Podobno dziś mamy Blue Monday, najbardziej depresyjny dzień w roku. Bez zbędnych wstępów sprawdźmy więc, czy dzisiejsze podsumowanie też będzie utrzymane w takich klimatach, czy uda się mi jednak wykrzesać w sobie, i w Was mam nadzieję, odrobinę energii i radości.
Myślą przewodnią bloga jest dzielenie się moimi gustami muzycznymi z innymi, w duchu starego dobrego last.fm. Prezentuję na nim krótkie, cotygodniowe podsumowania aktualnie słuchanej muzyki, rankingi i zestawienia połączone jakimś tematem przewodnim. Do każdego postu staram się dołączyć link do dedykowanej mu playlisty na Spotify. Zapraszam do lektury szczególnie miłośników ciężkich brzmień - rocka i metalu.
poniedziałek, 20 stycznia 2025
13.01-19.01.2025
Podobno dziś mamy Blue Monday, najbardziej depresyjny dzień w roku. Bez zbędnych wstępów sprawdźmy więc, czy dzisiejsze podsumowanie też będzie utrzymane w takich klimatach, czy uda się mi jednak wykrzesać w sobie, i w Was mam nadzieję, odrobinę energii i radości.
piątek, 17 stycznia 2025
Doomgaze - Playlista Tematyczna
Metal jako gatunek stale ewoluuje, zmienia się, kształtuje pod wpływem różnych inspiracji, korzystając też z dorobku innych stylów muzyki alternatywnej czy też aktualnie obowiązujących trendów. Jest to dla nas, muzycznych poszukiwaczy bardzo dobra sytuacja, gdyż w swym nienasyceniu możemy eksplorować kolejne niezbadane terytoria. Pokazuje to też dobitnie, wszystkim malkontentom i gatekeeperom, że ta muzyka żyje, ma się dobrze i świetnie sobie radzi w coraz bardziej awangardowych szatach.
Jednym z takich gatunków fuzyjnych, jak je nazywam, jest niewątpliwie doomgaze. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że jest to proste połączenie doom metalu i shoegaze'a, stworzone troszkę na podobieństwo blackgaze'a. Nie wszyscy jednak wiedzą, że komponując materiał na Le Secret, Neige - ojciec tego ostatniego stylu, nie wiedział w ogóle, że istnieje coś takiego jak shoegaze. Podobnie jak Justin Broderick, gdy po odejściu z industrial metalowego Godflesh zaczynał pracę na debiutancką płytą projektu Jesu, nie spodziewał się, że przyczynia się do powstania nowego stylu, który z czasem zaczął zyskiwać coraz większą popularność.
Czym więc charakteryzuje się doomgaze? Mamy tu jednocześnie, choć w różnych proporcjach, obecne eteryczne, senne brzmienia i częste stosowanie masywnej gitarowej ściany dźwięku z charakterystycznymi dla doom metalu ciężarem i powolnym tempem utworów. Kompozycje płyną lub suną majestatycznie roztaczając wokół siebie atmosferę tajemnicy, niepokoju czy grozy. W warstwie wokalnej dominuje czysty śpiew, często cichy, szepczący i hipnotyzująco melodyjny, choć zdarza się też użycie hardcorowego krzyku czy death/doomowych growli. W muzyce części wykonawców zaznaczają się też właśnie wpływy post-hc czy ogólnie pojętego post-rocka/post-metalu.
Tematyka utworów jest zazwyczaj poświęcona emocjom, przeżyciom wewnętrznym, przemijaniu czy samotności i ma bardzo instrospekcyjny charakter.
Tyle tytułem wstępu. Poniżej chciałbym zaprezentować Wam krótkie sylwetki 13 artystów, wśród których są zarówno typowi przedstawiciele tego nurtu jak i ci, w których muzyce mozna odnaleźć pokrewne doomgaze'owi cechy. Jest to oczywiście wybór jak najbardziej subiektywny ale mam nadzieję, że po lekturze artykułu i odsłuchu dołączonej do niego playlisty podzielicie się ze mną swoimi doomgaze'owymi faworytami.
1. Jesu - początkowo jednoosobowy projekt, później pełnoprawny zespół muzyczny założony w 2003 roku przez Justina Brodericka, byłego muzyka m.in. Napalm Death czy Godflesh. Ich drugi długogrający album - Conqueror jest jednym z pierwszych przykładów doomgaze'a. Muzyka Jesu skupia się na wolnych tempach, potężnych riffach i emocjonalnych wokalizach. Można usłyszeć też echa takich gatunków jak post-rock, ambient czy industrial
2. Mountaineer - amerykański zespół doomgaze'owy/post-metalowy z wpływami m.in. sludge metalu. Ich znakiem rozpoznawczym są atmosferyczne, epickie i przesycone gwałtownymi emocjami kompozycje. Ich ostatni album, wydany w lipcu 2024 roku Dawn And All That Follows powinniście kojarzyć z moich playlist a przede wszystkim z podsumowania roku, gdzie uplasował się dość wysoko w rankingu
3. Frayle - ciężar, smutek i zapadające na długo w pamięć melodie - to mój opis muzyki, którą gra ten amerykański zespół. Sami muzycy zaś w bardzo poetycki sposób mówią, że jest to muzyka nocnego nieba. Opis równie adekwatny. A nad tym wszystkim unosi się nieziemsko urzekający głos Gwynn Strang - to trzeba usłyszeć na własne uszy!
