poniedziałek, 27 listopada 2023

20.11-26.11.2023

 


Mijający tydzień był dość szczególny z jednego podstawowego powodu. Chyba po raz pierwszy odkąd prowadzę ten blog na podsumowującej tydzień playliście pojawiło się więcej rocka niż metalu. Mamy oczywiście silną reprezentację power, doomu czy (co nie często się zdarza) thrash metalu ale jednak to prog-rock, AOR i stoner skardły mi najwięcej czasu. I serca. 

Wielkim odkryciem zeszłego tygodnia był projekt polskiego multiinstrumentalisty Ryszarda Kramarskiego, w skrócie znany jako tRKproject. W tym roku światło dzienne ujrzała jego nowa płyta pt Odyssey 9999, na której rolą wokalistów dzieli się kilku uznanych w świecie muzyki rockowej wokalistów. Muzycznie jest to kwintesencja rocka neo-progresywnego - rozbudowane ale i melodyjne, ambitne stylistycznie utwory, romansujące miejscami z elektroniką, ze wstawkami saksofonu. Jest w co się wsłuchiwać. Do tego historia inspirowana mniej lub bardziej losami Odyseusza, przesuniętymi w czasie do tytułowego 9999 roku. Dla fanów s-f prawdziwa gratka. 

W dwóch utworach na wspomnianej powyżej płycie (w tym w moim ulubiony Twelve Spaceships) rolę wokalisty pełni Stuart Nicholson, na co dzień znany z brytyjskiego Galahad. I w tym właśnie miejscu czas napisać kilka słów o nowej płycie tej zasłużonego dla rozwoju gatunku formacji. Od kilku tygodni nieprzerwanie zachwycam się kompozycjami zawartymi na The Long Goodbye. Jest w nich poukrywanych naprawdę dużo muzycznych smaczków jak i prawdziwie silnych emocji. Posłuchajcie chociaż utworu tytułowego a zobaczycie o co mi chodzi. Dużo na tym krążku melancholii, złości i żalu. Przejście przez niego od otwierającego Beyond the Veil of a Smile aż po dwa bonusowe utwory (z których Darker Days to mój ulubiony numer na płycie) pozostawia człowieka z wieloma pytaniami w głowie. I chyba o to też w muzyce chodzi.

Pozostając przy rocku progresywnym na dzisiejszej playliscie znalazło się też miejsce dla dwóch utworów innego weterana sceny neo-progresywnej. Ta brytyjska (choć posiadająca bardzo międzynarodowe korzenie) grupa słynie z długich, rozbudowanych kompozycji, pełnych nawiązań do różnych gatunków, elementów symfonicznych, funkowych czy soulowych. Mnie w zeszłym tygodniu ujęły za serce jednak bardziej kompaktowe numery - jazzująca The Tower of Babel z 2020r i o dwa lata starsze A Case of Misplaced Optimism.

Po prog-rocku pora na akapit poświęcony AOR-owi. Tu przedstawicielem jest szwedzki Care of Night, powracający z nowym albumem po blisko 5 latach przerwy. Jaką muzykę znajdziemy na Reconnected? Typowy skandynawski melodyjny hard rock, zagrany jednak tak sprawnie, że ciężko odnieść wrażenie, że słucha się po raz kolejny tego samego. Zespół dobrze radzi sobie zarówno z balladami jak i bardziej gitarowymi numerami. Utwory, z którymi warto się zapoznać to przede wszystkim Street Runner, Melanie czy Half Of My Heart. Jest to kolejna w tym roku płyta, która udowadnia, że centrum melodyjnego, gitarowego grania przesunęło się z Ameryki właśnie na Półwysep Skandynawski. 

Na pograniczu rocka i metalu umieściłbym dwie stonerowe kapele - Howling Giant (bardziej progresywne i metalowe) oraz The Heavy Minds (bardziej melodyjne i psychodeliczne). Pisałem o nich szeroko w poprzednim tygodniu. Tu zaznaczam tylko i zachęcam do zapoznania się z ich najnowszymi albumami.

Pierwsze kilka akapitów poświęciłem prog-rockowi. Teraz przechodząc do metalu również zacznę od jego progresywnej wersji. Tu na uwagę zasługuje nowy album prog-power metalowego DGM. Life ukazało się po trzech latach przerwy od wydania poprzedniego krążka i od razu widać, że panowie nie zmarnowali tego czasu. Jest to płyta dopracowana, pełna ambitnych riffów ale nie tracąca nic ze swojej powerowej melodyjności. Może mało tutaj typowych galopad ale jest więcej zmian tempa, perkusyjnych przejść czy gitarowych zagrywek. Fajnie, że każdy z muzyków może się wykazać. Styl zespołu fajnie widać m.in. w openerze i pierwszym singlu Unravel the Sorrow,  szybkim Find Your Way czy melodyjny Leave All Behind. 

Anthriel, zespół pochodzący z Finlandii, również określany jest jako power-prog, jednak tutaj element prog-metalowy zdecydowanie przeważa. Jest nieco bardziej surowo niż melodyjnie, jednak takie utwory jak choćby świetny My Dark Morning Star potrafią na dłużej zagościć w pamięci. Na plyliście macie łącznie aż 4 utwory tej formacji, będziecie więc mieli okazję wyrobić sobie własne zdanie na ten temat.

Fani doom metalu w tym tygodniu mogą być nieco zawiedzeni, bo poza utworami stonerowych kapel wspomnianych powyżej (balansujących na granicy stonera, rocka, doomu i metalu) mam tylko jeden utwór - Devil's Snare, naszego rodzimego krakowskiego Narbo Dacal. Przyznam, że jest to kawał naprawdę ciężkiego, psychodelicznego grania, zahaczającego o estetykę sludge metalową. Nad tym wszystkim unosi się mocny, charakterny głos Elizy Ratusznik. Wszystkich fanów takich kapel jak Windhand, Fralye, Year of the Cobra czy MWWB zachęcam do zapoznania się z nowym albumem krakowian. Myślę, że juz za tydzień krążek Elysium Now będzie miał znacznie bogatszą reprezentację.

