Myślą przewodnią bloga jest dzielenie się moimi gustami muzycznymi z innymi, w duchu starego dobrego last.fm. Prezentuję na nim krótkie, cotygodniowe podsumowania aktualnie słuchanej muzyki, rankingi i zestawienia połączone jakimś tematem przewodnim. Do każdego postu staram się dołączyć link do dedykowanej mu playlisty na Spotify. Zapraszam do lektury szczególnie miłośników ciężkich brzmień - rocka i metalu.
wtorek, 30 kwietnia 2024
22.04-28.04.2024
piątek, 26 kwietnia 2024
You Tube Tuesday - Polecam
poniedziałek, 22 kwietnia 2024
15.04-21.04.2024
To, co rzuca się w oczy już na otwierającym post kolażu to różnorodność. W dzisiejszym podsumowaniu znajdziecie przedstawicieli wielu różnych gatunków, zarówno klasycznych jak i bardziej eksperymentalnych. Zacznijmy od Unleash the Tapir, gdyż dwa utwory pochodzące z ich debiutu - Hope i Miss Take były jednymi z najczęściej słuchanych przeze mnie w tym tygodniu. Jest to bardzo nietuzinkowa i nieszablonowa muzyka, balansująca na granicy prog-rocka i prog-metalu. Muszę przyznać, że Francuzi są w stanie przyciągnąć uwagę nie tylko nietypową nazwą ale i bogactwem brzmień i melodii.
Równie niezwykłą muzykę tworzy holenderski DOOL. Mamy tu elementy progresywne, psychodeliczne a nawet gothic czy doom metalowe. Wydany w ten piątek album The Shape of Fluidity to melancholijna i miejscami oniryczna muzyczna podróż, w którą zabiera nas niezwykły głos Raven van Dorst. W takich numerach jak singlowe Hermagorgon czy Venus In Flames naprawdę można się zakochać a wierzcie, że album zawiera jeszcze niejedną muzyczną perełkę.
O polskim Amarok pisałem już kilkukrotnie i tu nie ma niespodzianki, nadal moje serce najszybciej bije przy ambientowej Dolinie, mimo, że pozostałe kompozycje również trzymają wysoki poziom. Dawno jednak żaden tak w sumie krótki utwór nie wzbudził we mnie tak silnych emocji. Brawo!
Kolejnym bardzo ciekawym a myślę, że nieco zapomnianym (przez długą przerwę jaka minęła od premiery poprzedniego albumu) prog-metalowym zespołem jest norweski In Vain. Osobiście śledzę kapelę od premiery Mantry, ich drugiego albumu, który swego czasu (2010r.) narobił sporego zamieszania w świecie tak prog jak i death metalu. Ucieszyłem się bardzo, gdy dowiedziałem się, że w tym roku światło dzienne ujrzy ich kolejne dzieło i po kilku odsłuchach mogę z całą pewnością powiedzieć, że Solemn nie zawiodło pokładanych w nim nadziei. Mamy tu wszystko z czego ten zespół słynie - mroczny klimat, mieszaninę black-metalowego growlu z czystym niemal operowym głosem, ostre riffy i ciężką perkusję. W tym wszystkim nie znika melodia, która momentami dosłownie wwierca się do czaszki. Na dzisiejszej playliście znajdziecie co prawda tylko jeden utwór Norwegów - Season of Unrest ale czuję, że następny tydzień już będzie należał do nich.
Podobnie sytuacja ma się z legendą death/doom metalu - My Dying Bride, których album Mortal Binding również był mocno wyczekiwany przez fanów gatunku. Myślę, że jest to solidna płyta ale potrzebuję więcej czasu by w pełni docenić jej walory. Póki co wrzucam znany z singla utwór 2nd of Three Bells, który umiejętnie łączy w sobie wszystkie elementy, które czynią muzykę Brytyjczyków tak wyjątkową.
Miłośnicy bardziej dusznego, pustynnego podejścia do doom metalu znajdą dziś coś dla siebie w postaci utworów z najnowszej płyty włoskiego Acid Mammoth jak i niemieckiego Daevar. Szczególnie utwór Caliban and the Witch tego drugiego bandu zasługuje na kilka słów komentarza, urzekając swoją melancholią a przede wszystkim charyzmatycznym kobiecym wokalem. Coś w tym jest, że stoner/doom z wokalistką za mikrofonem zawsze brzmi magiczniej niż w męskiej wersji. A co Wy o tym sądzicie?