4. SOM - amerykańska ekipa, która łączy w sobie wiele elementów doom metalu, shoegaze'a czy dream popu, przez co bywa nieraz określona mianem doom popowej. Jest to jednak jak najbardziej pozytywne określenie na tę przejmującą i piękną w swej melancholii muzykę
5. Spotlights - płynąca prosto z serca muzyka pełna onirycznej atmosfery, silnych emocji i zaklętego w dźwiękach piękna. Doomgaze, sludge i post-rock złączone w idealnych proporcjach
6. Breaths - amerykański projekt, w przypadku którego ciężko ograniczyć się do jednego konkretnego gatunku, czerpie bowiem garściami z tak różnych stylów jak doomgaze, black, post a nawet nu metal aż po dark ambient . Każde ich wydawnictwo to eteryczna, melancholijna podróż okraszona poetyckimi tekstami, delikatnym wokalem i gitarowymi ścianami dźwięku
7. Iress - ekipa ze słonecznego Los Angeles grająca mroczną i powolną muzykę. Piękno i smutek, ciężar i subtelność - ta muzyka pełna jest sprzeczności ale odkrywanie ich to prawdziwa przyjemność
8. PIA ISA - solowy projekt wokalistki heavy psychowego Superlynx. Ciężkie, powolne i rozmarzone dźwięki określane nieraz nawet mianem dronegaze'u
9. Torche - kolejny w tym zestawieniu przedstawiciel amerykańskiej sceny muzycznej. Przestrzenne, wielowarstwowe kompozycje zbudowane są na potężnych gitarowych riffach i subtelnych wokalnych harmoniach. Niestety, ich najlepsze do tej pory dzieło, Admission z 2019 roku okazało się być ostatnim
10. Shedfromthebody - jednoosobowy projekt fińskiej artystki Suvi Savikko. Eteryczne krajobrazy muzyczne pełne nawiązań do klasycznego doom metalu, folku czy alternatywy lat 90-ych wciągają na długie godziny. Dokładnie dziś premierę miał jej kolejny krążek, Whisper and Wane, w który pomału się właśnie zanurzam
11. Isaurian - ponownie Ameryka, tym razem Południowa. Brazylijski zespół tworzący ciężką, intensywną i pełną złożonych emocji mieszaninę doomgaze'a i post-metalu. Dość często goszczą u mnie ostatnio i przyznam się, że to ich odkrycie popchnęło mnie do przygotowania dzisiejszego wpisu
12. Latitudes - brytyjska kapela tworząca szeroko pojęty metal eksperymentalny. Początkowo w pełni instrumentalna zaczęła coraz śmielej korzystać z delikatnych, rozmarzonych wokali> Ich brzmienie ewoluuje z albumu na album zbliżając się na ostatnich dwóch (zresztą moich ulubionych) do pokrewnej doomgaze'owi estetyki
13. Remina - Heike Langhans nie trzeba chyba przedstawiać żadnemu miłośnikowi metalowej melancholii. Choć Remina najczęściej bywa określana mianem gotyckiego lub atmosferycznego doom metalu w eterycznym wokalu Heike i ciężkich, powolnych tempach nie da się nie odnaleźć jakiegoś pierwiastka doomgaze'u.
Poniżej oczywiście playlista - po 3 utwory każdego z wykonwaców. Zachęcam do odsłuchu i zanurzenia się w te eteryczne, melancholijne dźwięki. Dajcie znać, który artysta najbardziej Wam się spodobał i jak zwykle czekam na polecenia z Waszej strony. Stay Doom... gaze!
poniedziałek, 13 stycznia 2025
06.01-12.01.2025
Cześć wszystkim. Zapraszam na tradycyjne, poniedziałkowe podsumowanie ostatniego tygodnia. Kontynuowałem w nim wątki progresywno-psychodeliczne ale i sporo miejsca zyskały inne gatunki. Mimo braku ciekawych premier moja muzyczna kronika wzbogaciła się również o kilka ciekawych nowości. O wszystkim poniżej.
Nie ustaje moje zauroczenie płytą Origin of the Storm autorstwa Lee Abrahama, na co dzień basisty neo-progresywnego Galahad. W swojej solowej twórczości również trzyma się szeroko pojętej muzyki progresywnej, jednak w zdecydowanie bardziej balladowo-refleksyjnym tonie. Wychodzi mu to świetnie a takich utworów jak Hole in the Sky czy Chalk Hill słucha się z prawdziwą przyjemnością.
Wielu muzycznych doznań dostarcza też płyta Ugly Monsters, polsko-boliwijskiego ATAN. Zróżnicowana i nieszablonowa prezentuje różne odcienie progresywnego metalu. Moim ulubionym utworem jest bez wątpienia Protected i to ten numer wrzucam na dzisiejszą playlistę.
