piątek, 30 sierpnia 2024

Sierpień 2024 - Podsumowanie Miesiąca

 

Przedostatni dzień sierpnia to dobry moment na muzyczne podsumowanie miesiąca. Zatem bez dalszych ceregieli przyjrzyjmy się artystom, których chciałbym wyróżnić i podziękować za wspólnie spędzone chwile. Oto oni:

1. Powerwolf - za kolejny solidny album, pełen wilków, kościelnych motywów i łatwo wpadających w ucho melodii. Ktoś mógłby powiedzieć, że ta formuła powoli się wyczerpuje, ja jednak stoję na stanowisku, że póki utwory są tak "enjoyable" jak na Wake up the Wicked, pewna wtórność mi zupełnie nie przeszkadza

2. HammerFall - za Rise of Evil, Hero to All, Burn it Down - utrzymane w szybkim tempie utwory z najnowszego krążka szwedzkiej kapeli, które potwierdzają, że choć sam zespół nie identyfikuje się jako power metalowy, to tego typu numery wychodzą im najlepiej!

3. Godsmack - za całokształt twórczości a przede wszystkim takie klasyki jak Awake, I Stand Alone czy Keep Away. Ekipa Sully'ego Erny przez lata pokazywała jak grać nowoczesny hard rock i wierzę, że wbrew zapewnieniom lidera, doczekamy się jeszcze niejednej płyty z premierowym materiałem

4. A Neverending John's Dream - za epickie hard'n'heavy, które sprawia, że odsłuch debiutanckiego albumu hiszpańskiej formacji to niezwykła dźwiękowa podróż

5. Mountaineer - za połączenie post-metalu z doomowymi klimatami w arcydzieło doomgaze'a jakim jest najnowszy album Amerykanów - Dawn and All That Follows. Mocny kandydat do płyty roku w szeroko pojętej doom-metalowej kategorii

6. Axxis - za to, co w lipcu. Umiejętny miks hard-rocka z power metalem, jaki dostajemy na Coming Home.

7. Kix - za album Blow My Fuse z 1988 roku, brudniejszy i mniej "bombastyczny" ale zdecydowanie bardziej emocjonalny niż płyty innych hard rockowych/glam metalowych kapel z tamtego okresu. Kawał solidnego gitarowego grania do którego często powracam

8. Iress - za wysokiej klasy doomgaze zawarty na wydanej w zeszłym roku płycie Sleep Now, In Reverse. Coś czuję, że dzięki niej jak i wspomnianemu powyżej Mountaineer na dłużej zanurzę się w te eteryczne klimaty

9. Dead Tahiti - za niezwykle udany debiutancki krążek, zatytułowany Fala, pełen zimnofalowego post-punku i nienarzucających się aczkolwiek zostających na długo w głowie melodii, z których Tahiti jest najczęściej słuchanym przeze mnie w ostatnich kilku dniach utworem.

10. Cztery Mile Lasu - za folkowo-metalowe brzmienia i opowieści przybliżające zwykłym zjadaczom chleba kulturę i historię wielkopolskiego rejonu Biskupizny. Kolejne tegoroczne odkrycie w kategorii rodzimego folk metalu.

11, Katatonia - za Viva Emptiness, absolutnie moją najukochańszą płytę szwedzkiego zespołu, którą na playliście reprezentuje grany do dziś na koncertach (miałem okazję w 2012!) Burn the Remembrance

12. Seks w Czasach Wojny - za młodzieńczą energię i pasję z jaką muzycy grają swój podbarwiony shoegaze'em punk rock. I choć ich debiutancka płyta to niecałe 20 minut muzyki jestem pewien, że jej jakość rekompensuje to z nawiązką

Poza wyszczególnioną powyżej dwunastką, na podsumowującej miesiąc playliście znajdziecie też trochę trash metalu od weteranów gatunku z Death Angel, trochę progresji - i tej bardziej folkowej jak Ritual i stonerowej (Sacri Monti), melodyjnego hard-rocka (nowy album Jim Peterik and World Stage) jak i szybkiego stonera (King of None) czy epickiego powera (Rhapsody of Fire). 

Poniżej standardowo znajdziecie link do tej plejki a ja oczywiście czekam też na Wasze sierpniowe podsumowania. Miłego weekendu Wam życzę i wielu godzin z Waszą ulubioną muzyką!

Playlista: Sierpień 2024

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

19.08-25.08.2024

 


Poniedziałki bywają trudne, zwłaszcza gdy za oknem szarówka a do pracy o 7:30 stawić się trzeba. Nie można też zapomnieć o czytelnikach, którzy na pewno czekają na kolejne muzyczne podsumowanie. Na szczęście tworzenie playlist i pisanie artykułu to przyjemność, która pomaga wejść w nowy dzień z uśmiechem na ustach. Tak więc bierzmy się do pracy, by sobie i Wam umilić ten dzień!

Zacznijmy może od energicznego power metalu. Tu przede wszystkim ogrywałem najnowszy krążek HammerFalla - Avenge the Fallen. Choć sami muzycy starają się odżegnywać od klasyfikowania ich jako power, to jednak najciekawsze i najczęściej słuchane przeze mnie utwory z tej płyty to właśnie typowo power-metalowe galopady. Przypadek? Nie sądzę. 

Kolejnym zespołem o power-metalowej orientacji jest norweski Keldian, choć w przypadku tego dwuoosbowego projektu słowo zespół to pewne nadużycie. Co prawda ostatnia płyta duetu, The Bloodwater Rebellion to już znaczny zwrot w kierunku bardziej aor-owego grania, ja jednak w ostatnim tygodniu odświeżyłem sobie bardziej klasyczną, pełną kosmicznego powera Outbound. Z niej właśnie pochodzą jedne z moich ulubionych utworów Norwegów - rozpędzony Kepler and 100 000 Stars i przebojowy Burn the Sky.

Kolejny raz na tygodniowej playliście gośći włoski epic metalowy Icy Steel, którego debiutancki album poznałem dzięki audycji Epoka Żelaza. Tym razem reprezentuje ich utwór When I Hold The Sword - już sam tytuł podpowiada nam jakiego rodzaju muzyki możemy się spodziewać. Podniosły klimat, marszowy rytm i ostre niczym nomen omen miecz gitary - jest moc!

Zmieńmy może nieco styl muzyczny, choć zapewniam, że epickości nie braknie. Wspominałem ostatnio, że debiut hiszpańskiej grupy A Neverending John's Dream bardzo przypomina mi drugi album projektu Pride of Lions - The Destiny Stone. Oba krążki łączą przebojowe, aor-owe melodie z podniosłym klimatem, elementami progresywnymi i symfonicznymi. Jeśli mi nie wierzycie, posłuchajcie sami - dziś na playliście znajdziecie utwory obu wykonawców. Zwróćcie zwłaszcza uwagę na kapitalny Back to Camelot - jak widać wcale nie trzeba grać trve metalu by nagrać naprawdę epicki kawałek.

