Myślą przewodnią bloga jest dzielenie się moimi gustami muzycznymi z innymi, w duchu starego dobrego last.fm. Prezentuję na nim krótkie, cotygodniowe podsumowania aktualnie słuchanej muzyki, rankingi i zestawienia połączone jakimś tematem przewodnim. Do każdego postu staram się dołączyć link do dedykowanej mu playlisty na Spotify. Zapraszam do lektury szczególnie miłośników ciężkich brzmień - rocka i metalu.
poniedziałek, 11 listopada 2024
04.11-10.11.2024
piątek, 8 listopada 2024
Alfabet Polskiej Muzyki - Top Lista
Z okazji zbliżającego się Święta Niepodległości postanowiłem dzisiejszy wpis i playlistę poświęcić w całości polskim artystom, których bardzo cenię i którzy z różnych względów byli i są dla mnie ważni. Do tej prezentacji wybrałem format "muzycznego alfabetu", znany Wam zapewne z kilku poprzednich artykułów. Zasada jest prosta - każda litera alfabetu to jeden zaczynający się na nią wykonawca i jedna jego piosenka. Nie było jednak tak prosto wybrać odpowiednich kandydatów, zwłaszcza, że choćby na literę S, T czy W zaczyna się spora rzesza świetnych zespołów. Niemniej jednak, gdybym nie nałożył jakichś ograniczeń to playlista oscylowałaby pewnie koło 10-12h muzyki i zakładam, że niewielu z Was wystarczyłoby mocy przerobowych by dobrnąć do końca i przeszłuchać każdy z utworów.
Tak więc tyle tytułem wstępu, a oto 26 "wybrańców":
A - Andareda - Serce Smoka (rock progresywny)
B - Budka Suflera - Najdłuższa droga (progresywny hard-rock)
C - Carrion - Sarita (nowoczesny hard-rock)
D - Dziewanna - Wilczysko (folk-rock/folk-metal)
E - Exodus - Widok z Góry Najwyższej (rock symfoniczny/rock progresywny)
F - Fatum - Mania Szybkości (melodyjny hard rock)
G - Marek Grechuta - Korowód (poezja śpiewana/rock progresywny
H - Hunter - Imperium Uboju ("soul" metal)
I - IRA - Nie Zatrzymam Się (hard rock)
J - Jerna - Białe Giezło (folk-metal)
K - Konstelacje - Droga (rock alternatywny)
L - Lady Pank - Jak Igła (rock)
Ł - Łysa Góra - W Ogniu Świat (folk-metal)
M - MAG - Alchemik (stoner/doom metal)
N - Nietrzask - Matka Wszystkich Bomb (rock alternatywny)
O - Odraza - Młot na Małe Miasta (black metal)
P - Pathfinder - Ready to Die Between Stars (power metal)
Q - Quidam - Sanktuarium/Sanctuary (rock neo-progresywny)
R - Runika - Sabat (folk-metal)
S - Schema - Latarnik (death/doom metal)
T - Toń - ...A dom niewoli zniszcz i spal (stoner/doom/psychodelia/folk metal)
U - Universe - Wołanie Przez Ciszę (soft rock)
V - Victorians - Descent of Your Destiny (metal symfoniczny)
W - Wij - Oko (doom metal/occult rock)
Y - Yenisei - This Place Was a Shelter (instrumentalny post-rock)
Z - ZanderHaus - Fantom (hard rock)
Jak widać, wśród utworów, które ostatecznie znalazły się na liście znajdziecie przedstawicieli wszystkich moich ulubionych gatunków muzycznych, zarówno gwiazdy pierwszej wielkości jak i mniej znani ale niezwykle utalentowani artyści. Są też pewne, tak myślę, niespodzianki. Jest wśród nich jedna pozycja (power metalowy Pathfinder), której nie ma niestety w streamingach - wstawiam więc hiperłącze do YouTube'a. Brak też utworu przy literze X ale mimo usilnych starań nic ciekawego nie przyszło mi do głowy. Może Wy mi podpowiecie?