Od kilku dobrych lat jestem wielkim fanem niemieckiego kolektywu The Ocean. Każda ich płyta jest pełna niebanalnych dźwięków i intensywnych emocji. Najbliżej mi jednak do pierwszej części dyptyku Phanerozoic, czyli : Paleozoic. Nie dość, że była to płyta od której zacząłem swoją przygodę z tym projektem to znajduje się tam jedna z najlepszych kompozycji w ich całej dyskografii, czyli Cambrian II: Eternal Recurrence, gdzie niemal hard-corowy growling przeplata się z lirycznymi, refleksyjnymi partiami. Coś niesamowitego od pierwszej do ostatniej minuty.
Progresywny rock grała też w pierwszych latach swego istnienia lubelska Budka Suflera. Potem bywało różnie ale mimo to, w jej dyskografii nadal pojawiały się płyty z ambitną muzyką. Jedną z nich jest bardzo elektroniczny a przy tym pełny psychodelicznej atmosfery Czas czekania, czas olśnienia. Niedawno w internecie pojawiła się pierwsza wersja tytułowego utworu, nagrana jeszcze z Felicjanem Andrzejczakiem i całkiem innym tekstem. Pisałem o niej w niedzielę na Facebooku. Odsłuch tego utworu sprawił, że postanowiłem odświeżyć sobie cały Czas... w ostatecznej formie, z Krzysztofem Cugowskim na wokalu. Muszę przyznać, że zarówno finalna wersja jak i dwie poprzednie (w YouTube jest też piosenka Luty śpiewana przez Cugowskiego) mają w sobie coś niezwykłego. Zachęcam do sprawdzenia ich w internecie a na playlistę wrzucam ponad 9-minutową, albumową aranżację tego utworu.
W kategorii psychodelia czas na stoner/doomowe brzmienia. O Bulldozer and the Machine Guns piszę od kilku tygodni w kontekście zeszłorocznej płyty pt. PSILO. Nadal często płynie ona z moich głośników ale postanowiłem też zapoznać się z poprzednimi dziełami belgijskie kapeli. Tak trafiłem na utwór Thunderhead z wydanej w 2023 roku EP-ki Ballads in drop C, pełen brudnej, fuzzowej energii.
Grudniowa lista Doom Charts odpowiada za jedno z moich ciekawszych odkryć tego tygodnia. Mowa o brazylijskim Fuzz Sagrado i ich najnowszej, czteroutworowej EP-ce Cold Remains. Dynamiczne toner rockowe dźwięki z odrobiną latynoskiego vibe'u sprawiają że na dzisiejszej playliście lądują aż trzy utwory z tej mini płyty.
Gothic/doom metalowy Aiwaz jest z kolei, jak już pewnie wiecie, największym odkryciem ostatniego kwartału. Często wracam do ich debiutanckiej płyty a utwór Garden of Despair trafił na podsumowującą cały 2024 rok playlistę.
The Foreshadowing również wydało w zeszłym roku nowy album - New Wave Order, któremu brakło naprawdę niewiele by znaleźć się w mojej rocznej topce. Szczególnie do gustu przypadł mi utwór Vox Populi, melancholijnie majestatyczny.
W podobnym klimacie tworzyło kiedyś niemieckie Evereve. Zaczynając od ciężkiego i brutalnego death/doomu z płyty na płytę grali coraz łagodniej, kończąc swoją karierę bardzo elektronicznym Emisson. Ja najczęściej wracam do gotyckiego The Regret, na którym umieścili moim zdaniem najlepszy cover nieśmiertelnego House of the Rising Sun. Polecam!
Miłośnicy doom metalu powinni też zainteresować się nowym singlem szwedzkiego Avatarium. My Hair Is on Fire (But I'll Take Your Hand) to przejmujący psychodeliczny blues. Nie pierwszy zresztą w ich karierze.
Kolejne ważne odkrycie z mijającego tygodnia to dream rockowe Snailgaze. Ich debiutancki album to zbiór wielu eterycznych, nastrojowych kawałków, które na długo zostają w pamięci. Nieczęsto sięgam po taką muzykę ale gdy już się przekonam to na całego.
Eteryczne, shoegaze'owr brzmienia to z kolei znak rozpoznawczy oświęcimskiego Zachwytu. Ich drugi album, Wolniej pomimo świetnych recenzji jakoś nie może mnie w pełni do siebie przekonać. Jest na nim jednak kilka utworach, które potrafią mnie nomen omen zachwycić. Są to Strych i Prześwit, które niniejszym trafiają na dzisiejszą playlistę.
Z innych polskich wykonawców nadal zachwycam się dark folkowym Dymem, tym razem za sprawą kompozycji pod tytułem Bairka, pełnej subtelnego mistycyzmu.
Jeszcze moment na wspomnienie o aorowej Angelinie i niemieckim Violet - dla nich czas zatrzymał się koło 1986 roku.
