piątek, 28 czerwca 2024

Blacks vs. Greens - Playlista Tematyczna

 


Za nami już dwa odcinki drugiego sezonu Rodu Smoka. Westeros drży w posadach, ropoczyna się bowiem najstraszniejsza w dziejach Siedmiu Królestw wojna domowa, która przejdzie do historii pod nazwą Tańca Smoków. Dwa przeciwwstawne sobie stronnictwa - czarni i zieloni już wkrótce skoczą sobie do gardeł, a wraz z nimi ich smoki. Zainspirowany tym konfliktem, postanowiłem zaprosić Was do podobnej, choć bezkrwawej rywalizacji. Przygotowałem playlistę, na której znalazły się utwory zespołów, które w nazwie mają słowa black i green. Wyszło to co najmniej ciekawie, gdyż po obu stronach udało się umieścić przeciwwstawne sobie gatunki - power metal vs stoner metal, hair metal vs prog rock. Finalnie, dzięki temu uzyskujemy dość adekwatny przekrój przez moje muzyczne zainteresowania, w którym każdy z czytelników powinien znaleźć coś dla siebie. 

Tyle tytułem wstępu..Czas na przedstawienie naszych zawodników.


CZARNI / BLACKS


Blackflow - chilijski zespół grający epicki doom metal. Czuć tu wyraźne inspiracje Candlemass ale zaznacza się też bardziej power metalowa (w amerykańskim stylu) melodyka. Utwory są majestatyczne, raz wolniejsza, raz bardziej energiczne i na długo zapadają w pamięć. Kapela na swoim koncie ma jeden album długogrający, który swego czasu dość często gościł w moich podsumowaniach a także kilka EPek, niestety trudno dziś dostępnych.

Black Swan - supergrupa, w składzie której znajdziemy muzyków znanych ze współpracy z m.in. Winger, Foreigner, Dokken czy Mr. Big z charyzmatycznym Robinem McAuleyem na wokalu. Myślę, że po tym wstępie już wiecie jakiej muzyki się spodziewać - jest energicznie, melodyjnie ale na tyle ciężko i mrocznie, że przekracza typowe aor-owe standardy. Tak debiut Shake the World jak i wydana dwa lata później kontynuacja Generation Mind spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem wśród fanów tak hard rocka jak i klasycznego heavy metalu

Lords of Black - jeden z najlepszych i najbardziej znanych przedstawicieli nowej fali power metalu. Hiszpański zespół na scenie obecny jest już od 10 lat i w tym czasie wydał sześć naprawdę solidnych, jeśli nie powiedzieć że świetnych albumów. Duża w tym zasługa dysponującego niezwykłym głosem Ronniego Romero ale i nawet najlepszy wokalista niknie przy słabych kompozycjach. A tych tutaj nie uświadczycie.

Black n' Blue - lata 80-e i eksplozja glam metalu, zwanego też nieco pogardliwie (choć po latach utraciło to swoje pejoratywne znaczenie) hair metalem. Grupa założona w Portland w 1981 roku nie zalapała się byc może do ścisłej czolówki, dla mnie zawsze jednak była jednym z ciekawszych w tym gatunku. Warto zaznaczyć, że mimo wielu przeciwności losu panowie nadal aktywnie koncertują a w 2011 roku wydali pierwszy od 1988 roku album z premierowym materiałem, do którego dość często wracam.

Black Majesty - power metalowa ekipa z Melbourne w Australii. Od momentu rozpoczęcia działalności w 2002 roku wydała 7 płyt długogrających a aktualnie pracuje nad kolejną. Jestem ciekaw efektów tej pracy, gdyż ich dotychczasowy katalog pełen jest naprawdę solidnych i zapadających w pamięć numerów.


ZIELONI / GREENS


Green Lung - zaczynamy od mocnego akcentu, gdyż jest to niezaprzeczalnie mój ulubiony stoner/doomowy zespół. Hipnotyzujące melodie, brzęczące gitary, psychodeliczny klimat i te nawiązania do okultyzmu - wszystko to ujęte w 3 wybitnych płytach i jednej solidnej, choć jeszcze pozbawionej pierwiastka boskości EPce. Kto czyta bloga, ten na pewno już miał okazję poznać tę brytyjską kapelę.

Green Carnation - zespół założony przez Tchorta i muzyków mających za sobą staż głównie w black i death metalowych składach. Początkowo muzyka grupy oscylowała wokół death/doom metalu by coraz bardziej przesuwać się w prog-rockowe rejony. Co najważniejsze, nie traciła przy tym nic ze swojej magii i emocjonalności, zwłaszcza, że duża część materiału bazuje na osobistych, nierzadko trudnych doświadczeniach lidera. Grupa aktualnie pracuje nad kontynuacją wydanej w 2020 roku Leaves of Yesteryear i sam jestem ciekaw, jaki kierunek obiorą tym razem

Greenleaf - początkowo side-project muzyków znanych z Dozer, Lowrider czy Truckfighters a od 2014 roku pełnoprawny zespół. Obracająca się w klimatach stoner i hard rockowych kapela może poszczycić się bogatą dyskografią i uznaniem na całym świecie. Ja sam zacząłem ich słuchać dopiero za sprawą albumu Echoes From A Mass z 2021 roku a aktualnie zasłuchuję w najnowszym dziele kwartetu - The Head & The Habit, o którym pewnie przeczytacie tu jeszcze nieraz

Seven Steps to the Green Door - mnogość inspiracji i łatwość wybierania z poszczególnych gatunków tego co najlepsze to znaki rozpoznawcze tej niemieckiej, prog-rockowej ekipy. I choć początkowo złożoność i różnorodność tej muzyki może być trudna do zaakceptowania (sam z tym się borykałem przez dłuższy czas), warto dać jej szansę i zanurzyć się w tym niezwykłym oceanie dźwięków

Green Yeti - greckie trio, grające ogólnie pojętą muzykę heavy psych. Co się pod tym kryje? Doom metalowy ciężar, stonerowe gitary i psychodeliczna atmosfera. Czy potrzeba Wam jakichś dokładniejszych rekomendacji? The Yeti Has Landed, więc zapraszam do odsłuchu!