Polskim akcentem jest również utwór pt Głaz warszawskiej formacji Aterra. Jest to mój pierwszy kontakt z twórczością tego zespołu, mimo, że wydana niedawno Simulacra to już ich trzeci krażek. Poleciła mi go jedna z czytelniczek bloga, co już na starcie sprawia, że wyjątkowo mi o tym pisać. Encyclopedia Metallum muzykę kapeli określa jako groove metal i ciężko mi się z tym nie zgodzić - mamy tu charakterystyczną melodykę, poruszające osobiste tematy teksty, growl przeplatający się z czystym wokalem. Życzę chłopakom jak najlepiej bo potencjał mają duży i tak jak w przypadku Krakusów z Narbo Dacal, myślę, że będę jeszcze pisał o nich nieraz.

Na koniec mocne uderzenie - thrash metalowy Testament. |Zespół, ktorego przedstawiać nie trzeba, kwintesencja sceny z Bay Area, aktywny muzycznie od lat 80-tych do dziś (niedawno zapowiedzieli pracę nad kolejnym albumem). Zespół ten nie ustrzegł się co prawda wszystkich pułapek, w jakie wpadły inne zespoły pierwszej fali thrashu ale jak historia pokazała, potrafil wyjść z tego obronną ręką. Na playlistę wrzuciłem dziś 4 utwory, pochodzące z różnych etapów kariery - dwa z Practice What You Preach (albumu, który aktualnie odkrywam na nowo), tytułowy z Souls of Black i mój absolutny numer jeden jeśli chodzi o Testament - Brotherhood of the Snake z 2016 roku. Myślę, że odsłuch tych utworów fajnie pokazuje ewolucję jaka zachodziła w brzmieniu kapeli na przestrzeni lat (choć do pełni szczęścia przydałoby się coś z The Ritual ale o tym może innym razem).

Kilkakrotnie wspominałem w trakcie tego artykułu o playliście. Jak zwykle poniżej macie link, słuchajcie i dajcie mi znać, jakie są Wasze refleksje. Trzymajcie się!

Playlista: 26.11.2023

czwartek, 23 listopada 2023

Polecam, Playlist Everyday

 




Dokładnie wczoraj facebookowa strona mojego bloga (tu) przekroczyła magiczną barierę 100 obserwatorów. Celebrując ten jakże ważny moment postanowiłem przygotować dla Was artykuł specjalny. Na początek oczywiście chcę serdecznie podziękować wszystkim osobom, które polubiły mój profil. Szczególne dzięki kieruję zaś do zespołów muzycznych, które zostały moimi followersami. To właśnie im chciałbym poświęcić dzisiejszy post i dołączoną do niego playlistę. Pozwólcie, że przedstawię Wam pokrótce sylwetkę każdego z moich obserwatorów. Oto oni:

Asteroid Witch - kosmiczny doom metal rodem z amerykańskiego Oregonu (choć niektórzy ich korzeni upatrują w głębinach odległej czarnej dziury). Od 2 lat swoją muzyką łączą Ziemię z odległymi wymiarami przedwiecznych bóstw. Póki co na koncie maja jeden split ale jest to na pewno zespół wart obserwowania

Avatarium - szwedzki zespół muzyczny, wykonujący doom metal. Jeden z licznych projektów Leifa Edlinga, który po pewnym czasie usamodzielnił się i regularnie wydaje wysoko oceniane przez krytyków płyty. Znakiem rozpoznawczym zespołu jest mocny, liryczny śpiew Jeannie-Ann Smith

Cavern Deep - szwedzki zespół, który jak sam twierdzi, tworzy ponurą, konceptualną muzykę dla ludzi zagubionych. Jest wolno, jest ciężko, tak jak w dobrym doom metalu być powinno

CresentieR - power metal z kraju, który kojarzy się ze wszystkim tylko nie z metalem. Pochodząca z Tajlandii ekipa ma zamiar zmienić ten stan rzeczy a ich premierowy singiel napawdę nieźle rokuje. Zobaczymy jak ich kariera potoczy się dalej

Elle Tea - jednoosobowy projekt Leonardo Trevisana. Subtelne gitary, chwytliwe melodie i ten klimat tradycyjnego heavy metalu. Jedno z moich najważniejszych odkryć tego roku. Zainteresowanych odsłym też do wywiadu, jaki przeprowadziłem z mózgiem całego przedsięwzięcia (tu)

EXILE - doświadczony, polski zespół groove metalowy. Ich znakiem rozpoznawczym są energiczne występy na żywo. W swojej muzyce stawiają na mocny i wyrafinowany dźwięk a także ambitne, metafizyczne teksty

fiori - zespół jazzowy prosto z Białegostoku. Na ich profilu w serwisie Spotify możecie znaleźć udane aranżacje muzycznych standardów jak i pierwsze autorskie numery, których z tego co wiem, będzie coraz więcej. Jeśli potrzebujecie odmiany od metalowych galopad czy blastów, ten zespół będzie dla Was jak chwila wytchnienia, całkiem długa chwila 

Knightfall - nowy projekt znanego z zespołu Anaria kompozytora Keitha Dombrowskiego. W swej muzyce łączy stylistykę symfonicznego power metalu z brzmieniem rodem z lat 80-tych. W ramach tego projektu Keith współpracuje z artystami z całego świata, celem uzyskania muzyki wyzwalającej w słuchaczu miriady emocji. Czy mu się to udaje? Jak najbardziej!

Lady Ahnabel - francuski duet, tworzący muzykę z pogranicza hard rocka i heavy metalu. Ważnym elementem zespołu są teksty, czasami satyryczne, czasami bardziej filozoficzne, którym tak wykwintny język jak francuski dodaje magii i uroku

Nattsvermer - norweska kapela grająca szeroko pojęty metal alternatywny. W ich muzyce da się usłyszeć wpływy m.in. Godsmack, Alter Bridge, Metallici czy In Flames, nie można jednak w żadnym wypadku zarzucić im wtórności. W tym roku światło dzienne ujrzała ich debiutancka płyta, do zapoznania z którą serdecznie zachęcam

Resoraki - polski zespół grający wyjątkową i trudną do zaszufladkowania muzykę, którą można ogólnie określić mianem progresywnego rocka ale i tak nie odda to wszystkich barw w jakie chłopaki ubierają swoje dźwięki. Jest tu i melodyjny rock i funk i trochę mocniejszych riffów ale to, co mnie ujęło najbardziej to przemyślane teksty, które naprawdę zostają na dłużej w głowie

Rites of November - progresywny melodeath rodem z deszczowego Seattle w stanie Waszyngton. Jak sami mówią, w ich muzyce spotykają się blackened euro power metal z thrashem lat 80-tych połączone z gotycką atmosferą uzyskaną przez użycie instrumentów klawiszowych. Trudno o lepszy opis tej kapeli 

