowy Silver (The Scheltered Garden) czy nieco bardziej skomplikowany Embers Part II: Water Wings. 

Prócz utworów niemieckiego Subsignal, na playliście znajdziecie też stałego bywalca ostatnich podsumowań, polską Andaredę, reprezentowaną zarówno przez kawałki z najnowszej płyty (Tropy, Fałszywy cel) jak i wydanej przed 12oma laty poprzedniczki (Serce smoka, Tyle w ludziach zła). Kto jeszcze nie słyszał niech nadrabia zaległości, bo jest to niezwykła, zmuszająca do myślenia i dostarczająca wielu wrażeń muzyka.

Nasz kraj godnie reprezentuje przedstawiciel dość nietypowego jak na polską scenę muzyczną gatunku - hair-metalowy June 66. Zachęcam do zapoznania się z ich najnowszym singlem Love, Love, Love, gdyż czuć tu dość duży potencjał. Zespół dopiero stawia pierwsze kroki w showbiznesie dlatego liczne odsłuchania czy to w Spotify czy na YouTube są im bardzo potrzebne. 

Alice Cooper to nazwisko, którego przedstawiać nie trzeba. Mimo mieszanych recenzji uważam jego nowy album za dzieło udane, może nie genialne ale spędziłem przy Road naprawdę dużo dobrego czasu. Utwory są melodyjne, gitarowe i w typowym dla Alice'a klimacie. 

W temacie melodyjności dużo mogą powiedzieć zespoły zaliczane do gatunku AOR (choć dla mnie to po prostu melodyjny hard-rock, często nawiązujący też do hair-metalu). W tym gronie szczególnie muszę docenić ostatnie albumy Eclipse i Vegi. Zwłascza ten pierwszy - Megalomanium pełny jest przebojowych melodii, dynamicznych rytmów i soczystych, ostrych gitar. Praktycznie każdy utwór to kandydat na wielki przebój, zwłaszcza The Hardest Part is Losing You, który nie schodził z pierwszych miejsc moich notowań przez kilka tygodni. Vega na Battlelines również radzi sobie bardzo dobrze, choć tu mamy jednak bardziej stonowane kompozycje. Niemniej jednak czy utwór tytułowy czy 33s and 45s na długo zapadają w pamięć.

Największym wygranym ostatniego tygodnia jest jednak power metal, który rok 2023 może zaliczyć do naprawdę dobrych. W samym wrześniu mieliśmy kilka istotnych premier płytowych, które można rzec, rozpanoszyły się w moich głośnikach na dobre. Jeżeli miałbym wskazać aktualnie moją ulubioną płytę będzie to druga część The Chronicles of Eunomia. Projekt dowodzony przez braci Danielsen to klasyczna metalowa opera, opowiadająca historię walki dobra ze złem i wieloma gościnnymi występami wokalistów. Mamy tu m.in. znanego z Crystal Eyes Mikalea Dahla czy śpiewającego w Derdian Ivana Gianiniego. Ktoś mógłby powiedzieć, że to "już było" ale muzyka zawarta na płycie jest wciągająca, melodyjna, szybka i bogata w symfoniczne aranżacje. Jest to w sumie styl, dzięki któremu zacząłem słuchać metalu więc nie dziwi, że po tylu latach nadal pochłania bez reszty.

W przypadku Primal Fear mamy do czynienia z solidnym albumem, mającym swoje momenty ale czuję, że wszystko jest takie bezpieczne, obliczone na zadowolenie słuchaczy. Brakuje trochę odwagi i ognia ale takie utwory jak Cancel Culture, Play a Song czy Steelmelter słucha się z przyjemnością. Inny niemiecki power metalowy zespół, który mogę polecić to The Unity, składający się z byłych muzyków choćby Gamma Ray czy Edguya. Na The Hellish Joyride mamy klasyczny euro-power, który również można by posądzić o pewną wtórność, gdyby nie lekkość i dynamika kompozycji. Słucha się tego z przyjemnością i to jest chyba najważniejsze. 

Ciekawostką może być zespół o wiele mówiącej nazwie Apostolica, który w swoim instrumentarium klawisze elektroniczne zastąpił kościelnymi organami. Brzmi znajomo? Ale to nie Powerwolf. Brak tu wilków i wampirów, choć pewien obrazoburczy erotyzm się dość mocno przewija w warstwie tekstowej. Dziś możecie posłuchać Angel of Smyrna -power metalowej galopady z fajnymi partiami organowymi. Jeśli nie razi Was łączenie religijności z erotyzmem to powinno się Wam spodobać.

Trochę mieszane uczucia budzi we mnie nowy krążek Winterstorm, przede wszystkim przez brak pewnej dynamiki. Utwory mają bardzo podobną strukturę, przeważnie jest to szybka zwrotka i wolny, chóralny, nieraz podniosły refren. W jednej czy dwóch piosenkach pewnie by mi to tak nie przeszkadzało, gdy jednak powtarza się to po raz trzeci, czwarty, piąty to cała płyta zaczyna się dłużyć. Na szczęście są też na Everfrost utwory udane i ciekawe, w tym najszybszy z nich Final Journey, który podrzucam do odsłuchu na playliście.

Dużo czasu poświęcam też ostatnio amerykańskiemu Manowar, jednej z legend heavy metalu i inspiracji dla wielu również power metalowych zespołów. W tym tygodniu z przyjemnością wróciłem do mojego ulubionego albumu z ich dyskografii - Kings of Metal. Dynamiczny utwór tytułowy, piękna ballada Heart of Steel czy agresywny Hail and Kill to klasyka gatunku. Do tego zestawu dorzucam też epicki Battle Hymn z płyty o tym samym tytule - słuchając go można mieć ciarki na plecach. Aż dziw, że w roku wydania ten album nie osiągnął aż takiej popularności jak lata później.

Na koniec dwaj osamotnieni reprezentanci doom metalu - Demon of the Deep Candlemass i Devil Godthrymm - oba nagrane w stylu tradycyjnej szkoły doomu, choć historie obu zespołów znacząco sie różnią. Ale to już hsitoria na inny artykuł.

Podsumowując, jeżeli lubicie melodyjne granie to dzisiejsza playlista pochłonie Was bez reszty. Jeśli wolicie brutalność i ciężar, cóż, zawsze warto dać szansę czemuś innemu. Jeżeli uważacie, że jakiejś ciekawej premiery z ostatnich tygodni brakuje w mojej bibliotece to dajcie znać, chętnie posłucham. A teraz tradycyjnie podaję link do playlisty;

Playlista: 01.10.2023



 

Najpopularniejsze