To już wszyscy dzisiejsi bohaterowie. Choć post ma nieco bardziej rywalizacyjny charakter zachęcam do zapoznania się z każdym z przedstawionych powyżej zespołów, liczę. Jestem co prawda ciekaw, czy wśród czytelników mamy więcej fanów progresywno-stonerowych dźwięków czy epickiego, dynamicznego a przede wszystkim niezwykle melodyjnego grania. Pamiętajcie jednak, muzyka ma łączyć, nie dzielić. Poniżej link do playlisty - wiecie co robić :)

Playlista: Blacks & Greens

poniedziałek, 24 czerwca 2024

17.06-23.06.2024

 


Za nami kolejny muzyczny tydzień. W porównaniu z poprzednim nie był on aż tak obfitujący w premiery, natomiast dzięki temu miałem więcej czasu by dokładnie wsłuchać się w każdą nowość z ostatnich dwóch czy nawet trzech tygodni, co jak zapewne zauważycie, wpłynęło znacznie na kształt dzisiejszej playlisty.

Zacznijmy od zespołu, który w ostatnich dniach pojawia się w moim odtwarzaczu najczęściej. TOŃ to polska ekipa grająca mieszankę psychodelii, stoner/doomu z folkowymi elementami. Wychodzi im to naprawdę świetnie, utwory wdzierają się do środka głowy i nie chcą z niej wyjść przez kolejne godziny. Duży plus również za dekadenckie, momentami surrealistyczne teksty. Odwilż, Nic pomiędzy czy też mój absolutnie ulubiony ...A dom niewoli zniszcz i spal to prawdziwa poezja. 

Z przedstawicieli rodzimej sceny rockowo/metalowej polecam również grające ciężki rock w stylu lat 90-ych Konstelacje (tym razem dość przejmujący numer W Czerń) i niezwykłe odkrycie ostatniego weekendu - obracające się gdzieś na pograniczu post-metalu czy nawet doomgaze'a Traces of Nowhere, które reprezentuje urozmaicony świetną partią saksofonu utwór Voices

Progresywne dźwięki w dalszym ciągu towarzyszą mi dość często - nowe płyty IZZ i Barock Project to kawał naprawdę ciekawej, wielowarstwowej i urozmaiconej muzyki. Premiery obu albumów były dla mnie niemałym zaskoczeniem ale najważniejsze, że to co na nim znalazłem zaskoczyło mnie jak najbardziej pozytywnie.

Kolejnym gatunkiem muzycznym, któremu poświęcałem ostatnio dużo uwagi jest power metal. I choć kurz, który wznieciło nowym krażkiem włoskie Rhapsody of Fire powoli opada i dziś reprezentują ich tylko dwa utwory, to miejsce króla powoli zajmują młodsze ale równie ambitne kapele. Szwedzki New Horizon dwa lata temu wydał bardzo dobrze przyjęty debiut a dwa tygodnie temu światło dzienne ujrzała ich druga płyta - Conquerors. Nagrał ją już jednak nieco zmieniony skład, gdzie największą różnicą jest obecność Nilsa Molina w miejsce Erika Gronwalla. Muszę przyznać, że miało to przełożenie na warstwę muzyczną, która znacznie bardziej zbliżyła się do twórczości Dynazty (jednej z macierzystych formacji Nilsa). Na szczęście, rdzeń power metalowy udało się utrzymać i dzięki temu otrzymaliśmy takie killery jak Against the Odds, Messengers of the Stars czy znany już z singla King of Kings

Swój pierwszy album wydała natomiast włoska grupa Xeneris, będąca podobnie jak uwielbiane przeze mnie Alterium spadkobierczynią tradycji nieistniejącej już Kalidii. Eternal Rising to płyta solidna, znajdziemy na niej zapadające w pamięć utwory (jak choćby Before the River of Fire), jednak w porównaniu z ekipą Nicoletty wszystko to wypada nieco blado - wygładzone i dopracowane ale bez jakiegoś wewnętrznego ognia.

Udany debiut zaliczyła natomiast inna włoska ekipa - DreamGate, o czym niech zaświadczy choćby fakt, że numery pochodzące z ich pierwszego albumu pojawiają się w moich podsumowaniach już trzeci tydzień z rzędu (a czuję, że nie ostatni). 

W ten piątek miała miejsce też bardzo ważna dla mnie premiera. Elle Tea - jednososobowy projekt włoskiego multiinstrumentalisty Leonardo Trevisana wydał swój drugi album, zatytułowany The Past From Which I Ran. Generalnie czuję się nieskromnie jednym z największych popularyzatorów tej muzyki w naszym kraju (m.in. na blogu znajdziecie wywiad z Leo). Dziś też, korzystając z okazji i opierając się tylko na wartościach artystycznych - mogę śmiało polecić Wam ten krążek, jeżeli tylko kochacie tradycyjny heavy metal w stylu lat 80-tych. Już otwierający płytę utwór tytułowy mocno zapada w pamięć i zachęca do zapoznania się z kolejnymi numerami. Panie Trevisan - kawał dobrej roboty.  

Tego ognia nie brakowało za to nigdy nieodżałowanemu Quorthonowi, niezależnie od tego czy jego Bathory przewodziło pierwszej fali black metalu, czy gdy zaskakiwał świat swoimi viking metalowymi albumami. Jak już wspominałem tydzień temu, po dość dłuższej przerwie wróciłem do twórczości Bathory, zwłaszcza do albumów Blood on Ice i Hammerheart i do odsłuchu pochodzących z nich kompozycji chciałbym Was dziś zachęcić. Niech legenda Quorthona żyje nadal w naszych sercach i uszach!

Jeżeli viking metal uznamy za podgatunek folk metalu, to czy metal inspirowany muzyką country&western również? Ja jestem na tak i właśnie w tym momencie artykułu wrzucam wzmiankę o niemieckim zespole Dezperadoz. Na nowej płycie kapeli - Moonshiner, ponownie stykamy się z soczystymi ale i skocznymi, amerykańskimi dźwiękami. Utwory takie jak Evil Wayz czy Angel Share słuchają się bardzo przyjemnie i choć nie rozwalają tak, jak kiedyś robił to chociażby Rawhide, to polecam ten krążek wszystkim, szukającym w metalu czegoś nowego i nieoczywistego.

Dzisiejszy artykuł zacząłem od polskiego stoner/doomu, choć podanego w różnych, nieraz dość zaskakujących formach. Zakończę go więc też muzyką doom metalową, tylko zagraniczną. Tu przede wszystkim duże brawa dla Crypt Sermon za ich trzeci krażek - The Stygian Rose, udaną kontynuację poprzednich, świetnych albumów. Mamy tu podniosłe klimaty, marszowe rytmy, ciężką perkusję i mocny, zachrypły wokal - jednaym słowem - epic doom metal w najlepszym wydaniu. 