Schema - muzyka kresu. Zastanawiałem się czy nie poprzestać na tych dwóch słowach ale zbyt lubię ich muzykę by nie napisać, że jest to jedna z najbardziej obiecujących kapel na rodzimej scenie doom metalowej. Poetycka, oniryczna atmosfera ubrana w death/doom metalowe dźwięki w najlepszym stylu znanym choćby z płyt My Dying Bride (od inspiracji którymi zespół szczególnie nie ucieka - obczajcie From Whence Doom Comes to zrozumiecie o czym mówię)

Kończąc dzisiejszy artykuł chcę jeszcze tylko powiedzieć, że bardzo cieszy mnie takie zainteresowawnie moją pracą. Mam nadzieję, że ten blog i strona na Facebooku będą dla Was niesłabnącym źródłem nowych muzycznych odkryć. Pod spodem oczywiście link do playlisty z utworami wszystkich wymienionych powyżej kapel. Mam nadzieję, że się Wam spodobają, bo każda z nich naprawdę zasługuje na uwagę. Udanego weekendu!

poniedziałek, 20 listopada 2023

13.11-19.11.2023

 


Za nami już 2/3 listopada. Zapowiadałem jakiś czas temu, że będzie to okres dominacji jesiennej muzyki. Czy miałem dobre przeczucie? I tak i nie. Na pewno sporo czasu poświęcam na nastrojową, refleksyjną, smętną muzykę, jednak obok tego, jakby dla przeciwwagi utrzymuje się bardziej ekspresywne, energiczne brzmienie. Idąc tym tropem, dzisiejsze podsumowanie podzielę na 2 części.

Zacznę od sekcji poświęconej doom metalowi i rockowi progresywnemu, jako tym bardziej nastrojowym dźwiękom. Ma to też związek z tym, że zarówno doomowy Green Lung jak i neo-progowy Galahad były najczęściej słuchanymi przeze mnie w zeszłym tygodniiu zespołami. 

Brytyjski Green Lung jest dla mnie jednym z najmocniejszych kandydatów do tytułu doom metalowej płyty roku. Na This Heathen Land spotykamy się z okultystycznym połączeniem stoner i doom metalu ubranym w wciągające, nieraz przebojowe melodie. Zespołowi nie brak pomysłowości przy komponowaniu utworów, czego przykładem jest choćby wyliczanka wpleciona w One for Sorrow (chyba najlepszy utwór na płycie) czy bardziej ambientowy Song of the Stones. Od otwierającego (po instrumentalnym prologu) album The Forest Church po zamykający Oceans of Time mamy momentami epicką, momentami refleksyjną muzyczną ucztę. Młócę ten album od kilku tygodni i poki co, nie zamierzam przestać.

Ogólnie można powiedzieć, że stoner/doom jest aktualnie najmodniejszą odmianą doom metalu. W comiesięcznych zestawieniach Doom Charts stanowią co najmniej połowę, spychając na dalsze miejsca epic, traditional czy tak popularny jeszcze 10-15 lat temu death/doom. Kolejne dwa zespoły, o których chce napisać jak najbardziej wpisują się w taką estetykę. Howling Giant wylądował w ogóle, całkiem zresztą zasłużenie na 1 miejscu październikowej listy Doom Charts. Ich unikalny styl, czerpiący również z psychodelii czy rocka progresywnego najlepiej prezentuje się w majestatyczny Tempest, and the Liar's Gateway czy melancholijnym Aluminium Crown ale i bardziej dynamiczne Sunken City ma w sobie coś, co wciąga bez końca. Drugim wspomnianym zespołem jest The Heavy Minds, który potrafi dodać do stoner/doomowego rdzenia iście heavymetalowy ciężar i melodykę. Zresztą, sprawdźcie utwór Names jeśli nie wierzycie.

Neo-progowcy z Galahad również przygotowali dla nas na najnowszej płycie The Long Goodbye dużo emocji, refleksji i zadumy. Muzycznie jest więcej elektroniki niż na poprzednim albumie, ale nie wychodzi to na złe. Kompozycje momentami bywają naprawdę przejmujące, jak w utworze tytułowym czy otwierającym płytę Behind of the Veil of a Smile. Gitary czasem są tylko tłem do przedstawionej historii, innym razem przejmują pierwszeństwo, malując opowieści swoimi dźwiękami. Jest cudnie i nastrojowo. Z siedmiu utworów na płycie aż pięć znalazło się dziś na mojej playliście. To o czymś świadczy.

W zeszłym tygodniu postanowiłem sobie trochę odświeżyć dyskografię amerykańskiego IZZ. Jest to zespół grający symfoniczną odmianę rocka progresywnego. Ja jednak na playlistę wybrał chyba najbardziej kompaktowy i rytmiczny utwór, jaki w ostatnim czasie popełnili. Tytułowy utwór z ich ostatniej płyty długogrającej, Don't Panic! można uznać za typowy rockowy kawałek, gdyby nie momenty wyciszenia i symfonii przed ostatnim refrenem. Fajnie to wszystko razem się łączy więc zachęcam do zapoznania się z nim jak i innymi dziełami kapeli.

Na pograniczu prog i power metalu, czyli też na pograniczy refleksyjności i ekspresyjności obraca się fiński Anthriel. Przez niespełna 20 lat istnienia Finowie wydali tylko dwa albumy ale wyraźnie celowali w jakość a nie ilość. Odkryłem ich w sumie przez przypadek, szukając zespołów na playlistę do poprzedniego artykułu (tu ) i już po pierwszym odsłuchu My Dark Morning Star poczułem, że to będzie dłuższa przygoda. Cała płyta Transcendence to zbiór ambitnych ale i melodyjnych kompozycji. Na uwagę zasługuje też (między innymi przez sam tytuł) bardziej refleksyjne Rhapsody of Fire. Jeżeli szukacie czegoś "nowego" to ten już nie taki nowy zespół może Wam się spodobać.

W zeszły piątek premierę miała także nowa płyta włoskiego prog-powerowego zespolu DGM. Ich poprzednie albumy charakteryzowały się wysokim poziomem, misternymi kompozycjami i odpowiednim ciężarem. Nie inaczej jest na Life. Utwory zapadają w pamięć na dłużej a prawdziwą przyjemnością jest poznawanie ich warstwa po warstwie. Na dzień dzisiejszy na playlistę załapał się co prawda tylko pierwszy na płycie Unravel the Sorrow ale bądźcie pewni, że za tydzień będzie tego więcej.