Rok 2024 to bardzo intensywny czas w życiu szwedzkiego wokalisty i gitarzysty Patrika Lundstroma. W czerwcu światło dzienne ujrzała nowa, bardzo dobra zresztą, płyta Kaipy a kilka dni temu swoją premierę miał powrotny, wydany po 17-letniej przerwie, krążek Ritual - innej szwedzkiej prog-rockowej grupy. Na The Story of Mr. Bogd Part 1 progresywne zagrywki mieszają się z elementami zapożyczonymi z lokalnego folkloru. Jak się zapewnie domyślacie, jest to muzyka, w której Patrik czuje się jak ryba w wodzie. Zachęcam więc do zapoznania się z historią tajemniczego pana Bogda. Myślę, że wciągnie Was na długo, zwłaszcza, że jak sugeruje sam tytuł płyty, opowieść ta nie kończy się wraz z ostatnimi dźwiękami ostatniego utworu.

Progreswyny rock w typowo stonerowym stylu to natomiast znak rozpoznawczy kalifornijskiego Sacri Monti. Po jednym tygodniu nieobecności kapela wraca do moich "chartsów", ponownie reprezentowana przez Desirable Sequel - bardzo emocjonalny i pełny dusznej atmosfery utwór.

Stoner/doom w iście mistrzowskim stylu potrafi grać amerykański REZN. Co prawda, ich ostatni album, wydany w lipcu Burden nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak dwa poprzednie, nadal jednak chętnie wracam do zamykającego płytę utworu Chasm. 

Jak zapewne zauważyliście, w ostatnich tygodniach więcej u mnie innych odmian doom metalu, niż tak popularnego w dzisiejszych czasach stonera. Przyznam się, że po dłuższej przerwie ponownie poczułem miłość do post-rockowej stylistyki a przecież to z niej swój początek bierze tak shoegaze jak i właśnie miks tego ostatniego z doom metalem, czyli doomgaze. Do najciekawszych krążków z tej kategorii, jakich dane mi było ostatnio słuchać należą Dawn and All That Follows Mountaineera, Sleep Now, In Reverse Iress i self-tittle album Breaths. Pełno na nich melancholii, tworzących ścianę dźwięku gitar i eterycznych wokali - coś pięknego.

Szwedzkiej Katatonii nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Jest to zespół zasłużony dla rozwoju i death/doomu i depresyjnego rocka a ostatnio dość śmiało wchodzący w bardziej progresywne, rządzone przez Opeth terytorium. Spośród tych wszystkich zróżnicowanych stylistycznie albumów moje serce bije jednak najmocniej dla jednego - Viva Emptiness. Bardzo często wracam do niego, tak też było i w tym tygodniu. Korzystając więc z okazji wrzucam Wam na playlistę jeden z moich ulubionych utworów zespołu - Burn the Remembrance z przejmującym, pełnym gorzkiej refleksji tekstem.

Z kronikarskiego obowiązku wspomnię jeszcze o pozostałych reprezentantach szeroko pojętego doom metalu, jacy znaleźli się na dzisiejszej playliście. Są to nasze rodzime Las Trumien i Toń - każdy jedyny w swoim rodzaju. 

Co nam jeszcze zostało? Hard/alt-rockowy Godsmack to kapela, które słucham (z przerwami) od czasu liceum i w tym miesiącu dość mocno przysiadłem szczególnie do starszych pozycji w dyskografii kapeli. Na playliście znajdziecie po jednym kawałku z pierwszych trzech krążków a także dwa pochodzące z nowszego, choć już też sześcioletniego When Legends Rise. Mam świadomość, że ten wybór może się nie spodobać metalowym gatekeeperom ale cytując klasyka - horyzont mój sięga poza mur metalu. Mam nadzieję, że moje artykuły sprawiają, że i Wy macie tak samo.

Tak więc, by to wychodzenie poza strefę komfortu jeszcze wzmocnić, na zakończenie dwa utwory, które koło metalu nawet nie stały. Dead Tahiti to polska grupa post-punkowa/coldwave, mająca na koncie wydany niedawno debiutancki krążek pt. Fala. Muszę przyznać, ze słucha się go naprawdę przyjemnie. Mamy tu paradoksalnie dość lekką ale osadzoną w zimnym klimacie muzykę ozdobioną ciekawymi i nierzadko surrealistycznymi tekstami. Jeśli szukacie czegoś nowego to warto zapoznać się z tym krążkiem. Dodaję też od siebie wzmiankę, że jest to kolejne już po widmoidzie odkrycie z audycji W zimnej toni pani redaktor Adamskiej. Zachęcam do słuchania jej audycji w czwartki o 20 na antenie Radia Pro-Rock.

Drugi utwór to niedawno odkryte Wciórności i skoczny, wciągający na długo Trampa Raj. Muzycy grupy sytuują swoje brzmienia gdzieś pomiędzy dark folkiem a poezją śpiewaną. Tu akurat czuję, że ten folk jest taki "miejski", rzekłbym nawet, że "klezmerski". Jednak słowa słowami a najlepiej poznacie o czym mówię po prostu puszczając sobie ten utwór. Nie pożałujecie!

Ok, to już koniec na dziś. Mam jednak nadzieję, że będziecie do dzisiejszej playlisty wracać często a zarazem z niecierpliwością czekać na kolejne podsumowanie. Miłego dnia i odłuchu! (link poniżej)

Playlista: 25.08.2024 

piątek, 23 sierpnia 2024

Polecam, Playlist Everyday #4

 

Zgodnie ze złożoną dwa tygodnie temu obietnicą, prezentuję dziś kolejnych artystów, którzy zdecydowali się obserwować mój facebookowy fanpage. Dziękuję im za to, jak i wszystkim innym followersom i mam nadzieję, że ten artykuł i dołączona do niego playlista powiększy grono ich wiernych fanów. Po tym krótkim wstępie przejdźmy do prezentacji bohaterów dzisiejszego wpisu.

1. Packetloss - zespół, który nigdy nie spotkał się na żywo w pełnym składzie. Jego korzenie sięgają czasów pandemii i idei, by różne partie utworów nagrywać osobno w swoich domowych studiach. Efektem tego pomysłu jest kilka wpadających w ucho, hard rockowych singli i EP-ek a na horyzoncie powoli majaczy debiutancki album, na który czekam z zaciekawieniem.

2. Error Theory - mieszanina progresywnego rocka z ekspresyjną elektroniką, pełna mrocznej atmosfery i hipnotyzujących dźwięków. Na koncie wydany na wiosnę debiut The Art of Death, do odsłuchu którego zachęcam każdego fana szeroko pojętej psychodelii

3. Aleja Kosmonautów - alternatywny rock, miejscami brudny, innym razem bardziej elektroniczny. Ich projekt Mity i Legendy, w ramach którego tworzą nagrania inspirowane różnymi lokalnymi legendami zwrócił moją uwagę już od pierwszego odsłuchu Syreny. Mam nadzieję, że Wam również się spodoba

4. Dariusz Górski-Zach - kompozytor (i artysta malarz zarazem) łączący w swoich utworach art-rock z elementami muzyki klasycznej a nawet nieco cięższych brzmień. Swoje kompozycje ilustruje clipami własnego pomysłu. Utworów Dariusza nie znajdziecie w streamingach, dlatego wrzucam link do jego kanału na YouTube

5. KingCrown - francuski zespół power metalowy założony w 2018 roku przez braci Amore po ich odejściu z Nightmare. Przyznam, że nie wyobrażałem sobie tej kapeli bez wokalu Jo i niezmiernie ucieszył mnie fakt, że panowie powołali do istnienia nowy zespół. Jego dwie dotychczasowe płyty uważam za zdecydowanie lepsze od ostatnich dokonań ich macierzystej kapeli