Inne podejście do doom metalu prezentuje amerykański REZN. Ich muzyka to psychodeliczno-stonerowe dźwięki - brzęczące gitary, hipnotyzujące melodie i nieco stłumione wokale. I choć najnowsza płyta kwartetu - Burden, nie robi na mnie aż takiego wrażenia jak dwie poprzednie, to nadal jest to kawał solidnego, ponurego grania. Na dziś polecam Wam Indigo - najciekawszy, moim zdaniem, utwór na płycie.

A na sam koniec, podobnie jak tydzień temu, utwór z najbardziej chyba klasycznego, stoner-doomowego wydawnictwa - Sleep i Holy Mountain, bez którego duża część mojej biblioteki nie miałaby szansy powstać. 

Tym niskim ukłonem w stronę jednej z legend doom metalu kończę dzisiejszy wpis. Poniżej jak zawsze macie link do playlisty, mam nadzieję, że spędzicie miło czas słuchając tych 30-u utworów. Trzymajcie się!

Playlista: 24.06.2024


piątek, 21 czerwca 2024

Wiosna 2024 - Podsumowanie Kwartału

 


Wielu z nas utożsamia chrześcijańską Noc Świętojańską z pogańską Nocą Kupały. Prawda jest jednak taka, że zwykle te "święta" dzieli kilka dni. W tym roku Noc Świętojańską obchodzimy z soboty na niedzielę (dzień przed Dniem Św. Jana) a Noc Kupały miała miejsce dokładnie wczoraj. Oznacza to jedno, na półkuli północnej zaczęło się lato a na moim blogu pojawia się podsumowanie wiosny. Zapraszam do lektury!

NAJCZĘŚCIEJ SŁUCHANY UTWÓR

Rhapsody of Fire Challenge the Wind - najnowszy album włoskiej legendy gatunku jest mroczniejszy i bardziej progresywny od swoich poprzedników. Niemniej jednak otwierający krążek utwór tytułowy ma w sobie melodię i magię żywcem zaczerpniętą z pierwszych lat działalności zespołu, ze wskazaniem na czas Dawn of Victory. Ja to kupuję i od miesiąca niemal codziennie "rzucam wyzwanie wiatru".


NAJLEPSZE ALBUMY KWARTAŁU

Patrząc na swoje statystyki z Last.fm trzy najczęściej słuchane przeze mnie albumy w tym okresie to power metal - Challenge the Wind Rhapsody of Fire, Afterlifelines Rage i Silver Romance Freedom Call. W każdym przypadku podejście do tego gatunku jest nieco inne, od progresywnej epickości, przez solidne umocowanie w tradycyjnym heavy aż po melodyjny i przebojowy, radosny power. Dowodzi to jednak tylko, że power metal ma się dobrze i nadal potrafi zaskakiwać, czy chodzi o wspomnianych wyżej weteranów sceny czy młodsze zespoły (tu warto wspomnieć Nocturnę i Unleash the Archers).

Wielbiciele melodyjnego hard rocka/glam metalu/aor-a (wrzucam to do jednego worka) też tej wiosny mogli zacierać ręce. Bardzo dobre krążki były udziałem chociażby Lee Aaron (Tattoo Me), CRUZH (The Jungle Revolution) czy FM (Old Habits Die Hard). Ostatnie trzy miesiące poświęciłem też na poszperanie wśród starszych wydawnictw - stąd na moich playlistach pojawiła się płyta Brutal Planet Alice'a Coopera czy debiut nieistniejącej już Takary.

W kategorii doom metal największe wrażenie zrobił na mnie na pewno włoski Acid Mammoth swoim intensywnie stonerowym i psychodelicznym Supersonic Megafauna Collision. I choć można zauważyć, że muzycznie jest to najbardziej "przebojowa" płyta zespołu, to nie traci nic ze swojego metalowego rdzenia. Po kilku latach przerwy dali o sobie znać weterani death/doomu z My Dying Bride. Ich najnowsze dzieło A Mortal Binding ma w sobie wszystko to, za co ich kochamy i choć może nie wyrywa z butów jak choćby Feel the Misery to nadal jest to kawał świetnej, odpowiednio melancholijnej muzyki. Mam nadzieję, że w świetle ostatnich problemów, jakie trapią grupę, nie będzie to ich ostatni krążek. Trochę z boku od doom metalu plasuje się dark/gothic metalowy Moonspell, którego dyskografię sobie dość mocno odświeżyłem, z naciskiem na wydany w 1996 roku Irreligious. Bardzo dużo dobrych albumów wydali też rodzimi przedstawiciele doom metalu, przede wszystkim specjalizujący się w długich formach i poetyckich tekstach Tet (self-tittled album) i mieszający stoner/doom z progresywnym folkiem i psychodelą TOŃ (kapitalne Korzenie), a to tylko wierzchołek góry lodowej.

Skoro już pojawił się temat folku, to warto wspomnieć o bardzo dobrych albumach farerskiego Tyr (Battle Ballads) i zaskakująco (biorąc pod uwagę poprzednie wydawnictwa) udanym Rankarumpu fińskich weteranów gatunku z Korpiklaani.

Rock progresywny przez pewien czas był nieco na pograniczu moich muzycznych zainteresowań - czy to z powodu mnogości dobrych wydawnictw z innych gatunków czy braku czasu by się odpowiednio w prog-rockowych albumach rozsmakować. Miesięczne zwolnienie lekarskie, na które niestety zostałem zesłany sprawiło, że brak czasu przestał być problemem a ja zacząłem ponownie odkrywać niezwykłe dźwięki, jakimi raczyli mnie chociażby francuski Unleash the Tapir (polecam każdemu fanowi prog rocka czy prog-metalu) i włoski Barock Project, którego nowy krążek bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. 

Spoza kręgu moich standardowych zainteresowań, nie mogę nie wspomnieć o nowym krążku PAIN. Na co dzień nie jestem wielkim fanem industrialnych dźwięków, ale do muzyki pana Tagtgrena zawsze chętnie wracam. Cieszy więc, że po naprawdę długiej przerwie, jego side-project ponownie nagrywa i jest w stanie utrzymać formę z chociażby Dancing with the Dead.


NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIE

Częściowo uchyliłem już rąbka tajemnicy w poprzedniej sekcji, ale tak się jakoś złożyło, że w ostatnich trzech miesiącach najbardziej zaskakiwały mnie powroty kilku kapel, które swego czasu były dla mnie dość ważne. Tak jak w przypadku wspomnianego powyżej PAIN, warto też wspomnieć o progresywnych death metalowcach z In Vain (płyta Solemn wydana po 6 latach od poprzedniczki) czy Barock Project (Time Voyager i 5 lat od czasu Seven Seas). Co ważne, są to zaskoczenia jak najbardziej pozytywne i trzeba z tego się cieszyć.


NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE

Trudno tu wskazać konkretne, jakieś wielkie rozczarowanie. Może dlatego, że nie wychodziłem zbytnio poza swoją muzyczną bańkę, którą dość subiektywnie uważam za pojemną (połączyłby ktoś power z doom metalem, glam metal z prog rockiem?). Mam jednak pewne wymagania wobec zespołów, których słucham od lat i tak się akurat składa, że niektórzy, zwłaszcza powermetalowcy swoimi nowymi singlami nie do końca potrafili mnie przekonać. Mówię tu głównie o Powerwolfie i HammerFallu, których odpowiednio 1589 i Hail to the King nie były może kiepskie, ale po zespołach tej klasy spodziewałem się czegoś więcej. Na szczęście w przypadku obu kapel, drugie z kolei single z ich najnowszych płyt okazały się dużo ciekawsze i poprawiły to niezbyt dobre pierwsze wrażenie. Mam nadzieję, że pełne albumy pójdą raczej w tym drugim kierunku ale panowie, pamiętajcie, mam Was na oku!


NAJWIĘKSZE ODKRYCIA

Tym razem sekcję z największymi odkryciami podzieliłbym gatunkowo na dwie grupy. Pierwsza to wspomniani już w poprzednich akapitach stoner/doomowcy - przede wszystkim poetyckie Tet i niezwykle łącząca psychodelię z elementami folkowymi TOŃ. Druga grupa to natomiast przedstawiciele sceny New Wave of Traditional Heavy Metal - Dolmen Gate i Grand Magus (choć tu mamy też elementy stoner/doomowe). Cechą łączące te dwa zespoły jest duży nacisk na epickie brzmienie i klimat pulpowego fantasy - czyli taki, jaki uwielbiam. Z tego podziału wybija się tylko Unleash the Tapir, francuski zespół, który pomimo może nie do końca poważnej nazwy, gra jak najbardziej poważnie i z niezwykłym artyzmem, łącząc w swoim prog-rocku wpływy z naprawdę wielu nieraz skrajnych źródeł. Pozycja dla każdego miłośnika progresywnnych brzmień.


OCZEKIWANIA NA PRZYSZŁOŚĆ

Z ostatnich trzech miesięcy, czerwiec obfituje w najwięcej ciekawych premier. A co przyniesie nam przyszłość? Sprawdźmy na co warto czekać:

Kissin' Dynamite - Back with a Bang - 05.07

Duel - Breakfast with Death - 05.07

Axxis - Coming Home - 12.07

Powerwolf Wake up the Wicked - 12.07

HammerFall Avenge the Fallen - 09.08

Bonsai Kitten - tbd - 30.08

Nightwish Yesterwynde - 20.09

Alunah Fever Dreams - 20.09


PODSUMOWANIE

Trzy miesiące wiosny zamknięte zostały w liczącą 40 kompozycji playlistę, do zapoznania się z którą serdecznie zapraszam. Zachęcam też do dzielenia się (tu lub na FB) swoimi wiosennymi podsumowaniami. A na nadchodzące lato życzę Wam dużo słońca i odpoczynku przy dźwiękach najlepszej pod słońcem (pleonazm!) muzyki. Czuwajcie!

Playlista: IV, V, VI 2024

poniedziałek, 17 czerwca 2024

10.06-16.06.2024

 


Jeżeli ktoś zapytałby mnie, jak w skrócie określiłbym mój ostatni, muzyczny tydzień, odparłbym tak - 4 razy "P", ponieważ przez większość czasu słuchałem odpowiednio - power metalu, progresywnego rocka, polskiego rocka i metalu a także psychodelii różnej maści. W tym duchu i w tej kolejności poprowadzimy też dzisiejsze podsumowanie. 

Tak więc zacznijmy od power metalu, a właściwie włoskiego power metalu, gdyż wszyscy przedstawiciele tego gatunku na dzisiejszej playliście pochodzą z Półwyspu Apenińskiego. Są to zarówno legendarne już Rhapsody of Fire, którego najnowszy album Challenge the Wind uważam za jeden z albumów roku jak i debiutanci z DreamGate, którzy zasługują na uwagę swoim solidnym i melodyjnym graniem. Tercet włoskich powermetalowców uzupełnia nieaktywna już ekipa Luca Turilli's Rhapsody, tym razem utworem ze swojego drugiego albumu. Warto posłuchać i jednej i drugiej wersji Rhapsody i zastanowić się, jak twórczość zespołu wyglądałaby dziś , gdyby artystyczne drogi Alexa i Luci nie rozeszły się w 2011 roku.

W przypadku progresji wyróżniamy prog-rock i prog-metal. W tej pierwszej kategorii największe zaskoczenie, pozytywne oczywiście zrobiło na mnie amerykańskie IZZ.  Szczerze mówiąc, umknęła mi gdzieś informacja, że formacja przygotowuje nowy album a udostępniane ostatnio pojedyncze (pozaalbumowe jak się okazało) single nie przemawiały do mnie zupełnie. Na szczęście Collapse the Wave okazało się płytą wybitną, pełną artyzmu i niesamowicie konstruowanych melodii. Po pierwszym odsłuchu już miałem swoje 2-3 ulubione kompozycje a każdy kolejny muzyczny seans jeszcze bardziej wciągał mnie w świat tego symfonicznego progu. Album naprawdę świetny i mocny kandydat do prog-rockowej płyty roku. 

Tak jak ten tydzień należał do IZZ, tak bohaterem dwóch poprzednich był włoski Barock Project, który dziś reprezentowany jest przez jeden utwór, bogaty w folkowo-szantowe aranżacje The Lost Ship Tavern. 

Cechy rocka progresywnego na różnych etapach swojej kariery prezentował również Queen, choć umieszczony na playliście Headlong (z ostatniej wydanej za życia Freddy'ego Mercury'ego płyty Innuendo) to być może jeden z najostrzejszych utworów w dorobku zespołu a także jeden z moich ulubionych. Mimo postępu choroby głos frontmana tnie ostro jak nigdy a gitara Bryana Maya przyprawia o ciarki. Jest moc!