Bardzo dobrą płytą pochwalił nam się w ostatnich tygodniach farerski Tyr. Battle Ballads są co prawda najbardziej melodyjną i flirtującą z power metalem pozycją w dość bogatej już dyskografii zespołu, nie powiedziałbym jednak by była to jakaś wada. Nawet powiem więcej, czuję, że wikińskie klimaty i język pasują idealnie do szybkich, opartych na podwójnej stopie utworach. Posłuchajcie Unwandered Ways, Hangman czy Hammered i oceńcie sami. A jeżeli chcecie folk metalu w nieco innym, bardziej ludycznym wydaniu to na playliście znajdziecie też piosenkę pt Sunaan fińskiego Korpiklaani.
Myślę, że możemy przejść teraz do kategorii power metal. Tu też miała miejsce ciekawa premiera, mianowici drugi album wydała włoska Nocturna. Of Sorcery and Darkness charakteryzuje się symfonicznym antruażem a przede wszystkim duetem wokalnym Rehn Stillnight i Grae Darkling, łączącym operowy sopran z bardziej agresywnym mezzosopranem. Brzmi to obiecująco a póki co najbardziej przemawia do mnie typowo power metalowe Creatures of Darkness.
Słuchając Nocturny można zauważyć w niej inspirację najbardziej chyba znanym, symfoniczno-metalowym zespołem na świecie. Mowa oczywiście o Nightwish. Ostatnimi czasy wróciłem po dłuższej przerwie do muzyki Finów i mimo całej sympatii tak dla Tarji jak i Floor, moim ulubionym albumem zespołu pozostaje nagrany z Anette Olzon Imaginaerum. Duża w tym zasługa takich utworów jak I Want My Tears Back czy absolutnie mojego naj Last Ride of the Day ale i reszta z 13 zawartych na krążku kompozycji trzyma wysoki poziom i ciężko wskazać dwie podobne do siebie piosenki. Dla miłośników pierwszych płyt "Nocnego Życzenia" wrzucam na playlistę świetny i ponadczasowy Sleeping Sun, chyba trochę pod klimat zaćmienia, które jakiś czas temu można było obserwować w USA a które zrobiło dość dużą karierę w mediach społecznościowych.
W ostatnich podsumowaniach więcej miejsca poświęcałem drugiej, bardziej symfonicznej cześci nowego albumu Rage. W tym tygodniu przyznam się, że bardziej wciągnęła mnie pierwsza część Afterlifelines, klasycznie heavy/power metalowa. To z niej pochodza właśnie takie killery jak Toxic Waves, Under a Black Crown czy Justice Will Be Mine, choć ulubionym kawałkiem z całego albumu jest mimo wszystko melodyjny i symfnoczny Cold Desire.
Na koniec jeszcze akapit poświęcony melodyjnemu hard rockowi. Tu, tak jak ostatnio mamy sporo Alice Coopera z płyty Brutal Planet, fiński Cruzh czy nieaktywną już niestety Takarę. Najwięcej jednak przedstawicieli na playliście przypadło szkockiemu Strangeways, święcącemu największe triumfy na przełomie lat 80 i 90. Moją ulubioną płytą zespołu jest wydana w 1989r Walk In the Fire. Z niej pochodzą tak melodyjne a zarazem soczyście gitarowe numery jak Modern World (świetny tekst), Livin in the Danger Zone czy urocza ballada Love Lies Dying. To kolejna po Dare aorowa podróż w czasie i bądźcie pewni, że nie ostatnia. Mam coś ostatnio zwiększony apetyt na tego typu muzykę. Pytanie tylko, czy awangardowy metal w stylu Dool, In Vain czy niewymienionego w artykule DVNE nie przyćmi tego smaku. Pożyjemy zobaczymy.
Natomiast póki co, wrzucam link do playlisty i zachęcam do odsłuchu i komentowania. Miłego tygodnia!