Elementy progresywne czy symfoniczne ale przy znacznej przewadze tych power metalowych to cecha charakterystyczna dwóch uznanych zespołów - Angry i Serenity. O ich najnowszych albumach pisałem już ostatnio i cóż, podtrzymuję swoją opinię. Kawał dobrego, szybkiego i melodyjnego grania. Podobnie również szwedzki Palantir. Pochodzący z nowej EP-ki zespołu Distant Place to typowa power metalowa galopada. Taka muzyka chyba nigdy mi się nie znudzi.

Warto jeszcze wspomnieć o nowym krążku AOR-owego Care of Night. Płyta Reconnected ma w sobie to, co dobry hard-rock powinien mieć. Są dynamiczne gitary, ciężka, soczysta perkusja i zaraźliwe melodie. Czy to balladowe No One Saves the World Alone czy dynamiczne Melanie, Street Runner czy Tonight. Jest to muzyka, której nie powstydziłyby się takie tuzy gatunku jak choćby Survivor. Muzyka dobra i do jazdy autem i do słuchania w pracy a i na romantyczny wieczór też się nada.

Na koniec, dla odmiany coś dużo mocniejszego. Wieści o tym, że Testament zaczyna pracę nad nowym albumem zainspirowały mnie do sięgnięcia po chyba mój ulubiony krażek thrashowców z Bay Arena - The Brotherhood of the Snake. Ciężki, dynamiczny, bezkompromisowy. Na playlistę wrzucam utwór tytułowy, który siecze ostro i nie bierze jeńców.

Tym jakże dosadnym numerem kończę dzisiejsze podsumowanie. Jestem ciekaw jak u Was wyglądają jesienne playlisty. Moja dostępna jest pod linkiem poniżej. Zapraszam do odsłuchu i komentowania.

Playlista: 19.11.2023






piątek, 17 listopada 2023

Power Metal - Nieznane i Niedoceniane

 


Zapraszam na drugi artykuł z cyklu Nieznane i Niedoceniane. Tym razem pochylmy się nad gatunkiem, który jest mi szczególnie bliski, gdyż to od power metalu rozpoczęła się moja przygoda z metalem w ogóle. Na początek może krótka charakterystyka gatunku.

Power metal opiera się przede wszystkim na szybkich utworach, często z akompaniamentem tzw. podwójnej stopy i większym niż w innych odłamach metalu zastosowaniem instrumentów klawiszowych i symfonicznych. Utwory są melodyjne, wokaliści śpiewają czystym głosem, często wysokim falsetem. Teksty utworów często dotyczą tematyki fantasy i s-f ale nie brak też wątków historycznych, religijnych, filozoficznych czy bardziej osobistych. Charakterystyczne dla gatunku są też concept albumy, często układające się w sagi o walce dobra ze złem, czy też tzw. metalowe opery - płyty z gościnnym udziałem wielu piosenkarzy, z których każdy odgrywa jakąś konkretną rolę w historii.

Korzenie power metalu sięgają drugiej połowy lat 80-tych, gdy swoją karierę zaczynały takie zespoły jak Helloween, Blind Guardian czy Stratovarius, choć elementy typowe dla tego stylu widoczne były też w twórczości chociażby Running Wild, Accept i Manowar. Prawdziwa eksplozja power metalu nastąpiła natomiast około 1997r wraz z premierą debiutanckiej płyty Rhapsody of Fire. Wtedy też elementy fantasy weszły na stałe do kanonu gatunku.

W świecie power metalu wyrózniamy kilka lokalnych scen. Tradycyjny podział na bardziej melodyjny europejski i cięższy amerykański jest według mnie zbyt powierzchowny. W europejskiej odmianie powera bardzo wyraźnie zarysowują się sceny niemiecka (zbliżona do tradycyjnego heavy metalu), fińska (większy udział instrumentów klawiszowych) i włoska (symfoniczno-fantastyczna). Na amerykańskiej scenie wyraźnie zaznaczają się wpływy epic doom metalu i często ciężko jednoznacznie zaliczyć dany zespół do jednego z tych dwóch stylów. Poza tym warto wspomnieć o zespołach latynoamerykańskich czy hiszpańskich, które do swojej muzyki dość często inkorporują elementy folkowe. 

Przygotowanie dzisiejszej playlisty było dla mnie niezmiernie ciekawym doświadczeniem. Poza sentymentalną podróżą przez kilkunastoletnią historię mojego konta na last.fm poprosiłem też o wsparcie społeczność zebraną w licznych, poświęconych power metalowi grupach na Facebooku. Efektem tego jest lista 450 utworów (!) pochodzących od ponad 150 zespołów. Byłaby na pewno jeszcze dłuższa ale kilkukrotnie przesuwałem granicę popularności, powyżej której uznawałem dany zespół za zbyt znany. Ostatecznie ustaliła się ona na 5 tysiącach słuchaczy miesięcznie w Spotify, choć i tak jest to dość pojemna liczna. Obok zespołów notujących kilkanaście odtworzeń mamy i takie, które niemal osiągają ten pułap. 

Lista jest też zróżnicowana stylistycznie. Mamy tu zespoły z całego świata, z których część dopiero zaczyna swoją przygodę a inne już dawno zawiesiły gitary na kołkach. Od melodic przez epic, heavy i symphonic aż po prog a nawet dark i stoner power metal. Pokazuje to też, że wbrew wielu nieprzychylnym opiniom jest to bardzo bogaty gatunek i nadal potrafi zaskoczyć wymagającego słuchacza czymś całkiem nowym. 

Mam nadzieję, że wśród tych licznych kapel odnajdziecie coś dla siebie i niejedna z nich wejdzie na stałe do Waszej codziennej playlisty. Stay power!

poniedziałek, 13 listopada 2023

06.11-12.11.2023

 


Mijający tydzień spędziłem głównie w domu, nieco wymuszony urlop, potem zwolnienie lekarskie - nie wszystko działo się po mojej myśli. W tym całym zamieszaniu na szczęście nie zawiodła mnie muzyka. Korzystając z pobytu w domu słuchałem do oporu, a było, oj było czego słuchać. A więc po kolei...