Teraz czas na metal progresywny a tu króluje niepodzielnie jeden z najbardziej znanych zespołów - szwedzki Evergrey. Najnowszy album kwintetu zatytułowany Theories of Emptiness ma w sobie to wszystko, za co kochamy ich muzykę. Jest i odpowiedni ciężar, i mroczny klimat, podkreślony szczególnie gościnnym udziałem Jonasa Renkse w kapitalnym Cold Dreams jak i przede wszystkim ambitne kompozycje, które mimo nieraz piosenkowej struktury pozwalają na delektowanie się różnymi artystycznymi smaczkami. Oprócz wspomnianego powyżej Cold Dreams na dzisiejszej plejce możecie zapoznać się z dwoma innymi ciekawymi kompozycjami - Falling From the Sun i Our Way Through Silence.

Swoistym bridge'em między progresją a polską muzyką może być na pewno lubelska Budka Suflera, zespół przez wszystkich znany, przez jednych kochany a innych, cóż, mało lubiany, zwłaszcza za zwrot w kierunku pop-rocka dokonany pod koniec XX wieku. A przecież jest to kapela, która wraz z SBB wprowadzała rock progresywny na polską ziemię, w niektórych momentach zbliżając się do hard rocka czy rocka gotyckiego. Ja w ostatnim tygodniu zasłuchiwałem się w wydanej w 1980 roku płycie Ona Przyszła Prosto z Chmur, nagranej z Romualdem Czystawem na wokalu. Można powiedzieć, że krążek ten zamyka pierwszy, typowo progresywny okres działalności zespołu. Mamy na nim dużo inspiracji muzyką elektroniczną ale jest i saksofon, gitara Jana Borysewicza - słowem niezły misz-masz który broni się jednak jakością utworów. Chciałbym zwrócić Waszą uwagę na zapomniany w sumie Sekret z pięknym tekstem Andrzeja Mogielnickiego, który świetnie poradził sobie zastępując piszącego dotychczas dla Budki poetę Adama Sikorskiego

Najwięcej utworów na dzisiejszej playliście należy natomiast do innego rodzimego zespołu - warszawskie Konstelacje swój drugi album Zenit wydawały trochę na zasadzie powieście w odcinkach. W styczniu 2023 ukazał się pierwszy zapowiadający go singiel i tak co jakiś czas pojawiały się kolejne, łącznie aż 9 z 12 zawartych na płycie kompozycji. Ciekawa taktyka ale nic muzykom zarzucić nie można, gdyż każdy z tych singli stał na wysokim poziomie i rozbudzał apetyt na kolejne. Ja na dziś mam dla Was aż 5 utworów - rockowych z lekkim posmakiem elektroniki, zaskakujących wstawkami rapowanymi lub growlingiem a przede wszystkim pełnych przeróżnych, silnych emocji. Podsumowując, jest to album, przy którym nie sposób się nudzić i gorąco zachęcam do odsłuchu całości, nie tylko tych kilku wybranych przeze mnie piosenek.

Pora na najciekawszy chyba debiut tego roku. W TONi łączą się ze sobą różnorakie muzyczne osobowości i ma to niewątpliwie przełożenie na tworzoną przez zespół muzykę. Jest tu i psychodeliczny mrok i folkowa nastrojowości, są elementy progresywne i stonerowe. Już pierwsze single wypuszczone przez zespół brzmiały nader obiecująco ale pełny album Korzenie to,  nie boję się użyć tego określenia - rozpierdol, który tak dobitnie wyśpiewuje w kapitalnym ...A Dom Niewoli Zniszcz i Spal. Jest to płyta, którą musicie przesłuchać, i to nie raz!

Elementy psychodelii znajdą się i w space rockowym Piglet DDeep Forest, o którym pisałem wczoraj na FB. Eteryczna muzyka i teksty na temat fizyki jądrowej to kosmiczne połączenie. Zachęcam do zapoznania się z ich twórczością, zwłaszcza jeżeli szukacie nowych brzmień.

I tu znowu tworzy nam się pewne tematyczne połączenie z innymi, niepolskimi już wykonawcami szeroko pojętej psychodelii. Szeroko pojętej, gdyż znajdziecie tu i epic doomowy Crypt Sermon (nowy album daje radę) i stoner/doomowe Sons of Arrakis, którego pierwszy album bym swego czasu płytą miesiąca Doom Charts a kontynuacja jest chyba nawet lepsza. Najważniejszy w tej grupie jest jednak Sleep - legenda stoner/doomu, której do tej pory jakoś unikałem. W końcu nadszedł jednak ten moment że odpaliłem Sleep's Holy Mountain i przepadłem, za co głównie odpowiada utwór tytułowy, który wrzucam na playlistę. 

Na koniec jedyny utwór, który nie pasuje do wspomnianego na początku wzorca, gdzie bowiem do viking metalowego Bathory wstawić P? Może powiem po prostu, że po kilku latach przerwy zatęskniłem za nordycką magią, jaką epatuje moja ulubiona płyta zespołu - Blood On Ice, cię próżno szukać black metalowych korzeni, jest za to dużo tradycyjnego heavy metalu folkowym antruażu. A moim ulubionym kawałkiem z tej płyty jest dynamiczne i bardzo melodyjne Gods of Thunder, of Wind and The Rain

I to już wszystko na dziś - 4xP + Bathory, jeśli chcemy to zapisać w formie równania. Mam nadzieję, że taka muzyczna matematyka przypadnie Wam do gustu i że podzielicie się też swoimi podsumowaniami tygodnia. Poniżej link do playlisty. Miłego dnia!

Playlista: 16.06.2024


piątek, 14 czerwca 2024

Muzyczna Mapa Świata - Reszta Europy

 


Zgodnie z daną Wam obietnicą poszperałem nieco we własnej bibliotece, jak i na stronach zajmujących się katalogowaniem muzyki, by wrócić z drugą częścią Muzycznej Mapy Europy - tym razem poświęconym krajom nienależącym do UE. Wybór dzisiejszego dnia jako daty publikacji tego artykułu jest nieprzypadkowy. Poprzedni post pojawił się w trakcie trwania Eurowizji, dziś natomiast zaczyna się Euro 2024 - czy jest lepszy termin by odrywając się na chwilę od meczów, poświęcić kilka minut na odsłuch muzyki pochodzącej z kraju, którego zmagania właśnie oglądaliśmy? 

Żeby zachować wierność geograficznym zasadom, do dzisiejszego zestawienia wybrałem kraje, które w całości lub częściowo leżą na Starym Kontynencie. Stąd m.in. obecność Kazachstanu czy Turcji, która choć tylko skrawkiem zahacza o Europę, przez setki lat wywierała bardzo duży wpływ na całe południowo-wschodnie rejony kontynentu. Pojawia się też przedstawiciel Kosowa, które choć nie jest uznawane przez wszystkie kraje na świecie, to jednak nasz rząd 26 lutego 2008 roku uznał niepodległość tego najmłodszego z państw bałkańskich.