piątek, 19 kwietnia 2024
Mój Muzyczny Kalendarz - Top Lista
1991 - Harem Scarem - All Over Again
1992 - Inkubus Sukkubus - Soul Inside
1993 - Budka Suflera - Kolęda Rozterek
1994 - Running Wild - Fight the Fire of Hate
1995 - Paradise Lost - Forever Failure
1996 - Grave Digger - Rebellion (The Clans Are Marching)
1997 - Paradise Lost - Blood of Another
1998 - Rhapsody - Emerald Sword
1999 - Sonata Arctica - FullMoon
2000 - Rhapsody - Dawn of Victory
2001 - Edguy - Tears of a Mandrake
2002 - Freedom Call - Warriors
2003 - Katatonia - Burn the Remembrance
2004 - Edguy - Rise of the Morning Glory
2005 - Magic Pie - Motions of Desire
2006 - Brother Firetribe - Midnite Queen
2007 - Axxis - Revolutions
2008 - Edguy - The Pride of Creation
2009 - Winger - Witness
2010 - Rhapsody of Fire - Act VI: Erian's Lost Secrets
2011 - Rhapsody of Fire - From Chaos to Eternity
2012 - RPWL - Unchain the Earth
2013 - Rhapsody of Fire - Rising From Tragic Flames
2014 - Sonata Arctica - Cloud Factory
2015 - My Dying Bride - And My Father Left Forever
2016 - Rhapsody of Fire - Distant Sky
2017 - Avatarium - Starless Sleep
2018 - Powerwolf - Fist by Fist (Sacralize or Strike)
2019 - Rhapsody of Fire - Rain of Fury
2020 - Pride of Lions - Carry Me Back
2021 - Big Big Train - Dandelion Clock
2022 - Candlemass - Scandinavian Gods
2023 - Iron Savior - Firestar
2024 (jak dotąd) - Metalite - Cyberdome
Poniżej oczywiście link do playlisty, na której możecie posłuchać wszystkich wyżej wymienionych utworów. Ciekaw jestem Waszych komentarzy i zachęcam do próby stworzenia własnego Muzycznego Kalendarza. Chętnie posłucham bo dobrej muzyki nigdy dość! Trzymajcie się!
Playlista: My Musical Calendar
poniedziałek, 15 kwietnia 2024
08.04-14.04.2024
Po dwóch dość jednolitych gatunkowo podsumowaniach tygodnia, czas na coś zdecydowanie bardziej urozmaiconego. Oprócz melodyjnego hard rocka dużo czasu poświęciłem folk i doom (tak stoner jak i tradycyjnemu) metalowi a także rozbudowanym prog-rockowym dźwiękom. Efektem tego jest playlista, do której link jak zawsze znajdziecie na końcu artykułu. Ale przejdźmy od ogółu do szczegółu.
Na pierwszym miejscu dzisiejszego zestawienia znajduje sie utwór Hope francuskiego zespołu Unleash the Tapir. Ich debiut to 6 dopieszczonych, urozmaiconych, nierzadko rozbudowanych kompozycji. Muzycy czerpią inspiracje z róznych krańców rockowo-metalowego spektrum, łącząc momentami przebojowe melodie z bardziej ciężkimi wstawkami (z udziałem growlingu włącznie). Generalnie jest to mocno intrygująca i zajmująca na dłużej muzyka, czego potwierdzeniem jest obecność aż czterech utworów kapeli na playliście.
Jeszcze więcej, bo pięć (z również sześciu) przedstawicieli ma płyta Supersonic Megafauna Collision włoskiego Acid Mammoth. Nikogo nie zaskoczy, jeśli napiszę, że ta duszna, hipnotyzująca muzyka ma w sobie coś takiego, że ciężko przejść obok niej obojętnie. Utwory potrafią z jednej strony wgniatać w fotel swoją majestatycznością a z drugiej wprowadzać element niepokoju przez psychodeliczne elementy. Świetnie sprawdza się to tak w Garden of Bones, One with the Void czy Atomic Shaman, choć pozostałe dwa tracki również trzymają wysoki poziom.
Nieco inne podejście do doom metalu prezentuje francuska Ecclesia, umiejętnie łącząc go z klasycznym heavy a nawet power metalem. Najlepszym tego przykładem jest epicki i dynamiczny If She Floats. Niemniej jednak generalny wydźwięk Ecclesia Militans, ich drugiego już albumu, jest bardziej ponury i nie pozwala nam zapomnać, że obcujemy jednak z muzyką doom metalową. Dla mnie sama klasyfikacja nie jest tak ważna jak fakt, że w mojej bibliotece pojawił się kolejny ciekawy zespół, którego karierę warto będzie śledzić.
Miłośnicy folk metalu, których ostatnio raczej nie rozpieszczałem, dziś powinni mieć powody do radości. Na playliście zagościło kilka utworów z najnowszej płyty fińskich weteranów gatunku z Korpiklaani. Osobiście z bogatej dyskografii zespołu najbardziej cenię pierwsze płyty ale muszę przyznać, że na Rankarumpu znalazłem sporo ciekawych i wpadających w ucho dźwięków. Zespół dobrze prezentuje się zarówno w szybszych, skocznych piosenkach (Saunaan, utwór tytułowy) jak i wtedy, gdy zwalnia by snuć jakąś epicką ludową gawędę jak w Harhainen hoyhen. Podsumowując, mamy do czynienia z solidną, dopracowaną płytą, która powinna przypaść do gustu nie tylko psychofanom gatunku czy fińskiej kultury.