...I przechodzimy do ostatniego, dość pokaźnego fragmentu artykułu, poświęconego bardziej tradycyjnym gatunkom metalu. Tu jako pierwszy przykład podam pochodząca z Pensylwanii kapelę o jakże klasycznej nazwie Lady Beast. Co my tu mamy? Epicka nwothm z mocnym, żeńskim wokalem i wpływami amerykańskiego power metalu. Ogólnie dużo krwi, ognia i stali. Jeśli lubicie nasz polski Crystal Viper to gwarantuję, że jego odpowiednik zza wielkiej wody na pewno przypadnie Wam do gustu.
Kolejny amerykański zespół, tym razem bardziej powerowy choć nadal z dużym pierwiastkiem solidnego heavy to bostoński Owlbear. Przy okazji premiery zapowiadającego nowy album singla As Arrows Hail odświeżyłem sobie trochę utworów z ich debiutu, Chaos to the Realm a zwłaszcza miażdżący swoją szybkością i melodią Bastard Sons.
Zza oceanu pochodzi też Knightfall, power metalowy projekt Keitha Dombrowskiego. Stylizowany na metalową operę urzeka melodiami i bogatymi symfonicznymi aranżacjami.
Stawkę zamykają jeszcze niemieccy superbohaterzy z Grailknights, tu w postaci utworu Anna Lee - rzewnej ballady o miłości, tęsknocie i stracie.
I to już wszystko. Na koniec jak zwykle tygodniowa playlista. Miłego odsłuchu i przyjemnego wieczoru! Dajcie też znać, czego aktualnie najchętniej słuchacie!
piątek, 10 stycznia 2025
Snails & Slugs - Playlista Tematyczna
Czas na kolejną odsłonę naszego "zwierzęcego cyklu". Pomysł na ten artykuł powstał niemalże równolegle z poprzednim, poświęconym wielkim kotom, czyli na przełomie września i października, jednak w tym przypadku zdecydowanie więcej czasu zajęło mi skompletowanie odpowiedniej listy wykonawców. Potrzebowałem też pewnej odmiany stylistycznej więc utrzymane w konwencji glam i heavy metalowej lwy i tygrysy dobrze kontrastowały ze stoner/doomowymi trąbowcami i płazami. Dziś jednak pora wrócić do bardziej klimatycznej i wolniejszej muzyki a czy jest ku temu lepszy powód niż playlista z utworami wykonawców mającyh w swej nazwie to nienależące do najszybszych zwierzę?
Chciałem tu napisać, że ślimaki są symbolem powolności i ociężałości ale gdy zagłębiłem się mocniej w temat okazuje się, że ich symbolika jest znacznie bogatsza. Między innymi ślimaki symbolizują cierpliwość i wytrwałość ale także spokój, tolerancję i, jak na przykład w Mezopotamii, wieczność. W języku angielskim na określenie ślimaka funkcjonują dwa określenia, w zależności od jego wyglądu zewnętrznego.
Słowo snail - oznacza "klasyczną" postać ślimaka, czyli krótko mówiąc ślimaka posiadającego muszlę, natomiast slug obejmuje ślimaki nagie, zwane w Polsce pomrowami. Stąd też taki a nie inny tytuł dzisiejszego artykułu i wybór odpowiednich wykonawców do playlisty. Ale to tyle tytułem wstępu. Czas przyjrzeć się zawartości muzycznej.
1. Snailgaze - odkrycie tej niemieckiej kapeli przyspieszyło decyzję o przygotowaniu dzisiejszego artykułu. Mamy tutaj do czynienia z przestrzennym, atmosferycznym dream rockiem, w którym pastelowe gitary mieszają się też z typowymi dla shoegaze'u ścianami dźwięku. Ja od kilku dni jestem dosłownie zauroczony tą muzyką
2. Spaceslug - wrocławskie trio można już śmiało nazwać "instytucją" na rodzimej stoner/doomowej scenie. Każde nowe wydawnictwo stanowi prawdziwą dźwiękową i emocjonalną ucztą a ich psychodeliczne granie może stanowić wzór dla calej rzeszy młodych artystów
3. Snails to Space - dla odmiany bardziej energetyczna muzyka, zawierająca w sobie elementy industrialu, funku i rocka alternatywna. A to wszystko skąpane w mrocznej, futurystycznej atmosferze. Na swoim koncie mają tylko wydaną w zeszłym roku EP-kę ale mam nadzieję, że na tym nie poprzestaną
4. Motherslug - ciężki i tłusty stoner/doom z dalekiej Australii. Ich debiut, Electric Dunes of Titan zrobił na mnie niemałe wrażenie, będąc razem ze wspomnianym wyżej Spaceslugiem swoistym drogowskazem pchającym mnie w stronę kamieniarskiego grania.
5. Snailface - ciężki rock progresywny ze stonerowymi wpływami, założony przez muzyków grających na codzień w sludge/noise rockowym Kowloon Walled City. Głównym konceptem, wokół którego kręci się ich twórczość w tym projekcie są poszukiwania Wielkiej Stopy i biwakowanie. Brzmi ciekawie? A jak!