Podobnie jak w przypadku pierwszej części muzycznej mapy, starałem się by wybór wykonawców był z jednej strony zróżnicowany ale też odpowiadał po części moim własnym muzycznym zainteresowaniom i sympatiom. Zakładam, że pewne wybory będą nieoczywiste, jak choćby obecność black metalu w Andorze a nie w Norwegii ale główną ideą tego bloga, jest wspólne odkrywanie wartościowej a niekoniecznie dobrze znanej muzyki. 

Tak więc, na dzisiejszej playliście znajdziecie przedstawicieli tak power/symphonic metalu jak rocka progresywnego, sludge'a i doomu, hard rocka czy folk/viking/black metalu. Pojawi się nawet nu metal i rock gotycki - liczę, że wśród tylu różnych stylów znajdziecie coś co wciągnie Was na dłużej.

A teraz, żeby już nie przedłużać, i zdążyć przed meczem otwarcia, przedstawiam Wam listę naszych dzisiejszych bohaterów:

Albania - Thunder Way - power/speed metal

Andora - Dilaghran - black metal/dungeon synth

Białoruś - Dymna Lotva - doom/folk/post-metal

Bośnia i Hercegowina - Divlje Jagode - hard rock/heavy metal

Czarnogóra - Dvoeverie - gothic rock

Islandia - Power Paladin - power metal

Kazachstan - Holy Dragons - power metal

Kosowo - Frisson - death/doom metal 

Liechtenstein - Elis - symphonic metal

Macedonia Północna - Khara - instrumental post-rock

Mołdawia - Infected Rain - nu metal

Monako - Edhels - neo-prog

Norwegia - Green Carnation - prog-metal

Rosja - Imperial Age - symphonic power metal

San Marino - Alessandro Arzilli - progressive metal

Serbia - Alogia - prog/power metal

Szwajcaria - Crystal Ball - melodic metal

Turcja - Black Tooth - southern/sludge metal

Ukraina - Semargl - black metal/edm

Wielka Brytania - Big Big Train - prog-rock

Wahałem się nad dołączeniem do zestawienia kogoś z Watykanu, ale jedyne co przychodziło mi do głowy to JP2 śpiewający Barkę - pozwoliłem więc sobie pominąć ten najmniejszy na świecie kraj. A swoją barkę niech każdy zostawi tam gdzie chce. 

Poniżej tradycyjnie link do playlisty z wymienionymi w artykule utworami. Miłego odsłuchu. Dajcie też znać, jeśli chcielibyście polecić mi ciekawy zespół z jednego z tych krajów, zwłaszcza mniej znanego na rockowo-metalowej mapie świata. A co do Euro - niech wygra najlepszy!

Playlista: Musical World Atlas - The Rest of Europe


poniedziałek, 10 czerwca 2024

03.06.-09.06.2024

 


Dzisiejsze podsumowanie to taki miks - trochę powera, trochę progresji, nowe single i klasyka, ekipy z wieloletnim stażem i debiutanci. Na szczęście, pomimo takiej mieszanki, jest coś co łączy te wszystkie 30 utworów - wysoka jakość. Mam nadzieję, że po lekturze artykułu i odsłuchu playlisty przyznacie mi rację. A więc zaczynamy.

Nie dziwi na pewno obecność w tym zestawieniu Rhapsody of Fire w liczbie aż pięciu utworów. Challenge the Wind, czternasty album włoskiej legendy symfonicznego power metalu jest niemalże bezbłędny. To tak jakby wziąć najlepsze elementy z poprzednim albumów (czy to pierwsza Symphony czy mocno gitarowe Frozen Tears of Angels), wzmocnić świetnym wokalem Giacomo Voliego i przepuścić przez prog-metalowy filtr trójki muzyków, znających się z czasów progresywnej Sinestesii (mowa o gitarzyście, basiście i perkusiście). Nad wszystkim czuwa Alex Staropoli, na którego barkach spoczywa kontynuowanie dziedzictwa RoF. Jak widać jest to misja, z której wywiązuje się naprawdę dobrze. Niestety, drugi z niegdysiejszych filarów zespołu, wirtuoz gitary Luca Turilli zrezygnował z kontynuacji swojej wersji zespołu i jak się potem okazało, z ogólnie pojętego metalu. A szkoda, bo choć jego wariacja nt Rhapsody mniej mi się podobała, to nie sposób jej odmówić oryginalności i charakteru, mimo momentami bardzo pretensjonalnych tekstów czy nadmiernego atakowania słuchacza elementami symfonicznymi. Po Luca Turilli's Rhapsody pozostały dwie płyty, do których czasem wracam a na dzisiejszą playlistę, trochę tak dla przekory i celem porównania, wrzucam utwór tytułowy z ich pierwszego longplaya - Ascending to Infinity.

Udany debiut zaliczył inny włoski power metalowy band, pochodzący z Piacenzy DreamGate. Mamy tu tradycyjny włoski symfoniczny power, zagrany z sercem i charakterem. Już otwierający płytę Sun King wciąga od pierwszego odsłuchu a kolejne utwory potrafią utrzymać zainteresowanie zawartą na krążku muzyką. Jeżeli kochacie ten rodzaj muzyki to warto zainteresować się tym zespołem.

Warte odnotowania są też dwa nowe single zespołów dość często klasyfikowanych jako power metalowe. O ile jednak druga zapowiedź nowego albumu szwedzkiego HammerFall - The End Justifies to powerowa galopada pełną gębą, tak niemiecki Axxis w zapowiadającym krążek o tym samym tytule Coming Home trzyma się bardziej swoich hard-rockowych korzeni. Oba numery jednak wpadają w ucho i warto czekać na nadchodzące premiery.  

Wielbiciele epickiej a niekoniecznie power metalowej muzyki niech zerkną na dwa utwory bardziej stonerowego Grand Magus. Płyta Triumph and Power pełna jest podniosłych, metalowych hymnów, jak choćby The Hammer Will Bite. 

