Do 11 listopada jeszcze kilkanaście dni a u mnie w głośnikach jakoś tak polsko się zrobiło, choć ciężko Kwiat Jabłoni czy Darię Zawiałow wiązać ze sceną narodową. Fakt jest jednak taki, że dawno nie zdarzyło mi się tak często słuchać śpiewających po polsku artystów. Obok nich oczywiście dominacja języka Shakespeara i Byrona w różnych muzycznych odsłonach. Zaczynajmy więc dzisiejsze podsumowanie.
Kwiat Jabłoni to moim zdaniem fenomen na polskiej scenie muzycznej. Rodzeństwo Sienkiewiczów gra bardzo ambitny miks folku, rocka i muzyki popularnej z bardzo inteligentnymi i zmuszającymi do myślenia tekstami. Ich albumy są różnorodne, dzięki czemu się nie nudzą nawet po n-tym przesłuchaniu. Na Pokazie slajdów obok refleksyjnego, przebojowego Domu czy Byłominęło mamy też energiczny rockowo-jazzowy Zasnąłem na trawniku czy balladowy Czarny pył. Jest to bez dwóch zdań jedna z najciekawszych płyt wydanych w tym roku przez bardziej mainstreamowych wykonawców.
Drugą taką ważna postacią jest Daria Zawiałow, której każdy z wydanych dotychczas albumów był wyraźnie różny od poprzedniego. Po inspirowanych Japonią, bardziej elektronicznych Wojnach i Nocach mamy Dziewczynę Pop, która wbrew nazwie jest jednak bardziej rockowa i słodko-gorzka w warstwie lirycznej. Świetnie widać to w dość agresywnej Bambi Sarence, dobrze wypada też pop-punkowe Złamane Serce jest OK i absolutne zaskakujące SUPRO z Taco Hemingwayem śpiewającym a nie rapującym. Takiej muzyki mógłbym słuchać na co dzień w największych rozgłośniach radiowych w kraju.
Zeszły tydzień przyniósł też bardzo ciekawe muzyczne odkrycie, które na dobre zawładnęło moimi głośnikami. Gdy przygotowywałem artykuł o nieznanych i niedocenianych zespołach glam metalowych, nie spodziewałem się, że odnajdę wśród nich taki nieoszlifowany diament. Zespół Swedish Erotica miał w sobie to wszystko, za co kochamy hair metal - uzależniające melodie i soczyste gitary. Otwierający ich debiutancki album utwór Rock'n'Roll City to prawdziwa petarda, warto też wspomnieć o trochę "quiet-riotowym" We're Wild, Young and Free, spokojniejszym Hollywood Dreams czy rytmicznym Love Me or Leave Me. Naprawdę szkoda, że ten zespół nie otrzymał swego czasu tyle uwagi i uznania na ile zasługiwał. Liczę, że ten artykuł choć trochę w tym pomoże.
W piątek swoje premiery miały też dwie ważne dla mnie płyty. Pierwsza to Spooky Actions at a Distance prog-rockowej supergrupy Pattern-Seeking Animals, pełna niesamowitych melodii, zagrywek gitarowych i refleksyjnego klimatu. Dobrze widać to w wydanym wcześniej jako singiel Window to the World (cudowny tekst) czy bardzo melodyjnym, nieco swingującym Bulletproof. To już czwarta płyta zespołu, który jak dotąd nie zawodzi.
Drugim albumem, który niedawno ujrzał światło dzienne jest Heaven Comes Down amerykańskiej legendy hair-metalowej sceny - Dokken. Muzyka zawarta na tej płycie jest już zdecydowanie inna niż w latach 80-tych, bardzie dojrzała, stonowana ale nadal charakteryzuje się melodiami, które na długo zostają w pamięci. Na pewno w tym tygodniu będę jej często sluchał. Na dobry początek na playliście macie do odsłuchu ostatni z wydanych przed premierą singli - nieco hipnotyzujący, gitarowy Over the Mountain.
Co poza tym? Tradycyjnie dużo power metalu, zwłaszcza Temperance, którego nowy album Hermitage - Daruma's Eyes Pt. 2 jest w zasadzie metalową operą i jak na operę przystało jest bogaty w aranżacje symfoniczne. Co ważne, nie mamy tu przerostu formy nad treścią. Utwory mają kopa, są szybkie i melodyjne, na duży plus też lista zaproszonych gości, znanych chociażby z Eluveitie, Faun, Trick or Treat czy Ayreona (sam wielki Arjen). Na playliście możecie znaleźć aż cztery utwory z tej płyty, więc powinniście móc wyrobić sobie na ten temat własne zdanie. Ja jestem bardzo na tak.
Bardzo fajną płytę wydał też drugi włoski zespół - Derdian. Też mamy tu klimat fantasy, czwartą część rozpoczętej przed laty sagi, natomiast muzyka jest kompaktowa, solidna i ciężka. Dobrze się tego słucha i po ostatnim utworze pozostaje niedosyt, że to już koniec.
Pozostając na Półwyspie Apeniński -gothic metalowej Lacuny Coil nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Po dość długiej przerwie wróciłem do częstszego słuchania Christiny Scabbi i jej kolegów. Płyta Comalies to od lat moje ulubione wydawnictwo zespołu, choć przyznam, że sporo słuchałem też mniej docenianej, bardziej komercyjnej Dark Adrenaline. Z obu tych albumów wybrałem po jednym utworze, z którymi możecie zapoznać się odpalając podlinkowaną poniżej playlistę.
Pozostałe zespoły, które warto w telegraficznym skrócie wymienić to prog-rockowe Lalu i Resoraki, power metalowe Iron Savior, Sonata Arctica i (łączący power z folkiem) Mago de Oz, a także psychodeliczni doomsterzy z The Answer Lies in the Black Void czy "the last but not least" The Rolling Stones z hard-rockowym Bite My Head Off.
Jak widać, dzisiejsza playlista jest adresowana bardzie do fanów melodyjnego grania ale czuję, że wraz ze zbliżającą się premierą nowego krążka Green Lung ten trend zacznie się powoli zmieniać w kierunku bardziej ponurego, listopadowego brzmienia. Tymczasem, miłego odsłuchu i czekam na komentarze!