Liczę, że z zaciekawieniem podejdziecie do tej playlisty a niejedna umieszczona tam kompozycja stanie się dla Was punktem wyjścia do wnikliwszego zapoznania się z twórczością danego wykonawcy. A jeżeli lubicie wyzwania to zachęcam Was do przygotowania własnych "alfabetów". Z wielką chęcią posłucham utworów, które Wy sami widzielibyście na tego typu liście. A tymczasem łapcie link do mojej playlisty i miłego odsłuchu:
Playlista: My Polish Music Alphabet
poniedziałek, 4 listopada 2024
28.10-03.11.2024
Pierwsze podsumowanie tygodnia w nowym miesiącu jest zawsze dość specyficzne. Mieszają się w nim bowiem utwory z nowo wydanych płyt z tymi, których we właśnie mijającym miesiącu słuchałem najczęściej. Zawsze też znajdzie się miejsce na jakieś niezapowiedziane odkrycie i odrobinę muzycznej archeologii.
Ten tydzień również nie był pod tym względem wyjątkowy. Stąd między innymi obecność w dzisiejszej playliście tak licznej reprezentacji power metalowego Dragony i gotyckiego XIII. Stoleti. Nie jest to jednak tylko i wyłącznie skutek opisywanego przeze mnie efektu końca miesiąca ale też wysokiej jakości prezentowanej muzyki. Najnowsze płyty obu wspomnianych wyżej grup, odpowiednio Hic Svnt Dracones i Noc Vlku to krążki przy których spędziłem wiele naprawdę przyjemnych godzin i do których na pewno będę często wracał.
Nadal dość często, choć nie z taką intensywnością słucham nowych albumów szwedzkiego Veonity i włoskiego Frozen Crown. Oba grają bardzo klasycznym, melodyjny power metal, któremu nie brak też intensywności i mocy.
Bless'em with the Blade to natomiast moja ulubiona piosenka z najnowszej płyty niemieckiego Powerwolf. Panowie otwierali nią ich ostatni koncert w krakowskiej Tauron Arenie i powiem wam, że w takiej formie brzmi ona jeszcze lepiej.
Wierny czytelnicy mojego bloga na pewno kojarzą zespół CresentieR, z którym m.in. przeprowadzałem jeden z kilku dostępnych na stronie wywiadów. Jest to aktualnie najbardziej rozpoznawalny (jeżeli nie jedyny) zespół power metalowy z Tajlandii. W sieci jest już dostępna ich debiutancka płyta a w streamingu pojawił się trzeci z zapowiadających ją singli. Desire for Empathy to mocny, zagrany z pasją i radością szybki power metalowy kawałek. Brak tu specjalnych upiększeń i studyjnych wygładzeń mamy za to kawał autentycznej, dobrej muzyki.
Włoski zespół DGM znany był do tej pory ze swojego miksu power i prog metalu, w stylu reprezentowanym choćby przez legendarną Symphony X. Endless, nowy album kwintetu dość niespodziewanie skręca w stronę charakterystycznego dla lat 70-ych rocka progresywnego. Mamy tu organy Hammonda, flet czy bardziej spokojne, nie tak rozpędzone kompozycje. Jest to ciekawy zwrot i naprawdę bardzo dobrze się słucha tej płyty, choć moje metalowe serce i tak mocniej bije przy bardziej power-progowym From Ashes. Zachęcam do zapoznania się z całym albumem, wyrobienia sobie własnego zdania i oczywiście do merytorycznej polemiki.
Skoro już mowa o muzyce progresywnej nie sposób, po raz kolejny, nie wymienić kanadyjskiego Huis i jego nowej płyty In the Face of the Unknown, doskonale skomponowanej i zagranej. Pochodzący z niej utwór The Miracle gości w moim odtwarzaczu niemal codziennie i brak widoków by się to mogło zmienić.
Dalej mamy dwa utwory instrumentalne. Jeden - This Place Was a Shelter autorstwa polskiego, post-rockowego Yenisei a drugi, Tree Arms pochodzi z albumu Ok, Well Done amerykańskiego trio Mammoth Toe i jest to udane połączenie sludge i prog-metalu, z częstymi zmianami tempa i wciągającą, hipnotyzującą atmosferą.