6. Seven Steps to the Green Door - prog-rockowa formacja z Niemiec, której muzycy otwarci są na wszelkie niezwykłe inspiracje. To sprawia, że ich kompozycje są niezwykle oryginalne i złożone, choć przy pierwszym kontakcie może to być nieco przebodźcowujące. Warto jednak się wsłuchać i dać wciągnąć w ten muzyczny rollercoaster

7. Kruczy Sen - warszawski zespół folk-rockowy, choć muzycy sami o sobie wolą mówić eksperymentalno-rockowy, bo jak inaczej nazwać ten miks folku, stonera, popu i harmonii etnicznych? Jedno z moich najciekawszych odkryć tego roku (choć debiutancki Pierwszy Lot ukazał się w 2023)

8. Avantasia - tak moi drodzy, Tobias Sammet obserwuje mój fanpage! Jest to dla mnie jako absolutnego fanboja tak Edguya i Avantasii niezwykłe wyróżnienie. Mam świadomość, że tej metalowej opery polecać nikomu nie trzeba (1mln followersów na FB), jednak dziś pozwolę sobie wrzucić na playlistę moje 3 ulubione utwory z jej dyskografii

9. EchoSoul - progresywny power metal z Indiany w Stanach Zjednoczonych, założony w 2018 roku przez Guya Hintona. Wielkimi krokami zbliża się premiera kolejnego albumu formacji a dotychczas opublikowane single zapowiadają naprawdę solidne wydawnictwo

10. Eight Foot Manchild - pierwszy i jak dotąd jedyny doom-brassowy zespół na świecie. Czy można grać stoner/doom przy pomocy rogu, saksofonu i puzonu? A można jak najbardziej, jeszcze jak!

11. Ilmarinen - epicki folk metal z Holandii. Ich utwory przybliżają nam stare lokalne opowieści, mity i legendy. Na koncie jeden album koncertowy i dwie Ep-ki, czekamy więc na jakiegoś longplaya.

12. Omamy - polski zespół rockowy, w którego muzyce znajdziecie zarówno inspiracje klasycznym rockiem jak i grungem czy nawet post-rockiem. Panowie są aktualnie w trakcie przygotowywania autorskiego materiału, który będzie ukazywał się stopniowo, piosenka po piosence. Wydane dotychczas Szklany dom i Zmieszany pokazują, że tkwi w nich naprawdę duży potencjał i liczę, że uda się go dobrze wykorzystać.

13. Wciórności - grupa niezwykła. Inspirowane dark folkiem i poezją śpiewaną, szczere i oczyszczająco intymne piosenki. Mnie kupiły od pierwszych dźwięków Trampa raju, mam nadzieję, że i Was pochłoną bez reszty!

Poniżej oczywiście playlista a na niej utwory wyżej wymienionych artystów. Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu i będzie to przyjemnie spędzone 2,5 godziny. A jeśli ktoś wpadnie Wam w ucho na dłużej nie zapomnijcie zaobserwować go na Facebooku. Niech rosną zasięgi każdeg twórcy dobrej i wartościowej muzyki :)

Playlista: Playlist Everyday Recommendations #4 

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

12-18.08.2024

 


Cześć wszystkim! Mam nadzieję, że udało Wam się aktywnie wykorzystać ten długi, sierpniowy weekend. U mnie było dość aktywnie ale w żadnym wypadku muzyka nie zeszła na dalszy plan. Jak zwykle w cotygodniowych podsumowaniach znajdziecie zarówno dobrze Wam znane kawałki jak i garść nowości czy też powrotów do starszego materaiału. Zobaczmy więc, co kryje dzisiejsza playlista.

Na pewno sporo na niej ciężkiego i melancholijnego grania. Duża zasługa w tym amerykańskiego Mountaineer, którego najnowszy krążek Dawn and All That Follows wciągnął mnie bez reszty. Te ściany dźwięku, senne wokale przeplatane dramatycznym screamem a przede wszystkim niezwykle delikatne melodie - jest to muzyka, która emocjonalnie miażdży z każdą kolejną nutą, zostawiając jednak po sobie uczucie pewnego oczyszczenia. 

W fachowej prasie muzykę tego zespołu określa się różnie - sludge, post-metal czy też doomgaze. Do tej ostatniej kategorii zaliczany jest nasz kolejny bohater - również pochodzące zza oceanu Iress. Tu na wokalu mamy charyzmatyczną Michelle Malley, określaną nieraz jako Adele doom metalu. Czy to adekwatne porównanie? Być może, choć głos Michelle jest bardziej mistyczny, zbliżający się nieraz do szeptu. Muzycznie mamy tu znowu hipnotyzujące ściany dźwięku i powolne rytmy. Nie sposób odmówić im piękna ale jest to piękno wyłaniające się z ciemności. Jeśli ten opis Was zaciekawił zachęcam do zapoznania się z najnowszą płytą zespołu, zatytułowaną Sleep Now, In Reverse, z której dwa utwory wrzucam na dzisiejszą playlistę.

Jest na niej też miejsce dla doom-rockowców z Lucifer, którzy już w listopadzie odwiedzą nasz kraj. Z tej okazji odświeżyłem sobie trochę wydaną w styczniu, piątą płytę szwedzkiej kapeli. Nie zrobiła ona może na mnie takiego wrażenia jak wybitna III ale nadal jest to kawał mrocznego, gitarowego grania, którego ozdobą jest wokal Johanny

Nowy singiel, zapowiadający trzeci w dorobku zespołu album, wydał nasz polski Las Trumien. Kilka godzin to opowieść o Hildzie Nilsson, która w 1917 roku zamordowała co najmniej 8 dzieci, oddanych pod jej opiekę. Swoją ciężkością i przygnębiającym klimatem utwór koresponduje z opowiadaną historią, jednak pewien dysonas budzi tu zadziwiająco melodyjny reften i już po kilku odsłuchach z głowy nie chcą wyjść słowa "odeszły niewinne, z płucami pełnymi wody...".

Hmm, czas już chyba nieco zmienić klimat. O hard rockowym Kix pisałem już tydzień temu. W tym nadal dość często wracałem do ballady Don't Close Your Eyes, będącej próbą powstrzymania samobójstwa. Korzystając z okazji warto pamiętać, że cokolwiek by się nie działo, są telefony zaufania, gdzie wykwalifikowany personel wspomoże rozmową, pomoże w rozładowaniu napięcią i ewentualnie pokieruje do specjalisty. A jeśli widzicie, że z kimś Wam bliskim dzieje się coś złego, nie oceniajcie, nie udzialajcie sztampowych rad tylko po prostu bądźcie. Sama obecność nieraz da więcej niż tysiąc słów.

If We Stand United - te słowa mogą być zamknięciem poprzedniego akapitu, są też wprowadzeniem do wzmianki o A Neverending John's Dream, gdyż jest to moja ulubiona piosenka tego młodego, hiszpańskiego projektu. Prócz niej na playliście znajdziecie jeszcze dwie kolejne - wszystkie utrzymane w stylu podniosłego, symfonicznego AOR-a. Warto jednak sięgnąć po cały album Coming Back to Paradise ze względu na zawartą na nim historię.