Bezapelacyjnie najczęściej w moim odtwarzaczu gościł stoner/doomowy Green Lung. Brudne gitary, ponure ale uwodząca przebojowe melodie, charakterystyczny wokal to znaki rozpoznawcze brytyjskiego zespołu. Dodajmy do tego teksty traktujące o okultyzmie i legendach z angielskich ostępów i mamy przepis na doom metalową płytę roku. Na dzisiejszej playliście gości aż 5 utworów z This Heathen Land ale nie mogłem inaczej uhonorować tak znakomitego wydawnictwa. Co ważne, zespół utrzymuje wysoki poziom na każdej z trzech wydanych dotychczas płyt długogrających. Jako dowód dorzucam mój absolutnie ulubiony Let The Devil In, pochodzący z debiutanckiej Woodlands Rites

W kategorii doom metal to jednak nie wszystko. Następne dwa zespoły to moje kolejne (nie zliczę już które) odkrycia dokonane dzięki rankingom Doom Charts. Amerykański Howling Giants i jego najnowsze dzieło Glass Future zostali sklasyfikowani na pierwszym miejscu w październikowym zestawieniu. Absolutnie się temu nie dziwię. Ich połączenie stoner/doomu z progresją to prawdziwa uczta dla uszu. Zarówno w bardziej rytmicznych utworach jak tytułowy czy stonowanych (melancholijny Aluminium Crown czy toczący się jak walec, majestatyczny Tempest, and the Liar's Gateway) Amerykanie czują się jak ryba w wodzie. Polecam każdemu szukającemu nowych, nieoczywistych brzmień. 

Drugim zespołem, który również uwzględniono w październikowych Doom Charts jest psychodeliczny The Heavy Minds. Pochodząca z Austrii kapela ujęła mnie przede wszystkim niepokojącym aczkolwiek ultra przebojowym kawałkiem Names, normalnie nie mogłem się od niego oderwać. Pozostałe utwory na Beyond Gloom są już bardziej heavy psychowe i żeby je odpowiednio docenić. Ale, tak po prawdzie, czy słuchamy metalu dla samej przebojowości czy jednak chcemy czegoś więcej? 

Na zakończenie tej tematyki dorzucam jeszcze polską Tortugę, która udowadnia, że aktualnie Polska stoner/doomem stoi. Iterations to bardzo udana płyta a zamykający ją Epitaph uwodzi aurą tajemniczości. Kolejny zespół, na który warto zwrócić uwagę.

Kolej na power metal. Tu zacznę od EP-ki Nightmare Opus wydanej przez zespół Palantir. Nie jest to co prawda kapela znana na całym świat, ja jednak śledzę jej rozwój już od debiutanckiego albumu z 2018 roku i uważam, że zasługuje na większe uznanie. Na nowym wydawnictwie mamy kilka premierowych utworów, w tym rozpędzone Distant Place, Sailing On i epicki, ponad 10 minutowy utwór tytułowy jak i alternatywne wersję wcześniejszych kompozycji. Płyta jest jak to na elektroniczną pocztówkę przystało krótka ale słucha się tego dobrze i melodie na długo zostają w pamięci. Myślę, że każdy fan power metalu powinien się zapoznać z twórczością tej szwedzkiej grupy.

Pozostałe utwory, które wrzuciłem na dzisiejszą playlistę to już, można powiedzieć, grube ryby. 
Zarówno brazylijska Angra jak i austriackie Serenity wracają z nowymi albumami po kilku latach przerwy i są to powroty udane. Oba zespoły w swojej muzyce nie unikają bardziej progresywnych wycieczek ale przyznam się bez bicia, że moim zdaniem najlepiej wypadają w niczym nieskrępowanych power metalowych galopadach. Wszystkie obecne na playliście utwory tych bandów należą do kategorii tych szybszych. Nie wiem, czy ze mną jest coś nie tak ale łączenie progresji z powerem nie zawsze dobrze mi wchodzi. Wolę jak jest bardziej zerojedynkowo, albo power albo prog. 

Właśnie, skoro już napomknąłem o progu. W ten weekend wreszcue wpadła mi w ręce najnowsza płyta neo-progrockowego Galahad - The Long Goodbye. Nagrana w tym samym czasie co jej poprzedniczka, The Last Great Adventurer wyróżnia się nieco innym brzmieniem. Nie jest tak epicka, większy nacisk położono na warstwę emocjonalną i elektronikę, której w takim natężeniu na płytach Galahad nie było od czasu świetnej bądź co bądź Battle Scars. Na playlistę wybrałem otwierający płytę Behind the Veil of a Smile, który wbija w ziemię od pierwszych dźwięków i melancholijny Darker Days - aż dziw bierze, że tak znakomita piosenka ma tylko status bonus tracku. 

Pozostając w temacie progresywnego rocka, nadal mocno ogrywam Spooky Action at a Distance, supergrupy Pattern-Seeking Animals. To płyta, którą można odsłuchiwać na wiele różnych sposobów, wieloteksturowa, bogata instrumentalnie a przy tym bardzo uwodząca swą specyficzną melodyką. W kategorii prog-rocka to na pewno jedna z lepszych płyt tego roku.

Nie mogę nie wspomnieć jeszcze o innym zespole z długim stażem. Unitopia powraca w tym roku z nowym materiałem po naprawdę długiej przerwie (ich ostatni album wydany w 2012 roku był zbiorem coverów). Ich muzyka określana bywa mianem crossover prog i utwór Bittersweet jest dobrym przykładem tego, jak różne gatunki wplątane są do progresywnego rdzenia zespołu. Mamy tu początkowo standardowy, refleksyjny neo-prog gdy nagle, zupełnie niespodziewanie wchodzi bardziej elektroniczna wstawka z rapującym [sic!] wokalistą. Przy pierwszym odsłuchu byłem zdrowo zaskoczony ale naprawdę, uwierzcie, ten fragment hipnotyzuje i aktualnie dość często sięgam po ten numer. Muszę jesczze nadrobić resztę najnowszej płyty ale "to trzeba usiąść na spokojnie".

Po doom i power metalu, po prog rocku pora na jeszcze jeden gatunek, przy którym serce mocniej bije. Mowa oczywiście o rodzimym folk metalu. Tu aktualnie dominuje Runika ze swoją drugą płytą Między Światami. Podtrzymuję, to co pisałem w zeszłym tygodniu, że jest to krążek bardziej melancholijny od poprzedniego ale to nie wada. Bardzo spodobało mi się W Świętym Gaju, właśnie za ten melancholijny tekst. Poza tym oba zapowiadające album single dalej mocno trzymają się w moich rankingach. Jako ciekawostkę dodam, że Czarownica bardzo spodobała się mojemu 4,5 rocznemu synkowi i teraz, zawsze gdy puszczam muzykę w aucie on wola: tato, włącz mi Czarownicę. Cóż, muzyka łączy pokolenia.