Będąc przy folk-metalu nie można zapomnieć o niedawnej premierze albumu Battle Ballads, pochodzącego z Wysp Owczych Týr. Krytycy zwykli widzieć w ich muzyce połączenie folk i progressive metalu, ja jednak czuję, że na nowym krążku pojawia się sporo power metalowych rozwiązań - przede wszystkim konstrukcja utworów oparta na podwójnej stopie i melodyjne, podniosłe refreny. Brzmi to bardzo dobrze i do mnie przemawia od pierwszego odsłuchu. Posłuchajcie singlowych Axes i Dragons Never Dies a zrozumiecie o czym mówię. Hail!
W kategorii melodyjnego hard rocka bez większych zmian. W dalszym ciągu chętnie sięgam po debiut Takary, pełny hitów krążek Eternal Faith. Chwytliwe melodie, soczyste gitary a przede wszystkim wokal Jeffa Scotta Soto to gwarancja sukcesu, jaki stał się udziałem kapeli we wczesnych latach 90-ych. Tydzień temu wspominałem też o angielskim zespole Dare, również klasyfikowanym jako wykonawca AOR-owy. Na dzisiejszej playliście możecie zapoznać się z dwoma utworami pochodzącymi z ich debiutu, wydanego w 1988r Out of the Silence i jednym z nowszego (2016r) Sacred Ground. Na ich przykładzie będziecie mogli prześledzić ewolucję brzmienia kapeli, od bardziej hard rockowym po stonowane, spokojniejsze ale nadal gitarowe granie. Z kronikarskiego obowiązku muszę jeszcze wspomnieć, że ostatnią pozycją w ich dyskografii jest wydany przed 2 laty Road to Eden, na którym grupa Darrena Whartona wraca częściowo do hard-rockowych korzeni.
Co jeszcze? Przedstwiciele nowej fali skandynawskiego glamu - Cruzh z utworami z The Jungle Revolution. Tym razem obok najlepszego chyba na płycie FL89 podrzucam Wam też inny przebojowy kawałek a mianowicie Winner. Mam nadzieję, że się spodoba.
Na koniec dosłownie kilka słów dla miłośników power metalu. Nowy singiel Freedom Call - High Above to tym bardziej hard-rockowa propozycja, mimo swojej melodyjności nie posiadająca jednak siły oddziaływania poprzedników. Mocne i dosadne jest natomiast Cold Desire ich rodaków z Rage, jeden z najlepszych utworów z wydanej niedawno Afterlifelines.
Ostatnim utworem o którym napiszę jest I Want My Tears Back, jednego z najbardziej rozpoznawalnych zespołów symphonic metalowych na świecie. Mowa oczywiście o Nightwishu. Utwór pochodzi z albumu Imagineareum, drugiego i ostatniego nagranego z Anette Olzon za mikrofonem. Myślę, że świat nie docenił jej talentu i umiejętności ale miała też trudne zadanie, zastąpić uwielbianą przez wszystkich Tarję. W I Want My Tears Back Anette śpiewa w duecie z basistą Marco Hietalą, który jakiś czas temu też opuścił szeregi grupy. Sam Nightwish przebąkuje coś o nowej płycie więc dużo ciekawego jeszcze przed nami, ja tymczasem odświeżam sobie starsze albumy grupy, do czego i Was zachęcam.
Dziękuję za cierpliwość i bardziej lub mniej szczegółową lekturę artykułu. Zgodnie z obietnią jak i zwyczajem, poniżej link do playlisty. Miłego odsłuchu i udanego tygodnia!
piątek, 12 kwietnia 2024
Rodney Matthews - Playlista Tematyczna
Urodzony 6 lipca 1945r brytyjski grafik i ilustrator znany jest najbardziej ze współpracy z brytyjskimi zespołami rockowymi i heavy metalowymi. W swoim portfolio ma blisko 140 okładek płyt, z czego wiele jest to prawdziwe klasyki gatunku. Dość wspomnieć legendy hard rocka - grupy Magnum i Tygers of Pan Tang czy nwobhm (Praying Mantis, Diamond Head). Fani rocka progresywnego powinni też kojarzyć jego prace dla takich zespołów jak Eloy, Asia czy Barclay James Harvest. W ostatnim czasie twórczość Rodneya mogliśmy również oglądać na okładkach płyt duetu Jorn Land/Allen Russel czy Mystery of Time power metalowego projektu Avantasia (co Tobias Sammet określił jako spełnienie swoich artystycznych marzeń). Niewiele osób wie, że kontakt pana Matthewsa z muzyką nie ogranicza się tylko do projektowania grafik. Jedną z jego pasji jest gra na perkusji. Możemy go usłyszeć (wraz z innymi tuzami brytyjskiej sceny rockowej) na albumie poświęconym jego twórczości artystycznej.