6. Iron Slug - pochodzące z Kentu w południowo-wschodniej Anglii sludge/doom metalowe trio wydało w 2024 roku swoje dwie debiutanckie EP-ki docenione przez krytyków jak i słuchaczy, m.in. trafiając na grudniową listę Doom Charts, co dla czytelników tej strony powinno być już mocną rekomendacją, by zapoznać się z ich twórczością
7. SnailGardN - jak sami mówią o sobie, są jedynym zespołem na świecie grającym snailmetal. A z czym to się je? Generalnie węgierskiej kapeli najbliżej stylistycznie do nu metalu, choć nie brak tu nawiązań i inspiracji innymi podgatunkami ciężkiego grania
8. Slug Mammoth - zespół, który dzięki swojej nazwie mógłby trafić jednocześnie na dwie z moich "zwierzęcych" playlist. Jednak jest tu coś więcej niż tylko charakterystyczna nazwa. Tym czymś jest niezwykle klimatyczny psychodeliczny doom, który zabierze Was w niejeden przesycony basowym terrorem bad trip. Wchodzicie na własną odpowiedzialność!
Na zakończenie łapcie link do playlisty, zawierającej po 4 utwory z dyskografii każdego wymienionego powyżej zespołu. Mam nadzieję, że przy tych dźwiękach spędzicie przyjemne, leniwe [sic!] popołudnie i często będziecie do nich wracać. Może to będzie początek jakiejś nowej wielkiej przyjaźni jak ta, która połączyła Froglorda z jednym z gruzowych blogerów? A jeżeli znacie jeszcze jakieś inne "ślimacze" zespoły to dajcie znać, chętnie posłucham :)
poniedziałek, 6 stycznia 2025
30.12.2024-05.01.2025
Pierwsze podsumowanie tygodnia w nowym roku zawsze jest dość szczególne. Przeplatają się w nim zazwyczaj ulubione utwory z całego roku, odkrycia z topek innych blogerów czy albumy, które przegapiłem a, korzystając z niewielkiej ilości premier w okresie okołosylwestrowym, na które mam wreszcie trochę więcej czasu. Jest to więc naprawdę bogate stylistycznie towarzystwo. Zobaczmy, czy w tym roku udało się zachować tę prawidłowość.
W top 30 moich ulubionych płyt wydanych w 2024 roku znalazła się Mysteria niemieckiego zespołu Violet. Od utworu Angelina (Talk to me), będącego kwintesencją ich aorowego stylu już chyba się uzależniłem.
Bardzo ciekawe zestawienie ulubionych albumów zaprezentował fanpage Nadajnik. W tym jakże typowym dla niego miksie gatunków szczególnie upodobałem sobie avant-folkowe Tuleje. Puste Ulice to płyta w przedziwny sposób łącząca surrealizm z nowoczesną, "miejską" ludowością. Dwa utwory z tego albumu, hipnotyzująca Warząchew i stonowana Żaluzja dołączają do dark-kołofolkowych misteriów serwowanych przez DYM i wspólnie dodają do mojej power-hard rockowej playlisty mocny, folklorystyczny pierwiastek.
Z tą power-hard rockową playlistą jest dziś trochę jak z tymi rowerami na Placu Czerwonym. Hard-rock to tylko wspomniana na początku Angelina a i power metal nie ma jakiejś pokaźnej reprezentacji.
Najważniejszy w tym gronie jest Knightfall, projekt amerykańskiego muzyka Keitha Dombrowskiego, do którego współtworzenia zaprosił wielu zaprzyjaźnionych muzyków tworząc coś na kształt metalowej opery. Od kilku miesięcy byliśmy teasowani kolejnymi singlami zapowiadającymi debiutancki album aż w końcu w Wigilię w streamingach pojawiła się Destiny Calling, którą, co tu dużo ukrywać, jestem oczarowany. Muzycznie brzmi to trochę jak połączenie przebojowości Avantasii (ultramelodyjne Waiting For You) z epickością Rhapsody (rycerskie Warcries). Myślę, że taka charakterystyka każdemu miłośnikowi gatunku wystarczy za rekomendację.
Poza tym na playliście znajdziecie dziś też utwory niekatywnego już niestety niemieckiego Domain i mistrzów power-proga w postaci Symphony X.
W ogóle dzisiejsze podsumowanie ma zdecydowanie mocno progresywne oblicze.
O polsko-boliwijskim ATAN słyszałem od dawna i zamierzałem przysiąść do ich muzyki. Nigdy jakoś jednak nie było ku temu odpowiedniego momentu. Okazja przydarzyła się sama, gdy wygrałem ich płytę Ugly Monsters w głosowaniu na album miesiąca fanpage'a Polska Muzyka Alternatywna. Cóż, pretensję mogę mieć tylko do siebie, że tak długo zwlekałem ponieważ jest to niezwykle interesująca muzyka, balansująca pomiędzy rockiem a metalem progresywnym. Po kilku pierwszych odsłuchach już zawładnęły mną powoli przyspieszające Protected czy lekko orientalna melodia utworu Faces. Jest to jednak tylko wierzchołek góry lodowej i każdego wahającego się zachęcam do podjęcia jedynej słusznej decyzji i wsłuchaniu się w tę dopracowaną do najdrobniejszych szczegółów paletę dźwięków.