Na zakończenie artykułu jeszcze krótka wzmianka o nowym albumie Dokken, który jest i melodyjny i trochę blues-rockowy. Ogólnie muzyka na poziomie choć już nie tak bombastyczne jak w latach 80-tych. Over the Mountain ma w sobie coś pociągającego i ten utwór umieściłem na playliście. 

I tak minął tydzień a my dobrnęliśmy do miejsca, gdzie zwykle wrzucam link z playlistą. A więc o to i ona, życzę miłego dnia spędzonego z tylko dobrą i bardzo dobrą muzyką. Trzymajcie się zdrowo!

piątek, 10 listopada 2023

Arjen Anthony Lucassen - Playlista Tematyczna

 


Po muzykach power i doom metalowych czas na postać związaną ze sceną progresywną - tak rockową jak i metalową. W tej kategorii wybór mógł być tylko jeden - Arjen Anthony Lucassen, założyciel i główny kompozytor licznych muzycznych projektów, niekoniecznie czysto progresywnych. Na początek tradycyjnie krótka notka biograficzna i opis najważniejszych artystycznych dokonań. 

Arjen urodził się 3 kwietnia 1960 roku w Hilversum w północnej Holandii. Jest bardzo wszechstronnie wykształconym muzykiem - gra na klawiszach, gitarze i basie. Okazjonalnie staje też za mikrofonem. Początki jego kariery przypadają na lata 80-e, gdy grał w zespołach Bodine i Vengeance. Następnie, w 1994 roku rozpoczął karierę solową. Większość jego projektów skonstruowanych jest na zasadzie opery rockowej, z udziałem licznych wokalistów i muzyków dobrze znanych w świecie metalu i rocka progresywnego. 

Najbardziej znany jest oczywiście Ayreon, w którego muzyce mamy mieszankę rocka i metalu progresywnego z elementami folkowymi, symfonicznymi czy elektroniką. Bardzo ważna cechą jest też zróżnicowane instrumentarium i wspólny dla większości płyt koncept, odnoszący się do ślepego minstrela Ayreona.

Projektem związanym poniekąd z Ayreonem jest mniej znany Ambeon, gdzie rock progresywny spotyka się z dark ambientem. Mamy tu też elementy zaczerpnięte z muzyki celtyckiej czy nawet rocka gotyckiego. Niektóre utwory to właśnie ambientowe wariacje na temat piosenek starszego, bardziej znanego "brata".

Star One charakteryzuje się cięższymz bardziej metalicznym brzmieniem. Widoczne są też inspiracje spacer rockiem rodem z lat 70ych. Współpracę z tym zespołem mają na koncie tak znane osoby jak Dan Swano, Russell Allen, Damien Wilson czy Floor Jansen.

W 2009 roku ukazał się jedyny jak do tej pory album Guilt Machine, kolejnego progresywnego projektu Arjena. Tu na uwagę zasługuje 8-minutowy utwór złożony z nagranych uprzednio przez fanów głosów i wypowiedzi. Tematyka albumu natomiast w przeciwieństwie do innych dzieł Arjena była bardziej osobista, dotykała kwestii emocji czy depresji. Niestety aktualnie projekt jest zawieszony.

Stream of Passion, kolejny z wielu zespołów założonych przez Lucassena był próbą nawiązania do bardzo popularnego na początku obecnego stulecia symfonic/gothic metalu z obowiązkowym damskim wokalem. Rolę "pięknej" w tym układzie pełniła znana m.in. z Mayan czy współpracy z Kamelot Marcela Bovio. Zespół odniósł spory sukces ale cóż, nie przetrwał próby czasu.

Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Arjen jednak ponownie spróbował swych sił w bardziej symfonicznym graniu i to w duecie z nie byle kim. The Gentle Storm był efektem współpracy z Anneke van Giersbergen, pierwszej wokalistki The Gathering, jednego z pionierów tak death/doom jak i gothic metalu. Pomimo dobrych recenzji jakie uzyskała ich debiutancki płyta, przyszłość projektu pozostaje niepewna.

Najnowszym pomysłem Arjena jest zespół Supersonic Revolution, którego pierwszy album miał premierę w tym roku. Na Golden Age of Music mamy hołd złożony rockowym klasykom przełomu lat 70 i 80-ych. Jest przebojowo, energicznie i optymistycznie. Po raz kolejny Arjen Anthony Lucassen udowadnia, że bez względu na konwencję, jest w stanie tworzyć wyjątkowe kompozycje.

Oprócz swych licznych projektów, Lucassen wielokrotnie brak udział w nagrywaniu albumów innych artystów. Nie było tego może tyle co w przypadku Fabio Lione (który nota bene zaśpiewał w jednym utworze Ayreona) ale warto wspomnieć, że Arjen gościnnie występował w różnych rolach, czy to śpiewał, czy odpowiadał za gitarę (świetne solo w The Watchmakers' Dream Avantasii) czy też pełnił rolę narratora jak w przypadku najnowszej płyty Temperance, o której moi słuchacze na pewno już słyszeli.

Jako podsumowanie tego artykułu załączam playlistę, na której mamy próbki zarówno solowych dokonań artysty, utworów nagranych z Vengeance czy wszystkich dostępnych w Spotify współprac Arjena Anthonego Lucassena. Mam nadzieję, że ta playlista zagwarantuje Wam kilka godzin spędzonych przy dobrej muzyce. Link poniżej a ja czekam na Wasze komentarze, który z projektów tego zdolnego artysty najbardziej przemawia Wam do gustu :)

Playlista: The Best of Arjen Anthony Lucassen

poniedziałek, 6 listopada 2023

30.10-05.11.2023

 


Wspominałem ostatnio, że wraz z nadejściem listopada moje aktualne gusta ponownie skręcą w stronę bardziej nastrojowej i klimatycznej muzyki. Tak też się stało, choć nadal obok powracającego do łask doom metalu w dzisiejszym podsumowaniu znajdziecie dużo powera, glamu czy prog-rocka. Moje zainteresowanie rodzimą sceną muzyczną również nie słabnie, tym razem jednak głównie za sprawą muzyki folkmetalowej.