Wspomniana wyżej płyta bardzo przypomina mi drugi album duetu Pride of Lions - Destiny Stone. Piszę o tym nieprzypadkowo, ponieważ nowy album wydał niedawno Jim Peterik, jeden z filarów PoL a w przeszłości muzyk m.in. Survivor czy Idles of March. Roots & Shoots Vol.2 to kolejny album, na którym Jim zaprasza do wspólnej gry tak uznanych jak i zyskujących na popularności wokalistów. Z nowego krążka najbardziej przemówiły do mnie dwie kompozycje - American Dreamer (z Dave'm Mikulskisem) i Forever Endeavour (z Toby'm Hitchcockiem z ...Pride of Lions). Jeżeli uwielbiacie stary, dobry, melodyjny hard rock z lat 80-ych to jest to dla Was pozycja obowiązkowa.

Teraz czas na bardziej alternatywny, nowoczesny hard rock. Godsmack to zespół obecny na scenie od blisko 30 lat, mający na swoim koncie 8 dobrze ocenianych płyt długogrających. Ja historię zespołu śledzę mniej więcej od czasu wydanej w 2010 roku Oracle, choć do dziś moim ulubionym albumem Amerykanów jest ich "dwójka"- Awake. W ostatnim tygodniu wróciłem tez do kilku innych płyt kapeli - Faceless i When Legends Rise, stąd na dzisiejszej playliście znajdziecie po 1 utworze z każdej z nich.

Poza doom metalem i hard rockiem, swoich reprezentantów w dzisiejszym podsumowaniiu ma też power metal. Tu w sumie bez niespodzianek - nadal królują nowe albumy Powerwolf i HammerFall. Oba nie są może jakieś odkrywcze ale wstydu muzykom nie przynoszą. Nie mogę się też doczekać aż usłyszę je na żywo w październku w krakowskiej Tauron Arenie. Będzie się działo!

Epickie granie, choć może nie power metalowe to też domena włoskiego Icy Steel. Przyznam się, że wzmianki o tej kapeli widziałem już wielokrotnie ale dopiero audycja Epoki Żelaza, w trakcie której redaktor Miodyńska puściła kilka utworów z debiutanckiego The Wait, The Choice and The Bravery przekonała mnie by dać im szansę. Cóż, nie żałuję bo mamy tu dużo podniosłego, tradycyjnego heavy metalu - solidnego ale nie przerysowanego jak choćby w przypadku legendarnego Manowar. Polecam gorąco, tak Icy Steel jak i Epokę Żelaza.

Nieco inaczej sprawa ma się z Mago de Oz - tu mamy miks folk i power metalu, w zależności od okresu w historii grupy przeważał jeden bądź drugi element. Na wydanej w styczniu Alicia en el metalverso grupa mocniej zaakcentowała powerowy pierwiastek, co moim zdaniem, wyszło jej na dobre. Jest to jedna z kandydatek do tytułu folk-metalowej płyty roku i, tak jak w tym tygodniu, często do niego wracam. Jeśli ktoś nie zapoznał się z tą muzyką w styczniu, czy lutym to ma okazję ku temu pod koniec sierpnia - na plejce są 3 utwory z albumu - dwa szybkie i jedna ballada - Por si un dia te pierdes.

Folk metal to też gatunek, w którym w tym roku notuje sporo ciekawych odkryć - Kruczy Sen, TOŃ (a kind of) czy też najnowsze znalezisko w postaci Czterech Mil Lasu. Jest to zespół mocno inspirujący się wielkopolskim regionem Biskupizny, łączący folkowe melodie z dynamicznymi, rockowymi rytmami. Warto wspomnieć, że zespół został wyróżniony na tegorocznym konwencie kultury rodzimej Slavni 2024 a także zagrał na zakończonej niedawno kolejnej edycji Reakcji Słowiańskiej. Z całego serca popieram decyzję jurorów, gdyż energia jak i wierność ludowemu duchowi, jaką prezentują Cztery Mile Lasu zasługuje na najwyższe uznanie. Z niecierpliwością czekam też na mający się ukazać w tym roku nowy album kapeli, a tymczasem umilam sobie oczekiwanie Ep-ką Serce zimy, z której pochodzą oba umieszczone na playliście utwory.

Tym rodzimym, ludowym akcentem zamykam dzisiejszej podsumowanie. Pod spodem, jak zwykle, link do playlisty. Miłego odsłuchu i czekam na Wasze podsumowania!

Playlista: 18.08.2024


  

piątek, 16 sierpnia 2024

Conti, Lione & Voli - Playlista Tematyczna

 


Dzisiejszy artykuł to swoisty trybut dla włoskiej legendy power metalu - Rhapsody (we wszystkich możliwych kombinacjach) i jej wokalistów. Uważam bowiem, że każdy z trzech panów, którzy użyczali swojego głosu na płytach sygnowanych logiem Rhapsody to pełen niezwykłej charyzmy i wielkiego talentu artysta. Zanim przejdziemy do najważniejszego, czyli muzyki, pozwolę sobie na krótkie przedstawienie każdego z piosenkarzy.

Fabio Lione - żywa legenda power-metalu, jeden z trzech, obok Kiske i Kotipelto głosów, które zdefiniowały styl wokalny w tym gatunku muzycznym. Fabio swoją karierę zaczynał od gry w prog-powerowych zespołach, takich jak Athena i Labirynth ale dopiero dołączenie w 1997r do innego włoskiego składu - Rhapsody zmieniło na zawsze tak jego karierę jak i muzykę metalową w ogóle. Wraz z Rhapsody, a po zmianie nazwy Rhapsody of Fire nagrał 10 płyt długogrających, 2 EP-ki i niezliczoną ilość singli, które dziś uznawane są za klasykę gatunku. W 2017 roku odszedł z zespołu i związał się z byłym gitarzystą kapeli - Lucą Turilli', by dwa lata później wydać kolejny albym, tym razem pod szyldem Turilli/Lione Rhapsody. Przez dłuższy czas współpracował też z takimi zespołami jak Vision Divine czy Eternal Idol, nagrał też wspólny krążek z innym bohaterem dzisiejszego artysty - Alessandro Contim. Mało kto wie też o jego eurobeatowych kawałkach tworzonych pod pseudonimem J. Storm, które można odnaleźć w serwisie YouTube. Aktualnie Fabio jest głównym wokalistą brazylijskiej Angry, szykuje się też do premiery powrotnego albumu Atheny. Stale udziela się też w roli gościnnego wokalisty a lista płyt, na których słychać jego śpiew dobija do setki. 