Rodney Matthews jest także autorem okładek książek, przede wszystkim z gatunku fantasy i science fiction. Najbardziej znane są jego ilustracje do serii opowiadań Eternal Champion autorstwa Michaela Moorcocka, pisarza, którego twórczość stanowi inspiracje do piosenek wielu kapel, zwłaszcza heavy, power i epic doom metalowych. Warto wspomnieć też o pracy przy serialu dla dzieci pt Lavender Castle czy klilku grach komputerowych dla wytwórni Sony/Psygnosis.
Jeżeli jesteście zainteresowani zapoznaniem się z portfolio naszego dzisiejszego bohatera, wrzucam link do jego strony internetowej - Rodney Matthews Studios. Natomiast, tradycyjnie już dla tego bloga, poniżej znajdziecie playlistę z utworami pochodzącymi z płyt, do których okładni i szatę graficzną przygotował Rodney Matthews. Jeżeli lubicie rock progresywny, klasyczny hard rock i heavy metal, czy nawet power, powinniście znaleźć tu coś dla siebie. Jest to też, jak zawsze w moim przypadku, szansa na odkrycie nowych brzmień i poszerzenie swojego muzycznego katalogu.
Także, miłej lektury, odsłuchu i obcowania ze sztuką pana Matthewsa :)
poniedziałek, 8 kwietnia 2024
01.04.-07.04.2024
W pierwszej ze wspomianych kategorii mamy zarówno klasykę gatunku jak i przedstawicieli nowej fali melodyjnego, gitarowego grania. Jednym z moich muzycznych odkryć jest niewątpliwie amerykańska Takara. Powstała w 1987r kapela na swój debiut musiała poczekać aż 6 lat. Najbardziej rozpoznawalnym muzykiem, którego głos słyszymy na Eternal Faith jest niewątpliwie Jeff Scott Soto, mającym za sobą współpracę z chociażby Talismanem, Sons of Apollo czy W.E.T. Warto jednak docenić również instrumentalistów, których umiłowanie dla dynamicznego, melodyjnego hard rocka czuć wyraźnie w każdej kompozycji, czy to przebojowe Two Hearts Forever, Spotlight czy balladowe Colors Fade. Jeśli dobrze czujecie się w takich aranżacjach to polecam zapoznać się z twórczością tej, niestety już niedziałającej, kapeli.
Absolutny weteranem sceny rockowo-metalowej jest Alice Cooper. Style muzyczne prezentowane na jego albumach zmieniały się w toku wieloletniej kariery, tak jak zmieniały się gusta publiczności. W każdej odsłonie jednak wypadało to co najmniej dobrze. Nie inaczej sprawa ma się z wydaną w 2000r płytą Brutal Planet - muzycznie bliską industrialowi i nu metalowi a w warstawie tekstowej podejmującą trudne, społeczne tematy. Najbardziej przejmujące są dla mnie dwie kompozycje - antywojenne Pick Up The Bones i opowiadająca o przemocy wobec kobiet Take It Like a Woman. Na playliście znajdziecie jeszcze kilka innych kawałków, myślę, że powinny Wam się spodobać.
Na dzisiejszej playliście znalazł się też utwór Into the Fire, brytyjskiego zespołu Dare. Jest to bardzo przyjemna i melodyjna, hard rockowa kompozycja, pochodząca z wydanego w 1988r albumu Out of the Silence. Na uwagę zwracają soczyste aczkolwiek subtelne gitary i charakterystyczny głos Darrena Whartona, byłego klawiszowca irlandziej legendy - Thin Lizzy.
Z nowej fali hard rocka/glam metalu macie po kilka numerów skandynawskich kapel - Cruzh i Lipz, o których pisałem już w ostatnich tygodniach. Chciałbym tylko wspomnieć, że aktualnie szaleję za utworem FL89 pierwszego z wyżej wymienionych zespołów. Słuchając go można naprawdę poczuć się jak za najlepszych czasów hair metalowego szaleństwa.