Może od tego zaczniemy to podsumowanie, gdyż warszawska Runika to zespół, który chyba najczęściej gościł w ostatnim tygodniu w moich głośnikach. Kilka dni temu miała premierę ich druga płyta zatytułowana Między Światami, która w porównaniu do debiutu wydaje mi się bardziej refleksyjna, uduchowiona, choć nie brakuje jej również energii i efektownych gitarowych zagrywek. Jednym z takich przykładów jest znana z singli Czarownica. Oprócz niej muszę wyróżnić jednak te bardziej stonowane kawałki, zwłaszcza magiczny W Świętym Gaju, refleksyjny Taniec Śmierci czy nawiązujący do Cyklu Demonicznego (jednej z fajniejszych serii fantasy jakie czytałem) Pieśń o Nowiu. Trochę dla przeciwwagi i z pewnej przekory dorzucam na playlistę pochodzący z debiutu Sabat - tu Runika pokazuje ogień i po prostu nie bierze jeńców. Podsumowując poświęcony jej akapit, Między Światami to mimo wszystko jedna z najciekawszych pozycji na rodzimej scenie folk-metalowej w tym roku. Dobra robota! Sława!

Pozostając przy polskich artystach nadal zdarza mi się sięgać po nowy album Kwiatu Jabłoni a zwłaszcza po świetny utwór Dom. Wielkim atutem tego zespołu są zmuszające do myślenia teksty i w przypadku tej piosenki to prawdziwa poezja.

Polskim zespołem, choć śpiewającym w języku Shakespeare'a jest poznańska Tortuga. Tu wchodzimy już właśnie w te bardziej mroczne klimaty. Jest to kapela łącząca w sobie psychodelię, stoner i doom metal. Przyznam się, że na ich nowy album Iterations trafiłem trochę przypadkiem ale nie żałuję, bo muzyka ma klimat, jest odpowiedni ciężar i to uczucie niepokoju, którego nie rozwiewają nawet niespodziewanie melodyjne linie wokalne. Na playliście umieściłem utwór, od którego zacząłem przygodę z tym bandem - zamykający płytę Epitaph.

Skoro już dotarliśmy do doomowych rejonów wypada pociągnąć ten temat dalej. I tu wchodzi Green Lung cały na biało(wróć!) na zielono. Brytyjscy stoner/doom metalowcy mają niebywały talent do tworzenia muzyki, która jednocześnie jest mroczna, melancholijna ale i niezwykle przebojowa. Każda do tej pory wydana przez nich płyta robiła na mnie wielkie wrażenie i tak jest w przypadku This Heathen Land. Dużo na niej zróżnicowanych kompozycji, tych cięższych jak One for Sorrow czy bardziej melodyjnych jak rytmiczny Hunters in the Sky czy przywodzący na myśl dokonania Ghost Oceans of Time. Całości dopełniają okultystyczne i utrzymanie w stylistyce weird tales teksty, sprawiające, że człowiek naprawdę ma wrażenie podróży przez te niezwykłe brytyjskie pejzaże, przez ten pogański ląd.

W podobnym tonie, choć jednak z większym przesunięciem ciężaru w stronę rocka niż metalu gra amerykańska Kadabra. O utworach z ich najnowszej płyty Umbra pisałem już przy okazji poprzednich podsumowań. Jak widać zaprezentowana przez nich muzyka wytrzymuje próbę czasu a takie kawałki jak High Priestess, Midnight Hour czy Battle of Avalon mogą lecieć u mnie na okrągło.

Nastrojowość, choć podana w nieco innej formie bywa też ważną cechą rocka progreswynego. W tej kategorii bohaterem tygodnia są dla mnie bez dwóch zdań Pattern-Seeking Animals. Ta rockowa supergrupa na kolejnej już płycie udowadnia, że przed nami jest jeszcze wiele dźwięków i motywów, które tylko czekają na gotowego na ich  odkrycie kompozytora. A gdy, jak to w supergrupach bywa, tych kompozytorów jest kilku, cóż, sukces murowany. Spooky Action at a Distance to dla mnie płyta be słabszego momentu, zachwycająca różnorodnością motywów, melodiami i instrumentalnymi popisami, których intensywność nie przesłania jednak konkretnego przesłania utworu. Od otwierającego album The Man Made of Stone, przez przepiękne Underneath the Orphan Moon, przebojowe Bulletproof czy dynamiczne Window to the World nie ma ani jednego momentu znużenia, tylko pełne zainteresowanie. Nie uważam się za wielkiego znawcę prog rocka ale dla mnie to jeden z najlepszych albumów w tym roku.

Dla przeciwwagi wrzucam jeden utwór Cosmograf, zespołu a w zasadzie projektu muzycznego, który znam od dawna ale (poza ostatnią płytą) nigdy nie poświęciłem mu odpowiednio dużo uwagi. W tym tygodniu zrobiłem sobie krótki przekrój przez poprzednie albumy i naprawdę mocno wsiąknąłem w The Man Left In Space. Póki co, na playlistę wrzucam monumentalny utwór tytułowy ale kto wie, może za tydzień poświęcę więcej miejsca temu interesującemu wydawnictwu.

Czas zmienić klimat o 180 stopni, przechodzimy do sekcji poświęconej "jaśniejszej stronie świata" - przed nami power i glam metal. W tym pierwszym gatunku wydarzeniem tygodnia były na pewno premiery nowych albumów austriackiego Serenity i brazylijskiej Angry.


Pierwszy z tych zespołów wraca z nowym albumem po 3 latach przerwy, w trakcie których wokalista Georg Neuhauser  był bardzo aktywny w innych zespołach (przede wszystkim Warkings czy Fallen Sanctuary). Kilkuletnia przerwa na szczęście nie wpłynęła negatywnie na jakość muzyki zawartej na Nemsesis AD. Nadal jest to wysokiej klasy symfoniczny power metal, dobrze radzący sobie zarówno w szybkich utworach jak i tych bardziej stonowanych. Warto wspomnieć, że w kawałku The Fall of Man mamy gościnny udział Roya Khana, legendarnego byłego wokalisty Kamelot. Oprócz tego warto dać szansę rozpędzonemu Ritter Tod und Teufel (Knightfall), nieco spokojniejszemu Sun of Justice czy melodyjnemu hymnowi The End of Babylon. Nie jest to co prawda taka petarda jak choćby ostatni Iron Savior, ale płyty Serenity zawsze wymagały dłuższego odsłuchu, by wydobyć z nich to co najlepsze.