Alessandro Conti - kiedy w 2011 roku Rhapsody of Fire poinformowało o "friendly splicie", na scenie muzycznej pojawiła się druga grupa - Luca Turilli's Rhapsody, dowodzona przez głownego gitarzystę i jednego z kompozytorów, wszyscy zastanawiali się, kto przejmie obowiązki wokalisty. Wybór padł na Alessandro Conti'ego, dotychczas związanego z włoskim zespołem Trick or Treat, który początkowo był tribute-bandem Helloween a z czasem zaczął tworzyć autorski materiał. Był to przełomowy moment w karierze tego utalentowanego wokalisty, ilustratora i tatuażysty. Zaczął być coraz bardiej rozpoznawalny a i o jego macierzystej kapeli dowiedziała się większa grupa power metalowych fanów. Żywot LT's Rhapsody zakończył się co prawda na dwóch, dobrze przyjętych albumach ale Alessandro dobrze wykorzystał ten czas. Aktualnie, prócz Trick or Treat jest również wokalistą innego ciekawego zespołu - Twilight Force a każdego power metalowego freaka powinna zaciekawić jego współpraca z Christopherem Bowes'em (tak, tym z Alestorm) pod postacią projektu Frogge

Giacomo Voli - 12 lat młodszy od Fabio, miał trudne zadanie - zastąpić go na stanowisku wokalisty w Rhapsody of Fire. Na szczęście wywiązał się z niego, cóż, śpiewająco. Może to niepopularna opinia ale słuchając trzech ostatnich albumów zespołu nie czuję jakoś mocno, żeby mi brakowało wokalu Fabio. Wzorem swojego poprzednika, Giacomo dobrze sobie radzi tak w partiach operowych, falsetowych jak i w bardziej ostrzejszym, screamowym śpiewaniu. Odpowiada także za warstwę tekstową i jest głównym autorem obecnej sagi fantasy o Imperium Nephilimów. Przed dołączeniem do RoFu mogliśmy go usłyszeć na płycie Metamorphosis symfoniczno-gothic metalowej Teodasii a mający dostęp do włoskiej telewizji również zobaczyć na ekranie - brał udział bowiem z powodzeniem w tamtejszych talent show. W The Voice of Italy zajął drugie miejsce a w 2021 roku zwyciężył w All Together Now. Oprócz tych aktywności, Giacomo nagrał też jeden album z zespołem Embrace of Souls, udzielał się również gościnnie na kilku płytach innych wykonawców, spośród których warto wspomnieć o Skeletoon i Vivaldi Metal Project.

OK, przedstawienie postaci mamy za sobą. Przejdźmy teraz do playlisty - wybrałem na nią po 10 utworów dla każdego z wokalistów - 5 to utwory różnych inkarnacji Rhapsody a pozostałe 5 to gościnne występy i utwory innych zespołów, w których dany artysta stoi za mikrofonem. Mam nadzieję, że playlista spodoba się nie tylko fanom legendy włoskiego powera a dla niektórych z Was będzie punktem wyjścia do zapoznania się z twórczością pozostałych, wymienionych w tekście kapel.

Remember, proud brothers... everything is possible... when you let the mystic power of the dragonflame burn in your heart... believe it... ...it's the dragonflame!

Playlista: Conti, Lione & Voli

poniedziałek, 12 sierpnia 2024

05.08-11.08.2024

 


Cześć wszystkim! Dziś z różnych niezależnych ode mnie przyczyn podsumowanie robimy w ekspresowym tempie. A więc bez zbędnych wstępów - czas start!

Dużo power metalu, oj dużo. Głównie za sprawą wydanych niedawno albumów jednych z moich ulubionych w tym gatunku zespołów. Powerwolf gości już w Kronice kolejny tydzień, dziś dołącza do niego szwedzki Hammerfall. Co prawda muzycy tej kapeli nie lubią określania ich muzyki jako powera, niemniej jednak rycerska atmosfera, duży udział podwójnej stopy, falset Joacima sprawia, że takie szufladkowanie jest jak najbardziej na miejscu. Polecam zapoznać się z nową płytą Avenge the Fallen, bo to kolejna z rzędu bardzo udana pozycja. Innym, niestety aktualnie nieaktywnym zespołem power metalowym, który należy do tych najulubieńszych jest niemiecki Edguy. Tak jak pisałem ostatnio, wróciłem na dłużej do ich najlepszej, moim zdaniem płyty, Hellfire Club a utwór Rise of the Morning Glory to jeden z moich ulubionych metalowych kawałków w ogóle.

Obecność na dzisiejszej playliście utworów z Challenge the Wind - ostatniej, dość świeżej zresztą, płyty Rhapsody of Fire wiąże się z chęcią przypomnienia sobie najlepszych, wydanych w tym roku albumów. Podobnie rzecz ma się z aor/glam metalowym CRUZH i jego płytą The Jungle Revolution. Oba albumy, choć różne stylistycznie to kopalnia niezapomnianych melodii i źródło bardzo dynamicznej, pozytywnie naładowanej muzyki.

W tym tygodniu odgrzebałem też po wielu wielu latach amerykańską kapelę KIX, która bywa szufladkowana jako przedstawiciel tzw hair metalu. Prawda jest jednak taka, że korzenie zespołu sięgają znacznie wcześniej niż przypadający na drugą połowę lat 80-ych boom na tego typu muzykę. Sama gra KIXu była też zdecydowanie bardziej szorstka niż przeboje grup typu Poison czy Warrant. Nie można im jednak było odmówić przebojowości i melodyjności, ja bym ją jednak stawiał bliżej AC/DC czy wczesnego Twisted Sister. Kilka lat temu KIX zakończył karierę, pozostawiając po sobie kilka solidnych albumów, z których najbardziej lubię pochodzący z 1988 Blow My Fuse z przejmującą balladą Don't Close Your Eyes i szybszym, okraszonym solo na harmonijce ustnej Red Lite, Green Lite, TNT.

Ciekawym projektem muzycznym jest hiszpański A Neverending John's Dream. Co kryję się pod tą niecodzienną nazwą? Otóż symfoniczny, epicki AOR. Brzmi dziwnie? Posłuchajcie ich debiutu Coming Back to Paradise to zrozumiecie o czym mówię. A jeśli nie macie czasu na cały krążek, to zerknijcie chociaż na te 3 numery, które wrzucam na playlistę.

A co jeszcze się na niej znajduje? Trochę gruzu i kamieniarza jak mówi mój kolega z Gruz Culture Propaganda. W tej kategorii znajdziecie bliski tradycyjnemu heavy King of None, psychodeliczno-progresywne Sacri Monti (jedno z ciekawszych odkryć ostatnich dni) czy niezwykle oryginalny, doombrassowy Eight Foot Manchild (a to najciekawsze muzyczne odkrycie). 

Dla fanów bardziej klasycznego doom metalu jest jeden utwór epickiego SCALD a jeśli kręcą Was bardziej eteryczne, senne klimaty to post-rockowy/doomgaze'owy Mountaineer na pewno Wam się spodoba.

Jeżeli już wspomniałem o doomgaze, to warto wspomnieć, że ten gatunek to swoiste połączenie doom metalu z shoegaze'm. A jak wygląda miks shoegaze'a i punk rocka? Na to pytanie odpowiada buski Seks w Czasach Wojny, którego debiutancki album trwa może niecałe 20-minut ale ma w sobie tyle buntu jak i emocji, że w pełni wynagradza niedosyt jaki rodzi się po ostatniej piosence. A zawsze można wtedy dać "restart". Na playliście znajdziecie dziś aż 3 utwory ekipy z Ponidzia.

Na koniec jeszcze samotny, jeden jedyny przedstawiciel thrash metalu - Voracious Souls z debiutanckiej płyty Death Angel - The Ultra-Violence.