Przejdźmy teraz do power metalu. Niemieckie Rage to zespół z długą historią i bogatą dyskografią, łączący w sobie klasyczny heavy metal z elementami powerowymi. Ich najnowsze dzieło, zatytułowane Afterlifelines to dwupłytowy album wydany w ramach jubileuszu 45-lecia istnienia zespołu. Każda z dwóch płyt prezentuje nieco inne oblicze zespołu i po dłuzszym obcowaniu z nimi czuję, że jednak bardziej przemawia do mnie druga, bardziej symfoniczno-powerowa część. Wszystkie cztery utwory, które znajdziecie dziś na playliście pochodzą właśnie z niej.
O Clear Cold Beyond fińskiej Sonaty Arctici słyszycie tutaj już od miesiąca. Tym razem na listę wskoczył pomijany uprzednio utwór Teardrops, który mimo oparcia rytmu o podwójną stopę, utrzymany jest raczej w średnich tempach. Jest to nieco melancholijna kompozycja, która fajnie wycisza słuchacza po obcowaniu z takimi galopadami jak choćby California.
Poza tym nadal często w moich słuchawkach goszczą hiszpańskie Lords of Black, niemieckie Thornbridge czy włoskie Alterium, nie wspominając o ostatnim singlu Rhapsody of Fire. Naprawdę, w ostatnich tygodniach power metal przeżywa dobre chwile.
Do power metalu często zaliczani bywają też twórcy trve scottish pirate metalu - Alestorm. W tymr oku światło dzienne ujrzała EP-ka z pięcioma premierowymi kompozycjami. Na uwagę zasługuje szczególnie utwór tytułowy Voyage of the Dead Marauder z gościnnym wokalem Patty Gurdy czy typowa "geograficzna" piosenka Szkotów, tym razem o mało kojarzonej z morzem nazwie Uzbekistan. Muzycznie mamy tu wszystko, do czego ekipa kapitana Bowesa nas przyzwyczaiła, szybkie rytmy, akordeony i inne pirackie instrumenty a przede wszystkim dystans do siebie i wszystkich trve metali.
Skoro już przy elementach folkowych jesteśmy, to trzeba wspomnieć o premierze nowego albumu fińskiej legendy gatunku. Mowa oczywiście o Korpiklaani i Rankarumpu. To co po kilku odtworzeniach wyróżnia ten album to zdecydowanie szybsze tempo. Poza tym niespodzianek nie ma ale trzeba oddać muzykom, że nadal utrzymują wysoki poziom. Jako swoisty apetizer wrzucam na playlistę utwór tytułowy a za tydzień zapewne wrócę z kolejnymi propozycjami.
Tego samego dnia premierę miała też czwarta płyta włoskiego przedstawiciela stoner/doom metalu - Acid Mammoth. Na Supersonic Megafauna Collision znajduje się sześć majestatycznych, epickich i zarazem hipnotyzujących kompozycji, z których część została już wcześniej wydana w formie singli. Z pozostałej grupy szczególnie w pamięć zapadł mi Garden of Bones i to on reprezentuje kapelę na dzisiejszej playliście. Drugim, tworzącym w tym stylu zespołem jest niemiecki Daevar. Ich drugi krażek Amber Eyes poznałem dzięki facebookowemu profilowi Dezarbuzator, do którego śledzenia serdecznie zachęcam. Wracając zaś do samej muzyki, mamy tu mocną dawkę dusznej, psychodelicznej muzyki z żeńskim wokalem. Fani takich kapel jak Windhand, Messa czy MWWB zdecydowanie znajdą tu coś dla siebie.
Na koniec jeszcze krótka wycieczka w rejony prog-rockowe. Na playliście znajdziecie utwór Dolina, polskiego zespołu Amarok, którego płyta Hope zbiera bardzo dobre recenzje. Przy całym bogactwie dźwięków i instrumentalnej wirtuozerii najbardziej przemawia jednak do mnie ten ambientowy, śpiewany po polsku przy akompaniamencie jedynie syntezatora kawałek. To tylko nieco ponad 3 minuty muzyki a potrafi wgnieść w fotel.
Mam czasami tendencję do zwracania uwagi na zespoły o dziwnych, oryginalnych nazwach. Cześć z nich zapada mi w pamięć na dłużej i ostatecznie trafia na łamy Muzycznej Kroniki. Taka sytuacja miała ostatnio miejsce z francuskim Unleash the Tapir. Pod koniec marca galijscy prog-rockowcy wydali swój debiutancki, self-tittled (nie ma chyba dobrego polskiego tłumaczenia) album. Jest to muzyka niezwykle dopracowana i dojrzała, niebojąca się czerpać inspiracji z różnych źródeł - od metalu po bardziej przyjazne radiu brzmienia. Do odsłuchu podrzucam Wam utwór Hope, od którego zaczęło się moje zainteresowanie ich muzyką.