Kolejnym takim niebezpośrednim zespołem jest legenda brazylijskiej sceny metalowej - Angra. Cycles of Pain to już ich trzeci album nagrany z Fabio Lione na wokalu i po kilku pierwszych odsłuchach jawi się jako solidna porcja progresywnego powera. Niektóre utwory może i są za bardzo "udziwnione", choć gdy posłuchamy intrygującego Vita Seca z akcentami ludowymi, fragmentami śpewanymi po brazylijsku połączonymi z krystalicznym głosem Fabio taka doza nietypowości przestanie nam przeszkadzać. Zespół nie zapomniał jednak o elementach power metalowych, które fajnie wplecione zostały w utwór Dead Man on a Display - szybki ale nie do utraty tchu. 

Na koniec zaś zostaje nam hair metal albo jego dziedzictwo. Amerykańki Dokken od lat już tworzy bowiem bardziej hard-rockową muzykę z elementami progresji niż energiczny, beztroski glam. Najnowszy album zespołu, wydany po 11 latach przerwy to muzyka dojrzała, czasem refleksyjna, czasem bardziej dynamiczna ale nadal łatwo wpadająca w ucho. Obok przebojowego Over the Mountain moje serce szybciej bije też przy subtelnym Is It Me or You czy akustycznym Santa Fe. 

Obok Dona Dokkena i spółki, miłośnicy lat 80-ych poszaleć mogą przy dwóch utworach mało znanego w szerszej świadomości metalowców zespołu Swedish Erotica. Rock'n'roll City i We're Wild Young and Free to prawdziwe manifesty muzyczne, sławiące rock'n'rollowy styl życia i hair-metalową muzykę, tak typowe dla lat 80-ych. Fajna podróż w czasie, z której nieraz nie chce się wracać.

My wrócimy jednak tradycyjnie przy okazji kolejnego tygodniowego podsumowania lub jakiegoś bardziej tematycznego artykułu. Na ten moment zaś zostawiam Wam tradycyjną tygodniową playlistę. Miłego słuchania!

Playlista: 05.11.2023  

piątek, 3 listopada 2023

Październik 2023 - Podsumowanie Miesiąca

 


Tradycyjnie pierwszy piątek nowego miesiąca to dzień podsumowania poprzedniego. Październik był miesiącem obfitującym w ciekawe premiery z różnych gatunków muzycznych, nie tylko metalu czy ostrzejszych odmian rocka. Przed Wami lista zespołów, które w tym miesiącu zasługują na wyróżnienie. W tym miesiącu wracamy do podziału na gatunki.


POWER METAL

1. Iron Savior - za jedną z najlepszych płyt od czasu wydanej w 2011 The Landing. Piet Sielck pokazuje, że pomimo niespełna 60-lat na karku nadal pełen jest młodzieńczej werwy a jego kompozycjom nie brakuje energii. Firestar to solidny kandydat do tytułu płyta roku w kategorii power metal.

2. Eunomia - za kolejną epicką opowieść, która wyszła spod piór (a w zasadzie gitar) braci Danielsenów. Szybka muzyka, podniosły klimat i gościnne występy uznanych nazwisk to wszystko to, co gwarantuje udaną metalową operę.

3. Derdian - za powrót do tematyki fantasy, który nie okazał się tylko odcinaniem kuponów od dawnej popularności, tylko solidnym punktem w dyskografii. Utwory zebrane na czwartej części New Era są soczyste, gitarowe i niepozbawione symfonicznego antruażu

4. Manowar - za Fighting the World, płytę, którą w tym roku odkryłem na nowo, mimo, że jest to jedna z najlepszych w całej historii zespołu. Jakoś tak zawsze nam było nieco nie po drodze, dlatego cieszę się, że dałem jej w końcu szansę

5. Temperance - za pierwszy w historii zespołu concept album, któremu towarzyszy również książka autorstwa Marco Pastorino. A na albumie poza stałymi bywalcami szereg uznanych postaci w roli narratorów czy wokalistów. Płyta, która będzie na pewno jeszcze długo przeze mnie słuchana

6. Apostolica - za "liturgiczny power metal", kościelne organy i własny, pozbawiony wilków, pomysł na tego typu muzykę


DOOM METAL

1. Kadabra - za hipnotyczny, pustynny stoner/doom. Za wydanie jeszcze lepszego albumu, niż świetny debiut sprzed dwóch lat. Za jedno z największych muzycznych odkryć w tym gatunku w ostatnich latach. Móglbym tak pisać jeszcze długo, odtwarzając po raz kolejny Umbrę od deski do deski

2. Orbiter - za potężne gitarowe riffy, psychodeliczną atmosferę i mocny kobiecy wokal. Wydana niedawno płyta Hollow World ujęła mnie od pierwszych dźwięków i po raz kolejny potwierdziła fakt, że w doom metalu najlepsze odkrycia są zawsze dzięki Doom Charts

3. Superlynx - za psychodeliczne, hipnotyzujące brzmienie, niepozbawione też charakterystycznej melodyki. Czy to jeszcze doom metal czy depresyjny rock? Ciężko powiedzieć ale słucha się tego wyśmienicie

4. The Answer Lies In the Black Void - za zróżnicowany, klimatyczny album, na którym znaleźć możemy zarówno wstawki iście operowe, jak i fragmenty growlowane ale przede wszystkim piękne i melancholijne melodie


POZOSTAŁE

1. Subsignal - za progresywną ucztę dla ucha, jaką zgotowali nam niemieccy rockersi, a przede wszystkim za cudny Marigold, który przez długi czas był najczęściej słuchanym przeze utworem

2. Andareda - za bardzo udany powrót po 12 latach ciszy wydawniczej. Eksperyment człowiek to album niełatwy ale poznawanie jego kolejnych warstw to prawidziwa przyjemność

3. Resoraki - za jedno z największych muzycznych odkryć, jakich dokonałem za sprawą utwory Obcy w obcym mieście - przejmującego zarówno muzycznie jak i w warstwie lirycznej

4. Kwiat Jabłoni - za udowodnienie, że w muzyce popularnej jest miejsce na inteligentne teksty i nieszablonową muzykę a nie tylko umpa-umpa


Jak co miesiąc podrzucam też link do playlisty z moimi 30-oma ulubionymi utworami. Życzę miłego odsłuchu i zachęcam do dzielenia się własnymi podsumowaniami października.

Playlista: Październik 2023

Najpopularniejsze