Jedną z aktualnych "gwiazd" metalu progresywnego jest duńska Vola, która kilka dni temu wypuściła swój czwarty album zatytułowany Friend of a Phantom. Po kilku odsłuchach najbardziej w pamięć zapadł mi utwór We Will Not Disband i choć wiadomo, że nie powinno się tak bezpośrednio interpretować żadnych dzieł, to mam nadzieję, że jest to pewna deklaracja, której zespół będzie się trzymał przez wiele, wiele lat. Szkoda by było, gdyby muzycy grający tak ciekawą i ambitną muzykę zawiesili instrumenty na kołkach.
Zacząłem już pisać o nowościach, czas więc kontynuować ten wątek. Tu szczególnie skupić powinni się wielbiciele doom metalu, zwłaszcza takiego bardziej klasycznego. Niektórzy z Was pewnie wiedzą, że na scenie metalowej są dwa zespoły o nazwie Wheel - fiński grający metal progresywny i znacznie bliższy mi, niemiecki epic-doom metalowy. Wokalistą tego ostatniego jest Arkadius Kurek, który udziela się wokalnie w gothic/doom metalowym Aiwaz, będącym solowym projektem multiinstrumentalisty Timo Maischatza. W piątek światło dzienne ujrzała ich pierwsza płyta - Darrkh... It Is!, którą odkryłem dzięki facebookowej grupie RMP. Z ciekawości odpaliłem sobie Garden of Delight i cóż, ta piękna i majestatyczna muzyka od razu ujęła mnie za serce. Gdyby nie wyjazd na święta do rodziny i ograniczenie w dostępie do odtwarzacza mógłbym dziś napisać o niej dużo więcej. Na razie jednak wrzucam rzeczony utwór na playlistę i zapraszam do wspólnego odkrywania całej płyty, utwór po utworze.
Nowy singiel zaprezentowało też szwedzkie Avatarium. Zespół, do którego mam nieukrywaną słabość po raz kolejny wciąga w świat swojej psychodelicznej, doom metalowej muzyki. I See You Better in the Dark charakteryzuje się mechanicznym rytmem, przyjemnie brzęczącymi gitarami i hipnotyzującą melodią. Jest to już trzeci bardzo udany singiel i z wielkimi nadziejami czekam na premierę całego albumu.
Kolejnym nowym punktem w Mojej Muzycznej Kronice jest węgierski Embertears. Jest to jednoosobowy projekt Tamasa Alberta, którego muzykę można określić jako połączenie progresywnego metalu ze sludgem i stonerem. Jego najnowsza płyta zatytułowana Red Chapter jest concept albumem zainspirowanym biblijną Apokalipsą Św. Jana. Kontynuuje więc w ten sposób biblijny kurs, zapoczątkowany na ep-ce Blue Chapter (poświęconej potopowi). Mamy tu dużo ciężkiego i ponurego grania, wokale mocno kojarzące się z Nickiem Holmesem z okresu Icon a także sporo gitarowej wirtuozerii. Na playlistę wrzucam moje dwa ulubione kawałki z tej płyty - otwierający ją Seven Thunders i poprzedzony długim, nastrojowym intrem The Time of Harvest.
Ciekawie brzmi też nonszalancki stoner rock prezentowany przez polski Sonic Wasteland. Pisząc nonszalancki nie mam oczywiście na myśli niedbały, bo utwory które znalazły się na debiutanckim albumie to naprawdę dopracowane i wpadające w ucho kompozycje. Ale czy może być inaczej jeśli połączymy psychodeliczne klimaty z rock'n'rollowym luzem i iście space-rockowymi wypadami? Ja to biorę w ciemno i do tego samego zachęcam i Was. A jeżeli nie lubicie ryzyka to zapoznajcie się najpierw z dwiema umieszczonymi na dzisiejszej playliście kompozycjami. Nie pożałujecie.