Jak widać, wbrew pozorom na podlinkowanej poniżej playliście znajdziecie dość zróżnicowaną muzykę. Dajcie znać, co Wam się najbardziej spodobało. Miłego tygodnia!
piątek, 5 kwietnia 2024
Marzec 2024 - Podsumowanie Miesiąca
1. Sonata Arctica - bycie fanem tej ekipy nie jest łatwe - wśród świetnych albumów zdarzają się też dość niestrawne wydawnictwa. Na szczęście najnowszy egzemplarz Clear Cold Beyond to wielki powrót fińskiego zespołu, i do formy i, przede wszystkim, do power metalu. Nie jest to może album idealny ale słucha się go naprawdę dobrze a utwory na długo zapadają w pamięć
2. Alice Cooper - bogata dyskografia tej legendy ciężkiego grania sprawia, że ciągle odkrywam coś nowego. Oprócz klasyków w postaci Trash i Hey Stoopid w marcu więcej uwagi poświęciłem nowoczesnemu, niemal nu-metalowemu Brutal Planet. Czuję, że z ta płytą spędzę jeszcze wiele miłych chwil
3. Big Big Train - chwila wytchnienia i refleksji - tak można w skrócie opisać najnowsze dzieło Brytyjczyków - The Likes of Us. Muzyka po prostu magiczna, ale czy nie przywyczaili nas już do tego? Duże brawa dla Alberto, zastąpienie samego Davida Longdona nie było łatwym zadaniem, a on dał sobie z tym radę "śpiewająco"
4. Alterium - jeden z ciekawszych debiutów na power metalowej scenie, choć przynajmniej część muzyków zbierała doświadczenie w innych projektach. Brzmienie charakterystyczne dla włoskiej szkoły powera, czyli dużo wstawek symfonicznych i tematyka fantasy dominująca w warstwie tekstowej. Jak dla mnie - bomba
5. The Neptune Power Federation - okultystyczny hard-rock z mocnym kobiecym wokalem. Jest rock'n'rollowy vibe, jest czasem psychodeliczna zaduma. Generalnie jeden z tych zespołów, które mają swój oryginalny styl i na kazdym kolejnym krążku dopieszczają go do perfekcji
6. Lords of Black - kolejny przedstawiciel power metalu, tym razem w nieco cięższym, surowym wydaniu. Głos Ronniego Romero do złudzenia przypomina swojego słynniejszego imiennika (tak, mowa o Dio) co jest dodatkowym atutem kapeli. To już szósty album w dyskografii Hiszpanów i kolejny trzymający równy, wysoki poziom.
7. Judas Priest - koń jaki jest każdy widzi. Legenda heavy metalu nadal w formie a nowy krażek bardzo bardzo udany
8. Lipz - szwedzki zespół będący jednym z przedstawicieli nowej fali glam metalu. Jest dynamicznie, melodyjnie i mocno rozrywkowo. Do tego antruaż przypominający Kiss i klimaty filmów grozy w tle. Głowa sama rusza do headbangingu
9. Elettra Storm - kolejny świetny power metalowy debiut z Półwyspu Apenińskiego. Zaraźliwe melodie, szybka perkusja i uzupełniające się wokale Crystal i Francisa.
10. Cruzh - szwedzka grupa balansująca między aorem a glam metalem. Kolejny przykład na to, że aktualnie w tej kategorii górują nam tylko teoretycznie zimnokrwiści Skandynawowie. Na The Jungle Revolution jest sam ogień
11. The Ancestry Program - niemiecki przedstawiciel rocka neo-progresywnego. Długie, rozbudowane i pełne instrumentalnych popisów kompozycje trzymają się dobrze również w departamencie melodii, o czym czasem łatwo zapomnieć. Tu udało się uzyskać odpowiedni balans między formą a treścią
12. Deadpeach - heavy psych w najlepszym wydaniu, hipnotyzujące melodie, psychodeliczne klimaty i przyjemnie fuzzujące gitary. Do tego charakterystyczny akcent wokalisty dodający muzyce więcej złowrogiego posmaku
13. Freedom Call - najsłynniejszy happy metalowy zespół na świecie wydaje w tym roku nowy album - Silver Romance. Spośród dwóch wypuszczonych dotychczas singli nieco bardziej przypadł mi do gustu utwór tytułowy, który znajdziecie na dzisiejszej playliście
14. Rhapsody of Fire - last but not least, gdyż wydany w marcu singiel Challenge the Wind był jednym z najczęściej słuchanych przeze mnie utworów. Mimo, że od lat nie ma już w składzie ani Luci Turilliego ani Fabio Lione, zespół nadal zachowuje ten klimat i magię, za które pokochałem ich już dobre kilkanaście lat temu.