Podobnie jak w przypadku power metalu, najmocniej reprezentowanym na playliście przedstawicielem rocka progresywnego jest ekipa z Italii. Mowa o Barock Project, który niedawno wydał swój najnowszy album, zatytułowany Time Voyager. Generalnie miałem z tym zespołem pewien problem. Tak jak ich wydany w 2017 roku Detachment z miejsca stał się jedną z moich ulubionych płyt, tak zarówno poprzedzające go Skyline i Seven Seas z 2019 roku mimo kilku podejść nie trafiały do mnie. Ciekawe byłem co przyniesie najnowsze dzieło Włochów i szczerze, nie zawiodłem się. Mamy tu prawdziwy progresywny rock, ograniczony tylko wyobraźnią muzyków. Są elementy symfoniczne, folkowe a nawet tawerniane, jest i ostrzejsza i bardziej subtelna gitara, są intrygujące melodie a przede wszystkim jest tez dużo instrumentalnych popisów i smaczków, dzięki którym odsłuch tej płyty to prawdziwa przyjemność. Ten krążek tak mi się spodobał że rozbudził apetyt na więcej i powoli zaczynam się skłaniać, by wspomnianym wyżej dwóm albumom dać jeszcze kolejną szansę. A nuż?

Dużo emocji wzbudza też muzyka zawarta na debiucie projektu Francesco and The Black Swans, choć tu mamy raczej do czynienia z melancholią, rezygnacją czy nawet rozpaczą. W warstwie tekstowej La Vie en Rose jest trudna w odbiorze poprzez swój ładunek emocjonalny, trudno się jednak dziwić gdyż tytułowemu Francesco w pracy nad krążkiem wspierali muzycy znani ze współpracy z takimi tuzami onirycznych klimatów jak Alcest. Mimo tej całej bezsiły jaka może przebijać się przez muzykę grupy, jest to niezwykła podróż do głębi własnej duszy i chciałbym żebyście spróbowali wybrać się w nią, naprawdę warto 

Klimaty i tematyka fantasy bliskie są natomiast innemu prog-rockowemy zespołowi. Mowa o Azure, o których najnowszym albumie Fym pisałem już tu nie raz. Jeżeli nie daliście jeszcze szansy tej płycie to ruszcie śmiało nadrabiać zaległości. Ja ze swej strony wrzucam na playlistę utwór tytułowy - od czegoś trzeba zacząć.

Kolejnego zespołu nie trzeba przedstawiać. Evergrey to prog -metalowa firma, wydająca właśnie swój czternasty album. Theories of Emptiness zbiera wszędzie świetne recenzje i ja muszę się z nimi zgodzić. Kawał dobrej roboty! 

W tym tygodniu jak się okazuje nie mam nic ciekawego dla miłośników doom metalu (może poza stonerowym Grand Magus). Myślę jednak, że album Irreligious portugalskiego Moonspell mógłby Was zainteresować. Na tym krążku metal gotycki łączy się z symfonią i deathowymj growlami. W konsekwencji uzyskujemy dość groteskowy, momentami piekielny klimat, który w sam raz nadaje się na odsłuch w ciemnym pokoju, będąc samemu w domu. O tym jak polubiłem Moonspella i w szczególności Irreligious niech powie Wam obecność aż czterech kompozycji zespołu w dzisiejszym podsumowaniu. 

Na sam koniec najlżejsze i najłatwiej wpadające w ucho brzmienia. Szwedzki Nestor i polski ZanderHaus - dwie grupy, które zaczęły karierę w latach 90-ych, ale pierwsza z nich dopiero od niedawna funkcjonuję w szerszej świadomości słuchaczy a druga błysnęła około 93 roku i powoli gasła, zostawiając po sobie taką perełkę jak niezwykle amerykański Fantom.

I to już wszystko. Mam nadzieję, że nie przynudzałem i muzyka, z którą dziś do Was przychodzę będzie, co prawda zmieszana ale mimo wszystko na naprawdę wysokim poziomie.

piątek, 7 czerwca 2024

Felipe Machado Franco - Playlista Tematyczna


 Kontynuujemy serię artykułów poświęconych twórcom okładek do płyt. Dziś naszym bohaterem jest kolumbijski grafik i ilustrator a także muzyk Felipe Machado Franco.

Felipe urodził się w 1979 roku i mieszka w Bogocie, stolicy Kolumbii. W 2003 roku ukończył studia na kierunku sztuki wizualne, następnie kontynuował naukę w Concept Design Academy w Pasadenie. Początkowo zdobywał doświadczenie we współpracy między innymi z Lukas Film a w 2006 roku przygotował swoją pierwszą okładkę płyty muzycznej. Był to album Mystica niemieckiego artysty rockowego i  metalowego - Axela Rudiego Pela. Od tego czasu przygotowywał całkowicie lub współpracował przy projektach kilkuset albumów muzycznych. Wśród nich znajdziemy tak rozpoznawalne nazwy w świecie heavy, power, symphonic metalu jak Blind Guardian, Iron Savior czy Rhapsody of Fire jak i mnóstwo młodych, mniej znanych zespołów, zwłaszcza z obszaru Ameryki Łacińskiej. W swoim portfolio Felipe ma również współpracę z cięższymi pod gatunkami muzyki metalowej – melodeath, metalcore czy nawet doom metal (świetna płyta Moons & Mushrooms zespołu Lake of Tears).

Oprócz działalności graficznej Felipe Machado Franco jest też również muzykiem (gitara basowa) i wokalistą. Udzielał się, bądź udziela nadal w takich kolumbijskich heavy metalowych kapelach jak Harmitage, Thunderblast czy Sidereal ale najbardziej znany jest jego heavy/power metalowy band Vorpal Nomad, którego jedyny (niestety) album Hyperborea został przez wielu uznany za bardziej wierny tradycyjnemu stylowi Iron Savior niż współczesne mu dokonania ekipy Pieta Sielcka.

Tradycyjnie w przypadku artykułów tematycznych przygotowałem dla Was playlistę, na której znajdziecie po jednej, najbardziej znanej lub lubianej (lub personalnie mojej ulubionej) piosence z każdego albumu, za którego oprawę graficzną odpowiadał nasz dzisiejszy bohater. Mam nadzieję, że wśród tych ponad 15h muzyki odnajdziecie jakieś muzyczne perełki. Tego Wam życzę z całego serca a korzystając z okazji życzę też udanego weekendu. Hail!

poniedziałek, 3 czerwca 2024

27.05-02.06.2024

 


Zanim na dobre wciągnąłem się w świat muzyki rockowej i metalowej moją największą pasją była literatura, głównie fantasy i s-f. Przełomem było dla mnie odkrycie twórczości Rhapsody of Fire, w której symfoniczny power metal idealnie komponuje się z fantastycznymi wątkami. Od tego momentu muzyka zaczęła odgrywać w moim życiu coraz większą rolę. W tym tygodniu mój ulubiony zespół wydał nowy album i generalnie, dzisiejsze podsumowanie upłynie nam właśnie pod znakiem epickiej, inspirowanej fantasy muzyki.