Następnie kilka słów o albumie z kategorii "nadrabiam zaległości płytowe". Lee Abraham to basista brytyjskiego zespołu neo-progowego Galahad, jednego z moich ulubionych w tym gatunku. Od wielu lat muzyk rozwija też karierę solową. W zeszłym roku ukazała się jego jedenasty krążek zatytułowany Origin of the Storm. Jest to spokojna, refleksyjna płyta pełna misternych prog-rockowych ballad. Gdzieś w tle pojawiają się gitary elektryczne ale pierwsze skrzypce grają zwykle pianino i akustyki. Wśród 7 obecnych na niej utworów szczególnie upodobałem sobie trzy - rozmarzony Chalk Hill, emocjonalny When I Need a Friend i przede wszystkim zmuszający do zastanowienia Hole In the Sky.
Ciekawy motyw przewodni ma też wydawnictwo, które powinniście znać z ostatniego podsumowania tygodnia. Brytyjski projekt Age of Distraction w swoim debiucie zatytułowanym A Game of Whispers skupia się na różnych, nierzadko trudnych ludzkich emocjach. Doskonale pasuje to do zapewniającej całą gamę intensywnych przeżyć muzyki. Na dzisiejszej playliście meldują się trzy pochodzące z tego albumu utwory.
Sylwestrowy post Połamane dźwięki zainspirował mnie do powrotu, po naprawdę długiej przerwie do mojego własnego funeral doomowego ideału jakim jest fiński Shape of Despair. Ich drugi album Angels of Distress był, obok Like Gods of the Sun MDB moim pierwszym kontaktem z ogólnie pojętą muzyką doom metalową. Teraz powróciłem właśnie do tytułowego utworu z tej płyty, majestatycznego i prowadzonego piękną grą iście pogrzebowych klawiszy.
Nie brakło też w moich głośnikach lżejszych odmian tego najsmutniejszego gatunku metalu. Za przykład niech posłuży brudny, stonerowy Bulldozer and the Machine Guns, którego utwory mają w sobie jednak coś niezwykle wciągającego, zwłaszcza kamieniarska ballada Reveal the Power czy hipnotyzujący głębokim basem Woke up.
Nowy singiel wydała też łącząca occult rock z tradycyjnym doomem Lady Luna and the Devil. Under the Crimson Moon to ciężki, psychodeliczny i utrzymany w klimacie horroru kawałek, który budzi apetyt na więcej. Czekamy więc.
Brazylijski Isaurian to znowu przedstawiciel bardziej peryferyjnego w stosunku do doom metalu gatunku jakim jest doomgaze. Ich muzyka zgrabnie łączy w sobie elementy doom i post-metalu z shoegaze'm. Wychodzi z tego bardzo eteryczna i melancholijna całość. Na szczególną uwagę zasługuje wydany w tym roku album The Pulsing Rush, na którym mamy świetny opener w postaci Heart Like a Curse czy niemalże ambientowy Pale Blue Dot. A to tylko 2 z 7 utworów, potencjał jest więc duży.
Na koniec zostawiłem sobie najdalszy w dzisiejszym artykule skok w czasie jakim jest wydana w 1999 roku Endorama jednego z wielkiej trójki niemieckiego thrash metalu - Kreatora. Ostatnia dekada XX wieku jak ogólnie wiadomo była chudymi latami w historii tego gatunku. Jednak albumy, które wtedy nagrały niejednokrotnie charakteryzowały się szukaniem nowych, nietypowych dla danego zespołu brzmień. Raz wychodziło to lepiej, raz gorzej. W tym okresie Kreator wydał aż cztery takie "niekanoniczne" krążki, z których moim ulubionym jest właśnie ta mocno romansująca z metalem gotyckim Endorama. Jest to też pierwszy album tego zespołu, jaki w ogóle słyszałem więc ma to pewnie duży wpływ na moją opinię. Będę jednak stały w uczuciach i naprawdę, pomimo wydania wcześniej i później wielu świetnych krążków, uważam że Endorama zasługuje na miejsce w pierwszej trójce albumów Kreatora. A moje słowa niech potwierdzą cztery utwory, z którymi zapoznać możecie się na dzisiejszej playliście.