I to już wszystko na dziś. Dajcie znać, jakie kapele Wy chcielibyście wyróżnić. Chętnie posłucham i, kto wie, może trafią do Kroniki.
poniedziałek, 1 kwietnia 2024
25.03-31.03.2024
Poniedziałek Wielkanocny nie daje zbyt dużo szans na spokojne oddanie się literackim próbom. Korzystając z tych kilku chwil spokoju opiszę Wam w skrócie mój muzyczny tydzień.
Na pewno upłynął od pod znakiem bardziej melodyjnych odmian muzyki rockowej czy metalowej. Szwedzkie kapele Lipz i Cruzh pokazują nam, że w trzeciej dekadzie XXI wieku można grać tak dynamicznie i przebojowo jak na Zachodnim Wybrzeżu w latach 80-ych. Jeśli kochacie muzykę i estetykę glam/hair metalu to takie kawałki jak Bang Bang czy FL89 są dla Was jak znalazł.
Nie można pominąć absolutnej legendy hard rocka. Alice Cooper gości u mnie w odtwarzaczu już od kilku tygodni. Najbardziej trafia do mnie jego muzyka z przełomu lat 80/90 ale warto też czasem sięgnąć po znacznie starsze (I'm Eighteen) jak i nieco nowocześniejsze (Pick Up the Bones) numery.
W kategorii power metal nie ma większego zaskoczenia. Tak się składa że wydane w marcu albumy nadal cieszą się u mnie niesłabnącą popularnością. Dotyczy to tak fińskiej Sonaty Arctici, włoskiego Alterium czy hiszpańskich Lords of Black. Tydzień temu wspominałem też o nowym albumie niemieckiego Thornbridge. Muszę przyznać, że zespołowi udało się utrzymać poziom zaprezentowany na poprzednim krążku. Daydream Illusion to zestaw udanych, symfoniczno-powerowych kompozycji, które polecić mogę szczególnie fanom innej niemieckiej kapeli Orden Ogan.
Klasykiem niemieckiego heavy/power metalu jest niewątpliwe Rage, świętujące w tym roku swoje 45 urodziny. Z tej okazji tercet przygotował dla nas podwójny album Afterlifelines, którego pierwsza część to cięższe, bardziej speedmetalowe kawałki a druga utrzymana jest w bardziej symfonicznej atmosferze. Na dzisiejszą playlistę wybrałem utwory z obu grup, więc będziecie mogli wyrobić sobie własne zdanie na ten temat.
Nowy singiel pochodzący z najnowszej, planowanej na maj płyty, zaprezentowało niedawno włoskie Rhapsody of Fire. Brave New Hope to majestatyczny, pełen mocy hymn, którego zwrotki charakteryzują się średnim tempem a refren to typowa powerowa galopada. To już kolejna propozycja, która rozbudza apetyt na pełny album. Czekam z niecierpliwością.
Jedynym utworem odróżniającym się na tle pozostałych, jest Ostatni Pilot Wimany polskiego zimnofalowego 1984. Mam nadzieję, że odrobina surowej, psychodelicznej muzyki będzie dla Was chwilą oddechu wśród szybkich, dynamicznych i bardzo melodyjnych kawałków.
Jako, że mój czas jest dziś ściśle limitowany (goście w drodze) podrzucam Wam na koniec link do dzisiejszej playlisty. Miłego odsłuchu i Wesołych Świąt!
Najpopularniejsze
-
Zgodnie ze złożoną dwa tygodnie temu obietnicą, prezentuję dziś kolejnych artystów, którzy zdecydowali się obserwować mój facebookowy fan...
-
Ostatni artykuł z kategorii Nieznane i Niedoceniane poświęcony rockowi neoprogresywnemu opublikowałem dość dawno, bo przed 3 miesiącami. W ...
-
Jednym z pierwszych artykułów na tym blogu, był ten poświęcony zespołom posiadającym w nazwie słowa Mammoth i Elephant ( tu ). Dziś po pra...