Rzadko, a w zasadzie chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by na mojej tygodniowej playliście znalazło się aż 8 utworów jednego zespołu. Cóż, Rhapsody of Fire to kapela dla mnie wyjątkowa, bez niej nie rozpocząłbym swojej przygody z metalem. Każdą ich płytę (w różnych inkarnacjach) kocham. lubię lub szanuję. Nie inaczej rzecz się ma z najnowszym dziełem ekipy Alexa Staropoli. Challenge the Wind pokazuje mroczniejsze, bardziej progresywne oblicze zespołu, nie tracąc przy tym nic ze swojej magii. To jednak, co rzuca się w oczy (a w zasadzie uszy) to fakt, że część utworów to nie jest prosty, łatwo wpadający w ucho power metal. Niektóre z nich potrzebują nieco więcej czasu by się wbić do głowy ale gdy to się już uda to naprawdę ciężko je z niej wyrzucić. Ale cóż, czy byśmy chcieli to zrobić? Jeśli miałbym podać swoich faworytów to prócz znanych już z singli utworu tytułowego, Brave New Hope czy Diamond Claws, na szczególną uwagę zasługują klimatyczny Whispers of Doom czy nieco szalony, pełny chórów i growlingu Black Wizard. Podsumowując, to płyta, którą cały czas się odkrywa, zaskakująca, nieszablonowa i przede wszystkim, bardzo emocjonująca. Zapraszam więc Was na wspólną przygodę z trzecią częścią sagi o Imperium Nephilimów.

Ostatnie tygodnie są bardzo dobre dla fanów power metalu. Dwie inne płyty, które dziś zasłużyły na miejsce na playliście to Silver Romance Freedom Call i Phantoma Unleash the Archers - obie niestroniące od brzmienia syntezatorów i klawiszy, w umiejętny sposób łączące je z power metalową dynamiką. 

Kolejne epickie wydawnictwo, które chciałbym wyróżnić to Triumph and Power szwedzkiego Grand Magus. W twórczości tej kapeli elementy klasycznego heavy metalu łączą sie z doom metalem spod znaku Candlemass i Black Sabbath. W wyniku tej fuzji gatunków otrzymujemy rytmiczne, podniosłe i niesamowicie melodyjne kompozycje, przenoszące nas w dawno zapomniane, barbarzyńskie czasy. Muzyka w sam raz pod pokazy grup rekonstrukcyjnych. 

Jeżeli zahaczyliśmy już o doom metal, chciałbym wspomnieć o dwóch rodzimych kapelach. Stoner/doomowy Spaceslug pojawiał się już w podsumowaniach za sprawą najnowszego krążku Out of the Water. Jak widać, Wrocławianie dobrze znoszą próbę czasu, gdyż absolutnie najlepszy na płycie Delusions po raz kolejny utrzymuje się na liście. W tym tygodniu dwa utwory reprezentują natomiast TOŃ - jeden z najciekawszych i najoryginalniejszych składów na polskiej scenie metalowej. Ich połączenie elementów folkowych ze stoner/doomowymi i progresywnymi zapędami sprawdza się znakomicie. Prócz regularnie ostatnio goszczących u mnie Lasu, Głazu, Ćmy możecie zapoznać się też z najnowszym singlem zatytułowanym Wdech/Wydech. 

Mroczną muzykę znaleźć też możemy na albumach portugalskiego Moonspell. Nic dziwnego, że przywykło się określać ich mianem dark metalu. W ostatnich tygodniach dość często mieliście okazję spotkać ich na moich playlistach. Nie inaczej jest dziś, gdy proponuję Wam utwory Opium z krążka Irreligious (który coraz bardziej mnie do siebie przekonuje) i absolutnie moja ulubioną Dominę z Extinct.

Inspiracje fantastyką, jak się okazuje, to nie tylko domena power czy doom metalu. Brytyjskie Azure prezentuje nam wysokiej klasy rock progresywny utrzymany w klimatach fantasy. Fym to ich trzeci, najbardziej rozbudowany i zróżnicowany stylistycznie album, gdzie obok technicznie zaawansowanych progresywnych zagrywek znajdziecie inspiracje muzyką kabaretową czy nawet dyskotekową. Warto zanurzyć się w ten magiczny świat, choć jak wspominałem juz tydzień temu, czasem trzeba poświęcić nieco więcej czasu, by w pełni docenić jego kunszt. Mam nadzieję, że każda z trzech kompozycji, jakie znajdziecie na dzisiejszej playliście pozwoli Wam przybliżyć się do tego celu. 

Bardzo ciekawą i intrygującą płytą, na jaką natknąłem się w sumie dość przypadkowo, jest La Vie en Rose francuskiego projektu Francesco and the Black Swans. Teksty dotykające różnych problemów pojedynczego człowieka, czy całego społeczeństwa, muzyka balansująca między progresją a psychodelą a do tego niezwykle sugestywna okładka. Można powiedzieć, że odsłuch tego albumu to prawdziwie synestetyczne doznanie. Czuję, że najbliższy tydzień dość często będę spędzał z tym albumem, natomiast dziś zostawiam Wam bardzo przejmujący utwór Mother.

Na koniec czas może na coś lżejszego, tak gatunkowo jak i tematycznie. Szwedzki Nestor pełnymi garściami czerpie z tradycji melodyjnego hard rocka lat 80-ych czy nawet amerykańskiego glam metalu. W piątek premierę miała ich najnowsza płyta Teenage Rebel, z miejsca okrzyknięta przez wielu jednym z najlepszych aor-owych krążków roku. Jest w tym sporo racji, ponieważ muzyka, jaką panowie prezentują jest melodyjna, dynamiczna i bardzo łatwo wpadająca w ucho. Gitary są soczyste, perkusja donośna a wokal z odpowiednią chrypką. Polecam każdemu fanowi gatunku, i nie tylko.

O ZanderHaus wspominałem już w zeszłym tygodniu i teraz też zachęcam do zapoznania się z ich albimem 36i6, z którego to pochodzi kapitalny, niesamowicie przebojowy i "amerykański" Fantom. Wielu z Was pewnie kojarzy Janusza Radka z poezją śpiewaną czy twórczością Piotra Rubika, natomiast tu pokazuje pełnię swoich rockowych możliwości. 

Mam nadzieję, że dzisiejsza playlista, mimo aż tak dużego ładunku epickości, przypadnie Wam do gustu. Tradycyjnie zapraszam do dyskusji i dzielenia się Waszymi podsumowaniami tygodnia. Trzymajcie się a ja wracam do krainy Nephilimów.

Playlista: 02.06.2024

Najpopularniejsze