Uff, podsumowanie szybkie jak perkusja w powyższym utworze. Ja liczę jednak, że znajdziecie chwilę czasu i oddechu by zerknąć na powyższe podsumowanie. A poniżej najważniejszy element każdego artykułu - muzyka. Życzę Wam jak najwięcej dobrych chwil spędzonych przy tej playliście i niezmiennie proszę o ciekawe polecajki! Trzymajcie się i byle do środy, a potem już tylko długi weekend i gryllowanie ;)

Playlista: 11.08.2024

 

piątek, 9 sierpnia 2024

Polecam, Playlist Everyday #3

 


Minęło kilka kolejnych miesięcy a liczba obserwatorów mojego profilu na Facebooku przekroczyła kolejną barierę - jest Was już ponad 300! Zgodnie z nową świecką tradycją czas więc na prezentację kolejnych artystów, którzy zdecydowali się polubić i obserwować moją stronę. Od czasu ostatniego tego typu artykułu przybyło ich ponad 20! W związku z tym postanowiłem tę prezentację podzielić na dwie części i dziś zaprezentować Wam 15 wybrańców a do pozostałych powrócić za 2 tygodnie. Liczę też, że w tym czasie pojawią się już nowi followersi, o których będę mógł Wam wspomnieć.

A oto wspomniani powyżej artyści. Żeby ukrócić wszelkie zarzuty o nierzetelność, kryterium wyboru była kolejność zaobserwowania mojego fanpejdża.

1. TOŃ - muzyczne objawienie roku. Psychodela, doom metal i elementy folkowe połączone w muzykę, z którą obcowanie to prawdziwa uczta dla uszu. Jeżeli jeszcze nie mieliście tej przyjemności to zachęcam do nadrobienia zaległości. 

2. iLuCidi - coś z zupełnie innej bajki niż poprzedniczka. Tworzący w Szwecji artysta o polskich korzeniach obracający się w kręgach szeroko pojętej muzyki elektronicznej, choć jak sam twierdzi, inspiracji szuka wszędzie - od Mozarta po Elvisa

3. Deedra Patrick - amerykańska piosenkarka i kompozytorka, charakteryzująca się mocnym, nieco surowym i agresywnym wokalem. Jej muzyka to swoisty miks rocka i bluesa z country i popem, przywodzący na myśl szczególnie lata 80-e. 

4. Sugarcane FireWater - jeśli zastanawialiście się kiedyś, czy superbohaterska tematyka ma szansę dobrze sprawdzić się w wersji muzycznej, to mam dla Was prostą odpowiedź. Oczywiście, że tak a w wykonaniu tej pop-punkowej ekipy brzmi to naprawdę solidnie. Zespół wykorzystuje komiksowe historie jako alegorie problemów, z jakimi zwykli ludzie mierzą się na co dzień, co na pewno zasługuje na szacunek i na uwagę słuchaczy.

5. Multivariate Outliers - niemieckie trio łączące w swojej twórczości elementy różnych stylów muzycznych, z przewagą atmosferycznych klimatów, ciężkich gitar i hipnotyzujących wokali. Pod koniec 2024 roku zespół planuje wydanie swojej drugiej płyty, All The Colors on Display. Promujące ją single brzmią naprawdę obiecująco więc jest na co czekać.

6. Count 2000 - jak sama nazwa wskazuje mamy tutaj do czynienia z licznymi inspiracjami wampiryzmem. A jak jest muzycznie? Rock'n'roll, alternatywa i oczko puszcane do wielbicieli Glenna Danziga - jeśli udało mi się Was zaciekawić to zachęcam, dajcie szansę temu niezależnemu projektowi.

7. Pleasureland - melodyjny hard rock ze Szwecji - kraju, w którym duch glam metalu i AORa trzyma się nadspodziewanie dobrze. Jeśli kręcą Was takie klimaty to posłuchajcie sobie dotychczasowych singli kapeli i razem ze mną czekajcie na (mam nadzieję) nadchodzący debiut

8. NeverWorld - brytyjski zespół mający za sobą już okrągłe 10 lat istnieinia. Melodyjny metal, w którym znajdziecie tak inspirację klasyczną sceną NWOBHM, nowoczesnym power metalem jak i romansujący ostrożnie z progresywnymi elementami. Zespół w roli supporta grał już koncerty w wielu krajach europejskich, może więc i kiedyś zawita do Polski. 

9. Asko Arggillander & The Blue Flame - ten fiński zespół został założony w 1998 roku przez wokalistę Asko ale przez wiele lat jego działalność była zawieszona. W 2018 roku nastąpił jednak wielki powrót zespołu do grania przebojowego, melodyjnego hard rocka - inspirowanego tak Elvisem jak i fińską legendą Hanoi Rocks

10. Grupa Ryzyka - muzyka jak i przekaz bezpośrednie, dużo punku, metalu i nienawiści. A to wszystko w naszej rodzimej, pięknie brzmiącej mowie

11. The Superseeders - brytyjski rock alternatywny o dość nietypowych inspiracjach. Chili Con Queso, Custard Cream - te tytuły sugerują, że muzycy po prostu lubią sobie pojeść ;)

12. Kranium Glitch - ciężki psychodeliczny metal ilustrowany dość surrealistycznymi teledyskami. Zespół nie udostępnia swoich utworów w streamingach, stąd podaję link do ich kanału w YouTube

13. Piglets DDeep Forest - zespół intrygujący w swojej niezwykłości. Oniryczny, kosmiczny rock, delikatne, eteryczne wokale i teksty wyjaśniające zawiłości fizyki kwantowej. A do tego wszystkiego uroczy Prosiaczek - w tym szaleństwie jest metoda!

14. The Illusion of Freedom - polski projekt prog-metalowy założony przez Szymona Nawrotka. Pierwszy singiel, zapowiadający debiutancki album, A Dance of Lost Memories to prawidziwa poezja malowana dźwiękami gitary. Z niecierpliwością czekam na więcej

15. Dvoeverie - rock/metal gotycki rodem prosto z Czarnogóry. Jeśli miałbym porównać ich muzykę do czegoś konkretnego byłby to na pewno Paradise Lost z czasów płyty One Second. Wystarczy posłuchać pierwszy z brzegu Porcelain by przez dłuższą chwilę mieć wrażenie, że za mikrofonem stoi nie kto inny jak Mr. Nick Holmes - myślę, że to jest wystarczająca rekomendacja dla Was, moi drodzy czytelnicy.

I to już wszystko na dziś. Poniżej link do playlisty z 40-oma utworami powyższych wykonawców. Jeszcze raz bardzo chcę Wam podziękować za wspólnie spędzany czas i zachęcić do aktywnego udzielania się, czy to w komentarzach na blogu czy na stronie fanpejdża. I przede wszystkim, do dania szansy wszystkim wymienionym dziś artystom - naprawdę na to zasługują.

Playlista: Playlist Everyday Recommendations #3

poniedziałek, 5 sierpnia 2024

29.07-04.08.2024

 


4 sierpnia, poniedziałek - czas więc na pierwsze w tym miesiącu podsumowanie tygodnia. Jak już pisalem w komentarzu pod postem zaprzyjaźnionego fanpejdża, ostatnie dni upłynęły mi na słuchaniu różnych odcieni doom metalu i power metalowej klasyki. Nie brakło jednak też pewnych stylistycznych niespodzianek. Szczegóły poznacie poniżej.