Tym gotycko-thrashowym akcentem zamykam już dzisiejszy artykuł. Dołączam do niego, jak zwykle 30-utworową playlistę, na której znajdziecie najczęściej słuchane w ostatnim tygodniu przeze mnie utwory. Mam nadzieję, że w tym tyglu gatunków i stylów znajdziecie coś dla siebie. Liczę też na jakieś ciekawe polecenia z Waszej strony. Trzymajcie się!
czwartek, 2 stycznia 2025
The Best of 2024 - Podsumowanie Roku
Witajcie w 2025 roku! Najwyższy czas bym i ja, wzorem moich kolegów blogerów muzycznych zaprezentował Wam moje podsumowanie Roku Pańskiego 2024-ego. Był to czas wielu wspaniałych krążków, zarówno debiutów jak i kolejnych pozycji w dyskografii uznanych rockowo-metalowych firm. Pojawiło się też kilka do tej pory pomijanych przeze mnie gatunków. Według last.fm w 2024 roku przesłuchałem co najmniej jedną piosenkę z oszałamiającej liczby 4191 albumów. Dziś ograniczę się tylko do tych, które polubiłem najbardziej i spędziłem przy nich najwięcej czasu.
1, Rhapsody of Fire - Challenge the Wind - król symfonicznego power metalu jest tylko jeden. Choć z płyty na płytę coraz więcej czuć tu progresywnych naleciałości to ekipa pod wodzą Alexa Staropoli z podniesioną głową kontynuuje legendę Rhapsody dopisując do niej kolejne piękne rozdziały!
2. TOŃ - Korzenie - muzyczne objawienie roku! Stoner, doom, psychodelia i delikatne odcienie folku - od tego połączenia nie sposób się oderwać.
3. Sonata Arctica - Clear Cold Beyond - triumfalny powrót do power metalowych korzeni po mniej lub bardziej udanych eksperymentach muzycznych. Jest to co prawda, power metal po przejściach ale w tym dojrzałym, wzbogaconym ale nie przeciążonym innymi inspiracjami brzmieniu kryje się klucz do sukcesu
4. Mago de Oz - Alicia en el Metalverso - pierwszy album z Rafą Biasem na wokalu, w którym elementy folkowe i metalowe w końcu udało się wyważyć niemal idealnie
5. Acid Mammoth - Supersonic Megafauna Collision - po raz kolejny włoscy stoner/doomerzy serwują nam hipnotyzująco-przebojowe melodie wgniatające słuchacza w fotel niczym stado rozpędzonych mamutów
6. Powerwolf - Wake Up the Wicked - niemiecka ekipa trzyma się mocno wypracowanego przez lata stylu, póki jednak ich muzyka przynosi tyle dobrej energii i rozrywki nie zamierzam posądzać ich o wtórność
7. Elettra Storm - Powerlords - najważniejszy power metalowy debiut tego roku. Szybkie, łatwo wpadające w ucho utwory, elementy symfoniczne i fajne połączenie głosów Crystal i Francisa potrafią wciągnąć na długo
8. Big Big Train - The Likes of Us - pierwsza płyta Brytyjczyków od tragicznej śmierci wieloletniego wokalisty Davida Longdona. Na szczęście, udało im się z tym jakże niewdzięcznym i trudnym zadaniem uporać niespodziewanie dobrze, oddając tym samym hołd zmarłemu koledze
9. Lucifer - Lucifer V - kolejna bardzo dobra pozycja w dyskografii tej szwedzkiej grupy. Jeśli łączyć hard rock z doom metalem to tylko w ten sposób!
10. Alterium - Of War and Flames - debiut nowego zespołu znanej z Kalidii Nicoletty Rosellini i zarazem kolejny przedstawiciel włoskiej szkoły power metalu. Album pełen dynamicznych i zagranych z pasją symfoniczno-powerowych kompozycji
11. Mountaineer - Dawn and All That Follows - doomgaze'owa płyta roku. Przestrzenne, eteryczne dźwięki nasycone doom metalową melancholią i ciężarem
12. Konstelacje - Zenit - niebanalny rock alternatywny, gdzie na jednej płycie sąsiadują ze sobą rap z iście death-metalowym growlingiem
13. My Dying Bride - A Mortal Binding - smutek, rozpacz i żal wyrażone poprzez wierny tradycji, wykwintny death/doom metal
14. Axxis - Coming Home - niemieckiej kapeli na jednym albumie udało się zmieścić niemal wszystkie inspiracje i style, z jakich byli znani przez ponad 35 lat działalności. Dla fanów tak hard rocka jak power metalu pozycja obowiązkowa!
15. Freedom Call - Silver Romance - kolejna płyta niemieckich "happy metalowców" jest taka jaka miała być - szybka, melodyjna i pełna pozytywnej energii
16. XIII. Stoleti - Noc vlku - warto było czekać te 8 lat na kolejny krążek czeskich mistrzów gotyckiego rocka, jest to bowiem płyta kompletna od startu po zakończenie, zróżnicowana ale nie tracąca nic z typowego "trzynastkowego" klimatu
17. Kaipa - Sommargryningsljus - kolejna magiczna muzyczna podróż z legendą progresywnego folk-rocka. Gitary i skrzypce, klawisze i flety zamknięte w ośmiu kunsztownie skonstruowanych kompozycjach
18. Cruzh - The Jungle Revolution - jeśli najlepszy utwór na płycie to FL88 (Feels Like '88) już wiesz, że możesz się spodziewać energetycznego i melodyjnego hard rocka, czerpiącego garściami ze spuścizny sceny hair metalowej
19. Aiwaz - Darrkh... It is! - gothic/doom metalowa poezja, dekadencka i pełna melancholii. Jedno z moich najważniejszych odkryć mijającego roku
20. Unleash the Tapir - Hope - prog-rockowy debiut roku. Muzyka niebanalna, zróżnicowana a przy tym wszystkim trafiająca prosto w serce
21. Metalite - Expedition One - bombastyczny, naładowany elektroniką power metal z niesamowitą Eriką Ohlsson na wokalu
22. Kissin' Dynamite - Back with A Bang - przebojowe melodie, soczyste gitary i energiczne rytmy - to nie Sunset Strip pod koniec lat 80-ych, to niemiecka kapela w XXI wieku!