Jak widać, klimaty doom metalowe w ostatnich latach są dość mocno zdominowane przez bardziej stonerowe ekipy. Są jednak jeszcze wierni wyznawcy death/doom metalu. Jednym z nich jest Swallow the Sun, choć i oni nie uniknęli typower dla swojej niszy choroby o nazwie "łagodzenie brzmienia", stopniowo kierując się w bardziej atmosferyczne rejony. Taki zarzut wielu fanów kieruje zwłaszcza pod adresem Shining, nowej płyty fińskiej ekipy. Fakt, jest tu dużo bardziej Opeth/Katatonia-like grania ale są też kawałki w których mamy i death metalowe growle i agresywniejszą muzykę. Jednym z nich jest Charcoal Sky, będący moim absolutnie ulubionym numerem na płycie.
Na polskiej scenie doom metalowej tworzy natomiast od kilku lat warszawska Schema. W 2021 roku ukazała się ich pierwsza długogrająca płyta pt. Pierwsze Zauroczenie. Pełna jest ona majestatycznych, ciężkich kompozycji, spośród których najkrótsza ma 7 minut a trzy z pięciu przekraczają granicę 10 minut. Jak widać, nie tylko "Taylor can do that". Spośród nich moją ulubioną jest Latarnik - momentami liryczny, momentami agresywny a przede wszystkim mający w sobie ten niezwykły pierwiastek tajemniczości. Jeżeli lubicie stare dobre granie spod znaku My Dying Bride i teksty pisane w ojczystym języku to Schema idealnie wpasuje się w Wasze muzyczne gusta.
Wspominałem na wstępie o muzycznej archeologii. Przenieśmy się więc w lata 80-te. Tworzył wtedy w naszym kraju zespół Klincz, którego muzykę można by określić mianem rocka mocno romansującego z, nomen omen, popularnym wówczas stylem new romantic. Pozostawił on po sobie dwie płyty długogrające i liczne single. Jednym z nich jest prowadzony wspólnie przez płączącą gitarę i romantyczny syntezator Nie ma ucieczki - moja ulubiona piosenka tej nieistniejącej już dziś grupy.
Z rodzimych artystów nadal polecam Jarzmo i ich eksperymentalne połączenie medieval folku ze stoner rockiem. Dziś na playliście gości Pług z gościnnym wokalem Anny Sitko.
Odświeżyłem sobie też mój ulubiony album brytyjskiej legendy gotyckiego rocka. Mowa oczywiście o Inkubus Sukkubus i albumie The Goat, na którym znajdują się trzy z pierwszej dziesiątki ulubionych piosenek grupy. Tą naj naj jest Fire and Ice, przebojowa i nostalgiczna.
Przebojowość jest też cechą muzyki, którą gra inny zespół z Wysp. Cats in Space. Zainspirowany latami 80-ymi, czyli złotymi czasami melodyjnego rocka, ten AOR-owy skład wydał pod koniec października swoją szóstą płytę. Miałem wobec niej wielkie oczekiwania, gdyż absolutnie uwielbiam dwa poprzednie krążki zespołu. Czy udało się im sprostać? Cóż, Time Machine nie jest może aż tak bombastyczna i łatwa w odbiorze jak Kickstart the Sun czy Atlantis ale nadal ma w sobie sporo wpadających w ucho melodii, soczystych gitar i bardzo rytmicznej perkusji. Słucham jej chętnie i dość często, o czym może świadczyć fakt, że na playliście meldują się dziś aż trzy utwory z tej płyty. Podsumowując jest dobrze choć liczyłem na więcej.
Ok, well done. To już wszystko na dziś. Standardowo liczę na Wasze podsumowania i zachęcam do zapoznania się z playlistą, do której link znajdziecie pod spodem. Trzymajcie się!
Najpopularniejsze
-
Nadeszła wreszcie ta chwila - dwa dni do Sylwestra więc czas na kompleksowe podsumowanie mijającego roku. O większości zespołów czy albumó...
-
Po artykułach poświęconym nieznanym i niedocenianym kapelom hair i power metalowym czas na gatunek z drugiej strony mojego muzycznego spek...
-
Ze Starego Miasta nadleciał biały kruk - nadeszła Zima. Czas więc na podsumowanie poprzedniej pory roku i playlistę, zawierającą 40 najczę...