Zacznijmy od doom metalu, gdyż w poprzednim akapicie został wymieniony jako pierwszy. Tu przede wszystkim najważniejszą płytą była Dawn and All That Follows amerykańskiego Mountaineer. Muzykę tego zespołu najłatwiej określić mianem doomgaze'u, gdyż łączą się w niej elementy tak doom i post-metalu jak i shoegaze'owa atmosfera. Muzycy dość sprawnie obracają się w tych stylistykach, serwując nam tak rozmarzone, liryczne pasaże jak i momentami (jak w świetnym utworze tytułowym) sięgając po ostrzejsze nuty, opatrzone rozpaczliwym niemalże growlingiem. Docenić trzeba też pracę gitar, będących czasem tylko atmosferycznym tłem dla wokali by w innym miejscu przejmować pałeczkę i snuć samemu dźwiękowe opowieści. Na dzisiejszą playlistę prócz wspomnianego powyżej utworu tytułowego wybrałem jeszcze trzy wyróżniające się kompozycje z tej, zdaniem wielu (i moim też) najlepszej płyty w dyskografii Mountaineer.

Na przeciwległych biegunach doomowego spektrum leżą dwa kolejne zespoły, które dość często trafiały do moich głośników. Pierwszy z nich, King of None powinien zaciekawić kolegę prowadzącego fanpage Gruz Culture Propoganda. Pochodzi bowiem z Finlandii a na zaprzyjaźnionym peju w ostatnich dniach mieliśmy istny "tydzień fiński". Muzyka tej kapeli to mieszanina stoner rocka z klasycznym heavy, urozmaicona psychodelicznymi i progresywnymi nutami. Wychodzi to naprawdzę dobrze i ciężko oderwać się od utworów zawartych na ich najnowszej płycie In the Realm, a zwłaszcza od dynamicznego, heavy metalowego Speeder Approaching czy dłuższego, bujająco-bluesowego The Man Who Bought the Universe

Drugim, również bardziej stonerowym niż doomowym zespołem jest Young Acid, w którym pojawiają się muzycy innych uznanych na scenie kapel. Przyznam, że trafiłem na nich przypadkiem, odsłuchując ostatniej playlisty ze strony Doom Charts. Tam trafiłem na utwór Woodshed Blues, którego brudna, hipnotyzująca melodia urzekła mnie od razu. Nie bez znaczenia jest też świetny wokal znanego z Greenleaf Arvida Hallagarda, który w tym wydaniu sprawdza się nawet lepiej niż w macierzystej kapeli.

Idąc dalej obranym na wstępie schematem, powinienem teraz napisać coś o power metalu. Niemniej jednak, dwie stylistyczne niespodzianki o których będzie za chwilę lepiej postawić bliżej doomowych klimatów. Zimnofalowy, elektroniczny widmoid znacie już z poprzednich artykułów. Dziś dodam więc tylko, że kolejny utwór z ich jedynej jak dotąd EP-ki 404, zatytułowany Rozkazy dołączył do grona moich ulubionych piosenek. Świetny, przejmujący tekst, nieoczywista ale wpadająca mocno w ucho melodia i ten surowy, chłodny klimat - to jest to, czego od dawna nie słuchałem a jak widać, bardzo potrzebowałem. 

Ciekawym odkryciem jest też pochodzący z Buska-Zdroju punkowo-shoegaze'owy Seks w Czasach Wojny. Młody i ambitny zespół, mający w sobie to coś. Satelity Zamiast Gwiazd kupiły mnie swoim dojrzałym tekstem, kontrastującym nieco z młodzieńczą, buntowniczą muzyką. Polecam Wam zresztą całą debiutancką płytę kapeli - 8 utworów mieszczących się w 18-u intensywnych, pełnych rozmarzonego shoegaze'u i punkowej zadziorności minutach.

Dobra, więc teraz power metal, prawda? Tak, zgadza się. Od razu zaczynamy więc od mocnego uderzenia w postaci nowego krążka Powerwolf. Wake up the Wicked ma w sobie to wszystko, za co można kochać (lub nienawidzieć) niemiecką ekipę. Jest rozpędzona perkusja, podniosły klimat, kościelne organy i przebojowe melodie. I choć może po raz kolejny dostajemy to samo to jest to tak dobrze zagrane, że przynajmniej mnie, nie przestaje w żaden sposób rajcować. Bless'em With the Blade, Thunderpriest czy utwór tytułowy z miejsca ujęły mnie swoją bezpośredniością i energią. Z czasem zacząłem nawet doceniać utrzymany w średnim tempie, bardziej radiowy 1589, który początkowo jakoś mnie do siebie nie przekonał. 

Nowy album Axxisa kolejny tydzueń okupuje moje głośniki. Ale czy ma być inaczej, skoro tak dobrze zespół nie grał od czasu wydania Doom of Destiny? Może to jest odważne stwierdzenie ale będę go zaciekle bronił. Za argumenty niech posłużą te trzy utwory, które wrzuciłem na playlistę. 

Na początku tego roku zadebiutowała włoska formacja Alterium, dowodzona przez byłą wokalistkę nieistniejącej już Kalidii - Nicolettę Roselini. Był to jeden z ciekawszych debiutów tego roku i jak widać, nadal chętnie do niego wracam. Dziś na playlistę powróciły dwie kompozycje Włochów - Siren's Call to mój absolutnie ulubiony utwór zespołu, natomiast Crossroads Inn ma w sobie pewien biesiadny (bez skojarzeń z disco polo) klimat, dobrze korespondujący z rpg-owymi zamiłowaniami Nicoletty. W końcu porządna gospoda, to miejsce, gdzie zaczynają się i kończą wszystkie przygody.

Co poza tym? Ano klasyka gatunku - Edguy i jego Hellfire Club, moim zdaniem najlepsza płytą jaką przez 30 lat swojej kariery popełnił Tobias Sammet. I choć doceniam późniejsze dokonania zespołu jak i cały projekt Avantasii, to jednak Hellfire to szczyt perfekcji, krążek bez żadnego wypełniacza, bez jednej zbędnej nuty. Mamy tu i typowo power metalowe kawałki (Rise of the Morning Glory) jak i te bardziej hard rockowe (King of Fools) a każdy z nich to absolutny banger.

Nie zapominajmy też o brazylijskiej Aquarii, do której wróciłem po dłuższej przerwie. Kapela ma na swoim koncie trzy albumy długogrające, z których to wydana w 2007 roku cieszy się moją największą sympatią. Mnóstwo symfonicznych elementów, folkowe nawiązania a przede wszystkim powerowa energia i zaraźliwe melodie - to najlepszy opis tego albumu. Liczę, że uda mi się Was do niego przekonać - posłuchajcie Heart of the Gods, Iara czy Firewings i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy nie czujecie tej magii?

Power metal dość często jak widać sięga po elementy symfoniczne. Mam jednak dziś w zestawieniu jeden zespół o typowo symfoniczno-metalowej prowieniencji. Chodzi oczywiście o Imperię, może mniej znaną od chociażby Epici, ale czy wiecie, że wokalistka tej pierwszej - Helena Michaelsen stała swego czasu za mikrofonem nienznaje jeszcze nikomu grupy Sahara Dust - tej, która po kilku latach zmieniła nazwę (i wokalistkę) na, zaskoczenie, Epicę właśnie! Wsłuchajmy się więc w operowy (choć z pazurem) wokal Heleny i w zawartą na nowym albumie kapeli muzykę, reprezentowaną dziś przez singlowy Better Place.