23. Huis - In the Face of the Unknown - osiem muzycznych perełek utkanych z emocji i tego niezwykłego uczucia tajemnicy jakie przynosi nam stawianie czoła nieznanemu. Kanada po raz kolejny udowadnia, że w świecie rocka progresywnego to światowa czołówka
24. Jim Peterik and World Stage - Roots & Shoots Vol.1 - legendarny założyciel i gitarzysta Survivor w towarzystwie utalentowanych wokalistów nowego i starszego pokolenia. Uczta dla każdego miłośnika AOR
25. Lords of Black - Mechanics of Predacity - Ronnie Romero to taki nowy Jorn Lande, wszędzie go pełno, wszędzie jednak staje na wysokości zadania. Tu w swoim macierzystym zespole z solidnym i ciężkim heavy/power metalem
26. Violet - Mysteria - album, który zawładnął mną w ostatnim miesiącu i szturmem wdarł się do dzisiejszego rankingu - zmysłowy i przebojowy AOR w mocno 80-owym stylu
27. Dragony - Hic Svnt Dracones - Wikingowie i smoki spotykają się w Nowym Świecie a to wszystko opowiedziane przy pomocy melodyjnego i energicznego symfonicznego power metalu
28. A Neverending John's Dream - Coming Back to Paradise - jeśli ktoś kiedyś spyta, jak mógłby wyglądać epicki i progresywny AOR polećcie mu tę płytę, kawał melodyjnego ale i nieszablonowego zarazem gitarowego grania
29. Damh the Bard - Raise the Flag of Green - angielski bard z gitarą zamiast lutni przekazuje nam swoją miłość do dziewiczej natury, zanurzcie się w te dźwięki i wspólnie wznieśmy flagę Zieleni!
30. Dawn of Destiny - IX - słucham tego niemieckiego zespołu od 15-16 lat i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Solidny symfoniczny power z mocnym, kobiecym wokalem.
To jednak nie wszystkie z najczęściej słuchanych w tym roku przeze mnie albumów. Chciałbym jeszcze wspomnieć o kilku, wydanych w poprzednich latach, w którym zawdzięczam wiele niezwykłych muzycznych przeżyć.
Wij - Przestwór - przełom 23/24 należał z pewnością do tej trójgłowej, sześcionogiej bestii. Ich muzykę określa się jako połączenie stonera doomu i proto-metalu, jednak podobnie jak w przypadku Toni, żadne szufladkowanie nie ma tu racji bytu. Trzeba po prostu posłuchać.
ShadowStrike - Traveler's Tales - uważany przez wielu za jeden z najlepszych power metalowych albumów 2023 roku do mnie trafił nieco później, gdy jak to zwykle w styczniu nadrabiałem płytowe zaległości z poprzednich 12 miesięcy. Trafił i rozgościł się na dłużej, bo to bardzo udana, bogata w symfoniczne aranże płyta. Warto śledzić dalszy rozwój tej nowojorskiej formacji
Alice Cooper - Trash i Brutal Planet - pierwsza to klasyka, do której często wracam, z drugą zapoznałem się bliżej dopiero w tym roku i jestem pod wrażeniem jak można fajnie wykorzystać elementy jakże popularnego w 2000 roku nu metalu a mimo wszystko nadal pozostać tym samym starym, dobrym Alice Cooperem
Poniżej licząca sobie aż 50 pozycji playlista, na której znajdziecie najczęściej słuchane przeze mnie w 2024 roku utwory. Mam nadzieję, że dzięki niej uda Wam się dokonać przynajmniej kilku ciekawych muzycznych odkryć. Miłej lektury i owocnego odsłuchu! A przede wszystkim, już oficjalnie, wszystkiego co najlepsze w Nowym 2025 Roku!
Najpopularniejsze
-
Zapraszam wszystkich na pierwsze w tym roku podsumowanie miesiąca. Za nami styczeń, który obfitował w premiery wielu bardzo udanych albumów....
-
Nadeszła wreszcie ta chwila - dwa dni do Sylwestra więc czas na kompleksowe podsumowanie mijającego roku. O większości zespołów czy albumó...
-
Początkiem lutego zeszłego roku zacząłem prowadzić ten blog, po części trochę w ramach odreagowania od stresu związanego z nauką do egzami...