Na koniec jeszcze trochę thrash metalu. Rzadko on gości na łamach Kroniki ale jak już ostatnio pisałem, mam kilka zespołów z tego gatunku, do których mocniej bije serce. Takim jest chociażby Death Angel. To, co szczególnie lubię w tym przedstawicielu sceny z Bay Area to wokal Marka Osegudy, młodzieńcza energia mimo upływającego czasu ale i odwaga w eksplorowaniu granic gatunku, tak jak zrobili to na Act III, albumie dość kontrowersyjnym ale jednym z moich ulubionych z dość obszernego już katalogu grupy. Dziś prócz trzeciej płyty amerykańskich thrasherów na playliście znajdują się utwory z różnych okresów twórczości, tak z debiutu (Voracious Souls) jak i drugiej dekady XXI wieku (The Moth). Myślę, że dzięki temu można prześledzić ewolucję ich brzmienia ale i poznać pewne prawidłowości, jakim przez lata ulegał thrash metal jako gatunek.

Ok, tą historiozoficzną myślą pragnę zakończyć dzisiejszy artykuł. Na playliście 30 zróżnicowanych kompozycji, mam nadzieję, że każdy z Was znajdzie coś dla siebie. Łapcie link i słuchajcie do woli!

Playlista: 04.08.2024

 

piątek, 2 sierpnia 2024

Lipiec 2024 - Podsumowanie Miesiąca

 


Z ciekawości przejrzałem sobie zeszłoroczne podsumowanie lipca. Było dość zróżnicowane i w zasadzie każdy z moich ulubionych gatunków muzycznych miał swoją reprezentację. Minął rok i ja znów stoję przed koniecznością przygotowania listy najczęściej słuchanych w tym miesiącu zespołów. Myślę, że ponownie udało mi się zgromadzić bardzo różnorodną ekipę. A teraz, po tym krótki wstępie, przejdźmy do tych artystów, których szczególnie chciałbym wyróżnić.

1. Axxis - jeśli lubicie zarówno symfoniczny power metal jak i melodyjny, przebojowy AOR to ta niemiecka ekipa jest w sam raz dla Was. Najnowszy album Coming Home pokazuje, że w takiej mieszanej stylistyce Bernie Weiss i kompani czują się najlepiej, jak nomen omen, w domu. 

2. Death Angel - legenda thrash metalu z Bay Area i zarazem jeden z moich ulubionych przedstawicieli gatunku. Co jakiś czas lubię sobie do nich wrócić, tak do nowszych jak i bardziej klasycznych albumów. Z tej drugiej kategorii szczególnie mocniej serce bije do Act III, mimo, że muzycznie odpływa coraz dalej od tradycyjnego thrashu. Jest na nim jednak przepiękny A Room With a View, który naprawdę nie potrzebuje agresywnych gitar ani perkusyjnego łomotu by wgnieść słuchacza w fotel

3. Kissin' Dynamite - ten zespół wyróżnić trzeba przede wszystkim za wierność rock'n'rollowym ideałom, za przebojowy i melodyjny heavy metal mocno nawiązujący stylem do lat 80-ych? Ale czego można się spodziewać, po kapeli która w repertuarze ma utwór Dinosaurs Are Still Alive? Na najnowszym albumie Back with a Bang znajdziecie kolejną porcję heavy metalowego szaleństwa. I jeszcze specjalne wyróżnienie za The Best is Yet to Come, którego tekst jak nic potrafi podnieść człowieka na duchu.

4. Kaipa - za magiczne brzmienia, wspaniałe teksty i niezwykłe melodie. Sommargryningsljus z miejsca stał się mocnym kandydatem do tytułu prog-rockowej płyty roku. Ale prog-rock to tylko jeden z elementów, który składa się na to muzyczne arcydzieło. Pozostałe to elementy folkowe i symfoniczne, świetny duet wokalny i przemyślane kompozycje, które nawet po 13-14 minutach potrafią utrzymać pełne zainteresowanie słuchacza.

5. Visions of Atlantis - kolejny damsko-męski duet, tym razem w aranżacji symfoniczno-powerowej. Na nowym albumie zespołu utwory szybkie i dynamiczne przeplatają się z tymi bardziej lirycznymi, zapewniając nam dobrą godzinę ekscytującej muzycznej żeglugi. A to wszystko ubrane w pirackie szaty. Aż chce się zawołać,razem z Clementine i Michellem - hold your breath and pull the trigger!

6.  Damh the Bard - tego pana wyróżnić chcę za to, że mając do dyspozycji gitarę, głos i głowę pełną niesamowitych historii jest w stanie stworzyć album, który ma siłę oddziaływania równą a miejscami nawet mocniejszą niż niejeden trve metalowy skład. Jeśli szukacie jakiejś odskoczni od ciężkich brzmień, uwielbiacie naturę i pogańskie klimaty to z czystym sercem polecam Wam zapoznać się z całą dyskografią tego brytyjskiego artysty. A na samą playlistę wrzucam utwory z najnowszego krążka - Raise the Flag of Green.

7. Duel - za stonerowy rock'n'roll przełamany proto-metalowymi inspiracjami. Brzmi intrygująco? Tak ma być, gdyż piąty album pochodzącego z Teksasu zespołu to kawał dobrego, wciągającego grania. Jest i duszny klimat i ciężkie, brudne gitary no i ten ochrypły wokal prowadzący nieraz przebojowe, nieraz hipnotyzujące melodie. I choć początkowo potrzebowałem trochę czasu by dobrze wczuć się w ten krążek, to jednak teraz takie kawałki jak Satan's Invention czy Greet the Dead bardzo często lądują w moich głośnikach.

8. Kruczy Sen - jedno z muzycznych odkryć tego miesiąca. Rodzimy folk rock przybrudzony stonerem i z lekka nuta psychodelii. Teksty nawiązujące do ludowych opowieści, nie zawsze zakończonych happy endem to tylko część utworów zawartych na debiucie Pierwszy lot z 2023 roku. O wiele ciekawiej zespół wypada w niepokojących Czarnych Cieniach czy Śnie i to te dwa numery lądują dziś na podsumowującej miesiąc playliście.

9. TOŃ - na ten temat ja sam jak i wielu moich blogerskich kolegów wypowiadało się już nie raz. Czy można coś dodać by jeszcze wierniej opisać to muzyczne zjawisko? Nie ma co się rozpisywać, to trzeba posłuchać - tak agresywnego ...A dom niewoli zniszcz i spal jak i poetyckiego, subtelnego Krzyku. Ale ostrzegam, ta muza UZALEŻNIA!

10. Breaths - post-rock, shoegaze, doom metal splecione w coś, co od kilkunastu lat nosi uroczą doomgaze'u. Gitarowe ściany dźwięku, delikatny wokal i rozmarzona, oniryczna atmosfera. Piękno tej muzyki zaczyna się już od okładki a kończy jeszcze długo po wyłączeniu odtwarzacza

Poza wymienioną powyżej 10-tką artystów, na dzisiejszej playliście znajdziecie jeszcze trochę heavy i power metalu (Orden Ogan, Crystal Viper, Dogma ), stoner (Desert Twelve) i prog rocka (Kepler Ten) jak i klasykę viking metalu w postaci Bathory. Natomiast, jeśli szukacie czegoś zupełnie z innej bajki to rzućcie uchem na zimnofalowy, elektroniczno-rockowy Widmoid, który szturmem wdarł się do mojej muzycznej biblioteki na sam koniec lipca i coś czuję, że w następnym podsumowaniu miesiąca wywalczy sobie więcej "czasu antenowego".

Poniżej oczywiście link do playlisty. Życzę miłego weekendu i niezmiennie czekam na Wasze podsumowania. 

Najpopularniejsze